Jump to content
Dogomania

ramzes01

Members
  • Posts

    12
  • Joined

  • Last visited

ramzes01's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. witam, mam szczeniaka goldena z labradorem. ma on 2 miesiące, je jedzenie domowe, zdaję sobie więc sprawę ze może brakować mu witamin w okriesie rozwoju i wzrostu. czytałem ze można kupić zbilansowaną karmę ale to jest koszt ok 200 lub więcej złotych których nie mam, dlatego interesują mnie kapsułki lub tabletki które dostarczą Dollarowi odpowiednich wartości w organiźmie :) do weterynarza mam z nim iść za jakieś 3 tygodnie, a uważam że przez ten czas powinien brać już jakieś środki. co polecacie? wydaje mi się że potrzebuje coś na wzmocnienie kości i stawów, oraz podstawowe witaminy.
  2. to jest czeski pies :) przebyl 350 km zanim do mnie dotarł. przyjechał z bratem który był bardziej odważny i ciekawski, był też od niego troszkę większy i szerszy :) matka jest łagodna, jest normalnym psem z tego co słyszałem bo mnie tam nie było tylko brat, a on też nie miał z nią jakiegoś kontaktu. matka to golden i jakoś spotkała się z psem sąsiada labradorem i z tego powstało 8 kulek :) między innymi Dollar :) w domu czuje się bardzo pewnie, już chodzi wszędzie, znalazł sobie miejsce do spania pod łóżkiem:) domowników już zna. jak wracamy do domu to przychodzi macha ogonem i zachęca do zabawy. z tym jedzeniem może za bardzo się pośpieszyłem bo tragedi nie ma. zdarzyło się to raz i to 2 dnia, ale lepiej zwalczać takie problemy juz w zarodku niż za rok bo potem się do Dolca nie podejdzie :) dzisiaj kupię smakołyki i będę dawać mu z ręki i zastosuje się do zasady nagród do przełomowego zdarzenia, bo na razie to wychodze z nim na dwór jak wstanie, i po powrocie też nasika i koniec :)
  3. dlatego też tutaj o tym napisałem :) czyli radzisz dawanie jeść z ręki, a głaskanie podczas jedzenia też wchodzi w grę? z amstaffkiem nie było tego. mogłem w nocy o pólnocy zabrać mu miskę podczas jedzenia i było ok. w ogóle lubiał ludzi, nawet nieznajomych a zęby to tylko dla ozdoby miał. tutaj jest puki co przeciwieństwo, ale misiek mały ma 8 tygodni :)
  4. nie mam pojecia czy jadl z miski sam czy z bracmi. ma 2 miesiace i troszke mnie przestraszyl kiedy dostal kosc. podano mu do pyska a on taki podekscytowany wzial i polecial na dywan. mozna bylo wszystko robic bo nic innego go nie obchodzilo w tym momencie. zblizylem do niego tylko reke to zawarczal i postraszyl. mialem wczesniej amstaffa i byl o wiele mniej energiczny i zywiolowy, oraz nigdy czegos takiego mi nie zrobil dlatego wolalem zapytac tutaj bo z goldenem nie mialem do czynienia. w domu jest od piatku juz sie dobrze czuje, na dworze plochliwy bardzo w stosunku do otoczenia i ludzi ale w domu ok wiec myslalem ze nie bedzie sie martwic o jedznie a tu taka niespodzianka.
