Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

No, do kajaka to ja już na pewno nie wsiądę! Co to, to nie. Niestabilne to, to, wywraca się do góry nogami. Ale tak ogólnie to się zobaczymy, chociaź popsuły mi się drzwi na taras (ten nowy. Chyba coś się musiało obsunąć w trakcie budowy. Myślę, że to kwestia wyregulowania) i się nie zamykają, muszę je zastawiać skrzynką z fiołkami afrykańskimi. No ale przyjechali sąsiedzi zza płotu, poproszę ich, żeby mieli oko na dom. Czyli o 15.00 za mostem?

Link to comment
Share on other sites

Mamuniu, ale nerwy! Wczoraj zjechał myśliwy z żoną i suczką, Daisy. Kawał cholery, rasy jag terier, kompletnie nie słucha się nikogo. Jak ten facet sobie wyobrażał zabieranie takiej wariatki na polowanie, nie wiem. W każdym razie przepędziła Mimi, która właśnie dojrzewała do powrotu do domu, a dziś rano Karmel, jak ta ostatnia idiota, wlazł do nich na działkę i sunia oczywiście urządziła prawdziwą corridę w pogoni za kociną. Już myślałam, że straciłam kolejnego kota, bo nie było go ze dwie godziny. Wołałam, prosiłam "wróć do domu" - bez sktuku. A tu nagle - Karmelek pojawia się w kuchni i to wyraźnie nie z ogródka tylko z głębi domu. Chyba w promieniu stu metrów było słychać ten kamień, co mi spadł z serca. Znaczytsia, Karmel mądrym kotem jest i basta!

Link to comment
Share on other sites

O kurcze, nie zazdroszczę przygód.

Ja wczoraj spanikowałam, bo późnym wieczorem na spacerze po sadzie Amiśka zaczęła polować na COŚ, szczekała, piszczała, a ja po ciemku za cholerę nie widziałam, na co. Poszłam do domu po latarkę i z Tomkiem wróciliśmy do sadu. To był jeż, skulony pod jabłonią, ziemia skopana wokoło, ale chyba nie uszkodzony. Ami na smyczy wróciła do domu pokorna jak cielaczek. Rano jeża nie było.

 

Irenko, rozpoczęcie festynu o 15.00, my już będziemy godzinę wczesniej. Zadzwoniłam też do Mazowszanki, moze namówi Antka :)

Link to comment
Share on other sites

Podobno jeże wcale nie są takie bezpieczne wobec psich zębów. Ktoś mi opowiadał o psie, który zamordował jeża. Okropność.

 

Kochani, podziwiajcie wytrwałość i hart Malagos oraz Tomka. Upał jak cholera, cygańska muzyka dudni aż gdzieś w trzewiach (naprawdę nie można nagłośnienia wyregulować tak, żeby dało się tego słuchać?), ani krzty cienia, wiaterek, który z początku delikatnie zawiewał, ucichł - a Malagos na posterunku, matkuje gospodyniom sprzedającym swoje specjały, a Tomek, z pogodnym uśmiechem na spoconej twarzy, promenuje się w tym skwarze z aparatem fotograficznym i uwiecznia imprezę. Przyznam się ze wstydem, że uciekłam po niecałej pół godzinie, a oni mają tam zostać do wieczora!!! Czyste okrucieństwo.

Link to comment
Share on other sites

Wieczorno - nocnym harcom młodych ludzi się nie dziwię. Sama pamiętam poszukiwanie otwartej kawiarni o 5 rano, żeby się czymś wzmocnić po nocnych szaleństwach. Tym bardziej, że w nocy temperatura spadła do przyzwoitego poziomu. Cieszę się, że się odezwałaś, bo już się obawiałam, czy ten upał i wrzask Cię nie wykończył.

