Jump to content
Dogomania

Agresja do innego psa


agni

Recommended Posts

Nie mój pies nie chodzi cały czas na lince ani na smyczy , "wierze" go tylko wtedy kiedy jesteśmy między betonowym osiedlem , poza miastem jest cały czas spuszczony bez smyczy , łapie go tylko wtedy kiedy widzę że ktoś zbliża się z innym psiakiem lub kiedy widzę że jadą na koniach ( bo ich też nie akceptuje) wczoraj spuściłam go tylko dlatego bo wiem że w momencie spuszczenia ze smyczy od razu łagodnieje i chciałam się przekonać czy czy tym razem też tak będzie , po późniejszych przemyśleniach to fakt było to bardzo nieodpowiedzialne ale na szczęście się nie pomyliłam i jedyne co sie stało to to że się troszkę razem pobawiły ;)

Nie nie miałam nigdy okazji odratowywać mojego psa z bójki bo kiedy widzę że idzie pies który jeży się i stawia na Nerona to zmieniam kierunek spaceru

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 567
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[quote name='zmierzchnica']
Dlatego najlepsze spacery mamy w nocy. Wychodzę z psem o tej 21, moje miasteczko już puste, mogę spokojnie psa szkolić, uczyć sztuczek, skacze na murki, łazi po kładkach itd (on jest cudownie skoczny, jak ja bym chciała z nim iść na agility :placz:). On jest taki pełen entuzjazmu, radosny, wszystko robi z pełnym zaangażowaniem. Poza tym jest obojętny na huki, wystrzały i hałasy, do ludzi łagodny jak baranek. Pies-ideał, gdyby nie ta agresja wobec psów... I tu mnie boli, bo mogłabym tyle rzeczy z nim robić, ćwiczyć, a tak - ciągle ta agresja i nieprzewidywalność :roll:[/QUOTE]

Z moim jak idę nad rzekę czy żwirownię i nie ma żadnego psa to po prostu jest niesamowity pod względem sprawności fizycznej;) Potrafi przeskoczyć przeszkody ,o których Pongo* mógł pomarzyc:crazyeye: w domu z miejsca skacze wyżej niż mam głowę(181cm) ... ,ale co z tego skoro pozaostaje ta nieszczęsna agresja:shake:. Jednak mam małe pocieszenie ,że od wczoraj Bings na spacerach już się tak nie wysila z atakiem na inne psy i po szybkim minięciu psa równie szybko się rozładowuje i ma go gdzieś:p Jak się go uspokoi(wyszkoli) to zacznę z nim uprawianie jakiegoś psiego sportu ,bo taki talent nie może się zmarnowac:diabloti:

Ps: Mi na agresję ''smyczkową'' poradzono puszczanie psa na większej przestrzeni i nie przejmowaniem się psami ,które tam przebywają:crazyeye: Pewnie to może byc skuteczne ,ale się boję ,że ucieknie:shake: albo pogryzie z innym i nie zdążę ,aby szybko je odciągnąc od siebie zanim zrobią sobie krzywdę... Już miałam podobną sytuację rok temu kiedy szłam z 12letnim Pongiem* do domu znad rzeki(był oczywiście na smyczy) i zza zakrętu wyleciał ok. 5 miesięczny pitbull i z rozbiegu rzucił się na mojego aż go przewrócił i próbował się wgryźc w szyję ,ale Pongo miał kolczatkę i nie dał rady na szczęście. Szybko złapałam pitbulla i trzymałam aż zjawi się właściciel ,bo on cały czas próbował zagryźc mojego psa:angryy: po paru minutach zjawiło się wielce państwo i spokojnym krokiem szli sobie w moją stronę:angryy: zapieli ''pieska'' na smycz i taki tekst do mnie ''Proszę się nie gniewac ,ale to jeszcze szczeniaczek i chciał się tylko pobawic no przecież się nic nie stało (Pongo ledwo stał za mną bo tak się telepał ze strachu:angryy::angryy:) taki opieprz dostali ,że ten cyniczny uśmieszek im zrzedł... I teraz nie chcę aby mój był takim agresorem lub został zaatakowany przez takiego:shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paulina2904']
Ps: Mi na agresję ''smyczkową'' poradzono puszczanie psa na większej przestrzeni i nie przejmowaniem się psami ,które tam przebywają:crazyeye: Pewnie to może byc skuteczne ,ale się boję ,że ucieknie:shake: albo pogryzie z innym i nie zdążę ,aby szybko je odciągnąc od siebie zanim zrobią sobie krzywdę... Już miałam podobną sytuację rok temu kiedy szłam z 12letnim Pongiem* do domu znad rzeki(był oczywiście na smyczy) i zza zakrętu wyleciał ok. 5 miesięczny pitbull i z rozbiegu rzucił się na mojego aż go przewrócił i próbował się wgryźc w szyję ,ale Pongo miał kolczatkę i nie dał rady na szczęście. Szybko złapałam pitbulla i trzymałam aż zjawi się właściciel ,bo on cały czas próbował zagryźc mojego psa:angryy: po paru minutach zjawiło się wielce państwo i spokojnym krokiem szli sobie w moją stronę:angryy: zapieli ''pieska'' na smycz i taki tekst do mnie ''Proszę się nie gniewac ,ale to jeszcze szczeniaczek i chciał się tylko pobawic no przecież się nic nie stało (Pongo ledwo stał za mną bo tak się telepał ze strachu:angryy::angryy:) taki opieprz dostali ,że ten cyniczny uśmieszek im zrzedł... I teraz nie chcę aby mój był takim agresorem lub został zaatakowany przez takiego:shake:[/QUOTE]

