Jump to content
Dogomania

Nasze psy i inne zwierzęta, które odeszły w 2012 roku ...


Maupa4

Recommended Posts

Dnia 18.12.2012 pożegnałam Ajkę. Żyła 18lat 2 miesiące i 17dni. Ze mną prawie 18 lat.

Ajeczko,

Byłaś moim wymarzonym pieskiem. Jako dziecko na każde urodziny przed zdmuchnięciem świeczek marzyłam o piesku. Wreszcie po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw rodzice się zgodzili. Pamiętam pierwszą chwilę kiedy Cię ujrzałam w schronisku. Miałam 10lat. Wszystkie pieski szczekały a Ty oparłaś się o ogrodzenie i lizałaś moje rękawiczki. Pokochałam Cię od pierwszego wejrzenia. To była niedziela. Pamiętam, że nie było nikogo, by wydać Cię do adopcji. Strasznie płakałam zostawiając Cię tam na jeszcze jedną noc... W poniedziałek przyjechałaś- Ty moja mała kuleczka. Jaka to była radość. I ta trwałaś przy mnie. Dorastałam, ludzie przychodzili, odchodzili. Szkoły się zmieniały, a Ty byłaś. Wydawało mi się, że będziesz już zawsze.

Wzięłam Cię ze sobą, jak wyprowadzałam się od rodziców i oni też zmieniali mieszkanie. Te nasze ostatnie 1,5 roku było dla mnie wspaniałe i bardzo trudne. Drżałam za każdym razem, gdy coś Ci dolegało. Cieszyłam, jak się poprawiało. Śmialiśmy się, że przeżyjesz wszystko i wszystkich. Pokonały nas nerki, które odebrały Ci największą radość życia- jedzenie. Widziałam jak gaśniesz. Pękało mi serce. Odeszłaś cichutko w spokoju- bez bólu.

Ajeczko, dziękuję Ci za te wspólne lata. Wiele się od Ciebie i dzięki Tobie nauczyłam. Dziś tak strasznie tęsknię. Pęka mi serce. Nie mogę jeszcze sprzątnąć Twoich miseczek i łóżeczka. Jakbym się łudziła, że jeszcze wrócisz... Tak bardzo Cię kocham. Mam nadzieję, że teraz objadasz się za TM i biegasz bez bólu. Czekaj tam na mnie- do zobaczenia...

Paulina

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 234
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Pikuś ...

[IMG]http://images10.fotosik.pl/1012/bdcb9ab113cd6c6dmed.jpg[/IMG]

[URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/224376-Staruszek-Pikuś-odszedł-wśród-ludzi-którzy-go-bardzo-pokochali-Już-za-TM[/URL]


Falek ...

[IMG]http://img503.imageshack.us/img503/4394/falek2x.jpg[/IMG]

[URL]http://www.dogomania.pl/forum/threads/172408-MLB-FALEK-z-Falenicy[/URL]


Bochnar ...

[IMG]http://images43.fotosik.pl/778/91795b6bbb42fdb3med.jpg[/IMG]

[url]http://www.dogomania.pl/forum/threads/205867-Bochnar-staruszek-za-TM-był-z-nami-1-7-roku-szczęśliwy[/url]


Tusiek ...

[IMG]http://images33.fotosik.pl/469/9231e8644908261fgen.jpg[/IMG]

[URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/225987-TUSIEK-mix-spaniela-zyje-w-swoim-swiecie-z-ukochanymi-pluszakami-ODSZEDL-(*)"]http://www.dogomania.pl/forum/threads/225987-TUSIEK-mix-spaniela-zyje-w-swoim-swiecie-z-ukochanymi-pluszakami-ODSZEDL-(*)



[/URL]

Edited by Maupa4
Link to comment
Share on other sites

Misia ...

[IMG]http://img522.imageshack.us/img522/4581/m8zt2.jpg[/IMG]

[url]http://www.dogomania.pl/forum/threads/124624-Male%C5%84ka-m%C5%82odziutka-sliczna-Misia[/url]



Erni ...

