Jump to content
Dogomania

Szansa na cud - komu podarować życie :(


Recommended Posts

Dnia 3.03.2024 o 14:20, iwna5702 napisał:

Na domiar złego jeszcze Matlda, sunieczka Kasi też jest w bardzo ciężkim stanie, walczy o życie 😞

Czy zawsze tak być musi, że jedno cierpienie nie wystarczy  😰   

Link to comment
Share on other sites

Z Kulką jest bardzo niedobrze, co bym teraz nie napisała, to będą same złe i bardzo złe informacje, tak złe, że musimy odprowadzić Kuleczke tam, gdzie znowu wszystko będzie dobrze...💔💔💔

.
Gwałtowanie pogorszył się stan Matysi (z płucami ma problemy od dawna), wczoraj około 18ej zaczęła się dusić i odpływać, myślałam że to koniec, że umiera, ale wróciła do życia i zaczął sie wyścig z czasem, bo w tej dziurze od 12ej w południe w sobotę, nie da się znaleźć do poniedziałku pomocy . Najbliższa czynna klinika - Gdynia, jechaliśmy najszybciej jak się dało, od razu zabrali Matylde pod tlen, oddali przed 2gą w nocy, zostaliśmy w Gdyni na noc, bo bałam się dzisiejszego dnia- gdybyśmy wrócili a jej by sie pogorszyło, to nie miałaby pomocy. Te parę godzin do rana nie były złe, bo przy wypisie dostała Butorfanol, więc jakoś spała i oddychała jako tako. Rano znów gorzej- to czego sie bałam , więc z powrotem klinika, tlen przez 6 godzin i leki. Zabraliśmy ją o 17ej i musieliśmy wracać do domu... Jest 20.30, a ja mysle tylko o tym żeby było juz rano, żeby kliniki były czynne, chociaz wiem, że tutaj, niewiele jej pomogą . Wczoraj i dzis były dwie rózne weterynarki w gdyńskiej klinice, które zajmowały się Matyldą, obie zgodne, ze potrzebny jest tomograf, bo wszystkiego na usg płuc nie zobaczą, a widać tyle, że płuca są w złym bardzo stanie. Musimy na cito zrobic tez kontrolne echo serca (echo mamy umówione tu-u nas, na 22go marca, ale to za duzo czekania, musimy szukać w Trójmieście).

Jak ja się boję....boże, jak ja się boję, że nie damy rady, że nie zdążymy, że nie będzie ratunku 
Oby dotrwać do rana, a jutro, będzie jutro... Żyjemy chwilą.

Link to comment
Share on other sites

Kasiu droga, tak przykro, że jest źle, a nie można pomóc 😰  Niestety czasem nic nie możemy zrobić nawet w dużym mieście. Jesteśmy bezsilni i to bardzo boli i frustruje, a w Twojej sytuacji w dodatku podwójnie  😞  Trzymaj się kochana, myślami jestem z Tobą.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Dnia 3.03.2024 o 23:06, iwna5702 napisał:

Chciałam wstawić filmik z Kulka, który teraz dostałam od Kasi, ale jakoś się nie udało. 

Przyślij mi na maila to wstawię.

Podam adres na PW

Link to comment
Share on other sites

Dnia 3.03.2024 o 20:45, katakka napisał:

Jak ja się boję....boże, jak ja się boję, że nie damy rady, że nie zdążymy, że nie będzie ratunku 
Oby dotrwać do rana, a jutro, będzie jutro... Żyjemy chwilą.

Ten strach towarzyszy opiekunom starszych, schorowanych psiaków zawsze, ale w takich sytuacjach, gdy miesza się z bezsilnością i świadomością nieuchronnego, staje się nie do zniesienia ...

Wciąż dobrze pamiętam to uczucie, ten strach gdy mój Dżekunio był już staruszkiem i gorzej się czuł, gdy wiele razy myślałam, że Go stracę ...

Wierzę że to jeszcze nie czas na Matysię, że się uda.