I własnie ze względu na takie sytuacje pomysł nie jest za ciekawy... Ja bym radziła po pierwsze owszem, zapoznawać go z psami - ale dobrze Ci znanymi, a nie przypadkowo napotkanymi na spacerze.
Jeśli puścisz psa znienacka w zgraną grupę psów to niestety może się zdarzyć, że potraktują one go tak jak stado intruza... Wystarczy że w gromadce trafi się jeden pies, który lubi się bawić tylko ze swoimi - nieszczęście, pretensje drugiego właściciela (słuszne!) i uraz do psów u Twojego psa gotowe. Albo odwrotnie, w grupie może być pies, który będzie się bał obcego, Twój zechce pokazać mu kto tu rządzi i też będziesz miała nieprzyjemności a ktoś zmarnowaną pracę z psem.

Dlatego jeśli zapoznawanie - to za obupólną zgodą właścicieli, najlepiej po wcześniejszym umówieniu się, a pies na długiej lince, może być puszczona po ziemi; wtedy nie ucieknie, a w razie spięcia łatwiejsze będzie zapanowanie nad psami.

Po drugie - pracuj z psem na spacerach. To takie banalne, ale to naprawdę złote lekarstwo na większość problemów. Wymęcz psa fizycznie - u dalmata to bardzo wazne - ale i pracuj z nim umysłowo: sztuczki, chodzenie przy nodze (początkowo w neutralnym terenie, nawet w domu) połączone z zabawą w zakręcanie znienacka, zawracanie, zmiany kierunku i tempa marszu.. Tak żeby pies musiał być skupiony na Tobie. Do tego polecenia w ruchu - siad, leżeć stój... W takim natłoku zadań pies po prostu nie ma czasu na obserwację otoczenia. Do tego "argument" w Twojej ręce: smakołyk, ulubiona zabawka i perspektywa dla psa, ze to otrzyma, jeśli będzie współpracował. Jeśli pies się zagapia, nie ciągnij smyczy, najpierw zawsze próbuj słownie, zachętą, pochwałą - dopiero potem w razie potrzeby działaj smyczą.

Normalne, ze na samym początku pies przy wystąpieniu agresji smyczowej będzie miał Cię w d..uszy ;) Ale po to pracuje się z psem bez rozproszeń, ćwiczy w domu czy na łące, by poprawić kontakt z psem i móc zacząć ćwiczyc w coraz trudniejszcyh warunkach - przy psach w dalekiej odległości, potem coraz bliższej.

Sam zakup kolczatki nie poprawi Twojego kontaktu z psem, nie wychowa go, nie wyhamuje agresji. Dopiero po dłuugim czasie takiej pracy, jeśli nie ma efektów, można rozważyć użycie kolczatki, ale też pod okiem kogoś doświadczonego, i nie takiej kolczatki jaką można kupić w większości zoologików.

