Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy?


Gosia>>>

Recommended Posts

Przysiadłam dziś z suką na smyczy na chwilkę na ławce pod blokiem. I ujrzałam nadciągającą gromadkę 14-latek z "dalmatynką" z sąsiedniej klatki. Z moją suką się nie znoszą. Tamta oczywiście looz pas. Laleczki chichoczą i piszą smsy.
Tamta suka z daleka już warczała, moja też zaczęła, a dziewczynki "Ooo znowu ten pies, [i pod nosem] trzeba go zlikwidować", a potem "bierz go, Daga" i kupa śmiechu, bo tamta suka nawet na imię nie reaguje..

Nie wiecie, czy jest jakieś ubezpieczenie od spotkań z kretynkami..? :roll:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 10k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='Martens']
Nie wiecie, czy jest jakieś ubezpieczenie od spotkań z kretynkami..?[/quote]
:kciuki:
Jeśli jest, to powiedzcie, gdzie wykupić. I żeby koniecznie obejmowało kretynów obu płci, np. sąsiada mojej Mamy, który puszcza luzem swojego agresywnego goldena i z zaciekawieniem patrzy, gdy golden rzężąc, warcząc i ujadając, robi podjazdy do moich psów.

Link to comment
Share on other sites

Oj, byśmy zbijały kasę na tym ubezpieczeniu :evil_lol:

Żeby nie było, że chamstwo i głupota to cecha młodych osób - pod moim blokiem przechodził znajomy facet z DONkiem (pies jest tak dobrze wyszkolony i posłuszny, że wręcz podziwiam jak z nim pracuje). Na ławce kilka starszych pań z maleństwami: "ratlerek", kundelek, i jeszcze coś tam. Pieseczki z ujadaniem pobiegły za DONkiem, a panie co? Ach jakie te nasze pieski odważne, takiego dużego by pogoniły, etc. Żadna nawet nie próbowała psa zawołać. DONek nawet nie zareagował, szedł na smyczy przy nodze, facet też nie dał się sprowokować.
Aż żal, że bez psa byłam, bo z chęcią bym zapytała, czy mogę moją puścić, to też się "pobawi" :diabloti:
A serio, to po starszych kobietach spodziewałam się więcej kultury :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='an1a']jeśli chodzi o ciągnięcie to tak, ale jako kaganiec słabo. Mój i tak potrafił coś zjeść, najgorzej było jak kantar był wilgotny, materiał się rozciągał i mógł go zdjąć.[/quote]
[COLOR=RoyalBlue]No bo kantarek nie jest kagańcem ;) On służy TYLKO do nauki chodzenia przy nodze. ;) U nas się super sprawdza.[/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

I wczoraj kolejny kwiatek :)
Idę sobie z na łąkę za osiedlem, puszczam psicę, a z terenu pobliskiego magazynu wypada przez otwartą furtkę ONkowaty pies i pędzi na pełnej prędkości w naszą stronę. Zazwyczaj jest na łańcuchu i na nas ujada, ale kiedy był spuszczony, wąchał się z Baryłą przez siatkę, więc domyślałam się, że obejdzie się bez jatki. Choć nie ukrywam, że przez chwilę zrobiło mi się ciepło. Przywitały się i pies wrócił na podwórko. Mniej przyjemnie było panu z samcem bullem, który miał nieszczęście tamtędy przechodzić :cool1:

Obok jest skład złomu i już kiedyś wydostał się z niego kaukazowaty pies. Szczęściem szedł z nami kundelek przybłęda i bestyja pogoniła go po horyzont, a my tymczasem się ulotniłyśmy. Z tego co widziałam, nie dogonił go. Gdyby nie ten psiak.. Nie miałam ani gazu, ani nic do obrony, żywej duszy ani śladu... :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Werka758'][COLOR=RoyalBlue]No bo kantarek nie jest kagańcem ;) On służy TYLKO do nauki chodzenia przy nodze. ;) U nas się super sprawdza.[/COLOR][/quote]

A da się założyć kantar pod kaganiec metalowy?
Ja nie miałam takiego cienkiego tylko szerszy na pysku ściągany na dole paskiem, w razie bójki dało się zareagować i odciągnąć psa.

