Jump to content
Dogomania

Z rowu, lękliwa lisia Mimisia: skradła serce Jaguski i Jej Połówka i zakotwiczyła u nich na stałe <3 DZIĘKUJĘ!!!


Tyśka)

Recommended Posts

Przypędziłam. Faktycznie jest szansa dla Zołzuni. Czy państwo przeprowadzają się do bloku z bloku czy z bloku do domku ? Bo jeżeli do domku, to po co mają poznawać zachowanie Mimi w bloku ?

OJJJJ Tysiu , kadzisz mi :) A wizyty PA to wielka odpowiedzialność i stres czy właściwie się oceniło przyszły domek.

Link to comment
Share on other sites

6 minut temu, Poker napisał:

Przypędziłam. Faktycznie jest szansa dla Zołzuni. Czy państwo przeprowadzają się do bloku z bloku czy z bloku do domku ? Bo jeżeli do domku, to po co mają poznawać zachowanie Mimi w bloku ?

OJJJJ Tysiu , kadzisz mi :) A wizyty PA to wielka odpowiedzialność i stres czy właściwie się oceniło przyszły domek.

:) Jestem jakoś dobrej myśli... Przenoszą się z małego mieszkanka w bloku do dużego mieszkania w szeregowcu, z ogródkiem. Sprawdzenie w bloku po to jedynie, aby zobaczyć jak Mimi zachowuje się bez całego zwierzyńca Jaguski :) Państwo na to też przystali, powiedzieli że to dobry pomysł.

Wiem, że spora odpowiedzialność, więc może uda się tym razem pójść razem... byłabym spokojniejsza, gdyby ktoś przy moim boku czuwał i był: ja mimo wizyt paru, które mam nie czuję się na siłach... ludzie nie zawsze traktują mnie poważnie, bo wyglądam trochę "nastolatkowo". A Ty z kolei, Poker - nie musiałabyś brać na siebie takiej odpowiedzialności za domek, część spadłaby na mnie.

Miałam co prawda jutro jechać do domu na tydzień, ale skoro tak to się wstrzymam...

Link to comment
Share on other sites

Jak tylko będę na miejscu , to możemy pójść razem.Ja mam o tyle ułatwioną sytuację ,że ze względu na wiek nie mam oporów poruszać różne tematy. Młodzi czują na ogół respekt , a starsi nie czuja się pokrzywdzeni.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję :) Mnie czasem potrafi zjeść stres. Jak idę do psa, z którym nie jestem związana emocjonalnie to lepiej mi idzie wizyta niż gdy idę do "swoich". 
Mam nadzieję, że do wizyty p/a w ogóle dojdzie... Państwo są na razie zdecydowani, ale wiem, że może wygasnąć ich zapał po spotkaniu z rudzielcem.

Link to comment
Share on other sites

10 godzin temu, Tyś(ka) napisał:

Jestem pełna obaw odnośnie spotkania, bo Mimi to nie jest dusza towarzystwa (wiedzą to, ale wiedzieć a widzieć to różnica), no ale może jednak...?

Dla mnie to też będzie decydujący punkt. Potencjalny DS musi brać pod uwagę że może minąć wiele miesięcy zanim zaczną dogadywać się z Mimi.

I druga sprawa która mnie nurtuje od początku, trudności w "spacerach" Z Mimi poza własnym podwórkiem. Trudno to nazwać w zasadzie spacerami, bo Mimisia przerażona wszystkim w zasadzie szuka tylko miejsc w które można się wcisnąć i schować, i nie chodzi mi stricte o centrum miasta, ale o każde miejsce,gdzie zaskoczy ją hałas, rzecz czy żywy organizm, którego nie zna. Tego bym dla niej bardzo nie chciała, żeby jej światem stało się podwórko. Mimo że naszą okolicę już zna i lubi wychodzić poza teren własny;),  to Tysia miała namiastkę jak to wygląda. To na wsi, a w mieście to się nie da opisać, trzeba zobaczyć lub samemu spróbować.

Natomiast poza miastem i wsią, gdzie nie ma ludzi, niespodziewanych huków czy innych niespodziewanych bodźców, Mimisia czuje się dobrze, zainteresowana otoczeniem.