Link to comment
Share on other sites

[B]Martens[/B] - pisałaś do pauliny2904, ale i mi się to przyda, dzięki :lol: Choć właśnie to robię cały czas, szkolenie, nauka, wymęczenie fizyczne i psychiczne na spacerach. Problem w tym, że agresja Frotka nie stoi na tym samym poziomie, tylko narasta. Najpierw to były labki, od samego początku jak go wzięłam spod marketu ich nie lubił. Potem psy, które były za blisko. A teraz już wszystkie, szczególnie jeśli idą z naprzeciwka. Po ataku spaniela zaczęło się spinanie na widok ludzi i wypatrywanie psa :shake: Co ciekawe, jego agresja jest o wiele słabsza na mieście czy w bardziej odległych miejscach. Nie wiem, może do agresji smyczowej dołącza się terytorialna? Kiedyś bym jeszcze zaryzykowała spotkanie umówione z innym psem, przy czym mój na lince. Teraz nie mogę przewidzieć jak to się skończy, agresja Frotka jest tak silna, że nie przepuszcza nawet szczeniakom... On tak jakby nie czyta tych psów. Jest pies = rzucam się. Nieważne, czy to pies, szczeniak, czy nawet suka z cieczką... :roll: Pracuję z nim cały czas, ale jest tak różnie - na niektórych spacerach super się skupia, jest ekstra, psy nawet ignoruje, a na innych - ataki na wszystkie mijane psy, niechęć do pracy... Cóż, będziemy ćwiczyć dalej, nie mamy wyboru :p

Link to comment
Share on other sites

Ćwiczę w domu i na łące z psem i jak widzę na spacerze ,że jest nieobecny to zwracam się po imieniu lub lekko ruszam smyczą w moim kierunku. Powoli działa ,ale minie trochę czasu zanim będzie się skupiał na mnie kiedy zna przeciwka idzie inny pies. Nie ma rady trzeba z nim cierpliwie pracowac:mad:

Ps: Próbowałam go poznac z goldenką (4lata) koleżanki ,ale jak tylko podeszła to ją uderzył łapą w pysk i zaczął pajacowac na smyczy:shake: szybko go zabrałam w inną stronę...

Link to comment
Share on other sites

O nie, ja nie odpuszczę mu:diabloti: Ma na spacerze byc grzeczny i to chyba jedna z nielicznych rzeczy którą od niego wymagam... JakJeśli opanujemy podstawy to zajmę się jego rozwojem sportowym:diabloti:
Narazie on dba bym się rozwijała sportowo ,bo biegam z nim po 2-3km aby się zmęczył(mi to idzie szybciej:lol:) i jeszcze sporo spaceru... ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paulina2904']
Narazie on dba bym się rozwijała sportowo ,bo biegam z nim po 2-3km aby się zmęczył(mi to idzie szybciej:lol:) i jeszcze sporo spaceru... ;)[/QUOTE]

Nie chcę Cię załamywać, to tak pół żartem, pół serio, ale dalmaty kiedyś biegały za powozami do kilkudziesięciu km dziennie :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Moj pies w typie apbt ma 6 lat.
Od szczeniecia huzarzył do wszystkiego co ma 4 łapy.
Wychowawyał się z psami , ba! nawet dalej z nimi zyje.Ale tylko one sa tolerowane.
zrobił ostanio postęp heh zaakceptował minibullke mojej kumpeli... od razu , ze dwa razy na nią warknał jak kopytkami machała , i sposkoj teraz niezwrana na nią uwagi albo się z nią bawi.

Za to wszystko inne jest do kasacji, biegający oszczekujace psy są dramatem.
przechodzace sadzace też, ale ja się wziełam na sposob.
nie działal na niego łancuszek , kolczatka przy korektach nic.
wiec połaczyłam kolaczatle łancuszek i obroze - dobrze ze ma długa szyje :lol:

po kilku miesiacach nauki owszem dalej sie spina ale nie dziekiego startu na psy , no chyba ze ewidentnie jakiś probuje go atakowac.
Nie cackam się z nim nie szarpie bo bylojeszcze gorzej, ma dokładnie dospadowaną kolczatke plus obroze , jesli po korekcie obroża nie cofa , poprawiam mocniej kolcami i natychmiast chwale po wykonaniu "zadania".

