Bewarka Posted November 10, 2006 Posted November 10, 2006 Moja Nika uwielbia byc glaskana i poklepywana po glowie (ale niezbyt mocno) i wie, ze to pochwała a nie kara,ale ja specjalistą nie jestem i nie moge powiedzieć, ze napewno tak jest,to tylko moje przypuszczenia :hmmmm: ;) Quote
tita :-) Posted November 11, 2006 Posted November 11, 2006 czytałam też że psów nie można głaskać... Quote
tita :-) Posted November 11, 2006 Posted November 11, 2006 ale moja sarcia uwielbia jak sie ją głaszcze ... ale czasami jest wredena że się ją głaszcze:( Quote
Samturia Posted November 11, 2006 Posted November 11, 2006 dobrze Tita :-) ale przeczytaj regulamin i staraj sie nie pisać posta pod postem dobrze? Ja czytałam dużo książek i nigdzie nie pisało żeby psów nie głaskać :) Quote
nathaniel Posted November 11, 2006 Posted November 11, 2006 [quote name='tita :-)']czytałam też że psów nie można głaskać...[/quote] taaa, nie głaszczmy psów, nie karmy ich, nie szczepmy bo po co. To jakieś mity poryte. Quote
Bewarka Posted November 11, 2006 Posted November 11, 2006 [LEFT][quote name='nathaniel']taaa, nie głaszczmy psów, nie karmy ich, nie szczepmy bo po co. To jakieś mity poryte.[/quote] Moze jeszcze przez tych szkoleniowców będziemy mieli ich nie dotykać bo pies pomyśli, ze go bijemy?! ciekawe co jeszcze wymyslą :razz: [/LEFT] Quote
clockwork Posted November 13, 2006 Posted November 13, 2006 :razz: od dziś w moim domu rozpoczynam bezstresowe wychowanie mojego psa... ZERO GŁASKANIA!! a co?? zależy mi na szczęściu Clockworka więc koniec z głaskaniem go po głowie- :roflt: Quote
carolinascotties Posted November 13, 2006 Posted November 13, 2006 Ha- ta zasada w przypadku moich psów moze odnosic sie do osob im obcych...nie znosza wyciagnietaj reki- szczegolnie reki, ktora jest nad ich glowa...w gescie dominacji... Niedlugo strace sile na tlumaczenia kazdemu, kto chce poglaskac mojego psa, ze nie wolno prowadzic dloni - nad glowa psa...tylko podawac wnetrze dloni od dolu... czytalam w kilku ksiazkach, ze psa uspokaja glaskanie po boku...spokojne, ale zdecydowane ruchy... Swoja droga to smieszne pisac, ze psy nie lubia glaskania...szczegolnie kiedy psisko przychodzi i nosem podbija reke...proszac wlasnie o dotyk... Quote
Tribal Posted November 13, 2006 Posted November 13, 2006 psy nie lunią być głaskane po głowie. czasami właściciele odczytują wysyłane przez nich sygnały jako wyraz zadowolenia ale faktycznie tak nie jest. klatka piersiowa, boczki, 'plecki', kołnierz - to miejsca w których piesszczoty sprawiają psom pzyjemność. Quote
Basia_Sz Posted November 13, 2006 Posted November 13, 2006 A który pies Ci to powiedział? :cool3: Quote
Zbyszek Posted November 13, 2006 Posted November 13, 2006 [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Każdy pies ma inny charakter, każdy więc pies może indywidualnie reagować na pieszczoty i dotyk właściciela.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Jest jednak zasada – dla wielu psów, dotyk w okolicy głowy jest „tabu”. W sensie takim, że pies toleruje w tym miejscu dotyk tylko tych osób, które darzy zaufaniem. Stąd bierze się właśnie przekonanie, że psy nie lubią głaskania po głowie.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Ponadto, psy odbierają pieszczoty człowieka w kontekście całego jego zachowania. Czyli, to nasza postawa i to co mówimy do psa podczas pieszczot, ma dla niego większe znaczenie niż miejsce i rodzaj dotyku. [/SIZE][/FONT] [SIZE=3][FONT=Times New Roman] Na przykład, wielu właścicieli, głaszcząc psa po głowie, swoją postawą i/lub słowami wysyła sygnały, które pies odbiera jako „biedny piesek”. Nie zawsze jednak pies czuje się „biedny”, więc normalne jest, że nie życzy sobie tego rodzaju pieszczot i ich po prostu unika, lub poprzez swoje zachowanie, chce pokazać właścicielowi, że tak się nie czuje.