Jump to content
Dogomania

Negatywy pozytywu, pozytywy tradycji czyli „Mam psa, chciałbym go szkolić, co wybrać?


Ifat

Recommended Posts

[quote name='a_niusia']wiesz co mi sie wydaje, ze w przypadku mojego psa bledow wychowawczych nie bylo az tak duzo, bo w domu ja szkolimy zupelnie inaczej, a przedszkole traktowalismy jako miejsce zabawy. [/QUOTE]
Tylko ze przedszkole powinno byc miejscem nauki pod okiem instruktora.
Powiedz czy nauczono Cie i pokazano jak rozwijac poped łupu? Jest to cos co pomaga w szkoleniu i w przypadku neiktóych ras, osobników jezeli nie zaczniejsz pracy z 3 miesiecznym szczeniakiem to tracisz szanse na możliwosc rozwiniecia popędu łupu i pozbawiasz się najsilniejszego narzędzia motywujacego do pracy z człowiekiem.
Do przedszkola chodza ludzie aby dowiedziec sie jak pracowac z psem. Jezeli traktuja to tylko jako zabawe, traca szanse aby instruktor pokazał czy dobrze ucza w domu. I nigdy nie powinno byc tak, ze najpierw pies ma super zabawe z psami a potem z człowiekiem, bo nagle okazuje sie ze człowiek nei jest tak atrakcyjny naj inne zabawy z psami.
Co do agility to nawet z takim dorastajacym psem, jest duzo rzeczy któe mozna i powinno sie robic, a które nie obciazaja stawów psa.

Link to comment
Share on other sites

alez oczywiscie, ze nie nauczono.
prawdopodobnie te laski same nie wiedzialy, ze takie cos istnieje.

na szczescie ja nadal pozostaje najatrakcyjniejszym elementem spaceru-oczywiscie poza praca w polu, kaczkami i bazantami. ale nawet z pola moj pies wraca na gwizdek za pierwszym razem.
mam wyzla-musi umiec sie odalac, bo inaczej z prob polowych nic nam nie wyjdzie.

ale generalnie zgadzam sie z toba:)

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='a_niusia']postanowilam wypowiedziec sie w tym watku, bo spotkalo mnie cos, co jest bulwersujace. a wlasciwie mnie i mojego psa.

moj pies jest 7miesieczna gordonka.
od ok 4 miesiaca jej zycia chodzilismy z nia do przedszkola prowadzonego tzw metoda naturalna. szkolenie polegalo jak to zwykle bywa na futrowaniu psow zarciem w ramach tworzenia z nimi wiezi. pieski byly fajne, mloda dobrze sie tam bawila.
co prawda, gdyby nie to, ze bardzo duzo pracujemy z nia w domu, pewnie bylaby nieznosnym psim gnojkiem, ktory skacze kazdemu do kieszeni podejrzewajac, ze wszyscy maja je pelne zarcia, ale na szczescie jestesmy ludzmi rosadnymi.

mloda skonczyla 7 miesiecy, radzila sobie super z wiekszoscia komend, wiec pora byla przejsc poziom wyzej.
pierwsze zajecia na wyzszym poziomie zaklocane byly przez doroslego boksera, ktory regularnie wskakilal na mloda wykonujac ruchy kopulacyjne. mloda jednak nie w ciemie bita poradzila sobie z delikwentem sama dosyc sprawnie szybko.

ale juz nastepne zajecia sprawily, ze stalam sie wrogiem szkolen grupowych.
otoz w grupie byla na maksa dominujaca suka, ktora upatrzyla sobie mojego psa-wiadomo wszystkie dorosle, moje chuchro 7miesieczne. i kazdy ruch mojego psa powodowal, ze tamta wyskakiwala do niej z zebami. mloda jest pieskiem rezolutnym, wie kiedy brzuszek pokazac. ale suczysku to nie wystarczalo. [B]wskakiwala na nia, kopulowala na jej grzbiecie, doszlo do tego, ze mloda lezala brzuchem do gory, a suczysko skakalo po niej, az moj pies po prostu zlal sie ze strachu.[/B] powiedzialam dosc. zaczelam te suke z niej sciagac i reagowac na proby sprowadzenia mlodej do parteru przy kazdym jej oddaleniu sie od mojej nogi. doszlo do tego, ze moj pies, ktory jest stworzeniem swietnie zsocjalizowanym, majacym psich znajomych w kazdym wieku, roznej wielkosci i postury, zaczql wyskakiwac zza moich now z ostrzegawczym warkotem na KAZDEGO psa, ktory sie zblizal.