Dlatego Pokerku spotkanie w mieście i spacer uważam za konieczne, bo Mimi nie będzie żyła w mydlanej bańce tylko w realnym świecie pełnym hałasu i gwaru, a zniechęcenie do "spacerów" poskutkować może tym, że Mimisi świat zamknie się w podwóreczku wielkości chusteczki do nosa, bo takie są w szeregowcach.

Postaram się dzisiaj zmierzyć Mimi i trzeba szybko wybrać szelki,  żeby nie było ewentualnych niespodzianek, na zapoznawczym spacerze.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak przetrwamy dzisiejszy dzień to już poleci, zapowiadają piekarnik niesamowity. Nawet Mimisia mimo że najmłodsza poleguje, nie mówiąc już o seniorach, bo w zasadzie cała moja trójka to starszyzna (13, 10, 10), Mimi tylko młoda koza bo chyba ze trzy lata ma. Mimisia ma "problema", bo jak się zagotuje w koszyku, to musi opuścić swoje stanowisko dowodzenia i zejść do parteru ochłodzić się na kafelkach, bardzo ją to "boli",  bo Psotka lubi ciepełko i swojego stanowiska nie opuszcza ;). Zdradziły też swoje miski z wodą na rzecz kociej fontanny, jednak bieżąca, napowietrzona woda jest smaczniejsza w upały :)

Życzymy wszystkim gotującym się w tropikalnej temperaturze -dużo wody dla ochłody- (Ka Fe Bi Ba BeKoNiK i woda kranowa Olo)  ;))))))) 

 

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Kciuki na pewno potrzebne - bo jak pisze, jaguska Mimi nie jest łatwa w obyciu: to znaczy jest... inna niż normalny otwarty na świat piesek. Początkowo spacery po nieznanym terenie mogą być mało spacerowe... ale nie można Mimi zamykać w ogrodzie, powinna wychodzić do ludzi. I mam nadzieję, że uda się uczulić Państwa, aby ich córka nie wychodziła z Mimi na spacery: bałabym się okropnie... Obaw mam trochę, ale nie dlatego, że dom jest zły, ale że Mimi to lękliwe stworzonko i przed oczami mam wciąż ucieczkę Liki... brrr. Dlatego bardzo potrzebne kibicowanie. Państwu za chwilę podeślę jeszcze filmiki z moich odwiedzin Mimi, bo przypomniałam sobie, że je mam. Może jak przyjadą w odwiedziny to uda mi się nagrać samą Mimi na spacerze poza posesję to dołączę do folderu Mimisiowego. Uff, kciuki potrzebne, a moi rodzice muszą mi wybaczyć, że jednak nie przyjadę do nich teraz.

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, jaguska napisał:

 trzeba szybko wybrać szelki,  żeby nie było ewentualnych niespodzianek, na zapoznawczym spacerze.

Najbezpieczniejsze są dobrze dobrane szelki  typu guardy, ale nie wiem czy byłby rozmiar dla Mimisi. Można je wykonać samemu, z odpowiedniej szerokości pasów.

1868913393_szelkityoluquard.jpg.d137eb7c5f47f1e2b672bd43e337ebf0.jpg

Obręcz na karku i tuż za przednimi łapkami połączone dwoma paskami na grzbiecie i pomiędzy łapkami.

Na górnym pasku można zanitować adresówkę z imieniem psiaka i numerem telefonu. Można takie zamówić na allegro.

20180728_165634.jpg.52c82e14615490da9d0a860846c1b344.jpg

Szelki guardy

Wygodne szelki dla psa, polecane przez wielu szkoleniowców i weterynarzy. Pasek na grzbiecie zapobiega wpijaniu się szelek w pachy zwierzęcia, a przemyślana konstrukcja ogranicza możliwość samodzielnego oswobodzenia się psa.

Można zamówić takie szelki podając wymiary, ale to nie na wczoraj. Na przyszłość służę adresem.

https://www.ohmypet.pl/dla-psa/szelki-guardy,khj

 

 

Link to comment
Share on other sites

Jagusko kochana ,a ja mam inne spojrzenie na sytuację Mimi.

