Jump to content
Dogomania

Pustka, która boli


szajbus

Recommended Posts

Na szczęście nikomu z moich znajomych nie przyjdzie do głowy powiedzieć "to tylko pies". Pewnie dlatego, że wszyscy są zwierzolubni i każdy musiał już przejść przez pożegnanie z przyjacielem:(
Psy są wspaniałe, kochane ale jeden jedyny raz przez nie cierpimy. Zostają nam wspomnienia, zdjęcia i ból, raz większy, raz mniejszy. Zostaje też to specjalne miejsce w sercu.

Link to comment
Share on other sites

" Od czasu do czasu ludzie mówią mi: “Spokojnie, to tylko pies.” Jeśli ty także myślisz, że to “tylko pies”, to może  używasz też określeń takich jak: “tylko przyjaciel”, “tylko wschód słońca”, “tylko obietnica”. “Tylko pies” wniósł do mego życia istotę  przyjaźni, zaufania i czystej, nieposkromionej radości. “Tylko pies” okazuje  mi współczucie i cierpliwość, które sprawiają, że staję się lepszym człowiekiem. Z powodu „tylko psa” wstaję rano, chodzę na długie spacery i patrzę ze spokojem w przyszłość. Bo dla mnie i ludzi takich jak ja, to nie “tylko pies”, ale ucieleśnienie wszystkich nadziei i marzeń o przyszłości, dobrych wspomnień i czystej radości z chwili, która trwa. “Tylko pies” wydobywa to, co we mnie dobre i odwraca moje myśli ode mnie i codziennych trosk. Mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumieją, że to nie “tylko pies”, ale istota, która uczy mnie człowieczeństwa i sprawia, że jestem czymś więcej niż „tylko człowiekiem”.Sandra Dee

Masz rację Radku. Przez psy cierpimy tylko raz - kiedy od nas odchodzą. Jest to prawdziwe cierpienie, wręcz katusze jakie przeżywamy w głębi serca.

Moje dwa kochane skarby

psotka w poscieli.jpg

Zdjęcie2756.jpg

tumblr_nyqqk5SfWG1tqzq6po1_500.gif

Link to comment
Share on other sites

Mija kolejny dzień,  a ja dalej nie mogę się oswoić z myślą, że jej nie ma... Wracam do domu po pracy, jest pusto i nikt nie czeka niecierpliwie pod drzwiami, gdy przekręcam klucze... To tak bardzo boli..
Psy uczą nas takiej prawdziwej i bezgranicznej miłości na dobre i złe - bez takiego przyjaciela świat już nie jest taki sam.. 

Link to comment
Share on other sites

Agato masz rację. Ja miałam dwa psiaki. Został mi jeden. Ma mnie kto przywitać, kto pomerdać ogonem, kto zaszczekać, przytulic się, polizać  ale ...... nie jest mi lżej. Byłam pewna, że kiedy dojdzie do takiego momentu będzie inaczej  niż po stracie Psoni, bo przecież w domu zostanie drugi psiak.Byłam pewna, że ból będzie o wiele mniejszy. Nic z tych rzeczy. Boli tak samo mocno. To miłość tak boli. Jedyne co mi pomaga to wmawianie sobie, że ona leży w salonie i wypoczywa.Wypieram też z pamięci ostatnie godziny jej życia kiedy łapała ciężko oddech a ja czekałam aż zadziałają leki i serce pękało mi z niemocy. Gapię się non stop w zdjęcia, na których ma szczęśliwego pysia i taką ją chce zapamiętać. Przypominam sobie okres sprzed diagnozy. Mimo wszystko to bardzo boli nadal i wiem, że będzie boleć do momentu, kiedy ten ból nie stanie się mniej palący, kiedy będzie nadal ale o wiele mniejszy.

Radku boli jak cholera. Serce pęka.