Ja może też coś powiem o dobrym szkoleniu (marzenie). Wyszłam ze swoim psem (smycz+kaganiec) rano na spacer, zaspana jak zwykle :) Wychodzę zza garażu i konsternacja... kilka metrów ode mnie samiec Tosa Inu bez smyczy i kagańca :-o Nie wiedziałam co robić, uciekać, zdejmować mojemu kaganiec, byłam w szoku. Jego właściciel zobaczył moją minę, i powiedział 'noga', a pies spojrzał na nas i poszedł do pana...

Ale niestety nie przepadam za ludźmi zbyt pewnymi że ich pies nie zrobi nikomu krzywdy bo przecież do tej pory nic nie zrobił. Ja sobie zawsze zostawiam jakiś margines nieufności, żeby w razie co zareagować a nie stać i dziwić się że przecież nigdy wcześniej mój piesek tak się nie zachowywał. A tak myśli sporo ludzi..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='an1a']
Ja może też coś powiem o dobrym szkoleniu (marzenie). Wyszłam ze swoim psem (smycz+kaganiec) rano na spacer, zaspana jak zwykle :) Wychodzę zza garażu i konsternacja... kilka metrów ode mnie samiec Tosa Inu bez smyczy i kagańca :-o Nie wiedziałam co robić, uciekać, zdejmować mojemu kaganiec, byłam w szoku. Jego właściciel zobaczył moją minę, i powiedział 'noga', a pies spojrzał na nas i poszedł do pana...
[/QUOTE]

No niestety, Polska to nie ta kultura, że gdy widać psa luzem, można być spokojnym, bo właściciel wie co robi. Ja czasem boję się nawet psa na smyczy i w kagańcu, gdy np. prowadzi go starsza kobieta, a on nią rzuca jak chce i startuje do wszystkich psów.

Link to comment
Share on other sites

wczoraj próbował nas zjeść ONek, a właściwie ONka - najpierw z drugiej strony ulicy a później po tej samej bo ja szłam do domu.
Mimo że pies był w kagańcu i na smyczy miałam obawy - bo w momencie ataku przestawił swoją właścicielkę (drobniutką kobietkę) jakieś trzy metry w naszą stronę. Jak można wychodzić z psem nad którym nie ma się kontroli?! Wiedząc że jest agresywny. :mad:

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie najważniejsze żeby pies miał kaganiec, mogę tak mówić bo mam dosyć dużego psa i ciężko jest mi postawić się w sytuacji właściciela małego psa. U mnie na osiedlu pewien dziadek wyprowadza mix ASTa na szelkach. Pies młody, niecały rok, energiczny, zaczyna być agresywny (bez kagańca) a dziadek ledwo trzyma się na nogach :)

Link to comment
Share on other sites

Chyba skasowało mi post z dziś rano (kiedy dogo jeszcze działało:roll:)
W każdym razie pisałam, że mnie sam kaganiec u dużego agresywnego psa nad ktorym wlasciciel nie ma kontroli nie satysfakcjonuje.
Wyobraźcie sobie cięzki metalowy kaganiec na ONku. Wolę sobie nie wyobrażać spotkania tego kagańca z głową mojego gluta :roll: Więc myślę, ze duze agresywne psy powinny być puszczane luzem w kagańcu w towarzystwie innych psó tylko jeśli właściciel potrafi je odwołać.

Link to comment
Share on other sites

Pies, który na codzień chodzi w kagańcu, doskonale potrafi sobie poradzić z atakiem na innego psa, nawet w namordniku. Na moim osiedlu była taka 'kagańcowa' DONka, która poturbowała kagańcem dobermankę mojej koleżanki. Machała pyskiem, uderzając metalowym kagańcem w swoją przeciwniczkę. DONka oczywiście biegała luzem.


