Jump to content
Dogomania

Jakie spotykają Was trudności w życiu z psem?


lilia1983

Recommended Posts

To chyba Ty mieszkasz na jakiejś dziwnej, bo normalnej ;) Niestety u mnie w okolicy hordy zdziczałych psów występują, spuszczane głównie nocą, a zwykle psy są na łańcuchach albo w kojcach metr na metr... Raz wyszłam na spacer po okolicznej wsi z psem. Wszystkie psy zza płotów makabrycznie ujadały. Mój pies był na smyczy, miał kaganiec, ale jakaś miła pani (na oko z 30 lat) miała do mnie pretensje, że na pewno "ten pies" mi się wyrwie i ją pogryzie... Makabra. Jakby był dziką bestią, a nie moim przyjacielem.

Co do podróży - nie ma jakichś zajazdów, gdzie jedzenie można po drodze zamówić na wynos? Albo np nie wchodzić do środka restauracji czy baru, ale kupić jedzenie i zjeść na zewnątrz? To chyba nie problem... No, zależy jak bardzo "dalsza" jest to podróż ;)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 127
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='zmierzchnica']To chyba Ty mieszkasz na jakiejś dziwnej[/quote]
Widocznie mam szczęście do wsi (bo pisałam o co najmniej dwóch) w których jest normalnie, czyli tak jak Ty nazwyasz diwnym.


[quote name='zmierzchnica']Niestety u mnie w okolicy hordy zdziczałych psów występują, spuszczane głównie nocą[/quote]
Myślę, że kiepsko znasz sytuację. Psy, nawet te spuszczane nocą z łańcuchów nie są zdziczałe. W przeciwnym razie wymordowałyby się nawzajem :) Poza tym w mediach byłoby przynajmniej raz dziennie informacja o zagryzionych przez te zdziczałe psy mieszkańcach wsi. Zwyczajnie demonizujesz nie znając wsi tak naprawdę.


[quote name='zmierzchnica']Co do podróży - nie ma jakichś zajazdów, gdzie jedzenie można po drodze zamówić na wynos? Albo np nie wchodzić do środka restauracji czy baru, ale kupić jedzenie i zjeść na zewnątrz? To chyba nie problem... No, zależy jak bardzo "dalsza" jest to podróż ;)[/QUOTE]
Taaaak. Wiadomo, że McDrivem Polska stoi. Ale jakoś w wielogodzinnej trasie z niemowlęciem na pokładzie ostatnie o czym marzę to pośpieszne łykanie burgerów na tylnym siedzeniu samochodu, szczególnie, że z wielu powodów takie menu mi nie pasi. Nie mówię, że się nie da. Da się, ale w tym wątku piszemy o trudnościach. Dla mnie to trudność.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='JoShiMa']bez ataków hord psów biegających luzem (z reguły te wsiowe pieski biegające luzem nie przejawiają agresji anie w stosunku do siebie ani w stosunku do obcych psów), dzikiego psa w życiu na oczy nie widziałam[/QUOTE]

To zależy jaka wieś, bo mieszkam w małym mieście, chodziłam kiedyś często na spacery po okolicznych wsiach i psy atakujące z pootwieranych lub nieogrodzonych obejść to właściwie norma - a co do zdziczałych psów też myślałam, że to bujda na resorach, dopóki nie spotkałam takich dwóch w polu 2-3 km od miasta - i bardzo się cieszę, że nie byłam sama, bo pewnie już bym nie miała psa.
Bardzo wątpię, by były to psy czyjeś, które zaatakowały nas bo weszliśmy na ich teren; najbliższe gospodarstwa majaczyły na horyzoncie. Jeden miał bardzo starą, rozpadającą się wręcz obrożę, były chude, miały zmierzwioną sierść, a przede wszystkim zachowanie - one nie chciały nas znikąd przepędzić, bo to było szczere pole z lasem w oddali; nie miały czego bronić, typowy atak z mową ciała przedstawiającą chęć podporzadkowania sobie mojej suki też to nie był - psy próbowały osaczyć nas jak zwierzynę, wężowym ruchem poruszały sie blisko ziemi, i zrezygnowały z ataku chyba tylko dlatego, że było nas dwoje, wsadziliśmy moją sukę w środek i kumpel zaczął krzyczeć i machac plecakiem. Odchodząc oblizywały się warcząc i skowycząc, i oglądały na mojego psa. W życiu nie widziałam takiego zachowania u żadnych agresywnych psów, czyichś czy bezpańskich i nikomu nie życzę żeby się przekonał o ich istnieniu w taki sposób. Wiele razy atakowały nas psy i jakoś specjalnie się nie bałam - ale przy tych miałam niemal mokre gacie, mimo że nie byłam sama.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='JoShiMa']Wiecie co? Na jakichś dziwnych wsiach mieszkacie. Ja u siebie, ale też i u moich rodziców mogę spokojnie pójść z psem na spacer bez głupich komentarzy (teraz mam małego bzyka, ale kiedyś miałam mieszańca ONka ze sznaucerem olbrzymim), bez ataków hord psów biegających luzem (z reguły te wsiowe pieski biegające luzem nie przejawiają agresji anie w stosunku do siebie ani w stosunku do obcych psów), dzikiego psa w życiu na oczy nie widziałam, a myśliwego na łące to widać z daleka (co innego w lesie, ale tam to nigdy bym psa luzem nie puściła).