Link to comment
Share on other sites

Agato, może ktoś pomyśli że mam nie po kolei w głowie ale dalej mam pewne zachowania związane z moimi pożegnanymi przyjaciółkami. Saruśki nie ma znami już dość długo ale i tak czasem zdarza się gdy otwieram drzwi po pracy że uchylam je leciutko żeby owczarkowa mordka mogła się wysunąć prez szczelinę. Zawsze tak robiłem i zdarza mi się i teraz chociaż jest z nami mała mordka która zachowuje się inaczej, bardziej energicznie. Kiedy przyjeżdżam do mojej Mamy (gdzie mieszkaliśmy z Norcią - nie ma Norci z nami jeszcze dłużej) zdarza się że gdy otwieram drzwi czekam chwilę żeby suczydło mogło się odsunąć od drzwi. Teraz zdarza się to rzadziej ale się zdarza. Zawsze potem przychodzi smutek, chociaż mam nowe nawyki związane z małą mordką. 

Szajbus, Saruśkę zabrało to samo paskudztwo i te trudności w oddychaniu siedziały mi w głowie bardzo długo. W chwili obecnej już rzadziej mi się przypomina i widzę Saruśkę zdrową i pogodną.

Przesyłam Wam ciepłe myśli.

Link to comment
Share on other sites

Radku, szczerze mówiąc, Twoje zachowanie wydaje się być całkowicie naturalne - nawet po długim czasie, gdy Twoich przyjaciółek brak..  Nieważne czy minęło parę dni, tydzień, rok - to zostaje, bo to przecież było codziennością, którą trudno zapomnieć..
Szajbus, poradzenie sobie z tym bólem -  póki co, nie wiem co z tym wszystkim zrobić, nie umiem sobie tego wszystkiego poukładać. Wciąż oglądam jej zdjęcia.. Zapamiętam swoją bokserkę jako bardzo radosnego psa. Mimo tych wszystkich problemów ze zdrowiem, cieszyła się życiem do ostatniej chwili.. W przedostatni jej dzień... gdy siedziałam i bezsilnie płakałam, przyszła, położyła pyszczek na moich nogach, popatrzyła w górę i jakby umiała mówić, to usłyszałabym: "Hej, wszystko będzie dobrze..."

Dziękuję Wam za te wszystkie słowa wsparcia. 

Link to comment
Share on other sites

Agato wiem o czym piszesz, bo przechodzę przez to samo. To nie jest tak, że przez moje "wmawianie" obecności Balbinki zamykam oczy i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika mi ból. On jest we mnie i będzie zawsze. To mi pomaga, ale nie uzdrawia mej duszy, nie zmniejsza tęsknoty, Upłynie dużo czasu zanim ból zmaleje, To boli, cholernie boli ale...jestem na etapie konieczności ukrywania bólu. Mam w domu Zuzię, która ma wadę serca, która strasznie przeżywała zarówno pogorszenie stanu zdrowia Balbisiątka jak i jej odejście. Balbinka była dla niej wyrocznią, jej przewodniczką, jej guru, uczyła ją być psem. Zuzia jest psiakiem, który się ze wszystkiego cieszył. Powodem do radości było  nawet każde otwarcie oczek po śnie. To jedna, chodząca radość. Nagle ten radosny psiak zaczął chodzić smutny, bacznie się nam przyglądać, zaczął się  izolować, zamykać w sobie. Nie przychodziła się do nas przytulać, nie dawała buziaków, nie przybiegała nam na powitanie. zaczynała mieć dreszcze. Fizycznie wet nie widzi oznak choroby ale chyba choruje jej dusza tak samo, jak jak chorują nasze. Balbinki odejście odbiło się na nas wszystkich.Ta sytuacja nie pomaga żadnemu z nas. Musze się wziąć w garść, okazywać jej na maksa uwagi i choćby wymuszać uśmiech, tiutać do niej na okrągło, bo jestem za nią odpowiedzialna w takim samym stopniu jak byłam odpowiedzialna za Balbisię. Muszę mieć na uwadze fakt, że to jest chory psiak a życie w stresie może doprowadzić do kolejnej tragedii. Czy jest mi dobrze? Nie! Idę do łazienki kiedy ona śpi i wyje jak jasna cholera. Wyję i szlocham mając pretensje do całego świata. Ale Zuzi jest lepiej, o niebo lepiej. Zaczęła bawić sie maskotkami, cieszyć się. Nie jest to taka sama radość jak była,ale jest i przeszły dreszcze. Próbujemy całą rodziną odnaleźć się w tej nowej sytuacji. Wiesz... słyszałam od wielu ludzi, że kiedy psiak czuje, że odchodzi obchodzi mieszkanie i powoli zaczyna się izolować od domowników. Niektóre wiejskie psiaki nawet potrafią iść poza obejście, żeby dokonać swojego żywota w samotności. U Balbinki było odwrotnie. Na stale wprowadziła się do naszego pokoju i naszego łóżka, gdzie odeszła. Myślę, że śmierć zaskoczyła nie tylko nas, ale i ją samą. Jedynie ostatnich minutach swojego życia starła się od nas odwracać wzrok.

