Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Moniqa ale takie psy to też zagrożenie dla ludzi - pisz pisemko że zostałaś zaatakowana, że co gdybyś była z dzieckiem etc pomin czy Twój pies był luzem czy nie - w momencie ataku miałaś psa złapanego za obrożę więc luzem nie był, nie?:diabloti:

Ja niestety trafiam ostatnio na gówniary z psami - ok nieduże, nieagresywne te psy, ale nie życzę sobie nic podbiegająco-gwałcącego do Psu. Nie po to ćwiczymy bycie miłym psem żeby mi to szło na grzybki:mad:

Jakaś pani mi powiedziała że się znęcam - bo mój pies podróżuje w kagancu, a jej to zawsze bez. Na odpowiedź że takie jest prawo i też mogłaby przestrzegać stwierdziła że jej pies jest miły i mały i nie musi nosić kagańća. :angryy:

  • Replies 10k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

[quote name='WŁADCZYNI']Jakaś pani mi powiedziała że się znęcam - bo mój pies podróżuje w kagancu, [/quote]
Mi w sklepie tak mówią "szkoda takiego małego pyszczka zakagańcowywać". Spytałam się Pani czy nie zechciałaby mojej suki poznać osobiście :diabloti: Psia fryzjerka poznała i takich głupich uwag o kagańcach nie robi :diabloti: i sprowadza jakie tylko chcę ;)

Posted

[quote name='moniqa']U mnie nastąpiła taka sytuacja-mieszkam w kamienicy, gdzie są połączone 3 podwórka, z czego 2, środkowe, stało sie tak jakby placem zabaw dla psów, bo jest całkowicie odgrodzone od innych i w sumie i mieszkańcy,i psiarze nie mają nic przeciwko, żeby sie tam bawiły-tylko trzeba pilnować. Wychodze, pies na smyczy. Rozglądam sie, wieczór, nikogo nie ma, wypuściłam ze smyczy. A tu mi nagle, z bramy naprzeciwko, wyskakują 2 amstaffy czy pitbulle (sorka, może ktoś z właścicieli sie obrazi, ale zawsze miałam problem z ich rozróżnianiem ;) ). No dobra, okej, ich luzem,mój luzem, bez paniki, nie? Otóż nie, gdyż psy gnają w strone mojego, który normalnie ignoruje nieznane mu psy, z pianą na pysku. Ja do mojego, do nogi,za obroże i chce uciekać, bo właściciela ani widu. Nie zdążyłam, dopadły. Dre sie na całe gardło, bo widze jak jeden łapie za kark, drugi szarpie za noge. Nie powiem, mój pies nie ułomek (wilczur 40 kg), ale z 2 nabuzowanymi psami to raczej ciezko. Po minucie wrzasku, skowytu z bramy wyskakuje-może najwięcej 15 latni dzieciak!!!!:crazyeye: który boi sie podejść do psów, i nie ma szans żeby je odciągnął. Ja spanikowana, ganiam dookoła, i może i głupio, ale próbuje je rozdzielić, nie patrzący czy mnie ugryzą, a dzieciak stoi, i woła ojca. Jak jaśnie pan "czerwony nos" raczył w końc zejś, i oburzonym tonem, po rozdzieleniu psów zwrócił mi uwage, że MÓJ pies powinien być na smyczy i w kagańcu,aż sie w mnie zakotłowało-do licha ciezkiego, przecież gdyby na dodatek był w kagańcu, to nie miałby żadnych szans obrony!!! Nie wdając sie w dysputy, gdyż widziałam że mi pies krwawi, zabrałam sie trzęsąc w wsciekłości do domu, a potem do weterynarza. Bezmyślnośc właściciela, który wypuszcza z domu, bez rozejrzenia się, 2 psy bez kagańca z 15 smarkaczem, który nijak nad nimi nie zapanuje, kosztowała mojego Brasa z 5 szwów na łapie.
Niestety nie wiedziałam, które to mieszkanie, bo inaczej bym się domagała zwrotu kosztów plus mandat, a tak to moge jedynie przeklinać na bezmyślność.
Owszem, ktoś mógłby powiedzieć-no ale twój pies też był bez smyczy-zgadza sie, tylko że 1)wyjrzałam, czy nikogo nie ma, 2) byłam w pobliżu, kontrolując jego zachowanie, 3) widząc inne psy, odwołałam swojego, tylko nie zdązyłam uciec z podwórka, 4)no jednak (wiem że to częsty tekst u "pseudowłaścicieli", ale to prawda) znam swojego psa i jest w stosunku do innych naprawde nieagresywny.
Po prostu denerwują mnie ludzie, którzy puszczają swoje bez żadnej kontroli, a kiedy wreszcie zauważą że coś sie dzieje, zachowują sie jakby to była twoja wina, a nie ich![/QUOTE]