  5. [COLOR=#000000]Witam od kilku dni mam nowego członka rodziny [/COLOR]:smile:[COLOR=#000000] Jest nim Dollar [/COLOR]:smile:[COLOR=#000000] mieszaniec goldena z labradorem. szczeniak ma 8 tygodni i jest słodki jak cukierek. bardzo lubi używać swoich malutkich ząbków do zabawy przez co mam pokaleczone ręce, ale nie w tym rzecz [/COLOR]:smile: [COLOR=#000000]mianowicie podczas jedzenia kiedy się go głaska bądź przeszkadza w jedzeniu to warczy, raz chciałem mu nawet zabrać to mnie postraszył, po czym złapał się za jedzenie dalej tak jakby świat się nie liczył.[/COLOR] [COLOR=#000000]liczę na waszą pomoc [/COLOR]:smile:[COLOR=#000000] pozdrawiam.[/COLOR]
  6. Witam od kilku dni mam nowego członka rodziny :) Jest nim Dollar :) mieszaniec goldena z labradorem. szczeniak ma 8 tygodni i jest słodki jak cukierek. bardzo lubi używać swoich malutkich ząbków do zabawy przez co mam pokaleczone ręce, ale nie w tym rzecz :) zauważyłem 2 niepokojące rzeczy, a mianowicie podczas jedzenia kiedy się go głaska bądź przeszkadza w jedzeniu to warczy, raz chciałem mu nawet zabrać to mnie postraszył, po czym złapał się za jedzenie dalej tak jakby świat się nie liczył. kolejna rzecz to problem z sikaniem :) zauważyłem ze zawsze po pobudce Dollar chce się załatwić, więc szybko się ubieram biorę go na zewnątrz i jest ok. wracamy do domu, siedzimy ok 10 czy 15 min a on znowu sika. jak go nauczyć? liczę na waszą pomoc :) pozdrawiam.
  7. no w sumie macie racje z tym badaniem, ale i tak jak nadszarpnie się budżet operacją (też rozłożyli mi na raty 250 wpłaty i dwie po 200, lecz na stole pies musiał zostać uśpiony więc rat nie muszę płacić) i teraz badanie 100zł i biorąc zły scenariusz to nic mi nie daje :( wiem wiem trzeba zdawać sobie sprawę, że to badanie będzie tylko potwierdzeniem że wszystko ok ale nawet bez badania okaże się jak będzie. moim zdaniem to badanie ma tylko sens kiedy ma się przygotowane kolejne stówki :( chciałbym zrobić wszstko, ale powiedzcie ile takie najtańsze leczenie z nowotworem złośliwym powiedzmy z najmniej złośliwym. to co piszę to są tylko tłumaczenia, ale nawet nie miał bym po operacji 500 zł na psa dlatego pytam bo i tak wiem że dla Ramzesa zrobiłem wszystko. moja przygoda skończyła sie podczas operacji i nie musiałem podejmować takich decyzji.
  8. widzę, ze na tym forum są ludzie z którymi można pogadać od serca. mogę napisać co źle zrobiłem, co dobrze, ktoś wytłumaczy pocieszy czasami potrząśnie jeśli trzeba :) wracając do tematu. w mojej sytuacji nowotwór już brzmiał jak wyrok. podjeliśmy się operacji, przeczytałem wszystko na forum co i jak. uznałem, jeśli pies wyjdzie z tej operacji i nie bedzie przerzutów to i tak nie zrobię tego badania. tak jak napisałem wcześniej, nie chciałem wiedzieć że .. znaczy nie chciałbym wiedzieć że Ramzes był chory dalej na coś poważniejszego niż guz na śledzionie. Pieniądze pieniądze i jeszcze raz pieniądze. gdybym je miał zrobiłbym wszystkie badania nie ważne czy byłoby ok czy nie, ale ja ich nie posiadam aż tyle. i tylko dlatego chistopatologia w moim przypadku byłaby kolejnym wyrokiem, którego nie dałoby się ominąć. dlatego wybrałbym życie w niewiedzy i każdą chwilą niż pocieszanie psa i przygotowywanie na śmierć. Powiecie uczepiłem się tego badania chisto.... ale moze dlatego tak piszę aby usprawiedliwić się, nie wiem sam :/ ale jedno wiem na pewno to nie było na moją kieseń :( ciężko się mówi gdy się wybiera pieniądze zamiast psa, ale szczęście w nieszczęściu jest takie że nie musiałem wybierać bo on już odszedł i go nie ma. Oczywiście cieszyłbym sie jak głupi jeśli on by wyszedł z tego, ale bolało by mnie to że nie mogę go dalej leczyć ;/ pewne jest to że bym się łatwo nie poddał, pewnie bym założył akcje charytatywną na allegro zrobiłbym wszystko na tyle ile by się dało. prosze o szczere odpowiedzi nawet jeśli uważacie mnei za głupca, bo tak jak wspomniałem wcześniej nie ma nic lepszego niż rozmowa od serca i szczera a nie chowanie się i tylko pisanie aby kogoś pocieszyć. Trzymajcie się wszyscy. jestem od nie dawna i nie znam dobrze waszych nicków, ale wiem że teraz będe częstym gościem na Waszym forum :) daje mi ulgę pisanie właśnie tu na temat swojego psiaka i doświadczeń.