[/FONT][/SIZE] [FONT=Times New Roman][SIZE=3] [/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]A jeśli chodzi o uśmiech – pies przez tysiące lat życia z człowiekiem, nauczył się nie tylko czytać jego mimikę, ale również pewne jej elementy stosować.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pokazanie zębów wśród dzikich psowatych, jest oznaką agresji (ostrzeżenie, grożenie itp.), w przypadku psa domowego wygląda to trochę inaczej. Psy nauczyły się uśmiechać a nawet śmiać.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pokazanie garnituru zębów, bez podwiniętych warg i przy szerokim otwarciu pyska, to właśnie jest uśmiech. Oczywiście, ten uśmiech wyraża również cała postawa psa.[/SIZE][/FONT] Quote
Matisse Posted November 13, 2006 Posted November 13, 2006 [quote name='Zbyszek'] [SIZE=3][FONT=Times New Roman]Na przykład, wielu właścicieli, głaszcząc psa po głowie, swoją postawą i/lub słowami wysyła sygnały, które pies odbiera jako „biedny piesek”. Nie zawsze jednak pies czuje się „biedny”, więc normalne jest, że nie życzy sobie tego rodzaju pieszczot i ich po prostu unika, lub poprzez swoje zachowanie, chce pokazać właścicielowi, że tak się nie czuje.[/FONT][/SIZE] [FONT=Times New Roman][SIZE=3].[/SIZE][/FONT][/quote] Przepraszam, ale łapki opadają. Pokaż mi psa, który pomyśli o sobie "biedny" i będzie się sam nad sobą użalał... Czasami to interpretowanie psiego zachowania mnie rozbraja.. Quote
Zbyszek Posted November 13, 2006 Posted November 13, 2006 [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Matisse[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pies odczuwa takie stany psychiczne jak – smutny, radosny, zły, podniecony itp.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Rozpoznaje te stany również u innych osobników (na pewno u innych psów i ludzi).[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Użyłem słowa „biedny”, wpisując je w cudzysłów. Nie miałem więc na myśli tego, że pies się będzie „nad sobą użalał”, ale, że odbiera „dołujące” dla niego emocje i zachowanie właściciela.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Głaskanie psa po głowie, poparte na przykład słowami „biedny piesek”, smutną miną właściciela i ogólną jego postawą świadczącą, że nastrój psa jest odbierany przez człowieka, jako niezgodny z tym jaki jest przez psa właśnie odczuwany, może u psa wywołać taka a nie inną reakcję.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Sygnały komunikacyjne psa mają (między innymi) za zadanie przekazanie innemu osobnikowi jego nastrój i emocje. Jeśli „odbiorca” tych sygnałów źle je zinterpretuje, pies poprzez swoje zachowanie, będzie starał się „wymusić” poprawną interpretację tego co chciał przekazać. Wytłumaczyć niejako, że został źle zrozumiany.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]To samo dotyczy zachowań człowieka wobec psa. Pies, czując, że człowiek źle rozumie jego zachowanie, będzie starał się to zmienić. Czyli, (w tym przypadku) będzie starał się dać człowiekowi do zrozumienia –„ nie jestem smutny”.[/SIZE][/FONT] [SIZE=3][FONT=Times New Roman] [/FONT][/SIZE] Quote
Bewarka Posted November 14, 2006 Posted November 14, 2006 [LEFT]Ale pies nie zawsze dobrze odczytuje nasze stany.Słyszałam, ze gdy my ziewamy pies mysli, ze sie boimy, a dla nas oznacza to, ze albo sie nudzimy, albo jestesmy senni niewiem czy to prawda, ale tak właśnie usłyszałam (lub gdzies przeczytałam):razz: [/LEFT] Quote