zaczał biegac luzem , stał się odwoływalny- jeszcze nie 100% ale wyprzedzam sytacje , czego się nauczyłam w ciagu tylu lat zycia znim. w kieszeni jest nie zawodna piłka, która stała się obietktem pozadania dla którego da się pokroić i wtedy nic innego nie istnieje,.

wiec kiedy widze na horyzoncie psa, wyciagam piłke , przywołuje , zapinam i kontakcie omijam zwierze, po czem oddaje mu piłke.
Są psy na które ma takiego nerwa ze kolce nie pomagają, wtedy łapie za obroze i tzymam , odwracam go tyłem, i kaze usiasc z pilką w dłoni-jesli akutat ja mam. jesli nie biore chocby kamienia i staram sie sciagnac jego uwage na to co mam w rece az pies przejdzie , pozniej ide kawałek az się wyciszy i nagradzam.

zycie z nim jest ciezkie , jest to pies który szuka przeciwnika , wiecznie probuje sie zmiezyć z kimkolwiek .
Ale da rade , tylko nie wolno pozostawić psa samemu sobie bo bedzie narastało i co logiczne bedzie coraz trudniej.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Nie chcę Cię załamywać, to tak pół żartem, pół serio, ale dalmaty kiedyś biegały za powozami do kilkudziesięciu km dziennie :evil_lol:[/QUOTE]

Niestety wiem:cool1: ,ale jak jest upał (np.dziś) to idę biegac i jak dobiegamy do którejś ze żwirowni to oboje jesteśmy nieżywi:evil_lol: dzisiaj żadnego nie zaczepił ,a chciał tylko nie miał siły:diabloti: i teraz leży jak bela i mam chwilę spokoju w domu:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Biegaj z psem wieczorem, w nocy, gdy jest chłodniej lub wcześnie rano. A najlepiej przyuczaj go do roweru, Ty będziesz mniej wypompowana, a pies będzie biegał tyle ile trzeba, bo na razie na tych dystansach, to chyba siebie chcesz wybiegać. ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Saite']Biegaj z psem wieczorem, w nocy, gdy jest chłodniej lub wcześnie rano. A najlepiej przyuczaj go do roweru, Ty będziesz mniej wypompowana, a pies będzie biegał tyle ile trzeba, bo na razie na tych dystansach, to chyba siebie chcesz wybiegać. ;)[/QUOTE]

:evil_lol: mnie do biegania zmusza tylko perspektywa świrowania Binga i to ,że jak biegniemy to nie widzi psów ,które trochę dalej sobie hasają:diabloti: muszę mu wymyślić jakiś tor przeszkód do przeskoków :hmmmm: A do roweru trochę daleka droga ,bo jak zobaczy psa przy swojej agresji to mnie pociągnie ,a drugi raz nie chcę byc niepełnosprawna:cool1: najpierw obowiązek ,a potem przyjemnośc:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

kiedy nie mam czasu na dłuższe spacery to rzucam patyk biore sterte- prawa lewa 20- w sprincie i tyle ;]
bez zatrzymywania , psy wyjechane a z góry moowie moje nie mecza sie szybko , lecz po 20 - 30 (w zaleznosci od czasu) minutach sprintu a na koniec skoki do patyka psy zadowolone i jezory po pas.
a i łazenie z oponką fajna rzecz - opona od malucha- lekka ale obciazenie jest i tak mozna sobie isc na spacere a pies się wyjezdza jak wsciekły ;]

albo Chain pulling - w zaleznosci od wagi psa łańcuch przyczepiony na lince do obrozy - wydolnościowy trening psów sportowych ;]

obroza musi być szeroka by niewzynała się w kark oczywiscie.

Link to comment
Share on other sites

[B]Paulina[/B], ja z moim największym niesforniuchem-eliminatorem stworzeń żywych też miałam takie obawy. Ale wyobraź sobie, że mój biegnąc przy rowerze jest tak skoncentrowany na tym, że ze mną biegnie, że nie odbija mi od roweru, by zrobić porządek.
Co prawda jesteśmy na innym etapie drogi, jeśli chodzi o ignorowanie innych zwierząt niż Wy, no i mój reaguje już na moje polecenia nawet, gdy coś na niego szarżuje, niemniej i tak mój pies przy rowerze ma znacznie bardziej olewczy stosunek do otoczenia niż gdy idziemy sobie pieszo.