Ale, żeby było na temat. Jedyna trudność jaką mam w związku z moim psem, to podróże. Nawet nie o to chodzi, że jeżdżę tylko tam, gdzie mogę jechać z moim psem, ale o to, że problemy są po drodze. W dalszej podróży trzeba się czasem zatrzymać, pójść coś zjeść i takie tam. Z psem to niemal niemożliwe.[/QUOTE]

To raczej dziwna wsie, chyba, ze az tak znane, ze zachowanie ludzi/psow nie stanowi problemu.
Co wioska w Polsce, to norma sa wypadajace z zabudowan ujadacze, wyjatkowo ciete na "obcych", szczegolnie psa spoza sfory ( owszem, na ogol stanowia miejscowe psy stado).
Podobnie reaguja na ludzi, szczegolnie na dzieci.
Zdziczale psy nie sa az taka rzadkoscia, ze wzgledu na ilosc porzucanych, wiazanych w lesie, do tego dochodza spuszczane "domowe", majace same sie wyzywic.
Mysliwi, nastepna historia - owszem widac ich na lace, gdy ida po otwartym terenie, jesli sie gdzies zasadzili na zwierzyne (czy krzaki czy ambona), mala szansa, b ich zobaczyc, a bron niesie dosc daleko.
Postoj na posilek nie jest taki problemowy, zawsze mozna sie podzielic, jadac w co najmniej dwie osoby, ze jedna robi zakupy, a zjesc mozna w samochodzie/przy barze, ewentualnie psa zostawic w aucie i zamowic posilek z wyniesieniem - dosc normalne w przypadku barow przydroznych, niekoniecznie McDonald. No i mozna tez po prostu brac ze soba cos na zab.

Jedyne, co moze byc dosc klopotliwe, to w przypadku podrozy komunikacja publiczna, duzy pies, lezacy, z wyciagnietymi lapami na cala dlugosc, wystajacymi, jakby go nie ukladac ;).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']

Jedyne, co moze byc dosc klopotliwe, to w przypadku podrozy komunikacja publiczna, duzy pies, lezacy, z wyciagnietymi lapami na cala dlugosc, wystajacymi, jakby go nie ukladac ;).[/QUOTE]


Jde z moimi 2 burkami i TZ do weta. Linia mało polularna, sporo miejsca, mało ludzi. Każe psom siadać, bo mi tak tez jest wygodniej.
Jeden facet " no niech im sie pani da połozyc, przeciez nie przeszkadzają"
No dobra- niech leza- przynajmniej jest spokoj, a nie wiercenie sie i komibancje co by tu wywinąc. Psy lezą, jako nakazal nam jegomość. 20 minut później, tenże sam facet drze sie na mnie "bierz pani te kundle, prejśc nie ma jak- co za kultura! Autobus jest dla ludzi, a nie dla psów!"
:razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']
Postoj na posilek nie jest taki problemowy, zawsze mozna sie podzielic, jadac w co najmniej dwie osoby, ze jedna robi zakupy, a zjesc mozna w samochodzie/przy barze, ewentualnie psa zostawic w aucie i zamowic posilek z wyniesieniem - dosc normalne w przypadku barow przydroznych, niekoniecznie McDonald. No i mozna tez po prostu brac ze soba cos na zab.[/QUOTE]

