Jump to content
Dogomania

Ekipa z zielonego dżipa, czyli Avril, Iwan, Tekila i Kali :D


omry

Recommended Posts

prawda jest taka, że choćby nie wiem jak się chciało, to się nie nauczy wszystkiego na lekcjach
jak można podejść indywidualnie do kogoś przy klasie która liczy 20-40 osób? ja nigdy nie miałam mniej niż 30 osób w klasie. A lekcja ma tylko 45 minut i jeszcze trzeba przekazać materiał.
Ja miałam w liceum świetną matematyczkę, ale mi samej wytłumaczyła coś może raz, dwa razy...? w pierwszej klasie jej nie słuchałam, nie uważałam na lekcjach, no bo mi się nie chciało. Później mi się zachciało i nagle matematyka zaczęła być prosta, a ja zaczęłam dostawać oceny większe niż 2 ;) 30% klasy dalej nie uważało, i dalej nic nie wiedziało. Wina nauczyciela? bo nie wytłumaczył? no sory ale mi też by się nie chciało powtarzać po raz piąty tego samego, bo jakiś gówniarz akurat miał coś bardzo ważnego do przekazania koledze. Maturę zdałam na 86% nie ucząc się dodatkowo, a i tak uważam, że mogło być lepiej.

Szkołę bardzo weryfikują studia, bardzo :) i mówię o porządnych studiach, a nie socjologiach czy innych europeistykach. Nagle okazuje się, że jak przez 5 minut nie będziesz uważał, to zgubisz sens całych zajęć, że trzeba chodzić na wykład, bo na ćwiczeniach nikt nie tłumaczy podstaw, tylko zadania, że nie ma czasu na ściąganie jeżeli pytań jest 40 a minut na napisanie 45 :) że nie wystarczy iść na wykład, żeby wszystko wiedzieć, że większość wykładowców po prostu nie potrafi przekazać wiedzy mimo, że ma ją ogromną, albo też nie potrafią przekazać wiedzy, bo sami jej nie rozumieją :) i nagle trzeba zapierdzielać jak ruski czołg, bo są wejściówki, sprawdziany, koła, egzaminy, że nie można przynieść usprawiedliwienia od mamusi, a jak nie pójdzie się na jedne laboratoria to cały przedmiot jest w plecy.
Ale matury z matmy dalej można nie zdać : P z lenistwa ;)

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie matematyka to jak czytanie z fusów:diabloti:Jakieś krzaczki ,cyferki ,literki ,ładnie razem wyglądają i tyle:lol:Można mi tłumaczyć tłumaczyć spytać rozumiesz? odpowiem NIE:lol:BO NIE CZAJE MATY i fizyki.Chemia jeszcze jakoś szła ,rachunkowość jak mieliśmy inną babę też ,ale mata i fiza ni cholery:evil_lol:Dane ,szukane i starczy mojej wiedzy za to było 2 więcej nie oczekiwałem:diabloti:

Za to Polski ,biologia i inne NORMALNE przedmioty szły mi na luzie ,bez uczenia.Starczały lekcje.(na których i tak bywałem jak mi się chciało):diabloti:

Link to comment
Share on other sites

nie wiem, czy ktos z was mial kiedys szanse stanac po drugiej stronie...
bo ja np odbylam 4 miesiace praktyk w gimnazjum i 4 miesiace w liceum.
podobalo mi sie mega super i nikomu nie dalam palki.

ale zauwazcie, ze w liceum czy nawet w gimnazjum nauczyciel powinien sie spodziewac juz dosc wychowanych dzieci, bo rola szkoly nie jest wychowywac. przynajmniej przy dzisiejszym systemie edukacji nie moze to stanowic naczelnej roli szkoly, bo jest to po prostu niemozliwe. a tymczasem to, co sie dzieje na lekcjach to jest masakra i nauczyciel ma wybor: albo to olac i prowadzic lekcje dalej dla ogolu albo zajac sie tym przypadkiem, a wtedy cala reszta klasy nie ma lekcji.
ja tam dobrze wiem, ze nauczycieli sie z reguly nie lubi i sami sa sobie winni. ale bylam raz na siedmiu godzinach lekcyjnych w pierwszej klasie gimnazjum i byly tam takie dwie dziewczynki, ktore na biologii podczas sprawdzania obecnosci powiedzialy babce, ze jest pomarszczona jak skora na ch...no wiecie czym, na angielskim jak koles kazal otworzyc ksiazki to go zbluzgaly, na matmie rzucaly mokra kreda w babe itd. na kazdej lekcji co do nauczyciela mialy czyli ze nie ze jedna baba im podpadla.