Zresztą na początek weź psa na rower ot tak na próbę, nie żeby od razu jeździć szybko i ryzykować zdrowiem i życiem, tylko by sprawdzić jak on się będzie w ogóle zachowywał.
Ja dla bezpieczeństwa wybieram takie miejsca i pory, gdzie mam najmniejsze szanse kogoś z psem spotkać, a jeśli już to mogę w porę to zauważyć.

Link to comment
Share on other sites

Ja dzisiaj wzięłam Nerona na spacer na zwykłej obroży , idąc co jakiś kawałek stawałam i dawałam mu komendę siad po chwili siedzenia kazałam mu wstać i szłam dalej , wykonywał te polecenia z kręceniem nosem ale ani razu nie odmówił wykonania i przeszłam się osiedlem domków gdzie za każdym płotem są psy , patrzył żeby zacząć szczekać ale przytrzymywałam go krótko mówiąc "fe" ani razu nie szczeknął :) w domu próbowałam go uczyć przychodzenia do nogi i siadania przy mojej lewej nodze , to idzie mu jak na razie bardzo opornie ale wiadomo to dopiero początek nauki :)

Link to comment
Share on other sites

Ja też jak biegałam ze swoim gadem miałam spokój :lol: Wstawałam o 6 rano, biegliśmy te... (jestem kiepska w ocenianiu odległości :eviltong:) 5-6 km i było OK, Frotek jakimś długodystansowcem nie jest :lol: Ale teraz nam zabrali teren do biegania, bo coś budują, pełno znaków "zakaz wstępu", a gdzie indziej się obawiam - to było jedyne miejsce do biegania, bez ryzyka że wlecimy pędem na psy (dobra, zdarzyło się że zaatakowały nas 3 psy luzem, ale to inna historia). Muszę kurka coś wymyślić, bo i on i ja na tym korzystaliśmy...:lol:

Z rowerem też myślałam, ale znowu mam problem z terenem :roll: Poza tym nie lubię roweru, wolę biegać. Trzeba będzie znów zacząć trening :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica'] Problem w tym, że agresja Frotka nie stoi na tym samym poziomie, tylko narasta. Najpierw to były labki, od samego początku jak go wzięłam spod marketu ich nie lubił. Potem psy, które były za blisko. A teraz już wszystkie, szczególnie jeśli idą z naprzeciwka. [/QUOTE]
Bo agresja jest samonagradzajaca. To jest bardzo przyjemnie gdy mozna kogos bezkarnie postraszyć. Bezkarnie bo delikwent sie nie odgryzie a jakies tam opieprzanie przez włascicielke to drobiazg wobec tej frajdy jaka jest podniesienie sobie ego i przepedzenie wroga. (Bo tak czy siak wróg nas mija czyli zostaje przepedzony).
Moje suki były juz na tym etapie ze potrafiły idac idealnie przy nodze napaść znienacka na mijanego psa (który niczego sie nie spodziewał i nawet nie patrzył w ich stronę), po czym w ułamku sekundy wrócic na swoje miejsce przy nodze i maszerowac dalej. Tyle ze juz z satysfakcja w ślepiach i radoscia i duma przebijajaca z kazdego ruchu..

Na pewnym etapie tej adrenalinki i satysfakcji nie przebije juz żaden smakołyk ani zabawa. Burkowi trzeba pokazac ze takie wyskoki sa niemile widziane i ze ich skutki sa bardzo nieprzyjemne. Pies nie jest idiota i jezeli przykrosc jest wieksza od spodziewanej przyjemnosci to sie zastanowi czy warto...

U nas pomogło kilka męskich rozmów.
Najpierw przy okazji mijania zapłotowych szczekaczy. Naturalnie przy takich okazjach suki były w siódmym niebie i same zaczeły wypatrywać okazji do zadymy...
No wiec w krótkich, żołnierskich słowach obiecałam jednej sunieczce ze jeszcze jeden taki wyskok a urwe jej łeb, wsadze sobie do kieszeni i w ten sposób w ciszy i spokoju bedziemy mijali ten płot. Słowa poparłam demonstracją...
Druga suka była świadkiem tej rozmowy i samo to było juz dla niej wystarczajacą motywacja do trzymania nerwów na wodzy.

