Jump to content
Dogomania

Negatywy pozytywu, pozytywy tradycji czyli „Mam psa, chciałbym go szkolić, co wybrać?


Ifat

Recommended Posts

eee,przestań, jak ja wypracowałam z moim debilem nieruszanie żarcia, to i Ty wypracujesz.
Pat to najbardziej łasy pies jakiego znam, do wyjątkowo atrakcyjnych kąsków dochodzi trzęsawica + ślinotok, zeżre każdą ilość czegokolwiek, co dostał i zrobi 100 sztuczek za okruch z bułki.

uczenie "nie rusz" szło bardzo wolno i stopniowo, dalej nie jest perfect - teraz można przy nim położyć ciastko i nawet jeśli nic nie powiem, to się jakoś tak waha, czy może ruszyć czy nie i w efekcie - nie rusza, choć go w środku roznosi.
można mu już też położyć coś na pysku, kiedy leży bokiem i bez "proszę" tego nie tknie, choć czasem "niechcący poliże" :diabloti:, ale to jest do wypracowania, serio.

ja go uczyłam początkowo komendy "nie", czyli nie rusz, nie idź, nie rób tego co robisz, nie przeszkadzaj, nie wchodź - NIE ma znaczyć zaprzestanie czynności, którą planuje w małym łebku. jak zajarzył,to zaczęłam stosować do smaków, miski, itd.

nie jest opanowane w 100%, bo jak zniknę za rogiem w mieszkaniu, to kąsek magicznie znika,a piesek dalej siedzi tam gdzie go zostawiłam i wali głupa :diabloti:, no ale powoluuuutku...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kyu']ooo! Właśnie o to mi chodzi, nie rozumiem tego. Wszędzie na dogo widzę,że receptą na wszystkie życiowe zmartwienia jest pasienie psa żarciem za bycie grzeczniusim.[/QUOTE]
ja tez tego nie rozumiem, zwlaszcza ze nawet na dogo czesto przewija sie stwierdzenie dotyczace szkolenia "nie psa pod metode, a metode pod psa". A tu na odwrot.

Link to comment
Share on other sites

  • 9 months later...

mnie zastanawia w tym wątku jedna rzecz. dlaczego zwolennicy tej "tradycyjnej" szkoły są takimi chamami? o ile autor pierwszego wpisu wydaje się być człowiekiem na poziomie i nawet jak kwestionuje  skuteczność i sens "metod pozytywnych" to robi to jednak w sposób kulturalny to jego apologeci są takimi prostakami ze trudno mówić o jakiejkolwiek dyskusji z nimi.

i choćby z tego powodu nie bardzo mam ochotę słuchać jakichkolwiek rad z ich strony bo sorry ale trudno mi uznać, że przemoc którą stosuje taki człowiek wobec zwierzęcia jest faktycznie koniecznością, elementem nauki a nie wyrazem jego prostackiej osobowości która po prostu lubi "dokopać" i tak samo ja na forum "dokopuje" tym którzy się z nim/nią nie zgadzają tak samo lubi się powyżywać na piesku i odreagować frustracje które spotykają go w jego smutnym życiu.

Link to comment
Share on other sites

a ja ci powiem, ze bylam raz na wykladzie mega pozytywisty o calkiem  znanym nazwisku i mimo ze sama jestem zwolennikiem po prostu ROZSADNEGO wychowywania i szkolenia psow i nie uwazam sie ani za pozytywiste ani za tradycjonaliste pod tym wzgledem i mam bardzo otwarty umysl, to ten gosciu, gdy zabraklo mu argumentow, zaczal sie drzec jak baba, bo go ponioslo:)

wiec tyle w temacie:)

Link to comment
Share on other sites

ja nie pisze o jakichś tam wykładach na których ty bylaś ani nie pisze o dyskusji "wychowuję nie tresuję" bo nie wiem co tam się działo. pisze o tym temacie. przeczytałem kilka pierwszych stron i są straszne. agresja zwlaszcza jednej osoby jest wręcz nie do uwierzenia. w zasadzie trudno ją nazwać zwolenniczką jakichkolwiek metod bo jej posty koncentrują się praktycznie wyłącznie na atakach na pana jacka gałuszkę.

nie znam gościa osobiscie, czytałem jego jedną książkę, oglądalem trochę filmików w necie.

oczywiście każdy może mieć swoje zdanie na każdy temat a pan gałuszka otwierając szkołę musi liczyć się z krytyką swoich metod. i dobrze.

no ale poziom agresji skierowany w jego stronę był naprawdę niewiarygodny. odnosiło się wrażenie że to jakieś osobiste krzywdy ta panienka chce tu na forum załatwić.

a że tak zachowuje się moderatorka to jak najgorzej świadczy o tym forum, niestety.

