Jump to content
Dogomania

Hopka już wie jak wygląda prawdziwe psie życie w cudownej Rodzinie


Nutusia

Recommended Posts

Jolcia Korek się odnalazł. Zauważyli go Państwo jakieś 5 osiedli dalej od miejsca, z którego uciekł. Napiszę Ci na PW, żeby nie zaśmiecać wątku Mattilu.

Mattilu, Nutusiu zgadzam się z Wami. Każdego psa kocha się inaczej. Też mam momenty kiedy mnie wnerwiają(np. jak ściągną chleb ze stołu i się okazuję, że nie mam co jeść :D ) i kiedy mogłabym zagłaskać na śmierć. Najbardziej wkurza mnie Maks jak zwiewa na wieś i nie mogę go znaleźć. Jak się pojawia to najchętniej bym nawrzeszczała na niego, ale nie wolno no bo przecież przyszedł. To musze pochwalić, a plomby w zębach mi wylatują.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 4k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Mam trzy psiaki i każdego kocham inaczej. Semik jest absolutnie psem mojego życia. Nie wyobrażam sobie, żeby miało go nie być z nami. Jest mądry, dobry, kochany, wierny, dostojny, najważniejszy.

Peruszkę kocham za jej kruchość, za to, że mnie wybrała i że chciała zmieniać całe swoje życie, żeby być ze mną.

Najtrudniej jest kochać Barsę. To niezależny, autystyczny kot w skórze psa. Wydaje się, że nie potrzebuje nikogo, potrafi wstać i odejść ode mnie 2 metry, kiedy zaczynam ja głaskać i to jest bardzo przykre. Ale kiedy na wakacjach pojechałam za godzinę do sklepu, to ona najbardziej płakała, biegała jak oszalała i mnie szukała mimo, że była ze znanym i lubianym stadem psów i z ludźmi, których doskonale zna. To autystka, która czasami przyjmuje mnie do swojego świata. W tej chwili właśnie ma fazę przychodzenia i tulenia się, a ja staram się na każdym kroku pokazać jej, jakie to ważne i fajne. 

Pamiętam moment, kiedy dowiedziałam się, że Semik ma nowotwór. Wyszłam z gabinetu jak ogłuszona, dopiero na dworze zaczęłam płakac i krzyczeć i w głowie pojawiła się straszna myśl, która przyszła sama i do dzisiaj powoduje u mnie wielkie poczucie winy. Przeleciało mi przez głowę "Dlaczego Semik, dlaczego nie Barsa?" A przecież też ją kocham:(

Link to comment
Share on other sites

Jolcia Korek się odnalazł. Zauważyli go Państwo jakieś 5 osiedli dalej od miejsca, z którego uciekł. Napiszę Ci na PW, żeby nie zaśmiecać wątku Mattilu.

Mattilu, Nutusiu zgadzam się z Wami. Każdego psa kocha się inaczej. Też mam momenty kiedy mnie wnerwiają(np. jak ściągną chleb ze stołu i się okazuję, że nie mam co jeść :D ) i kiedy mogłabym zagłaskać na śmierć. Najbardziej wkurza mnie Maks jak zwiewa na wieś i nie mogę go znaleźć. Jak się pojawia to najchętniej bym nawrzeszczała na niego, ale nie wolno no bo przecież przyszedł. To musze pochwalić, a plomby w zębach mi wylatują.

DoPi, wizja tego jak Ci wylatują plomby ubawiła mnie niezmiernie :) Twoje odczucia wobec Maksa, który wraca przypominają mi moje odczucia gdy dzieci opowiadają mi o tym, co głupiego zrobiły. Chciałabym nawrzeszczeć, ale nie mogę, przecież opowiadają ;)

 

Mattilu, ja nie wątpię, że kochasz Polcię! ;) :D

No właśnie :) I nie wątpię, że ona jeszcze nieraz mnie zaskoczy ;)

 

Mam trzy psiaki i każdego kocham inaczej. Semik jest absolutnie psem mojego życia. Nie wyobrażam sobie, żeby miało go nie być z nami. Jest mądry, dobry, kochany, wierny, dostojny, najważniejszy.