To ludzie maja potrzebę uszczęśliwić Mimi na siłę i uczyć ją życia wielkomiejskiego. Zapytam  się po co? Jeżeli będzie miała swój skrawek na ziemi , gdzie będzie szczęśliwa , no może zadowolona z życia , ludzi którzy ją zaakceptują taką jaka jest ,  to po co ją stresować? Mimi w ciągu 1,5 roku wykonała ciężką pracę, być może więcej nie jest w stanie i trzeba się z tym pogodzić.

Poza tym Mimi jednak inaczej zachowywała się w hoteliku . Może i w DS włączy wersję eksportową , nie mówiąc o tym ,że nie będzie miała Psoty koło siebie.

To tak jak z upośledzonymi dziećmi  - do pewnego momentu robią postępy , a potem stop  i nie da się więcej osiągnąć. I trzeba to zaakceptować.

Ciekawe jakie zdanie ma Sowa.

Link to comment
Share on other sites

Mimi w hotelu radziła sobie całkiem dobrze. Proponuję, aby przyszli właściciele Mimi porozumieli się z prowadzącymi hotelik. Nie wiem, jaka to odległość, czy jest możliwy np kontakt bezpośredni, aby prowadzący hotelik zademonstrowali swoje sposoby na porozumienie z Mimi.

Jest taki trener francuski -  Herve Pupier (specjalność praca z psami trudnymi). Oglądałam bardzo ciekawy filmik na jego stronie  - demonstracja pracy ze straszliwie bojącym się całego świata wilczakiem - Pupier po prostu spokojnie, nieustępliwie przejął pełnię władzy nad psem i aż widać było, jak to zwierzę oddycha z ulgą, bo wreszcie człowiek o wszystkim decyduje.

Nie wiem, czy to byłby najlepszy sposób na Mimi, ale skoro w hotelu Mimi czuła się nieźle jak na nią - optuję za rozmową ewentualnych przyszłych właścicieli z  hotelikem. Bo czasem zrozumiałe przecież, ogromnie serdeczne, troskliwe zaangażowanie emocjonalne opiekuna takiego strachulca utrudnia znajdowanie za zimno skutecznych sposobów rozwiązania problemu.

Link to comment
Share on other sites

Sowo, czy to ten filmik lub ten? Czy jakiś inny?

Jeżeli chodzi o rozmowę z właścicielami hotelu to popieram. Nie wiem czy Państwo dadzą radę pojechać tam, bo to kilkaset kilometrów w jedną stronę, ale zadzwonić na pewno zadzwonią. Mimi dobrze znosiła, w opinii instruktorów psów (bo oboje małżonkowie mają uprawnienia do pracy z psami), metodę kontrolowania jej świata. Kiedy nie musiała się martwić, ale ktoś decydował za nią. Zwłaszcza, że to było w pewien sposób przewidywalne, miała poukładany świat. Jeżeli chodzi o pierwsze kroki na smyczy z Panią Mileną to żałuję, że ich nie nagrałam. Pani miała bardzo długą smycz i nieco kierowała Mimi, ale ruda zawsze mogła się wycofać. Było to więc szanowanie granic Mimi, ale jednocześnie pokazanie jej "nie bój się, panuję nad sytuacją". Nie umiem tego zobrazować, ale widziałam taktowną stanowczość.
Tak, mówiłam Państwu o pracy i o tym, że do Mimi bardziej trzeba podejść racjonalnie, a nie sercem. Żeby nie litować się nad nią, ale stać się realnym przewodnikiem. Wiem, że osobom, które nie miały nigdy psa może to sprawiać trudność, więc mam nadzieję, że pod okiem wrocławskiego fachowca uda im się jakoś to opanować. Przed adopcją na pewno czeka mnie jeszcze z nimi dużo rozmów. Mnie i właścicieli hoteliku.

elik, też jestem zwolenniczką guardów. Stronę albo dwie dalej podesłałam grafikę jak się powinno zmierzyć psa do guardów:)