Link to comment
Share on other sites

w sumie to macie racje, kiedyś bylem zarejestrowany na forum ktore polecal w tym watku galuszka. wcale nie bylo lepiej. aż im w końcu napisałem że jak na forum o "pozytywnym szkoleniu" to strasznie agresywni są i niech spier... bo mi się nie chce z nimi gadać. wyrzucili mnie.

tu na dogomanii też kiedyś wdałem się w dyskusję z jakimś "kółkiem wzajemnej adoracji" i na kilka miesięcy byłem zbanowany. myślę że tak jest na bardzo wielu forach. prym tam wiodą jakieś "no lajfy" które nie mając co robić w realu dominują na forach i nadają im ton. normalny człowiek ma ciężko w tym wszystkim.

 

tyle że wciąż pozostaje też prawda to co ja piszę. że szkoleniowiec "pozytywny" nie ma prawa używać wobec mojego psa przemocy takie są jego założenia, nie używa bólu w szkoleniu. więc jak nawet jest niedouczonym bałwanem z problemami z samym sobą to przynajmniej mogę domniemywać że nie będzie mi się nad psem znęcał. a jeżeli ktoś na większość psich problemów widzi jedno rozwiązanie - kolczatkę no to jednak sytuacja jest gorsza bo mój pies to nie jest samochód ktorego niedouczony mechanik najwyżej nie naprawi i pojadę do innego. to żywe zwierze które ten proces "naprawiania" w całości będzie odczuwało. więc wolę żeby bałwan mu wymachiwał przed nosem kiełbasą i niczego go nie nauczył niż żeby inny bałwan szarpał go kolczatką i niczego go nie nauczył.

i może stąd sie bierze większe zainteresowanie szkołami "pozytywnymi" właścicieli psów z problemami. bo jak komuś zależy na jego psie ale nie potrafi go dobrze wychować to woli pomoc od kogoś kto nie będzie mu sprawiał bólu.

ja byłem z moim psem tylko na jednych zajęciach ze szkoleniowcem. szkoła związana jakoś ze związkiem kynologicznym. co za bzdety ta kobieta opowiadała to mała bania po prostu. no i oczywiście jedyny sposób jaki widziała na okiełznanie trochę niesfornego szczeniaka goldena który nie chciał chodzic przy nodze to było założenie mu kolczatki.

po jednych zajęciach spierniczyłem stamtąd w podskokach.

Link to comment
Share on other sites


 

tyle że wciąż pozostaje też prawda to co ja piszę. że szkoleniowiec "pozytywny" nie ma prawa używać wobec mojego psa przemocy takie są jego założenia, nie używa bólu w szkoleniu. więc jak nawet jest niedouczonym bałwanem z problemami z samym sobą to przynajmniej mogę domniemywać że nie będzie mi się nad psem znęcał. a jeżeli ktoś na większość psich problemów widzi jedno rozwiązanie - kolczatkę no to jednak sytuacja jest gorsza bo mój pies to nie jest samochód ktorego niedouczony mechanik najwyżej nie naprawi i pojadę do innego. to żywe zwierze które ten proces "naprawiania" w całości będzie odczuwało. więc wolę żeby bałwan mu wymachiwał przed nosem kiełbasą i niczego go nie nauczył niż żeby inny bałwan szarpał go kolczatką i niczego go nie nauczył.

i może stąd sie bierze większe zainteresowanie szkołami "pozytywnymi" właścicieli psów z problemami. bo jak komuś zależy na jego psie ale nie potrafi go dobrze wychować to woli pomoc od kogoś kto nie będzie mu sprawiał bólu.

ja byłem z moim psem tylko na jednych zajęciach ze szkoleniowcem. szkoła związana jakoś ze związkiem kynologicznym. co za bzdety ta kobieta opowiadała to mała bania po prostu. no i oczywiście jedyny sposób jaki widziała na okiełznanie trochę niesfornego szczeniaka goldena który nie chciał chodzic przy nodze to było założenie mu kolczatki.

po jednych zajęciach spierniczyłem stamtąd w podskokach.