A teraz wiadomość z frontu zwierzęcego: wczoraj Mimi pojawiła się dwa razy. Raz siedziała na płocie i patrzyła na mnie wyczekująco, jakby nie była pewna, co zrobię. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do kuchni, gdzie dostała jeść. Wieczorem przyszła już sama, też zjadła i poszła. Ale zostawiła mi nadzieję, że może pewnego dnia zamieszka z powrotem z nami. Zauważyłam, że o ile za pierwszym razem wyglądała jak "kot, który nie jadał whiskas", to za drugim sierść była już gładka i błyszcząca. Mam teorię, a właściwie to wynika z moich obserwacji, że zarówno u psów jak i u kotów sierść bardzo reaguje na stres. Za drugą wizytą Mimi była już zdecydowanie spokojniejsza i pewna, że ma dokąd wracać, tak więc i sierść się jej wygładziła. I tylko raz fuknęła na Karmelka, który przyglądał się jej zafascynowany, aczkolwiek ze strategicznej odległości. Może się jednak w końcu dogadają?

Link to comment
Share on other sites

Mądra Mimi! Moje koty się wyprowadziły, uznając, że lokal, w którym bez przerwy coś warczy, łomoczne, gdzie nie ma nawet skrawka kanapy czy fotela, gdzie można się tylko utytłać w gipsie, kleju, lakierze albo farbie nie nadaje się do mieszkania dla porządnego kota. Oboje przychodzą średnio 2-3 razy na dobę, podjedzą, rozejrzą się i ostentacyjnie WYCHODZĄ! ;)

Link to comment
Share on other sites

Byliśmy dzisiaj w Brzózem, o którym pisał Konfirm Trzydziesty Pierwszy. Bardzo ładna okolica, istotnie pieski mogą się chlupać do woli, bo łagodnych zejść do wody pełno, a i głębia nie od razu. Co z tego, kiedy niemal pod każdym krzaczkiem i drzewem śmieci. Przemysłowe ich ilości. Rozpacz ogarnia. Czy naprawdę tak trudno zabrać ze sobą pustą butelkę, naczynia jednorazowe czy choćby zepsuty leżak? Dlaczego jesteśmy takim durnym, paskudnym narodem? Takim przysłowiowym ptakiem, co własne gniazdo kala?

Link to comment
Share on other sites

U nas to samo... Mamy takie niewielkie fajne jeziorko niedaleko domu (na rowerze można pojechać). Niewielka piaszczysta plaża, pomost... Jeździmy tam tylko po to, żeby się wykąpać, próbując przebrnąć przez tony śmieci! Nawet są kosze na śmieci - tylko co z tego, skoro nikt ich nie opróżnia?! Pojechaliśmy raz z Kreską. Miałam obawy czy ludzie nie będą mieli pretensji, bo przecież... dzieci się kąpią. Nie mieli. Następnym razem spróbujemy zabrać... Lili ;)

Do lasu wejść nie można, bo najpierw trzeba sforsować hałdy śmieci... Nie wiem czy kiedykolwiek mentalność ludzi w naszym kraju się zmieni - chyba za mojego życia nie ma szans :(

Link to comment
Share on other sites

Niestety, wszędzie śmieci, śmieci, śmieci.........:(. Nad wodą, w lasach......:(.

Zawsze mnie zadziwia, że ludzie przychodzą odpocząć nad wodę,śmiecą potwornie i....za dzień dwa, ponownie jadą w to samo miejsce, siadają wśród śmieci  i.....dośmiecają plażę po sobie i innych. Może ludzie(?)nie potrafią korzystać z plaży na której nie ma śmieci?

Kąpielisko na Brzóze jest  sprzątane po sezonie(czasem w trakcie), ale brudzących jest zbyt wielu......

Link to comment
Share on other sites

Niestety, wszędzie śmieci, śmieci, śmieci......... :(. Nad wodą, w lasach...... :(.

Zawsze mnie zadziwia, że ludzie przychodzą odpocząć nad wodę,śmiecą potwornie i....za dzień dwa, ponownie jadą w to samo miejsce, siadają wśród śmieci  i.....dośmiecają plażę po sobie i innych. Może ludzie(?)nie potrafią korzystać z plaży na której nie ma śmieci?

