Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

nie zrozumcie mnie źle, ale jeśli to niebyłby nowotwór złośliwy to i tak by nic nie urosło po wycięciu guza, a jeśli po chostopatologii bym się dowiedział ze to jest coś co daje przerzuty to i tak bym już nic nie zrobił :( po prostu nie stać mnie na to. kochałem go i nie chciałem się poddawać, ale tak jak powiedziałem żyje dobrze ale nie aż tak zeby mieć na psa 13 tyś. miałem problemy uzbierać na operację 800 zł ale się nie udało. także przy mojej stopie życiowej wolę wierzyć że po usunięciu guza nic nie urośnie niż zrobić badanie i wiedzieć że już nie jestem w stanie mu pomóc bo mnie nie stać. oddałbym za niego wiele, ale pieniędzy nie mogę bo NIE MAM AŻ TYLE :( możecie powiedzieć że jeśli cioe nie stać to nie bierz psa. zgadza się ale u mnie pies miał wszystkie szczepionki witaminy pod koniec nawet kosztowne badania, ale to nie to samo co leczenie za 13 tysięcy. mam nadzieje że mnie rozumienie i nie oczerniacie bo ja naprawdę dawałem mu wszystko co mogłem ale niektórych rzeczy się nie przekroczyć. także dla mnie bardziej niż wynik badania chistopatologicznego byłoby zycie z psem ciesząc się każdą chwilą. oczywiście bez jego cierpienia. a jeśli dowiedziałbym się że zostało mu 5 mieś bo to mięsak to też bym z nim spędzał każdą sekundę, tyle że juz bym zanim tęsknił patrząc na niego a tak bym był szczęśliwy bez względu na to co nam los da później. wszystko przez pieniądze!! i tego zniść nie mogę że pies nie może żyć nie tylko z chorób, ale także z tego że nie wszystkich stać na takie poświęcenie aby zaciągnąć kredyt i leczyć przyjaciela. TO SIĘ CHWALI!!
on ma jedno życie zależne od nsa. w moim przypadku nie brakowało mu nic bo operacja się nie powiodła. :(

Posted

No co Ty, nikt Cie nie wini i nie oczernia, przepraszam, może ja po prostu to źle napisałam. Nie odbieraj tak tego. Widzisz, ja byłam postawiona pod ścianą po prostu. Chłoniak o IV stopniu złosliwości, węzły wielkie jak piłki do tenisa, a moja Wikunia dusiła się. Mieliśmy taką alternatywę: albo sterydy, ale przy tak wielkich węzłach to podziałałoby na krótką metę (lub wcale), albo chemia. Zreszta Jagielski uprzedził nas uczciwie. Koszty będa bardzo wysokie, a sunia przy tym chłoniaku może będzie zyła rok, a może krócej, kto wie? Żyła prawie 3 lata, nie dała rady walczyć dłużej, bo u nas była wznowa, i tzw. chemia ratująca :(

Posted

3 lata to dużo.
czawem nie przeskoczysz progu finansowego. psy maja kase lub nie, jak ich ludzie.

coraz więcej jest śmierci z powodu nowotworów, min dlatego, ze psy zyja coraz dłużej - własnie dzięki staraniom właścicieli korzystających z weterynarii nie tylko do szczepień.

Posted

widzę, ze na tym forum są ludzie z którymi można pogadać od serca. mogę napisać co źle zrobiłem, co dobrze, ktoś wytłumaczy pocieszy czasami potrząśnie jeśli trzeba :) wracając do tematu. w mojej sytuacji nowotwór już brzmiał jak wyrok. podjeliśmy się operacji, przeczytałem wszystko na forum co i jak. uznałem, jeśli pies wyjdzie z tej operacji i nie bedzie przerzutów to i tak nie zrobię tego badania. tak jak napisałem wcześniej, nie chciałem wiedzieć że .. znaczy nie chciałbym wiedzieć że Ramzes był chory dalej na coś poważniejszego niż guz na śledzionie. Pieniądze pieniądze i jeszcze raz pieniądze. gdybym je miał zrobiłbym wszystkie badania nie ważne czy byłoby ok czy nie, ale ja ich nie posiadam aż tyle. i tylko dlatego chistopatologia w moim przypadku byłaby kolejnym wyrokiem, którego nie dałoby się ominąć. dlatego wybrałbym życie w niewiedzy i każdą chwilą niż pocieszanie psa i przygotowywanie na śmierć. Powiecie uczepiłem się tego badania chisto.... ale moze dlatego tak piszę aby usprawiedliwić się, nie wiem sam :/ ale jedno wiem na pewno to nie było na moją kieseń :( ciężko się mówi gdy się wybiera pieniądze zamiast psa, ale szczęście w nieszczęściu jest takie że nie musiałem wybierać bo on już odszedł i go nie ma. Oczywiście cieszyłbym sie jak głupi jeśli on by wyszedł z tego, ale bolało by mnie to że nie mogę go dalej leczyć ;/ pewne jest to że bym się łatwo nie poddał, pewnie bym założył akcje charytatywną na allegro zrobiłbym wszystko na tyle ile by się dało.