[IMG]http://imageshack.us/a/img401/91/dsc02897in.jpg[/IMG]

[url]http://www.dogomania.pl/forum/threads/186862-Erni-kochany-psi-staruszek-za-TM[/url]

Link to comment
Share on other sites

Poruszył do głębi serca garstki szukającej mu domu... stary,
nie za bardzo w typie rasy, jego oczy wołały jak napisał Rulon - Jamnik Rulon...

[B][SIZE=4]A może udałoby się nam poprosić kogoś o igłę i sen ostatni...[/SIZE][/B]

[B]On już nie miał nadziei, w nas tkwiła do wczoraj...
Nie już Edwarda...[/B]

Kochamy wszystkie psy, ale po niektórych zostaje szczególny żal...

[URL]http://jamniki.eadopcje.org/psiak/987[/URL]

[I]EDWARD

Nie zaprzątaj sobie mną uwagi, nie zawracaj sobie głowy...
Tak będzie najprościej. I tak mam milion lat i do niczego się nie nadaję.
Nie dotrzymam Ci kroku, przysporzę tylko trosk i wydatków,
raczej śmierdzę listopadem niż pachnę majem.

A wiesz, ja myślę, że jego to na pewno bolało i był smutny,
że mnie tak przywiązał w nocy ukradkiem do schroniskowego płotu,
a przecież mógł mi powiedzieć, to bym zabrał kocyk, miseczkę i smycz,
i sam bym odszedł - ja nigdy nie chciałem nikomu sprawiać kłopotów.

Fakt, nie widzę już najlepiej i słuch też jakby nie ten,
ale jakoś bym trafił, zapytałbym braci mieszkających w rowie pod płotem,
może nawet bym ich zabrał ze sobą, razem byłoby raźniej,
może w schronisku nie bylibyśmy dla nikogo kłopotem.

A może udałoby się nam poprosić kogoś o igłę i sen ostatni,
podobno to nie boli, tylko trzeba odważnie patrzeć przed siebie.
Mama obiecała mi, gdy byłem jeszcze małym jamnikiem,
że nikomu nie sprawię kłopotów w psim niebie.

Słucham? Chcesz mnie przygarnąć? Zwariowałeś, po co Ci taki nędzarz?
Czemu chcesz adoptować taką siwą jamniczą biedę?
Daj spokój, tyle innych fajnych, młodych psów dookoła...
Ja Ci nie chcę sprawiać kłopotu.

Z poważaniem, Staruszek Edek[/I]

[B][SIZE=1]autor wiersza Rulon - Jamnik Rulon[/SIZE][/B]

[IMG]http://img59.imageshack.us/img59/7752/82127405.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Zamojskie psiaki, które odeszły w 2012 roku

Bonzo czyli Rudy z miską
[IMG]http://img155.imageshack.us/img155/3181/pies040uv9.jpg[/IMG]

Stara Korcia
[URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/209890-13-letnia-Korcia-samotnie-ko%c5%84czy-swoje-%c5%bcycie-w-schronie-POMOCY"]http://www.dogomania.pl/forum/threads/209890-13-letnia-Korcia-samotnie-ko%c5%84czy-swoje-%c5%bcycie-w-schronie-POMOCY[/URL]
[IMG]http://i56.tinypic.com/4ieqol.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://global.images10.fotosik.pl/961/0197afa7611da1d3med.jpg[/IMG]

28 stycznia 2012 o 13:27 odszedł nasz kochany...

Czokuś, Czokolot, Lotniś...

Prawdziwy psi gentelman. Od pierwszych chwil właściciel całego stada i domu. Wszystko należało do Czokusia, naszego Małego Gospodarza.

Był małym pieskiem o wielkim sercu, człowiek był mu niezbędny do życia jak powietrze. Najlepiej czuł się na rękach lub na kanapie - przytulony do człowieka.

Polubił spacery w ciepłe dni, nie znosił chłodu. Był bardzo dzielny - szczególnie w ostatnich tygodniach, kiedy walczyliśmy o każdy dzień. Wierzyliśmy, że nam się uda, że będziemy razem cieszyć się słońcem.

Tak trudno było o tym napisać...

