Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

Doginka, kotek widnieje w nazwie od dawien dawna... rzadko natomiast wrzucam jego zdjęcia ;) Kiciuś to kot mojej cioci a że mieszkamy razem to po trochu także mój jakby nie patrzeć. Kocur pamięta jeszcze mojego poprzedniego psa...ma gdzieś 6-8 lat (dokładnie nie pamiętam).


Takie wrotki nakładane też miałam ale potem przyszła komunia i zamiast roweru jak każdy dostałam rolki i jakąś kasę, za którą kupiłam rolki mojej siostrze żebym miała z kim jeździć. Był to prezent który przyniósł mi najwięcej radości...z siostrą na rolkach wymiatałyśmy, byłyśmy najlepsze na podwórku :cool3: Wychodziłyśmy rano i wracałyśmy wieczorem, cały dzień spędzałyśmy pod kościołem jeżdżąc na rolkach bo tam było fajne podłoże.
Uwielbiałam chodzić po drzewach, skakać z różnych rzeczy...ogólnie byłam chłopczycą bo miałam na podwórku tylko czterech kumpli w moim wieku, do klasy też chodziliśmy razem więc jak tu się nie przyjaźnić? Najlepsza zabawa była po deszczu jak na podwórku robiła się meeeega kałuża...graliśmy wtedy w piłkę taplając się w niej, rzucaliśmy w siebie błotem :evil_lol:
Robił ktoś takie 'pukawki' z szyjki od butelki i palca od rękawiczki...strzelało się z grochu :evil_lol: Urządzaliśmy sobie wojny na takie strzelanki, zawsze miałam na ciele mnóstwo małych krwiaczków od tego.
Uwielbialiśmy bawić się w podchody w lesie przy którym mieszkam...zawsze był pełen ubaw.
Pamiętam też że mój wujek dużo czasu nam poświęcał....szczególnie latem, zabierał nas czyli niemalże wszystkie dzieciaki z podwórka (ok. 10-15 sztuk) na plażę... uczył nas pływać, pozwalał nam skakać do wody ze swoich barków...jako że sam trenował wiele lat siatkówkę i był opiekunem zawsze na koloniach sportowych organizowanych przez naszą podstawówkę to graliśmy wszyscy na plaży w siatkę. Niesamowicie to wspominam. Teraz podejrzewam że mało który rodzic puściłby na cały dzień na plażę swoje dziecko z jakby nie patrzeć obcym facetem...kiedyś nikt niczego złego się w tym nie dopatrywał.
Zawsze byłam kluską ale uwielbiałam sport...trenowałam siatkówkę przez kilka lat, właśnie wujek zaraził mnie, moje siostry i kuzynkę tym sportem. Jeździłam na różne zawody w dwa ognie ze szkoły, chodziłam na basen z własnej nieprzymuszonej woli...z chłopakami na podwórku naturalnie grałam całymi dniami w nogę, uczyli mnie żonglować piłką bo ich o to prosiłam...chciałam być wyjątkową dziewczyną która potrafi coś więcej niż siedzieć i ładnie pachnieć. Dlatego też nauczyli mnie pluć :evil_lol::evil_lol: tak prawdziwie...po męsku na odległość ;) Robiliśmy sobie zawody kto dalej plunie i byłam w tym całkiem niezła... nadal zawstydziłabym niejednego faceta w tej dziedzinie :evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol: Nauczyli mnie gwizdać na różne sposoby.
Mieliśmy różne głupie zabawy i pomysły. Pamiętam np. jak Adaś (kumpel mieszkający pode mną, z którym zawsze siedziałam w jednej ławce w podstawówce) dostał psa...sukę malamuta Sarę, która obecnie ma gdzieś 14 lat. Sara będąc młoda miała bardzo dużo siły i ja wpadłam na genialny pomysł żeby przywiązać jej smycz do jego nóg...on oczywiscie się zgodził bo chyba sie wtedy we mnie podkochiwał, zawsze zgadzał się na wszystko co powiedziałam a mówiłam dużo i często bezsensu :evil_lol: Otóż przywiązałam mu tą smycz do nóg a potem rzuciłam Sarze patyka :diabloti: Na szczęście była to zima i śnieg zamortyzował upadek....Adaś przeżył i cieszył się jak gwizdek :) Jego mama trochę mniej jak zobaczyła podartą kurtkę i obdrapania...no ale cóż ;)
Innym razem zimą wracając ze szkoły znaleźliśmy wanienkę na śmietniku, zataszczyliśmy ją do lasu na największe górki i zjeżdżaliśmy jak w bobsleju...to było coś! Sanki mogły się schować :evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol:
Mario i Contra to dwie ulubione moje gry z tamtego okresu. Ja nie miałam pegasusa więc raz na jakiś czas szłam do Adama. Fakt ciężko nas było wtedy odpędzić od telewizora ale to nie działo się codziennie. Jego mama zawsze wtedy sama robiła nam pizze...po dziś dzień uważam że ta pizza była najlepszą pizzą jaką kiedykolwiek jadłam chociaż za nic w świecie nie pamiętam jej smaku. Po prostu było to coś 'wyjątkowego'.
Mieliśmy mnóstwo głupich pomysłów ale były to pomysły normalne w swojej głupocie. Do gimnazjum chodziłam...byłam zdaje się 3 rocznikiem, który miał przyjemność poznać co to jest gimnazjum i przyznaję że wtedy miałam nasrane w głowie, zresztą już to tutaj pisałam....ale i tak w porównaniu do tego co się widzi i słyszy teraz to byłam niesamowicie dobrze ułożona.

