Eruane Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Dodam, iż piesek to ten wilczasty po lewej, reszta sunie. Pieski raczej będą maksymalnie średnie na wielość. Nie są raczej z dużych psiaków.
GoskaGoska Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 no tez sliczne same cuda macie - kurde trzeba im tez cos wymyslec
Kashdog Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Kolaczkę ogłosze jeszcze dzisiaj na kolaczkowym forum :lol: Szczeniaki cudne :loveu: Jeżeli się uda to w niedziele porobię im jeszcze jakieś zdjęcia ;)
Jaaga Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Jejku, to już szczeniory spore. Rozglądnijcie się jeszcze tam za matką, szkoda jej. Czy są już jakieś wieści z jednostki?
Eruane Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Szukam ich matki. Ale tylko raz ktoś widział sunię (nie wiadomo ,czy matkę) w pobliżu. Inna sprawa, że szczeniaczki były w miejscu, gdzie suka raczej nie oszczeniłaby się i nie zaniosłą szczeniąt.Obok był barak na cegłach i suka z pewnością tam pod barakiem zrobiłaby sobie norę. Szczenięta były na mokrym kompoście, nie osłonięte od deszczu. Mur dookoła był na tyle wysoki, że suka pewnie by przeskoczyła, ale czy szczenna... nie wiem. Sama działka też byłą ogrodzona. Nie jakimś wysokim ogrodzeniem, ale musiałam się trochę pomęczyć przechodząc przez nie. Nie było tam za bardzo wyjścia innego jak tylko przez ogrodzenie. Myślę więc, że najbardziej prawdopdoone jest, że ktoś te szczenięta tam podrzucił (tym bardziej, że nikt ich wcześniej nie słyszał, a przechodzili tamtędy ludzie). Możliwe, że matka też jest gdzieś porzucona. Możliwe, że nie mogła przejść przez ogrodzenie do szczeniąt - nie wiem. Na końcu ogródków działkowych jakiś facet trzyma psy, rozmnażają się i dziczeją.Na tych działkach jest też pełno zdziczałych psów. Może któraś z suk jest matką szczeniąt. Prawda jest taka, że w tym miejscu było bardzo ciężko usłyszeć szczeniaki ,a zoaczyć się nie dało. Jeśli ktoś je tam przucił, to na pewną śmierć.
ewelinka_m Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 dzwoniłam do jednostki dziś w południe, pisałam też rano, niestety, ale ci żołnierze nie tylko siedzą w jednostce nic nie robiąc, ale też pracują :mad::mad: przez całą sprawę z generałami nie mają czasu biegać za psami :-(staruszka w ogóle nie kojarzą, żeby był a opisywałam im go bardzo dokładnie! ..tego puchatka ostatnio też nie widzieli,:-( ale może w tym całym zamieszaniu gdzieś ze straachu się schował..wczoraj nazjeżdżało się mnóstwo osób.. :-(
Rudzia-Bianca Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Erko nie mogę się wyleżeć niestety praca parszywa , może mnie całkiem nie rozłoży . Wyleguję się popołudniami . Eruane przepiękne te szczeniaczki :) Oby udało się im znaleźć szybko domy . Takie kluchy słodkie .
Kashdog Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 [url]http://collie.info.pl/viewtopic.php?p=260664#260664[/url] Tutaj wątek kolaczki na kolaczkowym forum :cool1:
erka Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 [URL=http://img301.imageshack.us/i/p1015744.jpg/][IMG]http://img301.imageshack.us/img301/6430/p1015744.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img294.imageshack.us/i/p1015740.jpg/][IMG]http://img294.imageshack.us/img294/8848/p1015740.jpg[/IMG][/URL] [URL=http://img402.imageshack.us/i/p1015742.jpg/][IMG]http://img402.imageshack.us/img402/8548/p1015742.jpg[/IMG][/URL] Sunia teraz na sterylce, bardzo się denerwuję, bo to taka kochana sunia.