Wszystkich naszych Psich Przyjaciół, kochamy nad życie, ale wśród nich są Ci wyjątkowi, których nikt nigdy nie zastąpi. Czokuś był jednym z nich...


[B]Wszystkim naszym Braciom Mniejszym, którzy odeszli za TM [']...[/B]

Link to comment
Share on other sites

W pożarze, który strawił stary dworek fundacji Centaurus zginęły śpiąca zawsze cichutko pod kołderką mała Lusia, jej koleżanka Lalunia i pilnująca swoich ukochanych zabawek Roxy.

[IMG]http://www.centaurus.org.pl/database/uploads/image/2012/grudzien/PIESKI.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...

30.12.2012 o godz 19:40 za Tęczowy Most przeszła moja najwspanialsza, ukochana Puma :-( Miała 6 lat.
Zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną i w przeciągu dwóch tygodni choróbsko ją pokonało :(

Pumciu
[*]
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/826/54672534163375922425914.jpg/][IMG]http://img826.imageshack.us/img826/5849/54672534163375922425914.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

Nie żyje zamojska[B] Kawa[/B] - sunia o pięknych bursztynowych oczach, które tak mnie urzekły się w 2009...

[URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/176621-Mała-puchata-i-czarna-jak-KAWA-ZNALAZŁA-WSPANIAŁY-DOM"][COLOR=#4444ff]http://www.dogomania.pl/forum/thread...WSPANIAŁY-DOM[/COLOR][/URL]!

Kawa została zabrana ze schroniska w Zamościu do hoteliku u Murki. Była zalękniona, wycofana. Raz wróciła z adopcji.
A potem trafiła do cudownego domu do pawel1w25 - zdawało się, że jej szczeście będzie trwało wiecznie...

[B]Żegnaj ślicznoto
[*]
[/B]
[IMG]http://images39.fotosik.pl/1537/ec8885b59c76aaacgen.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Tola']Nie żyje zamojska[B] Kawa[/B] - sunia o pięknych bursztynowych oczach, które tak mnie urzekły się w 2009...

[URL="http://www.dogomania.pl/forum/threads/176621-Mała-puchata-i-czarna-jak-KAWA-ZNALAZŁA-WSPANIAŁY-DOM"][COLOR=#4444ff]http://www.dogomania.pl/forum/thread...WSPANIAŁY-DOM[/COLOR][/URL]!

Kawa została zabrana ze schroniska w Zamościu do hoteliku u Murki. Była zalękniona, wycofana. Raz wróciła z adopcji.
A potem trafiła do cudownego domu do pawel1w25 - zdawało się, że jej szczeście będzie trwało wiecznie...

[B]Żegnaj ślicznoto
[*]
[/B]
[IMG]http://images39.fotosik.pl/1537/ec8885b59c76aaacgen.jpg[/IMG][/QUOTE]

[B][SIZE=4]Kawa śliczna tak mi przykro. Do zobaczenia malutka.[/SIZE][/B]

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 1 month later...

27 grudnia 2012r. odeszła moja Amf... mało kto nas tutaj zna, choć tak wiele osób przez lata widywało ją na naszych szkoleniach. I wiem, że każda z nich będzie ją pamiętać. Niech ta ostatnia część jej historii będzie i tutaj. Dlaczego - bo była wyjątkowym psem...


KWIECIEŃ:
Wszystko wyszło nagle i zupełnie niespodziewanie... raz na jakiś czas zdarzało się Amf lekko odkaszlnąć podczas spania, więc rok temu (3 kwietnia) zawiozłam ją do wetów na sprawdzenie serducha. Po wykonaniu standardowego prześwietlenia klatki piersiowej - grom z jasnego nieba - okazało się, że w jej płucach jest kilkadziesiąt rozsianych guzów różnej wielkości, najprawdopodobniej przerzutowych. Usłyszałam "kilka tygodni, może kilka miesięcy". Zaczęły się dodatkowe badania, konsultowanie ich wyników z onkologami z różnych stron kraju, kombinacje - wszyscy byli zgodni - pozostaje opieka paliatywna, w takim stadium zaawansowania choroby, nie było już sensu myśleć nawet o chemioterapii. A Amf śmigała... brykała jak zawsze pełna radości i energii, niczego nieświadoma. Od tej chwili zaczęłyśmy walkę z czasem i rozciąganie go jak gumy... dokumentowałam każdy kolejny miesiąc, robiąc zdjęcia, nagrywając filmy - takie z naszej codzienności - bo do tej pory, choć miała ich nagranych mnóstwo, były to prawie wyłącznie filmy z jej występów na przeróżnych przez lata szkoleniach. Rzuciłam wszystko inne, szkoda mi było każdej godziny...
w domu -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=r6jFgN6_BSA[/URL][/B]
w naszym ukochanym parku -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=ewg0Q6SJ2YI[/URL][/B]
w Chełmie -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=3BhZMtRZAsY[/URL][/B]