Tak więc agresory zdecydowanie powinny być pod pełną kontrolą właściciela.

Link to comment
Share on other sites

Guest aneta_w

[COLOR=Green][B]Pragnę podzielić się z Wami bardzo dziwnym przypadkiem, który mi się przytrafił dwa dni temu.

Spaceruję sobie wieczorem z pieskami. Nagle patrze, że wokół mnie biegają 4 psy a nie 3. Otrząsnęłam się... faktycznie.. moja Saba gania jakiegoś czarnego psiaka. Takiego dużego, czarnego, a la czarny sznaucer olbrzymi, szczeniak.
Złapałam swojego małego agresora, moje dwie suczki uganiają się za młodziakiem. I teraz tak. wokół mnie mgła. i cisza.
Oczywiście właściciela czarnuszka nie widać.
Czekam.. nagle słyszę z daleka gwizd. chwila. znów gwizd. Więc głośno krzyknęłam "radziłabym najpierw nauczyć psa przychodzenia". Cisza. znów gwizd. i nic. szczeniak nadal biega wokół mnie.
Nagle z mgły wyłania się jakiś pan. Wiek - ok. 50 lat, jak nie więcej. Ja nie wiem co temu Panu było, ale zachowywał się co najmniej dziwnie. Idzie i woła takim bezuczuciowym głosem "Marko. chodź do mnie".
Przyszedł. I stanął. Ja już chcę iść dalej, ale nie mogę bo ten pan nie raczy złapać pieska. i tak siedzimy.
Wkońcu odchrząknęłam "chciałabym pójść już. Niech Pan go złapie"
na to właściciel szczeniaka "osz głupi szczeniak. On już idzie z panią". O.O no jakby nie patrzec zamurowało mnie.
-Jak to?
- A tak. Jak on nie chce do mnie przyjść.
- no to niech pan go zawoła
- Marko, chodź.
Pan to wymawiał to tak jakby mówił sam do siebie.
- Niech pan go zawoła bardziej optymistycznie. Nie ma pan smyczy?
- No nie mam - mówił cały czas spokojnie. Nie wiem. może spity?
Ukucnął i znów "Marko. Marko"
Wkurzyło mnie to. Pierwszy raz powiedziałam swojemu agresorowi "siad. zostań" po czym podeszłam do tej wesołej i kochanej psinki i poprostu ją złapałam za obrożę mówiąc "proszę". Pan podszedł, wziął psa i poszedł. I nic.

Ja zwołałam swoją gromadkę i ruszyłam dalej.
Ale to.. poprostu.. dziwne.
[/B][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='an1a'] Ale niestety nie przepadam za ludźmi zbyt pewnymi że ich pies nie zrobi nikomu krzywdy bo przecież do tej pory nic nie zrobił. Ja sobie zawsze zostawiam jakiś margines nieufności, żeby w razie co zareagować a nie stać i dziwić się że przecież nigdy wcześniej mój piesek tak się nie zachowywał. A tak myśli sporo ludzi..[/quote]

niestety zgadzam się :shake:
kilka razy miałam wątpliwą przyjemność spotkać faceta z suką w typie asta albo pita. suka zero smyczy, zero kagańca. ba, nawet obroży nie nosi.
gotowała się na widok mojego psa, facet stał obok niej i kazał siedzieć.
innym razem przechodził z nią obok wielkiego psa w typie owczarka niemieckiego, tylko bydlak był sporo większy [albo to nadmiar kłaków ;)] i obszczekiwał ją. suka gotowała się, trzęsła się, ale szła przy nodze.
widziałam ją później latającą po parku, więc domyślam się że chodzącym zabójcą nie jest. przynajmniej nie zawsze.
ale to przesada. bo to tylko zwierzę. facet mógłby choć pomyśleć o bezpieczeństwie swojego psa, a nie łazi z nią bez smyczy po centrum miasta, wąskim chodnikiem obok ruchliwej ulicy.