ja mialam lekcje w jednej klasie, ktora byla zlepkiem patologii i pan profesor powiedzial mi, ze musze zostac sama, ale za szafa jest duzy kij, gdybym musiala sie bronic.
nie musialam sie bronic i jeszcze jeden typek zglosil sie do odpowiedzi i wynegocjowal, ze zaczynamy od oceny dopuszczajacej. nawet nie byl jakims glabem i niezle mu szlo myslenie, ale nic nie robil w chacie.

a w chacie uczyc sie trzeba.
czesto jest tak, ze ktos czegos nie kuma, ale ma to w dupie, nie poprosi o pomoc, bo nie chce mu sie marnowac czasu na odrabianie lekcji i potem ni chu chu nie kuma matmy czy fizy, a problem narasta i narasta az do matury. wiec nie mowcie, ze to tylko nauczycieli wina.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Ludzie są różni. Niektórzy się będą uczyć dla siebie, ale niektórzy nie zachęcani, nie mówiąc o zaszczutych przez nauczycieli dojdą do wniosku "że i tak się nie nauczą, są za głupi itp." i rodzi się błędne koło.

Rolą nauczyciela [B]jest zainteresować dziecko przedmiotem i zachęcić do samodzielnej nauki.[/B] To jest jego PRACA. Na tym powinna głównie polegać. Nie na czytaniu podręcznika i robieniu klasówek. Bo podręcznik możemy przeczytać sami, a klasówkę może nam zrobić koleżanka. Nauczyciel jest [B]pedagogiem, [/B]a nie wyrobnikiem. Ma takie same obowiązki jak lekarz. Jak ci chirurg spartoli operacje to masz prawo do odszkodowania. Jak dzieciak kończy z 1 na koniec roku, moim zdaniem też powinno się mieć, bo nauczyciel zaniedbał swoje obowiązki.[/QUOTE]

nie lubię takiego generalizowania, bo na pewno są sytuacje w której wystarczyłoby trochę zachęty ze strony nauczyciela, ale ja znam mnóstwo osób, które były niereformowalne i bez względu na to, jaki był nauczyciel, rok rocznie nie zdawały z połowy przedmiotów ;) i nie zapominajmy, że dzieci mają jeszcze jakiś opiekunów. to nie jest tylko relacja uczeń-nauczyciel.


i zgadzam się z tym co napisała Martyna ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']a ja uważam, że zamiast narzekać na nauczycieli, lepiej jest się wziąć w garść. oczywiście że tacy nauczyciele jakich opisujecie w ogóle nie powinni uczyć, powinni być zwalniani, ale to nie znaczy, że uczeń ma sobie odpuszczać. zawsze się coś znajdzie, co nas usprawiedliwia z kiepskiej oceny ;) ja byłam zagrożona z matmy, nie rozumiałam jej, ale się ogarnęłam i zdałam maturę. miałam też skrajnie beznadziejną nauczycielkę z chemii, niesprawiedliwe zagrożenie w 2 LO, byłam rozżalona i przez jakiś czas gadałam, jaka to baba beznadziejna, ale potem po prostu się wykułam i poprawiłam.[/QUOTE]


Ale tu nikt nie mówi o odpuszczaniu, albo usprawiedliwianiu kiepskiej oceny. Dlaczego w gimnazjum miałam piątki z matmy a w liceum 3? Bo w gimnazjum z chęcią rozwiązywałam zadania = rozumiałam je.

Link to comment
Share on other sites

No plis, nie porównuj tylko studiów do szkoły elementarnej. Może porównamy potem pracę, a pracę z wojskiem... kończąc na emeryturze i przejściach z ZUSem.

Wiadomo, że studia to inna bajka, ale zauważ, że są kompletnie nieprzymuszone, tak więc już sama ich idea świadczy o chęci samodzielnej nauki.

Nie zbaczajmy też w stronę patologii, jakimś przeklinaniu na lekcjach itp. Ja byłam całkiem normalnym dzieckiem, grzecznym itp. a piekiełko szkolnictwa mnie nie ominęło ani trochę.