MAJ:
w parku -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=YTAD2WQOIl8[/URL][/B]


CZERWIEC:
w Chełmie -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=Jw2HAcul4n4[/URL][/B]


LIPIEC:
nad stawem w Mełgwi -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=ACUcLMZdmho[/URL][/B]
Zaczęły się pierwsze problemy z apetytem, kilka dni po nagraniu tego filmu, na usg jamy brzusznej pokazał się pękający już, mały guzek na śledzionie. Decyzja musiała być natychmiastowa bo jego pęknięcie mogło nastąpić w każdej chwili, a to oznaczałoby śmierć w potwornym bólu. Chirurg był gotów podjąć się operacji usunięcia śledziony, mimo jej ciężkiego stanu ogólnego i anemii. Kolejny dzień - operacja - pod narkozą wziewną, z kontrolą kardiologiczną, anestezjologiem i transfuzją krwi. Podczas transfuzji - wstrząs anafilaktyczny, maksymalna dawka sterydów dożylnie - trzymałam ją w ramionach, wiedziałam, że walczy o życie, mówiłam do niej, że będzie dobrze, że jeszcze nie czas, że jeszcze będziemy biegać po parku - udało się... Jednak dawny apetyt wrócić nie chciał (chociaż jeszcze jadła wystarczająco - nowa dieta, wspomagająca produkcję krwinek - najlepsza wołowina, wołowa wątroba, tarte warzywa, leki). Kolejne rtg klatki piersiowej (tydzień po operacji) - guzów w klatce piersiowej ponad trzy razy więcej niż w kwietniu (gdy było ich kilkadziesiąt). Wynik badania histopatologicznego guzka ze śledziony nie pozostawiał najmniejszych złudzeń - chłoniak limfocytarny... Nikt nie wiedział jakim cudem przeżyła operację. A ona dalej śmigała i cieszyła się wszystkim, chociaż było widać, że zaczyna męczyć się szybciej niż do tej pory, zaczęły zdarzać się pokasływania. Nad nasz ulubiony staw więcej już nie pojechałyśmy.

SIERPIEŃ:
w parku (niedługo po operacji) -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=1Y7B1l_xjug[/URL][/B]

WRZESIEŃ:
Problemy z apetytem narastały... codziennie kombinowałam jak jej jedzenie urozmaicać, gotowałam, stawałam na głowie, żeby dostarczać organizmowi jak najwięcej tego, co powinna dostawać. Kaszel zaczął przeszkadzać, Amf denerwowała się, gdy nie mogła robić wszystkiego tak, jak przez całe życie była przyzwyczajona. Pod koniec września zapadła decyzja o włączeniu dużych dawek sterydów (na stałe). I moja dawna psieńka wróciła.
na lotnisku -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=c976GZqXzPo[/URL][/B]

PAŹDZIERNIK:
w parku -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=BwW3Dc2_pj4[/URL][/B]
To nasz ostatni taki jeszcze normalny spacer... Od miesiąca nie jadła już sama. Gotowałam dla niej wołowinę, ryż, warzywa, miksowałam na papkę i karmiłam ją ze strzykawki. Nie protestowała, (jeszcze) szło to zupełnie sprawnie. W nocy po nagraniu tego filmiku było źle, kaszel męczył ją strasznie. Na szybko podałam jej Furosemid - pomogło. To dało mi (i wetom) do myślenia. Pojechałyśmy na echo serca - stwierdzono nadciśnienie w aorcie. Leków obniżających nie można było włączyć przy anemii, zaczęły się jeszcze bardziej rozpaczliwe próby walki z nią, niestety... wyniki (powtarzane co tydzień) za każdym razem wychodziły tylko jeszcze słabsze. Został nam Furosemid (który pomagał obniżając ciśnienie) i zmieniony na inny steryd. Zaczęła tracić wagę, przestałam już robić jej zdjęcia... chciałam by w mojej pamięci została taka, jak na tym właśnie filmie.