Posted

Qrczaki, nie mam pojęcia jak to się stało, że nie zauważyłam kota w opisie:oops::diabloti: Ale już wiem:evil_lol:

Ja to się jeszcze bawiłam w "gąski, gąski do domu...":diabloti:

Posted

[quote name='jonQuilla']Innym razem zimą wracając ze szkoły znaleźliśmy wanienkę na śmietniku, zataszczyliśmy ją do lasu na największe górki i zjeżdżaliśmy jak w bobsleju...to było coś! Sanki mogły się schować :evil_lol::evil_lol::evil_lol::evil_lol:
[/QUOTE]

Leżę i kwiczę. :diabloti:

A jeszcze dodam o psie w czasach dzieciństwa - był jeden taki, Pepper jamnik, na smyczy tylko do weta, postrach psów na całym osiedlu. Nie raz dostał wciry, raz był tak poharatany przez owczarka że sam wet powiedział, że do rana nie przeżyje, mimo że go szył. Ogon połamany, w połowie bez czucia. No i... Żyje do dziś, lat ma 18 (w tym roku skończy). :lol:

Posted (edited)

[quote name='Doginka']Qrczaki, nie mam pojęcia jak to się stało, że nie zauważyłam kota w opisie:oops::diabloti: Ale już wiem:evil_lol:

Ja to się jeszcze bawiłam w "gąski, gąski do domu...":diabloti:[/QUOTE]

Ja też nie wiem ale specjalnie dla Ciebie Kizia Mizia :eviltong:

[IMG]http://i687.photobucket.com/albums/vv233/jonQuilla123/DSC03743640x480.jpg[/IMG]

[IMG]http://i687.photobucket.com/albums/vv233/jonQuilla123/DSC04805-1.jpg[/IMG]

[quote name='FredziaFredzia']Leżę i kwiczę. :diabloti:

A jeszcze dodam o psie w czasach dzieciństwa - był jeden taki, Pepper jamnik, na smyczy tylko do weta, postrach psów na całym osiedlu. Nie raz dostał wciry, raz był tak poharatany przez owczarka że sam wet powiedział, że do rana nie przeżyje, mimo że go szył. Ogon połamany, w połowie bez czucia. No i... Żyje do dziś, lat ma 18 (w tym roku skończy). :lol:[/QUOTE]

Mówię Ci...znajdź wannę i sama spróbuj, tylko nie może mieć nóżek :evil_lol:

W ogóle np. tyle teraz mówią w TV o bezpiecznych placach zabaw...czy ktoś z nas z takich korzystał? Lina przewieszona przez drzewo, na końcu jej patyk i najlepiej jak wisiało to nad jakąś 'przepaścią' a mega wypasem było jak na dole była woooda. Jedna z najlepszych zabaw a teraz? Teraz dociekają czy farba, którą pomalowana jest huśtawka nie jest przypadkiem szkodliwa. :stupid: Widział ktoś żeby piaskownice zamykano z powodu bakterii jakiś? Koło mnie w parku w zeszłe wakacje we wszystkich piaskownicach były wbite tabliczki z napisem zakazującym zabawy ponieważ coś z piaskiem było nie tak. Psy nam też załatwiały się do piaskownic ale nikt z tego powodu nie dramatyzował...nieraz się kupę z gliną pomyliło i co? i żyjemy. Szło się umyć ręce do domu albo do kałuży jeśli było po deszczu i wracało się do budowania zamku, autostrady czy czegokolwiek innego.
Albo jak mamy wołały swoje pociechy do domu na jakiś obiad i nikt nie chciał iść...ile to razy prosiłam mamę żeby zrobiła mi kanapkę i rzuciła przez okno :evil_lol: Mieszkam na pierwszym piętrze więc nie miałam wcale daleko do domu...ale czasu i tak nie było. Nawet sikaliśmy w krzakach bo się do domu wracać nie chciało, a nóż jak się wróci to rodzic powie że trzeba lekcje odrobić i koniec na dzień dzisiejszy z dworem. Trzeba bylo być przebiegłym.
To były jednak wspaniałe czasy.

