Jump to content
Dogomania

Gamonius pospolitus i kotus bezmózgus do potęgi drugiej :D


Ty$ka

Recommended Posts

Guest TyŚka

Tyśka, podziwiam Cię  :loveu:  Odwalasz naprawdę kawał dobrej roboty :)

Trzymam kciuki za małą, jak ma taką opiekę to na pewno wszystko będzie dobrze :D

Nie ma mnie co podziwiać, totalnie nie wiem jak jej pomóc. Tak bezradnie się czuję.
Nie robiła kupy od wczoraj, 17. Wetka straszyła, że jak nie będzie może skończyć się stołem operacyjnym, bo młoda dostała wczoraj i dziś dwie porcje na odrobaczenie, a te martwe robale mogły zatkać jej odbyt... Dlatego dzisiaj Misiaczek zaserwowane ma buraczki z kurczakiem, mleko, olej... i nic... zero :( Podałam jej koło 18 lek przeciw/bólowy, bo piszczała, ale teraz znów mi warczy i piszczy... :( a mam jeszcze tylko jeden zastrzyk, do poniedziałku... Boże, musi się załatwić. Masowanie, ruszanie jej w dupce strzykawką z olejem nie działa... Nic, kompletnie. Mimo to jej nie przeszkadza znęcanie się nad Morusem (on przy niej czołga się ze strachu), odganianie kotów, dłubanie przy wenflonie, rządzenie mną oraz szukanie dziur w płocie (już wynalazła wady naszego ogrodzenia dla małych, ale dość wspinających się psów: między podmurówką a prętami płoty jest 10cm szpara na wysokości... 2x większej od Misi, ale dla niej to nie problem). Ale matko kochana... musi być ta kupa dzisiaj. Brzuch napęczniały, twardy, ta piszczy, wyje, przewraca się jej w brzuszku... nawet kurczaka dzisiaj tylko raz dostała, nie wiem czy powinnam ją głodzić skoro to szkielecik, ale za to dostała kilka porządnych porcji mleka, oleju i buraczków... a kurczak może ją zapchać, tak na chłopski rozum. Może nie jest głodna, najwyżej mnie obudzi w środku nocy warczeniem nad głową, że chce jeść i będę jej gotowała kurczaka z buraczkami...