Jeśli chodzi o żywienie to dla swojego żołądka i zdrowia mam co najmniej tyle samo szacunku co do zdrowia i żołądka psa. On nie je byle czego i ja też nie będe jeść byle czego :) Pozostaje przyzwyczajanie psa do cierpliwego czekania w samochodzie póki się rodzina [B]w spokoju, w kulturalnych warunkach, bez stresu i pośpiechu[/B], pożywi [B]dobrej jakości jedzeniem[/B] w czymś lepszym niż przydrożny bar. No i może wreszcie kiedyś lokale w których choćby do ogródka można wejść z psem przestaną być w Polsce taką egzotyką.

Link to comment
Share on other sites

Może za dużo aby nazywać to trudnością, ale jak mam swoje 2 yorki w torbie bo muszę gdzieś z nimi iść (np wet) a tu wolają mi psy, gwiżdzą. Już raz Inka (3msc) chciała wyskoczyć gdy słyszała wołanie obcych.
Bondzik ma 6msc i jest raczej psem który nie lubi obcych zarówno ludzi jak i psów. I bardzo się denerwuje gdy ktoś obcy go zaczepia- nawet jak ktoś się zwyczajnie na niego gapi to on się za mnie chowa i od razu skrobie w nogę, że chce na ręce.
Czasem jak jestem z dużą sunią na dworze to słyszę komentarze, że z psem to na wieś a nie do miasta. Ale cóż są i ludzie którzy nie lubią psów.

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś mnie facet wkurzył podobnym tekstem, a że już nie pierwszy raz to słyszałam, odrzekłam, że na wieś to takie jełopy jak on, a nie dobrze wychowany pies :roll: Bluzgów mi się dostało oczywiście, ale przynajmniej ulżyłam sobie, bo ile mogą po Tobie jeździć bez powodu...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='JoShiMa']Jeśli chodzi o żywienie to dla swojego żołądka i zdrowia mam co najmniej tyle samo szacunku co do zdrowia i żołądka psa. On nie je byle czego i ja też nie będe jeść byle czego :) Pozostaje przyzwyczajanie psa do cierpliwego czekania w samochodzie póki się rodzina [B]w spokoju, w kulturalnych warunkach, bez stresu i pośpiechu[/B], pożywi [B]dobrej jakości jedzeniem[/B] w czymś lepszym niż przydrożny bar. No i może wreszcie kiedyś lokale w których choćby do ogródka można wejść z psem przestaną być w Polsce taką egzotyką.[/QUOTE]
Nie jest tak źle moim zdaniem. 4-5 razy do roku jeździmy z psem 400 km w te i 400 wewte, plus setki km natrzaskanych w miejscu pobytu. Trzeba się zatrzymywać w miejscowościach w miarę możliwości atrakcyjnych turystycznie - właściciele lokali są tam bardziej przyzwyczajeni do różnych klientów ;) W ogródkach jadaliśmy nawet przy przyzwoitych hotelach, z dobrą kuchnią. Z wprowadzeniem psa do środka lokalu może jest trochę gorzej, ale też można takie znaleźć. W każdym razie nam ten aspekt jakoś nie dokucza - może dlatego, że jeździmy z Polski B do Polski A, więc jakby nie patrzeć - na zachód, ku cywilizacji ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='JoShiMa']
Myślę, że kiepsko znasz sytuację. Psy, nawet te spuszczane nocą z łańcuchów nie są zdziczałe. W przeciwnym razie wymordowałyby się nawzajem :) Poza tym w mediach byłoby przynajmniej raz dziennie informacja o zagryzionych przez te zdziczałe psy mieszkańcach wsi. Zwyczajnie demonizujesz nie znając wsi tak naprawdę.
[/quote]
Widzę, że zwiedziłaś wszystkie polskie wsie i znasz każdą wszerz i wzdłuż. Gratuluję! Teraz więc przyjedź do mnie i wytłumacz tym agresywnym, wiązanym przez całe życie psom, że to ja demonizuję, a one przecież są łagodne jak baranki i w ogóleee to mają się świetnie! Wierz mi, każdy spacer po wsiach kończy się u mnie tygodniem bezsenności. Bo jak można trzymać psa wielkości kaukaza w kojcu metr na metr (od sąsiadów wiem, że niespuszczany), jak można kundla w typie pekińczyka trzymać na łańcuchu dwa razy większym od niego? A u mnie, w "mieście", takie rzeczy są typowe, okoliczne wsie to obraz opłakany...
Poza tym chyba nie wiesz, jak zachowuje się zdziczały pies. Taki pies normalnie unika ludzi, chyba że ma coś z psychiką. Ostatnio spotkałam na polach dwa, psa w typie DONka i kundla tej samej wielkości. Przystanęły, węszyły. Podeszły kilka kroków w moją stronę. DON wyglądał na zadbanego, poza tym pola są blisko mieszkania mojej znajomej z DONkiem, myślałam, że to może on jej zwiał. Zawołałam (w sumie to było dość bezmyślne). Psy zaczęły się wycofywać i powoli, po łuku obiegły mnie i suki.
Zdziczałe psy wymordowałyby się nawzajem? O_O moja suka żyła na działce sama z 18 innymi psami. Kiedy ją wzięłam, była totalnym dzikiem, a jedyne co akceptowała, to psy właśnie. Była zdziczała, ale żyła z psami, spotykała się z psami i ich się akurat nie bała. Psy wsiowe zwykle tworzą watahy i nocami buszują po lasach. Nie radzę takich spotkać.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Widzę, że zwiedziłaś wszystkie polskie wsie i znasz każdą wszerz i wzdłuż. Gratuluję![/quote]
Poprostu nie znoszę demonizowania i wpierania innym że tak własnie jest na wsi i basta. A jak gdzies jest inaczej to zjawisko.


