Jump to content
Dogomania

Jak nie umrze, to żyć będzie... Mufka za TM - los miał w zanadrzu podły scenariusz


Nutusia

Recommended Posts

[quote name='edek'][B]Dogo07[/B] masz pełną skrzynkę. Romenka powiedziała, żebyś jednak wzięła ten tekst z pierwszej strony, tylko zmień imię Pani Hani na Panią Basię i nie pisz, że sunia jest z Serocka tylko z okolic Warszawy. Dziękuję :)[/QUOTE]
Na fcb mysle ,ze nie ma co robic wydarzenia, jeszcze za wczesnie....................

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 907
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='Gusiaczek']Walcz Serduszko, walcz! Nie przestaję myśleć o Tobie ... ach, gdyby łzy miały moc uzdrawiania ... Nutusiu, ściskam serdecznie:loveu:[/QUOTE]
Bdyby miały to nie jeden psiak by żył wiecznie...
Maleńka trzymaj się !!!

Link to comment
Share on other sites

:thumbs::modla::modla::modla:kruszyneczko walcz! I ja secem calym dziekuje wam- janioly zycia :modla::modla::modla:za ogromna , sercem niesiona pomoc!
.... a do drzwi skurwysyna potwora-.niechaj ..zapuka kiedys pani smierc powolna! Niech z radoscia zabiera to - co jemu najdrozsze ....niechaj sie spelni!

Link to comment
Share on other sites

Jasna cholera - od pół godziny pisałam posta i mi... wcięło!:angryy:

Przepraszam, że tak długo, ale musiałam się ogarnąć, odbębnić swoją wizytę u lekarza, na którą czekałam od ponad miesiąca, a na dodatek łeb mi pęka:shake:

Maleńtas trzyma się życia kurczowo! Rokowania nadal są bardzo ostrożne, ale nikt się nie poddaje. Intuicja mnie nie zawiodła - gdyby nie wczorajsza operacja, do dzisiejszego popołudnia by nie dożyła, a jeśli nawet - operacja byłaby jeszcze cięższa i bardziej niebezpieczna. Stan zapalny otrzewnej był bardzo rozległy. Ropa zalegała bardzo długo - do tego stopnia, że zrobiło się z niej zjełczałe, szarobure błoto... Macica pękła przy trzonie, wylało się to, co się miało wylać i macica zdążyła się... zrosnąć! Wyobrażacie sobie ile to musiało trwać czasu? Jak długo psina musiała cierpieć? Nic dziwnego, że leżała, nie jadła i nie piła. Musiała mieć wysoką gorączkę - stąd ten popękany i kostropaty nosek, który wciąż oblizywała (mam smarować linomagiem). A ten dziwny "balonik" w brzuchu to nic innego jak... ponad kilogram ropy! Mała przed operacją ważyła 6 kg - ciekawe ile będzie ważyć dziś...

Zaczęliśmy od morfologii - drukarka drukowała wyniki, a Marta (asystentka p. Doktor) robiła coraz większe i bardziej przerażone oczy. Leukocytoza - norma przekroczona ponad ośmiokrotnie, tragiczna anemia... Pies cały obolały - przy mierzeniu temperatury i USG piszczała i łapała mnie ząbkami za ręce. Na ekranie USG... mleko! Nawet nie było widać zarysu macicy. Możliwa była tylko jedna decyzja - pal sześć godziny pracy lecznicy - trzeba natychmiast operować. Ale najpierw trzeba było Małą odpchlić, bo tyle tego ścierwa miała na sobie, że wskakiwałyby do otwartego brzucha! Popryskałyśmy Maleńką Frontlinem, opatuliłyśmy kocem i w tym czasie szła kroplówka wzmacniająca. Ciężko było z założeniem wenflonu, bo żyły pozapadane, skóra jak na słoniu - sucha i pomarszczona. Po podaniu narkozy, nie wiem czy upłynęła minuta jak pies stracił przytomność. Płukanie błota z otrzewnej trwało niemal godzinę. Wpompowano w to maleńkie ciałko ponad półtora litra płynów, na koniec z bardzo silnym antybiotykiem. Teraz przez długi czas będzie brała antybiotyk dożylnie, potem doustnie. Jeśli przeżyje, leczenie będzie długie...