  9. nie zrozumcie mnie źle, ale jeśli to niebyłby nowotwór złośliwy to i tak by nic nie urosło po wycięciu guza, a jeśli po chostopatologii bym się dowiedział ze to jest coś co daje przerzuty to i tak bym już nic nie zrobił :( po prostu nie stać mnie na to. kochałem go i nie chciałem się poddawać, ale tak jak powiedziałem żyje dobrze ale nie aż tak zeby mieć na psa 13 tyś. miałem problemy uzbierać na operację 800 zł ale się nie udało. także przy mojej stopie życiowej wolę wierzyć że po usunięciu guza nic nie urośnie niż zrobić badanie i wiedzieć że już nie jestem w stanie mu pomóc bo mnie nie stać. oddałbym za niego wiele, ale pieniędzy nie mogę bo NIE MAM AŻ TYLE :( możecie powiedzieć że jeśli cioe nie stać to nie bierz psa. zgadza się ale u mnie pies miał wszystkie szczepionki witaminy pod koniec nawet kosztowne badania, ale to nie to samo co leczenie za 13 tysięcy. mam nadzieje że mnie rozumienie i nie oczerniacie bo ja naprawdę dawałem mu wszystko co mogłem ale niektórych rzeczy się nie przekroczyć. także dla mnie bardziej niż wynik badania chistopatologicznego byłoby zycie z psem ciesząc się każdą chwilą. oczywiście bez jego cierpienia. a jeśli dowiedziałbym się że zostało mu 5 mieś bo to mięsak to też bym z nim spędzał każdą sekundę, tyle że juz bym zanim tęsknił patrząc na niego a tak bym był szczęśliwy bez względu na to co nam los da później. wszystko przez pieniądze!! i tego zniść nie mogę że pies nie może żyć nie tylko z chorób, ale także z tego że nie wszystkich stać na takie poświęcenie aby zaciągnąć kredyt i leczyć przyjaciela. TO SIĘ CHWALI!! on ma jedno życie zależne od nsa. w moim przypadku nie brakowało mu nic bo operacja się nie powiodła. :(
  10. To jest straszne. jak ktoś tego nie przeżył to nie wie jak to boli. Ramzesa nie ma już tydzień. ciągle nie mogę się do tego przyzwyczaić. mówicie żeby robić badanie histopatologiczne, a tak szczerze to chyba tylko po to, aby żyć w wiedzy co boli naszego psiaka. powiem wam szczerze mam 18 lat jeszcze się ucze w domu się nie przelewa. podjeliśmy się operacji Ramzesa, nawet jakby się udało to nie robił bym badania histopatologicznego a to z 3 powodów: nie stać mnie na nie gdyż ono nie uleczy psa, jakby coś wykazało to i tak nie stać by mnie było na chemioterapię (niestety :() a trzeci powód to taki, że wolałbym żyć w nieświadomości biorąc pod uwagę że były przeżuty, i cieszyć się z psem z każdej chwili, niż przeżywać że jest chory i może odejść w każdej chwili. oczywiście to chodzi tylko o mnie, bo jeśli ktoś zarabia przyzwoite pieniądze i stać go na to, to byłby głupcem jeśli nie chciałby ratować swojego przyjaciela nie nadszarpując budżetu. możecie mnie powiedzieć czysto z ciekawości ile kosztuje chemioterapia?