[quote name='zmierzchnica'] Teraz więc przyjedź do mnie i wytłumacz tym agresywnym, wiązanym przez całe życie psom, że to ja demonizuję, a one przecież są łagodne jak baranki[/quote]
Mylisz chyba pojęcie agresywnego psa na łańcuchu ze zdziczałym psem żyjącym gdzieś w polach. Ja pisałam o tych drugich.


[quote name='zmierzchnica']Wierz mi, każdy spacer po wsiach kończy się u mnie tygodniem bezsenności.[/quote]
To nie jeździj tam po prostu.

[quote name='zmierzchnica']Poza tym chyba nie wiesz, jak zachowuje się zdziczały pies. Taki pies normalnie unika ludzi, chyba że ma coś z psychiką. [/quote]
Ale to nie ja pisałam o zdziczałych psach grasujących po wsi i dybiących na ludzi spokojnie spacerujących z udomowionym psem.

Link to comment
Share on other sites

Nie jeżdżę na wieś ;) Mieszkam w małym mieście, które z wszystkich stron "przechodzi" w wieś. Do najbliższych wsi mam po 1-2 km, więc trasa krótkiego rannego spaceru z psami. Gdybym chciała omijać wsie to bym musiała łazić wokół pobliskich bloków w kółko. A poza tym, co ma omijanie wsi do warunków tam panujących? Pewnie, mogę udawać, że nie widzę w jaki okropnych warunkach żyją tam psy. Ale wolę widzieć i w razie czego pomóc.

Tak jak piszę, skoro uważasz, że demonizuję, to zapraszam do mnie. Najlepiej na spacer z psem. Jeszcze nie byłam na takiej wsi, na której by tak to nie wyglądało. Może to u mnie są takie okolice, nie wiem. Ale wybacz, innych wsi nie znam. A że w okolicy mam ich w trzy i trochę, to trudno, żebym akurat te "złe" uważała za wyjątki. Raczej "dobre" są DLA MNIE wyjątkowe. Widocznie tak ma mój region czy coś.