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Za nami tragiczna noc. Mała nam schodziła z tego świata, dostała, przynajmniej tak nam się wydawało, niewydolności jelit :( Jak pech to pech, wetki nie było w domu, nie wzięła ze sobą telefonu... wysłała mi smsa dopiero o północy, gdy Mała zasnęła. Ale... od 22 dostała mega boleści, oddawała kał górą... :( Na nieszczęście, czop zrobił jej się dalej od tyłka, bo chciałyśmy z Mamą jej poruszać termometrem, ale w odbycie nic nie było. I Mama otwarcie powiedziała, że Misia może nie przeżyć nocy... Takie same problemy jelitowe ma mój Tato, niemal rok temu miał taką samą noc - umierał... i tylko natychmiastowa reakcja Mamy, a potem zawiezienie do szpitala, gdzie odbyła się operacja, ciężka trudna, go cudem uratowała. No i Mama naszykowała te same leki dla Misi, jak dla Taty, ale bała się podać - bo zawsze to ryzyko... Młodej podałyśmy więcej soli fizjologicznej i przez odbyt olej, by zwiększyć poślizg. Ta jęcząc, zasnęła. Ja z trudem się położyłam spać. Mama też czuwała. Po północy dostałam info od wetki, że jakby coś się działo, to czeka na telefon... ale mała spała, więc już nie oddzwaniałam do wetki. No i o 3 rano Misia się przebudziła, troszkę jej przeszło, bo zaczęła dobierać się do wenflonu oraz pogryzła na kawałeczki jeden podkład. Sama też wstała, pochlipała wody, zrzuciła miski i tak chodziła do 5, o której zaczęła piszczeć i próbować zejść z wyra. Natychmiast położyłam ją, wraz z klateczką oraz podkładami na podłogę... Misia wystraszona nowym miejscem była sekundę, ale zaraz uciekła z dywanu na gołą podłogę i zrobiła kuupę. Małą, z robalami i w boleściach, ale zrobiła! Nawet była uformowana, ciemna, nie śmierdziała za bardzo. Misiaczek jeszcze chwilę piszczał, widać było, że ją boli, ale potem ułożyła się spać... i spała do 9 rano. W tym czasie zdążyłam porozmawiać z Wetką, ta nakazała nam dawać jej jedną łyżkę stołową jedzenia co 2h, z olejem lub siemieniem lnianym, masować brzuszek, robić okłady na brzuszek i ciepłe kąpiele. No i zmuszać ją do biegania - ku "uciesze" Morusa, będzie się nad nim pastwić zębami i warczeniem, a ten będzie uciekał na czworaka... No ale tylko on ją zmusza do biegania. Oprócz tego mamy małą obserwować i podawać jej leki, jak się okazało, te same, co moja Mama w nocy naszykowała. W razie jakby coś, to mam dzwonić, choć wetka uprzedziła, że o 13 idzie do lasu i może nie mieć zasięgu. Ostrzegła też, że niewykluczona będzie lewatywa. Jednak mała na razie wraca do sił, dalej wenflon jej przeszkadza, myślę że może już ją boleć.
Moja cała rodzina spisuje się na medal, sama bym nie dała rady. Jak widziałam ją wczoraj umierającą, to się rozryczałam. Tylko Mama trzeźwo myślała, w końcu te same przeboje ma z Tatem... No i coś podgadują, że skoro mają te same problemy jelitowe, to może by została... a Babcia też Misię nazywa swoją królewną. Jednak nie wyobrażam sobie, by u nas została. Misia na pewno musi trsafić do cierpliwego domku, bo potrzbeuje czasu by zaufać, ale też stanowczego, bo nami rządzi i doświadczonego, bo niestety nam napsa się rzuca... i to nie jak szczeniak, ale jak dorosły, pewny siebie samiec. Zjadać też chce swoją kupę i wymiociny - większość bezdomnych psów tak ma, by nie zostawiać po sobie śladu, więc mniemam, że będzie mieć z tym problem. Zaczyna też szukać dziur w płocie, ustawiła sobie też koty. Ma charakter dziewucha i jest cholernie inteligentna, wszystko rozumie co się do niej mówi, ale nie wszystko jej pasuje, co wyraźnie okazuje. I przyszli włściciele muszą wiedzieć, że ma problemy jelitowe i trzeba jej pomagać - to jej może przejść z czasem, ale ryzyko jest zawsze...

Dobra... zmykam z nią na dwór, trzymajcie kciuki za kupę.

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

I dzisiaj po młodej nie widać, żeby była umierająca :D
Zachowuje się jak szczeniak, odważyła się nawet chodzić po pokoju, a jak poszłam do kościoła podobno leżała obok łóżka, na którym śpię. Teraz się najadła i szturchnęła mnie nosem, że chce na dwór.
Koty się jej boją :P

 

Za to chciałam Wam nagrać jak Miśka bojąc się Morusa, atakuje go, ale... dzisiaj powoli zaczynają się dogadywać. Szczekają na siebie, mruczą, ale mała powoli zaczyna go zaczepiać do zabawy, jak czasem się wystraszy jego gwałtownych ruchów to dalej skacze z zębami na niego, ale nawet powoli zaczyna go naśladować i merdać ogonem na jego widok. Jak wróciła do domu to piszczała za nim :P. Więc łał, młoda jest geniuszem ;) I ajajaj, powoli zaczynam sie do niej przyzwyczajać, a ona nam już naprawdę ufa, szczególnie za mną łazi jak za matką. NIEDOBRZE. Dla mnie, bo ukradła mi serce. Aj.

Koty jak ją widzą na dworze to od razu uciekają :p

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Podziwiam Cię za to co robisz   :Dog_run:

Nie, to moją rodzinę trzeba podziwiać, nie mnie.

