Guest TyŚka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Hejka :) Znaleźć kleszcza w futrze Morusa to na pewno nie jest łatwe zadanie ;) Ja w tym roku kupiłam u weta pierwszy raz krople Fypryst zobaczymy jak się sprawdzą ale na razie zero kleszczy :) Tak btw - Ty żyjesz! WOW! ;D Quote
agutka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 a może poczekać aż krople dobrze wsiąkną w skórę?? znaleziony opity kleszcz a kroplony wczoraj to nie oznacza jeszcze niczego ;) Quote
Guest TyŚka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Może panikuję, ale moje obawy są dość uzasadnione po tym, co działo się u nas w tym tygodniu. Rozważam mimo wszystko tabletki, dopytam się jutro weta czy ma możliwość nam je zamówić. Quote
agutka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 ja do tabletek nie jestem przekonana :/ choć jakbym przechodziła to co ty ostatnio też bym wariowała ;) Quote
Guest TyŚka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Ja też do końca nie... no, ale chcę mieć jak największą pewność, że robię, co mogę, by psa nie czepiały się kleszcze. Quote
*Magda* Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Na każdych kroplach jest napisane, że 2 dni przed/po zakropleniu, psa nie wolno kąpać. To daje do myślenia, że te 2 dni (+/-) to jest czas na przygotowanie się skóry, żeby wchłonąć preparat. Więc, jeśli Morus był zakroplony zaledwie dzień wcześniej, to chyba nie jest to zbyt dziwne ;) Ale to tylko takie moje gdybanie :P Quote
Guest TyŚka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Może i logiczne jest to, co mówisz i miejmy nadzieję, że masz rację, bo ja już odchodzę od zmysłów ;) Quote
agutka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 a kleszcz na opicie się potrzebuje też od doby do trzech ;) Quote
Guest TyŚka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Ale on nie był duuuży, on był lekko upity ;) Świeżak, bo wczoraj pies był trulion razy przeglądany. Quote
Buńka Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Dlatego tak bardzo kocham gładkowłose psy <3 Kurcze pamiętam jak po każdym spacerze przeczesywaliśmy sierść malamuta mojego brata :O Tragedia to była... a i tak jakiś mały drań potrafił się wbić. A Morusiątko nie dość że kudłate to jeszcze niskie. U nas w tym roku też mnóstwo kleszczy ale fiprex spray jak na razie się sprawdza :) Quote
gato Posted May 8, 2015 Posted May 8, 2015 Nie, nie uważam, by łancuch był złem większym niż kojec czy klatka, ale to nie jest tak, że ten pies ma zapewnione wszystkie potrzeby. Dziewczyna jesyt młodziutka, na spacerach psa nie ogarnia, więc chodzi tylko kilka razy w tygodniu z psem na spacer, stara się jak najczęściej, ale co z tego skoro przez pozostałe dni pies jest upięty na łańcuchu? Jak nikogo nie ma w domu, to go spuści, ale rzadko się to zdarza. Oni nie mają pojęcia o wyciszaniu psa, więc co po tym, że go przypną skoro wtedy pies fiskuje, zaczyna kopać doły obok siebie jak szalony i wyć dopiero całkiem skonany pada na ziemię i śpi twardym snem? Ona zdaje sobie sprawę, że nie tędy droga i stara się psu pomóc, ale helloł - ona ma dopiero 13lat! To jej pierwszy pies, a ona na spacerze z nim fruwa, dlatego często wymieniamy się psami albo ja trzymam dwa - zwłaszcza jak trzeba minąć ludzi, psy, przejść przez przejście, tak samo ja mu przypinam linkę, odpinam/przypinam smycz itd, bo ona nie ogarnia psa ani fizycznie, ani psychicznie, daje z siebie zrobić worek kartofli, poniewierać i trenować na sobie skoki itd. I owszem, dziewczyna stara się psu pomóc i widać, że jej zależy, w wielu rzeczach stara się mnie naśladować... ale pies jej nie traktuje poważnie. I ona to widzi, i się smuci, bo chce psu pomóc. Jednak jest jedyna w wychowaniu psa, jej rodzina stosuje inne metody wychowawcze (no powiedzmy metody) i pies trochę też ma mętlik i nie wie, co może, a co nie. Owszem, jest psem pojętnym, ale na pewno brak jednolitych