Psy też wszystkie luzem biegały, nie gryzły się a jak się pogryzły to nikt nie robił z tego afery...rozganiało się i tyle. Znało się z imienia każdego psa w okolicy. Mój Binguś był mega łazikiem i kiedyś szłam z nim na smyczy, zaczepił mnie jakiś pijaczek i mówi 'o Bingo ma jednak właścicieli' :evil_lol: Bingo miał swoje imię doczepione do obróżki więc każdy żulas do niego zwracał się po imieniu...on kochał żuli a oni jego.
Też nieraz wracał pogryziony do domu ale był zawsze zdrowy...raz tylko zachorował nam na zapalenie płuc ale tak to nigdy z nim do weterynarza nie chodziliśmy, tyle co na szczepienia i chyba ze dwa razy szyty był. Nadwaga? A w życiu, cały dzień był poza domem w zasadzie więc nie miał kiedy obrosnąć w tłuszczyk. Nie dostawał RC ani nic z takich rzeczy...gardził chrupkami. Jadł głównie gotowane odpady z kaszą, czasami jak się gotować nie chciało nikomu to tanie puszkowe.

Edited by jonQuilla
Posted

Ja jestem chyba ostatnim takim 'wolnym' pokoleniem. Całe dnie na wsi na podwórku grając w chowanego piłkarskiego, nogę, biegając po lasach, kąpiąc się na żwirowni, jeżdżąc na rolkach, rowerach, hulajnogach, huśtając się na gałęzi, do której przywiązany był sznurek kilka/kilkanaście metrów nad ziemią.. Kiedyś kolega spadł z największej wysokości. Spadł z krzaki i oprócz otarć nic mu się nie stało. Ale ksywka zobowiązuje - wołali na niego Kaskader :D
Komputer już prawie każdy miał, ale nikt na nim nie siedział. Nie kupowało się gier, lepiej było kupić piłkę, linę do skakania, rolki.. Cała wioska się zlatywała, wiek był nieistotny. Wszyscy bawili się ze sobą od rana do wieczora :)

Miałam udane dzieciństwo pod tym względem. A moje dziecko co będzie miało, skoro dzieciaki nie bawią się już tak, jak kiedyś? Albo siedzą w domu same albo siedzą w piaskownicy pod czujnym okiem mamusi, która nawet biegać nie pozwala, bo się przewróci. Smutne to.

Posted

Tez uważam, że rocznik 94 jest chyba ostatnim pokoleniem, które przesiedziało dzieciństwo na podwórku :-(

A co do kanapek to u mnie było tak, że jak się bawiliśmy w chowanego to wtedy się biegło do koleżanki i się jadło kanapki a reszta szukała nas i szukała :evil_lol:

Ja dzieciństwo przesiedziałam na podwórku, a nie na wsi, na wsi rodziny nigdy nie miałam i nie mam nadal, ale jakoś nie rozpaczałam z tego powodu :evil_lol: Krowę pierwszy raz na własne oczy w odległości ok 5 m ode mnie zobaczyłam mając 9 lat :oops:

Posted

[quote name='vege*']Tez uważam, że rocznik 94 jest chyba ostatnim pokoleniem, które przesiedziało dzieciństwo na podwórku :-([/QUOTE]

Nie no, rocznik 94 to nie, bo mój brat dwa lata młodszy też tak biegał, ale pokolenie raczej ostatnie.