Kąpielisko na Brzóze jest  sprzątane po sezonie(czasem w trakcie), ale brudzących jest zbyt wielu......

Mnie też właśnie to dziwi, że ludzie wracają w te swoje śmieci i im to nie przeszkadza. Chociaż widać, że ktoś to próbował ogarnąć, bo śmieci są w kupach pod krzakami i drzewami (poza tymi nowszymi, które walają się swobodnie).

Na wielbarkowy wątek zajrzałam, to też jest tragedia z tymi psami. Czy to się kiedyś skończy? Czy ktoś dożyje dnia, kiedy nie będzie bezpańskich, zagłodzonych i zabiedzonych psów?  Nie wiecie, czy na  świecie istnieje kraj bez tego problemu?

Link to comment
Share on other sites

Czytałyście? Warszawa zbiera 16 ton śmieci z okolic Wisły rocznie! No, gratuluję! Widać tzw. Polska B nie pozostaje w tyle. Jakby zważyć, to co się poniewiera w Brzózem, czy w Chotomowie też pewno zebrałoby się kilka dobrych ton. Jeśli nie kilkanaście.

 

Spracowałam się dzisiaj, Nutusiu, jak dzika oślica. Postanowiłam zrobić porządek w wiatrołapie, czyli wyrzucić starą wykładzinę, odmalować ściany i położyć nową wykładzinę. Mamuniu! Zdzieranie podkładu pod wykładziną (po prostu grubej tektury), przybitego do cementu gwoździami (?) zajęło mi niemal cały dzień. A jeszcze trochę go zostało, bo nie wszystko było sparciałe. Co zrobię z gwożdziami, jeszcze nie wiem, ale jedno jest pewne - powinnam je albo usunąć, albo wbić mocniej, żeby nie wystawały. Jak widzisz idę w Twoje ślady, żeby Ci nie było smutno, że tylko Ty za...p jak mały trolejbus. Dziunia i Szerlok wyemigrowały do ogródka, tylko ta pierwsza od czasu do czasu przechodziła obok mnie, wyraźnie sprawdzając, czy sobie nie zrobiłam krzywdy.

Link to comment
Share on other sites

Od razu mi raźniej na duszy :D Ja też wczoraj malowałam - sufit. Niestety, po ciemaku, przy przenośnej lampce i dziś rano wylazło, gdzie nie domalowałam :( Stojąc na stole, z głową przy samym suficie za diabła się nie mogłam połapać gdzie już przejechałam wałkiem, a gdzie nie...

Link to comment
Share on other sites

Kochani! PADA DESZCZ! A właściwie już przestał. Czyli tylko zmoczył ziemię po wierzchu. Ale zawsze coś. Wczoraj moja ulubiona sąsiadka z Chotomowa posadziła mi hortensję i proszę, od razu jak na zamówienie została podlana. No i temperatura wreszcie dla ludzi. Chce się żyć!

Link to comment
Share on other sites

Słuchajcie, słuchajcie! Mam nowe wyjaśnienie nazwy Dyszobaba, tym razem podobno naukowe (historyczne). Otóż "Dyszobaba" to przekształcoene "dycha baba", czyli "bulgoce bagno" (nie wiem po jakiemu. Może po sieluńsku?). Podobno z północnej strony do tej pory znajdują się mokradła. A Dyszobaba zaczęła się właśnie od tamtej strony jako wieś służebna przy biskupstwie w SIeluniu. Pierwsza wzmianka o niej pochodzi jakoby z 1520 roku!!! I co Wy na to?

Link to comment
Share on other sites

 Łe tam, mnie się bardziej podoba dysząca baba, idąca pod górę :D

U nas deszczu niet - w sobotę TZ twierdził, że zaczyna padać. Spadło słownie SZEŚĆ kropli! Nie spojrzał w niebo, bo pewnie zobaczyłby jakieś przelatujące nad nim.. ptaszki ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...