Jump to content
Dogomania

Piesek bez łapki - już w domku! czyli przygody Korsarza :-)


Murka

Recommended Posts

Dzięki za pamięć :)
jestem jestem... :) chyba jestem, bo znowu wpadłam w niedoczas!

Tydzień temu wróciliśmy z wakcji- wywiało nas na 2 pełne tygodnie, pełne słońca, ciepłego morza, żółtego piasku... powrót był bardzo brutalny!

A dzisiaj rano... wiecie- dzień jak co dzień!
Jonuś wstał, poprosiłam Pawła, żeby zdjął mu pieluchę i posadził na nocnik. Jonuś usiadł na kanapie, Paweł w końcu się przyczołgał, zdjął mu pieluchę i sobie poszedł, wrócił do swojego świata. A Jonuś się zlał prosto na poduchy... Oczywiście! Wkurzyłam się strasznie! A, Paweł przyszedł, i chyba na złość i mnie i Jonkowi posadził go na sedes, a on się boi na sedesie siedzieć, woli nocnik.
Ania ma swój świat, zupełnie jak jej tatuś, siedzi, duma, nie słucha, ogląda,a potem jest nagłe przebudzenie i w 5 minut i w nerwach oczywiście trzeba zrobić wszystko to, co można by na spokojnie zrobić w godzinę od wstania do wyjścia z domu... To samo Paweł- mówi, ze jest gotowy a ja zawsze wychodze pierwsza z dwójką dzieci u boku i czekamy na niego i czekamy... Ja nie wiem, czy kiedykolwiek się przestanę przejmować!

Wróciliśmy w poniedziałek póżno wieczorem a we wtorek dzieci szły do przedszkola- Jonek pierwszy raz, Paweł od razu do pracy a ja od środy też- 4 dniowy maraton w sklepie. Pracy miałam mnóstwo, zero czasu na cokolwiek poza pracą. Nawet na kanapkę- jakoś nie czułam głodu. Na weekend zostaliśmy sami, bo Paweł miał służoby wyjazd integracyjny- do kitu, ze w weekend, ale tak jest co roku... Wrócił w niedzielne popołudnie, poszliśmy z dziećmi na lody i co? Ani sie obejrzałam a tu już poniedziałkowy póżny wieczór... Jak ten czas zachrzania!

W czasie naszej nieobecności z psami i kotem była neizastąpiona ciocia Milenka. Ciocia stwierdziła, ze Ofik schudł, ale patrzyła na niego przez wyszczuplające okulary chyba, bo jaką baryłą był, taką jest, i karma odchudzajaca mu nic nie daje. Za to Jonek i owszem, daje mu-dokarmia go wszystkim. Fox bidulek miał atak padaczki. Mam nadzieję, że nie będą się ataki powtarzać :(

Psy bardzo tęskniły, mimo obecności Mileny. Jak wróciliśmy, Ofik 10 minut lizał Anię,a potem wskoczył na śpiącego Jonatana i nie lizał go co prawda, ale walił ogonem w kołdrę i piszczał :) A potem przez 3 noce psy i kot spały przyklejone do mnei i nawet nikt na nikogo nie warczał :) Ofik przespał też po jednej nocy z Jonkiem i Anią :), dzieci zachwycone :) Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiej wylewności uczuć ze strony Ofika, pierwszy raz okazał taką radość z naszego powrotu :)

Rok temu, przed wyjazdem do Bułgarii Paweł kupił sobie gumowe klapki, które później zabierał na basen... Raz wróciłz jednym klapkiem i bez okularów. Podobno przeszukał samochód, klapek i okulary zaginęły bez wieści.
Drugi klapek miesiącami leżał na półce z butami, aż miarka się przebrała, nie znalazł się ten niby zaginiony... wywaliłam go do kosza. Paweł pakował się na wakacje w tym roku i... klapek wypadł spod spodni. Leżał sobie w szafie, ale chyba sam tam nie wszedł!!!
Mówię Wam... ręce opadają!!!! Zimą historia z rekawiczkami-pisałam o tym kiedyś, a teraz ten klapek!!! Ile jeszcze???? No ile???