Ściskam Was mocno ❤️ 

Link to comment
Share on other sites

wiem z doswiadczenia, jak jest ciezko zawiezc do weta chorego psa celem uspienia, juz nie raz dostalam "kazanko" od lekarza, ze w ostatniej chwili zdecydowalam sie na zabieg, nie mowiac, ze pod nosem jeszcze mruczala, ze jestesmy z mezem ludzmi bez serca i pozwalamy tak dlugo meczyc sie zwierzeciu, mimo, ze dostawaly leki p.bolowe

Link to comment
Share on other sites

Dnia 5.03.2024 o 14:18, teresaa118 napisał:

wiem z doswiadczenia, jak jest ciezko zawiezc do weta chorego psa celem uspienia, juz nie raz dostalam "kazanko" od lekarza, ze w ostatniej chwili zdecydowalam sie na zabieg, nie mowiac, ze pod nosem jeszcze mruczala, ze jestesmy z mezem ludzmi bez serca i pozwalamy tak dlugo meczyc sie zwierzeciu, mimo, ze dostawaly leki p.bolowe

Poprosiłam mojego wspaniałego weta, żeby przyjechał uśpić mojego ukochanego kota.
Spojrzał i powiedział "rany boskie..."

Link to comment
Share on other sites

💔💔💔

7b6eda53ec081b39gen.jpg

Wszyscy mamy wiele zdrobniej imienia i powiedzeń, do naszych zwierzaków.
Kuleczka była Kulinką, Kulisią, Kulką-Kozulką, Kuliczkiem, Kulu-Lulu 

Była jednym z psów pokazanych na facebokowej  stronie ogłaszającej wojtyszkowe staruszki. Na zdjęciu pozowała w chustce w kropki zawiązanej na szyi. Wyglądała na większego psa, a wiek 17 lat nie dawał jej dużych szans na opuszczenie krat tej katowni.
Kiedy prowadzili ją w naszą stronę, byłam zaskoczona - nie była ani duża, ani taka jak na zdjęciu, ani taka jak sobie ją wyobrażałam.
W biurze adopcji, przy wypełnianiu dokumentów, mówili o niej - "ta pręgowana" - sama bym tak chyba nigdy o niej nie pomyślała, ale gdyby bardzo się uprzeć i postarać, to wzory na jej futerku, mogły przypominać pręgi...
W drogę ku lepszemu, pojechała z Luną - drugim wybrańcem z tej samej  facebookowej strony, zupełnym przypadkiem padło na Lune, to  mógł być którykolwiek skazaniec, ale wtedy udało się Luneczce. Obie były bardzo mocno sponiewierane psychicznie, w silnej  depresji, zrezygnowane, bez nadziei... Lunę być może za mocno złamało schronisko, a  może życie, jeszcze zanim do niego trafiła, a może jedno i drugie, bo Lunia już zawsze żyła nieco w swoim świecie, zdystansowana do człowieka.
Kulce szło lepiej - odmłodniała, szybko otworzyła się na świat, na ludzi, na normalność. Stała się wesołą, pełną energii seniorką. Po przyjeździe zamieszkała z Lunką w psim domku, ale szybko odnalazła się w ludzkim i już tak zostało.

Gdyby wierzyć schronisku , miałaby w tym roku 21 lat, ale jako że wojtyszkom nie wierzymy, nie wiemy ile łapy nosiły ją po tym świecie... Na pewno długo, na pewno była psią babcią, na pewno wiek zaczął w pewnym momencie, po cichu i niepostrzeżenie, zabierać z niej kawałeczek po kawałeczku. W końcu wyraźnie była dostrzegalna utrata wagi, Kulinki zaczęło ubywać. Z czasem po pękatym ciałku nie został ślad, a czas powoli odbijał się w jej zachowaniu -  zawieszała się coraz częściej, pamięć była już nie ta - w ostatnich miesiącach, demencja przypominała o sobie wyraźnie.

Ostatnie tygodnie to czas choroby, Kulka znikała w oczach, w ostatnich dniach ważyła tyle co nic. Nie  jadła już samodzielnie, o piciu też trzeba było jej czasem długo przypominać, ale jeszcze  trzymała się samodzielnie na łapach - ledwo, ale starała się z całych sił - bardzo dzielnie stawiała opór chorobom, które wysysały z niej życie. W końcu nie zostało nawet tyle💔
Zasnęła spokojnie na moich rękach, owinięta kocem i przytulona tak mocno, jak tylko mocno mogłam ją utulić - w tym czasie weterynarka podawała pierwszy zastrzyk....💔💔

e4ca01e7aa07332egen.jpg

 

 

  • Like 3
Link to comment
Share on other sites

b6137609393ed4fagen.jpg

Po powrocie z całodobowej kliniki w Gdyni, dotrwaliśmy z Matyldą do poniedziałkowego poranka. Noc minęła jako tako, rano oddychała dużo gorzej, więc po przyjeździe do kliniki, dostała tlen, następnie milion zastrzyków, a wieczorem jechałyśmy na powtórkę, kolejny dzień to samo - rano i wieczorem wizyta w klinice, dziś też - i tak dotąd, aż będzie stabilnie i bezpiecznie. W piątek mamy w Gdańsku u kardiologa, potem dla pełnej diagnostyki i konkretnej, pewnej diagnozy, potrzebujemy bronchoskopi i tomografu - najlepiej w pakiecie. To nam da  pewność i jasność sytuacji, będziemy wiedzieli z czym tak naprawdę walczymy, ile mamy czasu  i jakie mamy szanse...