co za problem ze nie znasz mieszkania zapytaj ich sasiadow od tego pana ja bym nie puscila plazem...

Posted

No macie rację,w sumie tylko szkoda, że te psy mają takiego głupiego właściciela.
A co do meczenia psa-wczoraj usłyszałam, jak jechałam na rowerze, a Bras w uprzęży biegł obok, że psa męcze, bo na smyczy go trzymam. Owszem, mogłabym go puscić, i dalej by biegł przy rowerze, ale mój pies duży,diabeł wie czy czegoś nie wywącha i nie bedzie chciał zbadać, i przypadkiem komuś pod koła podejdzie, bo w tłoku to i ja sie męcze, pies się męczy, i inni sie męczą, żeby na mojego nie wpaść, a na smyczy przy mnie grzecznie, spokojnie, nienerwowo. Ludzie nie mogą zrozumieć, że dla psa takie bieganie to czysta przyjemność. Mimo iż mojemu psu ufam, spuszczam go ze smyczy tylko w jakimś lesie, gdzie nie ma dużo ludzi,oraz na wybiegu, gdzie może sobie poszaleć.
Jak ja nie lubie ludzi, którzy uważają, że ich pies może wszystko, biegać luzem, wskakiwac na kogo popadnie, a jak zauważa kogoś kontrolującego swojego psa, to od razu traktują to jak męczenie.
Albo przesada w drugą strone, jak mój sąsiad, co stwierdził że zawoła SM, bo mj pies bez kagańca chodzi(ale na smyczy oczywiście).
Jak spokojny pies, to chodzi! Tym bardziej, że jest całkowicie nie agresywny, i zlewa totalnie na mijanych ludzi, i czesto psy.

Posted

Ostatnio ide w parku ze swoimi dogami na smyczy, nagle biegnie do nas mlody seter wszystko byloby ok gdyby moj pies nie mial do nich negatywnego stosunku (kieys seter rzucil sie na mojego kunelka i dog go przepezil) wiec seterek pobiega i co robi szczerzy sie na mojego psa, ja juz czuje ze moj sie gotuje a maly mu nogi pogryza, do dupci skacze ale moj tylko sie jezy jeszcze jest ok, naszczescie na reprymende słowną mój sie nie wyrywał Krzycze do mlodej dziewczyny zeby zabrala psa a ona ze boi sie podejsc:angryy::angryy::angryy::angryy::angryy::angryy: wiec ja ze zapraszam i mnie to nie obchozi i ze trza bylo pieska na smyczy jak mlody i jeszcze nie slucha, ona prawie placze i mowi ze sie boi a ja ze zaraz zacznie sie bac jak spuszcze swojego i dopiero podzialalo :d