Link to comment
Share on other sites

A jak tak teraz Was czytam to każdy z przedmiotów, który lubię, lubię dzięki nauczycielowi. Pani Krysiak w podstawówce uczyła mnie polskiego, wspaniała kobieta, bardzo dużo czasu mi poświęcała, często rozmawiałyśmy i to dzięki niej polubiłam polski. Lubiłam aż do drugiej liceum :lol: Babka od histori w podstawówce też była niesamowita, bardzo przyjemnie mnie się jej słuchało, bardzo dużo mówiła i mówiła ciekawie. Nic jednak nie przebije babki od biologii w gimnazjum, ona była fantastyczna :) Całą lekcję gadała gadała i gadała, rysowała na tablicy, żartowała i śmiała się, a wszystko na temat. Prowadziła lekcje najlepiej ze wszystkich nauczycieli jakich miałam, nie musiałam się nawet uczyć, bo pamiętałam z lekcji.
Ale miałam w gim chorą matematyczkę, która nic tylko się darła, stawiała glany, rzucała kluczami i kredą, rwała kartki z zeszytów, stawiała do kąta, wyganiała, żeby zmywać makijaż. Stara dewota taka. Prowadziliśmy jednak całą klasą zakończenie dla klas trzecich i babka prywatnie okazała się być nieziemska :lol: Mnie nie lubiła szczególnie i koleżanki też, bo zawsze byłyśmy takie, że nie bałyśmy się z nią kłócić jako jedne z nielicznych. Zaprosiła nas do siebie do domu, bo to właśnie my prowadziłyśmy apel i byłyśmy mocno zdziwione :razz: Na próbach ciągle się śmiała, wszystkim pomagała, była bardzo cierpliwa i miła, całkowite przeciwieństwo do lekcji matematyki. Raz tak się śmiała, że aż nie wytrzymała i musiała się położyć na ziemi ze śmiechu. Leżała jak kłoda i się brechtała, a chłopaki aż robili jej zdjęcia. Pozytywny szok :lol:

Link to comment
Share on other sites

ale tez my tu nie debatujemy o całkach i różniczkach tylko o szkole, obligatoryjnej szkole. Gdzie faktycznie czasu jest mało, bo zamiast dodatkowej fizyki jest ekstra godzina religii.
Gdzie pcha się ludziom do lowy mało potrzebną wiedze o WSZYSTKIM. Gdzie na 3 etapach edukacji zaczyna się naukę historii od Mezopotamii.

Cały system jest wypaczony. Ale to wcale, a wcale nie pozwala nauczycielom "uczyc" na odwał. Wybrali taki a nie inny zawód i muszą się liczyć z tym, że bedzie grono osób, które nie zrozumie mimo 5 powtórzeń. I wiadomo, że nie można całego semestru spedzić na tabliczce mnożenia w liceum, ale tez można to podac w takiej formie, że nawet półgłówek-jak ja pojmie. ZROZUMIE. A nie się wykuje.

Z resztą temat rzeka. A matury z matmy można po próstu nie zdać. Każdy reaguje inaczej na stres, każdy tez sam decyduje co olewa, albo do czego się przykłada. Ja pewnie po 2 latach w LO z matematycą-kostuchą tez bym nie zdała.

a no i omry tu nie płakała, jaka to jest biedna bo nie zdała. Po prostu poinformowała i tyle.

Natomiast jeżeli dla kogoś usprawiedliwieniem tego, że większość nauczycieli jest nieukrywajmy ...ujowa-są korepetycje. No to ja nie mam nic do dodania.

Link to comment
Share on other sites

No u mnie ani u moich znajomych się nie zdarzało, żeby przeklinać przy nauczycielu. Czy to w gim. czy w LO.

Jeżeli środowisko w szkole jest patologiczne ogólnie, to też należałoby coś z tym zrobić, a nie tylko zwalać na niegrzeczną młodzież.