Kurka, mała chce zdjąć wenflon, ciągle go gryzie, wyrywa, warczy na niego.
Za Morusem chodzi krok w krok, a ten od niej ucieka.
No i nie zrobiła jeszcze kupy, widzę że znów ją zaczyna męczyć to :(

Próby zdjęcia wenflonu:

1622255_714167575321327_5408104080821834

 

10629709_714167468654671_292908960645254

 

10665075_714167308654687_287708880575243

 

1966867_714167368654681_1509982102442260

 

1465368_714167528654665_7052821873786251

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Człowiek zniknął na dwie godziny. Efekt? Zjedzony bandaż, zakrętka od wenflonu (sic!) i pół podkładu... To wcale nie pomoże jej w kuuupie, której jeszcze nie było od 5:40 :(

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

I młoda już zdrowa. Trochę ją rozpuściliśmy i się wydelikaciła.... Koniec dobrego, skoro już dzisiaj o 16 była kupa (ale dalej o nią strach), a młoda coraz bardziej bryka wprowadzamy rygor. :p I szukamy domu. Mam nadzieję, że szybko odfrunie, bo się przywiązała do mnie, do rodziców, do tego że jest królewną, Morusa kocha (choć dziwnie to okazuje i jest meeega zaborcza, nie pozwala mu podejść do mnie), na koty sobie jeszcze czasem poszczeka, ale raczej w formie rozrywki. Najgorzej, że mocno mi zaufała. Boję się, że nowe miejsce spowoduje jej na nowo wycofanie... i na nowo pracę nad jej dzikością, czego nowy właściciel musi być świadomy. I tego, że jest agentką oraz aktorką, świetnie sobie pogrywa.

Na razie podobno był jeden zainteresowany, ale miał zadzwonić. Cisza :p. Cóż, nie będę wypychać młodą na siłę, musi to być naprawdę mega świadomy dom. Jej problemów jelitowo-kupowych, syndromów dzikiego psa oraz tego, że młoda ma predyspozycje na psiego tyrana - jak to potomek jamnika ;) Wiem, że opis na fejsie nie jest zachęcający, ale jestem przeciwniczką słodzenia. Jak ktoś przeczyta i się nie wystraszy, zadzwoni po czym po rozmowie dalej będzie przekonany, że ogarnie diablicę, to ją oddam. Rzecz jasna, oby tylko zbyt długo nie czekała, bo już mnie pytają rodzice, kiedy mała sobie pojedzie... :p

10616227_714939805244104_784389157013161

 

7082_714939578577460_7399771784648146683

 

10616232_714939875244097_696578667910602

 

10350506_714939918577426_645522134338609

 

10676333_714939728577445_781679380885037

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Hahahahahahaha, szkoda że mała nie zostanie u cb :D

Dziwne, że to powiem, ale tak, szkoda. Mimo, że uważa podkłady za najlepszą zabawkę odkąd sika na dworze, ew. są genialne do spania, a sikać? w domu to na dywan! mimo, że jest totalnie świrnięta, nieogarnięta, gryzakiem wszystkiego, tsunami itd, mimo że odkąd u mnie jest to mój sen polega na CZUWANIU i sprawdzaniu czy oddycha, mimo że przy niej wymiękłam i to jest dowód, że pies twardy do mnie sie nie nadaje, bo w razie choroby zacznę się z nim cackać (Ja! tak, ja!), a przede wszystkim jest SZCZENIAKIEM to trochę szkoda. Będe za nią płakać, stąd obsesja by trafiła dobrze. Jednego zarzucić jej nie można - głupoty.  Jest łebska, kombinuje nieźle. Oczywiście tak, by wyszło na jej. No, ale nie wyobrażam sobie ją mieć zwłaszcza, że do budy się nie nadaje, a faworyzowanie jej na zasadzie: ona w domu, kundel na dworze nie wchodzi w grę - i tak jest zaborcza w stosunku do niego. Ja jestem jej zasobem. Teraz śpi mi obok stóp, gdzie wcześniej nalała, a ja rzuciłam podkład... bo ona leje raczej w to samo miejsce... no, ale odkąd jest tam podkład to przecież może się położyć i pobawić wenflonem. Ewentualnie szarpakiem, który rzuciłam by zajęła się nim zamiast łapą. ;) Generalnie w domu nie jest kłopotliwa jak jest człowiek - śpi albo leży, zajmuje się czymś po cichu... ale to wynika raczej z jej dzikości, bo wystarczy bym zniknęła na moment, a zastaje powywleczane wszystko gdzieś, zasikany  dywan (czyt. Miśka liże dywan...) albo zakupkany (czyt. Miśka mlaska czymś, coś w prędce połyka na dywanie...), albo chociaż samą Miśkę, która słysząc moje kroki, czmycha natychmiast do klatki i udaje niewiniątko.
 

