Jump to content
Dogomania

Na czym polega uśpienie psa??


PIK_POK

Recommended Posts

Warto mieć zaufanego, delikatnego weta, najlepiej takiego, który w razie smutnej potrzeby przyjedzie do nas do domu.
Ja mam szczęście i wiem, kto zadba o moje zwierzęta do końca i pamiętam, jak delikatnie usypiał wet nawet moje szczurki, cały czas je uspokajając i głaszcząc, tak jak lubiły. Nie chciałabym na koniec dostarczyć niepotrzebnego strachu i bólu. Dla mnie to ważne...

Link to comment
Share on other sites

wiem, ze mozna byc niewytrzymałym na takie rzeczy, ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie nie być przy psie do końca, nawet jak sie posika, czy jak wzdycha ostatnim oddechem, czy jak ciałko drgnie... no i co z tego? mało to razy pies posikał się za zycia? przy mojej poppy byłam do końca,wezwałam wetkę do domu, tydzien temu przy łokietku byłam do końca, choć wetka proponowała wyjscie. moja pierwsza sunia, jak już nie mogła więcej być z nami popełniła samobójstwo...

a teraz uwaga: moja siostra ma starą, bardzo chora wyżlice wegierska. gdzies z rok temu było juz baaardzo źle, nie podnosiła się, nie reagowała, nie jadła. podjeli decyzję o uspieniu, czekali tylko na syna, zeby wrócił z wycieczki i mógł sie pożegnać. siostra próbowała zamówić weta z saskiej kepy do domu, 2 jej odpowiedziało, ze nie przyjdą, bo to jest wbrew przepisom. nie mieli dranie czelności odpwoiedziec, ze nie chcą... moja wetka sie zgodziła.
ale przed powrotem siostrzeńca sunia ożyła... i zyje do dziś! wygląda bardzo źle, zmarchy ma straszne, nie gojące sie ranki, chuda przeraźliwie mimo obzarstwa, spacerki może tylko krótkie, bo mdleje od wysiłku, hormony szalejące, rak, wszystko cholera na raz.. - ale cały czas chce się bawić, caly czas widac, ze żyje i zyć chce i nie cierpi, a jeśli cierpi, to tak jak czlowiek stary i chory, ale nie umierający. wszyscy żyjemy z wyrokiem nad nia wiszący, bo ona od roku żyje na debecie, ze tak powiem i to może być każdy dzień. ale to twarda sztuka i walczy z kostuchą ostro. znajomy wet powiedział, że jej przypadke powinien być opisany w lterarurze fachowej, bo zakrawa na cud i niemozliwość

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sota36']Tak, wazne by w ramionach, by czuly ze sie je kocha do konca, by w domu. Wtedy i im i nam jest latwiej.[/quote]

Wiem. Myślałam o tym jak odchodził Belaszek. Ale mieszkam w małej kawalerce i mam jeszcze dwa psy. Jeden potrafi rzucić się na obcą osobę, a drugi ma kennelozę. Wolałam wziąć kota za pazuchę i zanieść kawałeczek, niż fundować całej sforze usypianie w domu. Tym bardziej, że wiedziałam że będę płakać, a mój Sasza bardzo się denerwuje jak płaczę.
Też sobie nie wyobrażam, jak można zostawić zwierzaka w gabinecie :shake: I z Jamesem i z kociskiem byłam do końca. Umarły w moich objęciach.

Link to comment
Share on other sites

niestety, ale umarły. i my też kiedys umrzemy a przed nami umrą jeszcze nasze liczne zwierzaki. ale wszystkim, którzy mowią, że nie wezma juz psa/kota, bo nie chca patrzec na jego śmierć, ja mówie, że ten ból to mała cena za lata przyjaźni.
każdy jest inny, kazdy kochany, niektóre męczace i niezbyt miłe, ale za każdym płaczemy. i z żadnego bysmy nie zrezygnowali.