 

Wg mnie ogólnie żaden człowiek czy pozytywny czy negatywny nie ma prawa wobec naszego psa używać przemocy. Niech mi "skopie tyłek" że go nie wyszkoliłam i rozpuściłam ale psa nie ma prawa ruszać. Ale to moje zdanie i zawsze uważam że szkoleniowiec nie ma mi "robić" psa, tylko uczyć mnie używając psa jako "przekaźnika" tego co chce mnie nauczyć bez względu na to co uznaje.

Nie jestem w żadnej skrajności - ani żeby pchać smaczki, ani żeby go szarpać i glebować żeby mu udowodnić swoją przewagę - ale jak czytam nieraz że komuś szkoleniowiec wziął psa i sponiewierał go na kolczacie to sobie tak myślę czy to aby na serio.

 

Szkoleniowiec nie ma prawa być niedouczonym bałwanem - a już właściciela w tym głowa że powinien zapisując psa na takie eksperymenty sprawdzić z kim ma do czynienia. Niedouczony bałwan nie ważne jaką metodą bo i tak zepsuje psa, bo jest bałwanem i nie potrafi się zabrać za to co robi. Potem jest zdziwienie że czemu pies po szkoleniu wychodzi z tego gorszy jak lepszy, a nic nie nauczony właściciel jeszcze to pogłębia.

Dla przykładu znam psa którego na szkoleniu nauczyli ....uciekać. Nie pojmuję ciągle jak to osoba szkoląca zrobiła, ale cały powrót do właściciela przerobiła z psem tak że pies za żadne skarby nie wróci do pańciostwa. Podstawa, a ludzie mają zawalone juz całe życie z psem (był szkolony za szczeniaka) i zapewne już zrezygnowali całkiem z jakichkolwiek spotkać ze szkoleniowcami.

 

Ja miałam okazję psa szkolić i u takich i u takich (pozytywnych i negatywnych) i nie uważam ani jednego ani drugiego za lepsze.

Wręcz inaczej powiem - są sprawy które z psem mogę załatwić na smaczkach, ale są też takie które wymagają już ostrzejszego podejścia kiedy samo niunianie i smaczkowanie zawodzi. I nie można też zapominac chyba o tym że są różne psy o różnych charakterach  i co jednemu da do myślenia i poprawy, drugiego psychicznie zmiażdzy. Ale to już nasza sprawa co wybierzemy, na pewno ostatnią rzeczą na jaką się zdecydujemy powinien być ten niedouczony bałwan wyżej wspomniany ;)

Link to comment
Share on other sites

 

 

Szkoleniowiec nie ma prawa być niedouczonym bałwanem

 

to trochę naiwność jednak. w każdym zawodzie są niedouczone bałwany. zawsze będzie malarz który ci spieprzy malowanie i lekarz który postawi złą diagnozę. zresztą sama piszesz że "nie ma prawa być..." a potem dajesz przykład jakiegoś bałwana który nauczył psa uciekać.

ja nic nie powiem nigdy na szkoleniowca który w rozsądny sposób użyje kolczatki w sytuacji gdy inne metody nie działają. ale niestety jest masa ludzi, "pseudofachowców" ktorzy sięgają po brutalność z byle powodu. i to właśnie jest problem bo moim zdaniem oni nazywają się "szkoleniowcami tradycyjnymi" po prostu używają tego jako zasłony dymnej dla swojej niekompetencji. to właśnie oni ideologią "szkolenia tradycyjnego" próbują usprawiedliwiać braki we własnych umiejętnościach i nadużywanie przemocy wobec zwierząt.

ja w ten sposób rozumiem "szkolenie tradycyjne" i nie dziwię się że ludzie nie chcą w tym uczestniczyć. i niestety, czy to się komuś podoba czy nie to tacy "szkoleniowcy" są, funkcjonują i ciągle próbują swoje barbarzyńskie metody stosować usprawiedliwiając je "tradycyjną" metodyką szkolenia.

na szkoleniu na którym byłem prowadząca twierdziła na przykład że psy nie lubią być głaskane i proszę ich nie głaskać tylko "klepać", poza wypowiedzianym od czasu do czasu "dobry pies" nie stosowała żadnych nagród a jak już wspomniałem, żywiołowego i radosnego goldena chciała ubrać w kolczatkę bo nie chciał chodzić przy nodze tylko próbował trochę dokazywać. a zanim wpadła na pomysł tej kolczatki to kazała właścicielowi go przydusić do ziemi az się biedak zaczął wyrywać i piszczeć. barbarzyństwo i prymityw po prostu.