Rudzia-Bianca Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Na pewno będzie dobrze erko, piękna ta suńka :)
andzia69 Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 i co z mamusią tych maluszków z działek? czy cos wiadomo, kiedy może być "łapanka" wojskowych psiaków?
jkp Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Kochane , pisałam do erki ale Ona pewnie zarobiona po uszy. "Mam" kojec w hoteliku u zuziaM to jest daleko strasznie od Was ale ona ma doswiadczenie (trzyma tez chore psiaki ) i to jest chyba dobre miejsce . Tam moze pojechac mała lub srednia suczka ( nie duze: Onek , benek itd bo buda jest budowana pod srednie psy) . Zastanówcie sie prosze co ew mogłoby od Was pojechac . U Was tyle jest tych zwierzakow " pod chmurka " że moze chociaz 1 suczka bedze spokojnie czekała na DS ?? Ma byc to raczej suczka bo łatwiej ponoc sie digadyjea z innymi i swobodnie biegaja po terenie a samce wszczynaja kłotnie i chodza tylko na spacery . Ja oplace ten kojec na stałe do waszej dyspozycji , do transportu tez moge sie dołozyć . Dajcie znac co myslicie .
andzia69 Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 tak sobie zaoffuję...ale bardzo mi się ten tekst spodobał - znalazłam na labkach;) "[B]Magazyn Niechcianych Prezentów" [/B]Był piękny, mroźny wieczór. Zza okien ustrojonych migającymi lampkami dobiegały wesołe odgłosy rozmów. Gdzieniegdzie można było usłyszeć fragmenty kolęd, przerywane radosnym piskiem dzieci rozpakowujących swoje prezenty. Wigilia, ten szczególny dzień w roku, kiedy wszystko jest jasne, spokojne, radosne – dzień, w którym wszyscy powinni się cieszyć. Spacerując, jak zwykle o tej porze pobliskimi leśnymi ścieżkami i rozmyślając nad wyjątkowością tych świąt, nawet nie zauważyłem zniknięcia mojego psa. Zdziwiło mnie to, bo zazwyczaj nie gubił się z zasięgu mojego wzroku. „No tak, pewnie przypomniały mu się młodzieńcze czasy” – uśmiechnąłem się w myślach, wołając go głośno. - Co się tak drzesz ? – powiedział Tofik wyłaniając się zza wielkiej sosny. Zdębiałem. Mój pies … mówił do mnie. [IMG]http://labradory.info/images/pomoc/niechciane_prezenty/dog_not_toy1.jpg[/IMG]- No przecież jest Wigilia, co nie? Co tak wytrzeszczasz gały – Wyraźnie MÓWIŁ do mnie Tofik. Nie potrafiłem wydobyć z siebie głosu. „To na pewno sen”, pomyślałem. - Jeśli uważasz, że to jest sen to mogę cię uszczypnąć, choć właściwie powinienem raczej powiedzieć ugryźć hehehe – powiedział, jakby czytając w moich myślach, Tofik. – Nie patrz tak, mamy dziś sprawę do załatwienia. - Ja … jaką sprawę? – udało mi się wydukać. - Widziałem ten twój rozmarzony wyraz pyska – odpowiedział Tofik. – Zabiorę cię w jedno miejsce, które powinieneś dziś zobaczyć. - Co to za miejsce? – powoli zaczynałem się oswajać z tą dziwną sytuacją. - Miejsce, które pozwoli spojrzeć ci na te święta z trochę innej strony – odpowiedział Tofik. Szliśmy przez las dobrych kilkanaście minut, aż wreszcie wyszliśmy na leśną polankę. Na środku stał duży budynek, a na jego dachu mrugał połamany neon „M[COLOR=#FFFF00]A[/COLOR]G[COLOR=#FFFF00]A[/COLOR]ZYN N[COLOR=#FFFF00]I[/COLOR]EC[COLOR=#FFFF00]H[/COLOR]CI[COLOR=#FFFF00]AN[/COLOR]YCH P[COLOR=#FFFF00]RE[/COLOR]Z[COLOR=#FFFF00]E[/COLOR]N[COLOR=#FFFF00]T[/COLOR]ÓW” Zanim udało mi się rozszyfrować, jaką krył w sobie nazwę, weszliśmy do środka. Światło wewnątrz było bardzo słabe, udało mi się jednak dostrzec szereg regałów, których półki uginały się pod ciężarem różnych przedmiotów. - Chodź ze mną ! – powiedział Tofik. Idąc za moim gadającym psem spoglądałem na półki. Leżały na nich nieprawdopodobne ilości rękawiczek, szalików, skarpetek, pidżam, koszul