Link to comment
Share on other sites

strasznie smutny ale tez wazny temat :(

ja z tą decyzją borykałam się kilka lat temu kiedy zaczęła chorowac moja jamniczka. po miesiącu kiedy było gorzej i gorzej wet zaczął delikatnie sugerowac mi, że może czas nadszedł... mała chorowała nie wiadomo na co ale miała straszne problemy z oddychaniem, siedziała z łebkiem wzniesionym do góry i łapała powietrze. którejś nocy było juz tak źle, że zapakowałśmy ją z mamą do taksówki i wylądowałśmy w lecznicy na nocnym dyżurzee gdzie młoda pani wet uznała, ze trzeba uśpic bo nic innego nie da się zrobić... w jamnisię jakby piorun strzelił, wstała, ożywił jej sie wzrok, zamerdała ogonkiem... wzięłam ja pod pachę i uciekłyśmy, reszte nocy spędziła spiąc i sapiąc a ja trzymałam jej łebek zeby mogła oddychać. kilka dni później musiałam wjść na zajęcia przed południem, kiedy wróciłam mała ucieszyła się, zamerdała ogonkiem, powiedziałą hauuu i umarła... tak po prostu, w moim łóżku, na poduszce, na której spałysmy razem przez 9 lat prawie. to był 1 kwietnia.

myślę, że każdy zwierzak zasługuje aby ktos z nim był do końca... w ubiegłym roku zgarnęłam z trasy szybkiego ruchu dobermana w skrajnym stanie, decyzja weta była jednoznaczna, ratowanie go bedzie okrucieństwem, zgodziłam się na eutanazję, do końca trzymałąm jego łebek mimo, ze to był obcy pies... wcześniej był znaleziony kot z przetrąconym kręgosłupem... może te kochane znajdy przygotowuja mnie na decyzję, która byc może bedę musiała kiedys podjąć wobec mojego psa?

Link to comment
Share on other sites

Podam Wam tu linki do ciekawych artykułów na ten temat:

[URL="http://pies.onet.pl/8896,14,19,dobrodziejstwo_czy_wyrok,1,artykul.html"]Dobrodziejstwo czy wyrok?[/URL]

[URL="http://pies.onet.pl/4226,26,0,smierc_czworonoznego_przyjaciela,1,artykul.html"]Śmierć czworonożnego przyjaciela[/URL]

Warto przeczytać, może ułatwią komuś podjęcie tej trudnej decyzji...

A tu kilka wybranych istotnych fragmentów z powyższych artykułów:

[B]
[COLOR=Purple]Anna Redlicka - sędzia kynologiczny, tłumaczka i autorka książek o psach, hodowca welsh corgi:[/COLOR][/B]

[B][COLOR=Blue][COLOR=Black]"Dostaję gęsiej skórki, kiedy słyszę: „Ach, jak on się męczył, cały ostatni rok tak cierpiał, ale jakoś go ciągnęliśmy”. Oburza mnie taki fałszywy humanitaryzm.[/COLOR] [COLOR=Blue]Zwierzę męczy się tylko po to, by państwo mogli się nadąć i napuszyć, jak to oni za wszelką cenę ratowali mu życie i ile się przy tym namęczyli.[/COLOR][/COLOR][/B][COLOR=Blue]"[/COLOR]

[B][COLOR=Blue][COLOR=Blue]"Usypianie psa tylko dlatego, że niedowidzi, czy też rozsiewa niemiłe wonie, to zwykła znieczulica[/COLOR] [COLOR=Black](...) Skoro był dobry jako mały, dekoracyjny szczeniaczek, to jest tak samo dobry jako zniedołężniały staruszek. Trzeba mu zapewnić godne warunki starości – właściwą opiekę i leczenie. I [/COLOR][COLOR=Blue]prawo do godnej śmierci, bez niepotrzebnych męczarni, wtedy gdy nie możemy już nic innego zrobić, żeby mu pomóc."[/COLOR][/COLOR][/B]