i teraz tak: pani prowadzaca zajecia stwierdzila, ze to jest normalne i psy musza sie w grupie ustawic. na dominujace zachowania tej doroslej suki nie zwracala uwagi.
co wiecej stwierdzila, ze gdyby mloda probowal zdominowac samiec, bylaby w gorszej sytuacji. nie wiem jaki samiec probowalby w ten soposob traktowac 7miesieczna suczke...ale kazdy ma swoje zdanie.
uwazam, ze wlasciciel nie reagujacy na takie dominacyjne zapedy swojego psa wobec osobnika duzo slabszego, nie postepuje dobrze.
na spacerze, gdyby jakis pies tak sobie pozwalal, a wlasciciel nic by z tym nie robil, sprzedalabym mu mu kopa. wlascicielowi chyba tez.
uwierzcie mi, ze wygladalo to strasznie.
nie jestem przewrazliwiona, nie mam nic do tego, kiedy starszy pies pokaze mojemu gnojkowi, gdzie jego miejsce. ale nie bede pozwalac na skakanie po niej, kopulacje na jej grzbiecie ani doprowadzenie do tego, zeby lala sama na siebie.
warto dodac, ze moj pies nie jest lekliwy. jest wesolym, dosyc pewnym siebie, odwaznym szczeniakiem. ile sie musialo zdarzyc w jej glowce, zeby doprowadzic ja do takiego stanu...
pani tez uzywala argumentow, ze jest treserem i zoopsychologiem od dawna...

co trzeba zrobic, zeby byc zoopsychologiem? a treserem? niezbyt wiele chyba.


i teraz tak: kiedy publicznie przyznasz sie, ze psa w kuchni scierka zdzieliles, bo na stol sie wspinal, albo ze smycza w niego rzuciles, bo nie chcial wrocic...fani metody pozytywnej cdie zlinczuja.
a jednoczesnie pozwalaja na takie zdarzenia na zajeciech prowadzonych METODA POZYTYWNA.

ja nie jestem oszolomem.
za metode pozytywna dziekuje bardzo.
juz nigdy wiecej mlodej nie zabiore do psiej szkoly. nie mam zamiaru nawet wychpdzic tego, za co zaplacilismy.
uwazam, ze to, co sie tam odbylo wobec mojego psa, to jest skandal.
nie mam zamiaru pozwolic, zeby jeszcze kiedys mloda to spotkalo.

i wreszcie: moj pies wie, co to jest kara i co to jest nagroda i bymnajmniej nie dzieki zajeciom prowadzonym metoda pozytywna.
wiem, ze jest prawie w 100% odwolywlny, wiem, ze nawet gdy bedzie doroslym suczyskiem bede w stanie nad nia zapanowac na tyle, zeby nigdy nie dopuscic do tego, aby robila takie rzeczy slabszym psom.

uwazam, ze skoro my nie mamy prawa nawet przejechac psu wyzej wspomniana scierka po grzbiecie, a drugi pies ma prawo skakac po nim i kopulowac oraz po prostu go krzywdzic za naszym przyzwoleniem (bo musza sie ustawic), to gdzies tu jest niespojnosc. pozwole sobie na dosc kontrowersyjne stwierdzenie, ze metoda pozytywna to bzdura.

planujemy miec drugiego psa, jak mloda dorosnie. drugiego setera, tez suke.
przysiegam: nie bedzie chodzic do zadnego przedszkola prowadzonego metoda pozytywna ani naturalna.