Co do spacerów: nie wyobrażam sobie, żeby nie było ich poza posesją. Choćby z tego względu, że zapewne normalnie jeżdżą na święta albo chcieliby zabrać Mimi na wakacje - no i kwestia "wypadów" do lecznicy. Mimi powinna umieć poradzić sobie ze zmianą otoczenia na jakiś czas, dlatego stopniowe spacery w coraz nowsze miejsca powinny mieć miejsce, przynajmniej takie jest moje zdanie. Pani zresztą o to pytała: czy z czasem takie spacery będą realne, jak Mimi reaguje na spacer poza ogródkiem. Sami nie są nadgorliwie aktywni, ale jednak psiak ma im towarzyszyć w życiu. Do pomocy mają mieć rodziców, którzy mieszkają niedaleko - ale do nich dobrze by było, aby Mimi szła bez paniki. Im więcej psiak pozna sytuacji (w sensie przepracuje), tym łatwiej będzie przy jakimś zawirowaniu w życiu. Tak sądzę.

Link to comment
Share on other sites

Ten drugi, czyli "ten". Na pierwszym jest agresja lękowa, na drugim tylko panika. Zresztą warto pooglądać inne filmy z naprawdę trudnymi psami.  Pupier jest siłą spokoju - i przede wszystkim uniemożliwia ugryzienie, u niego atak psa na człowieka nie rozwiązuje psu żadnych problemów, nie daje sukcesu, bo zawsze jest zablokowany.  Zastanawiałam się nad pewnymi ruchami rąk, zdecydowanie prowokacyjnymi - ale przecież trener musi przygotować psa na wszelkiego rodzaju dotknięcia. 

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Tak myślałam, ale że później zobaczyłam drugiego csv, tym razem i kłapiącego nie byłam stuprocentowo pewna. Pupiera pooglądałam, dodałam do subskrycji. Faktycznie człowiek, który widać, że wie co robi. Niektóre fragmenty są (powiedziałabym) kontrowersyjne - ale w przypadku osób zielonych w szkoleniu, a nie fachowca. Wiem, że tych filmów nie podeślę bez wskazówek fachowca komukolwiek, kto nie siedzi w psim behawiorze, bo chciałby nie daj Boże naśladować, a bez wyczucia, wiedzy i doświadczenia mógłby tylko napytać sobie biedy - i psiakowi. Niemniej jednak, dobrze się przyglądać i próbować uszczknąć coś dla siebie.


Państwu podesłałam jeszcze Mimi bojącą się na mój widok (w sensie filmik z komentarzem), jak skrada się do mnie po smakołyk i odskakuje niczym poparzona: to z lutego jak byłam w odwiedzinach. Potem jak poczuła się pewniej i nawet z dwa razy oparła o mnie przednie łapki (!!!) nie nagrałam, ale Państwo dostali nową dawkę wiedzy o Mimi. Na razie nic nie odpisali, pewnie się naradzają. Nie będę naciskać ani nic przyspieszać.
 

Link to comment
Share on other sites

7 minut temu, Tyś(ka) napisał:

bo chciałby nie daj Boże naśladować, a bez wyczucia, wiedzy i doświadczenia mógłby tylko napytać sobie biedy - i psiakowi.

I bez odpowiedniej siły fizycznej także. Utrzymanie na wyciągniętej ręce miotającego się psa z nieustępliwym spokojem to jest to. A psy bardzo szybko orientują się w przekazie "jestem silniejszy, nie wygrasz ze mną,  nie skrzywdzę".

 

Link to comment
Share on other sites

Miałam dziczki na przykład jak Tola z lasu,  Giga czy obecnie Kofi. Miotały się na smyczy jak 3 grosze w worku,ale nie ustąpiłam. Kilka sesji na ogródku i potem już wyjście do parku z naszymi psami. Dało radę.

Link to comment
Share on other sites

Ja się nie znam więc udziału w dyskusji nad psimi zachowaniami nie będę brała, bo nic ciekawego nie wniosę. Z pewnością mam inne pojmowanie zwierząt i natury, więc nie mnie decydować o czymkolwiek czy radzić.