[B][COLOR=Blue][COLOR=Black]"są dwie strony tego samego medalu – braku prawdziwej miłości. Jedna to[/COLOR] [COLOR=Blue]pospieszne usypianie[/COLOR][COLOR=Black], kiedy tylko zniknie młodzieńczy blask, a pojawią się pierwsze dolegliwości podeszłego wieku. Druga to [/COLOR][COLOR=Blue]przedłużanie życia za wszelką cenę, bez oglądania się na jego jakość."[/COLOR][/COLOR][/B][COLOR=Red]

[COLOR=Blue][B]"leczyć – tak! Męczyć – nie!!! "[/B][/COLOR][/COLOR]

[B]
[COLOR=Purple]Małgorzata Szmurło - lekarz weterynarii, międzynarodowy sędzia kynologiczny, hodowca chartów polskich:[/COLOR][/B]
[COLOR=Blue][B]
[COLOR=Blue]"Pies nie odczuwa swego kalectwa w sferze psychicznej – nie cierpi, bo czegoś w życiu już nie dokona.[/COLOR] [COLOR=Black]Nie twierdzę, że nie wie, iż trudniej mu biec czy wskoczyć na kanapę. Ale na pewno nie martwi się po nocach, że nie będzie mógł np. wystartować w zawodach agility. Za to nadal cieszą go drobne radości codziennego życia jak pełna miska, wylegiwanie się na posłaniu czy pieszczoty właściciela."[/COLOR]
[COLOR=Black]
"Wielu właścicieli [/COLOR][COLOR=Blue]dla spokoju własnego sumienia[/COLOR] [COLOR=Black]uznaje, że ich obowiązkiem jest pozwolić zwierzęciu umrzeć samodzielnie. Choć w wielu wypadkach oznacza to zamęczyć się na śmierć.[/COLOR] [COLOR=Blue]Powolne umieranie, np. w przypadku zaawansowanej choroby nowotworowej o charakterze nieuleczalnym, to pasmo niewyobrażalnego cierpienia.[/COLOR] [SIZE=4][COLOR=Red][COLOR=Blue]Zwierzę zwykle umiera w ciszy, co właściciel tłum[/COLOR][COLOR=Blue]aczy opacznie: 'Przecież nie cierpi, nie piszczy, nie wyje...' [/COLOR][/COLOR][/SIZE][/B][/COLOR][COLOR=Red]
[/COLOR][B][COLOR=Blue]
[COLOR=Black]A to, że nie rusza się z posłania, że nie chce jeść, że jego oczy dawno straciły blask, nie wystarczy? Czy nie jesteśmy mu tego winni za kilkanaście lat bezinteresownej przyjaźni?[/COLOR] [COLOR=Blue]Czy nasz pies nie ma prawa do godnej śmierci? Dlaczego musi odchodzić w bólu?[/COLOR][/COLOR][COLOR=Red][COLOR=Blue]"[/COLOR]



[COLOR=Purple]Dorota Sumińska-chyba na dogo nikomu nie trzeba przedstawiać [/COLOR][/COLOR][/B][COLOR=Purple](Fragment [z:] Dorota Sumińska, "Trudne tematy")[/COLOR][B][COLOR=Red][COLOR=Purple]:[/COLOR]

[COLOR=Black]"[/COLOR][/COLOR][COLOR=Blue][COLOR=Black]Na swoje szczęście nasze[/COLOR] [COLOR=Blue]zwierzęta nie myślą o śmierci ani się jej nie boją[/COLOR]. (...)
[COLOR=Blue]Instynktowne ratowanie życia jednak nie ma nic wspólnego z lękiem przed śmiercią[/COLOR] [COLOR=Black]– ratowanie życia to nie strach przed nieuniknionym końcem, lecz chęć trwania, chęć życia. Uciekając przed pożarem, nie myślimy przecież o strachu przed śmiercią. Po prostu – boimy się ognia, nie chcemy spłonąć."[/COLOR]