Link to comment
Share on other sites

Ale od nauczyciela sporo zależy, moja klasa nie jest patologią, to są dość ambitni ludzie, którzy strasznie rywalizują o oceny. A matematyka w pierwszej klasie szła świetnie, bo nauczyciel był genialny. A teraz? Każdy tylko narzeka na nauczyciela i na to, że nic nie rozumie. Ja też miałam problemy (po części z mojej winy, jestem leniem ;) ), nauczycielka ocenia nas i robi podobne sprawdziany jak nasz poprzedni nauczyciel- wszystko z nim ustaliła, by jak najmniej odczuliśmy zmianę. 7 osób było zagrożonych, w pierwszej klasie ani jedna.
Ale o maturę się nie boję :) Tylko muszę się wziąć do roboty, a nie totalnie olewać zadania i spisywać je przed lekcją oraz robić jakieś głupoty na lekcji :evil_lol:
Chemię uwielbiam z powodu mojej nauczycielki, która zachęcała i mobilizowała do nauki, przygotowywała dodatkowe materiały, pozaświecała nam swój wolny czas. W gimnazjum zaczęłam już robić materiał z LO. I dobrze, bo w LO mam taki poziom na chemii, że o zdanej maturze mogę sobie pomarzyć :loveu: Ale przecież w mojej szkole jest najlepszy biolchem :roll:

Link to comment
Share on other sites

ej...mozna nie zdac, ale nie zapominajmy, ze tak to jest urzadzone, ze zeby zdac trzeba miec 30%...

a jest to totalnie niezyciowe i robi z mlodego czlowieka debila.
nigdy juz nie bedzie takiego egzaminu w zyciu, gdzie aby zdac trzeba uzyskac zaledwie 30%. umiec cos na 30% tzn nie umiec tego WCALE.

Link to comment
Share on other sites

Hehe tylko to 30% jest totalnie nieżyciowe, a nie wiedza w głowach. Przykład? Moja koleżanka z LO, kujonka jakich mało ledwo zdała maturę z polskiego, natomiast mój kolega który miał lekko mówiąc opory w nauce (brakowało mu chyba kilka punktów żeby skończyć w szkole specjalnej), zdał ją lepiej od niej.

Powód? Pewnie nie wstrzeliła się w klucz. Na maturze z polskiego na temat. np. holokaustu wystarczy napisać rządkiem słowa żyd, dym, gaz, hitler i ma się za to punkty.

Po tej akcji przestałam w ogóle wierzyć w system nauczania.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='asiak_kasia']
Natomiast jeżeli dla kogoś usprawiedliwieniem tego, że większość nauczycieli jest nieukrywajmy ...ujowa-są korepetycje. No to ja nie mam nic do dodania.[/QUOTE]

jakim usprawiedliwieniem? doraźnym rozwiązaniem problemu konkretnego ucznia, a nie usprawiedliwieniem(nie wiem, co niby korki miałyby usprawiedliwiać). wiadomo że to nie rozwiązuje ogólnego problemu z polską oświatą, ale jakoś trzeba sobie radzić, czyż nie?

miałam w gim w klasie chłopców, którzy powinni być w szkole średniej, tyle byli starsi. może też twierdzili, że to wina nauczycieli, ale to nie przeszkadzało im wychodzić przez okno na rusztowanie w trakcie lekcji, ani w gnębieniu słabej psychicznie nauczycielki(która potem postanowiła uczyć w podstawówce). znam nauczycieli, których uczniowie doprowadzali do płaczu, a nawet jedną znam co wylądowała po prostu w szpitalu. może się minęli z powołaniem. czy to usprawiedliwia nieznośne dzieciaki?

każdy medal ma dwie strony. a nie, że całe zło to wina nauczycieli. to bardziej złożona kwestia, a przerzucanie się winą jest trochę bezsensu. dla pojedynczej jednostki lepiej jest się po prostu wziąć w garść, albo iść na skargę, jeśli nauczyciel to faktycznie jakiś wariat. a najlepiej to i to jednocześnie

Link to comment
Share on other sites

[quote name='asiak_kasia']a no i omry tu nie płakała, jaka to jest biedna bo nie zdała. Po prostu poinformowała i tyle. [/QUOTE]

Ja mam to w dupie :razz: Na studia i tak nie idę, bo jestem głąbem i uczyć się nie lubię. Do matury nie uczyłam się wcale, jedynie przygotowałam sobie prezentację na ustny polski, ale nie wysilałam się, serio. Angielski 77%, polski 60% i starczy. Matma 22% i 27 sierpnia poprawka. Tyle :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Hehe tylko to 30% jest totalnie nieżyciowe, a nie wiedza w głowach. Przykład? Moja koleżanka z LO, kujonka jakich mało ledwo zdała maturę z polskiego, natomiast mój kolega który miał lekko mówiąc opory w nauce (brakowało mu chyba kilka punktów żeby skończyć w szkole specjalnej), zdał ją lepiej od niej.

