zerduszko Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='Juliusz(ka)']Jednak w jego przypadku korekta bólem jeszcze bardziej go nakręca. On nie łapie, że ja go 'karzę' za wyskok - odczytuje to jako: 'mało, że mnie pies wpienia sama obecnością, to jeszcze dostaję przez niego 'baty'''. I co?[/quote] I jescio gorzej?? :razz: Ja ostatnio odnoszę wrażenie, że zdecydowana większość psów, tak odczytuje karę za wyskoki. Jest taka suka u mnie na osiedlu, nienawidzą się z moją jak diabli, tamta jest zawsze "korygowana", teraz jak widzi moją sukę to jej slina ciurkiem leci :diabloti: a my sobie ładnie tuptamy. Pamiętam jak moja sucz pierwszy raz do tamtej wyskoczyła, to dostałam taka naukę, że ja bezstresowo psa nie wychowam (uwielbiam to podejście nie bijesz psa=wychowujesz bezstresowo), tylko kolce, dławik i bat na dupę jak trzeba. Kolesia cholera bierze, jak nas widzi :evil_lol: szkoda tylko, że tą suczynę niewinną coraz bardziej leje z tej złości :-(
AngelsDream Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Dlatego np. Baaj dostał kolczatkę, ale po rozmowie z dwoma trenerami, którzy go znali i obserwowali, a jeden z psem pracował. Celarowi w życiu nie zafundowałabym dławika czy kolcy - jemu wystarczy powiedzieć normalnie, a w najgorszym przypadku lekko ściąć smycz i podnieść głos, ale to wtedy, jak pies się rzuca na Baaja.
Juliusz(ka) Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='AngelsDream']A w tej chwili nagradzasz spokój na odległość, tak? A może spróbować mu to wyklikać?[/QUOTE] Tak. [B]Angels[/B] - czy kliker spowoduje, że mój sąsiad zacznie prowadzić swojego wojowniczego kundelka na smyczy? Cel jest oczywisty - zachowanie spokoju. Aby osiągnąć powyższy - jak przy zauczaniu czegokolwiek innego - pies musi mieć możliwość doświadczyć konkretnych sytuacji, w których przewodnik wzmacnia zachowania oczekiwane(nagradzając) i 'tępi' niepożądane(korekta). Takich sytuacji musi być wieeele. Im problem jest większy - tym i powyższych więcej. Zaczynamy od gwałtownych wyskoków, przechodzimy w 'już nie każdemu psu trzeba wlać' i wtedy trafiamy na nachalnego podbiegacza(zamiary nie mają znaczenia - chodzi o to, że Jago jest na uwięzi, a to drugie leeeci) i wsio od początku:angryy:. W takich sytuacjach luzuję smycz - napięta dodatkowo nakręca mojego psa - i jedyne co mogę zrobić, to nie dawać mu wsparcia. Bo jeśli dam, albo zacznę na siłę odciągać (co równa się podduszaniu) wybuchnie.
AngelsDream Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 A masz zapsionych znajomych z normalnymi psami? Sama organizuj swojemu psu kontrolowane sytuacje "stresowe" - wszystko pod kontrolą i jak najczęściej. Świata nie zmienisz, ale możesz się postarać zrobić w ten sposób. Niech to na początek będą suczki, czy jakieś inne pieski, które najmniej działają na Jaga. I wyklikiwać mu. Ja klikera nie kocham, ale uważam, że w takiej sytuacji można próbować wszelkich metod opartych na pozytywach. Napięta smycz, to zło - nakręca większość psów. Ale luźna i przyzwolenie na robienie dymu też. Czemu nie spróbujesz dać mu komendy noga i rodzielić psów?
