Jump to content
Dogomania

R O Z L I C Z O N Y ***** Bazarek z bajką *****


rozi

Recommended Posts

Dnia 22.12.2021 o 14:16, agat21 napisał:

O, to długa jest. Choroba, to jeszcze z dychy wyskoczę coby bliżej końca i tego zagryzienia 😉

Już już, z suką byłam

Pewna głupia księżniczka, Prunelka, miała pieska, który nie lubił ciasteczek. Mówił o tym wielokrotnie, umiał mówić, jak wszystkie pieski, ale księżniczka nie słuchała go wcale, przekonana, że pieski mówić nie potrafią. Sama znam kilka osób, które tak myślą.
   Piesek był malutki, miał zielone łatki na niebieskim tle, uszka w kształcie motylków, krótki, czerwony ogonek, gruby brzuszek, chude łapki, nazywał się Muszka i był suczką. Siedziała wśród atłasowych poduszeczek i zastanawiała się ponuro, jak wytłumaczyć tej nieznośnej księżniczce, że ciasteczka są wstrętne, przylepiają się do zębów, a im które słodsze, tym dłużej trzeba przełykać ślinkę, żeby wreszcie pozbyć się jego smaku. Prunelka jadała WYŁĄCZNIE ciasteczka i do głowy jej nie przychodziło, że ktoś wolałby co innego. Szefem pałacowej kuchni był pan Lukrecjusz, cukiernik, a to już o czymś świadczy.
   Codziennie rano pan Lukrecjusz pojawiał się w apartamentach księżniczki i pytał na przykład
-   Co by Prunelka powiedziała na szarlotkę?
-   Szarlotka…szarlotka…a jaki mamy dzień?
-   Wtorek, niestety.
-   A, skoro wtorek – decydowała księżniczka – to może być szarlotka.
-   Z cukrem czy z lukrem?
-   Oczywiście, że z lukrem, Lukrecjuszu.

Muszka słyszała całą rozmowę i niedobrze jej się robiło na myśl o złocistym, kruchym spodzie, duszonych jabłuszkach, złocistym, kruchym wierzchu, a już najbardziej na myśl o białym, upiornie słodkim lukrze. Próbowała wtrącić swoje zdanie, mówiła głośno i wyraźnie
-   Za cholerę nie zjem szarlotki!
Ale głupia księżniczka nie słuchała, jak zwykle, drapała Muszkę za motylkiem i podśpiewywała fałszywie
-   Tralala, Musiaczku, będą pyszne ciasteczka.

Po południu, punktualnie o czternastej trzydzieści, otwierały się drzwi, dwóch wesołych kucharzy wnosiło ogromną, kryształową tacę, pełną kawałków ciasta, zapach wanilii i cynamonu rozłaził się po kątach, a rozpromieniony pan Lukrecjusz oznajmiał
-   Chciała Prunelka szarlotkę, jest szarlotka. No, zjadać mi wszystko, póki świeże!
I zaczynał się kolejny, najgorszy moment w życiu Muszki. Księżniczka chwytała ją pod pachy,

Link to comment
Share on other sites

Dnia 22.12.2021 o 18:18, iwna5702 napisał:

Dobry Wieczór,  to ja poproszę następne dwie linijki 😀

O!

Już daję

Pewna głupia księżniczka, Prunelka, miała pieska, który nie lubił ciasteczek. Mówił o tym wielokrotnie, umiał mówić, jak wszystkie pieski, ale księżniczka nie słuchała go wcale, przekonana, że pieski mówić nie potrafią. Sama znam kilka osób, które tak myślą.
   Piesek był malutki, miał zielone łatki na niebieskim tle, uszka w kształcie motylków, krótki, czerwony ogonek, gruby brzuszek, chude łapki, nazywał się Muszka i był suczką. Siedziała wśród atłasowych poduszeczek i zastanawiała się ponuro, jak wytłumaczyć tej nieznośnej księżniczce, że ciasteczka są wstrętne, przylepiają się do zębów, a im które słodsze, tym dłużej trzeba przełykać ślinkę, żeby wreszcie pozbyć się jego smaku. Prunelka jadała WYŁĄCZNIE ciasteczka i do głowy jej nie przychodziło, że ktoś wolałby co innego. Szefem pałacowej kuchni był pan Lukrecjusz, cukiernik, a to już o czymś świadczy.
   Codziennie rano pan Lukrecjusz pojawiał się w apartamentach księżniczki i pytał na przykład
-   Co by Prunelka powiedziała na szarlotkę?
-   Szarlotka…szarlotka…a jaki mamy dzień?
-   Wtorek, niestety.
-   A, skoro wtorek – decydowała księżniczka – to może być szarlotka.
-   Z cukrem czy z lukrem?
-   Oczywiście, że z lukrem, Lukrecjuszu.