Peruszkę kocham za jej kruchość, za to, że mnie wybrała i że chciała zmieniać całe swoje życie, żeby być ze mną.

Najtrudniej jest kochać Barsę. To niezależny, autystyczny kot w skórze psa. Wydaje się, że nie potrzebuje nikogo, potrafi wstać i odejść ode mnie 2 metry, kiedy zaczynam ja głaskać i to jest bardzo przykre. Ale kiedy na wakacjach pojechałam za godzinę do sklepu, to ona najbardziej płakała, biegała jak oszalała i mnie szukała mimo, że była ze znanym i lubianym stadem psów i z ludźmi, których doskonale zna. To autystka, która czasami przyjmuje mnie do swojego świata. W tej chwili właśnie ma fazę przychodzenia i tulenia się, a ja staram się na każdym kroku pokazać jej, jakie to ważne i fajne. 

Pamiętam moment, kiedy dowiedziałam się, że Semik ma nowotwór. Wyszłam z gabinetu jak ogłuszona, dopiero na dworze zaczęłam płakac i krzyczeć i w głowie pojawiła się straszna myśl, która przyszła sama i do dzisiaj powoduje u mnie wielkie poczucie winy. Przeleciało mi przez głowę "Dlaczego Semik, dlaczego nie Barsa?" A przecież też ją kocham:(

 

O. To jest właśnie to. Bo mi też mignęła taka myśl przez głowę: jak już ktoś miał zginąć...A zaraz potem wielkie poczucie winy i świadomość, że to beznadziejnie głupia myśl. Po prostu Hopka strasznie wrosła w naszą rodzinę. Jest nam niezbędna do życia. A Pola na pewno zaraz taka się stanie, choć zupełnie inaczej :)

Link to comment
Share on other sites

Ta Hopkowa nakolankowość jest niesamowita - nie znam drugiego takiego "asystenta" :). Przypuszczam, że na własnym posłanku byłoby jej wygodniej (że o wygodzie Stefano nie wspomnę) ;).

 

Jeśli chodzi o naukę siadania, to trzeba wziąć smakołyczek i trzymając go nad głową psa, podejść blisko, żeby musiał podnieść do góry głowę i żeby uznał, że wygodniej unosić głowę w siadzie niż na stojąco. Oczywiście trzeba powiedzieć "siad!", a jeśli tego nie zrobi, to powtórzyć po dłuższej chwili (dla psa "siad, siad, siad", to nie to samo co "siad").

Jeśli usiądzie - dostaje przysmaczek i jest chwalony pod niebiosa ;).

 

Mattilu, napisz, proszę, jak Hopcia zachowała się jak Was zobaczyła :)...

Nie żebym nie potrafiła sobie tego wyobrazić, ale kocham szczęśliwe zakończenia :)!

Link to comment
Share on other sites

Wpadłam tu i dech mi zaparło, słabo się zrobiło. Jak dobrze,że Hopcia mądrala do domciu uciekała i nie dała się rozjechać samochodom. Wyobrażam sobie co przeżyliście.Najgorsza ta bezradność .

Facet faktycznie niezrównoważony psychicznie, debil jakiś.

W swoim dość już długim życiu miałam kilka psów. I twierdzę ,że wszystkie je kochałam , tak jak dzieci.Tylko lubiłam za coś innego.

No może moją sunię Kikunię, którą w wieku 9.lat przyniosłam na rękach jako 3 miesięcznego szczeniaczka , kochałam do nieprzytomności. Umarła też na moich rękach, gdy miała 12 lat .Rozpaczałam po niej wiele lat i do dziś jak myślę o niej to ryczeć mi się chce. Rozumiałyśmy się bez słów.

 

 

Hopeczko kochana, pilnuj  się swoich ludziów, bo cię kochają.

Polcja jest jeszcze u Was za krótko.Mam nadzieję ,ze przyjdzie czas kiedy zrobi się bardziej przytulińska.

