Jump to content
Dogomania

Pustka, która boli


szajbus

Recommended Posts

Radku z oczami już ok. W piątek wieczorom brałam ostatni raz leki. Jeszcze wczoraj miałam oczy bardzo wrażliwe ale dziś jest zupełnie dobrze. Dziękuje.

Coś mi dziś strasznie tęskno za moimi dziewczynkami. Jest taka przyjemna pogoda. Jest ciepło ale nie ma upałów, pogoda sprzyja spacerom a moje dziewuszki tam biegają po zielonych łąkach. Powinny być tutaj.

Balbisiu jutro jedziemy na twoją mogiłkę. Kocham Was maluszki.

 

g5.gif

Link to comment
Share on other sites

Dobrze, że mamy z kim wyjść, że są w domu łapy. Mimo wszystko to łagodzi ból, nawet gdy czasami spacer uruchomi wspomnienia, które potrafią być bolesne. Cieszę się, że ze zdrowiem już lepiej i ślę ciepłe myśli.

Link to comment
Share on other sites

Moja ukochana psinka równiez przegrała walkę z nierównym przeciwnikiem :(

Miała cushinga, przez co nie miala przez 3lata cieczki, po leczeniu vetorylem nagle cieczka się pojawiła w marcu , cieszylismy sie ze dziewczynka wraca do zdrowia, niesttey nie przypuszczalismy ze z cieczką pojawi się coś jeszcze...rak sutka!

29 kwietnia został wyciety z cała prawa listwa mleczną, niestety wynik histopatologiczny był zły. Rak złosliwy III stopnia(najgorszy)

Zdecydowaliśmy się na chemie, jeszcze w maju nie było przerzutów na płuca, niestety 8.06 już były . U dziewczynki pojawil się oddech brzuszny i płyn w płucach, pani doktor powiedziała ze jest bardzo źle, uprosiłam ja jeszcze zebyśmy spróbowali cokolwiek , dostała leki na odwodnienie i antybiotyki ale jej stan pogarszał sie z godziny na godzine, oczka były coraz smutniejsze.

Pani doktor prosiła nas aby oszczedzić jej cierpienia, bo smierć przez uduszenie jest najgorsza śmiercią. W niedziele 12.06 podjeliśmy tą straszną decyzję, bo sunia odmówiła rano jedzenia i picia, w nocy ją dziwnie wysztywniało. Odeszła....

Nikt nie przypuszczał, ze ten rak tak szybko będzie postępował, i tak szybko pozbawi ja życia. Mówili , ze jeszcze roczek sobie pozyje, nie przeżyła nwet tygodnia ;(

Zostawiła nas w bólu i w rozpaczy.

Pozostawiła wielka pustkę, z którą nie potrafię sobię poradzić! Dla kogoś to jest ,,tylko pies" dla mnie oddany przyjaciel, cząstka mnie!

Ból rozrywa mi serce, wszędzie ja widzę, tęsknie tak bardzo ....

Link to comment
Share on other sites

Paulinko bardzo mi przykro. Przechodzimy ten sam ból i wiemy co teraz przeżywasz. U Balbinki nie było wody ani w pluchach ani w brzuszku. Weci przygotowywali nas na to, obserwowali ją. Dlatego miała robione kontrolnie USG. To dawało nam nadzieje - nie ma wody, nie jest gorzej. Niestety wody nie było a sunia odeszła. Guz się rozpadł. Żadne, nawet najpiękniejsze słowa nie są w stanie Cię pocieszyć, wiec mogę Cię tylko cieplutko przytulić. To bardzo boli a jak bardzo to wiedzą ci, którzy stracili swoje zwierzaki.

Wczoraj byliśmy na jej mogiłce. Przyjęły się jej fiołki, które tak kochała. Chyba chciała je tam mieć, bo rozrosły się w piękne kępki. Przekwitły niezapominajki więc wsadziliśmy jej kolejne kwiatuszki, zmieniliśmy baterię w zniczu.Obok jej grobka przekwitł bez, ale zaczął kwitnąć jej jaśmin. Ma piękny widok z tamtego miejsca i zwierzęta naszych przyjaciół ciągle ją tam odwiedzają.

 

Link to comment
Share on other sites

Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że moze nie zrobiłam wszystkiego dla Saruni,może jednak była jeszcze jakaś szansa? Ale ten rak tak szybko atakował inne narządy.