to by bylo na tyle, musialam opowiedziec o moim bulwersie:)))[/QUOTE]

Odniosę się do zaznaczonego fragmentu. Dlaczego nie przerwałaś tego zachowania obcej suki? Dlaczego na to pozwoliłaś? Dlaczego nie zabrałaś swojego pieska z tamtej sytuacji?
Rozumiem, że być może działo się to szybko i nie zdążyłaś zareagować, ale czasem czekanie na reakcję właściciela natarczywego psa może się przeciągnąć :roll:

Link to comment
Share on other sites

Oj, czasem trudno jest cos z siebie wydukac. Ja sama na siebie jestem wsciekla, bo moj pies nie lubi byc glaskany przez obcych i zamiast go przed tym chronic to ja zazwyczaj stoje jak ofiara i nie potrafie z siebie nic wydukac. Bo to przeciez niegrzecznie... :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nykea']Oj, czasem trudno jest cos z siebie wydukac. Ja sama na siebie jestem wsciekla, bo moj pies nie lubi byc glaskany przez obcych i zamiast go przed tym chronic to ja zazwyczaj stoje jak ofiara i nie potrafie z siebie nic wydukac. Bo to przeciez niegrzecznie... :angryy:[/QUOTE]

Ależ ja mam tak samo! Zanim się zbiorę, żeby wymyślić jakąś kulturalną wymówkę, już jest po sprawie... Nie chciałam, żeby mój poprzedni post zabrzmiał napastliwie. Chodzi mi tylko o to, że często sami jesteśmy winni, a nie szkoleniowiec, czy weterynarz. Do siebie też to odnoszę.
Np ostatnio oburzona koleżanka opowiadała mi jak ich przyjęła pani weterynarz po pierwszym i drugim rozszarpaniu szwów przez psa. Na trzecie szycie, a właściwie spinanie klamrami poszła do innej przychodni. A przecież sama była winna tej sytuacji!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 3 months later...

Fajnie się zaczęła ta dyskusja... ale wiecie, że tym, co było w środku sami (obie "strony" sporu) zniechęciliście pewnie kilka osób w ogóle do jakiegokolwiek szkolenia pod okiem fachowców? Piękna antyreklama. :D

[quote name='Berek'].Tekst Marka Fryca (wracając do meritum) był moim zdaniem dobry, ważny i potrzebny.
Naprawdę zwracał uwage na to, że de facto nie istnieją "metody tradycyjne" i "metody pozytywne" ustawione w opozycji do siebie, tylko że istnieje złe i dobre szkolenie... :lol:[/QUOTE]No właśnie, szkoda, że od tego się nie zaczęło i na tm nie skończyło. Tym bardziej, że jak się obserwuje tych naprawdę doświadczonych szkoleniowców, którym przypina się łatkę pozytywnych czy tam tradycyjnych, to stosują oni metody z obu tych "obozów".
Jedyne co można zrozumieć, to, że metody którymi szkolono psy 15-20 lat temu (wówczas i ja zaczynałam się uczyć z moimi psami) też nie były idealne, miały luki, nie zawsze były skuteczne. No i jak zabrał się za nie ktoś nieodpowiedni, kończyło się na zakładaniu kolczatki szczeniakowi, bo "to już czas na kolczatkę". Trudno się dziwić, że w opozycji do tego wypaczenia zaczęły się pojawiać nowe teorie, nowe metody i nowe pomysły... szkoda, że i one już po chwili wyewoluowały w skrajność, tak samo przerażającą, jak ta od "kolców".

