Jump to content
Dogomania

Gamonius pospolitus i kotus bezmózgus do potęgi drugiej :D


Ty$ka

Recommended Posts

Z kotem też można na spacer :P I mniej ludzi wie, że kot został przerobiony na rękawiczki, jeśli mruczek z tych domowych. I to ma swoje plusy, bo dziś Kurz po raz enty omal nie skończył jako rękawiczki: tym razem zrzucił z okien wszystkie rolety (nie zasłony, nie firanki, ale rolety)! Nie wiem, jak on to zrobił, ale na własne oczy widziałam połamane "zapięcia" i "gołe" okna. Bo to, że kwiatki leżą to już norma, nadal się dziwię, że moja babcia wytrwale je ratuje i na nowo stawia na parapecie - przecież wiadomo, że za 5min znów kot zacznie uczyć je latać...  Jednak podobno dzisiaj młody był 100x bardziej nieznośny niż do tej pory i moja babcia modli się o cierpliwość :P.

Hmmm, to że Kurzyk aniołkiem nie jest to wierzę, ale żeby był jeszcze bardziej dziś rąbnięty niż zwykle? Hmmm... ale że on...? jak ten ćpunek jak tylko mnie usłyszał, zaczął łazić za mną jak za matką i właśnie, gdy się uczę, śpi sobie obok mnie <3 Na podusi. I taaaki kochany dzisiaj, łasi się , przymila, ugryzł mnie dziś zaledwie kilka razy... I skąd mógłby być bardziej nieznośny niż zwykle? :P

Jednak kocham tego drania. Poważnie. Jednocześnie kocham i nienawidzę. Może dlatego, że częściowo spełnia moje marzenie o aportującym psie... a trochę dlatego, że spełnia tez marzenie o puchatym kotku <3

 

Dobra, spadam na miau. :P
A tak poważnie to do biologii...

Link to comment
Share on other sites

Mam takie  samo  podejście do Rilli, średnio 2 razy dziennie mam ochotę ją zabić i raz jej nienawidzę a raz kocham niepojęcie xD 

 

Zdolny ten Kurzyk ;)

 

 

Dlaczego trzeba być albo psiarzem albo kociarzem BARDZIEJ? Ja jestem  tak samo psiarą jak i freciarą i czasem chętnie bym się i dopsiła i dofreciła i...dokociła! Ale z drugiej strony nie chcę za dużo zwierzaków, aby móc każdemu poświecić morze czasu i miłości, na ile tylko reszta życia pozwala :)

Link to comment
Share on other sites

Nooo kot mnie wynosi więcej niż pies szczerze mówiąc :P Żwirek, jedzenie, zabawki, naprawianie zniszczeń + udoskanalanie domu (typu gałki na drzwi, naprawianie szafek, zabezpieczanie różnych rzeczy - kot jest mocno pomysłowy)... a jeszcze muszę mu kupić szamponik i coś do czesania futra. Plus chipowanie, badania PCR, zasiatkowanie domu itp (uroki posiadania zwierzaka od małego).
U psa to tylko w sumie żarcie i woreczki na psie odchody ew czasami jakies nowe akcesoria. Tyle.
 

 

Niemniej jednak widzę potrzebę dokocenia się (przeszłam na MIAU strone mocy :D) i to w ciągu najbliższych kilku lat. ;)
A pies kiedyś tam... bałabym się, że owsik się u mnie zmarnuje na razie :P

 

Wypisz-wymaluj Kurzyk. Tylko dodajcie tutaj jeszcze rzucanie się z zębami

https://www.youtube.com/watch?v=Te4wx4jtiEA

Link to comment
Share on other sites

Haha też uwielbiam Simona :D

Ale niet, ja nie kociara :p Chociaż może tak- do kotów nic nie mam, możliwe że gdyby nie rodzice i finanse to jakiegoś bym miała :) W sumie to u babci "miałam"- ale ile temu, dzieciakiem byłam ;) Podejrzewam że jeśli wyszłoby tak, że będę mieszkać tu gdzie mieszkam, to jakiegoś burka (brukową, bo kotkę :)) sobie sprawię :)

Link to comment
Share on other sites

No właśnie to zależy czy od szczeniaka, Lejdi mi zniszczyła 4 dywany, całe mnóstwo przedmiotów pogryzła i w ogóle, jak porónam do Rilli, to dochodzę do wniosku że  to mało problemowy szczeniak :D 

 

(u fretek też jest podział na szczeniaki, suki i psy - ponieważ jest to podział dla zwierząt myśliwskich) 

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Kot dzisiaj został zupełnie sam w domu, bo Babcia trafiła do szpitala i to tak  z dnia na dzień, nie zdążyłam kotu zapewnić jakiejś opieki, przygotować domu na taką ewentualność, kota, przygotować feromony itp... Bałam się, co zastanę w domu, gdy wrócę. Czy kot w ogóle jeszcze będzie żył i nie podpali czasem domu, bo wiecie że to kot-masochista z panicznym lękiem separacyjnym.

