Jump to content
Dogomania

Szerlok pocieszyciel


Recommended Posts

Kuźwa jego odrosty! Najjaśniejszy pierun zaraz we mnie strzeli! Kiedy Juka leżała połamana w rowie Bóg wie jak długo, kiedy Psotka koczowała koło drogi, błagając o odrobinę uwagi, aż położyła się w desperacji na jezdni, nie było komu się nimi zająć. A teraz kolejno przychodzą do mnie i pouczają: "Tylko niech pani już więcej nie bierze żadnych psów, bo się pani pogubi" (Co to ma niby znaczyć???); "Niech pani uważa, bo już została złożona skarga na panią na policji. Niech pani je prowadzi na smyczy. Wie pani, ludzie na wsi boją się psów, dlatego je trzymają na uwięzi" (Ciekawa teoria.) " Niech pani weźmie tego psa na smycz, bo mi w ogródku kwiatki obsikuje". "Pani weźmie tego psa, bo ja się psów boję". Cholera! Żadna skarga nie została złożona, bo gdyby została, policja dawno by już u mnie była. A nie była. To ludzie z Warszawy się mnie czepiają, nie ludzie ze wsi. "Wsiowi" pewno uważają mnie za łagodną wariatkę, która im za bardzo nie przeszkadza. Zamknij, kurczę bramę, to nikt ci nic obsikiwał nie będzie. Dlaczego ja mam dbać o twój ogródek? Idź do psychiatry, leczyć swoje fobie. Jaki ja mam wpływ na to, czego ty się boisz? 

Wiem, wiem. Uznacie, że nie mam racji, że prawo..., że trzeba uszanować innych, że ludzie mają prawo się bać. Owszem, ale nie terroryzować innych swoim strachem. Zrobiliśmy ze strachu wszechmocne bóstwo. Wystarczy, że ktoś powie, że się boi, a już jest traktowany jak święta krowa. Kiedyś wstyd się było przyznać do strachu, a dziś przychodzi do mnie młody facet, hydraulik i bez zażenowania oznajmia, że się boi... myszy!!! I co ja niby mam z tą informacją zrobić? To się lecz! A co do uszanowania innych - czy ja jestem obywatelem klasy B, że mnie się szacunek nie należy? Każdy może przyjść i traktować mnie jak niedorozwinięte dziecko, dlatego, że zaopiekowałam się bezpańskimi psami? A dlaczego ci pouczający chociaż nie zadzwonili do gminy? Podobno ma obowiązek zabrać bezpańskiego psa i zawieźć do schroniska (To nie jest najlepsze rozwiązanie, ale lepsze niż przejechanie przez samochód). Nawet nie sprawdzili, czy się z tego obowiązku wywiązuje. I te niby troskliwe miny, i ten konspiracyjny szept! To wszystko z troski o mnie i dla mojego dobra. Obrzydliwe. 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Masz rację,  Irenko.  Również  i  w tym,  że  Warszawiacy(pytanie-którym pokoleniu?) najgorsi. A w każdym razie,  najbardziej czepialscy.

Niestety,  niechęć do psów,  szczególnie dużych i w ilości  więcej niż  jeden jest u nas w  Polsce powszechna. Wszędzie.  Doświadczam  tego w MM w odniesieniu do Bliss,  której  się  boją, bo  pomimo,  że na smyczy - ale bez kagańca.  Krysia Karniewska,  która na Mazowszu mieszkała na odludziu,  na Zamojszczyźnie,  zamieszkała z 7 psami w środku wsi (sami tubylcy)  i ma przechlapane.... 

Link to comment
Share on other sites

W każdym, chociaż ci w naszym są najbardziej kłótliwi, wścibscy, plotkarscy, fałszywi i obrażalscy. Co do tubylców, to mogę się mylić, chociaż te kilka osób, z którymi rozmawiam, raczej odnosi się do mnie sympatycznie. 

Czasami się zastanawiam, czy nie jestem w kraju muzułmańskim, jak o stosunek do psów chodzi. Najbardziej mnie wkurzało kiedy z Tajgą (rottweiler + owczarek niemiecki) chodziłam na smyczy i w kagańcu (chciałam być hiper poprawna) i słyszałam pytanie "Nie ugryzie?" No jasny gwint. Pożre. Posieka i przeciągnie kawałki przez oczka kagańca. Kaganiec jej zdjęłam definitywnie, kiedy jakiś facet kopnął ją w głowę (podawał się zresztą za policjanta po cywilnemu). Damski bokser. Bohater Związku Radzieckiego. Od tamtej pory chodziłam z nią bez smyczy (brałam ją na uwięź tylko przy przechodzeniu przez ulicę i w jakichś "zamieszanych" sytuacjach) i bez kagańca. Szkoda psa na takich ludzi.