prosze o szczere odpowiedzi nawet jeśli uważacie mnei za głupca, bo tak jak wspomniałem wcześniej nie ma nic lepszego niż rozmowa od serca i szczera a nie chowanie się i tylko pisanie aby kogoś pocieszyć. Trzymajcie się wszyscy. jestem od nie dawna i nie znam dobrze waszych nicków, ale wiem że teraz będe częstym gościem na Waszym forum :) daje mi ulgę pisanie właśnie tu na temat swojego psiaka i doświadczeń.

Posted

Ja prawdę mówiąc nie potrafię dzisiaj powiedzieć co zrobiłabym gdyby Punia przeżyła operację. Prawdopodobnie zrobiłabym badania histopatologiczne z nadzieja, ze wynik będzie ujemny. Ale gdyby się okazało, że to jednak nowotwór złośliwy? Naprawdę nie wiem. Nie biorę tu nawet pod uwagę kosztów leczenia, chociaż oczywiście wiem, że i z tym trzeba się liczyć. Pewnie zależałoby to od rokowania: są przecież różne nowotwory. Pewnie gdyby była duża szansa na wyzdrowienie po chemioterapii, walczyłabym, pod warunkiem, że byłoby mnie na to stać. Obawiam sie jednak, ze w przypadku Puni nie miałoby to juz sensu ze względu na jej wiek. Przecież zanim okazało się, że ma guza na śledzionie, ja coraz częściej myślałam, że muszę być przygotowana na rozstanie. Miałam nadzieję, że mamy przed sobą jeszcze może rok, dwa ale może kilka miesięcy.

Posted

człowiek nabiera wiedzy to i więcej moze zrobić.
histopatologia jest choćby do tego przydatna, że zależnie od rodzaju guza - i nie chodzi o to, czy złośliwy, czy nie, one mają jakieś rodzaje czy gatunki jeszcze - róznymi metodami i lekami sie leczy. nie wiem, jakie są ich koszty. ale lekarz może oszacować koszty i co ważne - szanse i sens dalszego leczenia - właśnie wiedząc, jaki to rodzaj guza. tak sobie to wyobrażam. oczywiście pomijając przypadki oczywiste, kiedy histo nie ma sensu.

jasne, cieżka jest wiedza, że nie mam kasy na taką próbę leczenia. ale za to mam wiedze, ze za 100zł sparwdziłam, czy dam radę, czy nie, czyli zrobiłam naprawde wszystko.
nie chcę cię pognebiać - ja taka mądra jestem, bo nasz guz okazał się pikusiem, a potem wlazłam na ten i inne wątki i jestem już uzbrojona w wiedzę, wczesniej nie byłam taka obeznana.

przy okazji - zaleznie od kosztów leczenia, większość klinik (a te duże na bank) rozkłada płatnośc na raty, bez procentów. myśmy wycinali śledzionę za w sumie jakieś kilkaset złotych i miałam to rozłożone na raty. to też ważne, zeby wiedzieć, ze o takie coś można pytać.

Posted

no w sumie macie racje z tym badaniem, ale i tak jak nadszarpnie się budżet operacją (też rozłożyli mi na raty 250 wpłaty i dwie po 200, lecz na stole pies musiał zostać uśpiony więc rat nie muszę płacić) i teraz badanie 100zł i biorąc zły scenariusz to nic mi nie daje :( wiem wiem trzeba zdawać sobie sprawę, że to badanie będzie tylko potwierdzeniem że wszystko ok ale nawet bez badania okaże się jak będzie. moim zdaniem to badanie ma tylko sens kiedy ma się przygotowane kolejne stówki :( chciałbym zrobić wszstko, ale powiedzcie ile takie najtańsze leczenie z nowotworem złośliwym powiedzmy z najmniej złośliwym. to co piszę to są tylko tłumaczenia, ale nawet nie miał bym po operacji 500 zł na psa dlatego pytam bo i tak wiem że dla Ramzesa zrobiłem wszystko. moja przygoda skończyła sie podczas operacji i nie musiałem podejmować takich decyzji.