[quote name='nykea']Ale to jest troszke tak, ze trafilas na badziewne szkolenie, niewazne czy pozytywne czy nie. I mysle, ze do takiej konkluzji doszla wiekszosc rozmowcow tutaj, niewazne czy metdy "pozytywne" czy "tradycyjne", wazne kto szkoli. Ja np mialam bardzo negatywne doswiadczenie z "tradycyjnym" szkoleniem. Wlasciwie nawet 2 (z 4 na ktorych bylam, 2 byly "pozytywne", 2 "tradycyjne". Pozytywne tez nie byly jakies niesamowite, ale przynajmniej szkody nie zrobily). Ale po rozmowie z paroma osobami i kilku watkach tutaj szkole mojego psa "pozytywnie" jesli chodzi o sztuczki, a "tradycyjnie" w normalnym wychowaniu ("tradycyjne" tutaj znaczy awersja i nagrody). T[B]rzeba samemu znalezc zloty srodek co do Twojego psa pasuje, a nie skreslac caly ruch szkoleniowy.[/B][/QUOTE] Święte słowa. :)

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

a jest jakaś inna oprócz pozytywnej i tradycyjnej metoda szkolenia psów ? bo jeśli nie działa pozytywna dla danego psa to szukamy rozwiązania w tradycyjnej, nie mamy do wyboru innej ?
załóżmy ze uczumy się na tresera psów: szkoleniowca i musimy wybrac kursy to mamy do wyboru z taką a drugi z inna metodą czy sa one jakoś połączone ? tak zeby być wszechstronnym i nie opierać się tylko i wyłącznie na jednej metodzie ?

proszę o odp. jestem kompletnie zielona m.in. z tego tematu :/

Link to comment
Share on other sites

Mnie się osobiście wydaje, że wielu dobrych trenerów łączy różne metody, zależnie od pary pies-właściciel, z jaką w danej chwili pracuje. Można przecież zrobić np. kurs teoretyczny z metod uznanych powszechnie za pozytywne a asystować i uczyć się u szkoleniowca stosującego metody "tradycyjne", co kto lubi ;)

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]a jest jakaś inna oprócz pozytywnej i tradycyjnej metoda szkolenia psów ? bo jeśli nie działa pozytywna dla danego psa to szukamy rozwiązania w tradycyjnej, nie mamy do wyboru innej ?
załóżmy ze uczumy się na tresera psów: szkoleniowca i musimy wybrac kursy to mamy do wyboru z taką a drugi z inna metodą czy sa one jakoś połączone ? tak zeby być wszechstronnym i nie opierać się tylko i wyłącznie na jednej metodzie ?
[/QUOTE]

Trafne pytanie :p
Ile psów - tyle metod... Bez sztucznych podziałów.
Najlepiej uczyć - zarówno psa i jak i siebie - u takiego szkoleniowca, który nie zamyka się przed żadną metodą i nie tkwi uparcie przy jednej z nich. Szkoleniowiec z prawdziwego zdarzenia tak dopasuje metody do konkretnego psa (i przewodnika), [B]by pies czuł się z tym jak najlepiej[/B] i by jak najprościej osiągnąć szkoleniowy cel. Elastyczność, uważna i umiejętna obserwacja psa, doświadczenie praktyczne - to jest ważne.
Inna sprawa, że fachowcy raczej nie organizują kursów na tresera, trenera...(czy jeszcze kogoś innego) za grubą kasę, dostępnych dla każdego... :roll: Bo takie podejście sugeruje, że każdy Kowalski może po tym kursie z czystym sumieniem zabrać się za tę trudną sztukę, jaką jest szkolenie. A prawdziwą wiedzę zdobywa się raczej babrząc się latami w błocku, z psami, na placach szkoleniowych - za darmo. I obserwując dziesiątki treningów, dziesiątki psów.

Link to comment
Share on other sites

Witam.Przebrnęłam przez cały wątek,ponieważ jego tytuł i pierwszy post przypadł mi do gustu...Jednak im dalej tym trudniej...
Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić,co to w końcu jest "metoda tradycyjna"(bo ja chyba źle rozumiem).Nie-dlaczego jest zła lub dobra.tylko na czym polega...
Dodam tylko,że w wątku(tego i nie tylko) wywnioskowałam,że metoda tradycyjna=kolczatka(co dla mnie jakąś totalną bzdurą jest-ale takie wrażenie można odnieść czytając ten wątek).
Dziękuję.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Różnie ludzie postrzegają metody pozytywne i tradycyjne.
Przeważnie pozytywne- czyli tresura przy użyciu klikera, [U]naprowadzania [/U]smakiem, bez kar cielesnych- karą jest brak nagrody
tradycyjnie- nie zawsze oznacza kolczatkę czy łańcuszek, znam szkoleniowców tradycyjnych którzy używają tylko obroży lub którzy używają łańcuszków tylko dla niektórych psów, kara jest używana np. fe! lub kara cielesna najczęściej szarpnięcie smyczą lub kiedy pies nie przychodzi na "do mnie " rzucenie w niego czymś,

