Jump to content
Dogomania

NOWE TWARZE


Nat

Recommended Posts

Grześ, zapomniałam, że 2 w nocy to nienajlepsza pora na spacery z psem :wink:

Jejku, dlaczego się nie odezwałeś na jakiejś wystawie skoro nas widywałeś? Oczywiście będziemy na zawodach na Kubalonce. Dowiedziałam się również, że zawody z Zabrza, też mają być organizowane na Kubalonce! Koniecznie musimy się spotkac i pogadać, w końcu rodzina musi się trzymać razem, nie? :buzi:

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 1.9k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

ETM to się nazywało "kaska" przynajmniej w moich stronach. JHesuu ile ja zawsze miałem tych cynowych złotówek. A pamietacie też [piątki z kopernikiem :D...

No i jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. Sprzątanie terenu. Każda klasa w podstawówce odpowiadała za jakiś fragment boiska czy terenu przed szkołą i trzeba go było s[przątać na godzinach wywchowawczych. Pamiętam bitwy na grabie :D

No i jeszcze z przysmaków. Prażony słonecznik sprzedawany w takich papierowych tutkach. Całość pod wdzięczną nazwą - siemiczki :D

A i jeszcze urządzaliśmy w yścigi robaków. W sali chemicznej były takie stopy z kaflami na blacie. Robaki brało się z jabłek pozostawionych w szyfladzie pod stołem. Układało sie je na fudze i START.....:D

No i oczywiście pyszny klej biurowy. Do tej pory żałuje że nigdy nie dałem się namówić

Link to comment
Share on other sites

Basia, ja wtedy nie wiedziałem, że istnieje forum na dogomanii.

Natomiast wiedzieliśmy (z moją lepszą połową), że Ceik jest z tej samej hodowli. A tak a'propos to nawet dwie żeście rozmawiały - w Wysokiej na pewno.

A teraz kojarz. :wink: :wink: :wink:

Link to comment
Share on other sites

Witam Wszystkich Forumowiczów! :D

Jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch Haszczaków (i jednego Męża :lol:). Jeden to Manu, ma 4 lata i 8 m-cy (choć u nas jest od 10 m-cy). Jest przepiękny - czarno-srebrny... z dłuższym niż zwykle mają Huskie włosem. Drugi to Chinook - ma 5,5 m-cy i jest wilczastym, niebieskookim łobuziakiem a przy tym straszną przylepą. Tylko by sie przytulał... Chciałabym umieścić zdjęcia (swoje i Rodzinki) ale nie wiem jak to zrobić. Nie mam strony www, a z komputera mi się nie udaje. Pomoże mi ktoś?

Link to comment
Share on other sites

Witaj Manu!

Co prawda jestem początkującym "wstawiaczem" zdjęć, ale parę razy już mi sie udało :D Prześlij zdjęcia na mój email. Jak je przygotuję, to podam Ci linki do tych zdjęć.

A co się dzieje ze wspominaczami? Dolphine, Mami, ETM, Buldog, gdzie jesteście?

Link to comment
Share on other sites

Masz na myśli ten pyszny klej? Nie należał do moich przysmaków, wolałam takie małe czekoladki wedlowskie - każda kostka zapakowana osobno w sreberko i kolorowy papierek, wyglądały jak miniatury tabliczek czekolady. Były w różnych smakach, najbardziej smakowała mi rumowa. Nie mam pojęcia czemu? :drinking:

I jeszcze dodam doś do sprzętów grających - wspaniały adapter bambino i sterta płyt pocztówkowych. Adapter leży jeszcze w piwnicy ciekawe czy jeszcze jest na chodzie? Przy okazji muszę sprawdzić. :sweetCyb:

Link to comment
Share on other sites

jestem, jestem, tylko jakos ostatnio czasu w pracy brak :)

ze wspominek to pamietam klej roslinny w szklanej butelce, nazywal sie guma arabska, butelka miala taka gumowa koncowke z dziurka, i byl jeszcze klej fotograficzny - chyba do przyklejania zdjec w albumach - mial taki specyficzny zapach i byl w zoltych tubkach.

Z rzeczy do jedzenia to pamietam czekoladki - pieniazki, byly zawijane w zlote aluminiowe opakowania i wygladaly jak dukaty, i byly jeszcze slodycze czekoladoprawdopodobne w paczkach swiatecznych od naszych wschodnich przyjaciol. Dostawalismy w ciezkich kartkowych czasach w szkole na swieta. O solonym masle na wage juz chyba bylo? Aaaa, pamietam jeszcze wedlowska chalwe w puszkach, byla taka ciagnaca i miala takie dlugie wlokna, teraz takiej nie ma....