[COLOR=Blue]"Człowiek z reguły umie przekazać drugiemu, jak można mu pomóc. Chore zwierzę najczęściej chowa się i unika kontaktu[/COLOR] [COLOR=Black]– w przypadku psów jest to cecha atawistyczna, która chorym dzikim zwierzętom często ratuje życie (chory jest słaby i mógłby paść ofiarą drapieżcy)."[/COLOR]
[COLOR=Black]
"nikt inny tylko kochający właściciel psa czy kota jest w stanie najlepiej ocenić to,[/COLOR] [COLOR=Blue]czy życie jego podopiecznego przestało dawać jakąkolwiek radość. I to jest ten moment, w którym mamy moralny obowiązek podjąć decyzję o jego zakończeniu."[/COLOR]

[COLOR=Blue]"Jestem zdania, że nieuleczalnie chory nie powinien cierpieć wcale. "[/COLOR]

[COLOR=Blue]"Proszę zapamiętać, że zwierzę nie ma takich potrzeb jak my, nie czeka, aż dziecko zda maturę, czy ktoś z rodziny wróci z podróży.[/COLOR]

[COLOR=Blue]Zwierzę żyje tu i teraz,[/COLOR] [COLOR=Black]a nikt inny tylko my zgotowaliśmy mu to „tu i teraz”. I właśnie [/COLOR][COLOR=Blue]my musimy zapewnić mu komfort nie tylko życia, ale i godnej śmierci.[/COLOR] [COLOR=Black]Zaznaczam, że[/COLOR] [COLOR=Blue]eutanazja[/COLOR] [COLOR=Black]w przypadku naszych czworonożnych przyjaciół[/COLOR] [COLOR=Blue]dopuszczalna jest tylko z powodu nieuleczalnych chorób niosących wyłącznie cierpienie, a nie z powodu starości czy kalectwa,[/COLOR] [COLOR=Black]przy którym tak naprawdę można się jeszcze cieszyć życiem.[/COLOR]

[COLOR=Black]Jak to zrobić, aby zwierzę i jego opiekun nie czuli się jak „kat i ofiara”? Użyłam tego określenia nie bez powodu. Często słyszę: „...nie zniosę tego! ...ja mam wydać wyrok?”. Jaki wyrok?[/COLOR] [COLOR=Blue]Nie jesteś i nie będziesz katem. Możesz być dobrą wróżką zdejmującą ból.[/COLOR]
[COLOR=Black]
Czego nie zniesiesz? Widoku ukochanego psa, który wreszcie może spokojnie zasnąć?[/COLOR] [SIZE=4][COLOR=Red][COLOR=Blue]PAMIĘTAJ!!! ON ZAŚNIE SPOKOJNIE[/COLOR] [COLOR=Blue]TYLKO W TWOICH RAMIONACH.[/COLOR][/COLOR][/SIZE][SIZE=5][COLOR=Red][COLOR=Blue][U]On nie boi się śmierci, on boi się zostać sam, bez ciebie.[/U][/COLOR][/COLOR][/SIZE]
[COLOR=Black]
"Pamiętajcie, że[/COLOR] [COLOR=Red][SIZE=4][COLOR=Blue]zwierzę nie wie, jaki dostaje zastrzyk[/COLOR][/SIZE] [COLOR=Blue]–[/COLOR] [COLOR=Blue]jeśli wy[/COLOR] [COLOR=Blue]będziecie zachowywać się spokojnie, ono potraktuje całą sytuację jak zwykłą wizytę u lekarza.[/COLOR] [SIZE=4][COLOR=Blue]Nie rozpaczajcie przy psie,[/COLOR][/SIZE] [/COLOR][COLOR=Black]płakać można i trzeba wtedy, gdy podopieczny znajdzie się w „psim raju”, a taki jest na pewno. Wtedy można wypłakać nie tylko żal z powodu śmierci zwierzęcia, ale wszystko to, co jeszcze do wypłakania było. I każdy to zrozumie. Powinniśmy być wdzięczni naszym zwierzętom i za tę chwilę, kiedy wolno nam płakać do woli, nie narażając się na śmieszność.