dlatego moim zdaniem bezprzedmiotowa trochę jest dyskusja o "negatywach pozytywu" czy bez zdefiniowania o co tak naprawdę każdemu z nas chodzi. ja jestem wielkim przeciwnikiem "szkoły tradycyjnej" bo uważam właśnie to co napisałem - jest to termin który ma być usprawiedliwieniem dla niepotrzebnej brutalności pseudoszkoleniowców bez umiejętności i zrozumienia zwierząt.

a co można zarzucić treserom tzw "pozytywnym"? chyba tylko tyle co zarzucano tu panu gałuszce - że jego psy nie zdobywają czołowych lokat w psich sportach. trochę mało.

 

a jeszcze dodam na koniec w sprawie tego goldena, moją opinię amatora i laika. problem z nim polegał na tym że facet nie miał dla psa w ogóle czasu. to był jakiś bogaty, zapracowany gość który chyba kupił sobie tego psa bo usłyszał opinię że to takie "rodzinne" psy. tymczasem był tak zajęty że nawet na szkoleniu w niedzielę nie mógł zostać tylko wyszedł przed końcem. i on oczekiwał łatwej recepty na "wyszkolenie" psa przy minimalnej ilości uwagi mu poświęcanej. przemoc i kolczatka to dla takiego człowieka super rozwiązanie bo on oczekuje łatwych rozwiązań a nie opowiadania że psu trzeba poświęcić czas, uwagę i pracować z nim.

Link to comment
Share on other sites

Bo ja nie piszę o tym że bałwanów nie ma,bo wszędzie są i to teraz speców do psiej psychiki jest w cholerę, ale podkreślam własnie że to ,że oni są ,oznacza iż my jako właściciele musimy dokonać wyboru tego najlepszego. Nie na zasadzie "lepiej żeby spieprzył psa smaczkami niż kolczatką", bo psa ja sobie sama mogę zepsuć w domu, nie potrzeba za to płacić ;)

 

Mniej więcej napisałeś o tym co i ja - o ludziach potępiających metodę a jednak się w to pchających i potem piszczących na forach że szkoleniowiec szkoli źle. Dziwię się jak słucham czasem ludzi i opowieści "on  psem miotał na kolczatce a ja stałam i płakałam" - to po co właściwie się idzie na takie szkolenie jeśli jest się przeciwnym takiej a takiej metodzie?

Link to comment
Share on other sites

no własnie dlatego ze ludzie się nie znają. nie znają się więc znajdują sobie "szkoleniowca" który się z psem nie "pieści" bo "szkoli wg sprawdzonych metod" tak im przynajmniej powiedział. na takiego trafili i nie potrafią rzetelnie ocenić jego kompetencji. dodał jeszcze parę banałów o "dominacji", o tym że jak pies przychodzi i trąca cię łapą to tak naprawdę "próbuje cię sobie podporządkować". i ktoś kto nie ma pojęcia i sam nie potrafił swojego psa wychować (a powiedzmy sobie szczerze, nie jest to jakaś niedostępna dla maluczkich sztuka) to łyka te bzdury licząc na to że jego pies jest tak jak rozpuszczone dziecko tarzające sie po podłodze w sklepie bo mu rodzice zabawki nie chcą kupić i tylko się wydaje że dzieje się mu krzywda a tak nie jest. i liczy na to że to sprawianie mu bólu kolczatką jest tylko chwilowe a potem piesek będzie szczęśliwy i posłuszny.

dlatego ja uważam że określenie "konserwatywna szkoła" czy "konserwatywne metody" to właśnie tylko wykręt niedouczonych brutali mający ich brutalność usprawiedliwić.

bo tak naprawdę kolczataka jako narzędzie szkoleniowe konieczna jest naprawdę w niewielu przypadkach. większość psich problemów da się jednak naprawić za pomocą smakołyku, zabawki i pochwały. jeszcze nigdy nie spotkałem psa który naprawdę wymagałby użycia kolczatki. a psów w kolczatkach to już widziałem masę.

Link to comment
Share on other sites

"Niedouczony bałwan nie ważne jaką metodą bo i tak zepsuje psa, bo jest bałwanem i nie potrafi się zabrać za to co robi."