Muszka słyszała całą rozmowę i niedobrze jej się robiło na myśl o złocistym, kruchym spodzie, duszonych jabłuszkach, złocistym, kruchym wierzchu, a już najbardziej na myśl o białym, upiornie słodkim lukrze. Próbowała wtrącić swoje zdanie, mówiła głośno i wyraźnie
-   Za cholerę nie zjem szarlotki!
Ale głupia księżniczka nie słuchała, jak zwykle, drapała Muszkę za motylkiem i podśpiewywała fałszywie
-   Tralala, Musiaczku, będą pyszne ciasteczka.

Po południu, punktualnie o czternastej trzydzieści, otwierały się drzwi, dwóch wesołych kucharzy wnosiło ogromną, kryształową tacę, pełną kawałków ciasta, zapach wanilii i cynamonu rozłaził się po kątach, a rozpromieniony pan Lukrecjusz oznajmiał
-   Chciała Prunelka szarlotkę, jest szarlotka. No, zjadać mi wszystko, póki świeże!
I zaczynał się kolejny, najgorszy moment w życiu Muszki. Księżniczka chwytała ją pod pachy, sadzała sobie na kolanach, blisko tacy, i cmokała paskudnie
-   Cy cy cy, Musiaczku, otwórz pyszczek, no? Jeden kawałeczek dla mnie, jeden dla pieska,

Link to comment
Share on other sites

Dnia 22.12.2021 o 17:40, Aga76 napisał:

Zapowiada się dramatycznie... Dodaj dwie linijki, proszę

Zagapiłam się, dostaniesz dwie następne, może być? Dramatyczne są.

Pewna głupia księżniczka, Prunelka, miała pieska, który nie lubił ciasteczek. Mówił o tym wielokrotnie, umiał mówić, jak wszystkie pieski, ale księżniczka nie słuchała go wcale, przekonana, że pieski mówić nie potrafią. Sama znam kilka osób, które tak myślą.
   Piesek był malutki, miał zielone łatki na niebieskim tle, uszka w kształcie motylków, krótki, czerwony ogonek, gruby brzuszek, chude łapki, nazywał się Muszka i był suczką. Siedziała wśród atłasowych poduszeczek i zastanawiała się ponuro, jak wytłumaczyć tej nieznośnej księżniczce, że ciasteczka są wstrętne, przylepiają się do zębów, a im które słodsze, tym dłużej trzeba przełykać ślinkę, żeby wreszcie pozbyć się jego smaku. Prunelka jadała WYŁĄCZNIE ciasteczka i do głowy jej nie przychodziło, że ktoś wolałby co innego. Szefem pałacowej kuchni był pan Lukrecjusz, cukiernik, a to już o czymś świadczy.
   Codziennie rano pan Lukrecjusz pojawiał się w apartamentach księżniczki i pytał na przykład
-   Co by Prunelka powiedziała na szarlotkę?
-   Szarlotka…szarlotka…a jaki mamy dzień?
-   Wtorek, niestety.
-   A, skoro wtorek – decydowała księżniczka – to może być szarlotka.
-   Z cukrem czy z lukrem?
-   Oczywiście, że z lukrem, Lukrecjuszu.

Muszka słyszała całą rozmowę i niedobrze jej się robiło na myśl o złocistym, kruchym spodzie, duszonych jabłuszkach, złocistym, kruchym wierzchu, a już najbardziej na myśl o białym, upiornie słodkim lukrze. Próbowała wtrącić swoje zdanie, mówiła głośno i wyraźnie
-   Za cholerę nie zjem szarlotki!
Ale głupia księżniczka nie słuchała, jak zwykle, drapała Muszkę za motylkiem i podśpiewywała fałszywie
-   Tralala, Musiaczku, będą pyszne ciasteczka.