an1a Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='zerduszko'] Ja ostatnio odnoszę wrażenie, że zdecydowana większość psów, tak odczytuje karę za wyskoki.[/quote] Bo bić to trzeba umieć ;)
zerduszko Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='an1a']Bo bić to trzeba umieć ;)[/quote] ....i mieć odp. egzemplarz do tego bicia :eviltong:
Juliusz(ka) Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='AngelsDream']A masz zapsionych znajomych z normalnymi psami? Sama organizuj swojemu psu kontrolowane sytuacje "stresowe" - wszystko pod kontrolą i jak najczęściej. Świata nie zmienisz, ale możesz się postarać zrobić w ten sposób. Niech to na początek będą suczki, czy jakieś inne pieski, które najmniej działają na Jaga. I wyklikiwać mu. Ja klikera nie kocham, ale uważam, że w takiej sytuacji można próbować wszelkich metod opartych na pozytywach. Napięta smycz, to zło - nakręca większość psów. Ale luźna i przyzwolenie na robienie dymu też. Czemu nie spróbujesz dać mu komendy noga i rodzielić psów?[/QUOTE] Moi przyjaciele nie mają czasu żeby się wyspać, więc o psach nawet nie marzą ;). Specyficzna grupa zawodowa; ja jedna się 'wyłamałam':diabloti:. Znajomi psiarze nie pracują ze swoimi zwierzętami... Jago ma goniąco/zabawowy kontakt z tymi, które zna od dawna - choć i to teraz sporadycznie. Znajoma, pracująca 'reszta' ma psy w okresie dojrzewania:diabloti:. 2 razy z tygodniu jeździmy na grupówki - ćwiczymy pod okiem trenera. Bardzo wyraźnie widać, czy Jago w danym tygodniu doświadczył 'pdbiegacza', czy nie - w pierwszym przypadku nawet te znane już od kilku miesięcy psy są 'złe'. W drugim - awanturnictwo jest zdecydowanie mniejsze. edit: co do wydania komendy - zapomnij... Pies podbiega = Jago traci ze mną kontakt. Mogłabyś go kijem po głowie okładać - widzi tylko jedno... Dlatego tak ważny jest ten dystans - ja już wyłapuję, kiedy on jeszcze na mnie reaguje, a kiedy już nie. I na tej granicy muszę pracować, z czasem ją przesuwając w kierunku rozpraszacza. Szansa jest - zima to piękny czas:diabloti:, czas kiedy zielone tereny się wyludniają, bo psa najłatwiej wystawić na siusiu/koopę i myk do domciu:evil_lol:.
AngelsDream Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Ile on juz dokładnie ćwiczy? Bo rozumiem, że ma treningi indywidualne i grupowe. Podbiegacze będą zawsze. Mnie też denerwowały takie psy, bo właśnie na nich Baaj nauczył się nie tyle ciągnąć smycz, co wyszaprywać się gwałtownie do przodu, do zabawy. Na widok labradora zerwał dławik, bo labki, to jedne z jego ulubionych psów. Jak się spinałam z daleka było gorzej. Teraz idę na luzie, ale ja nie mam kłopotów z agresją, więc mogę sobie pozwolić na pewne rzeczy. Teraz Baaj może podejść do psa na luźnej smyczy, odejść od psa na komendę, a nawet odwołać się od zabawy, co było najtrudniejsze. A jakby nie patrzeć zabawa też jest zachowaniem samonagradzającym się i bardzo atrakcyjnym dla psa. Nam pomogło zwykłe szkolenie grupowe i kolczatka, ale Baaj ma bardzo mocną psychikę i jest psem jak na swój wiek stabilnym. A to do kolczatki podstawa, bo zamknąc psa w sobie jest łatwo. Gorzej, odkręcać. A może gotowane mięso? To nie zadziała? Jako bodziec?