[quote name='vege*']Ja dzieciństwo przesiedziałam na podwórku, a nie na wsi, na wsi rodziny nigdy nie miałam i nie mam nadal, ale jakoś nie rozpaczałam z tego powodu :evil_lol: Krowę pierwszy raz na własne oczy w odległości ok 5 m ode mnie zobaczyłam mając 9 lat :oops:[/QUOTE]

Ja nie mieszkałam na takiej wsi, że krowy, traktory itd. :lol:
Było osiedle, a dalej domki.
Ale na takiej prawdziwej wsi miałam rodzinę, też fajnie było :)

Posted

ależ tu sie nostalgicznie zrobiło:loveu: ja tez dobrze wspominam i do dzis czuje smak vibovitu, oranżady (czy fruktonady) i ta złość kiedy walkman wciągnął kasete a ołówka nie było pod ręką zeby nakręcic.....:evil_lol:

Posted

[quote name='chita']ależ tu sie nostalgicznie zrobiło:loveu: ja tez dobrze wspominam i do dzis czuje smak vibovitu, oranżady (czy fruktonady) i ta złość kiedy walkman wciągnął kasete a ołówka nie było pod ręką zeby nakręcic.....:evil_lol:[/QUOTE]

wzruszyłam się ahhhhh :) co prawda wolałam visolvit , mama pediatre wkręcała o recepty :evil_lol:

a pamiętacie Ptysia ? dla dzieci wyjaśniam , że był to napój gazowany ... bo wtedy nie było w sklepach miliona pincet napojów do wyboru. Była oranżada , ptyś i woda mazowszanka i takie coś a'la cola , nie pamiętam nazwy.
Coca cole , kupowało się w pewexie :diabloti:

Posted

vibovit czy visolwit....wazne ze na sucho:evil_lol:

ja to pamietam zanim sie coca pogryzła z pepsi i byla pepsicola:eviltong:

swoją drogą taka kolej rzeczy, dziesiejsze dzieciaki beda z lezka w oku wspominac jak zakladali pierwsze blogi...albo jak kogos obsamrowali na fejsbuku ze az na demoty trafiło....ahhh to beda czasy:diabloti:

Posted

[quote name='chita']vibovit czy visolwit....wazne ze na sucho:evil_lol:

ja to pamietam zanim sie coca pogryzła z pepsi i byla pepsicola:eviltong:

swoją drogą taka kolej rzeczy, dziesiejsze dzieciaki beda z lezka w oku wspominac jak zakladali pierwsze blogi...albo jak kogos obsamrowali na fejsbuku ze az na demoty trafiło....ahhh to beda czasy:diabloti:[/QUOTE]
o pepsicola też była , ale to to co pisałam to było Bambi czy jakoś tak ...

oranżadka w proszku , no BAA

a takie napoje w torebce foliowej z rurką ?

mi szczerze to strasznie brakuje , tego komunistycznego chleba i kajzerek , teraz to ohydne jest pieczywo

Posted

kurcze wróciły czasy dzieciństwa fajnie się czyta jak sama to kiedyś przeżywałam :D

u mnie na osiedlu w moim wieku praktycznie wogóle dziewczyn nie było, więc trzymałam się z chłopakami :D mecze piłki nożnej, pamiętam jak pierwsze korkotrampki sobie kupiłam, jaka to radość była :D
albo jak obrażałam się na rodziców, że nie chcieli mi kupić pistoletu albo samochodu do zabawy tylko lalki :D Pamiętam jak z chłopakami lataliśmy po budowie i z okien wyskakiwaliśmy na piach :D albo jak przed właścicielami uciekaliśmy, znalezionym szczeniakom robiłam kojec ze skrzynek :D najbardziej utkwiła mi w pamięci rottweilerka Sara, suczka z raną od sznurka na szyi, odprowadzała mnie do szkoły, później kręciła się koło szkoły i wracała ze mna do domu, nie mogłam przeżyć ze rodzice nie chcieli jej wziąć na stałe. Ale pamiętam, że już wtedy nauczyciele straszyli nas, że to bardzo agresywny pies, odpędzali ją :( a ona dla dzieciaków zrobiłaby wszystko, z kieszonkowego kupowałam jej pedigree bo w sklepie było najdroższą karmą. Niestety zaginęła w nieznanych okolicznościach gdzieś po 2-3 miesiącach znajomości, strasznie to przeżyłam :( było masę innych burków które były z nami, chodziliśmy na spacery na sznurku :D pamiętam jaka dumna paradowałam z onkiem lub rottkiem :D
w wieku 15lat pogryzł mnie dość mocno pies koleżanki to chcieli mnie do psychologa wysłać, żebym się psów nie bała, a ja na drugi dzień z innym psem na smyczy chodziłam, a druga ręka cała zabandażowana ze szwami po pogryzieniu :D


mmm visolvit czy ptyś to było coś :loveu: :loveu: :loveu: ale nie zapomnę smaku okropnej krystynki :diabloti:

Posted

[quote name='Vectra']o pepsicola też była , ale to to co pisałam to było Bambi czy jakoś tak ...

oranżadka w proszku , no BAA

a takie napoje w torebce foliowej z rurką ?

mi szczerze to strasznie brakuje , tego komunistycznego chleba i kajzerek , teraz to ohydne jest pieczywo[/QUOTE]

Napoje w folii z rurką kojarzą mi się z wyjazdami do Mielna.....chodzili po plaży i sprzedawali, paskudne to było......