O wakacjach postaram sie coś napisać jutro, bo byłam dziś 8 godzin w pracy i intensywnie pracowałam, przed chwilą skończyłam randkę z żelazkiem... padam na pysk!

Link to comment
Share on other sites

wczoraj był piękny dzień- nawet na minutę nie włączyłam komputera :) miałam dzień "wolny" -posprzatałam pól domu, umyłam kilka okien, nie miałam czasu na obiad... ;)

Mam Wam tyle do opowiedzenia!

Tematy wiodoące to:
bułgarskie standardy
serwis sprzątający
wirus atakujący turystów
windy i ich zwyczaje
aquapark i czyhające tam niebezpieczeństwa
policja i turyści
banica i rakija
zblazowane 5-latki
pieski z automatu
nocnik- rzecz niezbędna

Ostatnie wieczory spędzałam w towarzystwie żelazka,a dzisiejszy spedzę przy kompie i postaram się o wszystkim opowiedzieć :)

Link to comment
Share on other sites

Moje dzieci chodza razem do przedszkola, Jonek sie niesamowicie rozgadał, ale gada tak szybko i niewyraźnie, że nie ma szans zrozumieć :) Ania zupełnie nieświadomie stała sie jego tłumaczem :) szczególnie Paweł tego potrzebuje, bo ja i moja mama jakos się z nim dogadujemy, ale Paweł nadal ma trudnosci :)
Dzisiaj Jonek starał sie nam powiedzieć, ze widział dużo balonów, ale te balony brzmiały jak "wrony" inei mogłyśmyz Anią dojść, o co tak naprawdę chodzi. Nie wiem, co powiedział, ze wkońcu załapałam, ale była to niesamowita ulga, bo inaczej nie dałby nam spokoju :) on bedzie powtarzał i tłumaczył, aż ktoś go zrozumie :)
Ania strzeliła dzis do mnie zdaniem: Aj em from Poland. Czym mnie zaskoczyła, bo jak dotąd twierdziła, ze zna: dog cat i one two three... ;)

Wiecie już, ze uwielbiam ciuchy polskich projektantów i to nie tych z wybiegów :) oprócz tego, uwielbiam kupować ciuchy używane, bo i ekonomiczniej i ekologiczniej. Same plusy! Czasami uda mi sie coś upolować na ciuchbuda.pl Pewnego razu nie mogłam sie oprzec i... kupiłam tshirt z Backstreet Boys :D
Długo czaiłam się, zanim go na siebie założyłam i wyszłam na ulicę... A jak juz sie odwazyłam, to uczesałam sie też zupełnei nie po mojemu- od 8 lat nieustannie z grzywką, różnej długosci, ale zawsze,a teraz uczesałam się w koka na czubku głowy z grzywka do góry. Poszłam po dzieci, które staneły jak wryte na mój widok,a Ania powiedziałą: Mamo, wyglądasz jak nie mama! Nie widziałam cię jeszcze w tej bluzce!

Jeszcze nie ma połowy wrzesnia a Paweł juz zniknął i wróći w styczniu :( Teraz sesja poprawkowa, w weekend był na wyjeździe słuzbowym- pływali po Mazurach na łódkach- zazdroszczę mu szczerze, dostał plan na pierwszy semestr i nie bedzie go w domu całe weekendy, i cały tydzień, rzecz jasna.
Co 2 lata ma tak strasznie przeładowany ten semestr zimowy. Próbował zrezygnować z części zajęć, ale nie ma takiej opcji. Armagedon.

