WŁADCZYNI Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 [quote name='bonsai_88']Władczyni muszę ciebie zawieść - praktycznie każdy żywy organizm ma w sobie ok. 20 gat. pasożytów "na stanie". Większość z nich wywołuje tak małe zmiany [albo nie wywołuje ich w ogóle], że nawet się o nich nie mówi ;)[/QUOTE] oooo jakie? Znaczy co zwykle jest naszym życiem wewnętrznym?:cool3: Bo psor od biologii nic nie wspominał o takich atrakcjach:diabloti:
Blow Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 Z parazytów mi się pamięta, że 100% ludzików na świecie zawiera nurzeńca...Nie wątpię też w zawartość wielu innych:diabloti:
ulvhedinn Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 Całe mnóstwo bakterii (np. mlekowe, paciorkowce, e.coli), roztocza, niekiedy grzyby (część z nich potrafi żyć w człowieku nie robiąc mu krzywdy), czasem jakieś większe.... :diabloti: Glisty, tasiemce, owsiki, lamblie... no do wyboru do koloru :razz: Prawda jest taka, że jeśli organizm (swój albo psi) zbyt wyjałowimy, to nam to tylko zaszkodzi i wcale nie jest to kwestia tylko bakterii- a psa co jakiś czas i tak odrobaczamy. A gdzieś nawet czytałam o jednym profesorze który leczy alergie- tylko nie pamiętam owsikami czy glistą :evil_lol: Wogóle to wy się cieszcie, u nas nie ma najgorszych "robali", np. nicieni tkankowych, wywołujacych słoniowatość....
bonsai_88 Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 [B]Władczyni[/B] mojego psora człowiek nie obchodzi [co innego owca :cool3:], więc jakie my zawieramy to nie wiem ;). Większość z tych "pasożytów" nam nie szkodzi, ew. może zaszkodzić dopiero jak organizm jest silnie osłabiony [np. chorobą]... pewnie wiesz, ze masz własną i prywatną florę skóry prawda? Pewnie większość z tych pasożytów będzie właśnie tam - na skórze. Nawet nam [zootechnikom, tylko pół roku o samych pasożytach, na kolejnych semestrach pewnie będą nam wszystko powtarzać :diabloti:] nie mówili jakie to gatunki, wspomniano o tym jako o ciekawostce... tak samo jak to, że... pasożyty mogą mieć pasożyty :evil_lol:
Bogarka Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 U nas na osiedlu jest jeden plac zabaw jest ogrodzony i na noc zamykany. Chyba jest nawet wypisane ze z psami wchodzic nie wolno, a z powodu ogrodzenia to chyba raczej koty nie wejda.
aina155 Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 Na moim podworku tez jest taka tabliczja- no i wszystka bylo by dobrze gdyby sie nie okazalo ze niketorzy ludzie w ogole jej nie respektuja, wchodza z psami na plac zabaw bo przeciez dla psa nie ma wiekszej przyjemnosci niz siedziec z pania i czekac az sie dziecko w piasku wybawi.
sleepingbyday Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 co wy chcecie od piaskownic? całe dzieciństwo przesiedziałam w takiej, poza tym jak mi cos upadlo na ziemie jadalnego, to podniosłam, otrzepałam i zjadałam, u babci jadłam lody robione domowo przez jednego pijaczka (najpyszniejsze lody na prawdziwej, gestej śmietanie), wędliny i mięsa bez żadnych wyśrubowanych wyjałowionych standardow produkcji, bo przez chłopa sąsiada robione i w stare rajstopy żony zawijane.... i żyję, mam sie świetnie - jak te dzieci, które nigdy nie były otrzepywane z każdego pyłka kurzu, ani myte protexem - bo te za to w 90% są alergikami.
bonsai_88 Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 [B]SBD[/B] popieram :multi:.... chociaż przy rajstopach żony padłam :evil_lol:
Bogarka Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 Takie dzieci "otrzepywane z kazdego pyłka" podobno łatwiej choruja.