Najłatwiej wytłumaczyć to na przykładzie komendy siad (poprawcie mnie jeżeli się mylę )
POZYTYWNIE przykładasz psu smaka do nosa i przechylasz do tyłu aby usiadł, kiedy zad dotknie podłogi klikasz i dajesz ciaho
TRADYCYJNIE podciągasz smycz do góry równocześnie naciskając na zad psa, kiedy usiądzie dajesz smaka

Ogólnie chodzi o to, że w szkoleniu pozytywnym pies ma myśleć i kombinować o co nam chodzi, a w tradycyjnym dokładnie pokazujemy psu o co nam chodzi poprzez ustawienie jego ciała.

Moim zdaniem nie ma metody idealnej i każda ma swoje plusy i minusy, każdy pies jest inny i niektóre zrobią wszystko dla smaka, a wycofają się ze współpracy przy krzyku lub biciu, a inne tylko szarpnięcie przywoła do porządku. Owszem wszystko powinno mieć swoje granice, wg mnie pies powinien bardziej wiedzieć niż czuć że nie jesteśmy zadowoleni. Rażenie prądem czy kolczatka nie są u mnie na plusie. Ze swoim psem byłam na szkoleniu tradycyjnym (co prawda z którego się wyłamałam i przestałam psa szarpać, lecz przynosić ze sobą klikera ) zauważyłam tylko, że kiedy pies dostał łańcuszkiem zamiast chodzić grzecznie przy nodze chciał uciec, jednak był też tam foks który reagował tylko na łańcuszek.
Dużo ludzi chwaląc metody tradycyjne narzeka na pozytywne mówiąc, że pies szkolony takimi metodami słucha tylko gdy widzi kawałek kurczaka w naszej dłoni, ja myślę, że psa trzeba uczyć jednej komendy trzy razy- np. do mnie- na początku uczę w domu, później na dworze gdzie nie ma nikogo, a na końcu kiedy pies bawi się z innymi psami, tak samo robiłam z siad, waruj itp.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]
"POZYTYWNIE przykładasz psu smaka do nosa i przechylasz do tyłu aby usiadł, kiedy zad dotknie podłogi klikasz i dajesz ciaho
TRADYCYJNIE podciągasz smycz do góry równocześnie naciskając na zad psa, kiedy usiądzie dajesz smaka"
[/QUOTE]

No i oto najwspanialszy dowód na kompletnie nieporozumienie, jakie panuje w tych sprawach.
Dobry szkoleniowiec okrzyknięty "tradycyjnym" zawsze zaczyna od naprowadzania. Ustepowania od nacisku uczy się w późniejszych etapach, zresztą to "insza inszość". :roll:

Może jednak najpierw warto zdefiniowac pewne rzeczy, bo inaczej robi się dyskusja o naszych wyobrazeniach na różne tematy, a nie o faktach. :razz:

Link to comment
Share on other sites

Byłam na tradycyjnym i właśnie tak tam siad uczono, bez naprowadzania.

Czyli wg Ciebie tradycyjne różni się tym od pozytywnego tym, że na początku pies jest naprowadzany smakiem, a później kiedy już wie co to znaczy "siad " i nie siada, to naciskamy na zad? Bo jak na razie ile szkoleniowców tyle teorii...

Link to comment
Share on other sites

W ogóle nie widzę powodu żeby wypowiadać się dogmatycznie:
"szkolenie pozytywne - to się robi tak-a-tak", "tradycyjne - robi się tak-a-tak".
Dobre szkolenie (niezależnie od tego, jak je sobie nazwiemy) polega na elastycznym dopasowywaniu się do zwierzaka jakiego mamy akurat w rękach.