Posted

Ramzes01, niepotrzebnie sie zadręczasz. Jak sam przyznajesz nie mogłeś podejmować decyzji "co dalej", bo niestety tego"dalej" nie było:-(. Wiem, że po stracie psa (i nie tylko) , zwłaszcza tak niespodziewanej, trudno przestać analizować i zastanawiać się czy mozna było tego uniknąć, co mozna było zrobić inaczej. Ale przecież Ty, ja i wiele innych osób, zrobilismy wszystko co w danym czasie wydawało się możliwe. Ja 3 września 2006 roku nie miałam pojęcia o guzach śledziony. Nigdy nie zastanawiałam się nawet... czy mój pies ma śledzionę. Dowiedziałam się 4 września. Oczywiście wiedziałam, ze psy chorują i umierają na nowotwory, ale zawsze myślałam, że psy tak, ale nie mój. Nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby robić Puni badania krwi, USG itd., bo nic nie wskazywało na taką potrzebę. Ktoś tutaj radził, żeby robić "profilaktycznie" takie badania. To na pewno słuszna rada, ale..nie sposób przebadać wszystkiego. A guzy śledziony, co potwierdzają tu wszyscy, przebiegają najczęściej bezoobjawowo albo bez typowych objawów i wykrywa się je często przypadkowo.
A badanie histopatologiczne? Gdybym miała komus doradzać, z pewnością namawiałabym do zrobienia. Ja podobnie jak Ty nie miałam okazji podejmować takiej decyzji.
Kilka miesięcy przed... Punia miała niewielka zmianę: guzek na powiece. Udało się to bez problemów usunąć a lekarz stwierdził, że nie ma potrzeby badania histopatologicznego, bo to "prawdopodobnie tzw."dzikie mięso". Wtedy poczułam sie uspokojona. Ale po śmierci Puni bardzo żałowałam, żę nie poprosiłam o zbadanie tego guzka, bo nawet dzisiaj zastanawiam się, czy to nie była jednak zmiana onkologiczna itd.

  • 2 weeks later...
Posted

Dołączam do Was :(

Robiliśmy naszej seniorce USG przed usunięciem guzków listwy mlecznej - ot tak, żeby sprawdzić czy wszystko git przed poważnym zabiegiem. Bez szczególnych podejrzeń.

Niestety, dr Marciński wypatrzył zmiany na śledzionie, które mogą, ale nie muszą, wskazywać na nowotwór - 4 cm deformacja, na szczęście echogeniczna. W piątek idziemy na stół. Trzymajcie za nas kciuki, oby się okazało, że to tylko krwiaczek... :(

Posted

Przeczytałam cały wątek, bo moja Baryła ma zmiany w śledzionie, aczkolwiek póki co nie guza.

Przez Bożym Narodzeniem mieliśmy cyrk z wątrobą, silne bóle, podwyższone enzymy wątrobowe, szczególnie AP, oparliśmy się na badaniach na Gagarina z podejrzeniem nowotworu wątroby/zapalenia trzustki i było usg. Poza zwyrodnieniem wątroby z silnym poprzerastaniem tkanką łączną, które spowodowało całe zamieszanie i lekkim zapaleniem żołądka, odkryto zmiany w śledzionie. Guza widać nie było, ogólnie żadnego wystającego czy odcinającego się od śledziony tworu też - po prostu cała tkanka śledziony jest dość jednorodnie zmieniona, co może kiedyś, aczkolwiek nie musi, skończyć się zmianami nowotworowymi. W pozostałych narządach zmiany stosowne do wieku, ogólnie ok, serce zdrowe.

Usg robiła nam specjalistka od diagnostyki obrazowej Anna Zlot, zresztą specjalnie do niej wysłała nas nasza wetka. Wg niej śledziona jest do obserwacji, na pewno jeszcze nie do usuwania, szczególnie, że swoją drogą są problemy z wątrobą i niedoczynność tarczycy, i ryzyko przy narkozie nie jest małe, pomijając już to, że mój pies był ewenementem w klinice jeśli chodzi o stres u lekarza...
Ktoś miał taki przypadek - śledziona pozmieniana, ale bez guza?