sleepingbyday Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 eee tam... to się na maksa wyjaławia wprzygotowaniui. anigdy nie zapomnę u babci w kuchni miednicy z kaszą zalaną krwią świńską- regularnie robiła kaszankę. nigdy tego nie zjem...:cool1:
badmasi Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 wszystkich chętnych na piaskownicowy survival zapraszam do nas, na mokotów. można sprawdzić swoją odporność na pasożyty, grzyby, bakterie no i pobawić się do wyboru: psią/kocią kupą, strzykawką, igłą, zakrwawionym wacikiem, podpaską a po świętach to i coś do jedzenia się znajdzie-w zeszłym roku były świńskie nóżki, żeberka i pół kurczaka a dla wege trochę warzyw
sleepingbyday Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 to faktycznie survival :crazyeye:. ja mam strzykawki na klatce schodowej, łącznie z ludzkimi wydzielinami róznego rodzaju, a resztki jedzenia na trawnikach pod oknami przez okrągły rok. ale za to w piaskownicy nic sie nie wala, o dziwo. najpewniej walają sie bakterie, to jasne, ale poza tym - nic.
bonsai_88 Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 A ja się cieszę, że u mnie codziennie sprzątaczki sprzątają na osiedlu :p. Przynajmniej nie mam za dużo takich atrakcji taj wy :razz:
an1a Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 Mam teraz 2 dni z psem w pracy.. częste spacery wskazane, co by w biurze nikt nie wdepnął w mokrą plamę :evil_lol: Mokotów... powinna być piosenka "Zielony Mokotów, zas...ny Mokotów" :cool1: Trawniki jak pola minowe, nie da się nogi prosto postawić, a gdzie pies ma przejść nie wdeptując w nic... Zrezygnowałam... Na szczęście na terenie biura jest sympatyczny trawnik, pies się załatwi, ja sprzątnę i wszyscy będą szczęśliwi.
Saite Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 A ja ostatnio jakąś taką tendencję zauważyłam, że dużo malutkich psów na chodnikach z upodobaniem robi, jakby się to w sezonie jesienno-zimowym nasiliło, więc już nie tylko z trawnikami jest problemik.
an1a Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 [quote name='Saite']A ja ostatnio jakąś taką tendencję zauważyłam, że dużo malutkich psów na chodnikach z upodobaniem robi, jakby się to w sezonie jesienno-zimowym nasiliło, więc już nie tylko z trawnikami jest problemik.[/quote] Ja mam ten problem przez cały rok na chodniku w drodze do pracy. Najgorzej po deszczu jak kilka brązowych rwących potoków się tworzy... Tu są małe trawniki.. No fizycznie się to wszystko nie zmieści, nie ma się co oszukiwać... Jeszcze w czasie deszczu płynie po chodniku. Nie wiem jak mieszkańcy to wytrzymują... Najlepsze jest jeszcze to, że prawie w ogóle nie ma śmietników...
badmasi Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 W szkole, u mojej córki jest doroczna akcja na rzecz psiaków z wybranego schroniska. zbieramy koce, karmę, smycze, obroże, miski i pieniądze, przy okazji jest pogadanka pod tytułem "sprzątaj po swoim psie" . i tu wywiązała się dyskusja-jak sprzątać skoro nie ma śmietników. papierki, butelki zbieramy do kieszeni i niesiemy do domu a co z kupskiem, też do kieszeni? dzieci dostały więc zadanie-policzyć kosze w naszej okolicy-naliczyły jeden.pytałam się nie raz jak to jest z tymi koszami. okazało się że wspólnoty mieszkanowe nie chcą brać na siebie obowiązku wywozu śmieci z koszy a nieliczne tereny miejskie są przez miasto olewane. wolą raz na kilka miesięcy zagrabić kupska i śmieci niż postawić kosze. dziwne, że na niewielkim skwerku Grupy Granat AK opodal reprezentacyjnej Królikarni aż roi się od koszy tych na psie odchody i na zwykłe papierki-może tym sposobem wyczerpano limit koszy na cały Mokotów?
*Monia* Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 Na mojej ulicy postawili jeden kosz w tamtym tygodniu :razz:. Normalnie postarali się, tylko że ulica jest bardzo długa i jeden kosz to i tak mało.. A ja się dzisiaj spotkałam z bardzo odpowiedzialnym psiarzem. Pan szedł z rottkiem naprzeciwko mnie. Na początku psiaka zza samochodów nie zauważyłam, ale jak on zauważył Hexolinę to odrazu się zaczął rzucać. Schowałam się z suńką za samochód, a pan na to żebyśmy sobie szły chodnikiem a on ze swoim ulicą pójdzie :). Psisko jest naprawdę agresywne ale pan nad nim panuje i psiak w kagańcu chodzi do tego.