reguł nie pomagają mu wcale. A co do zmęczenia psychicznego - zostaje tym zjechany dopiero jak idziemy razem na spacer, wtedy ma musztrę, ale taką szczeniaczkową jeszcze... ale jednak. Nasz pierwszy wspólny spacer był szokiem dla tego psa, bo ja nie dość że wymagam (cooo? nie można ciągnąć? cooo mam nie skakać?), za dobre zachowanie go nagradzam (jeeeesooo ona ma smaczki, smaczki smaczki smaczki!), ale też za złe karcę (cooo? ona się nie przewraca jak skoczę?). Powoli pies się wycisza, młoda opiekunka uczy się psa i naprawdę robią postepy, coraz bardziej sama umie reagować na psa, ale długa droga przed nimi, a brak wsparcia ze strony rodziny nie pomaga. Akurat doskonale ją rozumiem, bo sama miałam swego czasu z tym problem, a mój gówniarski wiek wcale mi nie pomagał. A jak będzie nawalał po ogrodzie jak stado bydła to będzie miał spełnione potrzeby? Czy to może działa tak, że wszędzie lepiej byle nie na łańcuchu? A to, że nawalanie po ogrodzie nie nauczy takiego szczeniaka niczego (a już na pewno nie wyciszenia) pożytecznego to już nieważne, bo psu jest lepiej jak biega. Skoro dziewczę ma 13 lat to myślę, że spokojnie znajdzie się czas na codzienny spacer. Nie wielogodzinne ganianie psa po lesie (zwłaszcza, że to podobno jeszcze szczenię) tylko spacer, na którym czegoś się od psa wymaga. Myślę, że sumiennie przepracowane 10min nauki chodzenia na luźnej smyczy i drugie tyle aktywnej zabawy spoci go bardziej niż 2h biegania. Jeśli do tego dołączyć spacer 10 min na wąchanie to myślę, że pies będzie urządzony. Jeśli do tego 2 razy dziennie spuści go z łańcucha i pozajmuje się nim te 10-15min, od czasu do czasu da mu coś do rozwalenia (nawet karton po soku ze smakami w środku) to myślę, że będzie mu 10 razy lepiej niż jakby miał co kilka dni wyrobioną kilometrówę za cały tydzień i brak łańcucha. Skoro jej bardzo zależy to uważam, że niezależnie od domowników, może wziąć żarcie (czy kupić za kieszonkowe) i poćwiczyć z psem 10min. Psy doskonale adaptują się do sytuacji i potrafią rozróżnić kto daje im fory i nie wymaga niczego, a kto - wymaga i jest konsekwentny i przy tej drugiej osobie pracować normalnie. Ale to się nie dzieje samo, trzeba zaangażowania. Skoro jest czas na narzekanie na łańcuch to lepiej przeznaczyć go na zajmowanie się psem. Skoro łańcuch musi być, to zamiast z tym walczyć (i wierzyć, że rodziców da się tudzież trzeba skłonić do pracy z mocno frustrowanym psem nad wyciszeniem) lepiej zrobić wszystko, aby pies miał dobrze "poza łańcuchem" i wtedy jak najbardziej wyładowywał swoje nerwy. Jeśli widzisz, że dziewczyna nie ogarnia to zamiast brać od niej psa - po prostu pokaż jej co może z psem robić, jak go uczyć, jak sprawić żeby przestał na nią skakać, tak żeby to ona czuła, że coś robi i że daje radę. A skoro za nim na spacerze fruwa to chyba dużo lepsza była ta cieniutka obroża, którą miał na fotkach parę stron wcześniej niż wygodne szeleczki, w których swobodnie i bez żadnych przeszkód będzie mógł z niej robić zbędny balast na końcu smyczy. Ja naprawdę nie chcę być niemiła czy się jakoś bardzo wcinać. Po prostu wydaje mi się, że ten pies naprawdę nie ma tak strasznie źle, zwłaszcza jeśli dziewczyna wykazuje jakiekolwiek chęci. Tu da się zrobić dużo, ale nie przez wstępowanie na ścieżkę wojenną z rodzicami i walczenie z rzeczami, które zmienić jest trudno, lub których zmienić się na obecną chwilę nie da. A co do kleszczy to żadne krople (ani tabletki) nie odstraszają kleszczy, mogą jedynie zabić te, które się wgryzły. Na ulotce jest napisane jaki jest szacunkowy czas, w którym preparat się wchłania - jeśli wchłania się to oznacza, że nie działa w pełni. Dopiero po "wysyceniu" możemy mówić o skuteczności danego środka. Jeśli chcesz, żeby w Morusa kleszcze się nie wbijały, ani po nim nie łaziły poszukaj repelentu (podobno Advantix ma działanie odstraszające). Poczytaj sobie o obroży Scalibor ewentualnie. Quote