Posted

vibovit, oranżada w proszku, długie jasie, kocie języczki, andruty robione przez moją mamę, lizaki z cukru które też mama czasami nam robiła jak w domu nie miała nic słodkiego a my mówiłyśmy że umrzemy jak nic nam nie da :evil_lol:
to są niektóre ze smaków mojego dziciństwa :)
aaaa! jeszcze mleko w woreczkach, teraz też można kupić ale już mało kto to robi a poza tym ja uwielbiałam mleko i piłam je litrami...zawsze prosiłam mamę żeby kupowała to w kartoniku, smakowało o niebo lepiej ale było dużo droższe więc musiałam zadowolić się tym z woreczka :evil_lol: jakiś czas temu nawet miałam plan kupić sobie mleko w woreczku żeby sprawdzić jak smakuje , jescze tego nie dokonałam ale to się wkrótce zmieni :evil_lol:

uwielbiałam z moją ciocią chodzić do pracy ... nie ważne czy na dniówkę czy na noc, zawsze byłam chętna :) pracowała na nastawni w Gdyni przy lokomotywowni...kochałam ten jej pulpit z przyciskami do zmiany zwrotnic, zawsze mi mówiła którą mogę przestawić po czym pokazywała mi którą zmieniłam i biegłam patrzeć przez okno jak lokomotywa przejeżdża przez moją zwrotnicę :)
albo podjeżdżały pod jej okno lokomotywy, zatrzymywały się i wysiadał z nich maszynista, trzeba było mu spuścić linkę z klamerką...on przyczepiał do niej marszrutę i wciągało się do góry, stemplowało i spuszczało na dół...to było też moje ulubione zajęcie ale potem unowocześnili system i nie trzeba było nic wciągać ani stemplować :roll:
mój wujek (mąż tej cioci) pracował i nadal pracuje zresztą jako maszynista właśnie tam...stamtąd zawsze wyrusza w Polskę ciuchcią ;) zabierał mnie często na swoją lokomotywę kiedy przestawiali je tam w lokomotywowni albo doczepiali jakieś nieliczne składy ale to była dla mnie mega atrakcja :)

Posted

[quote name='Alicja']a saturatory to dziecka znają ??

Najlepsza woda z sokiem z saturatora była przed molem w Sopocie :lol:[/QUOTE]

Ba i te szklaneczki na łańcuchu......

Posted

[quote name='jonQuilla'][FONT=Georgia][COLOR=olive][B]nie martw się, nie zabiję :calus:[/B][/COLOR][/FONT]


[FONT=Georgia][COLOR=olive][B]
:cool3: chociaż kilka na prawdę przyjemnych chwil w pracy[/B][/COLOR][/FONT]



Szczerze mówiąc to psów w typowych spożywczakach nie lubię oglądać, może włącza mi się zazdrość że mnie nigdzie nigdy z Salsą nie wpuszczają :evil_lol:
Jak pracowałam w Koperniku to wypraszałyśmy ludzi z psami, były ciastka na wagę i trzepiący się przy nich pies to niezbyt fajna opcja moim zdaniem....poza tym są różni ludzi, jeden by wszedł i nic nie powiedział a drugi rozkręciłby aferę że jak to pies w środku skoro na drzwiach kartka że zakaz, wolałyśmy więc takich sytuacji unikać.
Teraz siedzę w monopolu więc nie sądzę że obecność psa jest gorsza od obecności zapitego żula także jest spoko :evil_lol: Psy zazwyczaj są od nich o wiele czystsze.