Zbyszek Posted November 14, 2006 Posted November 14, 2006 [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Przecież u psa ziewnięcie też może oznaczać tylko senność i nic więcej. Samo ziewnięcie nic nie znaczy. Psy odczytują „mowę ciała” jako całość. Trudno więc mówić w canis signals o pojedynczych gestach. Psy komunikują się ze sobą i innymi gatunkami, poprzez sygnały wysyłane całym ciałem i tak samo odbierają naszą „mowę ciała”.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Nieporozumieniem jest odczytywanie jakiegoś pojedynczego gestu psa, że ma on niby jakieś tam znaczenie. Liczy się kontekst wszystkich zachowań, jakie pies oferuje wraz z tym gestem.[/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pies nie zrozumie więc naszego ziewania jako sygnału, że jesteśmy zaniepokojeni, o ile to ziewnięcie nie będzie poparte innymi oznakami naszego niepokoju.[/SIZE][/FONT] Quote
Behemot Posted November 14, 2006 Posted November 14, 2006 [quote name='Zbyszek'][FONT=Times New Roman][SIZE=3][/SIZE][/FONT] [FONT=Times New Roman][SIZE=3]Pies nie zrozumie więc naszego ziewania jako sygnału, że jesteśmy zaniepokojeni, o ile to ziewnięcie nie będzie poparte innymi oznakami naszego niepokoju.[/SIZE][/FONT][/quote] A co powiecie na to, że psy często ziewają, gdy są podekscytowane - na przykłąd zbliżającym się spacerem? Oczywiście, tak jak napisał Zbyszek, towarzyszy temu cały język ciała - radosne bieganie po mieszkaniu, kręcenie się w kółko, skakanie, itd. Tak samo jest u ludzi - samo ziewnięcie jeszcze nic nie oznacza, nabiera znaczenie dopiero w kontekście całości naszego zachowania. Jeżeli ziewniemy, jednocześnie wesoło podskakując, to psa z pewnością nie uspokoi ;) Quote
carolinascotties Posted November 14, 2006 Posted November 14, 2006 Nie powinniśmy generalizować... tak, jak i ludzie - psy mogą przeróznie reagować na te same bodźce... Niektórzy ludzie na stresujące sytuacje reagują śmiechem...inni kiedy sie bardzo ciesza -płaczą...itp. Obserwujmy swoje psiaki i uczmy się ich języka oraz prowadźmy je przez nasz :) Co do uśmiechu - 2 z moich 4 psów pokazują całą klawiaturę, kiedy się bardzo cieszą..zwijają uszy, i uśmiechając się oraz prychając skradają się w naszą stronę :) coś pięknego - taki psi uśmiech :) Quote
zmierzchnica Posted March 31, 2007 Posted March 31, 2007 Cóż, podbijanie ręki do głaskania też jest swego rodzaju oznaką dominacji. [I]JA CI NAKAZUJĘ MNIE GŁASKAĆ - Ty może nie masz ochoty, ale ja chcę. [/I]Jeśli jednak pies tak robi, to znaczy, że to lubi :) Z ziewaniem jest różnie. Ma zastosowanie zwyczajne - jako odruch polegający na wykonaniu głębokiego wdechu i wydechu związany ze zmęczeniem, ale to też sygnał uspokajający. Zauważcie, psy w sytuacjach stresowych (kąpanie, czyszczenie łap, wizyta u weta) często ziewają - oznacza to zaniepokojenie. Ostatnio zrobiłam swego rodzaju test - mój pies jest bojaźliwy, więc jak ktoś krzyknie to od razu bierze zabawkę i chodzi po pokoju, bojąc się podejść do człowieka. Gdy przydarzyła się taka sytuacja, spojrzałam na psa, upewniłam się, że na mnie patrzy i szeroko ziewnęłam (musiało to śmiesznie wyglądać, swoją drogą ;)). Luka zatrzymała się i patrzyła na mnie (niepewna widocznie, czy chcę powiedzieć to, co mówię). Ziewnęłam jeszcze raz i uspokajająco zawołałam - przyszła do mnie. Także znak ten to nie tylko pokazanie [I]jestem zaniepokojony [/I]ale też [I]nic złego ci nie zrobię[/I]. Często kiedy człowiek się nad psem nachyla i go tarmosi to pies ziewa - uspokaja. Tak samo jest z oblizywaniem nosa. No tak, rozpisałam się nie na temat ;) Co do głaskania - pamiętajcie, że to moje zdanie jest! - to uważam, że wiele zależy od skojarzeń. Szczeniak nie rozumie przekazu pogłaskania po karku czy głowie jako pozytywnego, bo był na razie wychowywany z psami. Ale po poznaniu ludzi i ich zachowań wie, że pogłaskanie przy głowie często pojawia się wraz ze smakołykiem lub dobrym słowem. Wzbudza więc skojarzenia pozytywne, jest przyjemne. Pies ma pamięć skojarzeniową, więc większość zachowań odbiera jako pozytywne lub negatywne na podstawie swoich doświadczeń. Pozdrawiam :) Quote
urwisek Posted December 27, 2009 Posted December 27, 2009 Tak sobie czytam z ciekawości bardziej niż z niewiedzy bo nie mam większych problemów z dogadywaniem się ze swoim stadkiem. Z obcymi też raczej nie ale przypuszczam, że po pierwsze pomaga mi nieodłączny zapach całego własnego stada na ubraniu - drugie to, że w stosunku do obcego raczej pozostaję bierny dokąd on sam nie pokaże na co można względem niego liczyć. Nie jestem żadnym szkoleniowcem ani nie zamierzam pretendować ale zwyczajnie chory będę jak się chociaż trochę nie wymądrzę :) Z psami mam kontakt od maleńkiego teraz własnych 8 szt. + 4 koty, wszyscy znajomi i rodzina "zapsiona" i "zakociona". Więc kontakt jest niejako odruchowy i człowiek się nie bardzo zastanawia co z czego wynika - zwyczajnie czuje się jak należy "powiedzieć" i co stworzenie "mówi". Ale z problemem zdobycia wiedzy z książek i z porad innych ludzi zetknąłem się "z okazji" koni. Nigdy nie miałem z nimi kontaktu i bałem się ich panicznie (choć podziwiałem i marzyłem). Ok. 5 lat temu powstały możliwości i SĄ - 2. To był skok na głęboką wodę bo pierwszą kupiłem roczną klaczkę (chociaż wszyscy mądrzy ludzie mówili żeby raczej wziąć na początek dorosłego, ujeżdżonego i najlepiej wałacha) - bo sobie nie poradzę. Miłość podobno jest ślepa więc jak ją zobaczyłem... to musiała być Ona. I tu zaczęła się wiedza z książek - bo rady okolicznych rolników (bat, łańcuch) niezbyt do mnie przemawiały. Koń reaguje w wielu kwestiach zupełnie odmiennie na te same sygnały niż pies - więc większość dotychczasowych doświadczeń była nieprzydatna. Zacząłem w podobny sposób jak moi "przedmówcy" rozpatrywać każdy ruch, ustawienie ciała, poprawność gestu, pilnować tonu i natężenia głosu, szybkości ruchów, kierunku wzroku itp. Jak już z Nią się w miarę dogadywałem wziąłem następną 12-to letnią klacz - konia po przejściach, który był wcześniej sześciokrotnie sprzedawany i "ułożony" batem i podobnymi technikami = 0 zaufania do człowieka - jedynie strach z łatwym przejściem do agresji (jeżeli człowiek nie stosuje siły = nie straszny). Do dziś nie jesteśmy na tym "poziomie" co z młodszą ale postęp jest ogromny - koń z własnej woli potrafi podejść i nawet przytulić głowę bez zbytnich zachęt (o wykonywaniu podstawowych poleceń nawet nie wspominam bo wiadomo). Po co to wszystko piszę - pozornie nie na temat - bo przecież mowa o psach? Chcę na całkiem odmiennym przykładzie (jakim jest koń) przedstawić swój punkt widzenia w kwestii stosowania konkretnych (dokładnych) gestów/znaków/form kontaktu. Moim zdaniem - trzymanie się ścisłe "wytycznych" ma spore znaczenie w początkowym kontakcie ze stworzeniem (każdym) - dopóki my nie bardzo wiemy jak przekazać o co nam chodzi - a stworzenie jak to co widzi/czuje zinterpretować. Po jakimś czasie (krótszym lub dłuższym) - zależnym zarówno od nas jak i od "stwora" - dokładność przestaje mieć znaczenie i zaczyna się liczyć coś co ja z braku lepszego określenia nazywam "emanacją". Stworzenie odbiera nas jako całość (pakiet) - mniej ważne staje się czy sięgamy z góry do głowy, patrzymy prosto w oczy, bierzemy za ucho czy chwytamy za ogon - a bardziej z jakim nastawieniem (wewnętrznym) to robimy. A jako przykład na potwierdzenie mojej teorii test, który wykonaliśmy razem z moim synem właśnie na koniach. Mają te moje dziewczyny (jak to dziewczyny) różne swoje zagrywki i humorki takim częstym zagraniem jest np. stawanie człowiekowi na drodze - np. przy wejściu do stajni czy w przejściu przez jakąś bramkę. Jest to takie ewidentne - niby mimochodem ale stoję w poprzek - skubię sobie trawkę i wcale na ciebie nie patrzę - ale jak przejdziesz? Nie mam z tym problemu bo zwyczajnie idę przed siebie a one się odsuwają - albo same z siebie albo na zwykłe "przesuń się". Jednak dzieciak skarżył się wielokrotnie, że i jedna i druga ani myśli mu się odsuwać - a On ma problem bo zdecydowanie zakazałem jakichkolwiek "płoszących" gestów. Poszliśmy razem, specjalnie spóźniając się trochę na godzinę posiłku (wtedy "foch" jest prawie pewny) - stanąłem z boku żeby sygnalizować brak zainteresowania ich rozgrywką - panny już z daleka ustawiły się w przejściu z pastwiska. Poprosiłem, żeby się bardzo mocno skupiał przez całą drogę na jednej myśli - /przejdziesz przez nie nie zwalniając kroku choćbyś miał w ten sposób tunel sobą zrobić - nie wykonując jednak żadnego dodatkowego gestu - jedynie krótkie "odsunąć się" - spokojnym głosem z odległości ok.3metrów/. Wynik? Przeszedł a One rozstąpiły się jak drzwi sezamu. Właśnie to nazywam "emanacją". Konie się Go nie bały i chociaż zamierzały po swojemu "foha" okazać - wiedząc dokładnie o co mu chodzi, wyczuwając i całkowite zdecydowanie i poczucie "słuszności celu" i ... bo ja wiem zresztą co - zwyczajnie wiedziały, że polecenie należy wykonać i wykonały bez wahania. Stan "ducha", w którym dokładnie, całym sobą przekazujemy stworzeniu o co nam chodzi - nie jest może łatwy do osiągnięcia - ale uważam, że właśnie o to chodzi i warto nad tym (nad sobą) pracować - bo dopiero to daje pełnię porozumienia (i satysfakcji przy okazji) - a konkretnymi gestami wspomagać się jedynie na początku i nie popaść w stan, w którym wyłącznie na ich doskonaleniu będziemy się skupiać - bo nie jest to właściwy kierunek skoro mamy do czynienia ze stworzeniem myślącym i czującym a nie z robotem (imho). Quote
Greven Posted December 27, 2009 Posted December 27, 2009 Psy uczą się nas, tak samo, jak my psów. W kontakcie z psem obcym, o którym nic nie wiem, będę stosować etykietę: żadnych gwałtownych ruchów, które pies może odebrać jako zagrożenie i wystraszyć się, albo zareagować agresywnie; żadnego wyciągania rąk z góry do głowy i do karku - najpierw dam powąchać, sprawdzę czy można w ogóle pogłaskać; żadnego patrzenia w oczy, pochylania się nisko nad psem, ustawiania na wprost... dla własnego bezpieczeństwa i komfortu zwierzęcia. Można spróbować ziewania na uspokojenie, ale nie każdy pies odczytuje poprawnie ten sygnał. Natomiast w kontakcie z moimi psami, bądź psami, które bardzo dobrze znam, pozwalam sobie na dzikie harce, tarmoszenie, miętolenie głowy (koniecznie z góry, ah jak onie się złoszczą), dmuchanie w nos, kłapanie zębami, intensywne patrzenie prosto w oczy, nieskoordynowane ruchu i okrzyki. Po psach wyraźnie widać, że one odbierają to nie jako agresję, czy lęk, ale jako hasło do świetnej zabawy. Dlaczego? Dlatego, że zostały w ten sposób nauczone odczytywać konkretne sygnały. Jeśli chodzi o konie, to one tak samo, jak psy, mogą obcując z ludźmi, pewnych zachowań się uczyć, a innych oduczać. Ja moje konie zawsze uczyłam, żeby nie bały się machania ręką, batem, sznurem. Z pozoru może się wydawać, że takie odczulenie sprawi, że koń nie będzie się niczego bał i przestanie respektować człowieka. Ale jest wręcz przeciwnie. Koń nie skupia się na gwałtownych, "zagrażających" mu ruchach, ale staje się niezmiernie wyczulony na delikatne gesty, a przez to bardzo wygodny w obsłudze i prowadzeniu na lonży, pod siodłem. Quote