Link to comment
Share on other sites

O. To jest właśnie to. Bo mi też mignęła taka myśl przez głowę: jak już ktoś miał zginąć...A zaraz potem wielkie poczucie winy i świadomość, że to beznadziejnie głupia myśl. Po prostu Hopka strasznie wrosła w naszą rodzinę. Jest nam niezbędna do życia. A Pola na pewno zaraz taka się stanie, choć zupełnie inaczej :)

 

Gdyby to Polcia zginęła, obawiam się, że nie byłoby happy-endu...

 

Asystentka superowa. A na zdjęciu obie miny zadowolone... chyba po równo! :D

Link to comment
Share on other sites

Oj Hopaśku, co ty czułaś kochanie jak się zgubiłaś :(

nie mogliśmy tamtej nocy spać wyobrażając to sobie...

 

Ta Hopkowa nakolankowość jest niesamowita - nie znam drugiego takiego "asystenta" :). Przypuszczam, że na własnym posłanku byłoby jej wygodniej (że o wygodzie Stefano nie wspomnę) ;).

 

Jeśli chodzi o naukę siadania, to trzeba wziąć smakołyczek i trzymając go nad głową psa, podejść blisko, żeby musiał podnieść do góry głowę i żeby uznał, że wygodniej unosić głowę w siadzie niż na stojąco. Oczywiście trzeba powiedzieć "siad!", a jeśli tego nie zrobi, to powtórzyć po dłuższej chwili (dla psa "siad, siad, siad", to nie to samo co "siad").

Jeśli usiądzie - dostaje przysmaczek i jest chwalony pod niebiosa ;).

 

Mattilu, napisz, proszę, jak Hopcia zachowała się jak Was zobaczyła :)...

Nie żebym nie potrafiła sobie tego wyobrazić, ale kocham szczęśliwe zakończenia :)!

 

Sposób na "siad" przekażę Zosi i będzie ćwiczyć z Poleczką!

 

Stefano z Zosią przyjechali pierwsi na miejsce spotkania z Andrejem i Galiną, więc jego dziś pytałam co zrobiła Hopcia, gdy ich zobaczyła. A Stefano powiedział mi: "Wiesz, nie pamiętam, byłem tak przejęty. Galina trzymała ją na rekach i bałem się, że jej się wyrwie do mnie, więc szybko się zbliżyłem i zapiąłem jej smycz na szelkach, które miała na sobie. A potem wziąłem ją na ręce i ona wtedy przestała drżeć." Jak ja przyjechałam to Stefano miał Hopcię na rękach a Zosia oparła główkę o jej główkę i cicho płakała. Hopcia wyglądała na mokrą, miała lekko zakrwawioną łapkę (która już się wyleczyła!) i bez przerwy merdała ogonkiem. Ale nie miała siły "śpiewać", jak to zazwyczaj robi na powitanie.

 

Wpadłam tu i dech mi zaparło, słabo się zrobiło. Jak dobrze,że Hopcia mądrala do domciu uciekała i nie dała się rozjechać samochodom. Wyobrażam sobie co przeżyliście.Najgorsza ta bezradność .

Facet faktycznie niezrównoważony psychicznie, debil jakiś.

W swoim dość już długim życiu miałam kilka psów. I twierdzę ,że wszystkie je kochałam , tak jak dzieci.Tylko lubiłam za coś innego.

No może moją sunię Kikunię, którą w wieku 9.lat przyniosłam na rękach jako 3 miesięcznego szczeniaczka , kochałam do nieprzytomności. Umarła też na moich rękach, gdy miała 12 lat .Rozpaczałam po niej wiele lat i do dziś jak myślę o niej to ryczeć mi się chce. Rozumiałyśmy się bez słów.

 

 

Hopeczko kochana, pilnuj,  się swoich ludziów, bo cię kochają.

Polcja jest jeszcze u Was za krótko.Mam nadzieję ,ze przyjdzie czas kiedy zrobi się bardziej przytulińska.