Juliusz(ka) Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='AngelsDream']Ile on juz dokładnie ćwiczy? Bo rozumiem, że ma treningi indywidualne i grupowe. Podbiegacze będą zawsze. Mnie też denerwowały takie psy, bo właśnie na nich Baaj nauczył się nie tyle ciągnąć smycz, co wyszaprywać się gwałtownie do przodu, do zabawy. Na widok labradora zerwał dławik, bo labki, to jedne z jego ulubionych psów. Jak się spinałam z daleka było gorzej. Teraz idę na luzie, ale ja nie mam kłopotów z agresją, więc mogę sobie pozwolić na pewne rzeczy. Teraz Baaj może podejść do psa na luźnej smyczy, odejść od psa na komendę, a nawet odwołać się od zabawy, co było najtrudniejsze. A jakby nie patrzeć zabawa też jest zachowaniem samonagradzającym się i bardzo atrakcyjnym dla psa. Nam pomogło zwykłe szkolenie grupowe i kolczatka, ale Baaj ma bardzo mocną psychikę i jest psem jak na swój wiek stabilnym. A to do kolczatki podstawa, bo zamknąc psa w sobie jest łatwo. Gorzej, odkręcać. A może gotowane mięso? To nie zadziała? Jako bodziec?[/QUOTE] Późną wiosną zaczęliśmy indywidualne - tutaj robimy elementy sportowe: dokładność do granic:diabloti:, więc to zupełnie inny temat. We wrześniu zaczęliśmy grupowe - u tego samego szkoleniowca - na którym nie duszę precyzji, tylko pracuję nad kontaktem. Te dwie opcje ciągnę równolegle. Gotowane mięso młody ma codziennie w misce ;). On jest generalnie strasznie 'zżarty', ale przy tym jednym bodźcu żarcie go nie rusza. [B]Angels[/B] - korekta siłowa/bólowa ma sens w konkretnych przypadkach, gdzie kilka czynników ze sobą 'gra'. U nas agresja(ból, krzyk) rodzi jeszcze większą agresję.
AngelsDream Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Wiem, rozumiem to - sama przecież napisałam, że to nie metoda na wszystko i każdego psa w temacie kolczatki. No to trzeba znaleźć taki smakołyk, taką rzecz, która będzie ważniejsza - moim zdaniem istnieje takowa. :)
aina155 Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 A moze piszczalka? Ja swoja oduczlam podbiegania do psow piszczalka i oduczyla sie dosyc szybko. Tzn ta metoda ma tylko jedna wade. Co prawda juz teraz nie podbiega do zadnych psow mimo tego ze piszczalka zostala odstawiona, to nie daj Boze zeby jakies dziecko pisnelo zabawka na spacerze bo poleci zabrac ta piszczalke. Ale i tego powoli moduczamy sie
Nalewka Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='CHI']Tylko tyle, że przerąbane mają ludzie pracujący ze swoimi psami, ludzie, którzy wzieli trudne psy i usiłują je przywrócić do "życia w społeczeństwie". [/quote] No właśnie, ja mam takiego psa. I najlepszym sposobem, który działa na mojego psa jest jak najwięcej kontaktów z innymi psami. Mój się wyrywa do każdego psa, którego zobaczy, kiedyś nawet wyrywał się do ludzi, którzy nieśli między sobą torbę, bo wydawało mu się po ciemku, że idzie między nimi pies :) I uważam, że powinien mieć kontakty z innymi psami, skoro tak bardzo tego z jakiegoś nieznanego mi powodu potrzebuje. Pod kontrolą, oczywiście, że pod kontrolą, na smyczy i z oczami dookoła głowy. Ale są też miejsca, gdzie można psa spuścić ze smyczy i dać mu swobodę biegania i wąchania do woli. Dlatego zadziwia mnie to, co robią niektórzy właściciele psów, na szczęście nie wszyscy. Podnoszą wrzask w zastępstwie swojego psa (bo na pewno się piesek boi, pewno), łapią pieska