Link to comment
Share on other sites

Witam ponownie ! Już jestem... :bluepaw: :bluepaw: :bluepaw: :bluepaw: :bluepaw: :bluepaw: :bluepaw:

Wczoraj troche pokombinowałam i postanowiłam wstawić fotki na www.swiathusky.net. Jeszcze ich tam nie ma, więc pozwoliłam sobie skorzystać z oferty Megi N (dzięki! :modla: ). Jak na powyższym www pojawią sie fotki, to dam Wam znać, bo jest tam też trochę tekstu na temat moich psiaków (chyba ciekawego..., tak mi się wydaje). No i dodam więcej zdjęć wkrótce !

A tak w ogóle to przedstawiłam moje piesie a o sobie nic ! Więc mam na imię Monika (27 lat) a mój mąż Waldek (25 lat) - ale on się nie udziela wiele na necie. To raczej ja wpadłam w nałóg :user: Za jakis czas umieszczę zdjęcia naszych gęb :rainbow1:

Link to comment
Share on other sites

MegiN:

Moze niekoniecznie od razu klej biurowy, choc mnie akurat zdarzylo sie go pokosztowac ;) - na podobnej zreszta zasadzie, jak moim kolegom w sredniej szkole udalo sie "zalapac" na bulke z ... towotem spitz.gif - i gumy arabskiej tez (Dolphine 013.gif ).

Ale wiesz - prazony slonecznik, bitwy na grabie, piatale z rybakiem (Ruffi - z Kopernikiem to byly dychy i dwudziestki 8))...

A te niezapomniane sniadania na "duzej przerwie", bulka i kefir z butelki 0.25litra z zielonym kapslem z folii aluminiowej... mmm... 019.gif

Nie wiem, czy pozniej (to bylo jakies 16-18 lat temu) kiedys pilem rownie dobry kefir...

Choc ostatnio "odkrylem" tutaj ruski kefir "Kalinka" - i sie nawet nadaje do picia. A jest to w ogole rzadkosc, bo Niemcy jesli pija, to raczej jogurt, od Turkow i Grekow.

Kefir to jest przede wszystkim rosyjska specjalnosc - no i polska troche tez ;) Ale Bikont i Maklowicz twierdza, ze przyszedl z Rosji.

Link to comment
Share on other sites

Teraz to się zrobiły klimaty! MLECZNE! Na wymienienie zasługuje bar mleczny który znajdował się po przeciwnej stronie ulicy mojego liceum - na dużych przerwach wszyscy ruszali szturmem do baru na naleśniki z serem i kakao (ale mi się rymło, wiadomo rym częstochowski :D ). Niestety baru już nie ma, pozostało tylko wspomnienie smaku i aromatu.

Moniko! dla mnie superaśne jest zdjęcie nr 2(drugie od góry).

Link to comment
Share on other sites

Hej-Hej !

Chinook nie pochodzi z żadnej wielkiej hodowli. Hodowca (?!?), który go sprzedawał (a nawet nie znam jego nazwiska) tweirdzi, że był pierwszym hodowcą Huskich w Łodzi. Jeśli tak, to zszedł na psy. Ma rodowodową sunię i krył ją u rodowodowego psa, ale mówił, że teraz nie opłaca mu się hodować szczeniąt z metryczkami, bo ludzie wolą kupić taniej bez tejże metryczki. Coś w tym jest, bo my jestesmy przykładem, ale nasuwa sie pytanie, ile jego szczeniaczków trafia w nieodpowiednie ręce. Nic się nas nie pytał w stylu, czy wiemy o wymaganiach tej rasy itp. To nawet ja zagadnęłam, czy nie chce wiedzieć nic o nas, aby mieć pewność, że psina trafia dobrze ! Głupio mu się chyba zrobiło, bo nic nie odpowiedział... A poza tym dwie rzeczy: hoduje teraz też inne psiaki (te na topie - bodajże Amstaffy) - czyli ewidentnie chodzi mu tylko o kasę; oraz druga rzecz: Chinook był niemiłosiernie zapchlony, co okazało się dopiero w domu, bo bralismy go późnym wieczorem. Ale chociaż zdrowy... No i pytam, co to za hodowca ! Chyba nie chcesz takiego kontaktu. Ale jeśli tak, to podam adres i telefon na priva.

I słuchajcie, czy to możliwe(?): ponoc jest członkiem Związku Kynologicznego w Łodzi i może za dodatkową opłatą wystawić Chinookowi metryczką (a wtedy my możemy go zarejestrować w Związku i będzie pies z rodowodem). Czy to nie są jakieś bzdury ?!? Nie bralismy wtedy tego pod uwagę, ale na zawody rodowód by sie przydał... A poza tym, jak to jest: zrzeszony w Związku hodowca ma obowiązek chyba informować o miotach i czy wolno mu hodować mioty bez metryczek?