Dlaczego tak szybko, obiecywali nam roczek moze więcej... Dlaczego to jest takie niesprawiedliwe, dlaczego musiała mnie teraz zostawić?

Kompletnie straciłam ochotę na wszystko! Gdzie nie spojrzę widzę ja, w nocy słyszę jej oddech, a gdy unoszę głowe żeby zobaczyć jak oddycha jej nie ma, nie ma już jej łożeczka, nie ma nic!  :(

Pochowaliśmy ja u nas w ogrodzie, jeszcze tam nie byłam , nie jestem w stanie.

Chce jej tez posadzić kwiatuszki, może dzisiaj zbiorę siły , ale nie wiem .

Bardzo mi przykro z powodu utraty waszych przyjaciół, wiem że wam też jest bardzo ciężko.

Przytulam bardzo mocno!

Link to comment
Share on other sites

Każdy z nas zadaje sobie pytania czy zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, czy czegoś nie przeoczyliśmy itd. Sama robiłam tzw .pranie własnego mózgu, analizowałam jej samopoczucie kilka lat do przodu, zastanawiałam się czy kiedykolwiek wystąpiły jakieś wcześniejsze symptomy choroby, które przeoczyłam. Nic z tych rzeczy. Pojawił się objaw, nastąpiło leczenie a potem ta straszna diagnoza. Ona nawet nie miała typowych objawów swojej choroby.Czy mogę to zrozumieć? Nie! Czy mogę się z tym pogodzić? Nie! Podobnie jak Ty, choć rak wydał na Balbinkę wyrok liczyliśmy choć na  kilka miesięcy ale...co to by było za życie? Lekarz powiedział, że rak jest nieoperacyjny a chemia mogłaby ją po prostu zabić. Postanowił zastosować leczenie paliatywne i dać nam jak najwięcej czasu, ale uprzedzał, że nadejdzie taki dzień, że będziemy musieli podjąć tą ostateczną decyzję .Balbinka zaoszczędziła nam tego i odeszła sama, za co będę jej wdzięczna do końca moich dni. Po jej odejściu  porozmawiałam sobie szczerze z jej lekarzem i powiedział mi, że byłoby coraz gorzej. Ona by się strasznie męczyła, miałaby problemy z oddychaniem, pojawiłaby się woda w płuckach, w brzuszku, zaburzenia rytmu serduszka, miałaby problemy z jedzeniem, chodzeniem a nawet samo wypróżnianie byłoby dla niej nie lada wysiłkiem. Powiedział, że nie dałabym rady patrzeć na jej cierpienie. Po tej rozmowie usiadłam, pomyślałam i stwierdziłam sama przed sobą, że nie o takie życie Balbinki by mi chodziło i patrzenie na jej mękę byłoby egoizmem z mojej strony.

Jadę na jej grobek i mówię "tu jest tylko Twoje ciałko, Twoja duszyczka jest z nami , jesteś tam gdzie Twoje miejsce - w domu". Moje uczucia do niej są w moim sercu, pamięć o niej w mym mózgu i nic, ani nikt  tego nie jest w stanie zmienić. Nie ma takiej opcji.

Paulinko ja wierze w psie Aniołki i wierze, że te malutkie duszyczki nas nie zostawiają. Nadal się nami opiekują.

Link to comment
Share on other sites

Paulinko, nie potrafię Cię pocieszyć:( Nie da się pożegnanej przyjaciółki zapomnieć, nie da się wymazać tego, co jest w pamięci. Na pewno zrobiłaś wszystko, co było możliwe i na pewno Sarunia wie o tym. Z każdą stratą nasze życie staje się inne, ale z czasem wspomnienia bolą mniej, a nawet czasem pomagają przetrwać cięższe chwile.