Agatko straciłam Psonie, teraz Balbinkę i uwierz mi, to nas będzie bolało zawsze, ale wraz z upływem czasu ból przestaje palić. Jest, ale kiedy nie pali da się wytrzymać. Pisze to jak mantrę, bo wiem, ze tak właśnie jest. Jest też tak jak pisze Radek, zostaną w nas pewne zachowania, gesty, będziemy tęsknić, popłaczemy sobie ale będziemy nadal szli przez życie gotowi na kolejną miłość, bo nasze serca mają masę pokoików przeznaczonych dla tych miłości. Na razie nasze rany są bardzo świeże i musimy sobie z tym poradzić, a także wspomagać się  w ich wylizywaniu.

Link to comment
Share on other sites

5702a1c5c8cc7_Obraz595.thumb.JPG.8a64342Witajcie,

trafiłam tutaj, i praktycznie codziennie zaglądam, od tygodnia kiedy to mój ukochany piesek również odszedł na drugą stronę. Coś mnie tknęło żeby jednak podzielić się swoim bólem, a świadomość że teraz ktoś jeszcze przeżywa ten sam rodzaj bólu, jest swego rodzaju łączeniem się tym cierpieniu. Ja swoją Sarę straciłam przez nieodpowiedzialność człowieka, gdyż mój brat zabrał ją w świąteczny poniedziałek na spacer bez smyczy, gdy wrócił od razu wysłuchiwałam czy słychać łapki na podłodze, niestety nic słychać nie było - przeczułam, że mogło się stać coś niedobrego ale jakaś nadzieja jeszcze istniała... ale niestety moje najczarniejsze obawy potwierdziły się - Sarę zabił samochód;( ;( ;( Zaczęłam przeokropnie płakać i krzyczeć, nie mogłam uwierzyć ze to wszystko dzieje się naprawdę, nie dopuszczałam myśli, że jej już po prostu nie ma. Nie mogę wybaczyć mu, że był tak nieodpowiedzialny, Sara ufała ludziom bezgranicznie, dlatego nigdy nie spodziewała się, że może ją spotkać krzywda. Mija dzień za dniem a ja nie potrafię znieść tej pustki, że teraz tu ze mną nie siedzi, nie zaczepia mnie, nie jesteśmy razem na dworze. Strasznie dołuję mnie myśl, że tak krótko żyła na tym świecie, po zaledwie 1,5 roku, a mogłyśmy być jeszcze ze sobą jakieś 10 lat :( Tak krótkie miała życie, nie mogłam się doczekać kiedy przyjdzie wiosna, bo Sara uwielbiała ciepłe dni kiedy bawiłyśmy się razem godzinami na dworze, tak się cieszyłam, że wszystko wszystko budzi się do życia i, ze będziemy miały całe lato dla siebie... ale niestety nie jest nam to dane... :( nie mogę się z tym pogodzić. Trafiła do mnie rok temu przez przypadek, a przez ten rok pokochałam ją najbardziej na świecie, i Sara odwdzięczała się tym samym uczucie, była oddana do granic, wierna, zawsze radosna, zawsze pocieszna, była wspaniałym psem, o cudownym sercu, każdemu okazywała miłość, obok nikogo nie przeszła obojętnie...