Link to comment
Share on other sites

Bułgarskich historyj czas nadszedł :)

Zacznę od tego, że spakować się na ten wyjazd było piekielnie trudno. Ciuchy, kosmetyki, to pikuś, ja musiałam spakować leki, inhalator, irygator do zębów, syropki, kremiki, tabletki, drażetki... Pół walizki to zajęło. No i wspomniany wczesniej nocnik! Oraz proszek do prania.

Wyruszyć mieliśmyw poniedziałek o 13 a ja o 12 byłam jeszcze z Jonatanem u lekarza, po ostatnią niezbedną receptę, na badaniu i w aptece, po leki, panie w aptece były wczesniej uprzedzone, ze ja po te leki z recepta przyjdę, z walizką w drodze na lotnisko, wiec panie te leki dla mnei zarezerowowały...
Na lotnisko wyjechaliśmy z opóźnieniem, ale dojechaliśmy idealnie na czas.
Dzieci podniecone podróżą niekoniecznie współpracowały, uciekały, szalały, a ja myślałam, ze zejdę z tego swiata ze stresu i wygrażałam im, co im zrobie, jak przez nich przedwcześnie osiwieję!!! Takie tłumy na tym lotnisku, w końcu przypięliśmy Jonka do wózka a Anię trzyaliśmy za rękę, na siłę.
Dolecieliśmy w porze kolacji, zmęczeni, głodni. I pełni obaw, jaki dostaniemy pokój :) A obawy brały się stąd, ze rok temu mieliśmy mikroskopijny pokoik, a nas 4 osoby, co z tego, ze 2 małe, 2 wózki, 2 walizki...
No ale hotel okazał się w miarę nowy, maksymalnie 10-letni a pokój ogromny!!! stały w nim 4 łóżka ze swobodnym przejsciem miedzy nimi i swobodnym dojściem do nich od drzwi wejsciowych :)- w zeszłym roku nie mielismy tyle szczęścia :) wierzcie mi :D Tym razem mielismy tez ogromną szafę w przedpokoju i całkiem dużą łazienkę z niby brodzikiem!!! To też ma znaczenie, bo łazienki zwykle w hotelach wyglądają tak: umywalka, kibel i... słuchawka prysznicowa zawieszona niemal nad kiblem, spływ jest gdzieś tam w łazience, niekoniecznie pod prysznicem a podłoga ma kilka skosów- do spływu :) Tym razem meilismy nawet zasłonkę nad tym niby brodzikiem!!! ALE- zasłonka wystawała poza brodzik, wiec to, co leciało na zasłonkę, spływało na podłoge poza brodzikiem :D jaja jak berety :)
Siła rzeczy jeden z hotelowych ręczników służył nam za szmate do podłogi. Już 2 dnia pani z "serwisu sprzatającego" powiedziała mi, ze nei wolno używac ich nowych białych ręczników do wycierania podłóg, bo grozi za to kara!!! 2 razy zgłosiliśmy w recepcji zapotrzebowanie na ściere do podłogi, zeby nasze dzieci sobie zebów nei powybijały- prośba pozostała bez echa. A ręcznik rzucony na podłogę pani odwieszała nam na wieszaczek :D na całym świecie oznacza to- prosze o wymiane tego ręcznika- ale nie w tym hotelu. Tam ręczniki wymienia się raz na 3 dni i odstępstw sie nie robi :)

Zmęczeni i głodni poszliśmy na kolację- obowiąckowym elementem musiały być "rybki" czyli "caca" czyli smażone jak frytki świeże sardynki obtoczone w mące. Ania sie nimi zajada, są przepyszne i jedyne w swoim rodzaju, serio. Ale nei są ogólnodostępne. Tylko kilka restauracji je serwuje, a jeszcze mniej ma je w menu. Trzymają je tylko dla stałych klientów, lub sami dla siebie. Trzeba pytać i upierać sie przy tym daniu :)