i koszulek. Trochę dalej stał regał cały załadowany różnego rodzaju kosmetykami, perfumami, dezodorantami itp. Po dłuższym marszu stanęliśmy przed szklanymi drzwiami. - Idź ! – powiedział Tofik i delikatnie popchnął mnie nosem. Przeszedłem przez drzwi i poczułem przeraźliwe zimno. Znalazłem się na wielkim placu otoczonym wysokim żelaznym płotem, przy którym, co kilka metrów, przywiązane grubymi łańcuchami, siedziały przeraźliwie smutne psy. Podszedłem szybko do pierwszego z nich. Duży czarny pies rozpłaszczył się na ziemi, kiedy chciałem go pogłaskać i patrzył na mnie z przerażeniem. - Misiek – zza moich pleców usłyszałem głos Tofika – Rok temu, o tej samej porze był rozkoszną małą kuleczką przewiązaną czerwoną kokardką. Wydawało mu się, że jest w raju. Ciepły dom, dwójka maluchów ciągle się z nim bawiąca, smakołyki podsuwane na każdym kroku, uśmiechy ludzi odwiedzających właścicieli. Miał wszystko. - Dlaczego dziś jest więc tutaj? – zapytałem. - Trzy miesiące później nie był już małym Misiem. – odpowiedział Tofik – Nikt nie pomyślał, że Misiek potrzebuje spacerów, opieki, zainteresowania, szkolenia. Był przecież taki malutki i rozkoszny. Miał być małym sympatycznym Misiem, a wyrosło z niego wielkie bydlę. Dzieci były za małe, rodzice ciągle pracowali, a pies siedział całymi dniami zamknięty w łazience. Z tęsknoty o mało co nie pękło mu serce. Samotny i opuszczony wył całymi dniami, prosząc choć o odrobinę zainteresowania. Nikt go już nie przytulał, nikt nie mówił słodkich słówek. Zamiast tego doczekał się nowego miejsca i nowych właścicieli. Budy, łańcucha i resztek ze stołu u wiejskiego gospodarza. I traktowania kijem kiedy tylko wydał z siebie tęskną skargę. I tak siedzi wspominając te krótkie chwile szczęścia i czeka z gasnącą w oczach nadzieją na swoje lepsze dni. Oczy Miśka patrzyły błagalnie na mnie , gdy go mijałem i podchodziłem do kolejnego psa. Myślałem, że pęknie mi serce. Kolejny pies był średniej wielkości. Kiedy tylko do niego podszedłem wskoczył na mnie, brudząc całe ubranie i liżąc mnie wszędzie, gdzie tylko mógł. - Lucky – zaanonsował Tofik – pies dogoterapeuta. - Kto? – zapytałem zaskoczony. - No pies dogoterapeuta – powtórzył Tofik. – Rok temu znalazł się w domu rodziców autystycznego dziecka. Przeczytali, że taki pies doskonale nadaje się do dogoterapii i sprawili sobie szczeniaka, który miał być psem terapeutą. Po miesiącu byli bardzo zaskoczeni, że pies zamiast leczyć biega, zamiast leżeć szczeka, zamiast ostrożnie podchodzić do ich dziecka wpada na nie z całym impetem. Jakże to tak. Oczywiście pojęcia nie mieli, że nie każdy pies może być dogoterapeutą, że na szkolenie trzeba poświęcić mnóstwo czasu, że jak każde zwierzę Lucky ma swoje potrzeby. Uznali, że trafił im się jakiś wadliwy egzemplarz i tak Lucky wylądował na łańcuchu. Lucky wyraźnie zgasł, kiedy go zostawiliśmy. Przy następnej budzie siedziała sunia. Kiedy tylko nas zauważyła, szybko się do niej schowała. - Tola, wyjdź – zawołał ją Tofik. Tola jednak nie wyszła. - Tola jest psem wycofanym, żyjącym w swoim świecie. – wyjaśnił mi Tofik – Była wykorzystywana w pseudohodowli do masowej produkcji szczeniaków. Szczeniaków takich jak Misiek, jak Lucky i inne, które tutaj widzisz. Rodziła szczeniaki co cieczkę, dostawała ochłapy do jedzenia, a za mieszkanie miała kojec na podwórku, z błotem zamiast posłania. Ma 4 lata, a wygląda na 10. Kiedy nie mogła już rodzić przywiązano ją, wrzynającym się w jej szyję, łańcuchem do drzewa w lesie. Przestała być produktywna to trzeba było się jej pozbyć. No, ale tak to już jest, jest popyt to jest i