Na koniec chcę opowiedzieć o śmierci mojej pacjentki, suczki o imieniu Bryła.
Z tak mądrym i dobrym podejściem do tej trudnej sytuacji spotkałam się tylko raz w życiu (...) Postanowienie o zakończeniu cierpień suczki podjęliśmy razem. Przyszli wszyscy, spokojni, poważni. Położyli Bryłę na stole, przytulili się i tak trwali, póki ona nie zasnęła. Potem płakaliśmy wszyscy razem."

------------------------------------------------------------------------

[/COLOR][/COLOR][/B][COLOR=Blue][COLOR=Black]Od siebie jeszcze dodam: założenie typu "już nigdy nie wezmę następnego psa/kota, bo nie wytrzymam kolejnej śmierci, nie chcę przeżywać tego jeszcze raz", jest wg mnie raczej przejawem egoizmu, [/COLOR][/COLOR][COLOR=Blue][COLOR=Black]niestety dosyć powszechnego[/COLOR][/COLOR][COLOR=Blue][COLOR=Black], niż wrażliwości i miłości do zwierząt[/COLOR][/COLOR][B][COLOR=Blue][COLOR=Black]. [/COLOR][/COLOR][/B][COLOR=Blue][COLOR=Black]Jeśli kochasz-podaruj miłość i szczęście jakiemuś zwierzęciu.[/COLOR][/COLOR][B][COLOR=Blue][COLOR=Black]
[/COLOR][/COLOR][/B][COLOR=Blue][COLOR=Black]Nikt nie każe przecież brać od razu, na drugi dzień. Można, a wręcz należy się wypłakać, wyżalić, przeboleć. Jednym to zajmuje 2 tygodnie, innym pół roku, a jeszcze innym parę lat.[/COLOR][/COLOR][COLOR=Blue][COLOR=Black]I kiedy już jest się na to gotowym-przygarnąć, bez obaw, że będzie to zbeszczeszczenie pamięci zmarłego przyjaciela.[/COLOR][/COLOR][COLOR=Blue][COLOR=Black] Dać miłość i dom kolejnemu zwierzęciu-to najlepsze co możesz zrobić, mając na uwadze jego dobro a nie tylko czubek własnego nosa.[/COLOR][/COLOR][B][COLOR=Blue][COLOR=Black]




[/COLOR]
[/COLOR][/B]

Link to comment
Share on other sites

Niedawno byłam ze swoim psem u weta,nikogo nie było już w poczekalni,bo przyszliśmy przed samym zamknięciem przychodni.Drzwi do gabinetu były niedomknięte,słychać było rozmowę wetów z właścicielami.Pies chory,po wdrożeniu leczenia-na dwoje babka wróżyła...po chwili decyzja o uśpieniu.Właściciele zostawili psa i wyszli uśmiechnięci na papierosa.Naprawdę nie wiem z czego się cieszyli,może to była ich taka "nerwowa"reakcja na fakt uśpienia...ciężko powiedzieć.Widziałam przez chwilę ta biedną,małą sunię i jak została sama w ostatnich chwilach z obcymi ludźmi...płakałam mimo,że nie znałam psiny.Za chwilę wetka wyniosła ciałko zapakowane w kartonik,ot taka niepozorna paczuszka.Właściciele z uśmiechem odebrali paczkę,wsiedli w samochód i pojechali,a ja taka zapłakana weszłam do gabinetu...