9 lat i 3 miesięczny szczeniaczek - to musiała być miłość nie z tej ziemi!!! Zazdroszczę Ci Pokerku. Moi rodzice nigdy nie zgodzili się na psa.

Pola jest przytulińska i zaraz wkleję na to dowody. Tylko jej wystarcza mniej i krócej niż Hopce ;)

 

Gdyby to Polcia zginęła, obawiam się, że nie byłoby happy-endu...

 

Asystentka superowa. A na zdjęciu obie miny zadowolone... chyba po równo! :D

Wiem, Nutusiu. Ta myśl pojawiła się później, gdy się Hopcik tak cudownie odnalazł.

 

Moim zdaniem od Stefano bije więcej szczęścia;)

 

z psiakiem na kolanach super się pracuje :) niech towarzystwo sobie teraz odreaguje stresy. Proponuję cos smacznego i dobry film z psiakami na kolankach. Moze Polcia da się przytulić dłużej :)

DoPi, jak Ty nas rozumiesz! tamten niedzielny wieczór spędziliśmy właśnie tak: na kanapie z psami i Zosią oglądając rozgrzewający serca film Don Camillo z Fernandelem i Gino Cervim

Link to comment
Share on other sites

Cudne zdjęcia i modele na nich. Jakbym siebie widziała tylko z kotą, bo piesy by mnie udusiły swoim ciężarem.

Widać ,że Hopcia bliżej pańcia, ale Polcia też zrobiła postępy. Kochane dziewczynki.Przypuszczalnie dla Zosi Hopcia też będzie najukochańszym psem ze wszystkich.

 

A propos zgody moich rodziców na psa, to nie było to wcale łatwe. Ojciec nie chciał, matka  się poddawała mu chociaż bardzo lubiła zwierzęta ,a szczególnie psy. Pewnego wieczoru postawiłam ją pod ścianą i spytałam co woli psa czy brata albo siostrę dla mnie. Wybrała psa, więc nazajutrz w domu pojawiła się Kikunia. Ojciec protestował mówiąc,że albo on albo pies. Matka, brat i ja odpowiedzieliśmy,że pies.  A potem ojciec uwielbiał sunię i stary chłop płakał rzewnymi łzami jak umarła.

Link to comment
Share on other sites

Cudne zdjęcia i modele na nich. Jakbym siebie widziała tylko z kotą, bo piesy by mnie udusiły swoim ciężarem.

Widać ,że Hopcia bliżej pańcia, ale Polcia też zrobiła postępy. Kochane dziewczynki.Przypuszczalnie dla Zosi Hopcia też będzie najukochańszym psem ze wszystkich.

 

A propos zgody moich rodziców na psa, to nie było to wcale łatwe. Ojciec nie chciał, matka  się poddawała mu chociaż bardzo lubiła zwierzęta ,a szczególnie psy. Pewnego wieczoru postawiłam ją pod ścianą i spytałam co woli psa czy brata albo siostrę dla mnie. Wybrała psa, więc nazajutrz w domu pojawiła się Kikunia. Ojciec protestował mówiąc,że albo on albo pies. Matka, brat i ja odpowiedzieliśmy,że pies.  A potem ojciec uwielbiał sunię i stary chłop płakał rzewnymi łzami jak umarła.

 

Super historia :) A wiesz Pokerku, że Hopka pojawiła się w naszym domu, bo Zosia chciała mieć młodszego brata albo siostrę? Ja zaproponowałam świnkę morską albo królika i wtedy veto postawił Stefano, jak zwierzę, to tylko pies :) A najlepiej dwa :)

 

I znowu się wzruszyłam...

 

Aha, i od wczoraj zdecydowanie NIE LUBIĘ jednego mojego psa!!! :(

O rany!!! idę szukać odpowiedzi na pytanie: którego???