Nie umiem przeżyć tej pustki, dlatego zastanawiam się nad poszukaniem jakiejś Suni, lecz targają mną ogromne wątpliwości, boję się to zrobić mojej Sarze, tak szybko się pocieszyć... Choć wiem, że Sarcia zostanie na zawsze w moim sercu. Boję się również, że mając nową istotkę koło siebie, bedę się w niej dopatrywała  we wszystkim Sary...

Przerażające jest to jak szybko i w głupi sposób można stracić to co najbardziej kochamy. Życie teraz wydaje się bezsensowne, ciężko gdziekolwiek znaleść choć odrobinę radości, pozostał tylko smutek i pustka.

Na zdj Sarunia, ale jeszcze dość młodziutka

 

 

Link to comment
Share on other sites

Magdo, tak bardzo mi przykro. Utrata przyjaciela boli, boli czasem nie do wytrzymania. Też miałem sunię Sarunię, owczarkowate szczęście. Jeśli zdecydujesz się na psiego przyjaciela na pewno czasem będzie Ci przypominać pożegnaną przyjaciółkę, ale zajmie inne miejsce w sercu. Nie przestaniesz kochać Sary, a mimo wszystko nowego przyjaciela będziesz kochać tak samo mocno. Psy to niezwykłe istoty, potrafiące zapaść w serce tak mocno. Na pewno Twoja psinka się nie pogniewa.

Wiesz Szajbus, gdy piszesz o tym, że gdybyś wiedziała... to myślę o ostatnich dniach moich pożegnanych przyjaciółek i zastanawiam się co bym zrobił inaczej. Wiem, że to bez sensu, ale od tych myśli trudno się uwolnić.

Link to comment
Share on other sites

Magda każdy kto stracił swojego przyjaciela wie co teraz przezywasz, jaki ból targa Twoim sercem i Twoimi myślami. Dbałaś o nią, kochałaś, pieściłaś i nagle jej nie ma - jest za to pustka i ogromny ból. Prawdopodobnie brat choć wykazał się nieodpowiedzialnością też przeżywa katusze, bo to jego bezmyślność przyczyniła się do śmierci Saruni. Jak znam życie cierpi tak samo jak Ty o ile nie gorzej. Matko... Sarunia- Radek tez stracił swoją Saruśkę.

Czasu nie cofniesz, nie da się. Piszesz, że Sarunia ufała Wam i czuła się bezpieczna. Tak było i odeszła w tej wierze. Wypadek to tak krótka chwila,że pies nie zdaje sobie sprawy z tego, ze ginie. Inaczej wygląda śmierć psa kiedy choruje, traci siły, a człowiek choć chce mu pomóc jest bezsilny.

Kiedy odeszła nasza Psonia też czułam ogromną pustkę, nie mogłam sobie z tym poradzić i najlepszym co mnie wtedy spotkało to adopcja Balbisiątka. Psiaka, który przeszedł w swoim życiu piekło, a któremu mogłam dać miłość, ciepły i kochający dom. Psiaka, któremu chciałam wynagrodzić wszystkie złe chwile z nawiązką. Czuła się bezpieczna, kochana i rozpieszczana. Była nasza małą królewną i nawet reagowała na to określenie. Potem adoptowałam Zuzię i miałam dwa kochane skarby. Po odejściu Balbinki jest dziura w sercu- wielka dziura ale staram się iść do przodu i pomóc przejść przez stratę "siostrzyczki" Zuzi, która ma chore serduszko. Myślę, ze Psotunia się cieszyla, zę jej miejsce znalazł w naszym domu również psiak w potrzebie, psiak, ktoremu zawalilo się życie a u nas znalazł bezpieczną przystań.

Powiem ci jeszcze jedno. Bez względu na to ile będziesz miała psiaków, kociaków, królików i innych żyjątek każde kochasz inaczej choć równie mocno. Każde z nich ma w twoim sercu swój pokoik, do którego nikt nie ma wstępu. Inny psiak nie przysłoni Ci miłości do Saruni, nie wygna jej z Twojego serca i Twojej pamięci. Nie ma takiej opcji. On będzie miał swój pokoik w sercu, które w Tobie bije. Trzymaj się Magdo.