Powód? Pewnie nie wstrzeliła się w klucz. Na maturze z polskiego na temat. np. holokaustu wystarczy napisać rządkiem słowa żyd, dym, gaz, hitler i ma się za to punkty.

Po tej akcji przestałam w ogóle wierzyć w system nauczania.[/QUOTE]

noo, ale to już chyba trochę inna kwestia?

a jeśli idzie o lubienie czy nie nauczycieli, to z nauczycielką polskiego w 3 LO miałam otwarte kłótnie przy całej klasie, po których wstawałam i wychodziłam. a potem napisałam rozszerzenie z polskiego. więc chyba nie do końca wszystko leży w rękach nauczyciela, którego się lubi bądź nie

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']ja zdawalam stara mature i trzeba bylo sie do niej nauczyc, bo nie bylo nawet klucza:)))))))))

to dopiero byla lipa.
a potem byl egzamin na studia, wiec po maturze wcale nie zaczynaly sie od razu wakacje.[/QUOTE]

no właśnie! jak dla mnie to teraz matura polega na nauczeniu się, czego od Ciebie oczekują i nie ma to wiele wspólnego z faktycznym rozumieniem przedmiotu

Link to comment
Share on other sites

Oczywiście, że problem jest bardziej złożony, jak się ma np. patologiczną klasę, gdzie uczniowie się znęcają nad nauczycielem itp. Ale wcale nie jest tak, że tylko te patologiczne klasy są źle nauczane i nie tylko tam pały się sypią jak z rękawa.

Mój brat chodził do dość kiepskiego publicznego LO, gdzie patola mogła się szerzyć w najlepsze, ale szkoła miała takiego dyrektora, że każdy kłaniał mu się w pas. Jak kilku chłopców upiło się na wycieczce szkolnej, to bynajmniej nie przeszło to bez konsekwencji. W niektórych miejscach są potrzebni tacy, a nie inni ludzie. Dzieci są tylko dziećmi, tak naprawdę łatwo na nie wpłynąć, trzeba tylko wiedzieć jak [B]i mieć odpowiednio przygotowaną kadrę pedagogiczną[/B], a nie ludzi z przypadku.

Link to comment
Share on other sites

Aga, sory, ale nie chce mi się teraz tłumaczyć dlaczego NIE są nieusprawiedliwieniem dla niskiego poziomu nauczania, i tego, że nie powinny być ZAMIAST nauki w szkole, tylko ewentualnie jako pomoc przy nadrobieniu materiału.
Idea samych korków jest pomocą doraźna i dodatkowa. A nie ZAMIAST szkoły. Gdyby tak miało być, to można sobie Olka posta poczytać. Od razy idźmy na korki, a szkoły pozamykać :eviltong:

To, że w klasach są jednostki które rozpieprzają lekcje dowodzi tylko tego, że szkoła i nauczyciele sobie nie potrafią poradzić. U nas takie osoby wylatywały. Każdy podpisywał kontrakt na początku LO i tyle. Komu się nie podobało-fora ze dwora-szkół jest sporo.
No ale fakt, ja chodziłam do jednego z lepszych LO w Poznaniu. I tak naprawde trzeba było coś soba reprezentować. Z reszta w gimn. tez nie było takich akcji, ze o podstawówce nie wspomnę. Nie te lata pewnie ;)


A no i miałam ciut więcej godzin praktyk w szkole niż anusia. Jakoś sobie radziłam zarówno ja, jak i nauczyciele. Kurde...jakies ewenementy na skalę ogólnopolska czy jak? :roll:

[quote name='omry']Ja mam to w dupie :razz: Na studia i tak nie idę, bo jestem głąbem i uczyć się nie lubię. Do matury nie uczyłam się wcale, jedynie przygotowałam sobie prezentację na ustny polski, ale nie wysilałam się, serio. Angielski 77%, polski 60% i starczy. Matma 22% i 27 sierpnia poprawka. Tyle :lol:[/QUOTE]