Ale najważniejsze, że chyba mi odbiło i idąc za resztą zamówiłam piwo i kieliszek rakiji!!! Piwo wypił kolega a rakije Paweł... Spróbowałam i stwierdziłam, ze to nie dla mnie ;)
Na wakacje wybralismy się ze znajomymi, z którymi bylismy i rok temu, wtedy przypadkowo, tym raze celowo. Natalia i Borys mają 5-letnią córkę i 3,5 miesięcznego synka.
Natalia, wyobraźcie sobie miała pokarm, którego jej dziecko nie było w stanie strawić, nie wiedziałam, ze to w ogóle możliwe! i była zmuszona bardzo szybko odstawic go od piersi, ku swej rozpaczy, a dla dobra dziecka- normalnie paranoja... wiec mogła bezkarnie oddawać sie kosztowaniu bułgarskich specjałów... A że tata Borysa jest Bułgarem właśnie :) Borys postanowił wtajemniczyć nas w smaki niektórych bułgarskich potraw i trunków :)

Link to comment
Share on other sites

Ania chodzi do starszaków w przedszkolu, niby jest to zerówka, choć oficjalnie, w przedszkolu zerówek nie ma :) a od września 1 klasa...

Jelena :) Irygaror do zębów to urządzenie do czyszczenia przestrzeni międzyzębowych strumieniem wody :) nitka nie zawsze wystarcza :) szczególnie przydatny jest jak ktoś ma problemy z zapaleniami kieszonek przyzębowych. Nasz irygator jest duży i stanowi jednocześnie ładowarkę dla szczoteczki elektrycznej. I właściwie służył nam wyłącznie jako ładowarka, bo w łazience, ani w jej pobliżu nie było gniazdka z prądem, Paweł stwierdził, ze ewentualnie mogę go użyć w pokoju nad nocnikiem ;) na szczęście nie było takiej potrzeby :D

wieczorem kolejna porcja opowieści dziwnej treści i koniecznie o Monster High...

Link to comment
Share on other sites

Znowu mam dzisiaj "wolny dzień" właśnie zmierzam w kierunku łazienki... ze ścierami, płynami i takimi tam...
Z Monster High jest tak, że Ania ma zakaz oglądania, nie ma zabawek, ALE Nadia, która była z nami na wakacjach lubi tą bajkę, oglada i naopowiadała Ani róznych rzeczy i... zdecydowały, ze chcą zostać wampirami.
Powiedziałam-OK, Aniu, jak zostaniesz wampirem i chcesz wyć przy pełni księżyca, to nei ma sprawy. Dzwonie do dziadka, dziadek zbije dla ciebie budę, postawimy ją w ogrodzie,w nocy bedzxiesz przez płot rozmawiać z Juniorem ( pies sąsiadów) a do domu wrócisz, jak skończysz byc wampirem. Pamietaj, ze zima sie zbliża.
Na co Nadia; TATO!!!! Ja też chce mieć budę!!! Może dziadek dla mnie zrobić???? PROSZĘ!!!! Będę wyć do Ani a ona do mnie! PROSZE!!!!

Ręce mi opadły... Pół dnia gadały o tych budach i wymyślały "swój język"...
Ania mnie jeszcze zapytaą, czy bedzie mogął ogladać monster High jak bedzie miała 6 lat. Powiedziałam, ze nie. A jak bedę mieć 19 lat? Wtedy będziesz mogła-odpowiedziałam zgodnie z prawdą :D Bardzo sie ucieszyła i skończyła juz ten temat :D