Potem było jeszcze kilka takich rozmów przy innych płotach oraz przy okazji mijania psów na ulicach. I pomogło.
Widze ze miśki czasami az przebieraja łapami tak je kusi zeby kogos postraszyć ale pamietaja ze pani zakazała...., a ja rzucam odpowiednio wczesniej komende równaj i natychmiast chwale i nagradzam za wykonanie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='puli']Bo agresja jest samonagradzajaca. To jest bardzo przyjemnie gdy mozna kogos bezkarnie postraszyć. Bezkarnie bo delikwent sie nie odgryzie a jakies tam opieprzanie przez włascicielke to drobiazg wobec tej frajdy jaka jest podniesienie sobie ego i przepedzenie wroga. (Bo tak czy siak wróg nas mija czyli zostaje przepedzony).
Moje suki były juz na tym etapie ze potrafiły idac idealnie przy nodze napaść znienacka na mijanego psa (który niczego sie nie spodziewał i nawet nie patrzył w ich stronę), po czym w ułamku sekundy wrócic na swoje miejsce przy nodze i maszerowac dalej. Tyle ze juz z satysfakcja w ślepiach i radoscia i duma przebijajaca z kazdego ruchu..

Na pewnym etapie tej adrenalinki i satysfakcji nie przebije juz żaden smakołyk ani zabawa. Burkowi trzeba pokazac ze takie wyskoki sa niemile widziane i ze ich skutki sa bardzo nieprzyjemne. Pies nie jest idiota i jezeli przykrosc jest wieksza od spodziewanej przyjemnosci to sie zastanowi czy warto...

U nas pomogło kilka męskich rozmów.
Najpierw przy okazji mijania zapłotowych szczekaczy. Naturalnie przy takich okazjach suki były w siódmym niebie i same zaczeły wypatrywać okazji do zadymy...
No wiec w krótkich, żołnierskich słowach obiecałam jednej sunieczce ze jeszcze jeden taki wyskok a urwe jej łeb, wsadze sobie do kieszeni i w ten sposób w ciszy i spokoju bedziemy mijali ten płot. Słowa poparłam demonstracją...
Druga suka była świadkiem tej rozmowy i samo to było juz dla niej wystarczajacą motywacja do trzymania nerwów na wodzy.

Potem było jeszcze kilka takich rozmów przy innych płotach oraz przy okazji mijania psów na ulicach. I pomogło.
Widze ze miśki czasami az przebieraja łapami tak je kusi zeby kogos postraszyć ale pamietaja ze pani zakazała...., a ja rzucam odpowiednio wczesniej komende równaj i natychmiast chwale i nagradzam za wykonanie.[/quote]

Fakt, dla Frotka w pewnym momencie zaczęło to być zwyczajnie fajne - rzucanie się, pies się boi, a jak jeszcze się odgryzie, to super - jatka gotowa.

Także, już w nerwach, pokazałam Frotkowi na co mnie stać, jeśli za bardzo mnie zdenerwuje... Nie wiem jak musiałaś swoją sunię wytragać, że to do niej dotarło ;), na nim zrobiło wrażenie na chwilę, ale rzucanie się nadal jest fajne i w ogóle. Teraz odpowiednio dobrałam kolce, będę psa prowadzić oczywiście i na obroży i na dobrze założonych kolcach, używając tych ostatnich tylko w momencie, gdy zignoruje mnie i mimo wszystko się rzuci. Inaczej może bym doszła do jakiegoś rozwiązania, ale obawiałam się tego, że jego agresja narasta :roll:

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Także, już w nerwach, pokazałam Frotkowi na co mnie stać, jeśli za bardzo mnie zdenerwuje... Nie wiem jak musiałaś swoją sunię wytragać, że to do niej dotarło , na nim zrobiło wrażenie na chwilę, ale rzucanie się nadal jest fajne i w ogóle. Teraz odpowiednio dobrałam kolce, będę psa prowadzić oczywiście i na obroży i na dobrze założonych kolcach,[/QUOTE]
Przede wszystkim nie robiłam tego w nerwach. Wtedy po pierwsze pies czuje co sie dzieje z człowiekiem i jego napiecie znacznie wzrasta.
Po drugie w nerwach łatwo przesadzic i faktycznie wytargac psa dotkliwie. A o ile prawidlowo dobrana i uzyta kolczatka krzywdy nie zrobi (kolce maja szczypac skóre a nie wbijac sie w szyje!), to szarpiac za obroze mozna psu tchawice uszkodzic..
To nie ma byc "kara" ani katowanie zwierza, tylko informacja dla psa ze tak sie nie robi.