Tylko nie róbcie z Mimi agresorki, ona ma tylko strach wkodowany w naturę i nigdy nie będzie psiakiem którym można się chwalić koleżankom, to potencjalny dom Mimisi musi zrozumieć i uszanować. Żadnemu z moich zwierzaków nie łamałam kręgosłupa i robić tego nie zamierzam. U mnie wszystkie zwierzęta są członkami rodziny i są na równych prawach, żadne nie jest moją własnością czy na gorszej pozycji. Tak jest u mnie, w domu tymczasowym, dom stały musi sobie sam wypracować relacje z psem. A wszystko zależy od tego czy chcą by pies był z nimi, czy po prostu chcą "mieć" psa. 

O tym decyduje Tysia i koniec kropka.

Pokerku, nawiązując do tego wielkomiejskiego życia, to przecież państwo mieszkają we Wrocławiu, to jest chyba wielkie miasto, chyba że się mylę ;), no i ten skrawek 

Cytat

będzie miała swój skrawek na ziemi

skrawek to dla Mimi troszkę przymało i jeżeli na skrawku ma się skończyć to i Mimisiowe szczęście też się skończy. Oczywiście psa można wszystkiego nauczyć, zakazać, nakazać, próbować nawet nauczyć jeść nożem i widelcem, wszystko można. Okiełznać naturę też można, zamknąć w gorsecie zakazów i kar. To tylko zwierzę a człowiek jest panem.

Wiem jedno że Tysia na wszystkie strony wszystko sprawdzi zanim Mimisię odda do DS, ufam jej.

A teraz a propos tego ogródka przy szeregowcu ;)))))

 

 

20190626_193722.jpg

20190626_193906.jpg

  • Like 2
Link to comment
Share on other sites

Wydawało mi się ,że chętni maja się przeprowadzić do domku z ogródkiem.  Ostatnio byłam na kilku wizytach PA właśnie w szeregówkach ze sporymi ogródkami. Dla małego psa 200 m 2 to sporo .

Ja mam cały czas wrażenie , że  Mimi jest oceniana głównie na podstawie zachowań u Jaguski , która twierdzi , że daje zwierzakom pełną wolność i niczego od nich nie wymaga. W hoteliku Mimi zachowywała się inaczej , dostosowała się do wymagań opiekunów.

Tak też może być w DS, które ustali zasady pobytu u niego.

Giga , która była wielkim dzikusem dopiero po 15. miesiącach w DT u nas ( w tym krótkie wakacje na próbę u Anecik) znalazła DS , który nie ma wielkich wymagań . Giga jest u pani 2,5 roku , nadal nie podejdzie do niej , nie prosi o głaski. Daje się głaskać w legowisku. Cieszy się z powrotu pani do domu , skacze, biega ,ale nie podejdzie bliżej niż na wyciągnięcie ręki. Je tylko w pobliżu legowiska. Chodzi na spacery na wały nad Odrą. Nie ma potrzeby ciągnąć jej do miasta chociaż u nas chodziła po osiedlowych uliczkach ,ale spokojnych.

I tak sobie obie żyją na swój sposób szczęśliwe.

Życzę Mimi ,żeby trafiła na taki domek , który ją przyjmie jaka jest , z jej strachami. Jest szansa ,że po długim czasie, może latach jej zachowanie się zmieni.

Link to comment
Share on other sites

6 minut temu, Poker napisał:

Giga jest u pani 2,5 roku , nadal nie podejdzie do niej , nie prosi o głaski. Daje się głaskać w legowisku. Cieszy się z powrotu pani do domu , skacze, biega ,ale nie podejdzie bliżej niż na wyciągnięcie ręki. Je tylko w pobliżu legowiska. Chodzi na spacery na wały nad Odrą. Nie ma potrzeby ciągnąć jej do miasta chociaż u nas chodziła po osiedlowych uliczkach ,ale spokojnych.

Mimisia jest całkiem inna, przytula się do mnie, naprasza o mizianie, wskakuje na kolana. Problemem jest to że akceptuje tylko jednego człowieka. 

Może we Wrocławiu ogródki przy szeregowcach mają 2 ary, u nas niestety są wielkości chustki do nosa, nie każdy też pozwoli kopać psu dołki w ogródku ;)

13 minut temu, Poker napisał:

Życzę Mimi ,żeby trafiła na taki domek , który ją przyjmie jaka jest , z jej strachami. Jest szansa ,że po długim czasie, może latach jej zachowanie się zmieni.