Link to comment
Share on other sites

Zacznę od poczatku :)
W środę musiałam, po prostu musiałam jechac na zakupy. Do marketu. Lało u nas strasznie, więc spodziewałam sie korków i nei było wyjścia- musiałam zabrać ze sobą dzieci, bo niezdążyłąbym ich odebrać z przedszkola. Nastawiłam sie na to psychocznie, wzięłam dzieci, zapakowałam do samochodu i... wywiązała się awantura na temat kurczaczków z makdonalda... Ania tak wyła, zezagroziłam, ze nici z zakupów i całej wycieczki, jeśli nei przestanie wyć, nie pzrestała, zawróćiłam, i jeszcze za karę poszliśmy do warzywniaka, za karę dla ANi, bo ona nienawidzi zapachu warzywniaka :)
W czwartek nie była już innego wyjścia, jak naprawdę na te zakupy pojechać, tym razem bez deszczu, ale razem. To był chyba dzień litości dla rodziców, bo dzieci zachowywały się przyzwoicie. W trakcie zakupów Jonek kaszlnął 2 razy, potem raz w nocy. Wiedziałam, że to nic dobrego nie wróży, ale w piątek w przedszkolu panienie zauważyły, żeby kasłał na tyle, zeby zwróciło to ich uwage, za to dostał kataru.
Jonek od dawna jest na wziewnych sterydach i staramy się ze wszystkich sił ograniczyć mu ilości podawanych leków. JEDNAK, w piątek byłam u naszej pani doktor pediatry, która pierwszy raz ucieszyłą sie na mój widok :) to dlatego, ze byłam bez dzieci ;) i przyszłam tylko po receptę :) i dowiedziałam się, ze panuje paskudny wirus atakujacy krtań i musiałam zwiekszyć Jonkowi dawkę leków :( Tym bardziej, ze on często łapie infekcje krtani.
W nocy do kataru dołączył kaszel, ale mokry- o jak sie cieszyłam!!! że mokry a nie suchy. Budziłam siew nocy nie tylko z powodu kaszlu Jonka ale i z tego, ze jakiś gruby i gorący pies uwalił sie na mojej kołdrze i ani myślał sie ruszyć i oguchł do 7 rano... Nie mogłam go nawet nogą przesunąć!
Rano do kataru i kaszlu dołączyła biegunka! I to jaaaaka!!! A plan zakłądał, ze zawieziemy Pawła do pracy, zrobimy szybkie zakupy i pojedziemy do ANi przyjaciółki, bo zaprosiła dzieciaki do siebie. Zrobiła sie juz za 20 dziesiąta, a my nadal niegotowi, bo co 5 minut ktoś byłz Jonkiem w kiblu. Draka na całego. Zaczęłam kombinować, jak mu pomóc i rozpuściłam w wodzie smectę... po pierwszym łyku... Jonuś puścił koncertowego pawia :D
Wysłałam Pawła do pracy i Anię w trybie awaryjnym do Julitki sporo przed czasem, a ja zostałam na placu boju...
Tylko bój ustał :) Jonusia brzuszek przestał boleć i zaczęła się zabawa na całego. Bardzo miło spędzilismy czas :) dołączyła do nas stęskniona i utęskniona ciocia Milenka i było naprawdę super :) Zrobiliśmy wypasiony obiad, wrócił Paweł, wróciła Ania :)
Kaszel jest, katar też, ale troszkę chyba mniejsze.
Więc po co te poranne perturbacje??? GRRRR!!!!!

Link to comment
Share on other sites

moim zdaniem jest to zwyczajny gips. zatkało Jonka na dobre, bo jak już posprzątałam, to kazałam mu powoli wypić to świństwo :) choć ja akurat lubię jej smak,a moja mama nie przełknie :)