Poza tym agresywne psy na łańcuchu to często te same psy, które jako zdziczałe włóczą się po nocach. Zwykle ich zachowanie się wtedy różni, bo i sytuacja jest zupełnie inna. Na łańcuchu pies jest dziki, agresywny, bo nie ma gdzie uciec. Ale taki sam pies spuszczony, luzem zwykle do człowieka nie podejdzie. Zwykle, bo zdarza się inaczej, mnie kiedyś "napastował" taki biedny w typie rotka spuszczony z łańcucha. Młody samiec, wiadomo - hormony, ja byłam z sukami no i nie dawał mi i sukom spokoju, musiałam uciec do domu. Makabra.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Tak jak piszę, skoro uważasz, że demonizuję, to zapraszam do mnie. Najlepiej na spacer z psem. Jeszcze nie byłam na takiej wsi, na której by tak to nie wyglądało.[/quote]
W takim razie zapraszam do mnie, tylko ustalmy najpierw co oznacza "tak wyglądało" Bo my tu nie o łańcuchach (chyba Ci się wątki pomyliły) tylko o tym, że podobno na wsi nie da się spokojnie i bez zaczepek ze strony ludzi i napaści ze strony psów z psem spacerować.


[quote name='zmierzchnica']Poza tym agresywne psy na łańcuchu to często te same psy, które jako zdziczałe włóczą się po nocach.[/quote]
Tak mi się wydawało, że trochę tego nie rozróżniasz.

[quote name='zmierzchnica']Zwykle ich zachowanie się wtedy różni, bo i sytuacja jest zupełnie inna. Na łańcuchu pies jest dziki, agresywny, bo nie ma gdzie uciec. Ale taki sam pies spuszczony, luzem zwykle do człowieka nie podejdzie.[/quote]
A podobno stanowią zagrożenie dla spacerujących z psami. Ktoś tu tak pisał.

Link to comment
Share on other sites

U mnie jest tak - "napaść" ze strony ludzi jest na porządku dziennym - wskazywanie palcami, głupie komentarze (bardzo niewybredne) i pretensje. Ze strony psów - rzadziej, raczej nie da się spokojnie przejść przez to ciągłe psie ujadanie zapłotowe, przynajmniej w dzień. Choć spotkałam kilka razy puszczane luzem psy i mnie omijały. Ale jak jestem z psem to jest mniej bezpiecznie, bo mój to też zadymiarz jest i nawet jeśli taki piesek zazwyczaj człowieka ominie, to już burczącego mojego głupka może nie zignorować, a to stanowi już zagrożenie. Nie tyle dla mnie, co dla mojego psa (lub tego atakującego). Ale fakt faktem, częściej ataki przepuszczają takie psy, które włóczą się przy swoich domach. Te zupełnie zdziczałe zwykle mi tylko migają, omijają, nie zdarzyła mi się taka sytuacja jak Martens, chyba bym umarła ze strachu. Choć moja przyjaciółka była u babci na wsi i chciała pobiegać to miała sporo stresu przez tropiącego ją psa w typie malamuta..

JoShiMa, nie twierdzę, że każda wieś na świecie jest zła i każdy mieszkaniec wsi męczy i dręczy psy. Ale niestety u mnie to tak wygląda, że psy są naprawdę trzymane w złych warunkach. Np. ostatnio na całą wieś luzem po podwórku biegał tylko jeden pies, w typie curly-coated retrievera... Reszta łańcuchy, kojce, dzikie ujadanie. I wspomniane pretensje, że mój pies mi się wyrwie. Poza tym, napisałam przecież: [QUOTE]To chyba Ty mieszkasz na jakiejś dziwnej, [B]bo normalnej [/B][IMG]http://www.dogomania.pl/../images/smilies/icon_wink.gif[/IMG] Niestety [B]u mnie[/B] w okolicy hordy zdziczałych psów występują, spuszczane głównie nocą, a zwykle psy są na łańcuchach albo w kojcach metr na metr...[/QUOTE] To nie był atak na wieś ogólnie, szczególnie że dałam minkę ";)", czyli informację, że masz mój tekst traktować z przymrużeniem oka. Napisałam, jak wygląda sytuacja u mnie. Dla mnie to trudność - trudno iść na spacer, bo zaraz cała wieś szczeka kiedy przechodzę z psem, nie znoszę też słuchać tych komentarzy, że lepiej bym się dzieckiem zajęła itd. Mało znam wsi, a tak naprawdę wcale, gdzie sytuacja psów wygląda lepiej. Ale jeśli piszesz, że są takie, że dla Ciebie wieś "zła" to coś dziwnego, bo normalna jest "dobra", to się cieszę, może i u mnie kiedyś tak będzie to wyglądało. Chciałabym.