fattyciak Posted December 22, 2008 Posted December 22, 2008 Małe i rude(pies jednego z "plantatorów*" ;) wszczęło jazgot i ruszyło na Gimka pędem, a mój mózg jednocześnie przewertował dane i uprzytomnił sobie,że już 2 razy ta ruda mini wścieklizna dziabnęła mi Gizma, jak wynikało z opowiadań innych Gizmowych wyprowadzaczy. Jednakże myślę sobie: dam mu szansę. Zatupałam, rękami zamachałam imitując uderzenie i rzut kamieniem, zaryczałam nawet aleskutek zerowy, rudas bierze zakręt i już mi Gimka za bark chce capnąć. Z braku laku: kopa dostał. Powarczał, odwrócił się i potruchtał w swoją stronę. Dumna z tego nie jestem, bo opory miałam, nawet natury dwojakiej(po1.bo jak można zwierza kopnąć? i po 2. ....a co jak mi odda? :eviltong: ), ale chyba w niektórych sytuacjach inaczej się nie da. *plantator- człowiek spędzający 80% swojego żywota na plantach, siedząc na ławce(ewentualnie leżąc pod) sącząc rozmaite wynalazki z procentami.
WŁADCZYNI Posted December 23, 2008 Posted December 23, 2008 Ogrodzenie kota nie powstrzyma - mam działki na przeciwko okna i widzę tych kocich ninja jak popitalają przez ogrodzenie;) Więc jeżeli piaskownica nie jest zabezpieczana np. folią to ja w jej czystość nie wierzę. Kosze mnie do szewskiej pasji doprowadzają - w mojej okolicy nastała schiza z zamykaniem śmietników. No chyba kogoś mocno po*bało że lecąc z worami do śmietnika jeszcze klucz będę taszczyć ze sobą, chyba trzecią ręką:angryy: Kupy też nie ma gdzie wyrzucić a jak ktoś zauważy że z poświęceniem przerzucam przez kratę/przez dziury między cegłami to z pyskiem że to jego śmietnik. Trawniki oczywiście zasrane na potęgę bo jak inaczej, przecież po to są. :angryy::angryy: Prostactwo i buractwo. Tak jak wylewanie resztek za okno (pani ma zlew przy oknie więc jak myje garnki to resztki lecą za okno), wychrzanianie jedzenia, kości i śmieci. W tym całych worków. Ewentualnie upychanie ich w krzakach po drodze do smietnika. A wszelkim pieseczkom obsrywającym chodniki i ich właścicielom mam ochotę zafundować po korku w tyłek:angryy: niesprzątającym takoż. ja ostatnio wyszłam na chama - szłam za panią z psem, ale nie miałam jak obejść drugiego jeszcze bardziej agresywnego psa ciągnącego za sobą staruszkę która smętnie łopotała na końcu smyczy. Z dwojga złego wybrałam panią z psem na flexi. Później jeszcze przyszedł wylniały potwór ze swoją durną właścicielką - dziwnym trafem mnie to coś omineło. Szkoda że właścicielka jak zawsze wyprowadziła psa i smycz rozdzielnie:mad: yh dziś znowu widziałam połączenie flexi + kantar brrr. za to na poprawę humoru po tym miałam w kieszeni wyniki - pasożytów nie stwierdzono:multi:
Bogarka Posted December 24, 2008 Posted December 24, 2008 Wysiadłam dzisiaj z Hadarem z kolejki i zobaczyłam psa w obrozy samej bez własciciela na dodatek dorosłego samca. Zaczał isc w strone Hadara i Hadar tez sie zaczał nim interesowac. Wole wtedy nie krzyczec zeby psów nie wiadomo czy sie psy od tego nie rozdraznia ale w takiej sytuacji mam taki zwyczaj ze głosno mówie do psa idz stad itp. - licze na to, ze własciciel jest w poblizu i usłyszy ze komus nie zalezy na towarzystwie jego psa, o go odwoła albo przyjezie po niego. Czasami to skutkuje ale tym razem własciciel sie nie zjawił ale na szczescie nic sie nie stało.