Rozpoczynanie od nacisku jest natomiast w przeważającej ilości przypadków błędem, ciężko wobec tego tworzyć z owego błędu definicję "szkolenia tradycyjnego", chyba że faktycznie z góry zakładamy że mianem "tradycyjne" określamy pewien rodzaj szkolenia zajmujący się od początku tworzeniem problemów, a nie eliminowaniem ich - ale wątpię czy Markowi Frycowi chodziło o taką definicję w jego tekście. :eviltong:

Nie pamiętam czy to już było wklejone, ale ostatecznie dyskusja ma wiele stron więc się może ten film odświeżyć.
Początki szkolenia posłuszeństwa robione przez szkoleniowca którego należałoby nazwać "tradycyjnym" w świetle tego, jak określa je sam tekst źródłowy do ktorego się tu wszyscy odwołujemy:

[video=youtube;-hOZZGRyc-Y]http://www.youtube.com/watch?v=-hOZZGRyc-Y[/video]

No i tu zonk - nie pociąga za obrożę, karmi, rozkłada czynność na dziesiętne - a jednocześnie jest to trener ktory potrafi pokazać na psie bardzo interesującą formułę siłowego aportu. Więc nie "pozytywista" niby...
:roll: A jednak jego psy zdecydowanie mają fun. :lol:

Ten przykład pokazuje jak ważne jest określenie, co, konkretnie, tu omawiamy. :p

Link to comment
Share on other sites

Wiem, że nie można dokładnie rozgraniczyć typów szkolenia, jednak gdyby ktoś chciał się wybrać z psem na szkolenie i właśnie miał do wyboru tradycyjne czy pozytywne, to jak mu w kilku zdaniach wytłumaczyć czym się różnią?

Ciekawy filmik.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

[quote name='harry280111']Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić,co to w końcu jest "metoda tradycyjna"(bo ja chyba źle rozumiem).Nie-dlaczego jest zła lub dobra.tylko na czym polega...
Dodam tylko,że w wątku(tego i nie tylko) wywnioskowałam,że metoda tradycyjna=kolczatka(co dla mnie jakąś totalną bzdurą jest-ale takie wrażenie można odnieść czytając ten wątek).
Dziękuję.[/QUOTE]

Bez zbędnego wnikania w szczegóły oraz bez "ideologii": moim zdaniem "metodę tradycyjną" można określić na podsstawie kilku charakterystycznych cech:
1. Dotyczy praktycznie wyłącznie tzw. "nauki posłuszeństwa" czyli "pan każe - pies musi". Dokładniej - pies uczy się określonych rekcji na polecenia przewodnika. Często są to bardzo dokładnie zdefiniowane zachowania np. według regulaminu PT.
2. Sama metoda pracy z psem polega na tym że, zaraz po tym jak pies nauczy się ćwiczyć (z nagrodami), wprowadzane są elementy utrudniające koncentrację. Gdy sprowokują one psa do nieposluszenstwa, uzywane są korekty. W skrajnych przypadkach etap pierwszy może być pomijany (taką metodę stosował William Kohler).

Link to comment
Share on other sites

Ech, nie ma jak stosować definicyjki proste jak konstrukcja cepa...

W takim razie "metoda pozytywna" to naprowadzanie pieska jedzonkiem i nauczenie go że człenio to automat do wydawania nagród, zaś przy zwiększeniu wymagań piesek wybiera sobie jedną z opcji - pracuje albo nie pracuje.