Od tamtej pory coś się jednak zmieniło. Niestety nie na lepsze. Kiedy tak chodziłam z dużym psem luzem, nie zdarzyło się, żeby ktoś na mnie nasłał policję. I nie słyszałam raczej "pani weźmie tego psa, bo ja się boję psów". Posługiwanie się policją i takie teksty nastały po zmianie systemu. Trochę mnie to dziwi, bo z moich doświadczeń wynika, że po policję dzwonią o byle co głównie ludzie, którzy się tej policji boją - najczęściej zdarzało się to w Hiszpanii za czasów Franco. Wszyscy bali się policji jak diabeł święconej wody i wszyscy nią się straszyli. Czyżbyśmy też byli państwem policyjnym i stąd takie skłonności? To pewno zbyt daleko idące uogólnienie, ale coś w tym chyba jest.

Link to comment
Share on other sites

A dziś dzień jak co dzień. Najpierw Szerlok i Psotka zszargały Jukę w trawie, tak że musiałam wrzasnąć i udać, że chcę im przylać smyczą. Bałam się, żeby nie zrobiły jej krzywdy w te jej kaprawe nogi. A potem Juka odgryzła się. Dosłownie. Ugryzła Szerloka w ucho, bo tak jak ona startował do miski Dziuni (która pogardziła rosołkiem z chlebem - tak a propos, to bardzo dobry pomysł z tym chlebem. Dziękuję! -  i mięskiem). Na koniec ( o czym napisałam już na wątku Psotki) obie panie pogoniły Koloratkę na działkę do sąsiadów, Psotka wlazła do myśliwego i boi się wrócić, bo na nią nakrzyczałam. A Czorty nie ma od kilku dni. Niepokoję się, czy jej jakiej krzywdy te dwie wariatki nie zrobiły.

Czasami chętnie wystrzeliłabym całą ferajnę na księżyc i zapomniała, że istnieje coś takiego jak pies i kot.

Link to comment
Share on other sites

Ano tak. A Mimi, którą przywiozłam z Chotomowa nie ma już rok, a Koko, która mnie opuściła w Chotomowie, obrażona, że przygarnęłam jakąś psią znajdę, już dwa lata. Koty są naprawdę inne niż psy. Ja tylko mam nadzieję, że obie koteczki gdzieś żyją, zdziczałe, bo zdziczałe, ale żyją. Tyle mogę.

Wystrzelenie na księżyc to oczywiście żarcik. Ale pierwszy tydzień w Toronto bez psów i kotów był BOSKI. Potem zaczęłam tęsknić.

Link to comment
Share on other sites

Widzę, że Psotka zdominowała moje wątki całkowicie. Szerlok chyba jest zazdrosny o suczki, bo jakoś tak skapcaniał, wygląda przy nich jak emeryt, rzadko biega, a raczej chodzi noga za nogą z nosem na kwintę. Dziunia też nie jest szczęśliwa z powodu nowych nabytków. No, ale ona nigdy nie akceptowała żadnych "nowości".Taki zachowawczy stwór.

A na dodatek pod oknami naszego domu kładą kanalizację, co wiąże się z cięciem asfaltu, czyli ABSOLUTNIE STRASZNYM wizgiem, poza tym pracują dwie wielkie spycharo - koparki, które też nie wydają bardzo przyjemnych dźwięków. Zamykamy się jak możemy, ale to wszystko jest naprawdę blisko domu, tak że trudno się odizolować. Nic to. Za to potem będzie luks! Koniec z wywożeniem szamba i zastanawianiem się, czy jeszcze się mogę wykąpać, czy już nie. Nie mogę się wprost doczekać. Wyobraźcie sobie, że ludzie marudzą: "a po co to, to nam niepotrzebne, a jakie koszty itp., itd" Nie muszę chyba precyzować, że robią to głównie letnicy, którzy przyjeżdżają tu na kilka dni lub tygodni w roku. I chwalą się, że robią to od 25 lat, a jeszcze ani razu szamba nie musieli wybierać. To muszą być naprawdę szczelne szamba! 

Link to comment
Share on other sites

Współczuję Szerlokowi  i Dziuni z powodu konkurencji.  Nie każdy pies,  dobrze się  czuje w większym stadzie.  Widzę,  że  Bliss i Lerka lepiej się  czują pod nieobecność  Maxa,  za to on,  jest bez nich nieszczęśliwy.  Ba,  Bliss  chyba i Lerkę, traktuje jako to zło konieczne  i tylko Lerka świata  nie widzi zza Bliss. Cóż,  psy,  jak ludzie ;). 