Światełko dla Twojej Saruni

 

 

ifsvzj09pmn.gif

Link to comment
Share on other sites

Radku ciężko mi. Dzisiaj minęły 2 tygodnie. Od soboty nie jestem w stanie powstrzymać łez. Mam wielką ochotę wykrzyczeć ten ból, który we mnie siedzi. Problem polega na tym, że nie mam gdzie.

Zuzia powoli zaczyna się otrząsać. Jest już lepiej aczkolwiek niechętnie sama siedzi na balkonie, brakuje jej drugiego wampirka, który będzie z nią ujadał na ludzi.Na spacerach się ogląda do tyłu jakby sprawdzała czy kilka kroków za nią podąża Balbinka. Bardzo lgnie do nas. Zawsze lgnęła ale teraz to jest prawdziwa okupacja.

Link to comment
Share on other sites

Chciałam Wam bardzo serdecznie podziękować za słowa wsparcia,  dodanie otuchy oraz za przesłane światełko... Po przeczytaniu Waszych postów, zaczęłam analizować słowa Szajbus, że może faktycznie w przypadku śmierci Sary, nawet nie wiedziała że umiera... Po prostu w jednej chwili odeszła... Żyła, czuła i w sekundzie wszystko się zakończyło, już jej nie ma, i nawet nie była tego świadoma. Tylko teraz jeszcze tu na ziemi trzeba się nauczyć żyć z tą myślą, a człowiek powoli zaczyna tracić chęci do wszystkiego. Mijają powoli dni,  w których nie można dopatrzeć się już żadnego sensu, wszystko dookoła przytłacza, nic nie cieszy, a w głowie siedzi cały czas jedna myśl. Teraz jedyne moje zajęcie po pracy to myślenie o Sarze, połączone z szukaniem nowej Suni, jednak poszukiwania te nie przynoszą rezultatu. Chciałabym, aby nowy piesek przypominał mi trochę Sarę, chciałabym aby patrząc na niego widzieć ją choć w małym stopniu. Dziś nawet znalazłam taką Sunie, tez miała roczek a na zdjęciach pyszczek identyczny jak mojej Saruni, niestety już ktoś mnie ubiegł i piesek trafił do nowego domu. 

Pozwolę sobie wkleić te zdjęcia, może przez przypadek gdybyście widzieli w internecie ogłoszenie z takim pieskiem, może ktoś z Waszej  dobrej woli wkleiłby je tu. 1.jpg.cdb730a1d5fac991a286ade7168e5b58.j3.jpg.5dc94b4100272b4aeee02f9505f1810e.j2.jpg.9e7f29a5c30674339c4e6b60d79e43ab.j

 

W tym piesku widzę całą moją Sarę, i oczy identyczne jak Saruni. Takiego psiaka będę poszukiwać, ale boję się że teraz prędko nie znajdę.

Jedyne co jeszcze mogę napisać, to ze życzę, aby rozpacz w Waszych serduszkach powoli była coraz mniejsza, bo tak jak piszecie nigdy nie zapomnimy o naszych przyjacielach, ale nie mamy wyjścia trzeba dalej iść przez życie i odzyskiwać powoli radość ducha, czego Wam serdecznie życzę.

Link to comment
Share on other sites

Szajbus, myślę że Zuzia tęskni tak, jak Wy wszyscy. Psy wyczuwają takie sytuację. Pamiętam jak Helga mojego Taty długo czekała na Norcię. Do Taty zawsze jeździliśmy z Noraskiem, z Helgą były w tym samym wieku i bardzo lubiły się ze sobą bawić. Gdy Norcia odeszła przez długi czas było tak, że po naszym przyjeździe Helga szukała Norci. Dopiero po jakimś czasie to minęło.

Magdo, może Twoja Sara skieruje do Ciebie jakąś psinkę? Tak się złożyło, że zarówno po odejściu Norci, jak i Saruśki los skierował do nas psiaka w potrzebie.