podaż. [IMG]http://labradory.info/images/pomoc/niechciane_prezenty/dog_not_toy2.jpg[/IMG] - Ale o czym ty mówisz? – zapytałem Tofika - O czym? Popatrz przed siebie – gniewnym głosem odpowiedział Tofik. – Misiek, Lucky, Perełka, Szarik, mogę tak wymieniać do rana. Chcesz podchodzić do każdego? O każdym mam ci opowiadać? Pomyśl trochę, te wszystkie psy łączy jedna wspólna cecha. Nie zauważyłeś napisu nad wejściem? Przez moją głowę przebiegało tysiące myśli. Misiek, wigilia, Prima, dogoterapia, rękawiczki, szalik, krawat, Lucky. Czyżby to … ? Sama myśl o tym, co zaraz usłyszę przyprawiła mnie o drżenie. - Widzę że zaczynasz rozumieć. – z satysfakcją w głosie odezwał się Tofik – Tak, te wszystkie psy tutaj okazały się nietrafionymi świątecznymi prezentami. Jesteś przecież w magazynie niechcianych prezentów. Każdy z tych psów rok, dwa, trzy, cztery lata temu był włochatą kulką zawiniętą we wstążkę i położoną pod choinką. Popatrz na to i uświadom sobie ilu jest na tym świecie ludzi, którzy traktują żywe stworzenia tak samo, jak rękawiczki czy szaliki. Dla których wyrzucenie niechcianych skarpetek jest równie łatwe, jak przywiązanie psa do drzewa, czy też wyrzucenie go z samochodu. Popatrz ilu jest na świecie ludzi, którym wydaje się, że nie ma nic weselszego niż słodki szczeniak dla dziecka. Pies nie jest dla dzieci, pies potrzebuje swojego pana i musi nim być dorosła osoba. Pies nie może być kaprysem, decyzja o tym, że znajdzie się w domu musi być świadoma i podjęta przez wszystkich członków rodziny. Pies to najgłupsza niespodzianka jaką można wymyślić. Dzieciom zaś, co najwyżej, można kupić pluszowego pieska, który nie będzie cierpiał, gdy się znudzi i zostanie ciśnięty w kąt. Co rok do tego magazynu trafia mnóstwo psów, które okazały się niepotrzebne. Czy ktokolwiek kupując psa jako prezent zastanawia się nad tym, że zwierzę też czuje ból, smutek, cierpienie? Zwierzę nie jest rzeczą, nie zapominajcie o tym. [B][I]Pies nigdy nie powinien być prezentem. No chyba, że jest pluszowy … uszowy … szowy … owy … [/I][/B] Otworzyłem oczy. W kącie pokoju jaśniała duża piękna choinka. Z kuchni dochodziły cudowne zapachy. Obok fotela, na którym się zdrzemnąłem leżała otwarta „Opowieść wigilijna”. Popatrzyłem na Tofika, chrapiącego spokojnie na legowisku. „Uff, to tylko sen” pomyślałem uradowany. Tofik w tym samym momencie podniósł głowę i popatrzył na mnie długo i wymownie. Albo mi się wydawało, albo mrugnął do mnie okiem… Wstałem z fotela, włączyłem komputer i zacząłem pisać …[I] „Był piękny, mroźny wieczór …”[/I] autor: Tomasz Piecha, Fundacja Pomocy Labradorom PRIMA
ewab Posted December 9, 2009 Posted December 9, 2009 Dołożę swojego offa , znaleziony na forum boksiowym: [B][FONT=Verdana]Filip Łobodziński – Newsweek[/FONT][/B] [FONT=Verdana] [/FONT] [FONT=Verdana]„Śniło mi się, że jestem na mszy w moim kościele parafialnym. Ksiądz podczas kazania wygłasza następujące słowa: [/FONT] [FONT=Verdana] [/FONT] [FONT=Verdana]Wyobraźcie sobie, umiłowani bracia i siostry, że mieszkacie pod jednym dachem z kimś, kogo bardzo kochacie. Komu patrzycie w oczy z głęboką ufnością, komu okazujecie pełne oddanie, kogo jesteście w stanie bronić do upadłego, gdyby zdarzyło się niebezpieczeństwo. I oto nadchodzi straszna chwila, gdy ta ukochana osoba porzuca was uwiązanych w lesie albo zamyka w pojemniku i odchodzi na zawsze, nie oglądając się za siebie. A wy nie rozumiecie, co się stało... Taki jest los tysięcy porzuconych psów.