Link to comment
Share on other sites

Tak jak Radek powiedział, po jakimś czasie to ciut mniej boli, da się z tym żyć a nawet uśmiechać na wspomnienie psich psot. Może i Tobie pomoże wmawianie, że ona jest w drugim pokoju i sobie smacznie śpi. Mnie pomogło. Wypierałam jej śmierć i wypieram nadal. To trochę pomaga. Łatwiej mi było przez te pierwsze tygodnie. Musieliśmy też skupić się na Zuzi, bo ona cierpiała równie mocno a ma chore serduszko. Byliśmy z nią nawet u weta, bo nie chciała jeść, nie potrafiła sobie znaleźć miejsca. Było to bardzo niepokojące. Czuła też nasze cierpienie brak radosnych uśmiechów i potworny smutek. Bacznie nam się przyglądała i była jeszcze smutniejsza widząc nasze łzy a płakaliśmy wszyscy. Recepta była jedna - mamy się otrząsnąć chcąc zatrzymać Zuzię. Rozpacz po jednym psiaku dobijała drugiego. A straty obu bym chyba nie przeżyła. Teraz nie leję łez oficjalnie, idę sobie do łazienki, żeby mnie nie widziała i nie słyszała. Tam sobie szlocham do woli jak mnie naleci.

Czy zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy? Jestem pewna, że tak, jednak problem tkwi nie w tym czy my zrobiliśmy wszystko ale w tym, że nie ma skutecznego leku na raka ani w przypadku człowieka a tym bardziej zwierzęcia, bo onkologia weterynaryjna jest tak naprawdę jeszcze raczkująca .Nasze zwierzaki przegrały z tym bydlakiem rakiem i to jego wiń za jej odejście tak jak ja to robię. Nie ma dnia, żeby nie przeklinała tej cholernej choroby, która bezlitośnie każdego dnia zbiera ogromne żniwo wśród ludzi i zwierząt. Twoja sunia dobrze widziała, że robisz wszystko co w Twojej mocy. Psy to czują. Tak jak czują, że odchodzą, że ich czas dobiega końca.

Przytulam cieplutko.

Link to comment
Share on other sites

Bardzo smutne jest, że człowiek potrafi latać w kosmos, tworzy coraz to nowe wynalazki, produkuje coraz nowocześniejsze środki zagłady, a nie potrafi zbyt wiele poradzić na choroby nowotworowe. Czasem mam wrażenie, że wciąż błądzimy po omacku.

Link to comment
Share on other sites

Dziś mija tydzień :(

Jest piękna pogoda a ja nie potrafię sie z ztego cieszyć, nic mnie nie cieszy! Teraz powinnyśmy sobie obie leżeć na leżaczkach- tak to własnie robiłyśmy w upalne dni.

Te ostatnie dni były maratonem jeżdzenia po lekarzach, były takie dni że bylismy u 3 różnych lekarzy. Żaden z nich nie powiedział ze nastąpi to tak szybko.

Sara byla po operacji usuniecia guza, miała tez chemioterapie, niestety jeden z lekarzy onkologów powiedział nam ze na raka sutka u suk nie ma ratunku, nic nie pomoże. Mimo to chcielismy wierzyc, ze chemia coś pomoże, niesttey rak zajmował coraz to nowe narządy.

Mam wyrzuty sumienia, ze moze powinniśmy sie jeszcze jeden dzień wstrzymac z tą decyzją o eutanazji, moze to był tylko gorszy dzień :(

Serce pęka...

 

Link to comment
Share on other sites

Nie miej wyrzutów sumienia, dzień dłużej to dzień dłużej cierpienia, nie wolno dla siebie przedłużać cierpienia naszym pupilpm. Rozumiem, że to boli, moje psyu w większości umierały na raka, nawet bardzo młode bo 3,5 letnia sunia. Niestety ta choroba jest straszna i straszne jest to, że nie ma na nią właściuwie lekarstwa. ale nie wolno nam skazywać naszych psów na cierpienie kiedy już wiemy, że nie ma żadnego ratunku a te kilka dni dlużej dla nas nie może usprawiedliwiać przedłużania ęki. Więc niestety nie miej do siebie żalu, pamiętaj o dobrych chwilach z sunią.

Link to comment
Share on other sites

Tylko własnie ja zadaję sobie pytanie czy faktycznie ona już cierpiała? Najgorsze jest to, ze ona nie dawała po sobie poznać. Nie miała az takich duszności, nie kasłala. Ale pani doktor powiedziała, ze ona już zaczyna cierpieć :(

Wiem , że człowiek myśli samolubnie, ale to ten cholerny strach przed tęsknotą i bólem który pozostaje :(

Link to comment
Share on other sites

Ja dzisiaj znowu mam gorszy dzień, przyśniła mi się w sumie to tak dziwnie , najpierw ją widziałam jak leży w kałuży i ciężko oddycha, a zaraz się poderwała i zaczęła świecić(jakby anioł) i radosna z podniesionym ogonkiem gdzieś pobiegła .