Posted

w ostatnich dniach mamy pogode prawie boska:) a spacery z psem staja sie udreka:) na pobliskich lakach , i stawkach zaroilo sie od psow, ktorych zima nie sposob bylo zobaczyc:P i te wszystkie psy biegaja gdzie chca, robia co chca, a wlasciciele zachwyceni ze pieski tak ladnie szaleja:) koszmar, wszysrkie podbiegaja do siebie nawzajem, zwrocisz uwage, a od razu robi sie pyskowka, ze pies musi sie wybiegac i tak dalej, ciekawe ze jak byla brzydka pogoda to piesek wybiehac sie nie musial, ah, mnie nie interesuje, ze piesek podbiega z warkotem do mojego bo broni patyka, ale naturalnie nic nie zrobi, bo tylko straszy, ze chce sie bawic, i dlatego skacze po moim psie wsciekle, a moj mial naderwane wiezadlo wiec nie dla niego takie zabawy, opinii wyglaszanych , ze przeciez widac ze moj tez by sie pobawil, mam rowniez po dziurki w nosie. jak rzucam mojemu ptyka do jeziora to co drugi patyk jest mu zabrany, zanim moj zdazy doplynac, a co niech sie pieski ucza rywalizacji, co sie z tymi ludzmi dzieje? jezeli kazdy ma swojego wlasciciela, to do cholery niech kazy wlasciciel zajmuje sie swoim psem, ja nie jestem od tego zebu cudzemu psu patyki rzucac, zwariowac mozzna:)

Posted

[quote name='sztruksia']w ostatnich dniach mamy pogode prawie boska:) a spacery z psem staja sie udreka:) na pobliskich lakach , i stawkach zaroilo sie od psow, ktorych zima nie sposob bylo zobaczyc:P i te wszystkie psy biegaja gdzie chca, robia co chca, a wlasciciele zachwyceni ze pieski tak ladnie szaleja:) [/quote]


U nas jest dokładnie to samo!Jest grupka psiarzy takich jak my,ludzi którzy bez względu na pogodę latają jak wariaci z tymi psami,wszyscy się znają,wiedzą które psy się lubią,które nie.Ja często wracam jak potwór błotny ze spacerków,bo mając dwa amstaffy trudno jest pozostać czystym,zwłaszcza jesienią czy przy zimowych roztopach :) Całe osiedle patrzy na mnie,jak na jakąś pustą dziewuchę.Robi się ładnie-tłumy z psami i wielkie pretensje,że takie psy to w kagańcu,a najlepiej to pousypiać.Zazaczam,że mieszkam tuż przy wąwozie i lesie,to nie są miejsca raczej odludne.

Ostatnio powtarzałyśmy z sukami PT.Nana dopiero się uczy podstaw,więc obie są na smyczach,my z zabawkami w rękach,rzeczy gdzieś z boku rzucone.Nagle leci w naszą stronę bokser,nie wiem,czy pies,czy suka.Czekam aż właścicielka go odwoła,ale ona kilometr za psem,bez reakcji.Krzyczę grzecznie,żeby zabrała psa,a ona nic,nie woła,nie przyspiesza.Ponownie krzyczę,już mniej sympatycznym tonem,żeby go zabierała-dalej nic.Podchodzi do Vivy,ona cały czas na kontakcie nie zwraca na niego uwagi,bo generalnie broni swoich przedmiotów.Leci do Nany,rozprasza ją,ona chce się bawić.Ostatecznie podbiega do naszych rzeczy i podnosi nogę,odgoniłam go.Przytoczyła się ta kobita,ja mówię,żeby go zabrała,a ona mi na to,że on jest łagodny.Mówię,że niech będzie sobie i oazą spokoju,ale nie ma przwa mi przeszkadzać,a tym bardziej sikać na moje rzeczy.Pani bez słowa odgoniła psa,bo nie była go w stanie złapać na smycz.