[/FONT] [FONT=Verdana] [/FONT] [FONT=Verdana]Wyobraźcie sobie teraz, drodzy moi, że błąkacie się od urodzenia po mieście bez przyjaznego dachu nad głową. Nadchodzi zima, a jedyne ciepłe kąty, które mogą dać schronienie wam i waszym małym dzieciom, są zatrzaśnięte na głucho. Taki jest los tysięcy bezdomnych kotów. [/FONT] [FONT=Verdana]A teraz wyobraźcie sobie, że owszem, macie mieszkanie na schludnym osiedlu, ale pewnego dnia przyjechał buldożer i wyburzył wszystkie domy. Nowych nikt nie zbudował. Jesteście zdani na łaskę i niełaskę nieprzyjaciół i pogody. Taki jest los wróbli, którym zabiera się mieszkania - krzewy, krzaki i zarośla - nie sadząc nowych. [/FONT] [FONT=Verdana]Wyobraźcie sobie, że wasze z trudem zbudowane mieszkanko zapada się w czeluść piwniczną. Ściany dołu są gładkie i ciasne, a ludzie, którzy mogliby z zewnątrz przyjść wam z pomocą, zamurowali jedyną waszą drogę ucieczki. Właśnie wczuwacie się w sytuację ptaków, których gniazda zsunęły się na dno rynny, a dolny otwór został zanitowany. [/FONT] [FONT=Verdana]I wyobraźcie sobie jeszcze, najmilsi, że cierpicie biedę, niedostatek, głód i choroby, ale oto znaleźli się ludzie, którzy wam pomagają - przygarniają pod swój dach albo regularnie donoszą wam strawę i leki, dbają o to, by w waszym życiu nie zabrakło odrobiny troski i godności. Tymczasem ludzie ci stają się powszechnym pośmiewiskiem, a nierzadko obiektem pogardy. Taki właśnie jest los tych, co prowadzą schroniska dla bezdomnych zwierząt lub dokarmiają koty, ptaki i psy. [/FONT][FONT=Verdana] A teraz, umiłowani w Chrystusie bracia i siostry, odpowiedzcie sobie na pytanie: czy naprawdę czynię tak, jak podoba się wszechmiłosiernemu Bogu?. Wyznaję, że straciłem wiarę. Nie wierzę już w człowieka, niszczyciela nieba i ziemi, który odmawia innym, żywym istotom prawa do godnego życia i godnej śmierci. [/FONT] [FONT=Verdana]Tak kazał ksiądz z ambony. Nie jednej niedzieli, ale przez wiele tygodni. Oczywiście, że był to sen - na jawie bodaj żaden ksiądz o takich sprawach nawet się nie zająknie. A dlaczego mówię, że sen ten był zły? Bo parafianie wreszcie stracili cierpliwość. Zaczęli słać do kurii petycje, by odwołała księdza, bo przynudza i zawraca głowę jakimiś bzdurami. Podawali przykłady. Aż wreszcie kuria zareagowała. Wysłuchała próśb parafian. Pojawił się nowy proboszcz. Parafianie żyli dalej tak jak dawniej. [/FONT][FONT=Verdana] Wyznaję przeto, że utraciłem wiarę. Ale nadal wierzę bardzo gorąco. Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi i wszystkich istot chodzących, fruwających i pływających, pośród których dopiero na ostatku pojawił się człowiek. Nie wierzę w człowieka, niszczyciela nieba i ziemi, który odmawia tylu innym żywym istotom prawa do godnego życia i godnej śmierci. Wierzę w Boga, który zesłał potop powszechny na ziemię, by ukarać grzeszną ludzkość, ale ocalił nie po jednej parze niepływających zwierząt, lecz wszystkie. One wszak nie zgrzeszyły, nie zrozumiałyby zatem sensu strasznej kary przez kataklizm. Nie wierzę w człowieka, który powołując się na swe rzekome uczestnictwo w powszechnej w przyrodzie walce o byt, hoduje masowo zwierzęta, by je równie metodycznie i bezrefleksyjnie uśmiercać. Który zastawia wnyki w lasach, zadające okrutne męczarnie schwytanym zwierzętom. Który co roku bierze udział w zagładzie bezbronnych ryb, by uczcić Narodziny Dzieciątka. Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa, współistotnego Ojcu, który dla nas, istot żywych, i dla naszego zbawienia przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się Synem Człowieczym. Nie wierzę w człowieka, który twierdzi słowami Maksyma Gorkiego, że "człowiek to brzmi dumnie", a chcąc ubliżyć bliźniemu, mówi "łżesz jak pies", "jesteś bydlę", "to kompletne zezwierzęcenie". Wierzę w Pana, który powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a istoty, których Stwórca podobno nie obdarzył duszą, nie mogły zatem rozpoznać grzechu - pierwsze przygarnie i przytuli w Królestwie, któremu nie będzie końca. Nie wierzę w człowieka, który przeznacza astronomiczne kwoty na technologię zniszczenia, a odmawia przekazania drobnego datku na comiesięczne utrzymanie jednego bezdomnego zwierzęcia. Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi, który mówił przez Proroków najpiękniejsze słowa Obietnicy. Nie wierzę w człowieka, który mogąc przemówić do całych rzesz swoich współplemieńców z ekranów telewizorów, gazet i ambon, zamyka oczy, uszy i usta na los swoich braci mniejszych, który mogąc uczyć, nie uczy, mogąc zachęcić, wyśmiewa i pogardza, mogąc pokazać wzór dobrego chrześcijanina i człeka poczciwego, omija tę możliwość szerokim łukiem. Wierzę w jeden święty i apostolski Kościół, który jest naprawdę powszechny, który obejmuje serdecznym ramieniem i współczuciem istoty cierpiące bez sensu, bez racji, bez grzechu. Który wie, że istoty te ani nie zadały bólu Synowi Człowieczemu, ani nie kalały imienia Boga. Nie wierzę w człowieka, który odmawia odpowiedzialności za wszystko, co zostało stworzone także dla jego radości.[/FONT] [FONT=Verdana] [/FONT] [FONT=Verdana]Więcej grzechów nie trzeba. Te i tak są śmiertelne. Za wszystkie niezawinione cierpienia i za całą obojętność ludzką w stosunku do niego żałuję całą duszą. Ale wiem, że nie zdołam żalem swym obdzielić wszystkich istot, które Bóg kocha, a człowiek ma w pogardzie lub zapomnieniu.”[/FONT][FONT=Verdana][/FONT]
Eruane Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 Suni z działek jeszcze nie znalazłam. Jutro idę tam z psem, jeśli ona się gdzieś chowa, to nie mam sama szans jej zauważyć. To olbrzymi teren, labirynt alejek, a kryjówek tysiące.
divia_gg Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 Zapraszam na bazarek na kieleckie psiaki;) [URL]http://www.dogomania.pl/threads/175268-Na-KIELECKIE-PSIAKI-ozdoby-gadA-ety-biA-uteria-ksiAE-A-ki-pA-yty-ZAPRASZAM[/URL][URL="http://www.dogomania.pl/../175268-Na-KIELECKIE-PSIAKI-ozdoby-gadA-ety-biA-uteria-ksiAE-A-ki-pA-yty-ZAPRASZAM"] [/URL]
erka Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 [quote name='jkp']Kochane , pisałam do erki ale Ona pewnie zarobiona po uszy. "Mam" kojec w hoteliku u zuziaM to jest daleko strasznie od Was ale ona ma doswiadczenie (trzyma tez chore psiaki ) i to jest chyba dobre miejsce . Tam moze pojechac mała lub srednia suczka ( nie duze: Onek , benek itd bo buda jest budowana pod srednie psy) . Zastanówcie sie prosze co ew mogłoby od Was pojechac . U Was tyle jest tych zwierzakow " pod chmurka " że moze chociaz 1 suczka bedze spokojnie czekała na DS ?? Ma byc to raczej suczka bo łatwiej ponoc sie digadyjea z innymi i swobodnie biegaja po terenie a samce wszczynaja kłotnie i chodza tylko na spacery . Ja oplace ten kojec na stałe do waszej dyspozycji , do transportu tez moge sie dołozyć . Dajcie znac co myslicie .[/QUOTE] Jkp bardzo Ci dziękujemy za tą propozycję i ,że pamietasz o naszych psiakach!:iloveyou::buzi: Wysłałam do Ciebie dzisiaj pw.:lol:
erka Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 Divia_gg, dzieki za ten super bazarek, a właściwie bazar:razz:. Ale się napracowałaś dziewczyno, dzięki:loveu::loveu:.:loveu:
Eruane Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 Dziś znów poszłam szukać suni na działki, chora zresztą (chyba wczoraj sięprzeziębiłam), teraz jestem padnięta, bo zrobiłam wiele km. No i piszę, co następuje... Sprawdziłam dokładnie działkę, gdzie były szczenięta. Koło tego kompostownika betonowego jest grządka wypielęgnowana, nie ma śladów psich łap. Ani też na innych grządkach. W kompostowniku była zostawiona karma, nadal w nim jest. Kompostownik graniczy między dwoma działkami i ta druga działka też jest dobrze ogrodzona. Ciężko byłoby średniemu psu skakać przez te ogrodzenia, a obok stoją opuszczone budynki i ogrodzeń nie ma. Ten kompostownik jest pierwszym takim (bez wyjścia, bo większość ma zrobione wyjście), licząc od wejścia na teren działek. To sugeruje, że ktoś podjechał i szczeniaki wrzucił po prostu. Pani, która ma działkę może 3 działki dalej powiedziała, że jeszcze 2 tygodnie temu na tych sąsiadujących ogródkach było sporo ludzi i ktoś na pewno usłyszałby szczenięta. Nikt tam też nie widział kręcącej się suni. Jakiegoś psiaka/suczkę widzieli ludzie, jak kręcił się na przystanku. Nie zapamiętali ,czy to pies czy suka ,ale powiedzieli ,że raczej zwróciliby uwagę, gdyby miała wyciągnięte sutki. Był to psiak czarny podpalany, średni na wielkość, prawdpodobnie ten sam, którego wdiziano w pewnej odległości od działki ze szczeniętami. Tak więc pewności że to matka szczeniąt, nie ma żadnej. Z pewnością pomocy potrzebuje, bo może to być kolejny pies wyrzucony w tym miejscu z samochodu. Zdesperowna totalnie, poszłam szukać suni daleko na działki, jest tam takie dość dzikie miejsce, gdzie dzikie psy czasami polują. Droga też prowadzi do działki faceta, który ponoć trzyma tam psy, mieszka tam i jest nieco dziwny. Pomijam, że w pewnym momencie się zgubiłam... No i wybaczcie, ale muszę Wam opowiedzieć tą historię, bo jest odlotowa. ;) Po drodze zobaczyłam panią, która szła z pudlem. Pomyślałam sobie - co za szczęście, nie będę musiała sprawdzać tego terenu, bo pani z psem z pewnością zwróciłaby uwagę na chudą sukę. Jakież było moje zaskoczenie, gdy na moje grzeczne pytanie (nie dokończone zresztą), czy widziała takową sunię uszłyszałam - "nie!". Pomyślałam, że może wydawało mi się, że kobieta się zdenerwowała (no bo o co...), więc powiedziałam, że znalazłam szczenięta w kompostowniku i szukam ich matki, ale na to usłyszłam - "trudno!". Kobieta nawet nie patrzyła mi w oczy przez ułamek sekundy. Nie myśląc wiele, poszłam więc w tą dzicz, bo przecież taki babsztyl nie powiedziałby mi, że widział sukę, nawet jakby na nią wpadła. Pomijam, że pasowała mi jako ktoś, kto wrzuca szczenięta do kompostownika... Uszłam może z kilkaset metrów, kiedy połapałam się, że biegnie za moją Verką ten jej pudel. Zatrzymałam się więc i czekam na właścicielkę. Ale się nie doczekałam. Próbowałam go odgonić, ale bez skutku. Nie słyszałam też żadnego wołania. Ruszyłam więc do przodu z nadzieją, że pies jednak pobiegnie za właścicielką, ale nie. Więc znowu się zatrzymałam i czekam. W końcu po jakichś kilku minutach słyszę wołanie zza drzew "niech pani się zatrzyma!". No to krzyknęłam, że czekam. Ale ta pani nadal krzyczała. W końcu stwierdziłam, że jej zaprowadzę tego psa, choć nogi odmawiały mi już posłuszeństwa. A kiedy była od niej może ze 20 m usłyszałam jak wrzeszczy do mnie - "Suka z cieczką, a ta se idzie!!!". Grzecznie odpowiedziałam jej, że mam sukę po sterylce (choć nawet jakby miała cieczkę, to chyba nie jest moim obowiązkiem zamknąć sukę w piwnicy...) i że zanim zacznie na mnie krzyczeć, może niech zapyta o tą cieczkę, chyba, że stresuje ją to, że nie wychowałą sobie psa i się teraz woli na mnie wyżywać. Wydarła się więc, że jej pies jest głuchy. Ok,więc powinna zapiąć psa na smycz jak ja moją sukę, zanim się minęłyśmy. Na to usłyszałam - "tylko bez wykładów!", normalnie