 

Link to comment
Share on other sites

Radku myślę, ze masz rację. Ona nadal za nią tęskni. Pomagamy jej przez to przejść. Zuzia jest bardzo rodzinna- bardzo.

Magdo, Radek ma racje. Nie szukaj na siłę psiaka podobnego do Saruni. Zobacz, moje suńki, które odeszły nie były w ogóle do siebie podobne - nic a nic. Po odejściu Psoni przeszukiwałam internet w poszukiwaniu podobnej suni do Psoni. Nie udało się. Nagle pojawiła się w naszym życiu Balbinka. Jestem więcej niż przekonana, że Psonia maczała w tym swoje łapinki, żeby Balbisia trafiła pod nasze skrzydełka. 

Potem znalazłam tu na dogo sunię ( szczeniaczka) identyczną jak Psonia. Pomimo, że miałam Balbinkę gotowa byłam jechać z mężem po tego szczeniaczka. Z wypiekami na twarzy czytałam  wątek Kruszynki. Po kilku stronach lektury okazało się, że Kruszynka zachorowała i przekroczyła TM. Nie znałam tego małego szczylka a poczułam się tak jakbym ponownie straciła Psonię. Oto watek Kruszynki. Szkoda, że nie ma już na nim zdjęć, bo byś zobaczyła podobieństwo do Psoni. Staram się od tamtej pory w każde świeta odwiedzać watek Kruszynki.

 

Link to comment
Share on other sites

W sumie to mam dwa takie wątki. Nie piszę w nich często, ale nie mogę zapomnieć o tych psiakach. Jeden wątek, to ten o którym pisałem, starego ONka. Trafiłem tam przypadkiem kilka miesięcy po odejściu Norci i zawsze piszę w rocznicę odejścia Rajka

Druga psinka to Aisza. Tak się jakoś złożyło, że bardzo złapała mnie za serce.

 

Link to comment
Share on other sites

Radku przebrnęłam przez oba wątki. Żałuje, że nie ma zdjęć na wątku Rajka, bywałam tam ale nie pamiętam wyglądu psiaka. W ogóle zauważyłam, że na dogo zniknęła masa zdjęć na wątkach, pogasły pozapalane świece.

Czytając watek Aiszy płakałam jak cholera. Jednak od samego początku czułam, że ten guz na szyi da o sobie znać i to szybko. Tak też się stało. Pytanie czy żyłaby dłużej gdyby go zostawiono w spokoju. Przerzuty idą błyskawicznie kiedy naruszy się siec naczyń krwionośnych. Problem polega na tym, że nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. Sunia w ostatnim okresie była szczęśliwa. Miała dom, nie musiała walczyć o jedzenie, była kochana a to jest najważniejsze. Odeszła szybko co w sumie też cieszy  ( matko jak to paradoksalnie brzmi). Wątek ścisnął mnie za serducho i to porządnie.

W piątek byliśmy z Zuzią na szczepieniu na wszystkie psie paskudztwa. Idąc mijaliśmy 3 osoby, które pytały gdzie Balbinka? Serce mi pękło. Szłam ulicą i zalewałam się łzami. Ludziska ją bardzo lubili, zawsze z nami szły 2 psiaki i nagle jest jeden. Wet powiedział mi, że powinnam sobie przetłumaczyć to tak, że Balbinka odeszła szybko i zaoszczędziła nam widoku prawdziwego cierpienia. Co prawda dawał jej kilka miesięcy, bo nie miał pojęcia, że gadzina była tak agresywna. Gdyby był operacyjny, albo byłaby szansa na chemioterapie........... ale tu był przypadek z góry skazany na niepowodzenie i jedyne co mogliśmy zrobić to wszcząć leczenie paliatywne.