Co do dzieci to mi też ręce opadają. Sama niekiedy mam ochotę przetrzepać niektórym tyłek jak widzę ich zachowanie. Chyba najgorsze jest to że rodzice często nie mają u swoich pociech autorytetu, dzieciak w wieku 8 lat potrafi tak się odzywać do matki czy tam ojca że włosy na głowie dęba stają...nasłuchałam się trochę jak siedziałam na kasie w kerfjucie.
Mam kuzynkę, której synek (4 lata niecałe) od małego boi się psów ale ona zamiast tą jego fobię zwalczać przez kontakt z psami to ta jeszcze go straszy 'nie idź tam bo wyjdzie pies i Cię złapie' :splat: Kto tak robi? Co ciekawe ona wychowana z psami od dziecka jest. Jak przyjeżdża do nas to mały staje przed klatką schodową i płacze bo wie że u nas jest pies....no litości, to już paranoja! Nie mówię że z Salsą bo ona jest nadpobudliwa i jestem w stanie zrozumieć że dziecko może się bać takiego psa ale na pewno ma wśród nawet znajomych kogoś kto ma starszego spokojnego małego kundelka, który spokojnie posiedzi przy małym i da się pogłaskać żeby to dziecko zobaczyło że pies to nie chodząca maszynka do zabijania. Ja tam bym się pochlastała gdyby mi dziecko psów się bało...taka opcja nie wchodzi w ogóle w grę :shake: Btw. kiedyś jak zobaczył Teodora to też myślał że to pies....no cóż, może to ze mną jest coś nie tak ale uważam że dziecko w wieku 3 lat powinno potrafić rozróżnić królika od psa :hmmmm:

Kiedyś moja dawna znajoma prowadziła bloga, na którym opisywała różne ciekawe i mniej ciekawe sprawy. Pamiętam jak się pożarłyśmy po tym jak zamieściła tam swoje wywody na temat bezsterowego wychowania... pisała tam że ona dostała po dupie od ojca raz i że ma traumę do dziś, pomimo że ją za to przeprosił to nie potrafi zapomnieć. WTF??? :crazyeye: Ręce mi opadły po przeczytaniu tego. Gdyby tak to wyglądało to osoby wychowywane w latach 80 bądź w pierwszej połowie 90 nie wychodziliby od terapeutów albo z więzień bo byliby psychopatami.
Dostałam po dupie wielokrotnie ale zawsze wiedziałam za co...zazwyczaj też szybko zapominałam, czułam się w dalszym ciągu kochana i do głowy mi nigdy nie przyszło żeby wyrzucać rodzicom że mnie uderzyli.
Problem dzisiejszego społeczeństwa jest taki że ludzie chyba nie potrafią odróżnić zwykłego klapsa od katowania. Zresztą podobnie jest z psami....niektórzy nie potrafią odróżnić zwykłego karcenia od znęcania się.

[COLOR=navy][B]niejeden rodzic teraz chętnie by klapa w dupe strzelił ale boi się ze inny na niego doniesie do władz [/B][/COLOR]

Moja przyjaciółka będąca w ciąży powoli zaczyna kupować różne rzeczy dla synka i ostatnio przeglądałyśmy w internecie materacyki....czy ktoś z nas spał na materacu kukurydziano gryczano kukurydzianym albo gryczano kukurydziano gryczanym za 7 stów? Prawdopodobnie nikt ale żyjemy...chyba cudem. Nie podoba mi się to wszystko...dojdzie do tego że powołają specjalną komisję, która będzie przychodzić do domów w których spodziewane jest nadejście dziecka i będą sprawdzać jakość wszystkich ubranek, łóżeczek, buteleczek, smoczków i innych tego typu klamotów.

Albo ta moda na edukacyjne przedmioty....dodaj przedrostek EDUKACYJNY do jakiejkolwiek rzeczy a sprzeda się jak ciepła bułeczka i stąd biorą się edukacyjne misie, ptysie, ręczniczki, maty, klocki i srocki. Kiedyś nikt nie słyszał o edukacyjnej macie i edukacyjnym misiu....rodzice rozkładali zwykły koc i dawali zwykłe zabawki a dziecko bawiło się tak samo dobrze jak tymi edukacyjnymi pierdołami. No tak ale EDUKACYJNY przedmiot jest wygodny dla rodzica bo na dłużej zajmie dziecko bo gada, gra i świeci. Rodzic nie musi siedzieć z dzieckiem i się bawić ale czy to dobrze? Od czasu do czasu pewnie owszem bo rodzic też ma prawdo odpocząć no ale jak się chciało mieć dziecko to trzeba było myśleć też o tym że trzeba będzie się całkowicie jemu poświęcić, taka kolej rzeczy.[/QUOTE]