No i słusznie. Nie ma co płakać, to koniec świata nie jest. Nie każdy musi byc mgr ;) Ja jestem i co? Ano goowno, bo pracuję w innej branży, a wcale nie skonczyłam politologii :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']ale tez sa bachory, ktore sie nie ucza i otrzymuja paly, bo niczego nie umieja:)))))))) krotka pilka. nie umiesz to bania.[/QUOTE]
I to jest moim zdaniem porażka nauczyciela, że dzieci się nie uczą. Bo on jest od tego, żeby je do tej nauki zachęcić.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Oczywiście, że problem jest bardziej złożony, jak się ma np. patologiczną klasę, gdzie uczniowie się znęcają nad nauczycielem itp. Ale wcale nie jest tak, że tylko te patologiczne klasy są źle nauczane i nie tylko tam pały się sypią jak z rękawa.

Mój brat chodził do dość kiepskiego publicznego LO, gdzie patola mogła się szerzyć w najlepsze, ale szkoła miała takiego dyrektora, że każdy kłaniał mu się w pas. Jak kilku chłopców upiło się na wycieczce szkolnej, to bynajmniej nie przeszło to bez konsekwencji. W niektórych miejscach są potrzebni tacy, a nie inni ludzie. Dzieci są tylko dziećmi, tak naprawdę łatwo na nie wpłynąć, trzeba tylko wiedzieć jak [B]i mieć odpowiednio przygotowaną kadrę pedagogiczną[/B], a nie ludzi z przypadku.[/QUOTE]

no to wszystko jest prawda, ale jak już stoisz przed swoją własną maturą, to wolisz jej nie zdać mówiąc, że nauczyciel był beznadziejny, czy olać tego kretyna, pójść na korki, zdać i mieć to z głowy? i może jeszcze 'przy okazji' zaskarżyć jego postawę?
poza tym teraz też nic nie stoi na przeszkodzie byś próbowała walczyć o zmiany w oświacie :cool3: bo od samego narzekania to niestety nic się nie zmieni

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Amber']Dużo też zależy od tego jakiego się miało nauczyciela od matmy w szkole. Moim zdaniem nie powinno to wyglądać tak, że widzi, że część klasy (albo nawet 1 osoba!) czegoś kompletnie nie rozumie, ale to olewa i idzie dalej z materiałem. Tym, bardziej, że niektórym po prostu trzeba coś wytłumaczyć solidniej... No ale rozumiem, że się komuś może nie chcieć i dlatego tak to później wygląda.[/QUOTE]

Tylko że nauczyciele mają z góry narzucony program nauczania, który muszą zrealizować i z reguły nie mają czasu na zatrzymywanie się, bo w ciągu roku lekcje też wypadają, bo są jakieś święta, apele, wycieczki itd. Nie mogą podchodzić indywidualnie do każdego, gdy w klasie jest 30 osób, jest to niewykonalne. W takiej sytuacji jaką opisujesz idzie się do nauczyciela po lekcji i prosi o dodatkowe wytłumaczenie. To jest tylko kwestia chęci, większość nauczycieli bez problemu się zgodzi i wytłumaczy na spokojnie tej jednej osobie jeszcze raz, ale nie może to się odbywać kosztem całej klasy.

Nie ma co ukrywać, że w każdej klasie znajdą się leserzy, którzy nie będą się uczyć bo im się nie chce. Skoro w ogóle nie słuchają na lekcji tylko sobie plotkują albo grają na telefonie, to tym bardziej nie pójdą po lekcjach do nauczyciela, skoro mogą iść już do domu czy na piwo. I to nie jest kwestia, że nauczyciel nie zainteresował przedmiotem, bo takie podejście było widoczne na każdej jednej lekcji, a ambicje tych ludzi to była średnia 2,0. Bo coś musi w tym być, skoro przy tym samym nauczycielu rozpiętość ocen wynosi 1-6. Nigdy nie ma tak, że w klasie są same dwóje czy dwóje i tróje, bo wtedy faktycznie nauczyciel do dupy. Ale skoro ktoś potrafi dostać to 4, a inny dostaje pała za pałą to z czegoś to musi wynikać i nie jest to beznadziejny nauczyciel.

I jeszcze jedna sprawa - no nie wyobrażam sobie, że da się kogoś zainteresować KAŻDYM przedmiotem, choćby nie wiem jaki świetny był nauczyciel. Nauczyciel odgrywa ważną rolę, oczywiście, ale liczą się też nasze chęci.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...