Dzisiaj nad ranem zdarzyła sie dziwna bardzo rzecz :D

o 5.09 Ania zaczęła płakać i wołać tatusia. A tatuś spał jak kamień... Ja spałam z Jonkiem i nie bardzo mogłąm się od niego ruszyć, więc zaczęłam kopać Pawła, zeby wstał, móię, ze dziecko płacze, a on pyta mnei jakie dziecko. Mówię, że nasze, córka w sąsiednim pokoju. Ale musiałąm przerwać przypominamie mu gdzie jest, kim jest i na jakiej planecie zyje, bo do płączu Ani... dołączyło wycie Offika :D spałz nią głupek i wył!!! wtórował jej! :D to było tak dziwne :D
W końcu zapytałam Pawła, czy pił jakis alkohol wieczorem, jak wyszedł z Borysem ( bo pojechał z kolegami do kina, i nie sądziłam, ze bedą jakiekolwiek napoje wyskokowe, ale tak bredził, ze sie zaczęłam nad tym zastanawiać) a on mnie pyta, z jakim Borysem i kiedy sie z nim niby widział i o co mi chodzi :D
WIęc stanowczo oświadczyłam, ze byłw kinie z kolegami, i zeby sie lepiej obudził, bo na natychmiast iść do płaczącego dziecka.
W końcu poszedł, okazało się, że Ani "coś niewidzialnego machnęło przed twarzą" ;) i nie był to ogon Ofika, tylko jakiś zły sen :)

Moja mama przyszła rano i pyta- to Jonuś tak płakał nad ranem?
Nie, Ania.
No właśnie, coś mi nie pasowało, ale jaki to był dziwny płacz...
Bo połaczony z wyciem Ofika
Aaaaa! Dlatego to było aż TAK dziwne.
:D

Link to comment
Share on other sites

E: Jonuś, kocham cię ty łobuzie
J: Ej! Mamo!Nie mów mi tak! ;)
Juz sie zaczyna??? a później mi powie: wysadź mnie 2 ulice przed szkołą, bo kicha...????

Wzięło mnie. Na porządki na strychu. Od dawna mnie prześladował ten strych, ale teraz już kategorycznie zarządał porzadków, nie żadnych tam wiosennych a jesiennych właśnie.
Zaczęłam od ubranek dziecięcych. Trzymałam wszystkie ubranka po Ani. Dla mojej siostry, dla Mileny, dla Pawła siostry... Chłopięce ubrana są w stałym obiegu więc tylko 2 małe torby się znalazły i już powędrowały dalej. Tym razem na zawsze, wcześniej wszytsko do nas wracało. Moja siostra ma kilka innych źródeł ubranek i przestała zaglądać do moich pudeł, wiec 2 dni i wieczory przeglądałam pudła i wory i dziś zapas ubranek na 2,5 roku powędrował do najmłodszej z Pawła siostrzenic. Pati ma teraz 5 miesięcy i nosi nasze ciuszki :) teraz ma spory zapas, do ptrzedszkola jej starczy. W większe ciuszki zaopatrzyłam znajomą 3-latkę, która podobno z wrażenia 5 razy przebierałą się przed snem a dziś poszła do przedszkola cała ubrana na Anię :)
Tak bardzo się ciesze, ze znalazłam wdzięcznych nabywców tego wszytskiego :) część tych ciuszków jest tak super, tak śliczna, że było mi żal oddać byle gdzie, nie wiadomo komu. Nawet dopadła mnie przerażająca myśl, ze bedę musiała zorganizować bazarek! ;) a wiecie, jak to u mnie jest z zamieszcaniem fotek... ;)

Strych trochę odetchnął, jutro znowu tam idę, robić dalsze porządki. Ucerpiałam jednak trochę na tym wszytskim- od kurzu dostałam ataku takiego kaszlu, ze musiałam ratowac się wziewnymi sterydami...

Ofik od godziny wije się, wdzięczy, jęczy, stęczy i wzdycha i próbuje zagonic dzieci do łózek, zebyw końcu się z którymś połozyć spać a dzieci ani myślą sie położyć! Biedny pies! Całe życie na nieudanej diecie i jeszcze te nieposłuszne dzieci... ;)

Link to comment
Share on other sites

kupilismy kotu trawę dla kota ;) w pudełeczku, wyrosła elegancko w 5 dni a kot... nijak nie kuma do czego toto zielone jest! psy też nei doceniły- gady wstretne!
Teraz trawa poszła piętro nizej, zobaczymy, jak psy rodziców się z nią obejdą.