 

Jak wróciliśmy kwiatki pozrzucane, a w kuchni przeszedł huragan: wszystkie szklanki, garnki powywracane, szafka z koszem na śmieci oczywiście otwarta, a śmieci porozwlekane... Ziemia z kwiatków powywlekana po pokoju, w kuwecie parę zabawek. Policja nie przyjechała, u kota brak otarć i zakrwawień ani wydrapanej sierści... Brak skarg sąsiadów na kota. Szyby całe. Szynszyla żyje. W misce mniej żarcia - tzn. że coś tam przekąszał. A sam kot na mój widok zaczął się przeciągać na poduszce z miną "wreszcie przyszłaś, byłem grzeczny."

Nie jest źle... ;) Uff. Zobaczymy jak będzie jutro.

 

/tak, naprawdę jestem dumna z kota ;) /

 

A teraz uciekam do matmy... od września czuję, że jestemw  maturalnej, ale ostatnio to już w ogóle :P

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Zmaknięcie w jednym pokoju oznacza wzmożoną panikę. Ostatnio skończyło się to na samookaleczeniu. Duże pomieszczenia z włączonym radiem trochę go uspokajają. Tzn. mam wrażenie, że wówczas nie jest przybity aż tak samotnością. Trzeba tu pamiętać, że nie wiemy, co się z kotem działo wcześniej, choć nie chcę snuć tu jakiś domysłów. Jedno jest pewne: zamykanie w jednym pomieszczeniu nie wchodzi w grę. Nawet, gdy zamknięty jest z kimś to "wariuje", próbuje się wydostać...

Dzisiaj nie ma większych zniszczeń. Uf.

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Też myślę, że to dobry pomysł. Naprawdę moim marzeniem jest, by pies zamieszkał w domu. A i kot jest spokojniejszy, gdy ma piesa obok siebie, obaj darzą się sympatią (Gamoń podobną darzy też żarcie Kurzyka). Jednak na razie to wspólne mieszkanie zostaje w sferze marzeń...

 

A skoro o psie się zgadało :D to Gamoń zaczyna strasznie wydziwiać. Np. samowolnie wychodzi sobie na spacer, gdy jest otwarta brama (a ona jest otwarta, gdy wjeżdża samochód). I trzeba go nieźle wołać, by wrócił. Przez 6lat swego życia takich cyrków nie odstawiał: znaczy się, czasem zapominał zasadę niewychodzenia poza podwórek, ale to były wyjątki i po jednym ostrzeżeniu, piesełek wracał do manier. Brama zawsze mogła być otwarta i nawet, jak jakiś pies biegł ulicą czy człowiek wabił żarciem po drugiej stronie płotu, to pies nie wychodził. Rzecz jasna otwartej bramy nie mieliśmy zawsze (lepiej losu nie kusić), ale czasem zdarzało się, że ktoś w ramach "żartu" otworzył nam  to furtkę, to bramę. A i my ćwiczyliśmy pieska, sprawdzaliśmy go czy da się zawołać. A teraz to co? Piesek cofnął się w rozwoju. Nie dość, że polezie za każdym dzieckiem (on kocha dzieci) to i  czmycha w międzyczasie, gdy wjeżdża samochód. I jak wtedy morda mu się cieszy :D Do tego dodajmy głuchotę wybiórczą i super wrażenia gwarantowane. Ja rozumiem, że ten ideał za szczeniaka musi sobie odbić teraz (w końcu ideały są nuuudne), ja rozumiem też, że ostatnio w ogóle nie robimy nic (nie mam ochoty psa szkolić, ot jedynie powtarzamy to, co umiemy i co jednocześnie przydaje się w życiu, jak omijanie psów na kontakcie, siadanie przy przejściu dla pieszych, grzeczne czekanie na światła itp. - dlatego też zdaję sobie sprawę, że borderek u mnie by się marnował), ale wolałabym mieć psa niezepsutego, bo akurat spacerki na własną łapę nie są fajne... ;) Jednak wypracujemy i to. Tropić na własną łapę też zaczyna, wykorzystuje swoją wiedzę zdobytą "w szkole" i ślicznie idzie po śladzie jak po sznurku, zaznacza te miejsca, gdzie jest większy, wyraźniejszy stożek zapachu, po czym udaje się dalej... :P Tylko, że to też właśnie na własną łapę. Chyba to znak, że musimy wrócić do tropienia. Do pracy w ogóle. Ze względu na to, że nie wiem, kiedy wejdzie mi w trybik pracy podążania za śladem, wracamy do linki - jednak szukam jakieś o jaskrawych barwach, ta nasza obecna czarna jest trochę zniszczona :P
Odkryta została przyczyna naszych dziwnych objawów ostatnio: pieseł najprawdopodobniej zaczyna tracić wzrok. Widzi, jednak już jego wzrok nie jest tak doskonały. Na razie "ocznych badań" nie ma zrobionych, przyznaję, ale myśl o tym zaczyna się stawać faktem.