Link to comment
Share on other sites

ja wczoraj tez mialam "jazdy" obce psy podbiegaly do moich w parku, Cekina przywolywalam i "sadzalam" a Alfa dreptala wokol mnie.. psy nie bardzo sie sluchaly;/ baaaa nawet jeden byl z 200m od swojej panci;/ jedna babka z 2 bokserami uciekala przed nami w las;/ ja psy przywolalam i zapielam i szlam w sciezke, ktora ona szla... no coz.. ta sciezka prpwadzila w wyjscie do ktorego ja sie kierowalam...

Link to comment
Share on other sites

ja teraz uważam bo Suka po wycięciu, a pobawić się pieskami lub z pieskami by chciała i jakoś do nikogo nie dociera - dwa razy mijałam miłą panią z psem którego sucz lubi i za kazdym razem musiałam ją złapać bo on do nas biegł. A Su nie może się wspinać na kark, ani ganiać:mad:

Mi jest wszystko jedno czy pies coś ma na sobie czy nie dopóki właściciel go kontroluje. Ta pani sobie nie dawała rady a w razie gyby to bydle rzuciło się na moją suczkę po kastracji chyba bym ja zagryzła:angryy: najpierw psa a później właścicielke.

Link to comment
Share on other sites

Naczytałam się, oj naczytałam, posty z samego stycznia i lutego to jakieś setki stron :cool3:

Dołożę i swoje trzy grosze. Niedawno spotkało mnie coś bardzo dziwnego i myślę, że bardzo ładnie wpisuje się to w rozważania, kto kogo za kogo uważa.

Szłam z Protem (40 kg wyżeł niem. kulawy i na Luminalu, więc lekko śpiący) szeroką ścieżką wzdłuż łąk, gdzie spotyka się niewiele psów, spokojnie można znaleźć tam miejsce na spuszczenie psa ze smyczy. Niedaleko jakaś młoda dama bawiła się piłeczką ze swoim goldenem. Na nasz widok zaczęła łapać swojego psa na smycz i wrzeszczeć, że mój pies nie będzie uczył jej psa agresji :crazyeye:

Nigdy wcześniej jej nie widziałam, żadnych psich spotkań ani dobrych, ani złych między nami nie było, więc do dziś się zastanawiam, skąd ona wie, czy Prot jest czy nie jest agresywny??? Byliśmy kilkanaście metrów od niej, nie mogła mu zajrzeć w oczy...

Mam nadzieję, że nas z kimś pomyliła, ale dlaczego zaczęła wrzeszczeć o agresji? Czy to jakiś fetysz, słowo - wytrych? A może poczytała sobie niektóre posty na Dogo :evil_lol:

A jaki wyciągnęłam z tego zdarzenia wniosek? Że psa może mieć dziś każdy, nawet taka histeryczna panna z wysokim głosem. Biedny pies.

Link to comment
Share on other sites

To ja sie podziele doswiadczeniami z cieczki.
Juz mam tak dosc ze sie po prostu wszystko we mnie gotuje.
Do czasu cieczki byl spokoj, jakos nie trafialam na agresywne male kundle, suka sama sie nie wyrywa, jednak teraz jak cale osidle chce nas przeleciec a wlasciciele idioci jakos takiej mozliwosci nie dostrzegaja i puszczaja kundle calkowicie bez kontroli i bez jakiejkolwiek wladzy nad psem.