Po południu, punktualnie o czternastej trzydzieści, otwierały się drzwi, dwóch wesołych kucharzy wnosiło ogromną, kryształową tacę, pełną kawałków ciasta, zapach wanilii i cynamonu rozłaził się po kątach, a rozpromieniony pan Lukrecjusz oznajmiał
-   Chciała Prunelka szarlotkę, jest szarlotka. No, zjadać mi wszystko, póki świeże!
I zaczynał się kolejny, najgorszy moment w życiu Muszki. Księżniczka chwytała ją pod pachy, sadzała sobie na kolanach, blisko tacy, i cmokała paskudnie
-   Cy cy cy, Musiaczku, otwórz pyszczek, no? Jeden kawałeczek dla mnie, jeden dla pieska, jeden dla mnie, jeden dla pieska, no? Cy cy cy, otwórz pyszczek…
Muszka wyrywała się z całych sił, wrzeszcząc

Link to comment
Share on other sites

Dnia 22.12.2021 o 19:53, mari23 napisał:

z zapartym tchem śledzę fabułę.... biedna Muszka tak wrzeszczy.... jeszcze 2 linijki dokupię...

Mari, mało masz wydatków na psy?

Wrzeszczy to wrzeszczy, ale odmówić Ci nie mogę  :))

Pewna głupia księżniczka, Prunelka, miała pieska, który nie lubił ciasteczek. Mówił o tym wielokrotnie, umiał mówić, jak wszystkie pieski, ale księżniczka nie słuchała go wcale, przekonana, że pieski mówić nie potrafią. Sama znam kilka osób, które tak myślą.
   Piesek był malutki, miał zielone łatki na niebieskim tle, uszka w kształcie motylków, krótki, czerwony ogonek, gruby brzuszek, chude łapki, nazywał się Muszka i był suczką. Siedziała wśród atłasowych poduszeczek i zastanawiała się ponuro, jak wytłumaczyć tej nieznośnej księżniczce, że ciasteczka są wstrętne, przylepiają się do zębów, a im które słodsze, tym dłużej trzeba przełykać ślinkę, żeby wreszcie pozbyć się jego smaku. Prunelka jadała WYŁĄCZNIE ciasteczka i do głowy jej nie przychodziło, że ktoś wolałby co innego. Szefem pałacowej kuchni był pan Lukrecjusz, cukiernik, a to już o czymś świadczy.
   Codziennie rano pan Lukrecjusz pojawiał się w apartamentach księżniczki i pytał na przykład
-   Co by Prunelka powiedziała na szarlotkę?
-   Szarlotka…szarlotka…a jaki mamy dzień?
-   Wtorek, niestety.
-   A, skoro wtorek – decydowała księżniczka – to może być szarlotka.
-   Z cukrem czy z lukrem?
-   Oczywiście, że z lukrem, Lukrecjuszu.

Muszka słyszała całą rozmowę i niedobrze jej się robiło na myśl o złocistym, kruchym spodzie, duszonych jabłuszkach, złocistym, kruchym wierzchu, a już najbardziej na myśl o białym, upiornie słodkim lukrze. Próbowała wtrącić swoje zdanie, mówiła głośno i wyraźnie
-   Za cholerę nie zjem szarlotki!
Ale głupia księżniczka nie słuchała, jak zwykle, drapała Muszkę za motylkiem i podśpiewywała fałszywie
-   Tralala, Musiaczku, będą pyszne ciasteczka.