Posted

ide dzis z moim oszolomem po polach, na horyzoncie widze jakiegos ona, wiec zapinam mego na smycz, moj jest maly ale taki tigerek z niego:lol: jak sie cuje niepewnie , to minie psa spokojnie, a potem atak od tylu:) wiec wole nie ryzykowac, prosze grzecznie o zapiecie psa, zadnej reakcji, wiec my po haszczach omijamy paniusie i owcarka wielkim lukiem, i tak na nic to sie nie zdalo, naturalnie pies musial do mnie podbiec , naturalnie rzucil sie na mojego, ja niewiele myslac, swojego wzielam , na rece, a tamten zaczal po mnie skakac, (cale nogo mam podrapane,) w koncu paniusia pofatygowala sie po agresora, myslalam ze chociaz przeprosi, a ona z ryjem na mnie wyskakuje, z wielkimi pretensjami, ze moj ma rozowa smyczi ze specjalnie ludzi w blad wprowadzam, ze mam suke,

Posted

[quote name='sztruksia']ide dzis z moim oszolomem po polach, na horyzoncie widze jakiegos ona, wiec zapinam mego na smycz, moj jest maly ale taki tigerek z niego:lol: jak sie cuje niepewnie , to minie psa spokojnie, a potem atak od tylu:) wiec wole nie ryzykowac, prosze grzecznie o zapiecie psa, zadnej reakcji, wiec my po haszczach omijamy paniusie i owcarka wielkim lukiem, i tak na nic to sie nie zdalo, naturalnie pies musial do mnie podbiec , naturalnie rzucil sie na mojego, ja niewiele myslac, swojego wzielam , na rece, a tamten zaczal po mnie skakac, (cale nogo mam podrapane,) w koncu paniusia pofatygowala sie po agresora, myslalam ze chociaz przeprosi, a ona z ryjem na mnie wyskakuje, z wielkimi pretensjami, ze moj ma rozowa smyczi ze specjalnie ludzi w blad wprowadzam, ze mam suke,[/quote]

:crazyeye::hmmmm::mdleje:

Posted

[quote name='sztruksia']ide dzis z moim oszolomem po polach, na horyzoncie widze jakiegos ona, wiec zapinam mego na smycz, moj jest maly ale taki tigerek z niego:lol: jak sie cuje niepewnie , to minie psa spokojnie, a potem atak od tylu:) wiec wole nie ryzykowac, prosze grzecznie o zapiecie psa, zadnej reakcji, wiec my po haszczach omijamy paniusie i owcarka wielkim lukiem, i tak na nic to sie nie zdalo, naturalnie pies musial do mnie podbiec , naturalnie rzucil sie na mojego, ja niewiele myslac, swojego wzielam , na rece, a tamten zaczal po mnie skakac, (cale nogo mam podrapane,) w koncu paniusia pofatygowala sie po agresora, myslalam ze chociaz przeprosi, a ona z ryjem na mnie wyskakuje, z wielkimi pretensjami, ze moj ma rozowa smyczi ze specjalnie ludzi w blad wprowadzam, ze mam suke,[/quote]

Podobne sytuacje sie rzeczywiscie czesto powtarzaja.Ta rozowa smycz i wyrzut paniusi mnie rozbawil:evil_lol:

Posted

[quote name='sztruksia']a ona z ryjem na mnie wyskakuje, z wielkimi pretensjami, ze moj ma rozowa smyczi ze specjalnie ludzi w blad wprowadzam, ze mam suke,[/quote]
matko bosssska :mdleje:jakie to cuda natury można na spacerach spotkać :razz:

ja się coś czuję ostatnio takim cudem natury :roll: przed chwilą, na wieczornym spacerze.. idę sobie pasażem szybko z psem, na smyczy oczywiście ;) z przodu widzę idzie niewielki puchaty kundelek, już gdzieś widziałam, nie jest krwiożercze, ale nie w tym rzecz - jest bez smyczy ;)
idę szybkim krokiem, swojego wołam, żeby nie patrzył. pies ignoruje, ale po chwili zawraca i próbuje podejść. mój już do niego ciągnie, już zjeżony, już warczy [no cóż, samcza agresja, zwłaszcza wieczorem]. patrzę na dziadka z wnuczkiem przechodzących niedaleko. patrzę i nic. po chwili pytam, czy to ich pies. no ich. więc proszę czy mogą go zawołać. wołają od niechcenia. po czym dodaję że tutaj nie wolno spuszczać psów ze smyczy [co więcej by być zupełnie zgodnie z prawem - nawet chichuachua powinien brykać na smyczy i w kagańcu ;)].
mina dziadka i wnuczka - bezcenna. byli w takim szoku, że sama się zdziwiłam i zastanawiałam czy ja na pewno po polsku do nich powiedziałam.
widocznie bardzo dziwne jest, że ktoś może nie mieć ochoty by ich puszek podchodził do psa na smyczy :roll:
z kolei na niedzielnym wspólnym bieganiu beagli - przechodziła obok polanki rodzina z małym psem na smyczy. kilka łaciatych podbiegło, ale mój się przyczepił na dłużej, może się zakochał ;) nie chciał przyjść więc po niego poszłam - rodzina była wielce zdziwiona i rozbawiona moimi przeprosinami bo przecież nic nie zrobił.
i jak tu żyć? :) jedni zdziwieni że proszę o odwołanie psa, inni zdziwieniu że przepraszam, że mój się przykleił. ;)

Posted

raczej nie chamstwo psiarzy, ale innych ludzi, ktorzy maja zero pojecia o psach:
- "nie rozumiem po co psa w mieszkaniu trzymać, ja lubie zwierzeta, ale psy to mozna miec jak ma sie swoj dom i tam ma wyznaczone miejsce, a w bloku to to nienormalne"
albo
- "to jakis glupi pies, bo u ... (kogos tam) ja jestem to pies przy wejsciu szczeka, a pozniej to moge tupac, machac rekoma i pies sie nie rzuci"

albo sytuacja z wczoraj, facet zachylil sie mi nad psem i reke wyciągnął, pies za warczal, wszyscy mowili, zeby sie wycofal, ale nie, ten wie lepiej, i pcha ja dalej, pozniej pies sie rzucil, ale nie ugryzl tylko za palca uszczypnął(nawet krwi nie bylo) i tu do nas z pretensja, ze glupi pies, bo on "mu lewa ręką, zewnętrzną stroną wyciągnął a ten się rzucił", pozniej jeszcze nam grozlil, ze maluch swoim kotem poszczuje.... :shake: a troche wczesniej zaczal draznic psa, wszyscy mowili, zeby przestal ale ten dalej, to nie wytrzymalam i podeszlam i go trzepnelam, a pozniej mu drzwi przed nosem kilka razy zamknelam, jak psa mi denerwowal...

Posted

Tak zbiorczo, żeby nie marudzić, co chwilę.

Baajowi zdarza się popuścić na korytarzu. Zawsze od razu sprzątamy. Przedwczoraj TŻ usłyszał, żeby nie wycierał, bo przyjdzie dozorca i sprzątnie... Zignorowałam, zmyłam cały korytarz mopem. Korona mi nie spadła.

Poszła chyba fama po osiedlu, że my jesteśmy 'inni', bo część ludzi z małymi pieskami bez smyczy zaczęła nas unikać.

Posted

[quote name='AngelsDream']Tak zbiorczo, żeby nie marudzić, co chwilę.

Baajowi zdarza się popuścić na korytarzu. Zawsze od razu sprzątamy. Przedwczoraj TŻ usłyszał, żeby nie wycierał, bo przyjdzie dozorca i sprzątnie... Zignorowałam, zmyłam cały korytarz mopem. Korona mi nie spadła.