Z wczoraj:
Bylismy na spacerku z Fobia i znajomym Bardzo Duzym Psem (to jej kumpel i przy okazji jedyny ktory nie chce jej przeleciec).
Dobiegl do nas miks owczarka, spory i silny w celach wiadomych.
Fobia owszem, chetna, ale ja nie i Bardzo Duzy Pies tez niezadowolony, to jego kolezanka - troche szacunku :razz:
Wlasciciel przytrzymal warczacego Bardzo Duzego Psa, ja sie rozgladam za wlascicielem gwalciciela, jest - 200 m dalej, troche patrzy co sie dzieje ale bez zainteresowania. Wolam - prosze zabrac psa. Nic. Podchodze z Fobia blizej do wlasciciela, gwalciciel robi cos takiego ze Fobia piszczy, Bardzo Duzy Pies wsciekly, warczy i troche sie szarpie. Wolam - Prosze wziac psa! Wlasciciel odpowiada "ale jak ja mam go wziac" ! :angryy::angryy: i cos tam nadal niewyraznie wola, tak cicho ze nawet ja nie wiem jakie to imie. Probuje skopac gwalciciela z Fobii i zaczynam sie bac, pies bez kontroli, bez kaganca, spory, moze nie lubi jak sie go kopie?
Wreszcie wlascicielka jakos odwolala psa, pokazala mu jakis patyk czy cos.

No jak mozna puszczac psa i spokojnie patrzec jak on probuje przelatywac suke na smyczy!
[SIZE=3][COLOR=Red]I nie reagowac?????[/COLOR][/SIZE]
Dlugo nie moglam dojsc do siebie, potem troche zalowalismy ze znajomym ze nie uzylismy potegi i wrazenia jakie robi wsciekly Bardzo Duzy Pies.
Moze i gwalciciel i nauczycielka by sie czegos nauczyli.


Dzis troche mniej drastycznie ale tez irytujaco.
Przechodzimy z suka skwerkiem, za nami maly kundel w celach wiadmych.
Nie zgubiony bo zadbany i w idetyfikatorku.
Wlasciciela ani widu ani slychu na horyzoncie.
Nam sie spieszy do domu.
No nic, idziemy.
Wychodzimy ze skwerku, maly kundel za nami.
Nikt go nie wola, nikt go nie szuka.
Zwabilismy go do reki i sprawdzilismy telefon na ID zeby powiedziec wlascicielowi gdzie jest pies.
Tel poza zasiegiem.
Wku...na bylam po wczorajszym wiec po prostu poszlismy do domu zostawiajac kundla pod klatka.
[COLOR=Red]Zal kundla ale do diabla nie ja jestem odpowiedzialna za odprowadzanie psow z calego osiedla do domow!!![/COLOR] :angryy:
Skonczylo sie dobrze, po jakichs dwoch godzinach oddzwonil wlasciciel, powiedzialam jaka sytuacja, on sie zmartwil bo on poza miastem, zona psa wyprowadzala.
Powiedzialam gdzie pies byl poraz ostatni widziany.
Napisal potem smsa ze dziekuje, pies sie znalazl.
Odpisalam zeby pilnowali psa....

No kurcze jak mozna puszczac psy kompletnie bez zadnej kontroli nad nimi i bez zadnego zainteresowania.
Psy zupelnie nie zwiazane "z przewodnikiem" idace tam gdzie im nos podpowie.


Juz wczesniej byla taka sytuacja z babcia w berecie i malym gwalcicielem, ale to byl moj pierwszy raz, nie spieszylo mi sie, zal mi sie psa zrobilo, wiec odproiwadzilam go wlascicielce ktora nie patrzac co robi jej pies dreptala w calkiem inna strone, oddalajac sie od nas. Wiec ja zamiast isc do domu w zupelnie inna strone podazylam za skretynialym beretem.

Na forum nie wypada klac ale do ku.wy nedzy jak tak mozna??!!

Naprawde nie wiem co ja mam robic w takich sytuacjach, troche sie wstydze nawrzucac wlascicielom chociaz mam ochote...
Jakos tak za grzeczna jestem, zeby wrzeszczec na obcych ludzi i za niesmiala zeby sie wdawac potem w mozliwe wyzwiska. Bo nie sadze zeby wlasciciele mieli ochote przeprosic albo sie pokajac.

Wiec sie tylko gotuje w sobie....