agutka Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 temat bardzo mnie nurtujący... jeżeli kleszcz ma czas na wbicie się przy pełnej ochronie zwierzęcia to znaczy że pierwsze ugryzienie i nawet napicie się krwi nie przenosi chorób ..tak? czytałam kiedyś że pierwsza doba wbitego zarażonego kleszcza jest bezpieczna . Czy ktoś coś dogłębniej wie jak to jest z tym roznoszeniem chorób ? :/ Quote
Baton Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 temat bardzo mnie nurtujący... jeżeli kleszcz ma czas na wbicie się przy pełnej ochronie zwierzęcia to znaczy że pierwsze ugryzienie i nawet napicie się krwi nie przenosi chorób ..tak? czytałam kiedyś że pierwsza doba wbitego zarażonego kleszcza jest bezpieczna . Czy ktoś coś dogłębniej wie jak to jest z tym roznoszeniem chorób ? :/ Ja kiedyś gdzieś czytałam, że jeśli kleszcz zostanie wyciągnięty podczas tej pierwszej doby to ryzyko zarażenia jest dużo mniejsze niż jeśli zostanie wyciągnięty później, ale zarazić może. Ale tak dokładniej to też nic nie wiem... Quote
Majkowska Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 No to w sumie po co kroplic psa skoro zarażony kleszcz i tak się wbija i zaraża psa,bo środek dział Heh,powiem wam że już tyle się nasłuchałam różności o kleszczach że też nie wiem co myśleć. A psy tak czy siak chorują czy zakropione czy nie... Quote
kalyna Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 A ja słyszałam, że kleszcz wbija się, upija krwi i usycha... nawet zarażony. Natomiast toksyny przedostają się w momencie, jak kleszcz się opija i potem rzyga i to dostaje się do organizmu psa. Dlatego tak ważne jest poprawne usunięcie kleszcza, żeby nie zduszać itp. To się wydaje logiczne, ale czy to tak funkcjonuje to nie wiem. Quote
agutka Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 Kalyna no tak zgadza się ale wiele psów choruje a kleszcz sobie żyje na nim bez próby wyciągania , jeszcze inną wersję słyszałam że kleszcz po jakimś tam czasie trawi ,wypluwa ten syf i wtedy jest kilka razy podawana zarazka z czym organizm już sobie nie radzi ;) Szukałam tego mechanizmu zarażania ale na prawdę nic nie znalazłam :/ Quote
gato Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 Zadne wbicie sie kleszcza i zerowanie nie jest bezpieczne. Ale im dluzej kleszcz sie zywi tym wieksze prawdopodobienstwo zarazenia - tu wlasnie chodzi o to 'wymiotowanie' przy najedzonym kleszczu (oczywiscie przy zalozeniu ze kleszcz niesie jakis syf, bo nie kazdy musi). Zaden obecnie dostepny srodek nie daje gwarancji na odstraszanie kleszczy i na to, ze pies nie zachoruje na choroby przez nie roznoszone. A gwarancji nie daje wlasnie dlatego, ze kleszcz musi sie 'wgryzc' zeby substancja czynna zadzialala. A pytanie po co psy kropic - jak dla mnie po to zeby minimalizowac ryzyko zapadania na choroby zwiazane z kleszczami. Quote
Oscar Patric Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 Kiedyś czytałam że jak się kleszcza wyciagnie, to powinno się to miejsce dezynfekowac albo jodyna albo spirytusem, wiadmo że zabezpieczać trzeba Quote
Majkowska Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 Kiedyś czytałam że jak się kleszcza wyciagnie, to powinno się to miejsce dezynfekowac albo jodyna albo spirytusem A ja właśnie mam wpojone żeby NIE przemywać. Quote
*Magda* Posted May 9, 2015 Posted May 9, 2015 A ja nie wierzę, że kleszcz musi puścić pawia, żeby zarazić :P Sama miałam kleszcza tak krótko, że nawet nie wiedziałam, że go miałam ;) Okazało się to kilka dni później, jak wylądowałam na pogotowiu, z wielkim rumieniem na nodze :/ Dopiero wtedy dowiedziałam się, że to jest rumień po wbiciu się chorego kleszcza :( 5 tygodni antybiotyków, potem kontrolne badania krwi, itp. Dlatego, śmiem twierdzić, że każdy wbity kleszcz może nas zarazić. Bez względu, czy był wbity 5 sekund, 5 minut, czy 5 godzin! Quote
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.