Poszła chyba fama po osiedlu, że my jesteśmy 'inni', bo część ludzi z małymi pieskami bez smyczy zaczęła nas unikać.[/quote]
Haha stolica Europy :p z czymś takim się jeszcze nie spotkałam, zawsze było w drugą stronę - kupa jamnika na korytarzu lub w windzie (podziwiam właścicieli, że wytrzymywali smród jadąc na VII piętro). Sprzątali jak poszło się do nich z awanturą.
I moi ulubieni sąsiedzi - ślepy od urodzenia mix owczarka, chłopak wychodził z nim bardzo często, ale na klatkę schodową... Sąsiadów się nie wybiera :)

Posted

[quote name='AngelsDream']Tak zbiorczo, żeby nie marudzić, co chwilę.

Baajowi zdarza się popuścić na korytarzu. Zawsze od razu sprzątamy. Przedwczoraj TŻ usłyszał, żeby nie wycierał, bo przyjdzie dozorca i sprzątnie... Zignorowałam, zmyłam cały korytarz mopem. Korona mi nie spadła.
[B]
Poszła chyba fama po osiedlu, że my jesteśmy 'inni', bo część ludzi z małymi pieskami bez smyczy zaczęła nas unikać.[/B][/quote]
jak do tego doprowadzilas ? marze o takim stanie rzeczy :loveu:...a oni ciągle podchodzą:shake:

Posted

[B]moon_light[/B] Baaj pomógł. On strasznie skacze po takich małych psach, a ja mam zasadę, że jak same podchodzą, a pies mój na smyczy, to udaje, że nie widzę. Plus dwie właścielki takich maleństw, które to maleństwa na Baaju zawisły zębami usłyszały to i owo na temat ewentualnego użycia gazu... Ludzie nie myślą, że on teraz jest mały - za chwilę nie będzie, a bardzo dobrze zapamiętuje, które pieski są 'zue'.

Posted

Tak istnieje takie chamstwo...
Podczas letniego ciepłego popołudnia poszłyśmy z mamą na spacer na łąki. Z daleka widziałyśmy, że jakiś typ siedzi sobie oparty o słupek a wokół niego lata owczarek niemiecki. Więc uwiązałyśmy Brutuska i idziemy bo chciałyśmy przejśc przez jedyny mostek. No i myślimy, że typ będzie zaczynał wiązac psa, a ten w najlepsze zajmuje pieska smyczą żeby ja gryzł i szedł i zbliża się z naszą stronę wiec musiałyśmy wziąc naszego wyrywniaka na ręce...
I wiem, że to nie moja historia ale prawdziwa... Fryta wyszła z taką Karoliną na spacer no i przy okazji wzięły swoje pociechy(Fryta Etnę, Karolina Nalę). Traf chciał, że na łąkach spotkały babcię nieulubionej koleżanki. Dziewczyny poszły w innym kierunku, a ta je ochrzaniła "że poszły na łąki wtedy, kiedy ona" a ta babcia ma psa takiego zmutowanego i wściekłego psa, który rzuca się na wszystkie inne psy...

Posted

Ostatnio miałam spacerek pełen przygód. Najpierw grzecznie odmówiłam Panu zabawy, bo spuscił swojego psa na Nasz widok, mówiąc, że okres cieczek i nie ryzykuję, na co się obraził i poszedł :evil_lol: Jeden z głowy.

Później podchodzi do Nas pani z mieszanką labka i ONa chyba. To znaczy najpierw podchodzi pies, potem pani. Ja mojego trzymam za obrożę, na co ona się dziwi dlaczego. Odpowiadam to samo co panu mając nadzieję, ze sobie pójdzie, ale nic z tego. Ona uparcie stoi czekając az piesek się wychasa skacząc sobie koło Nas. Ale widzę, że mój wpatrzony w piłkę w mojej ręce, to zaryzykowałam spuszczenie i rzucam piłkę, po która pierwszy pobiegł tamten pies warcząc na mojego :razz: Tak było wiele razy, aż w końcu wzięłam piłki, żeby nie robić powodu do kłótni, mam je w rękach, mój przy mnie siedzi i czeka az rzucę, to tamten też podleciał i z zębami na mojego, że to niby jego piłki :razz: Jak udało Nam się rozdzielić (na szczęście to tylko takie straszenie zębami) to odeszliśmy na bok, uspokoiłam mojego i nie zrugałam go, bo się tylko bronił, pani pyta czyja to wina, ja z grzecznosci mówię, ze nie wiem, ale odchodze na bok i głaszczę mojego. No to ta zawinęła kiecę i poszła nawet się nie żegnając :evil_lol: Drugi z głowy.