na rączki, bo mój go na pewno zje, straszą swoje dzieci czy wnuki "Patrz, duży pies, zaraz cię ugryzie", ostatnio kolejny tekst "Niech pani zabierze swojego psa, bo mój pies burczy" (oba psy na smyczy, o kilka metrów od siebie, mój nie zwracał uwagi na tamtego, tamten się pienił, podkreślam słowo NIECH!, ja mam się podporządkować jakiejś niuni, bo ona sobie tego życzy!), Ale - mój nie "zjadł" żadnego psa, ani małego, ani dużego, w dwa lata od kiedy jesteśmy razem, poturbował dwa atakujące teriery (przygniótł pyskiem, ale bez gryzienia), a jednego młodego floata "wychował" warcząc, a mimo to usłyszałam już (najczęściej od właścicieli goldenów), że jest psem wyjątkowo agresywnym, nie daje żadnych sygnałów, powinnam kupić policyjny metalowy kaganiec, powinien chodzić na smyczy i w kagańcu jednocześnie, dużych psów się nie powinno w ogóle spuszczać ze smyczy, mam chodzić na spacery tam, gdzie nie ma innych psów, duży pies w mieście w ogóle nie ma racji bytu itd itp. Nikogo z tych napominaczy nie interesuje / nie zapytali ani razu czy - kiedy i z kim duży wyżeł ma się wybiegać (na wielkiej psiej łące) - czy pracujemy m.inn. nad zaprzyjaźnianiem się z innymi psami, nad ignorowaniem innych psów itd. - czy problem strachu przed dużym (43kg) psem nie leży przypadkiem po TAMTEJ stronie? Ale na to nie mam przecie wpływu. Wyjaśniam: - nie zajmuję się zawodowo tresowaniem, układaniem, wychowywaniem czy rozmnażaniem psów - po dwóch latach pracy mój pies jest już odwoływalny, ale nie znam psa odwoływalnego w 100%, a poznałam ich setki - nie jest to mój pierwszy wyżeł, ani pierwszy pies (kolejne cztery psy róznej maści, zawsze samce, oprócz ratlerka same duże psy) - mamy na wspólnej łące kilkadziesiąt (bliżej setki) znajomych psów ras wszelkich, wielkości, kolorów, płci, wieku, większość przybiega do nas przywitać się po dłuższym czy krótszym niewidzeniu i jest nam z tego powodu bardzo przyjemnie, psy są czasem o niebo fajniejsze, niż ich właściciele - uważam, że psy świetnie dogadują się między sobą BEZ ingerencji człowieka, jeśli tylko damy im na to szansę - wyjątkowo napastliwe psy to nie jest większość psiej populacji, jest to raczej wyjątek, niż reguła, nie można więc uogólniać ich potencjalnych możliwości i chęci do atakowania na wszystkie psy - jeśli właściciel jest opanowany i konsekwentny, nie nakręca się sam, a przy okazji nie podgrzewa swojego psa, daje mu stałe sygnały jakie zachowanie jest naganne, a jakie pożądane, to i pies przejmuje spokój i dobre maniery od swojego właściciela - ale pies jest przecie tylko psem, niezaleznie od uznania właściciela, i musi zachowywać się jak pies (wącha, biega, czasem szczeka, ma sympatie i antypatie wśród psów i ludzi, siusia, gryzie gnaty itd.) Pewno, należy zmieniać świat zacznając od siebie, ale dlaczego pod dyktando jazgotliwych bab (faceci jakoś nie mają takiego zwyczaju) w róznym wieku, uważającyh, że zjadły wszystkie rozumy i mogą mnie pouczać z wyżyn swojej nietolerancji? Jakieś pytania? Napisałam coś nieodpowiedniego? Mam bardziej pilnować swojego psa? Bardziej się nie da. Mam izolować swojego psa? A za co mam go tak karać? Mam chronić inne pieski, bo wpadną w nerwicę? A mój to co, nie wpadnie? Mam nie przeszkadzać innym pańciom w szkoleniu ich psów? Na wspólnej łące? A może mam uśpić swojego psa, bo jest dla kogoś za duży?