Idę szukać wagoników pociągu, bo Jonek się martwi, gdzie są ;)

Link to comment
Share on other sites

Tydzień temu, w srodę, zabrałam Jonatana do pracy, na 4 godziny, do sklepu z zabawkami... nie podejrzewałam, żeby miał sie nudzić ;) w pewnym momencie musiałam intensywnie popracować, i przez jakieś 5-7 minut patrzyłam wyłącznie w monitor a nie na Jonka, on w tym czasie bawił się swoimi ulubionymi kulkami szklanymi. Jedną tak rzucał, że potrzaskał, a 10... przepadło bez wieści! tak nimi rzucał, że gdzieś powrzucał :) Dzisiaj przy okazji sprzątania udało mi się namierzyć 4 sztuki :) sześć nadal uznaje sie za zaginione :) ale nadziei nie tracę ;) w środę bedę kontynuować porządki i poszukiwania :)

Jutro Ania ma szczepienie. Nie mam żadnej opinii na temat szczepionek, nie jestem ani na tak ani na nie, uznaliśmy z Pawłem, ze zaszczepimy ją zgodnie z kalendarzem szczepień. Ania wie iw nosie ma, ze to moze byc niemiłe, albo nawet boleć- dla niej najważniejsze jest to, ze po szczepionce idziemy do sklepu kupić andruty- te białe cieniutkie wafelki :) jak to niewiele dziecku do szczęścia potrzeba! :)

Link to comment
Share on other sites

Taką oto wiadomość, napisałam do Was dziś rano, i tchnięta nagłym przeczuciem, skopiowałam przed wysłaniem- na szczęście, bo dogo się zawiesiło!!!

Kulek szklanych wczoraj nie szukałam, ale nadal nie tracę nadziei :D

Jest 4.16, a ja nie śpię, pobuszowałam na fb, zrobiłam zakupy w ciuchbudzie- Ania jest fanką ich "biżuterii", a powód mojej aktywności w środku nocy jest prozaiczny- kupa! Zasnęłam z Jonatanem, chyba tuż po 20, przebudziłam się o 23, zapytałam Pawła, czy powiesił pranie i poprosiłam, żeby założył Jonatanowi pieluchę, bo ja nie mogłam tego zrobić zanim zasnął, bo sie zapierał, ze jest duży, że nie sika w nocy i że nie potrzebuje pieluchy. Nie meczyłam go więc, myśląc, ze założę mu ją jak zaśnie, nie przewidziałam, ze ja też zasnę.
Paweł przyszedł, pieluchę założył, a ja dalej spałam, no przecież o 23 nie bedę się z łóżka zrywać! do domowych obowiązków! Głupia nie jestem ;)
Pielucha nam życie uratowała! Bo o 1.35 przyszedł do nas Paweł i aż go zatkało :D Otóż pielucha skrywała kupę!
Nocnej kupy nie kojarze u Jonka od jakiegoś 2, może 3 miesiąca życia. Żeby chociaż jęknął! Zapłakał, NIC!!! Śpię z nim, wyczulona jestem na każdy jego ruch i byle szelest mnie budzi, a on mi taki numer wywinął! Musieliśmy go obudzić, umyć, przebrać, 10 minut później panowie juz spali a ja nic! o 3.15 wstałam, bo już mnie nerwy brały od lezenia i głupiego myślenia. Nie wiem, jak bedę dziś funkcjonować, bo przecież mam "wolny" dzień, czyli planów wiecej niż mogę udźwignąć!