Jakby nie było mało, to idzie sobie na Nas później Seterek z panem (na smyczy). Byłam z koleżanką, która ma psa dominanta. Pan pyta, czy groźny (mój) bo się odsuwam. Mówię, ze nie, ale uciekinier. Kolezanka z tyłu krzyczy, ze za to ten jej agresywny, ale pan nic, podchodzi bliżej. Wąchają się chwilę, wąchają, ale potem chcieli się bawić, no to ja odchodzę mówiąc, że nie chcę, żeby mnie mój po całej łące przeszurał, bo u niego zabawa, to szaleńcze gonitwy. Facet wtedy się pyta, czy my tak wogóle sie z psami nie bawimy. Ja mówię, ze rzadko, raczej nie, a on... "No to jak ten pies biega!?" :evil_lol: Powiedziałam, ze dajemy sobie radę, ale chyba nie uwierzył i poszedł. Tylko jego, chyba jeszcze nie mam z głowy...

Wybaczcie wywód, opisałam tylko jeden dzień z Naszego spacerowego zycia, a to powtarza się niemal codziennie.

Posted

o tym co wczesniej pisalam, poszlo o to, ze wracalam z kol. ze szkoly i podeszla do nas jakis szczeniak, jedna gosciowa zaczela ja gaskac a pozniej wolac, powiedzialam jej, by nie wolala niej, bo to nie jej pies a po za tym niedaleko jest ruchliwa ulica (gdzie caly czas ganiaja tiry i osobowe, i czesto widac tam na ulicy potracone zwierzaki...) a ta jak zaczela wrzeszczec, ze ona moze to taty zadzwonic i zabiora tego psa, ze ja stac na psy, ze ma dwa i moze miec trzeciego, i ze zna sie na psach, bo ma dwa i wczesniej jakies miala, a ja mam tylko jednego to sie nie znam i wogole, a ja jej, by go nie wolala, bo moze go przez to zabic a i tak nie zabierze tego psa do siebie, a ona, ze ten pies jest bezdomny bo nie ma obrozy i ze nie mam pojecia ile jest bezdomnych psow... (ta to lepiej zeby pies wpadl pod tira) po za tym ten pies byl dosc zadbany i nie wyglada na bezdomnego, i gdy powiedzialam, ze pewnie tak o ktos go wypuscil, to ta, ze ja to nie obchodzi, ze trzeba pilnowac psy itp. (i co pies ma cierpiec przez glupote wlascicieli?) zaczela, ze nie bedzie nikt jej uwagi zwracac, ze ona bedzie robic co chce, ze nie obchodzi ja co sie stanie z tym psem, ze ona moze robic co jej sie chce itp. itd. wogole doszlo do ostrej wymiany zdan, a ona zachowywala sie, jak rozpieszczony, fochniety piecioletni dzieciak, albo i gorzej...
takie sa skutki, jesli rodzice rozpieszcza swoje dzieciaki, ktore pozniej mysla, ze im wszystko mozna...
gdyby nie ludzie to bym jez jej dawno przywalila...