Czytam tak cały ten wątek i po nim mam mieszane uczucia co do tej decyzji o obserwacji; może lepiej wyciąć tą śledzionę w cholerę póki nic się złego nie dzieje; z drugiej strony boję się, że zrobię tak "dobrze" że psu coś się stanie w narkozie albo po zabiegu, a mógłby jeszcze swoje pożyć i może ze śledzioną nic złego nie będzie? Znowu jak już będzie naprawdę źle, to zostanie nam kilka dni razem albo chemia, na której ja swojego psa, zawsze tak pełnego życia jak szczeniak mimo ponad 11 lat na karku sobie nie wyobrażam. Znowu po tym, jakim stresem były dla niej kroplówki, w ogóle samo przebywanie w klinice (przez kilka godzin non stop trzęsła się ze strachu i była dosłownie sztywna, śliniła się) trudno mi podjąć decyzję o operowaniu jej "profilaktycznie"... Bez przesady powiem, że noc w szpitaliku beze mnie chyba by ją wykończyła, bo nawet jak szłam do wc podczas kroplówki, to pies mało nie oszalał, musiała przychodzić do niego techniczka, bo wpadał w totalną panikę.

W przyszłym tygodniu mamy kontrolne badania krwi... Na co zwracać uwagę, co w wynikach, zachowaniu powinno alarmować? Co poza usg jeszcze mogę zrobić w kwestii obserwacji tej śledziony? I co ile to usg? Miała robione ostatnio pod koniec grudnia.

[quote name='saJo']Tydzien temu dowiedzialam sie ciekawej rzeczy. Nasza znajoma dr przygotowujac sie do prowadzenia cwiczen na temat babeszjozy znalazla, ze guzy sledziony moga byc efektem wlasnie tej choroby.[/QUOTE]

To mnie tknęło, bo Barył babeszjozę miała dwa razy, może to spowodowało te zmiany w śledzionie?

Posted

No i już po śledzionie. Dziękujemy ślicznie za kciuki : )

Na szczęście nie było przerzutów, tylko 3 paskudne guzy na śledzionie.
Oczywiście wysyłamy toto na badanie histopatologiczne.
Mam teraz nadzieję, że uda nam się przeżyć bez komplikacji ponarkozowych.[B]

Martens[/B] u nas jeden guz przylegał do wątroby, przez co była powiększona i wytworzył się w niej stan zapalny. I do tego wyszły podwyższone próby wątrobowe, ale akurat nie wiem czy to bezpośrednia korelacja. Guz nie koniecznie widoczny jest na USG. U nas poważnie pod uwagę był brany krwiaczek.

Posted

martens - moja zosia miała jedną zmianę nie nowotworowa, jak sie okazało. ale to rosło (mało, niemniej jednak) i kazali obserwować, ale w końcu przestraszyłam sie, że przegapie moment i wyciełam. tzn przy aktywnej pomocy chirurga ;-).

ale zośka miała wtedy o wiele mniej lat, niz twój sierściuch. ale - po co na noc? operują, wybudzaja i bierzesz do domu.

czy konsultowałas z onkologiem? bo wiesz, onkolog wiele róznych przypadków widział i ta cała zmieniona śledziona może mu cos mówić, nie?
ale - skoro nie ma afery, poczekałabym choć by ze wzgledu, ż etzreba doprowadzic do porządku inne organy. chocby z tego względu. i faktycznie machnijcie usg za jakies 3-4 miesiące, czy coś się zmienia.

[B]oalela - [/B]super! kamień z serca, nie :-)?
dobrze że bywaja i pozytywne njusy na wątku.
to czekamy na histo.

Posted

[quote name='sleepingbyday']
[B]oalela - [/B]super! kamień z serca, nie :-)?
[/QUOTE]

Prawda! Strasznie się bałam, że dostanę telefon, że nie operują, bo płuca zajęte, albo nie usuwają, bo są przerzuty, albo coś podobnego...

Teraz tylko stres związany z okresem pooperacyjnym. Chociaż ostatnią operację (co prawda bez porównania lżejszą) przechodziliśmy jak panna miała 14 lat i doszła do siebie w oka mgnieniu. Trzy dni po operacji ganiałam za nią po lesie, bo odpaliła wrotki i poszła na przebieżkę, a że głucha jest duszka jak ściana, to nie miałam wyjścia - musiałam gonić i łapać w locie za ogon ; ) Więc staram się być dobrej myśli.