Grin Posted December 31, 2009 Posted December 31, 2009 [quote name='urwisek'] Poprosiłem, żeby się bardzo mocno skupiał przez całą drogę na jednej myśli - /przejdziesz przez nie nie zwalniając kroku choćbyś miał w ten sposób tunel sobą zrobić - nie wykonując jednak żadnego dodatkowego gestu - jedynie krótkie "odsunąć się" - spokojnym głosem z odległości ok.3metrów/. Wynik? Przeszedł a One rozstąpiły się jak drzwi sezamu. Właśnie to nazywam "emanacją". Konie się Go nie bały i chociaż zamierzały po swojemu "foha" okazać - wiedząc dokładnie o co mu chodzi, wyczuwając i całkowite zdecydowanie i poczucie "słuszności celu" i ... bo ja wiem zresztą co - zwyczajnie wiedziały, że polecenie należy wykonać i wykonały bez wahania. [/QUOTE] Uważam Twoją wypowiedź za bardzo ciekawą, tym bardziej że są to Twoje zdobyte doświadczenia, a nie (tylko) wyczytane z książek. Jednak książki to potwierdzają. Nie raz czytałam, że gdy chcemy, aby nasz pies (bo ograniczę się do psów) coś zrobił, to nie wystarczy wypowiedzieć słowa komendy; trzeba tego NAPRAWDĘ chcieć; mało tego - być pewnym, że pies to może wykonać. Myślę, że to nie jest nic dziwnego; zwierzęta o wiele lepiej niż ludzie wyczuwają stany emocjonalne i o naszym wahaniu, niepewności wiedzą zaraz bardzo dobrze, a gdy dodać do tego spryt i "kombinowanie" niektórych osobników, to bez odpowiedniego "stanu ducha" możemy im mówić i mówić, a one sobie będą "dużo" z tego robić. Również zgadzam się z Tobą w tym, że te "gotowce" odnośnie gestów i zachowań człowieka wobec zwierzęcia są jak gdyby "materiałem pomocniczym" często niezbędnym na początku, gdy jeszcze nie mamy "obycia" w temacie i dla ludzi, którzy po prostu nie "czują" zwierząt. Później przestajemy zwracać na to uwagę; my się uczymy psa, a pies się uczy nas, wypracowujemy swoje własny "intymne" gesty, mające znaczenie tylko w naszym "stadzie", niewykluczone że czasem zupełnie sprzeczne z teorią. Podobnie zresztą (choć trochę inaczej) oceniam wszystkie te nakazy recepty pt. "jak nie zostać zdominowanym przez psa"; :D W "normalnej sytuacji" zakładając normalne prowadzenie psa, ćwiczenie z nim, postępowanie pełne miłości i delikatności ale jednocześnie stanowczości i konsekwencji nie ma potrzeby ani sensu wprowadzać "dziwnych" zasad dot, jedzenia, spania, przechodzenia przez drzwi itd. Wg mnie to takie bardziej koło ratunkowe na już dla tych, którzy już z psem mają jakieś problemy, ryzykowne jeżeli miałoby być podstawą naszych relacji z psem. Co do samego głaskania czy głaskania po głowie (żeby już całkiem offtop nie był) to trzeba obserwować psa i tyle. Zgadzam się z tymi, którzy piszą, że pies w naszym towarzystwie uczy się wiązać nasze zachowania i gesty z przyjemnymi bądź nieprzyjemnymi rzeczami. Kiedyś ktoś dał taki przykład; my też akceptujemy przyjacielskie walnięcie w plecy, gdy jego autorem jest bliska nam osoba, a nawet odczytujemy ten gest jako wyraz serdeczności itp. Niekoniecznie jednak by nam się to podobało, gdyby obca osoba chciała się z nami przywitać w ten sam sposób. :D No i do tego psy reż są bardzo różne i lubią różne rzeczy. :) Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.