Po południu, punktualnie o czternastej trzydzieści, otwierały się drzwi, dwóch wesołych kucharzy wnosiło ogromną, kryształową tacę, pełną kawałków ciasta, zapach wanilii i cynamonu rozłaził się po kątach, a rozpromieniony pan Lukrecjusz oznajmiał
-   Chciała Prunelka szarlotkę, jest szarlotka. No, zjadać mi wszystko, póki świeże!
I zaczynał się kolejny, najgorszy moment w życiu Muszki. Księżniczka chwytała ją pod pachy, sadzała sobie na kolanach, blisko tacy, i cmokała paskudnie
-   Cy cy cy, Musiaczku, otwórz pyszczek, no? Jeden kawałeczek dla mnie, jeden dla pieska, jeden dla mnie, jeden dla pieska, no? Cy cy cy, otwórz pyszczek…
Muszka wyrywała się z całych sił, wrzeszcząc
-   Puszczaj, kobieto! Ja nie chcę szarlotki, ja chcę zupki!
A za drzwiami pan Lukrecjusz burczał pod nosem

Link to comment
Share on other sites

Dnia 22.12.2021 o 20:16, maarit napisał:

4 linijki poproszę  😄 "Ciekawam" co dalej 😉 

:DDD

Pewna głupia księżniczka, Prunelka, miała pieska, który nie lubił ciasteczek. Mówił o tym wielokrotnie, umiał mówić, jak wszystkie pieski, ale księżniczka nie słuchała go wcale, przekonana, że pieski mówić nie potrafią. Sama znam kilka osób, które tak myślą.
   Piesek był malutki, miał zielone łatki na niebieskim tle, uszka w kształcie motylków, krótki, czerwony ogonek, gruby brzuszek, chude łapki, nazywał się Muszka i był suczką. Siedziała wśród atłasowych poduszeczek i zastanawiała się ponuro, jak wytłumaczyć tej nieznośnej księżniczce, że ciasteczka są wstrętne, przylepiają się do zębów, a im które słodsze, tym dłużej trzeba przełykać ślinkę, żeby wreszcie pozbyć się jego smaku. Prunelka jadała WYŁĄCZNIE ciasteczka i do głowy jej nie przychodziło, że ktoś wolałby co innego. Szefem pałacowej kuchni był pan Lukrecjusz, cukiernik, a to już o czymś świadczy.
   Codziennie rano pan Lukrecjusz pojawiał się w apartamentach księżniczki i pytał na przykład
-   Co by Prunelka powiedziała na szarlotkę?
-   Szarlotka…szarlotka…a jaki mamy dzień?
-   Wtorek, niestety.
-   A, skoro wtorek – decydowała księżniczka – to może być szarlotka.
-   Z cukrem czy z lukrem?
-   Oczywiście, że z lukrem, Lukrecjuszu.

Muszka słyszała całą rozmowę i niedobrze jej się robiło na myśl o złocistym, kruchym spodzie, duszonych jabłuszkach, złocistym, kruchym wierzchu, a już najbardziej na myśl o białym, upiornie słodkim lukrze. Próbowała wtrącić swoje zdanie, mówiła głośno i wyraźnie
-   Za cholerę nie zjem szarlotki!
Ale głupia księżniczka nie słuchała, jak zwykle, drapała Muszkę za motylkiem i podśpiewywała fałszywie
-   Tralala, Musiaczku, będą pyszne ciasteczka.

Po południu, punktualnie o czternastej trzydzieści, otwierały się drzwi, dwóch wesołych kucharzy wnosiło ogromną, kryształową tacę, pełną kawałków ciasta, zapach wanilii i cynamonu rozłaził się po kątach, a rozpromieniony pan Lukrecjusz oznajmiał
-   Chciała Prunelka szarlotkę, jest szarlotka. No, zjadać mi wszystko, póki świeże!
I zaczynał się kolejny, najgorszy moment w życiu Muszki. Księżniczka chwytała ją pod pachy, sadzała sobie na kolanach, blisko tacy, i cmokała paskudnie
-   Cy cy cy, Musiaczku, otwórz pyszczek, no? Jeden kawałeczek dla mnie, jeden dla pieska, jeden dla mnie, jeden dla pieska, no? Cy cy cy, otwórz pyszczek…
Muszka wyrywała się z całych sił, wrzeszcząc
-   Puszczaj, kobieto! Ja nie chcę szarlotki, ja chcę zupki!
A za drzwiami pan Lukrecjusz burczał pod nosem
-   Głucha, czy co? Zupki psina chce…

Tak było codziennie, aż któregoś dnia pan Lukrecjusz przyszedł do apartamentów księżniczki bardzo wcześnie rano, dużo wcześniej, niż zwykle, i zapytał
-   Co by Prunelka powiedziała na kapuśniaczek?

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...