LISTOPAD:
Było kiepsko... anemia się pogłębiała, przychodziły gorsze dni, gdy męczył kaszel. Karmienie trzeba było rozłożyć na więcej małych porcji, bo zdarzało jej się zwrócić (dalej karmiłam ją papkami przez strzykawkę). Na spacery do parku zaczęłam wozić ją samochodem (chociaż to trzy minuty drogi od domu). Zaczynały pojawiać się objawy neurologiczne, psieńka momentami się wyłączała, jakby traciła kontakt z rzeczywistością. Na mój głos i komendy jednak reagowała - jak automat, na zasadzie przyzwyczajenia przez lata. Jeszcze trochę biegała za swoją piszczącą piłeczką, trochę za patykami i chociaż wyglądała na zadowoloną, czasem jakby lekko odpływała. Zdecydowałam się wykonać jej jeszcze raz usg jamy brzusznej (tym razem z dopplerem), spodziewając się kolejnych guzów (wtedy zaczęłabym rozważać eutanazję). I znowu zdziwienie... guzów w brzuchu nie znaleziono, za to pokazało się nadciśnienie na żyle wrotnej i poszerzone naczynia wątroby (co powodowało duże obciążenie serca i wytworzenie się krążenia obocznego). Do Furosemidu i sterydu doszły leki nasercowe - pomogło. Kaszel już aż tak nie męczył. Jednak psieńka słabła... zdarzyło jej się stracić przytomność, na dwór często ją nosiłam, żeby jej dodatkowo nie męczyć schodami. Straciła 3 kg, skończyły się spacery do naszego ukochanego parku... tylko jeszcze czasem (w lepszych momentach) biegała za blokiem za kamykami, które jej niby-rzucałam.

GRUDZIEŃ:
Wiedziałam, że przyszedł czas, żeby się rozstać. Czekałam tylko na moment, gdy zobaczę, że ona wreszcie się z tym pogodziła... A ona - choć widziałam, że rozumie - jeszcze wyciskała ten ostatni czas jak cytrynę. Nie przyjmowała już prawie wcale pokarmu, często po karmieniu zwracała. Straciła w miesiąc kolejne 6kg... na dwór ją wynosiłam (ubraną w grube ubranka), jeszcze kilka razy pobiegała za ukochanymi śniegowymi gałkami ale to już nie było to co dawniej... Objawy neurologiczne się nasilały, czasem myliła klatki schodowe, piętra, zaczęła spadać przy schodzeniu z łóżka (rozłożyłam na podłodze materace dla asekuracji). Zaczęły się delikatne podkrwawiania z nosa. W połowie miesiąca przyszedł dzień, gdy miałam dzwonić po wet, by przyjechał ją uśpić. I tego dnia (myślę, że czuła wszystko), zebrała się w sobie, pokazała mi żeby dać jej ulubioną piszczącą zabawkę. I nagle jakby 3/4 objawów znikło, kaszel ustąpił, biegała po domu jak szalona. Odłożyłam decyzję... wiedziałam, że to jej ostatni zryw. Trwał dwa tygodnie - mimo, że nie były one łatwe (i miałam wciąż wyrzuty, że ją męczę), codziennie biegała za zabawką - nie wiem na ile jeszcze kontaktowała i cieszyła się tym, a na ile działała wyuczonymi przez lata schematami.
w domu -
[B][URL]http://www.youtube.com/watch?v=sVWm_XXv1J0[/URL][/B]
Ostatni filmik... Tydzień po jego nagraniu znów zaczęła słabnąć... krwotoki z nosa się nasilały. Jeszcze wet próbował podać jej lek by je powstrzymać, jednak organizm już go nie przyjął... zaczęła zwracać, dzień później, mimo ogromnego pragnienia przestała pić. Nie można jej było już nawet podać najprostszej kroplówki. I to był koniec. Wiedziała i ja wiedziałam... Wyniosłam ją jeszcze ostatni raz pod blok, stała długo i patrzyła, jakby chciała wessać cały ten widok gdzieś do wnętrza siebie... pożegnałam ją wtedy, ostatni raz trzymając w ręce smycz. Kiedy zaniosłam ją do domu, położyła się, zamknęła oczy i już tylko czekała... leżałam obok niej, mocno ją przytulając, mówiąc by spała. Ani drgnęła podczas zakładania wenflonu... usnęła... słuchałam jak coraz ciszej bije jej serce... koniec.