Za wczorajszy zabieg nie zapłaciłam ANI GROSZA! Został potraktowany jako normalna sterylka. Gdybym tylko mogła, ozłociłabym Panią Doktor!

Wróciłyśmy do domu tuż przed północą. Noc minęła spokojnie - Mała spała zamknięta ze mną w pokoju, na posłanku, opatulona kocem. Trzęsła się biedusia, bo po pierwsze schodziła z niej narkoza, a po drugie Megii ją jeszcze wczoraj zdążyła ogolić na zerko, bo nie było innego sposobu na pozbycie się kołtunów. Dostałam też od niej trochę szamponu insektobójczego oraz Fypryst, bo zamierzałam ją najpierw wykąpać (jest brudna jak nieszczęście, skóra ze zmianami, w strupach, łupież...), ale wyszło, jak wyszło... Megii podarowała też Maleńkiej obróżkę i 2 puszeczki karmy.

Ja spałam jak zając na miedzy, przy zapalonej lampce i co chwilę sprawdzałam czy... oddycha. Nie ruszyła się z posłania, choć się trochę wierciła. Na razie praktycznie nie ma z nią kontaktu... Rano wypiła sporo letniej wody i nawet usiadła. Jeść nie chciała, ale zostawiłam jej trochę karmy wymieszanej z twarogiem. Obawiałam się ją dziś zostawić samą, ale p. Doktor mówiła, że nic złego sobie nie zrobi (i tak nie miałam możliwości wziąć urlopu tak nagle), że ona się bardziej obawia o kolejne dni, czyli o to, czy uda się opanować stan zapalny. Jeśli nie, trzeba ją będzie ponownie otwierać i płukać, a i to nie daje gwarancji na zwycięstwo... Mam nadzieję, że wyrwę się dziś trochę wcześniej, bo i tak na niczym się nie mogę skupić. Oczywiście wieczorem jedziemy do lecznicy.

Kciuki i dobre myśli nadal potrzebne, a wręcz niezbędne!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dogo07']Sunia nie ma wydarzenia, tylko album na profilu Kudłaczy do adopcji.
Jedna pani się nią interesuje.[/QUOTE]

Hihiiiii.... ale ona - póki co - przestała być... kudłaczem ;)

Aha, zapomniałam napisać, że tak na pierwszy, pobieżny rzut oka, Malinka ma ok. 4 lat.

Link to comment
Share on other sites

NUTUSIU - dziewczyno o złotym sercu.... że o Pani Doktor nie wspomnę - złotymi zgłoskami pisać Wasze personalia powinniśmy :D:D:D

Czekam na spóźniający się przelew - powinnam dzisiaj odzyskać moc finansową i natychmiast wpłacę dla Malinki cosik.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='romenka']Rozmawialiśmy z weterynarzem i uzgodniliśmy że weterynarz w razie konieczności stwierdzi zgon psa jednak boję się że facio będzie chciał zobaczyć zwłoki suni bo powiedział że na weterynarza złotówki nie da a suka ma zdechnąć sama cudem udało się pani Hani namówić go że ona zapłaci za sunię i tym sposobem suczka trafiła do mnie! Nie oddam jej!Nie mogę!!!!!:placz::placz::placz: Pani Hania boi się gościa i waha się co zrobić!!!! [/QUOTE]


Chryste... nie przeczytałam jeszcze całego wątku, ale chcę napisać, że w razie czego weterynarz może powiedzieć, że była u niego jakaś kontrola i jak zobaczyli sunię, to zabrali ją i grożą sprawą w sądzie właścicielowi za zaniedbanie, więc dla faceta lepiej będzie, jak się nie będzie domagał jej wydania:-(
Chętnie jemu dałabym wypić to, co dal tej cudownej suczynce:-(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ellig']No nie jest............Dzisiaj kolejna wizyta w lecznicy:(
Operacja skonczyla sie po godz. 23, rokowania sa nadal ostrozne :(
Kazdy dzien w wypadku suni byl na wage zycia, gdyby wczesniej byla w lecznicy..........:([/QUOTE]


Zgadzam się z Tobą kochana całkowicie. Nie rozumiem, jak wet, który ją oglądał nie zalecił badania w klinice:-(
Maleńka miala ogromne szczęście, że Nutusia nie wytrzymała i pojechała po nią.... Nie widziala suni, a miała złe przeczucia... dzięi Bogu...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...