 

Link to comment
Share on other sites

Zważywszy na fakt, że wszystkie pluszowe zabawki się wypotrzebowały (czytaj: zostały wybebeszone), nabyłam dziś w ciucholandzie nowe. Największy entuzjazm u Juki i Psotki wzbudziła różowa świnka. Złapały ją obie i zgodnie biegały z nią po działce wielce rozradowane. Niebieskie, żółte, brązowe i zielone nie znalazły aż takiego uznania. Czyżby i w świecie zwierzęcym panowało przekonanie, że różowy to dziewczęcy kolor???

Konfirmie masz rację, że Szerlokowi należy współczuć. Jest wyraźnie przygaszony i bardziej apatyczny odkąd nastała Psotka. Jukę jeszcze jakoś zniósł w miarę bezboleśnie, ale to małe co nieco to już za dużo! Ona go kokietuje, liże po pysku, wskakuje na niego (raz nawet udawała, że chce go zgwałcić!), a on nic. Zero reakcji. Nawet się nie odsuwa, ani nie otrząsa z obrzydzeniem. Przypomina mi się klacz Klara na Mazurach, która, czując niedoświadczonego jeźdźca na grzbiecie (czyli mnie) spokojnie zabierała się za skubanie trawy. To był wyraz jej najwyższej pogardy dla tego czegoś, co jej siedziało na karku. Jakby tego czegoś w ogóle nie było. I tak właśnie zachowuje się Szerlok w stosunku do Psotki. Pewno to lepiej, niżby miał ją gryźć, ale widok nie jest wesoły.

Dziunia też jest przygaszona, ale jednak reaguje na swoją modłę - czyli wyłazi z niej diabeł tasmański - zarówno na Jukę, jak i na Psotkę. To mi się wydaje jakieś bardziej normalne.

O rany! Zdaje się, że przyjechał myśliwy ze zwariowaną Stokrotą! Ale będę miała weekend, niech to!

Link to comment
Share on other sites

Egzystencjalny, bo tak poza tym to lata wzdłuż płotu jak szalony, szczeka jak drugi szalony, biega po łąkach z dwiema wariatkami na wyprzódki, ma apetyt i ogólnie jest raczej zdrowy. I w ogóle się nie słucha. Ale kiedy raczy wrócić do mnie, domaga się pieszczot w nagrodę. Cwana gapa. Dobrze zrozumiał na czym cały dowcip polega, że pańcia nie będzie na niego krzyczeć, bo to niepedagogicznie, ale raczej chwalić, że w ogóle raczył wrócić. Psianoga, zdaje się, że one są znacznie bardziej inteligentne niż nam się wydaje!

Jednak niesłuchanie się Szerloka to nic w porównaniu z niesłuchaniem się Juki! Mogę wołać, prosić, błagać - popatrzy tylko na mnie, w tył zwrot i już jej nie ma. Dzieje się tak zwłaszcza pod furtką po spacerze. Leci pokłócić się z Utą i Benią, albo sprawdzić, czy może Żabcia jest pod płotem i będzie można sobie poszczekać. Chyba muszę zacząć nosić kawałki kiełbasy po kieszeniach.

Obecność Psotki natomiast ma jeden dość nieoczekiwany skutek: zmniejszyło się zainteresowanie kopaniem dołów. Ona nie kopie (może się jeszcze nie nauczyła), a ponieważ ciągle zajmuje Jukę jakąś zabawą (najczęściej wzajemnym obgryzaniem się i turlaniem w piachu), to tej już nie starcza pary i czasu na doły. I dzięki Bogu! 

Link to comment
Share on other sites

Jak tylko to taki egzystencjalny smuteczek,  to OK.

Irenasie,  każda sytuacja ma plusy dodatnie i plusy ujemne (jak to szczególnie uogólnił PPLW), więc nie dziwota,  że obecność  Psotki też ma takowe.  Już któraś z Cioteczek napisała,  że  Juka kopie,  bo się  nuuudzi ;). No,  to teraz,  ma zajęcie :). 

Link to comment
Share on other sites

No wiecie, Szerlok jest onkiem w 50%! Czyli Wasze podejrzenia są jak najbardziej uzasadnione. W każdym razie w moich dwóch młodych suczkach wzbudza niezwykle pozytywne i żywe uczucia:

 

2016-08-31 16.57.29.jpg

Psotka darzy go taką samą miłością, tylko jej próby przytulenia się kwitowane są pogardliwie  obojętnym odsuwaniem się. Nawet Juka nie zawsze jest tolerowana. Facetowi we łbie się przewróciło od tej adoracji!

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Grażynko, albo ja się przyzwyczaiłam, albo on troszkę urósł i takie maleństwo już nie jest! Na pewno po kastracji przybyło mu szerokości, ale wydaje mi się, że jest także wyższy. Właściwie, to szkoda, że nie możesz go zobaczyć, bo potrafiłabyś stwierdzić, czy mam rację, czy mi się tylko wydaje.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...