 

 

Ostatni cukiereczek - pies atakujący ludzi - gości, znaczy - w domu, tak naprawdę lękliwy, typowa ostrość pozorna. Po kwadransie pracy zwierzak się uspokaja i na dodatek widać, jak rozluźnia, bo zwyczajnie...brak zdecydowania właścicieli powodował że czuł się w obowiązku tak miotać i rzucać, bynajmniej nie mając do tego predyspozycji wrodzonych, he.

 

Pan domu prawie płacze ze szczęścia, skąd taka reakcja? Była pani behawiorystka u nich, taka "pozytywna" (w sensie: "wychowuję, nie tresuję" i takie inne hasełka), siedziała godzinę, w bezruchu, do psa się nie dotknęła, wychodząc kazała go zamknąć bo mógłby jej coś zrobić, zaleciła podawanie psychotropów w dużych ilościach które by psa przymuliły, diagnoza "pies z poważnymi zaburzeniami psychicznymi" i bardzo słony rachunek.

 

Właściciel strasznie się gryzł że będzie musiał psa tą całą farmakologią szprycować.

 

To ta pani była pozytywistką czy nie?

 

Nie szturchnęła pieska ani kolczatą go nie naparzała... znaczy samo mniodzio, tak?

Link to comment
Share on other sites

znaczy sugerujesz że niedouczeni "pozytywni" to ludzie którzy się po prostu boją psów i dlatego nie odważają się stosować kolczatek albo innych takich?

bo ja trochę się nie zgadzam że hasło "wychowuję nie tresuję" oznacza podawanie psychotropów.

trudno mi szczerze mówiąc przyznać że pani we wspomnianych przykładzie należała do grona tych "pozytywnych", "klikerowców" itd skoro jej cała aktywność ograniczyła się do posiedzenia sobie u tych ludzi.

w zasadzie w ogóle nie wiem do czego ją zakwalifikować.

 

druga sprawa to czy chcesz powiedzieć że w tym wypadku konieczne było zastosowanie metod "awersyjnych", "tradycyjnych", przemocy wobec tego psa, jakiejś kolczatki, przyduszania itd itd?

Link to comment
Share on other sites

Też spotkałam taką behawiorystkę,która uciekała przed psem jak na nią warknał...

Ale właśnie to co piszecie powoduje takie dramatyczne skrajności - źe pies albo idzie na smaczki albo nie i wtedy wchodzi do gry twardziel z kolczatką i wychowawczo miota nim po ścianach...
Te szkoły powinny się łączyç,być adekwatne do charakteru i problemu psa,a nie skupiać się albo na niunianiu albo katowaniu wręcz.

Link to comment
Share on other sites

Ale te szkoly sie lacza i dlatego sa normalni szkoleniowcy, ktorzy nie przypinaja sobie zadnych latek. Tacy szkoleniowcy moga dobierac metode pod psa i mowic wprost np. zakladamy kolce, a nie "uzyjmy punktowej obrozy sensorycznej" czy innej smyczy behawioralnej. Noi prosciej wtedy nauczyc sie korzystac z oe, a nie walic pradem bez sensu, bo mozna bez tlumaczen isc do speca w tej dziedzinie.

Link to comment
Share on other sites

Boże, jakie brednie....

Prawdziwy szkoleniowiec pozytywny (jakim uważam jest moja szkoleniowiec), robi wszystko konsekwentnie, bez sprawiania psu bólu, ale większość rzeczy jest nagradzana. Jednak sama przyznaje, że są psy przy których można zastosować np. OE ale ona się tym nie zajmuje i obsyła do specjalisty.
Nie bardzo ogarniam metod pracy tradycjonalistów. Co to w ogóle jest? Ze poszarpie kolczatka itd a jak to nie działa to co? Nie łapie...

Link to comment
Share on other sites

Cały wątek jest o tym (a ma sporo stron).

 

No właśnie wróciliśmy do (bredniowatego) punktu wyjścia p.t. "Straszliwe Wieszanie Psa Na Kolczatce Przez Szkodliwych Tradycjonalistów kontra Małe Nieszkodliwe Błędy Superpozytywistów" co uniemożliwia normalną rozmowę - bo nie da się dyskutować z czyimiś fantazmatami.