an1a Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='Nalewka'] - po dwóch latach pracy mój pies jest już odwoływalny, ale nie znam psa odwoływalnego w 100%, a poznałam ich setki[/quote] A ja widziałam :loveu: niecałe 5 miesięcy, mała torpeda :) [quote name='Nalewka'] - uważam, że psy świetnie dogadują się między sobą BEZ ingerencji człowieka, jeśli tylko damy im na to szansę - wyjątkowo napastliwe psy to nie jest większość psiej populacji, jest to raczej wyjątek, niż reguła, nie można więc uogólniać ich potencjalnych możliwości i chęci do atakowania na wszystkie psy[/quote] Problem w tym, że: - ile psów ma naprawdę normalną psychikę - psy walczące ze sobą nie wyglądają jakby się świetnie ze sobą dogadały, a jest to bardzo częsty widok przy psach pewnych siebie. Dlatego nie daję szansy mojemu psu na takie kumplowanie się. Tutaj już o tym chyba pisała Berek - zauważa się na siłę zaprzyjaźnianie psów, a niby czemu np. 2 dorosłe samce mają mieć ze sobą dobry kontakt i się bawić? [quote name='Nalewka'] - jeśli właściciel jest opanowany i konsekwentny, nie nakręca się sam, a przy okazji nie podgrzewa swojego psa, daje mu stałe sygnały jakie zachowanie jest naganne, a jakie pożądane, to i pies przejmuje spokój i dobre maniery od swojego właściciela [/quote] Nie wszystko zależy od wychowania niestety...
Rinuś Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='bonsai_88']Ale kontakty z innymi psami to nie tylko szalona zabawa :lol:... Czy ty też z każdym napotkanym człowiek zaczynasz się od razy wygłupiać jak z najlepszym kumplem? .[/quote] [B][I] Boshe nie ogarniam tego co tutaj piszecie...od wczoraj wieczora przybyło tutaj z 20 stron i piszecie non stop o tym samym...:cool1:[/I][/B] [B][/B] [B][I]Co do tego co napisała Bonsai...z tym się zgadzam...Brutus nie bawi się każdy z psem...jeszcze inaczej- on się bawi z małą ilością psów...ma swoje wybrane psiaki z którymi się bawi...[/I][/B] [B][I]ale to nie ogranicza nas żeby poznawał inne psy, nie zawsze przyjaźnie nastawione...podejdzie,powącha,czasem się zjeży...i przeważnie psy odchodzą w swoją stronę...[/I][/B] [B][I]Ja mam to szczęście , że Brutus sam doskonale wie do jakiego psa może podejść a do jakiego nie...nigdy mi nie podbiegł do agresora...on z daleka wyczuwa, że pies z naprzeciwka nie ma przyjaznych zamiarów więc się sam nie pcha do niego...dlatego my tak często chodzimy luzem np w parku,bo ja wiem, że on nie podejdzie...małe agresywne szczekacze omija szeeeeeeerokim łukiem...[/I][/B] [B][/B] [B][I]Żeby pies był dobrze zsocjalizowany trzeba dążyć do kontaktu z innym przedstawicielami tej grupy zwierząt...wiem, że czasem można się natknąć na agresoa który zepsuje całą dotychczasową pracę z psem...dlatego na spacerach starjcie się uprzednio zapytać właściciela czy pies jest łagodny,czy możecie podejść się powąchać,nie napinając tym samym smyczy,bo chyba każdy wie co to znaczy dla psa...[/I][/B] [B][/B] [B][I]Jeśli się powtarzam to sory,ale nie czytałam tych 2o stron po wypowiedzi Bonsai :eviltong:[/I][/B]
CHI Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Drodzy Dogomaniacy - to co pisze to są moje [B]prywatne obserwacje[/B] z mojego życia z bandą psów rasy bokser i bull terrier. (od 3 do 9 dorosłych sztuk w 1 czasie. Dlaczego to podkreślam - ponieważ ktoś ma inne, a i z moich obserwacji:razz: nikt korzystać nie musi. Wolna wola... [quote name='Nalewka'] ale dlaczego pod dyktando jazgotliwych bab (faceci jakoś nie mają takiego zwyczaju) w róznym wieku, uważającyh, że zjadły wszystkie rozumy i mogą mnie pouczać z wyżyn swojej nietolerancji? [/quote] Nalewka ja byłam taką jazgotliwą babą i jeszcz cholernie nietolerancyjną, jak razem z moimi wyprowadzałam 2 samce bule kolegi. (albo one szły same). Darłam ryja z daleka... Proszę zapiąć swojego psa na smycz.. Bulki się bardzo cieszyły do innych pieseczków... Kochały żywe, choć jednorazowe zabawki... Ich właściciel (jak to facet, nie był ani jazgotliwy, ani nietoleranyjny). Po prostu stawał i czekał... A potem mi opisywał jaką to bulki miały radochę (powtarza OBA na dość krótkich smyczach:mad:) jak robiły np: haskiemu "test na rozciąganie" bo one to traktowały zabawowo... jeden łapał za ogon drugi za gardło... i dopóki właściciel nie pomagał (=nie łapał swojej milusińskiej "zabawki") nie przeszkadzał w zabawie swoim pieskom... no bo w końcu każdy odpowiada za SWOJEGO psa, A jeszcze potrafił jak mu w trakcie takiej zabawy "zabawka" pocieła bulka wyegzekwować zapłatę za szycie i leczenie psa... To tak o facetach... a ja głupia jak to baba nie dawałam się pieskom pobawić... :angryy:
Vectra Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 No mój dobermanek też czerpał rozkosz , jak mu coś w zęby do zabawy wpadło .... dużo psów czerpie radość z wszczynania wojen , ot taki sposób na zabicie nudy ...