Tak trudno mi się pogodzić z tym, że właśnie tak wyjątkowy pies jak ona, który nauczył mnie w życiu więcej, niż gdybym miała psów "normalnych" kilka, który działał jak na pilota i czytał moje emocje jak z otwartej książki, musiał odejść tak za wcześnie. Chyba mimo wszystko łatwiej by było odzwyczajać się od siebie stopniowo, przez lata spokojnej starości, niż patrzeć jak z tak radosnego i pełnego energii psa, właściwie w dwa miesiące nie zostaje nic... I chociaż wiem, że udało nam się razem wywalczyć długie dziewięć miesięcy, kiedy mogły być to już tylko tygodnie, niewiele mi to pomaga, gdy pomyślę, że nie miała jeszcze nawet osiem i pół roku.
Minęły cztery miesiące, nie zmienia się nic... jakby odeszła wczoraj. Na nasze spacery dalej chodzę - sama... i nawet nic z jej rzeczy do tej pory nie schowałam. Nie potrafię.

Edited by Dona__
Link to comment
Share on other sites

Dona bardzo się spłakałam oglądając i czytając ten materiał i bardzo Ci współczuję ale pamiętaj, że ta suczka była tak kochana i mądra jak Ty byłaś dla niej kochanym i mądrym opiekunem. Mam dla Ciebie ogromny szacunek i chciałabym, żeby wszystkie psy trafiały wyłącznie w takie ręce. Niewiele piesków zwłaszcza tego typu ma takie szczęście a ileż z nich rodzi się niepotrzebnie i trafiają na walki albo do schronisk by tam dokonać marnego żywota. To prawda, że nie z każdym psem ma sie tak wspaniałą relację i po takiej stracie serce pozostaje przynajmniej częściowo złamane już na zawsze. Ja też doświadczyłam straty ukochanej suczki i wiem co to znaczy. Jeśli jednak będziesz bardzo chciała to ją odzyskasz. Może wróci do Ciebie jeszcze w tym życiu w ciele innego pieska a jeśli nie to pamiętaj, że czeka na Ciebie za Tęczowym Mostem. Wiara katolicka mówi, że pies ma duszę śmiertelną ale Święty Franciszek z Asyżu twierdził, że jeśli jakieś zwierzątko było nam za życia tak bliskie to po śmierci będziemy je mieć ze sobą w niebie. Ono na zawsze staje się częścią nas samych.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[quote name='ozzyanula']20 czerwca odeszła moja kochana jamniczka Kaja. Miała 13 lat. Odeszło moje szczeście, moja miłość, moja przyjaciółka. Chciałabym wykrzyczeć całemu światu mój ból...[/QUOTE]

Wczoraj minął rok bez Ciebie Słoneczko. Zabrałaś kawałek mojego serca Kajuniu... Kocham i tęsknię...

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

24 września 2012 roku odszedł od nas schroniskowy weteran Murzyn
[*] Zabrała go starość... Przez te kilka lat bardzo się zmieniłeś, polubiłeś głaskanie, przytulanie, spacery i zabawy gumową kością. Tak po prostu od nas odszedłeś... Strasznie nam Ciebie brakuje Murzynku...
[IMG]https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash2/p480x480/397287_263755620393698_1797302576_n.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...