Siła i rodzaj reakcji zalezy od tego jakie bodźce pies dostaje na co dzien.
Ja normalnie nie podnosze głosu, nie wydzieram sie na psy, chwale i nagradzam je kilkadziesiat a czasami kilkaset razy dziennie dosłownie za wszystko - słowo "dobrze" słysza np. po komendzie prawo/lewo na ulicy, po "stój", po "idziemy" , po nadstawieniu łba do załozenia obrozy,po zaproszeniu do łózka i po komendzie "zejdź".. itd....
W tej sytuacji jedno zdecydowane krótkie szarpniecie (szarpniecie a nie zawody w przeciaganiu smyczy) i rykniecie "równaj" albo "k*** siad!" :evil_lol: to dla moich psów jak kataklizm i grom z jasnego nieba.
Jezeli[U] natychmiast[/U] potem nastepuje pochwała, to przekaz jest dla psa czytelny. Oczywiscie poczatkowo pochwała była dla nich sygnałem do podjecia pyskówki i podrywały sie do dalszej akcji ale po kilku powtórkach załapały ze oplaca sie zachowac spokój..

Link to comment
Share on other sites

Z zaciekawieniem czytam ten wątek, bo choć co dzień jestem dumna ze swojego psa co najmniej 20 razy :-), to aniołem ani chodzący ideałem nie jest i odkąd dojrzał psychicznie ( i po dwóch atakach innych burków kiedyś :angryy:) zdarzają się zachowania agresywne wobec psów.

I tak się zastanawiam - [B]kiedy zaczyna się problem?[/B] Jakie zachowania dorosłego samca (co z tego ze kastrat) o niskim progu pobudzania mieszczą się "w marginesie" normy?

Codziennie spotykamy psy(spotkania w mieście są nie do uniknięcia na kaźdym spacerze) które są przez niego ignorowane, takie, do których z daleka merda ogonem i wije się przyjaźnie, takie, przed którymi bez wahania kładzie się do góry brzuchem, takie, z którymi się bawi. Ale są też takie, które budzą w nim agresję (różniste). Pies robi się sztywny, pysk stulony w wyrazie podk...wienia ;), ciche burczenie... W takich momentach jest głuchy na mój głos (w "normalnej" sytuacji reaguje na jedno słowo). Szarpnięcia obrożą i zdecydowanego "fe" zaniechałam bo następowała eskalacja agresji. Gdy zdarza sie to gdy pies jest puszczony (a zmorą są podbiegające psy, też wtedy gdy aportujemy, pracujemy lub frisbujemy) jest lepiej, pomaga moje dziarskie odejście i zachęcanie zawołaniami w stylu "chodź tu malutki, porzucamy sobie ta piłeczkę, daj se spokój".
Soker jeszcze nigdy nie wdał się w walkę (tfu tfu odpukać!!!!!), nie licząc dwóch krótkich po ataku innego psa.
Ale zastanawiam się, czy mam psa agresywnego i juz czas na pracę z dobrym behawiorystą? Czy mam nie demonizować? :hmmmm:

P.S. Póki co intensywnie trenujemy "siad, patrz", mimo że kundel prawie nigdy sam do psa nie podejdzie (są ciekawsze zajęcia), ale co mi po tym jak inny pies podleci...

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj przyszła mi przesyłka z podręcznikiem i filmem do cwiczeń i na wieczornym spacerze wcieliłam kilka prostych metod np.dawanie smakołyku psu po minięciu innego psa (po przejściu 10 m) i po paru wyskokach przestał tak durnie kozaczyc i przy ostatnim psie(york? ujadał na naszego po drugiej stronie ulicy) i kiedy mój zaczął ''przyczajówę'' to spokojnie i cicho powiedziałam ''Bingo chodź'' i lekko stawiał opór ,ale się odwrócił i bez warknięcia poszliśmy dalej:cool3: dostał nagrodę i do domu. . . Po ostatnim spacerze nabrałam optymizmu ,ale wiem ,że jutro nie będzie tak słodko:diabloti: najważniejsze to spokojnie i pewnie trzymac psa i mówic do niego tak samo...;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...