14ruda Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Moja sucza ma takie okresy zadymiania.nigdy nie podbiegła do innego psa,bo jest pod kontrolą,ale zaczęły mnie wnerwiać te mijanki z psami.:mad: Pieski na smyczach nie ułatwiają nauki,bo często są na flexi rozciągnietej na maxa i kiedy mi się udaja skupić psa na sobie ta ma w portkach yoreczka,pinczerka lub jamniczka.:angryy: Juz mi sie nie chce opier.... właścicieli.Kupiłam nowy kaganiec,wiekszy,jak koszyk wielkancny.:evil_lol:Jest bardzo wygodny,bo sucza go nie ściąga(jak to miało miejsce ze skórzanym). Teraz mam nowa strategię.Na spacerki w kagancu,ale luźna(ale nie za długa) smycz.jak smycz nie bedzie spinana pies się nie bedzie spinał.Bedziemy cwiczyć skupianie na sobie.A jak podleci jakiś pies najwyżej dostanie z kagańca po grzbiecie.:diabloti: bede spokojniejsza wiedząc ze moja nie ugryzie w razie czego.
AngelsDream Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Ja stwierdzam, że jednak dobrze mieć okropny tembr głosu. Działa lepiej niż kopy, gazy i nie wiadomo co jeszcze :P Moje psy stają i cudzy też stanął :P Cudzy tylko podszedł, jak to ujęła jego pani i nic nie robił. Faktycznie nic - odwołać się też nie odwołał. Moje siedziały, on skamieniał. Babka się nadęła... Niech się napina i niech chodzi z pieskiem luzem, tu jest paru takich, co go jej szybko nóżką wyślą na dyżur...
Berek Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [QUOTE] "On nie łapie, że ja go 'karzę' za wyskok - odczytuje to jako: 'mało, że mnie pies wpienia sama obecnością, to jeszcze dostaję przez niego 'baty'''. I co? " [/QUOTE] A to, że raczej wygląda to na nieodpowiedni moment zastosowania bodźca i... cóz... nieodpowiednią siłę. Tak naprawde, na zimno i w prostych żołnierskich słowach, co to oznacza ze pies postanawia rzucać się na innego psa mimo że okazujemy mu dezaprobatę? No ma nas w d...*. Ja wiem że ten sam pies wykonuje komendy KIEDY INDZIEJ ale... to dość znacząca sytuacja przecież... ;) Więc jeśli już się nakręcił, już uprawia to jako swoisty sport :evil_lol: - a robią to, robią, jak najbardziej, to naprawdę superfajna zabawa takie pienienie się na smyczy - to niestety ale musimy zrobić coś, żeby się - zwyczajnie - bał to robić. A nie, obowiązuje poprawnośc polityczna: żeby czuł respekt do przewodnika. :evil_lol: Jak zwał, tak zwał. Pies zawsze robi to, co mu się oplaca najbardziej w danej sytuacji. Nasza w tym głowa żeby mu zaraz potem "wynagrodzić straty" ;) ale... musi być na tyle nieprzyjemnie, żeby zwierzak wiedział że rzucanie się gdy przewodnik tego zabrania jest absolutnie, ale to absolutnie nieopłacalne.