Link to comment
Share on other sites

Jak to zwykle na forum czytanie ze zrozumieniem to rzadka sztuka. Nigdzie, ale to nigdzie nie pisałam, że na wsiach które znam wszystkie psy żyją szczęśliwie, każdy ma pełną miskę i nie jest na łańcuchu ani w kojcu. Napisałam za to, że spokojnie można przejść z psem na spacer nie atakowanym ani przez ludzi ani przez psy (szczekanie za siatką atakiem bym nie nazwała). O takiej normalności pisałam.

Link to comment
Share on other sites

Ja od kilku lat mieszkam na wsi. dookoło mam sam wsi, do sklepu musze isc do sasiedniej, a na stacje benzynową do kolejnej. Jak chcę kupić leki, apteke mam w nastepnej.
Także mozna powiedziec, że znam jakies 5-6wsi.
Niestety standardem jest trzymanie psa na łancuchu, albo w boksie-najlepiej "dużego, bo dobrze pilnuje". Standardem jest puszczanie nocą psów, żeby sie "nażarły". Wyjscie wtedy z moimi psami poza teren posesji- to bylo by samobójstwo-dla nich.
Niestety nie da się spokojnie z psami przejśc przez wies(musimy-chcąc dojsc do lasu) bo szczekacze zza płotowe, przyciągaja szczekacze luzem.
Z reguły to sa te same psy, ktore nocąmi polują w lesie-tworzą stado- naprawde niebezpieczne jest wchodzenie miedzy nie z psami, które nie nalezą...
Udało mi sie na tyle "wychowac" sąsiadów, że w porch naszych spacerów wiązą swoje latające luzem burki- bo nie raz nie dwa potraktowałam je gazem, albo kopniakiem.
Wielkie oburzenie ze strony "właścicieli", jak moge tak psa traktowac, ale to, że jego pimpus wisiał mojej suke przy gardle-to jest ok...
Mam psy duże, nie potrzebna mi w nich agresja- wiec NIGDY nie pozwalam na nią.
Pomijajac kilku ludzi, którzy są jako tako oświeceni, reszta ma bardzo zaściankowe podejscie do psów. A niby mieszkam w tej "lepszej" polsce, w wielkopolsce...

Co od podrózy- niestety, tu musze JoShiMa przyznać rację, niewiele jest miejsc, gdzie mozna spokojnie z psem zjesc. Nawet nie tyle o właścicieli lokalu chodzi co o klientów. Po prostu staramy sie trase zaplanowac tak- co by nam kanapki wystarczyły...bo wejscie z kaukazem i rotkiem do kawiarni- jest praktycznie niewykonalne ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='JoShiMa']Jak to zwykle na forum czytanie ze zrozumieniem to rzadka sztuka. Nigdzie, ale to nigdzie nie pisałam, że na wsiach które znam wszystkie psy żyją szczęśliwie, każdy ma pełną miskę i nie jest na łańcuchu ani w kojcu. Napisałam za to, że spokojnie można przejść z psem na spacer nie atakowanym ani przez ludzi ani przez psy (szczekanie za siatką atakiem bym nie nazwała). O takiej normalności pisałam.[/QUOTE]

Toż Ci odpowiedziałam. U mnie nie można, bo ludzie mają pretensje, a psy luzem podbiegają, atakują. Amen.

Link to comment
Share on other sites

najgorszym problemem są nieodpowiedzialni właściciele psów. Ostatnio mój TŻ musiał zareagować, gdy labko-amstaff jednej baby, puszczony luzem, probowal zapiąć naszą labradorkę. Nie miała cieczki. Tamten pies, choć bywa agresywny, lata luzem. Nie pomagają prośby i straszenie policją.
Tym razem podleciał do labki i probowal ją zgwałcic. Na nas warczał.
Włascicielka - oj, mój ty casanowo.
DPies dostał kopa w zadek. Niestety.
Włascicielka zaczela krzyczec, ze krzywde robimy jej psu. Rzeczywiscie szkoda psa, bo to nie jego wina, ze ma debilną włascicielkę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Toż Ci odpowiedziałam. U mnie nie można, bo ludzie mają pretensje, a psy luzem podbiegają, atakują. Amen.[/QUOTE]
Na biegające luzem "pańskie" (w odróżnieniu od bezpańskich) psy jest jeden bardzo skuteczny sposób. Trzycyfrowy 997 albo 112. Po kilku razach na ogół okazuje się, że jednak płot da się załatać a bramę zamknąć :P