Link to comment
Share on other sites

O widzicie - to już teraz wiem dlaczego Tomek nigdy nas nie zagadywał o brata albo siostrę ;)

 

Gdy mój Tomek pojawił się na świecie, Nutusia była już z nami 3 lata. On nie znał życia bez psa. Pewnego dnia wrócił ze szkoły i zapytał czy mógłby mieć jakieś zwierzątko. Zapytałam jakie. No nie wiem, chomika, królika - jak moi koledzy - odparł Tomcio.

Był niesamowicie zdumiony, gdy mu powiedziałam, że przecież on już ma zwierzątko! I to takie, o którym niektórzy jego koledzy mogą tylko pomarzyć!

 

Nutka odeszła, gdy Tomek miał 10 lat. Byłam z nim wtedy na feriach. Nigdy wcześniej ani później nie słyszałam tak spazmatycznego szlochu mojego dziecka. Bo tak naprawdę on wtedy stracił swoją starszą siostrę. Kogoś, przy kim nauczył się chodzić, pokazywać oko, kto go ciągał zimą na sankach, pilnował w piaskownicy, po prostu był...

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

super migawki z życia Mattilu. Postępy u Polci są jak widzę. Z resztą nie dziwię się jak można spać na takich "materacykach" i kołderkach :D cicho, spokojnie, przytulnie i w poczuciu bezpieczeństwa :)

acha, moje dziecko koniecznie chciało mieć starszego brata, a w ogóle to: "dlaczego ja nie jestem murzynem?" :D

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Piękne historie o przyjaźniach naszych dzieci z ich zwierzętami. Jędrek urodził się gdy Szczotusia miała 7 lat. Była jego najwierniejszym przyjacielem i opiekunką. Tak jak Tomek przeżył śmierć Nutusi, tak Jędrek przeżył śmierć Szczotki. Powiedział, że chce umrzeć, żeby jak najszybciej być z nią. A potem zaraz urodziła się Zosia i zaczęła się nowa przygoda w życiu Jędrka.

 

DoPi, rozumiem Twojego syna. Ja chciałam być Indianinem. Ale nie squaw, tylko wojownikiem. I tak mi zostało ;)

Link to comment
Share on other sites

 

acha, moje dziecko koniecznie chciało mieć starszego brata, a w ogóle to: "dlaczego ja nie jestem murzynem?" :D

 I się popłakałam ze śmiechu ...

: "tato, wszystko zepsułeś! przecież mogłam być cudowną mulatką!" wykrzyczała Olga,

która ma zdecydowanie czarną barwę śpiewającego głosu

 

 

Szczotusia miała 7 lat. Była jego najwierniejszym przyjacielem i opiekunką.

 

Ares był pierwszy i przywitał Olgę w rodzinie, którą kochał bezgranicznie, na spacerach nie odchodził dalej niż 2metry od wózka,

spał w jej łóżeczku, gdy musiał zostać sam, asystował przy kąpieli,

ze szczekaniem odganiał np. biegających gówniarzy, pogonił księdza po kopertę w ramach psiej kolędy,

siedział przed nią gdy nocniczkowała i razem z nami cieszył się w sukcesów wydalniczych ....

Filipa nie lubił .... chyba czuł, że jego pojawienie w rodzinie zmieni wszystko ...

 

mam  złamane psie serce i nikt/nic nie utuli mej rozpaczy

Link to comment
Share on other sites

Gusiaczku, nie wiem co sie stalo, ale przytulam.

Ares musiał zmienić dom wyrokiem lekarki (bo ona dla mnie żadna P. Doktor) ... alergia dzieci=wyrok na psa :(

Jedynym pocieszeniem jest to, że trafił do kochającego domu, ale  ... w wieku 9 lat umarł na zawał serca, w Wigilię,

niespełna rok po "przeprowadzce"

Link to comment
Share on other sites

Ares musiał zmienić dom wyrokiem lekarki (bo ona dla mnie żadna P. Doktor) ... alergia dzieci=wyrok na psa :(

Jedynym pocieszeniem jest to, że trafił do kochającego domu, ale  ... w wieku 9 lat umarł na zawał serca, w Wigilię,

niespełna rok po "przeprowadzce"

I teraz się o tym dowiedziałaś? przykro mi :(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...