Link to comment
Share on other sites

renata, brrr, straszne...
bamboo - dzieki za linki i fragmenty...

ja własnie popełniłam ten błąd z moją śp. poppy. bałam sie podjąć ta decyzję, zmieniałam co chwila, tygodnie płaczu w pracy, leki jakie tylko się da, karmienie: a ona cierpiała. potem juz sie nauczyłam i dokładnie takich samych słów używałam w rozmowach z ludźmi - dla spokoju własnego sumienia dręczyłam moją sunię. bo taki jest efekt. mój żal, moja nieumiejetnośc podjecia decyzji sprawiła, ze pies zył o jakies 2 tyg za długo... brrr.

w efekcie po je smierci mało co płakałam, bo ostatnie tygodnie jej zycia nie innego nie robiłam - całe napięcie i zmęczenie odpadło, był spokój. i ona tez juz sie nie męczyła, miała spokój. wtedy zrozumiałam, jak źle postąpiłam...

Link to comment
Share on other sites

Tak. Jest jeszcze jeden aspekt... [B]co oznacza "męczyć się".[/B]
Otóż- tak naprawde wskazaniem do eutanazji powinien byc nieuleczalny ból, lub cghoroba uniemożliwiajaca funkcjonowanie. Niestety ciagle wielu właścicieli, a także wetów uważa, że męczy się także pies kaleki.
Nic bardziej błednego- [B]niebolesne kalectwo-[/B] ślepota, częściowy paraliż, brak łapy, głuchota etc.- to nie jest żaden powód do uśpienia!!!!!!! Pies/kot- dużo szybciej niż człowiek uczy sie życz takimi ograniczeniami, wykorzystuje swoje pozostałe zmysły, kombinuje- i co najważniejsze- w przciwieństwie do człowieka zwierzę nie ma poczucie "gorszości", to że jest inne niż reszta zwierząt nie obniża mu samooceny ;)

Dlaczego to [piszę? Bo zajmuję się często własnie takimi zwierzakami- mam sucz na wózku, sparalizowanego kota, miałam już 4 niewidome psy. I niestety bardzo często stykam się z okrzykami ludzi "ona się męczy! lepiej go uśpić". Także niektórzy weterynarze nie widza sensu w ratowaniu "takich" zwierząt. Myslę że niekiedy jest to postawa wynikajaca bardziej z wygodnictwa, z egoizmu i z odczucia "nie mogę na to patrzeć"- niż ze źle pojetego miłosierdzia...

A ja powiem- radość, jaka potrafią kalekie zwierzęta czerpać z zycia jest niewyobrażalna :p

Link to comment
Share on other sites

Przypomina mi się, jak w latach 80. gościł jakiś czas w naszym domu pewien znany działacz podziemia. W tym czasie Cora, moja suka collie, była już zgrzybiałą, 15-letnią staruszką. Głuchą i niedowidzącą, acz niezmiennie w dobrym humorku. Dodatkowo miała problemy z trzymaniem moczu, więc w kółko biegaliśmy po domu ze szmatą.
Działacz ów, przyjrzawszy się sytuacji, zagadnął moją mamę: "Czemu jej państwo nie uśpią? Przecież ona się męczy". Na to mama wyprostowała się dumnie i wypaliła: "Nie, ona się nie męczy. To [B]my[/B] się z nią męczymy." :evil_lol: Oczywiście Cora dożyła naturalnej śmierci. A podłogi były do wyjątkowo "głębokiego" cyklinowania :evil_lol::evil_lol::evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