:eviltong:

Dokładnie ten sam poziom niemądrego teoretyzowania. :cool3:

Link to comment
Share on other sites

Berek, różnica pomiędzy metodami "tradycyjnymi" a "pozytywnymi" objawia się w całej okazałości, gdy przyjdzie komuś popracować z innym zwierzęciem niż pies czy koń. Kot już stanowi prawdziwe wyzwanie dla "praktyków z psich placów ćwiczeń". Ale dać takiemu specjaliście kurczaka do szkolenie to szybko się przekona, że "metody z psiego placu" są nic nie warte.
Nie na darmo Bob Bailey w Animal Behawior Enterprise nowo przyjętych instruktorów kierował do pracy z ptakami.
Zamiast niemądrze krytykować wykaż się inteligencją i odnieś merytorycznie do podanej przeze mnie "definicji".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Marmasza']Bez zbędnego wnikania w szczegóły oraz bez "ideologii": moim zdaniem "metodę tradycyjną" można określić na podsstawie kilku charakterystycznych cech:
1. Dotyczy praktycznie wyłącznie tzw. "nauki posłuszeństwa" czyli "pan każe - pies musi". Dokładniej - [B]pies uczy się określonych rekcji na polecenia przewodnika. Często są to bardzo dokładnie zdefiniowane zachowania np. według regulaminu PT.[/B]
2. Sama metoda pracy z psem polega na tym że, zaraz po tym jak pies nauczy się ćwiczyć (z nagrodami), wprowadzane są elementy utrudniające koncentrację. Gdy sprowokują one psa do nieposluszenstwa, uzywane są korekty. W skrajnych przypadkach etap pierwszy może być pomijany (taką metodę stosował William Kohler).[/QUOTE]


Nie za bardzo rozumiem, to mają być cechy o zabarwieniu negatywny? Co jest złego w uczeniu psa określonych reakcji na polecenia?
Co do drugiego, to już zupełnie nie rozumiem czy to też ma brzmieć odstraszająco? Jeżeli to gubienie koncentracji zagraża psu, lub innym zwierzętom czy ludziom dookoła niego?



Poza tym, tak jak było wspominane - do każdego psa inna metoda, dlatego też nie widzę powodu szkolenia tak samo każdego psa i każdej kury. Ciekawe czy kurę i wilka ktoś próbowałby wychowywać czy szkolić tymi samymi metodami...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sugarr']Nie za bardzo rozumiem, to mają być cechy o zabarwieniu negatywny? Co jest złego w uczeniu psa określonych reakcji na polecenia?
Co do drugiego, to już zupełnie nie rozumiem czy to też ma brzmieć odstraszająco? Jeżeli to gubienie koncentracji zagraża psu, lub innym zwierzętom czy ludziom dookoła niego?


Poza tym, tak jak było wspominane - do każdego psa inna metoda, dlatego też nie widzę powodu szkolenia tak samo każdego psa i każdej kury. Ciekawe czy kurę i wilka ktoś próbowałby wychowywać czy szkolić tymi samymi metodami...[/QUOTE]

Zacznijmy od tego, że osobiście nie uznaję "szkolenia tradycyjnego" za coś złego czy negatywnego. Wybór metody to kwestia etyki i sumienia przewodnika. Ponadto wydaje mi się, że podział ten ma swoje korzenie w angielskich określeniach: "negative reinforcement" i "positive reinforcement" i sądzę, że powinno to być tłumaczone jako "dodatnie wzmocnienie" i "ujemne wzmocnienie" zamiast emocjonalnie brzmiących "pozytywne" i "negatywne". W samej metodzie nie ma emocji, one są tylko i wyłacznie w zachowaniu przewodnika ją stosującą. Prawidłowo stosowane metody mają wpływ na zachowanie psa, a nie na relacje emocjonalne między człowiekiem a psem. To samo dotyczy również szkolenia przy użycie np. o.e. - tutaj też efektywność zależy od umiejętności stosowania "narzędzia" bez emocji ze strony człowieka.
Natomiast odnośnie szkolenia kury i wilka tymi samymi metodami - jak najbardziej tak. Zasada jest taka sama: zachowaniem sterują wcześniejsze doświadczenia. Te, które przyniosło w przeszłości korzyść, będzie powtarzane w tych samych okolicznościach. Zadaniem przewodnika, jest "przekonanie" zwierzęcia, że to co ma zrobić jest korzystne - to kwestia odpowiedniej motywacji i niczego więcej...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...