Juliusz(ka) Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 [quote name='Berek']A to, że raczej wygląda to na nieodpowiedni moment zastosowania bodźca i... cóz... nieodpowiednią siłę. [/QUOTE] [B]Berek[/B] - bardzo Cię proszę, napisz jaki moment uważałabyś za stosowny. Jeśli chodzi o siłę - czy dobrze rozumiem, że sugerujesz zbytnią 'delikatność' po mojej stronie? Jeśli tak, to przyznaję się bez bicia - bywałam i nadal bywam brutalna. Jedna z odsłon Jaga to 'latający owczarek' - jeśli, pomimo odwracania uwagi, wymuszenia wykonania danej komendy, próbował 'wystrzelić', potrafiłam szarpnąć tak, że leciał do tyłu odrywając wszystkie kończyny od podłoża i wywijając koziołka... Po czym NATYCHMIAST, bez cienia zastanowienia co się stało - startował znowu:shake:. [quote name='Berek'] Tak naprawde, na zimno i w prostych żołnierskich słowach, co to oznacza ze pies postanawia rzucać się na innego psa mimo że okazujemy mu dezaprobatę? No ma nas w d...*. Ja wiem że ten sam pies wykonuje komendy KIEDY INDZIEJ ale... to dość znacząca sytuacja przecież... ;) [/QUOTE] Ależ ja sobie zdaję sprawę, że w takich sytuacjach on ma mnie w du*ie... Znacząca? Mało powiedziane:mad:. Na kant stołu mi piękne sportowe elementy, nad którymi pracujemy, jesli on pała nienawiścią do 'psich braci'. O zawodach mogę zapomnieć:angryy:. [quote name='Berek'] Więc jeśli już się nakręcił, już uprawia to jako swoisty sport :evil_lol: - a robią to, robią, jak najbardziej, to naprawdę superfajna zabawa takie pienienie się na smyczy - to niestety ale musimy zrobić coś, żeby się - zwyczajnie - bał to robić. A nie, obowiązuje poprawnośc polityczna: żeby czuł respekt do przewodnika. :evil_lol: Jak zwał, tak zwał. Pies zawsze robi to, co mu się oplaca najbardziej w danej sytuacji. Nasza w tym głowa żeby mu zaraz potem "wynagrodzić straty" ;) ale... musi być na tyle nieprzyjemnie, żeby zwierzak wiedział że rzucanie się gdy przewodnik tego zabrania jest absolutnie, ale to absolutnie nieopłacalne.[/QUOTE] No tak... jedyną rzeczą, której jeszcze nie próbowałam to - dosłownie - skopanie jego futrzastego tyłka... Pomimo tego, że oczywiście zgadzam się z Tobą - MUSZĘ w końcu nad tym zapanować - powyższego w życie nie wprowadzę...