Posted

zal...

taka malwinka ugryzła mojego kuzyna. Niby krew się nie lala ale widać bylo wbite zęby :shake: no to ciocia zadzwoniła po wojka i poszlismy tam po rower bo schowała go właścicielka psa. Jeszcze podkreśle że jak ugryzła daniela to daniel spadl na ziemię i ciocia go jakby niosła a rower przechowała właścicielka, ale to co? NIC zero reakcji z jej strony. Tak stała i sie gapiła. Poszlismy po ten rower. Babka mówi że pies jest szczepiony i ze w razie potrzeby i Wypadku moze pokazac papier.
No to co ze szczepiony? jak sie wychować nie chciało? pozatym w bramce jest dziura i ona wychodzi! a babka mowi " to chwila moment się stało, ja stałam ... eh .. ona zawsze była grzeczna, nigdy se nie ... niegdy nie uciekała ... jest mi wstyd jak skurczy fix a pies tak dostał z uta że wrocic nie chce" czy cos w tym stylu :shake: Kur-a a myslala ze ja jej dam z buta! pies lezy taki biedny, caly sie trzesie, zrobil sobie lezonko z siana ale i tak na nas szczeka babsztyl chora jest. Tak jak corka! taki bachor ... pozatym jak pies nigdy nie uciekał?jak monke (misia97) kiedys omal nie uchlal, zreszta mnie tez ... i taka renate ... jak jedziemy to podnosimy nogi do gory bo ta sie rzuca. "A ta baba jeszcze: niech idzie niech ja auto potraci" :roll: taka p*nda ...
bo jak ją nazwać? ;> W sumie nie jestem po strone psa ale tez nie po ich stronie. Jezeli babka stala, widziala ze sie wymknol mogla automatycznie zareagowac a nie stac jak taka Pi**.

Posted

Masssakra-mój pies agresywny, rzuca sie na ludzi, w ogó.e do uspienia-moja wina, moja barxzo wielka wina (mam nadzieje że wyczuwacie ironie) ehhh:shake:
Podwórkowa sytuacja. Wychodze ze swoim, nikogo nie ma, luz, spuszczam ze smyczy. A tu jak mi nagle z bramy nie wyskoczy jakieś niewiadomoco i na mojego z zębami. Ja mojego za obroże, a to chol***wo lata dookoła, gryzie za nogi, gdzie może i ani myśli odpuścić. W końcu z bramy wychodzi "jaśnie pan właściciel+czerwony nos" i łapiąc swojego, wepchnął ręke między pyski(bo tamten nie miał obroży, wiec chyba głupi myslał, ze wtedy sie łapie psa za zeby czy co??:crazyeye:) Więc jak na mnie nie wyskoczy, że go mój pies pogryzł, do sądu z tym pójdzie. Nie powiem co mi sie cisnęło do ust. Po pierwsze, tego psa znam, i wiem że gościu nie jest właścicielem, wiec pies sie go nie posłucha. Po drugie, od gościa wieje alkoholem, więc z takim w dysputy nie bede sie wdawać. Zawinęłam sie i poszłam. Aż mnie szlag trafił, kiedy po 10 min do drzwi mi dzwoni małżonka, tak samo lub gorzej zawiana, i każe mi iść do nich obejrzeć rane. No poszłam, niech im bedzie. Facet mi macha zakrwawioną ręką przed oczami(taaa, bo po co w ciągu tych 10 min umyć i odkazić ręke, po co?), i widzę jak byk-4 płytkie dziurki, mały rozstaw. No kurcze, mój pies to nierasowy owczarkowaty, zęby ma spore, nacisk szczęki też niezły. Wiec metodą dedukcji można dojść, że gdyby to mój chapnął, toby facet pół ręki stracił, a nie 4 małe dziurki!!! Poza tym, do diabła, pijanego gościa, w ferworze walki czy nie-żaden pies nie lubi.
A ten jak mi nie zacznie sądem grozić, pieniędzy sie domagać. To ja mówie-idz, idz, zobaczymy czyja wina. Jeszcze kare dostaniesz za szantaż i próbe wyłudzenia pieniędzy. Ja swojego psa znam, a ty na bank nie możesz za tego kundla, dodatkowo jeszcze nie swojego, ręczyć.
Wiecie że miał jeszcze czelnośc tydzien póżniej mnie o wyłudzenie pieniędzy zaczepić!!!!!!! O zgroza:angryy::mad:

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...