Link to comment
Share on other sites

hmm jak bedziesz w towarzystwie tego wielkiego psa, ktory warzcec potrafi to razem z jego wlascicielem pytajcie wlasciciela psa, ktory dobieta sie do Fobi, czy moze spuscic tego samca on sie ladnie zabawi tym natretnym pieskiem:)-czesto dziala;p

a jak nie to dzwonic na sm, czy do schroniska czy cos,ze jest pies do odlowienia...

mnie zcesto tez szlag trafia.. ale tym samym zachowuje spokoj i sadzam swojego duzego na "siad" i zcekam cierpliwie az male sobie pojdzie-tak zeby i moj sobie potrenowal cierpliwosc.. bo ajsne, ze jak smycz zluzuje i powiem cos wkurzonym glosem to pogoni intruza.. ale po co?:P

Link to comment
Share on other sites

o rrrany
tak, wyjście z suką w cieczce na spacer może stanowić nie lada problem- moje suki podczas cieczki mają ograniczone spacery, ale kiedyś z nimi wyjść muszę (dostają środki zmniejszające zapach, co działa różnie)- i nie zapomnę kobiety z grubym wyżłem, psem biegającym kompletnie bez kontroli po dolince służewieckiej. Pies mało mi nie zgwałcił suki (szła na smyczy), poraniłam sobie ręce zdejmując go z niej- był w kolczatce z drobnymi kolcami) a kobieta, która pojawiła się na rowerze ładnych parę minut później zrobiła mi dziką awanturę, że zepsułam jej spacer!!!!! gdyby nie to, że miałam ze sobą psy, w tym cieczkową przerażoną tym napadem Druśkę, to jak nic doszłoby do rękoczynów.

Link to comment
Share on other sites

Ale pomyślcie jakim przeżyciem dla psa jest cieczka :) ja mam powyciągane ręce do granic możliwości, bo pies lata z jednej strony na drugą bo 'tu siknęła i tu też siknęła, a tu został jej zapach', mam nadzieję że po kastracji moje ręce wrócą do poprzedniej długości :)
Ale niestety instynkt jest silniejszy, ja raz leciałam za swoim psem, bo wyczuł z odległości kilkudziesięciu metrów swoją ukochaną sąsiadkę..

A co do metalowych kagańców i walenia nimi.. Znam takie przypadki, mój na szczęście nie ma takiego sposobu, ale jeśli zacząłby tak robić zmieniłabym na plastikowy. Ale czasem mój pies musi mieć kaganiec przez cały dzień i robi w nim dosłownie wszystko więc plastikowy szybko by się zepsuł..

Do mnie na osiedlu przyczepiła się jakaś pani z pseudo-Yorkiem, mój pies puszczony ze smyczy załatwia swoje potrzeby, a pani podchodzi do niego, staje w odległości 1,5 metra i zaraz szybko odchodzi.. podchody powtarzają się kilkakrotnie i chyba znudzona pani odchodzi - nie będzie awantury bo pies ją olał...

Link to comment
Share on other sites

an1a rozumiem, że pies może stracić głowę w takiej sytuacji, ale nie życzę sobie takich sytuacji i już. Do dziś żałuję, że nie zadzwoniłam wtedy po straż miejską- ręce miałam autentycznie pocięte i pokłute kolczatką do krwi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tilia']an1a rozumiem, że pies może stracić głowę w takiej sytuacji, ale nie życzę sobie takich sytuacji i już. Do dziś żałuję, że nie zadzwoniłam wtedy po straż miejską- ręce miałam autentycznie pocięte i pokłute kolczatką do krwi.[/quote]

Ja wtedy pobiegłam od razu za nim, więc dopadłam go w momencie jak wdzięczył się i pokazywał z wszystkich stron jaki jest piękny. Odechciało mu się jak mnie zobaczył... Ale nie wyobrażam sobie reakcji właściciela który stoi twardo w miejscu i woła psa..

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...