[quote name='sota36']Pieknie i madrze napisane!!!
Kiedy usypialismy Atosa tez myslalam, ze nie dam rady, ale to nie jest prawda - jest taki moment, kiedy zbiera sie wszystkie sily i wie sie, ze RAZEM trzeba te ostatnia droge pokonac. Za milosc, jaka pies obdarzyl Cie za zycia, teraz Ty nie mozesz pozwolic na to, by cierpial, czy odchodzil sam.[/quote]

dokladnie tak jest, usypialam w sierpniu swoje Sloneczko, tez myslalam ze uciekne, ale weta zawolalam do domu i bylam przy niej do konca. Poczulam ulge ze juz nie cierpi bo ostatnie dni byly ciezkie, walczylam poki byla szansa, ale w koncu przyszedl czas zeby pomoc Jej odejsc. Musialam z Nia przejsc te ostatnia droge to bylam Jej winna, nie czlowiek jest w tej chwili najwazniejszy tylko One. Nie mam zadnych wyrzutow sumienia bo zrobilam dla Niej co moglam. Jak to pisze to jeszcze placze, pierwsze swieta bez Niej:((

Link to comment
Share on other sites

na forum molosy jest historia adoptowanego psa....
jestem przez niektórych forumowiczów nazwana "mordercą"....
długa historia pies był nieprzewidywalny, źle prowadzony przez poprzedniego właściciela i w dodatku zanim trafił do mnie chodził na obroży elektrycznej...ugryzł hodowcę, mojego 3 letniego syna i mojego męża...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Kosa255']na forum molosy jest historia adoptowanego psa....
jestem przez niektórych forumowiczów nazwana "mordercą"....
długa historia pies był nieprzewidywalny, źle prowadzony przez poprzedniego właściciela i w dodatku zanim trafił do mnie chodził na obroży elektrycznej...ugryzł hodowcę, mojego 3 letniego syna i mojego męża...[/QUOTE]

Cóż, ja jestem bardzo daleka w wydawaniu pochopnych osądów w takiej sytuacji. Ci którzy nazywali Cię mordercą mogli przecież wziać psa do siebie i popracować z nim - osądzać sprzed monitora jest łatwo. Ciekawe co zrobiliby w Twojej sytuacji :p

A w Polsce niestety z psem, który stwarza zagrożenie dla właściciela i rodziny nie ma co zrobić. Najlepszym wyjściem byłoby oddanie go w ręce doświadczonego szkoleniowca, ale jakoś nie zauważyłam, żeby ustawiały się kolejki chętnych. Schronisko czy oddanie psa byle komu to moim zdaniem o wiele większe bestialstwo niż uśpienie.

Link to comment
Share on other sites

No dobra, to tez cos dodam od siebie - mialam psa, bylo to 20 lat temu. Z hodowli, wystawowego, AGRESJA do czlowieka w genach . Taaaa, "madrale" napisza, ze trzeba bylo szkolic. Otoz - mial to byc wysniony, wymarzony pies. Szkolilam. W ZKn z bardzo dobrym trnerem pracowalam i ja i moj pies. I niestety - po kolejnych pogryzieniach m.in. mnie podjelam te trudna decyzje. Szkoleniowiec powiedzial , ze jesli nie mozna opanowac agresji, dla BEZPIECZENSTWA ludzi, trzeba uspac. I jesli ktos mnie nazwie "morderca", nie ma zielonego pojecia o czym pisze. Delikatnie mowiac. Dlatego kosa - doskonale Cie rozumie.

Natomiast jesli moj pies kiedys (prosze Boga o dluuuugie zycie w zdrowiu dla niego) stanie na granicy TM. Pomoge, jesli nie bedzie zadnych szans, te granice mu przekroczyc. Jak mojemu Atosowi. Za dar milosci i oddania.

Link to comment
Share on other sites

jezeli pies nie nadaje sie do adopcji, jest agresywny gryzie wlasciciela to po prostu czasem nie ma innej opcji. A ludzie uwielbiaja oceniac i krytykowac.
Mi tez jedna pani powiedziala ze zabilam swoja Cortine, bo ja uspilam. Sunie ktora juz prawie nie chodzila, miala rany na ciele i przestala jesc, a przejscie z lazienki do pokoju w 70 metrowym mieszkaniu bylo strasznie meczace.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...