Niech ktoś z Was mądry mi pomoże. Czy wiara w to wszystko nie jest tylko naiwnościa z mojej strny ? Zresztą ledwo co wierzę.

Pozdrawiam,

Monika

Link to comment
Share on other sites

u mnie w szkole, obecnosc na pochodzie byla obowiazkowa! zadnych usprawiedliwien od rodzicow, tylko lekarskie! Poza tym byly jeszcze czyny spoleczne - np. sprzatanie podworka na osiedlu kolo szkoly. Zreszta moja szkola srednia byla dosc specyficzna. Technikum ogrodnicze, specjalnosc planowanie i pielegnacja terenow zielonych. Do pielegnacji czytaj grabienia lisci i trawnikow glownie nas wykorzystywali, albo do pielenia grzadek w ogrodzie botanicznym.

Link to comment
Share on other sites

Byl "Kosmos 1999" oraz "Randal i Duch hopkirka"

byl jeszcze serial 'Swiety" i "kojak" i "Colombo" a w soboty "Planeta malp" i Studio GAMA i Studio 2, i jako trzeci kanal telewizyjny byla telewizja Radziecka.

Z polskich seriali to "Stawiam na Tolka Banana" "Pan samochodzik" "Podroz za jeden usmiech" i "07 zglos sie" z porucznikiem Borewiczem. O "czterech pancernych" i "Janosiku" wspominac chyba nie trzeba :)

Link to comment
Share on other sites

Mewa:

Ja tam o pochodach nie zapomnialem, ale staram sie wspominac tylko to, co mi sie w najgorszym razie kojarzy neutralnie ;)

Ale na pewno nie rzeczy, przy ktorych mi sie zbiera na wymioty - jak wlasnie "spontaniczne manifestacje" tego typu i inne podobne atrakcje sauer.gif

A czemu "niestety" udawalo sie podejrzec "Kobre"? Niektore przedstawienia byly przeciez rewelacyjne?

Dolphine:

Seriale...

Janosika kiedys znalem prawie na pamiec ;)

Link to comment
Share on other sites

Tym razem o sportach zimowych: łyżwy pt. "saneczkowe" takie dla przedszkolaków o dwóch płozach, były przypinane za pomocą pasków skórzanych do butów. Ich wadą było to że wcale nie można było na nich jeździć tylko chodzić. Polecam je dla dziewczynek, to dobry trening przed późniejszym chodzeniem w szpilkach.

A dla starszych dzieci łyżwy przykręcane do butów (pionierek) przy użyciu specjalnego kluczyka. Kluczyk trzeba było mieć cały czas ze sobą bo w czsie jazdy często się odkręcały - niedoróba jakaś :cry:

Dobrze że wkrótce nastały czasy figurówek i hokejek. Ale stare łyżwy były wykorzystane do wspaniałych pojazdów - "bobslejek". Trzeba było tylko mieć kawałek deski obitej dermą, przymocować łyżwy i jazda na całego. Najlepiej z górki i to oblodzonej. :olympic: Ewentualnie można było się "czepiać" samochodów, ale to była ryzykowna zabawa.

Link to comment
Share on other sites

MegiN:

Tez mialem takie lyzwy mocowane do butow, ale takie z calego duzego zestawu "zrob to sam" - byly tam do zlozenia wrotki dwu, trzy i czterokolowe oraz zwykle i "saneczkowe" lyzwy.

Troche jezdzilem na tych "zwyklych" lyzwach, bo "saneczkowe" to byly wtedy wg mnie "dla smarkaczy" ;) ;) ;)

basia:

A pochody... Juz pisalem - tez maszerowalem. Ludzie sie zastanawiali, "czemu ta mlodziez sie w ogole nie usmiecha"...

A mnie to bylo trudno niektorym wytlumaczyc.

Link to comment
Share on other sites

Mi na pochodach było bardzo fajnie i nie zamierzam udawac ze inaczej , bylam dzieckiem , bawiłam sie świetnie , było mi wesoło , zawsze cos staruszkowie kupili , a to wate na patyku , piłeczke na gumce , balonik i powiem Ci ze wtenczas mało co mnie obchodziły sprawy ze tak powiem wagi państwowej . Trwało to do czasu kiedy to mogłam jeszcze siedziec u taty na barana . Co do "Kobry" nie byłam w wieku ktory pozwalałby mi na to zeby rodzice pozwolili ogladnąć i nie kwestionuje tego ze przedstwienia nie były rewelacyjne wrecz przeciwnie .

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...