*Monia* Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Tak sobie czytam i widzę, że ciekawy temat się rozwinął. Wtrącę swoje 3 grosze na temat agresji do innych psów, bo miałam z tym styczność przez ponad 3 lata, nie codziennie, ale często (opieka nad ONkiem, 5 dni w tyg, czasem przerwa kilka tygodni). I powiem wam, że mimo że z psem nie pracowałam dzień w dzień, to udało mi się wyegzekwować nie zwracanie uwagi na psy przechodzące nawet w małej odległości. Właściciele nadal mają problem z jego wyskokami, a ja już na spacerach wyluzowałam. Resiak w łeb ode mnie nie zarobił nigdy, pociągnięcia rezultatu nie dały, zmiany trasy bo piesek mnie zaczęły wkurzać. Na niego podziałało ryknięcie parę razy (aż ludzie podskakiwali ze strachu :evil_lol:) i komenda noga jak psa mijaliśmy. Tyle. Piłka potęguje jego chęć obrony, ciastka ma gdzieś bo on nie lubi zbytnio jeść, więc sobie wyrobić autorytet trzeba było. Właścicielka cały czas twierdzi, że ona alfa i jak Ari się na psa rzuca to alfy broni. Ja mu "wytłumaczyłam" że mnie nie trzeba bronić (a jestem jak połowa jego pańci ;)) i przestł mnie bronić. Ostatnio miał odchył u weta, ale po moim "delikatnym" fuj aż przysiadł :roll:. Czyli da się, tylko metodę do psa dobrać i nie dać psu robić nic na własną łapę. Jak bym Aresowi dała decydować to bym sobie ryła trawniki na osiedlu i małe pieski przechlapane by miały :shake:. A ostatnio muszę powiedzieć, że w lekkim szoku byłam, bo rodzinka z maleńkim dzieckiem na ręku wsiadła do windy z nami :-o. Do tego pani z dzieciątkiem stanęła obok mnie i Aresa i Ari miał szansę zobaczenia cóż to takiego :loveu:. ([SIZE=1]Resiak ma opinię psa zabójcy na osiedlu przez jeden incydent jak był z panią swoją na spacerze :roll:)[/SIZE]
14ruda Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Bo nie tylko trzeba dobrać metode do każdego psa.metoda zalezy też od sytuacji. U nas czasem wystarczy"równaj",czasem smakole,czasem piłka(patyk,szyszka,listek),czasem szarpniecie albo kolce załozone z obrożą skórzaną i nigdy nie było wiadomo co pójdzie w ruch. A czasem po prostu trza było złapac za obroże i przejść z drugiej strony coby sie krew nie polała jak pieseczek 40 kilo przeciągnął paniusie z zebami na wierzchu 3 metry po chodniku do nas.
bonsai_88 Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 BA, metodę należy dobrać nie tylko do psa, ale do pary pies-człowiek. Metody, które stosuję przy Birmie w ogóle się nie sprawdzają u mojego TZa [innymi słowy Birma i tak ma go w d... :evil_lol:]. To samo jest z Jagą - sama uczę ją zupełnie inaczej niż Birmę, a Kamil podchodzi do niej jeszcze inaczej :razz:.
14ruda Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 U nas jest tak.TZ generalnie luzacko podchodzi do sprawy "starcie".I rzeczywiscie potrafi omijać niektóre psy na luźnej długiej smyczy i Aicha spojrzy i idzie dalej ciągnac TZa w miejsce gdzie wie,że ja pusci na zabawe. Ale potrafi go tez zaskoczyć wyrwaniem reki do psa czy kota,bo on po prostu jej nie czyta,albo nie patrzy.:) Ale jeżeli chodzi o komendy do Aicha go nie czyta.Konczy sie szczekaniem albo skakaniem po nim,co on uważa za zabawe,wiec ona wie ,ze z nim mozna se pozwolic na więcej;) Ale na przykład w lesie jak podejmie trop i ogłuchnie jak TZ sie wydrze to zaraz wraca.łeb w dół,wolnym kroczkiem do nogi.Sam głos po prostu przywołuje ja do porządku. Ja sie moge drzec i jakos to wrażenia na suczy nie robi.
*Monia* Posted December 5, 2008 Posted December 5, 2008 Hexi TZa mojego ma gdzieś najczęściej. Niby się go obawia, ale odkąd kiedyś mu zwiała na spacerze ten zaczął smyczy używać i ma ograniczone zaufanie do swojej pozycji lidera ;). A tłumaczyłam, żeby nie puszczał jej, bo ona się nie słucha (wtedy miała okres buntu) i mu ucieknie. Grał twardziela i później ganiał psa po ulicach :shake:. Teraz na spacerach raczej też nie przejmuje się tym co on ma do powiedzenia, za to w domu czasem go do głosu dopuści :evil_lol:. A ja właśnie wróciłam z miłego spacerku po mojej wsi. Zero psów, kilka osób i spokój, cisza (no nie licząc szczekaczy zapłotowych, ale to akurat mi tak strasznie nie przeszkadza, bo ich tylko kilka). Nie ma to jak zadoopie, choć i tu się czasem przygody nieprzyjemne zdarzają.
Recommended Posts