Link to comment
Share on other sites

 

 

druga sprawa to czy chcesz powiedzieć że w tym wypadku konieczne było zastosowanie metod "awersyjnych", "tradycyjnych", przemocy wobec tego psa, jakiejś kolczatki, przyduszania itd itd?

 

Ale dlaczego awersja to od razu "przemoc, wieszanie na kolcach, duszenie" i inne takie? Awersyjną techniką może być po prostu uniemożliwienie psu zrobienia czegoś, korekta na obroży, a nawet korekta słowna (umiejętnie zbudowana - działa).

 

Ja się osobiście zżymam na ignorowanie zachowań niepożądanych, bo ignorowanie nie uczy kompletnie niczego. I jasne, część piesków sobie wygasi samoistnie ignorowane i niewzmacniane zachowania, ale dla przeciętnego pieska zachowanie niepożądane (np. dymienie do innych psów) samo w sobie jest tak atrakcyjne, że brak wsparcia pańciostwa go gila, a on i tak będzie robił co chciał. 

Link to comment
Share on other sites

kpiny zamiast rzeczowej dyskusji są tylko dowodem braku umiejętności prowadzenia dyskusji.

 

rosnąca popularność "pozytywnych" metod jest faktem. jeżeli wy uważacie że to nie dobrze i że lepsze są "korekty", kolce itd to spoko ale przydało by się potrafić to jakoś uzasadnić a nie wpadać w szyderstwa i wyolbrzymiać rzeczywistość.

ja uważam że nie. nie wykluczam "korekt" bo nie poznałem wszystkich psów na świecie więc możliwe że "korekty" są w niektórych przypadkach niezbędne. nawet jestem co do tego przekonany.

ale te psy z którymi miałem do czynienia "korekt" wymagały bardzo mało i ile w ogóle a kolczatek nigdy. natomiast "korekty" są w zasadzie jedynym co ich właściciele mieli do zaproponowania a często też proponowali kolczatki zupełnie niepotrzebnie.

przy czym "korekta słowna" w wykonaniu domorosłego "tresera" oznacza po prostu darcie się na psa. efekty tego są dwa - psy z "mocniejszymi" charakterami się przyzwyczajają i lekceważą nie stając się ani odrobinę bardziej posłuszne, psy bardziej delikatne stają się nerwowe/agresywne itd itd.

i co więcej, robią to wszyscy. i młodzi i starzy i kobiety i mężczyźni i dzieci. człowiek mówiący do psa spokojnym tonem jest wyjątkiem. polak jak do psa mówi normalnie to jest zawsze ton rozkazującego kaprala a jak pies faktycznie nie chce posłuchać to już jest darcie mordy.

 

dlaczego ja jestem zwolennikiem metod "pozytywnych".

być może jeżeli popatrzymy na "pozytywnego" szkoleniowca który nie ma pojęcia jak zareagować w wypadku agresywnego psa i po prostu się go boi to wygląda śmiesznie. ale to świadczy o niekompetencji tego szkoleniowca a nie o złej metodzie.

być może w innych krajach należało by bardziej postawic na korekty. w polsce psy mają problemy z nadmiarem "korekt". piszę w cudzysłowie bo z rzeczywistą, fachową korektą to wiele wspólnego nie ma ale ciągle widzi się ludzi wydzierających się na swoje psy z byle powodu. ci ludzie bardzo chętnie zakładają psom kolczatki, szarpią je itd. natomiast nawet jeżeli zdecydują się na motywowanie psów smakołykami czy zabawkami to wygląda to tak, że mają te smakołyki gdzieś schowane, wyciagają je raz lub góra dwa razy w ciągu spaceru i karmią po prostu psy z ręki. ale to są wyjątki, zdaniem większości "pies ma słuchać" bo tak i już. bo on jest psem a pan jest panem i to posłuszeństwo próbują wyegzekwować pruciem mordy. widziałem takie obrazki jak wielki facet prujący paszczę na góra kilunasto tygodniowego szczeniaka spaniela oburzony ze szczeniak do niego nie przychodzi.

 

dlatego ja zdecydowanie uważam że w polsce powinno się propagować metody "pozytywne" a korekt i kolczatek używać w ostateczności i jak najrzadziej. nie dlatego że dobrze zastosowane korekty są złe tylko dlatego że po szkoleniu zostawiamy psa sam na sam z jego opiekunem. i tego opiekuna powinno się nauczyć dobrego traktowania swojego psa a nie szturchania go, szarpania i darcia się na niego.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...