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Tak, to cwaniara. :D

Uwaga, wiadomość życia! Mała dzisiaj wpałaszałowała już 3małe zupki mięsne z oliwą i zrobiła dwie, ładne, zwarte kupy, więc bilans prawie wyrównany. Jeszcze w kupie była glista, ale coraz mniej. Nawet nie wiecie jak mnie kupy cieszą
Młoda to kombinatorka, doszła do wniosku, że na podkładach się fajnie śpi, zaś dywan służy do sikania... W efekcie? W nocy przeciągnęła sobie jeden podkład na podłogę pod biurkiem, obok kaloryfera i sobie spała, a sikać chodziła jak najdalej. Już kilka razy wdepnęłam w siki.
Powoli Misia uczy się kontaktów z psami, mój kundel jak zwykle spisuje się na medal, już fajnie się bawią, a mój miszczu powoli dociera do jej łebka, że nie zawsze ma ochotę na zabawę i że należy dzielić się z pańcią. Powoli Misia zaczyna to respektować. Poza tym bardzo naśladuje mojego psa - on się tarza, ta teraz też. On żre trawę, ona też, on sika, ona też, on bacznie obserwuje ulicę, ona też . Tak mocno pokochała podwórkowe zabawy, że piszczy jak musi wrócić do domu. Z kolei szybko obliczyła, że jak wskakuje do klatki to albo idzie na spacer, albo ze spaceru wraca, więc jak dzisiaj wróciła, to ciągle wychodziła, piszczała, patrzyła się głęboko w oczy i wchodziła do klatki, nawet próbując zamknąć drzwiczki. I tak kilka razy, licząc że znów pójdzie na dwór. Jednak my zupełna znieczulica, więc ta wetchnęła i poszła spać.
To, że jest aktorką nie muszę mówić. Dzisiaj podczas szaleństw nagle przypomniała sobie, że ją łapka boli, podniosła do góry i trzymała. Ja ją zignorowałam, więc poszła sobie gdzieś dalej, już na wszystkich łapach nawet nie kulejąc (a sekundę wcześniej skakała na 3 z piskiem), aż nagle całkiem zapomniała o "bólu" i wróciła do zabawy z kundlem.
Aaa i niestety panikara z niej jest, mama dzisiaj podawała jej antybiotyk, wiec pamiętając, że się trzęśliśmy nad nią to zaczęła piszczeć o wiele głośniej niż zwykle i mamę dziabnęła. Szkoda, że mnie przy tym nie było, bo bym nie poszło jej na sucho, trochę się z nią cackamy, bo w końcu dzikuska, by nie zraziła się do człowieka... a ona to perfidnie wykorzystuje. Co ciekawe, zaraz przyleciała babcia i nagle piesek grzecznie pozwolił sobie dokończyć zabiegi przy łapie, tylko trzęsła się jak osika.
Trzeba będzie popracować nad jej zostawaniem w domu też, bo jak wróciłam to młoda była w trakcie rozwalania podkładów (widząc że wróciłam natychmiast przerzuciła sie na psie zabawki, że niby te podkłady to nie ona... że same ożyły albo tajfun przez pokój przeleciał i ona biedna została tu sama z zabawkami).
Mamy też jeden plus, dzisiaj już nie zjadła swojej kupy, siki też coraz mniej ją interesują, choć nadal zdarza jej się wylizować, to powoli coraz bardziej pojmuje, że nie jest fajnie jak liże i zjada .
Powoli pracujemy nad nią i powoli robi się coraz fajniejsza.

 

10698533_715568795181205_180684915886454

 

10304772_715568895181195_759248243531775

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...