całą tą otoczkę to robią te porąbane mamuśki i one nakręcają tą machinę ...a producenci ?? jest popyt więc jest i podaż ... chcą to mają , a im droższe tym ta matka czuje się bardziej usatysfakcjonowana i na piedestale jaka to ona mądra i stać ją naj dziecko zaopatrzeć ... krzesełka za 500-1200 zł ...pogięło kogoś i to nieźle ... Moje pokolenie wychowało się na drewnianych ryczkach , wózki ... pokoleniowe ...jedno za drugim dziecko się wywoziło , a teraz im większy szpan tym dziecko ma się mieć lepeij ...guzik prawda to tylko snobizm rodzica i wmawianie że ma coś lepsze ...to początek pokazywania dziecku że firmowe jest naj .... miałyście kapciuch szmaciaki , nie macie wad postawy , stopy , teraz muszą być adidasy , nejkacze i co smarki , mają krzywe plecy , platfusy i inne ubytki . Zabawki ,,pseudoedukacyjne,, bo inaczej nie nazwę tych grających migających ogłupiających ... kiedyś były piramidki , zwykłe klocki , przybijanki ...wyrośli wspaniali inżynierowie tego pokolenia , teraz musi być fuul wypas , błysk i szpan , pamiętam lata wstecz , dzieci nie miały problemu z trzymaniem łyżki , kredki , nożyczek , teraz połowa grupy trzyma łyżkę jak wiosło , nożyczki przekręca wspak , a kredki :roll: ..ale co , jest komputer i drukarka , rodzic kredkami pisac nie da ...a farby w domu , bójta się wójta ... w domu farbami , sodomja i gomorja ....a ja miałam klasy rysowane na dywanie kredą :) , z mamą chodziłam na łyzwy , uczęszczałam na malarstwo i grafikę , kopiowałysmy obrazki z książek disneyowskich , z ojcem po nocach w ciemni robiło się foty ...teraz komp komp komp..

Posted

[quote name='Alicja']a saturatory to dziecka znają ??

Najlepsza woda z sokiem z saturatora była przed molem w Sopocie :lol:[/QUOTE]

Nie, musiałam wpisać w google saturator żeby w ogóle wiedzieć co to :evil_lol::evil_lol::evil_lol:

Najbardziej mnie śmieszy to że niektóre z tych drogich wózków są kompletnie niepraktyczne i mam szczery ubaw widząc lalunię, która męczy się z wjechaniem wózkiem na schody albo do autobusu bądź też taką co jak trochę śniegu spadnie to ledwo jest w stanie go pchać bo kółka ma małe i się zakopują. No ale przecież kto by się tym przejmował przecież to nie jest ważne, grunt że wygląda na kosztowny.
Zresztą z wszystkim innym jest to samo.

Moja mama też zawsze wymyślała cuda wianki żebyśmy się w domu przy brzydkiej pogodnie nie nudziły... szyłyśmy, wycinałyśmy, rysowałyśmy, malowałyśmy, lepiłyśmy z masy solnej... dosłownie wszystko :) Zawsze czytała nam bajki przed snem albo wymyślała na poczekaniu, była w tym dobra...zresztą nadal jest bo wymyśla Zuzi różne bajki i pomimo że już w niebajkowym wieku jestem to lubię ich wciąż słuchać :)
Tata pomimo że b. dużo i ciężko pracował to znajdował czasami czas żeby pograć ze mną w państwa i miasta, statki, piłkę (na kartce taka), warcaby albo jego ulubiony młynek... zawsze powtarzał że lubi grać w gry inteligentne, które uczą i zmuszają do myślenia a nie polegają jedynie na rzucaniu kostką.
Moja siostra np. Zuzkę stara się wychowywać w podobny sposób jak to robiła nasza mama...też jej organizuje różne zabawy w domu itd. ale to już i tak nie jest to samo bo elektronika chcąc nie chcąc wkrada się w życie wykradając czas na inne zajęcia. Strach pomyśleć co to będzie za 2 albo 3 pokolenia. Rodzice zajmujący się dziećmi przejdą do historii? Już jest źle skoro telewizornia musi przypominać żeby czytać dzieciom na dobranoc...przecież to totalne nieporozumienie.

Posted

nostalgicznie :) miło powspominać, poczytać o czyimś dzieciństwie i stwierdzić, że własne było tak samo beztroskie i niebezpieczne:diabloti:szczególnie, jak się mieszkało na plaży (dosłownie) i w wakacje w ogóle mnie w domu nie było, przychodziłam tylko się wyspać trochę do domu, w czasem to nawet w nocy wstawałam, bo dzieciaki z opiekunami przychodziły bawić się w podchody :-D eh fajnie było...