Posted

tak czytam wasze wypowiedzi i widze, przy guzach śledziony pieski maja znacznie powiekszone brzuchy.

a mam pytanie a co z sampoczuciem, bo moja nie ma ochoty na nic, jeszcze je i zalatwia sie(na szczęscie). Brzuch olbrzymi, ale do tego na chloniaka jest obecnie na chemi, ale mimo to wezly sa olbrzymie. Zastanawiam sie czy to moga byc przezuty?

i czy to sie tak strasznie szybko rozwija, bo u Lady to w niecaly tydzien

Posted

[quote name='mercedes7']tak czytam wasze wypowiedzi i widze, przy guzach śledziony pieski maja znacznie powiekszone brzuchy.

a mam pytanie a co z sampoczuciem, bo moja nie ma ochoty na nic, jeszcze je i zalatwia sie(na szczęscie). Brzuch olbrzymi, ale do tego na chloniaka jest obecnie na chemi, ale mimo to wezly sa olbrzymie. Zastanawiam sie czy to moga byc przezuty?

i czy to sie tak strasznie szybko rozwija, bo u Lady to w niecaly tydzien[/QUOTE]

Na chłoniakowym piszesz, ale mogę Ci i tu odpowiedzieć. U nas pod sam koniec zycia Wiki, śledziona i wątroba były właśnie już znacznie powiększone. Nie robiłam juz usg, bo mijało się to z celem, ale najprawdopodobniej były to przerzuty. Wiki była słaba, sama juz nie jadła i nie chciała pić.

Btw. Kiedy ostatni raz była chemia?

Posted

[quote name='mala_czarna']Na chłoniakowym piszesz, ale mogę Ci i tu odpowiedzieć. U nas pod sam koniec zycia Wiki, śledziona i wątroba były właśnie już znacznie powiększone. Nie robiłam juz usg, bo mijało się to z celem, ale najprawdopodobniej były to przerzuty. Wiki była słaba, sama juz nie jadła i nie chciała pić.

Btw. Kiedy ostatni raz była chemia?[/QUOTE]

Tak pisze tez na psichloniak.

Mysle, że u Lady tez tak jest (ten duży brzuch) to pewnie przerzuty :( Lady jeszcze do wczoraj jadla i pila, ale to postepuja strasznie szybko, takie pogorszenie jej stanu w sobote sie zaczelo, a wczesniej było wszystko normalnie.

Chemia byla ponad 2 tyg temu, w najbliższy wtorek mielismy jechac na nastepna, ale w tej sytuacji, to raczej nie ma sensu :(

Posted

[quote name='3 x']kurde tak czytam
i powtarzajacy sie objaw to wzdęty brzuch [/QUOTE]

Brzuch często się powiększa gdy guzy zaczynają krawić, pękać (tak zachowują się mięsaki naczyniowe) - wtedy brzuch wypełnia się krwią i przez to powieksza się ... :(

[quote]Mysle, że u Lady tez tak jest (ten duży brzuch) to pewnie przerzuty[/quote]mercedes, ale Lady ma chłoniaka, a nie mięsaka, tak ?
Może to nie są przerzuty i krwawiące guzy (jak w przypadku miesaka naczyniowego), ale np. słabe serce i wodobrzusze ?
Tym bardziej, że chemioterapeutyki często mają działanie kardiotoksyczne. I przeczytalam na forum chłoniakowym, że sunia ma też opuchnięte łapy - moim zdaniem to też może wskazywać na problemy z serduszkiem...
Trzymajcie się jakoś,

Posted

[quote name='eduso']Brzuch często się powiększa gdy guzy zaczynają krawić, pękać (tak zachowują się mięsaki naczyniowe) - wtedy brzuch wypełnia się krwią i przez to powieksza się ... :([/QUOTE]
ale nie jest to regułą
Michał nie mial powiększonego brzucga a guz był w stanie rozpadajacym się (czyli mega pęknięty) wiec nie jest to regułą
bladośc Micha zdecydowała o szukaniu ubytku krwi


oalela - trzymamy kciuki za badanai histopatologizne!

Posted

A ja jeszcze zapytam, jakie mieliście wyniki z krwi przy guzach śledziony? Po tym ataku wątroby wczoraj po 2 miesiącach robiliśmy badania pod kątem wątroby i nerek; nerki super, AST i ALT już praktycznie w normie (wcześniej były podwyższone), za to jaja się dzieją z ALP; już wtedy było bardzo podwyższone, 242 przy normie do 108; teraz jeszcze skoczyło dwukrotnie i jest aż 518, a pies czuje się dobrze :(

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...