I ja jej tego życzę z całego serca.

Link to comment
Share on other sites

1 minutę temu, jaguska napisał:

Mimisia jest całkiem inna, przytula się do mnie, naprasza o mizianie, wskakuje na kolana. Problemem jest to że akceptuje tylko jednego człowieka. 

 

No właśnie i to jest jej wielką zaletą. Może znajdzie się domek  tylko z panią taki jak mam Giga. Sama pani  w domku i ogródek.

Link to comment
Share on other sites

3 minuty temu, Poker napisał:

No właśnie i to jest jej wielką zaletą. Może znajdzie się domek  tylko z panią taki jak mam Giga. Sama pani  w domku i ogródek.

Można pomarzyć i mieć nadzieję...takie domki to skarby. Wielkie szczęście miała Giga.

Link to comment
Share on other sites

A czy ktoś z Was pamięta Czesia od dzikiej Tinulki? Czesio ogólnie ma się dobrze... ale z opisu i zachowań jest wypisz-wymaluj Mimi. I wcale nie przesadzam - z racji, że znam oboje mogę wysnuć wnioski ogólne. Czesio jak pamiętacie, od początku miał kontakt z człowiekiem: od pierwszej doby i od początku starałam się podsuwać jakieś podpowiedzi, aby wyszedł na ludzi. Niestety, problemy ma podobne do Mimi i to od początku: od początku niby o wysokim mniemaniu o sobie, ale bardzo histeryczny delikatniś. Największym problemem jest postawa jego właścicielki: nie to, że zła... ale zbyt... miękka. Ciepła. Ulegająca. Ogólnie rzecz ujmując: Czesio jest zbyt dobrze traktowany, więc problemy zamiast się zmniejszać w pewnym momencie zaczęły... narastać. Od początku mówiłam: "K., proszę - bądź bardziej stanowcza. Ustal zasady. Czesio jest pogubiony". Nie działało :) Pamiętam jak dwa lata temu przyszłam, a Czesio non stop mnie oszczekiwał najeżony (mimo że opiekowałam się nim jak był oseskiem, więc teoretycznie powinien znać mój zapach): podobny obrazek miałam w lutym u Mimi... ;) Bo Czesio po paru godzinach otworzył się na podobnym poziomie jak Mimi w stosunku do mnie... Nie chcę opisywać całej historii pracy z psem... ale jak problemy lękowe zaczęły narastać na sile to K. konsultowała to ze mną, przebadała też psiaka wzdłuż i wszerz, zaczęła szukać szkoleniowca u siebie. Wskazówki moje wcielała w życie... niby działały, ale nie do końca. W końcu przyznała, że jedyne, czego nie przestrzega to ścisłych zasad. Bo jak to pies powinien zapracować na smaczki czy głaski? Jak to piesek nie śpi w łóżku? no jaaak mu zabronić?  Przecież jest TAKI delikatny... Sytuacja się zmieniła, kiedy do czesiowych lęków włączyła się po przeprowadzce agresja lękowa. Nie, nie był agresywny do tej pory: był jak Mimi. Ale po przeprowadzce kiedy zmieniło się też mu stado (zabrakło pana-opiekuna, który do tej pory trzymał Czesia w ryzach i potrafił go zdyscyplinować i sama właścicielka opowiadała mi z żalem: "wiesz co, ja tak mocno kocham Czesia, a ten woli pana domui przy nim jest niemal bezproblemowy!") stał się tak spięty i czujny, że nie tylko wymuszał głaski, ale potrafił udziabać... A bo kostkę ma, a bo ktoś leży obok JEGO łóżka, a bo ktoś waćpana dotknął. Przejął totalnie kontrolę, mimo że nie chciał: wcześniej jak już mocno się bał to gubił sikupę... teraz już nie. I tu coś pękło w myśleniu właścicielki. Ona NIE UMIE być stanowcza... ale pewnego dnia włączyła kennel klatkę i zaczęła odcinać pępowinę. Dodam, z wielkim bólem i za każdym razem pojękiwała mocno. Próbowała być bardziej stanowcza i była w szoku, że to działa. Przy tym miała rozdwojenie jaźni bo i bardzo płakała, że ona nie potrafi i ją boli, że musi Czesiowi coś zakazać... że jak... No ale ostatnio pochwaliła się, że po trudach budowania u siebie pozycji lidera, Czesio jest grzeczniejszy i co najważniejsze: mniej jest czujny, potrafi zasnąć snem kamiennym. I już ataki mijają, już kostki i ręce są bezpiecznieje. I jakoś normalnieje... Jeszcze droga milowa czeka ten duet zanim wszystko się ułoży - ale tutaj słabym ogniwem jest przewodnik psa, a właściwie jego brak ;) K. z bólem odpowiada, że miałam rację i Czesiowi przydał się większy rygor. I kennel też - chociaż nadal ma dostęp do łóżka, ale już na pewnych warunkach.