Posted

Oj , dobrze że przypomniałaś o czytaniu ..... uwierzcie ze na 25 dzieci , mniej niż połowa zna słowo czytane z domu ...w przedszkolu , czytamy , czasem ciężko przebrnąc ale [B]KTOŚ[/B] musi im pokazać że książka istnieje ...zresztą znam :roll: takie mamy co wolą na kompa wieczorem aniżeli usiąść przy łóżku i poczytać bajkę :roll:

Posted

A mi mama nie czytała bo nie lubiłam, za to moja siostra zawsze musiała mieć coś czytane do snu, ja to zawsze do spania to byłam anioł nie dziecko (tzn tak mi mama mówiła :lol: ), w nocy jako noworodek do mnie nie wstawała bo ja całe dzieciństwo do 5 roku życia przespałam i nadal przesypiam, im starsza jestem tym więcej śpię :lol: Ja nie lubię słuchać jak ktoś czyta, ale komuś czytać lubię, często czytałam mojej cioci synkowi (teraz będzie miał 9 lat) i często z nim lekcje odrabiałam jak byłam u cioci, fajnie się siedzi z takim dość normalnym dzieckiem i się z nim koloruje jakieś obrazki do szkoły, albo pokazuje na kartce jak się pisze daną literkę/cyferkę/ rysuje szlaczek :-)

Posted

powrócę jeszcze do lunatykowania. Jak byłam młodsza, to poszłam do rodziców do sypialni i spytałam się ich ile potrzeba ziemniaków na jednego placka, albo usiadłam na łóżku w nocy, ( obok było drugie łóżko mojej siostry ) i zaczęłam ruszać rękoma, jakbym coś łapała, siostra się mnie pytała co robię i odpowiedziałam jej, że łapię motyle. Była też sytuacja, jak mielismy jechać po M na giełdę, a na psa czekałam 6 lat, więc dzień przed były wielkie emocje, a w nocy śniło mi się, że już mam psa, i zaczęłam na siostrę krzyczeć, żeby uważała, bo psa udusi pod kołdrą, no i kiedyś pokłóciłam się z koleżanką z podwórka, poszłam do mamy do sypialni, taty akurat nie było bo był w rejsie, i zaczęłam do niej przeklinać, co ty kur** kaśka odpier***, mama mi to na drugi dzień opowiadała, to myslałam, że ze wstydu się spale, bo do rodziców nigdy takiego słowa bym nie powiedziała.


I powracając do dzieciństwa. Jestem z 96, wychowywałam się z samymi chłopakami i jedną dziewczyną, i to było osoby starsze o 3-4 lata. Zresztą chyba się bardziej do tego przyzwyczaiłam, bo chłopaka też mam starszego, było wiele ale ze strony moich rodziców, ale w końcu przekonaliśmy ich do siebie i jesteśmy ze sobą ponad rok. Wiek mi nie przeszkadzał, ważne było tylko to, zeby się dobrze bawić. Pamiętam zabawę w podchody, jak zawsze mówiłam, że nie będę szukać, bo wolno biegam, i chciałam być z kimś w parze, żebym nie była pierwsza złapana i mówiłam, że nie biegniemy za daleko bo moja mama bedzie zła :P Nie zapomnę jak graliśmy w karty w oczko przy piaskownicy, i starsi koledzy oszukiwali, bo wzięli sobie parę kart, wymienianie się karteczkami, miałam ich bardzo dużo, po siostrze. Jak robiło się ciemno, to moja mama schodziła czasem, z sąsiadką i sobie siedziały i nas pilnowały, a jak do domu trzeba było wracać, to był płacz i 'mamo mogę jeszcze chwilę', a później w domu czekała kolacja, kąpiel i spać. Nieraz było tak, że nie miałam siły kąpać się, i żyję. Do komputera w ogóle się nie zbliżałam, wolałam pójść na dwór, albo popatrzeć jak moja siostra gra w harrego pottera, pamiętam też ten starszy komputer, nie pegasus a coś innego, miałyśmy tyle gier... Zawsze do mnie i mojej siostry przychodziły koledzy i koleżanki i graliśmy. A teraz ? Teraz jest jakaś masakra. Dzieci praktycznie nie widzę na podwórku, a jak widzę, to słuchają jakiegoś rapu i bawią się telefonami, nieraz jak patrzę to mają lepsze ode mnie, gdzie ja w ich wieku nie potrzebowałam telefonu, gg czy skejpa, każdy wiedział, gdzie kto jest, i nie było problemu z kontaktem.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...