jakby mi groziła. No i oczywiście nasłuchałam się, że jej przeszkadzam w spacerze. Więc powiedziałam, że jeśli stwarzam takie zagrożenie z malutką, wysterylizowaną suczką na smyczy, to niech wezwie policję, straż pożarną, bo ja sama odmawiam opuszczenia tego miejsca. :) W końcu sobie poszła. Co ciekawe, kilkadziesiąt metrów dalej znów puściła psa, a ten znów zaczął biec za mną, ale co jeszcze ciekawsze pani rozdarła się na psa, a pies... usłyszał. Może wystarczyło wczesniej go wołać po prostu. W każdym razie wesołych świąt tej pani życze, bo chyba ma ciężki żywot ze sobą samą. A opowiedziałam Wam tą historię ku przestrodze, bo rok temu mojej sąsiadce, która wybrała się tam na spacer z psem jakiś dziadek/działkowicz groził bronią. Celował w nią i w psa, oznajmił, że zastrzeli psa i powie ,że się na niego rzucił... Teraz nie chodzi tam nigdy sama. To jakieś dziwne miejsce przyciągające wariatów i tak się zastanawiałam od wczoraj, kiedy wpadnę na wariata łażąc po tych działkach.:( Myślę, że można się skłaniać ku założeniu, że szczenięta były same. Może nawet jakaś sunia przybiegła za kimś, kto szczeniaki wrzucił do kompostownika, ale nie dała rady się tam dostać i poszła sobie. Będę jeszcze się jutro rozglądać za nią, bo dziś nie mam już siły, ale jutro biorę ze sobą gaz, bo kto wie, kogo spotkam.
malagos Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 Jakieś psychiczne to babsko.... widać wyraźnie, że szczenaiki ktoś wrzucił do tego kompostu.
erka Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 Swietokrzyskiego obłędu ciąg dalszy :diabloti:. Kiedys jakas dziewczyna z podkieleckiej wsi mówiła Elizie, która czasami pomaga pani Ani wyprowadzaac psy, że jest tam jakas nieduza bezdomna sunia ciężarna, którą ona troche dokarmia. Eliza pojechała tam, chciała złapac sunie i zrobic jeszcze sterylkę, ale niestety nie udało się, sunia strasznie wystraszona, nie bylo mowy. Dzisiaj Eliza dostała wiadmośc,że sunia oszczeniła się .Pojechała tam, ledwo wygrzebała z jamy pod stodołą 7 szczeniaczków. Niestey nie bylo innego wyjścia, jak uśpienie slepego miotu. Nawet nie można bylo zostawic jednego, bo tam nikt sie nimi nie zaopiekuje, tyle ,że może wejdzie do stodoły i cos tam rzucą czasami . Zapłaciłysmy za uspienie i tzreba jeszzce kupis jutro Galastop, dosyć drogi,przeciwlaktacyjny ,żeby podawac suni. Ta dziewczyna ze wsi może trochę oswoi sunię, na tyle,żeby za jakis czas dała sie złapac na sterylke. Wiem ,że usypianie jest straszne, ale gdyby nie wczorajsza aborcyjna/9/ i dzisiejsza interwencja/7/, to byloby jeszcze 16 szczeniaczków!!! A tu dzisiaj jeszcze wiadomośc o następnych szczeniakach , juz ok 8 tyg w tragicznym stanie:placz:. Ja juz kiedys pisałam,że ktos zgłaszał w Sosnówce k.Bodzentyna sukę bezdomna ze szceniakami. Dzisiaj jedna kobieta pojechała tam zobaczyć, jak to wygląda. Jest gorzej niz myślałam:-(. Suka szkielet, wycieńczona leżała na trawie, a przy niej szceniory przy cycu, tez wątlutkie. Jak sie zblizyła, to ta sunia trochę warkneła, więc nie ma mowy ,żeby ona ją złapała. Zabrałybysmy ją , ale nie ma kto tam pojechac. Prosiłam Agnieszkę24 i pojechałaby pomóc łapac jutro do południa, ale potrzebny jest ktos z samochodem.
ewelinka_m Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 to wszystko jest nie do ogarnięcia :shake::shake: Erko tak jak rozmawiałyśmy przez tel. ja mogę jechać kończę o 13:30, w domu powinnam być jakoś przed 14,,tylko potrzebujemy kogoś zmotoryzowanego :-(
Linssi Posted December 10, 2009 Posted December 10, 2009 Ja moge pojechac ale dopiero ok.16.00, a wtedy juz ciemno jest :(
Recommended Posts