Kiedy Mimi pojechała do hotelu, byłam ciekawa czy będą z tego miejsca podobne obserwacje, co u Czesia. I okazało się, że dyscyplina służy suni. Nie chodzi tutaj o łamanie kręgosłupów: ale jasne zasady przestrzegane zawsze i wszędzie. W hotelu było też dużo nagród: ale nikt, tu muszę przyznać, nie pochylał się specjalnie nad Mimi. Najpierw dyscyplina, potem miłość. Musiała sobie na wszystko zapracować. Przyznaję: nie wiem, co się działo w hotelu. Naprawdę nie wiem, może cudnie brzmi tylko na papierze... ale ja ufam jednak właścicielom hotelu. Na to, że Mimi robiła postępy i cieszyła sie na spacer. I że wreszcie spała spokojnie i niczego nie wymuszała. I że nie wpadała w panikę. I szukała pomocy u pana jak sobie nie radziła... I na tych obserwacjach buduję w tej chwili wizerunek Mimi. Szukam oczywiście czegoś po środku (z jednej strony: miłość MImi taką jaką jest, brak ambicji - a z drugiej, chęć pracowania z sunią i przepracowania pewnych rzeczy): bo chciałabym, aby Państwo dostrzegli wyjątkowość Mimi, a przy tym mam świadomość, że nie każdy ma umiejętności trenera (chociaż patrząc na moją koleżankę Czesiową wiem, że wiele można wypracować nawet wbrew sobie). Chętnym na Mimi przedstawiłam więc uczciwie dwie Mimisi: tą u Jaguski i tą w hotelu, dodając przy tym, że NIE WIEM na ile Mimi się zmieni u nich i JAKA będzie. I że wiele zależy od nich.
Państwo na razie się nie zrażają - chcą pierwszy raz przyjechać bez córki, aby sami poznać Mimi - więc chcą przyjechać w przyszłym tygodniu. Drugie spotkanie jeżeli się odbędzie to będzie z córcią. Jutro do ich domu wpada koleżanka z psiakiem, aby sprawdzić jak mocno koty stresują się na psa postury Mimi. Zdają sobie sprawę, że takie parogodzinne spotkanie może powiedzieć tyle, co nic, ale po prostu chcą mieć jakiś obraz.

I tak, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby Mimi znalazła dom szyty na miarę. Świadomość, że mam zaufanie jaguski do mnie w tych poszukiwaniach daje mi wiele. Naprawdę chcę, aby dom był zaaprobowany i przez Jaguskę - żeby mogła spać spokojnie, że Mimi ma się świetnie. Sama byłam domem tymczasowym i wiem jakie to ważne... ;)

Link to comment
Share on other sites

25 minut temu, jaguska napisał:

I jeszcze chciałam zapytać, czym się różnią te szelki z linku, od szelek które ma Mimisia i Psotka na sobie na filmiku?

Kolorem zapewne :) i sposobem szycia, jakością, zapieciem... tutaj może być wiele czynników - zależy od producenta ;) Nie każde szelki tego typu są tej samej jakości. Jednak właśnie taki typ jest najlepszy. 
Jak dobrze wymierzysz Mimi to zamówię szelki ze sprawdzonego sklepu. Te szele, co ma na sobie są ewidentnie za duże... :(

PS: Mimi jaka pracowita: użyźni glebę, przesadzi kwiatki... :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...