Link to comment
Share on other sites

[quote name='JoShiMa']Na biegające luzem "pańskie" (w odróżnieniu od bezpańskich) psy jest jeden bardzo skuteczny sposób. Trzycyfrowy 997 albo 112. Po kilku razach na ogół okazuje się, że jednak płot da się załatać a bramę zamknąć :P[/QUOTE]
Ale się ubawiłam. Jak policja na wsi nie reaguje na widok pijących pod sklepem 14-latków, sikającej w biały dzień na środku rynku baby, żula odlewającego się tuż obok w budce telefonicznej to podjedzie interweniować w sprawie psa, który wybiegł za bramę. Nie ma to jak trochę humoru przed snem.
Tak na serio, ja interweniuję bezpośrednio u osób, które mają nieszczelne ogrodzenie i agresora wybiegającego na zewnątrz, jedyny problem że nie wszyscy są na tyle rozgarnięci umysłowo aby zrozumieć jakie bywają konsekwencje ich niefrasobliwości. Na "mojej" wsi pies musiał pogryźć dziecko przechodzące obok ogrodzenia aby dotarło do ludzi, że oszczekujący wszystko co się rusza agresor to nie jest najlepszy pomysł (szczególnie, że jedyna droga prowadzi właśnie wzdłuż ogrodzeń a za nimi ONki, amstaffy itd). Taki pies przywłaszcza sobie także tę ścieżkę, wystarczy uchylona brama, podkop pod siadką, dziura w płocie i nieszczęście gotowe.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Ale się ubawiłam. Jak policja na wsi nie reaguje na widok pijących pod sklepem 14-latków, sikającej w biały dzień na środku rynku baby, żula odlewającego się tuż obok w budce telefonicznej to podjedzie interweniować w sprawie psa, który wybiegł za bramę.[/quote]
Zaręczam Ci, że przyjedzie. Po pierwsze mają wezwanie i muszą się wyspowiadać co zrobili. Po drugie media i kilka głośnych spraw o pogryzieniu zrobiły swoje. Ja tak wychowałam jednego mieszczucha, co mu się wydawało, że jak się wyprowadził na wieś to może psy luzem wypuszczać poza posesję, żeby mu na trawnik nie robiły.


[quote name='badmasi']Nie ma to jak trochę humoru przed snem.[/quote]
Gwarantuję Ci, że mojemu sąsiadowi nie było do śmiechu. Po drugiej wizycie smutnych panów w radiowozie karnie zbiera guwienka swojej sfory z trawniczka.

Link to comment
Share on other sites

To chyba też zależy od miejsca, w którym się żyje. Ja na kolesia, którego labrador pogryzł mojego psa, nie mam bata, bo pracował w policji i ma kontakty. Chociaż po moim darciu się w końcu prowadza tego spaślaka na smyczy, to usiłuje mi utrudniać życie na potęgę, łazi za mną z tym psem, zachodzi drogę itd. Na to już nie ma paragrafów. To jest o tyle niebezpieczne, że z trudem tego psa utrzymuje. Nie mówiąc o tym, że lab mimo dysplazji biega (po asfalcie, a jak) przy rowerze, co mnie jeszcze bardziej przeraża. Koleś pofrunie, jak się spotkamy kiedyś, a będę z psem, a nie sukami. Dlatego mam kilka tras spacerowych zablokowanych, bo boję się go spotkać. Facet usiłował też być wredny, kiedy byłam z sukami, ale się skompromitował, bo kazałam moim usiąść i czekałyśmy, aż zrobi wokół nas kilka rundek z ledwością laba utrzymując. To akurat było fajne :cool1:

Link to comment
Share on other sites

Moim największym problemem jest wyjście z domu bez psa , jak idę do pracy to on jakoś to wyczuwa i jest ok ale jak wychodzę do chłopaka czy koleżanki , sklepu itd to jest wielki lament [SIZE=1]( mimo iż zawsze ktoś jest z[/SIZE] [SIZE=1]nim w domu ) [/SIZE]piszczy niesamowicie aż skomli a jak wrócę to jest wielce obrażony , leży udaje że śpi a jak do niegop odchodzę to odwraca głowę i udaje że mnie nie widzi :shake:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...