Saite Posted December 24, 2008 Posted December 24, 2008 Od Ciebie Bogarka to się można spokoju i łagodności uczyć. ;) U mnie się ostatnio podobne spotkania tak jak to Twoje nie kończyły niestety. Tylko w ostatnim czasie mieliśmy 3 spotkania z puszczonymi luzem lub/ i pozostawionym bez opieki psami (śliczny zadbany ast samopas, jakiś pitopodobny psiak, który się komuś z posesji wymknął sądząc po tym, co miał na szyi i jak dziko się zachowywał i bokser z panem, ale bez smyczy poza kontrolą choćby wzrokową, bo całe życie przecież łagodny-aż do naszego spotkania). Dodam, że dzięki bokserowi miałam imponujące stłuczenia na nogach, a jego pan potrzebował trochę czasu zanim się zainteresował i zorientował, gdzie jest jego pupilek i co robi. We wszystkich 3 wypadkach wyszło na to, że to ja jestem nieodpowiedzialna i mam jakieś bestie, a moje psy noszą (tylko!) smycze i gryzą niewinne pieski, które do nich podbiegają (w złych zamiarach-dodam). A przecież powinny kagańce nosić! (I zaatakowane dawać się gryźć) Ludzie lubią sobie stanąć i taką akcję obejrzeć z rozdziawionymi japami, a co się dzieje jak spostrzegą, że taki pies-prowokator krwawi-szkoda pisać. Później rzucają jakiś bardzo "sprawiedliwy" komentarz do osoby, w tym wypadku mnie, która swoje psy ma na smyczy i stara sie jak może unikać takich sytuacji schodząc, o ile to możliwe, z drogi. Czuję się bardzo winna temu, że moje psy nie pozwoliły sobie ani mnie zrobić krzywdy. :evil_lol: Mam nadzieję, że w nadchodzącym Nowym Roku będzie mi dane nie brać udziału w takich akcjach, za to spotykać samych odpowiedzialnych psiarzy, czego zresztą wszystkim życzę.
Kosmaty Gałganek Posted December 24, 2008 Posted December 24, 2008 [quote name='Saite'] We wszystkich 3 wypadkach wyszło na to, że to ja jestem nieodpowiedzialna i mam jakieś bestie, a moje psy noszą (tylko!) smycze i gryzą niewinne pieski, które do nich podbiegają (w złych zamiarach-dodam). A przecież powinny kagańce nosić! [/quote] Bardzo mnie fascynuje podejście takich nieodpowiedzialnych osób. Nie ma znaczenia, że ich pies nie słucha, że podbiega. Co tam, zawsze jest winny ktoś inny. Ten drugi właściciel, który prowadzi swojego psa na smyczy, ten drugi pies, bo nie pozwolił się bezkarnie atakować i obszczekiwać :shake:.
bonsai_88 Posted December 24, 2008 Posted December 24, 2008 Ha.. a ja dzisiaj usłyszałam, że mam durnego psa :razz:... Jest u mnie 4-5 miesięczny, głuchy szczeniak na DT [w piątek jedzie do domku :loveu:]. Mała zaczęła obszczekiwać jakąś sukę [w sensie, że zaszczekała parę razy], i jak właściciel suki na nią się wydarł, to... olała :lol:. Niby co miała zrobić, skoro mogła go nawet nie usłyszeć [troszkę słyszy, ale jak na razie sprawdzałam tylko z bliska i bardzo głośne rzeczy :razz:]. Ponieważ nie zareagowałą na wydarcie się to została głupim psem... za to Birma została głupim psem, bo po wydarciu się gościa na Małą zaczęła warczeć :mad:. W sumie to się nie dziwię - ktoś obcy naskoczył na JEJ szczeniaczka. Birma psów z DT nie kocha, ale mimo wszystko broni ich zawzięcie...
*Monia* Posted December 24, 2008 Posted December 24, 2008 Do mnie pod bramę przyszedł dzisiaj rottek, który parę dni wcześniej chciał nas zjeść. Bez smyczy to zupełnie inny pies, stał i się patrzył na Hexolinę, ale ta mając wizję spacerku w głowie nawet na niego nie spojrzała :evil_lol:. Właściciel mi wyjaśnił, że on tylko na smyczy tak się wścieka, a bez smyczy grzeczniutki. Fajny psiak z niego jest jak taki spokojny :loveu:. Z agresją smyczową miałam z Aresem problem, więc wiem co to znaczy :roll:.
Recommended Posts