238915763f77500bgen.jpg

wiatraczek - nieoceniony wspomagacz w momentach złego samopoczucia

c28c9d0a530e5050gen.jpg


Eutanazja Kuleczki - 250 zł , leczenie Matyldy w tutejszej klinice , poza kosztami w Gdyni- nawet nie wiem co to będzie za kwota, na razie wszystko jest na kredyt - ulepie jakiś bazarek, żeby zebrać cokolwiek na długi u weterynarza, a już teraz zapraszam do zaglądania

Link to comment
Share on other sites

Dnia 6.03.2024 o 14:48, katakka napisał:

💔💔💔

7b6eda53ec081b39gen.jpg

Wszyscy mamy wiele zdrobniej imienia i powiedzeń, do naszych zwierzaków.
Kuleczka była Kulinką, Kulisią, Kulką-Kozulką, Kuliczkiem, Kulu-Lulu 

Była jednym z psów pokazanych na facebokowej  stronie ogłaszającej wojtyszkowe staruszki. Na zdjęciu pozowała w chustce w kropki zawiązanej na szyi. Wyglądała na większego psa, a wiek 17 lat nie dawał jej dużych szans na opuszczenie krat tej katowni.
Kiedy prowadzili ją w naszą stronę, byłam zaskoczona - nie była ani duża, ani taka jak na zdjęciu, ani taka jak sobie ją wyobrażałam.
W biurze adopcji, przy wypełnianiu dokumentów, mówili o niej - "ta pręgowana" - sama bym tak chyba nigdy o niej nie pomyślała, ale gdyby bardzo się uprzeć i postarać, to wzory na jej futerku, mogły przypominać pręgi...
W drogę ku lepszemu, pojechała z Luną - drugim wybrańcem z tej samej  facebookowej strony, zupełnym przypadkiem padło na Lune, to  mógł być którykolwiek skazaniec, ale wtedy udało się Luneczce. Obie były bardzo mocno sponiewierane psychicznie, w silnej  depresji, zrezygnowane, bez nadziei... Lunę być może za mocno złamało schronisko, a  może życie, jeszcze zanim do niego trafiła, a może jedno i drugie, bo Lunia już zawsze żyła nieco w swoim świecie, zdystansowana do człowieka.
Kulce szło lepiej - odmłodniała, szybko otworzyła się na świat, na ludzi, na normalność. Stała się wesołą, pełną energii seniorką. Po przyjeździe zamieszkała z Lunką w psim domku, ale szybko odnalazła się w ludzkim i już tak zostało.

Gdyby wierzyć schronisku , miałaby w tym roku 21 lat, ale jako że wojtyszkom nie wierzymy, nie wiemy ile łapy nosiły ją po tym świecie... Na pewno długo, na pewno była psią babcią, na pewno wiek zaczął w pewnym momencie, po cichu i niepostrzeżenie, zabierać z niej kawałeczek po kawałeczku. W końcu wyraźnie była dostrzegalna utrata wagi, Kulinki zaczęło ubywać. Z czasem po pękatym ciałku nie został ślad, a czas powoli odbijał się w jej zachowaniu -  zawieszała się coraz częściej, pamięć była już nie ta - w ostatnich miesiącach, demencja przypominała o sobie wyraźnie.

Ostatnie tygodnie to czas choroby, Kulka znikała w oczach, w ostatnich dniach ważyła tyle co nic. Nie  jadła już samodzielnie, o piciu też trzeba było jej czasem długo przypominać, ale jeszcze  trzymała się samodzielnie na łapach - ledwo, ale starała się z całych sił - bardzo dzielnie stawiała opór chorobom, które wysysały z niej życie. W końcu nie zostało nawet tyle💔
Zasnęła spokojnie na moich rękach, owinięta kocem i przytulona tak mocno, jak tylko mocno mogłam ją utulić - w tym czasie weterynarka podawała pierwszy zastrzyk....💔💔

e4ca01e7aa07332egen.jpg

 

 

Nie ma już Kuleczki, nawet nie wiem, co pisać  :(.

Tyle trudnych przejść Kasiu - nie wiem jak sobie dasz z tym radę 😞

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...