W sobotę przed Biedronką spotkaliśmy weta, który prowadził u Balbinki to leczenie paliatywne. Powiedział to samo. Jest pewien, że śmierć suni spowodował rozpad guza, dlatego poszło to tak szybko. Nie wiadomo jaki czynnik spowodował, że skurwiel zaczął gwałtownie rosnąc aż w końcu się rozpadł. Powiedział ,że nawet gdybym zdążyła go wezwać, to nie byłby w stanie jej pomóc poza jednym....Nigdy nie rozwiążemy zagadki od kiedy go miała. Mogła go mieć przez długie lata i nie mieć żadnych objawów. W końcu coś spowodowało, że  dał przerzut (drugi guz), który gwałtownie zaczął się rozrastać doprowadzając do objawów i szybkiego zgonu. Sam gdyby nie widział RTG też by pewnie leczył ją na krtań, bo jedynie tam słychać było jakieś podejrzane szmery. W płucach i serduszku o dziwo nic nie dawało się wysłuchać. Pewnie dlatego każdy z lekarzy brał to za przewlekle zapalenie krtani. Zadałam pytanie czy gdyby od pierwszego zakasłania miała postawioną prawidłowo diagnozę przebieg choroby byłby inny i żyłaby dłużej. Odpowiedź brzmiała  NIE! Guzy były całkowicie nieoperacyjne i to zmniejszało od samego początku jej szanse. Gdyby można je było zoperować i ją samą potem poddać chemioterapii może by to jej wydłużyło życie, ale by jej nie uratowało. Niestety usytuowanie zarówno guza pierwotnego jak i przerzutowego było takie, że operacja bez względu na czas rozpoznania nie wchodziła w rachubę. Poza tym Balbinka pomimo tuszy była zdrowym psiakiem. Wszystkie organy miała zdrowe. Sukinsyn ją zaatakował i nam ją zabrał. Gdyby nie on, miałaby szanse pobić rekord życia. Nie wiem czy ja mam jakiegoś pecha do psów czy co? Psonia też wszystkie organy wewnętrzne miała tak zdrowe, że weci nie wierzyli, że ona ma 10 lat. W klinice mnie pytali kilka razy czy jestem na 100% pewna jej wieku a pies nie żyje. Zabił ją cukier, który nagle wzrósł po sterydzie podanym przy zapaleniu gardła. Balbinka miała wszystkie organy zdrowe i zabił ją rak. Teraz się zastanawiam nas sposobem mojego postępowania. Nie uznaje puszek, suchej karmy. Owszem można moim zdaniem psu podać raz na jakiś czas ale nie przesadzać, bo jednak tam jest w cholerę chemii. Jedynie Psonia przez krótki czas była karmiona Eukanubą. Zawsze pichciłam moim psom ich żarcie. Nie dostawały nigdy resztek z pańskiego stołu, miały swoje, odpowiednio przyrządzone i zbilansowane jedzenie. Piekłam ciasteczka własnej roboty itd. I co? Nie mam dwóch psiaków a trzeci chory na serce. Znam psiaki, które dostają przysłowiowe jedzenie z gara, żyją, są zdrowe, mają się dobrze i jedynie co można u nich zaobserwować to objawy starcze. Jeden ma 17 lat, drugi 16, a trzeci 19 lat. Poszłam krok dalej. Sunia, która odeszła rok temu a bawiła się z Psonią była żywiona żarciem z gara i przeżyła też 19 lat. Moje miasto jest małe, psiarze się doskonale znają więc nie ma problemu zasięgnąć języka. Zaczęłam zaczepiać właścicieli psów, które odeszły w wieku starczym i bezczelnie się pytałam czym były karmione. Żarciem z gara!!!! Jak ma się do tego teoria psiarzy i moja, że pies nie prosię i powinien dostawać odpowiednie jedzenie? A może pies się przystosował do życia z człowiekiem tak, że i nasze jedzenie mu sprzyja? Nie wiem. Jestem głupia. Pewnie psiarze by mnie zaszczekali i tą teorię ale... jak to logicznie wytłumaczyć? Im bardziej chuchamy, dmuchamy na nasze psiaki tym częściej zapadają na choroby cywilizacyjne.

Moje kochane psie córcie - na zawsze w mym sercu i mej pamięci

2v3556r.jpg

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...