  11. nigdy nie wiedziałem i nie doświadczyłem i nie chciałem doświadczyć jak to jest stracić przyjaciela, baa członka rodziny z którym spałem pod jedną kołdrą na jednym łóżku. on był dla mnie kimś więcej niż psem. oczywiście nie wątpię w to, że wy mniej kochacie swoje zwierzaki, nawet twierdzę inaczej. wiem tyle, że on będzie mieszkał już tylko w mojej głowie. fizycznie już go nigdy nie spotkam. jest ciężko, ale dlatego odważyłem się napisać tamten post, aby to była przestroga dla innych. chodzi mi o to abyście mówili swoim znajomym na co zwracać uwagę po takich objawach jak miał Ramzes, Punia itd. ja wiem ze nasi przyjaciele nie opuścili nas na darmo. jeśli będziemy przestrzegać innych właścicieli na 100% będziemy mieli mniej przykrych przypadków na tym forum. ja jeszcze długo będe płakał i myślał o Ramzesie, ale jedyne co mi przychodzi na myśl to to, aby wszyscy wiedzieli co mu się stał o jak postępowało aby pan Marek wiedział "ocho coś jest nie tak" nie bagatelizował tego. to moze go dużo kosztować tak jak mnie. jeśli choć jedna osoba ocali swojego psa bo pozna objawy to będe szczęśliwy. to że ja już nie mam psa, nie znaczy że wszystkim tego zazdroszczę. teraz wiem jak się zachować aby było ok. tyle, że jest za późno. wiem że wam ciężko ale umówmy się że jeśli nawet nie uda się ocalić zwierzęcia napiszcie co było i jakie objawy, innym może to uratować życie (i nie tylko mówię tu o psach, bo ich właściciele wcale mniej tego nie przeżywają) Pamięć o Ramzesie pozostanie na zawszę tutaj ....... czyli w mojej głowię
  12. [COLOR=#000000][FONT=MS Shell Dlg 2]Witam wszystkich. Szkoda ,że spotykam się z wami w takich okolicznościach. Ciężko jest mi o tym pisać, ale chce aby o moim przyjacielu szybko nie zapomniano (ja na pewno nie zapomnę) a każdy kto będzie to czytał wspomnie o nim. to jest tylko jeden z powodów dlaczego to piszę. chce także przestrzec przed objawami tego strasznego choróbska. Miałem pieska swojego kochanego Ramzesa. był to amstaff pomieszany z bokserem. piękny i mądry pies. cieszył się na widok wszystkich. miał 6 lat. pewnego dnia pies nie był tak wesoły jak zwykle był troszkę osowiały ale nikt na to nie zwrócił uwagi. teraz z perspektywy wydarzeń, które się stały wiem ze to był pierwszy objaw. zawsze był chętny do wychodzenia na spacery, a teraz troche mniej jak go wołałem to nie przychodził od razu tylko po chwili tak jakby musiał. Ślinienie już mogło dać trochę do myślenia. wystąpiło ok 1 miesiąc przed. byłem u lekarza powiedział, że to może być genetycznie po bokserze. trochę mi sie wydawało to dziwne. przez 5 lat nic a teraz się ślinił. uznałem ze lekarz miał racje. miał problemy z chodzeniem na łapę prawdopodobnie kiedyś zwichnął łapę więc pojechałem na rtg (5 dni przed) miał wzdęty brzuch. stał się duży i twardy akurat tego dnia jak pojechałem do kliniki. poprosiłem o usg i wyszedł guz śledziony wielkości pięści. umówiona była operacja. w ciągu 3 dni brzch urósł okropnie. ten najpewniejszy objaw (nie wiem jak to powiedzieć) wzdęty brzuch na tyle by to zauważyć powstał 3 dni przed operacją. ostatniego dnia nie będe opisywał. po prostu psa rozcieli, stwierdzili wszędzie guzgi więc psa trzeba było uśpić. bardzo mi ciężko ale wiem że to już mi nic nie pomoże. trzeba żyć dalej ale jest cholernie ciężko :( proszę was. jeśli macie kogoś kto ma psa, nawet zdrowego niech przeczyta ten post. nie wtedy jak już jest późno tylko jak pies jest zdrowy. niech ludzie wiedzą na co trzeba uważać, a nie jak zwalczać tą ciężką chorobę. psa musiałem uśpić 26 stycznia 2011roku. ślinienie było ok 1 mieś przed tym a wzdęty brzuch 3 dni przed [/FONT][/COLOR]
×
×
  • Create New...