Za to mokra karma świetnie psu służy: ma ciągle błyszczącą sierść, nawet teraz w okresie jesiennym, gdy zaczyna powoli obrastać w sierść. Jeszcze mu nie dodaję suplementów i oleju do diety, a mimo to sierść jest suuuper. ;)

Rozpisałam się... jak ja :D

 

Link to comment
Share on other sites

Pisz,pisz :)

Rzeczywiście jak kocisko nie lubi/boi się zamknięcia to nie ma co.Dobrze,ze dziś lepiej

 

Wiem,że piszesz,ze Morusek zaczął wychodzić przy otwrtej bramie ale i tak Ci fajnie,że tego nie robił ;) Dla mnie brama to koszmar.Tak włąściwie to nie wiem co zrobiłby Er jakby była otwarta ale przypuszczam,że na 90 % by wylazł a jakby szedł pies chodnikiem po drugiej stronie to na 100%.U nas zaraz za bramą bardzo ruchliwa droga i to głównie z tirami :( ja mam"fioła" na tym punkcie,żeby nie wyszedł :( a teraz zrobilismy schody do ogrodu z balkonu i trzeba bardzo pilnować,żeby ktoś własnie bramy nie otworzył jak pies lata albo otwarty balkon

Link to comment
Share on other sites

Szkoda że nie możesz ich razem zostawiać, to by w dużej mierze mogło rozwiązać oba problemy...

 

Co do problemu z furtka, to dla mnie aż dziwne, no bo my mamy owszem ogródek i furtkę, ale pies tam bardzo rzadko wychodzi sam a jak już to nie długo i przed wcześniejszym sparawdzeniem czy furtka dobrze zamknięta i pod stałą obserwacją z okna  - więc dla mnie to totalnie przerażające, żeby pies (mój, żeby nie było nieporozumień) był sam na dworze, mógł być otruty przez sąsiadów którym przeszkadza szczekanie, uciec np . za kotem i wpaść pod samochód, wyjść i póść gdzieś niewiadomo gdzie o.O 

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Walczymy na razie z naszymi problemikami, jak możemy.
 Morus jest idealny, wieeem. I nie mogę na niego narzekać ani sie gniewać: bo z taaaakim zacieszem wraca :D. Jak jakieś dziecko, które dostało nową zabawkę (ajfona?), ale nie znaczy to, że bagatelizuję problem. Walczę ;).

Co do wychowania, przykładaliśmy do tego sporą wagę, bo mamy osiedle, które nie przepada za zwierzętami... trucie, wypuszczanie psów, przejeżdżanie zwierząt przechodzących przez ulicę ot tak dla zabawy (bo jak inaczej wytłumaczyć dodawanie gazu na widok zwierzęcia?), wieczne narzekania na psy i koty, drażnienie ich przez płot itp... Musimy być gotowi na wszystko. Więc od małego było mówione: nie możesz wychodzić. nie możesz jeść bez pozwolenia (zwłaszcza od obcych). A że piesek to pilny uczeń, to nie była to trudna lekcja ;)

Magdo, ja nie miałabym możliwości śledzić psa 24/7. Jest psem podwórzowym. W tej chwili zamykamy na klucz furtkę, a bramę na kłódkę... ale jakoś wjechac do domu trzeba ;). Czasem wystarczy chwila nieuwagi i zapominamy się o szczelnym zamykaniu bramy: zresztą w ciągu dnia non stop się wjeżdża i wyjeżdża, więc kłódkę zakładamy na noc. Gdybym miała inną możliwość, to by pies mieszkał w domu - jasne. Ale nie mam ;). I bardzo zazdroszczę tym, którzy mają psy domowe.

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Okej ;) Dla mnie pies powinien mieszkać w domu, ale mogę sobie chcieć.

Sezon kleszczowy uważam za otwarty... :(
A koteł się buntuje i nie chce jeść mokrej karmy. Chyba go nudzi. Muszę mu kupić nowe smaki...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...