To już tydzien a ja dalej w rozsypce ;(

 

Link to comment
Share on other sites

Pani doktor widziała co się dzieje. Woda w płucach nie bierze się znikąd. To jest objaw rozsianej choroby a tego nic nie powstrzyma. Za moment pojawiłoby się wodobrzusze. Czy cierpiała? Woda w płucach powoduje uduszenie. Im więcej jej napływa tym bardziej pies się dusi zachowując świadomość. Następuje potworna walka o każdy oddech. Mówisz szybko poszło?

Balbinka w sobotę była bardzo dokładnie badana, bo zaniepokoił mnie jej oddech.Uznałam to za kryzys. Jednak zdaniem weta nie było zagrożenia życia, nie było wody w pluchach, w brzusiu-  nigdzie. Faktycznie to minęło, W niedziele była bez mała zdrowym psem a w poniedziałek już nie żyła. Poszło błyskawicznie.

Paulinko jeśli chodzi o onkologię musisz sobie zdać sprawę z jednej rzeczy. Komórki rakowe płyną po organizmie z krwią i limfą i nie ma w takim wypadku złotego środka na powstrzymanie choroby. Tego nie widać gołym okiem ale tak niestety jest. Balbisia była przebadana dosłownie calutka. Poza tym jednym, jedynym miejscem cały organizm nie nosił znamion choroby nowotworowej.  Pomimo, że nie miała przerzutów odległych zmarła , bo rozpadł się guz.

Sen........... w sumie miałaś bardzo wymowny. Dawała Ci w nim znać, że cierpiała. Leżała w kałuży, ciężko oddychała. Potem nastąpiło oswobodzenie. Odzyskała zdrowie, siłę i była spowita poświatą. Dała Ci znać, że jest jej dobrze, że jest wolna, zdrowa, radosna i jest Twym opiekunem, Twym Aniołem, który nadal będzie cię strzegł.

 

Link to comment
Share on other sites

Przepraszam, że zaśmiecam Ci wątek  . Na swój chyba nie jestem jeszcze gotowa.

Ale wchodząc tu czuję sie trochę lepiej, bo wiem że jest ktoś kto też tak bardzo kochał swoje zwierzaki jak ja.

Większość osób tego nie rozumie, oni mówią ,,to tylko pies" dla mnie to coś więcej, cząstka mnie!

Masz rację, ten sen był wymowny,teraz jak pomyślę sobie o nim na spokojnie .

Przypomniałam sobie, pani doktor powiedziała  że musimy jak najszybciej ją uśpić bo w przeciwnym razie ,,ona się utopi" a najgorsza śmierć to ta przez uduszenie.

W tym śnie właśnie leżała w kałuży i ciężko oddychała :( 

Może ta kałuża to  moje łzy, którymi codziennie ją zalewam ;(

Ona również miała rozpadającego się guza sutka w stanie zapalnym, tylko na zewnątrz  i po wycięciu przerzuty były bardzo szybko.

Ale nie mogłam tego guza zostawić bez usuniecia bo pękał i też cierpiała bo ją to bolało.

Link to comment
Share on other sites

Paulinko nikt nie zaśmieca tutaj wątków. Tęczowy Most to taki specjalny wątek pomocowy. Jeśli się tutaj lepiej czujesz to super. O to chodzi. Ważne, żebyś nie była sama w tym co teraz czujesz. My wiemy jak to boli. Przechodziliśmy to i przechodzimy nadal. Dlatego doskonale Cię rozumiemy.

Ten, kto mówi "to tylko pies" nie ma pojęcia co to znaczy kochać bezgranicznie.

Nie ma pojęcia o miłości bezwarunkowej jaką darzy nas nasz psiak. Nie rozumie tego, jest bardzo biedny, bo nie wie co traci. W sumie zasługuje na nasze współczucie.

Jeśli chodzi o Twój sen to, ta kałuża mogła oznaczać Twoje łzy i wodę w płucach, która już ją dusiła, dlatego ten ciężki oddech a potem... zdrowie , radość i wolność od cierpienia.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...