Serio- w poniedziałek dokonałam obserwacji- wysiadłam z autobusu, przede mną wysiadła kobieta, na oko w wieku mojej mamy, pierwsza poszła do przejścia dla pieszych, przeszła, ja musiałam przepuścić 2 auta, nim ktoś sie zatrzymał, wiec kobieta szła jakis kawałek przede mną. Za chwilę patrzę, a ja nie tylko ją wyprzedziłam, ale ona zostałą juz w tyle! Zdziwiłam sie, ze aż tak zachrzaniam! I uczę moje dzieci tego samego! Anka chodzi równo ze mną i rzadko mówi, że za szybko idziemy...
Kilka dni wcześniej wychodziłam do pracy, moi rodzice mieli jechać tym samym pociągiem co ja, ale wyszli z domu prawie 10 minut wcześniej niż ja! Ja dobiegłam lekkim krokiem na przystanek i jeszcze z nimi posiedziałam 3 minuty nim przyjechał autobus, który podwozi nas na stację. Czy ja też zwolnie jak bede starsza? Czy to jest różnica pokoleń, kredytów, zobowiązań, priorytetów??? Zastanawiam sie do dziś!

Wieczór, wracam do domu, Jonek w kąpieli, wchodze do łazienki, pukam do niego. Odwraca sie, usmiecha i pyta: co, mamo? Przyszłam sie przywitać, wróćiłam. Biorę kąpiel mamo.
O w mordę! biorę kąpiel! A ile on ma lat, zeby tak sie juz wyrażać??? :)

Jonuś chodzi z Anią do przedszkola, jest dzieckiem bezproblemowym, je, śpi, uczestniczy w zajeciach, do niczego nie trzeba go zachęcac ani zmuszać. Ania natomiast nadal nic nie je, a na zajeciach jest różnie- strasznie papuguje jedna koleżankę. Dużo na tym traci, ja jej tłumaczę, wychowawczyni tłumaczy, Babcia jej wkłada do głowy, ale ona dalej taka niemądra! Pisze, składa literki, głoskuje, sylabuje ;)
No i oczywiście ani jęknęła na szczepieniu. "Troche ukłuło, ale troszkę tylko" Zero stresu, strachu. Jak ja sie cieszę! Zabrałam ją na lody w nagrodę.

Przeciez wtorek to też był mój "wolny" dzień! Zaczęłam od spaceru z psami i zakupów. Potem biegiem do domu, szybkie ogarnięcie najwazniejszych powierzchni i przestrzeni, szybki obiad i o 12.30 juz byłam po Anię. Jeszcze pojechałam odebrać dokumenty do ratusza, jeszcze raz do sklepu i na szczepienie. Potem śmigiem migiem na obiecane oldy i na zakupy do marketu. Z marketu szybcikiem przemknęłyśmy do Rembertowa- żadnych korków po drodze, więc o 15 byłysmy już po Jonatana w przedszkolu, poczekałyśmy do końca podwieczorka, bo przeciez zjadł wszystko, co mu podali i biegusiem do odmu, zeby chociaż wypakować zakupy, bo o 16.30 miała do nas przyjsć koleżanka z dziećmi.
Zdążyliśmy, uff! Dzieci zamiast sie bawić, to siedziały i jadły- galaretki, posypki, andruty i pistacje- co mi przyszło do głowy z tymi pistacjami??? Jak już goście wyszli, to pół godziny odkurzałam po tej uczcie i nastepnego dnia i tak znalazłam jeszcze jakies neiwciągnięte skorupki, bo przecież "niechcący" im się rozsypały... w 3 miejscach! :)
Na deser wyjęłam deske do prasowania i jeszcze pół godziny machałam zelazkiem. NIeźle, jak na wolny dzień!

Link to comment
Share on other sites

Oferta przedszkola jest chyba standardowa- po prostu ida za wymogami MEN dla 5-latków. Oczywiście w szkole będą później przez rok lub 2 powtarzac to samo, ale będzie im łatwiej i przyjemniej. Nasze przedszkole jest malutkie- we wszystkich grupach łacznie jest 29 dzieci! Więc praca z nimi jest niemal indywidualna. I książki dzieci oczywiście mają, ale przede wszystkim bawią się w tym przedszkolu- dzisiaj znowu zebrałam od Ani ochrzan, że odebrałam ich za wcześnie ;) Ale dziś bylismy u fryzjera- Jonek znowu wygląda jak człowiek!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...