Jump to content
Dogomania

Gamonius pospolitus i kotus bezmózgus do potęgi drugiej :D


Ty$ka

Recommended Posts

Guest TyŚka

Kilometraż mały, szło się lajtowo, spokojnie i miło ;) w ogóle po dojściu na miejsce obozowiska nie czułam zmęczenia. Gorzej było w drugą stronę, gdzie teoretycznie powinno być lżej: bo i mniej kilometrów i mniej w plecaku, a mimo to mi plecak mocno doskwierał, barki pod koniec wędrówki nawalały mi aż miło... ale wytłumaczenie jest jedno: szliśmy przez chaszcze (nie przez ładne, wydeptane ścieżki), a samy byliśmy skonani po wypadzie. W końcu cała sobota to było latanie, kopanie latryny (toalety leśnej) chodzenie po wodę (ja niosłam przez chwilę 10l przez pola, ale w lesie oddałam 5l znajomej), chodzenie po górze, która jest stroooma (w końcu zimą służy za stok narciarski), rozkładanie namiotów, zbieranie drewna do ogniska (tu pomysłowa Tysia :P), zajęcia (niestety nie wyszły te z paralotniarstwa, bo był za słaby wiatr) oraz nocne warty... spać teoretycznie położyliśmy się po północy, ale pierwsze warty były mojej drużyny i się stresowałam czy moje dziewczynki dadzą radę, więc jak ja poszłam o  2:00 rano na swoją wartę to do tego czasu nie spałam (a miałam na to ochotę od godz. 17), a po wartach nie mogłam dobudzić kolejnej zmiany, jak już dobudziłam, to ległam się w namiocie... i jak tylko zamknęłam oczy to po niecałych 15min, przyszli po mnie, bym ogarnęła ognisko, bo oni ogarniają przyrzeczenie dla drużyny... no i tyle z mojego spania. Zaraz trzeba było więc wstać, o 5:30 pobudka wszystkich, bieg na wschód pod górę (moje kolana...), powróciliśmy przed 7mą na obozowisko i niby mieliśmy czas do 10 na spanie i na wszystko, ale już wolałam spakować śpiwór, poskładać namiot, sprawdzić czystość, zasypać latrynę, ugotować na wodzie owsiankę, zjeść pogadać... a potem to już sprzątanie obozowiska... itede itepe... i po 10:30 wyruszyliśmy do domów :D. Po drodze był tylko jeden postój, ale w baaardzo klimatycznym miejscu, uwaliliśmy się na polu, zakryliśmy od silnego wiatru, a przed nami brzozowe liście grały koncert... po 15min ktoś krzyknął w półśnie "ej, idziem, bo zaśniem", wszyscy się zgodzili (bo chyba byśmy zostali tam do następnego dnia) i wyruszyliśmy dalej, już w towarzystwie drobnego deszczu. Do domu wrócił trup - Tyśka... ale szczęśliwy trup :D

 

Dzisiaj z kundlem poszłam na krótki spacer, ale tak to się kończy, gdy idziesz na spacer z białą krową... Ogólnie Azorres się ogarnia, coraz lepiej mu wszystko idzie, jest więc szansa na niego. Zresztą nie zauważył dzisiaj saren i kota, za to mój Gamoń dzisiaj spierdzielił mi za sarnami i odwołał się dopiero, jak te skoczyły w bok... dostał opieprz, podziałało, ale nie na długo, bo zaraz wyskoczył nam czarny kot i też musiał być przez chwile pogoniony przez idiotę. Potem nie miał juz szans, wylądował na smycz, a ja wiem, że musimy na nowo ćwiczyć. Nie wiem, co mu odbiło, ale mam nadzieję, że nie wraca do stanu gonienia zwierzątek, bo oszaleję, jak będę musiała na nowo obrzydzać mu gonienie zwierzątek... Aaa i w lesie pieski urządziły walki psów, coraz lepiej im to idzie. Ogólnie spacer był super, taki delikatny, w sam raz na rozruszanie moich obolałych mięśni i kręgosłupa, poważnie mówię ;)

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Eeee, nie wierzę :P

Jedna moja 11letnia harcerka nie wytrzymała i pojechała wczoraj o 10, ale ogólnie to nikt nie umarł, wszyscy żywi. Ona była pierwszy raz, więc mogła nie wytrzymać, ale obiecała popracować nad tym.
Ja się tylko pocięłam na pół ręki, ale to norma - zawsze muszę sobie coś zrobić... :P

Link to comment
Share on other sites

takie wypady muszą być ekstra...ja uwielbiałam wyjazdy pod namioty na Jurę..to były czasy...łażenie całymi dniami, wieczorne ogniska i spanie z pająkami...kleszczami i komarami :D plus jaszczurki myszy i inna zwierzyna ;)

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Coś Wy, nikt by nie żałował wypadu. Ja jak składałam namiot to jednocześnie marzyłam o wannie i łóżku (ale równie dobrze mogłabym się walnąć na karimacie w śpiworku) i coś mnie ściskało, że to już koniec... Mam nadzieję, że uda mi się pojechać w te Bieszczady za 2tyg, na cztery intensywne dni, z 20kg ciężarem na plecach :D


Prawda jest taka, że jestem dziewczyną z lasu. Każdy powrót z tego typu wypadów to cios w moje serce, baaardzo boli.

Czekam na fotki, ale człek zaganiany i pewnie się nie doczekam fotek nigdy. :p

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Nie cały czas :P Od tego są warty, by móc pójść spać... choćby na 2h... a że ja przeżywam czy czasem moje nie posną na wartach lub nie padną na zawał na widok dzika to inna sprawa, to taki syndrom matkowania :P Swoją drogą moje dziewczyny wysłałam do lasu po coś, wróciły okrężną drogą - po drodze spotkały dwie żmije. A ja ani żmii, ani padalca nie widziałam na wypadzie... no ale mnie zawsze się wszystko boi :D Za to kleszcze wyjmowałam z namiotu, także ten, wesoło :D

Komarów jakoś u nas nie było, w sumie w tym roku jest ich niewiele...

Kilka fotek z wypadu:

11289576_855831394502434_789018642_n.jpg

 

11287316_855831291169111_278983712_n.jpg

 

 

 

11256539_855831441169096_2081250301_n.jp

 

Zbieramy się do domu, tzn. zanosimy rzeczy do samochodu (ten duży namiot w centrum będziemy zanosić pod tą górkę :D)

11253827_855831187835788_343353925_n.jpg

 

11168992_855831351169105_1754483519_n.jp

Link to comment
Share on other sites

Wypad do lasu fajny, nawet przez moment pomyślałam, że niezła zabawa, ale potem było o spaniu w namiocie i mi przeszło :D .

 

Co w końcu z tym Azorem i łańcuchem? Jakoś jednak żyje? Dziewczyna coś ogarnęła?

Link to comment
Share on other sites

A czemu Morusa nie zabrałaś, mieliby coś przeciwko?

Z tego co piszesz, wypad świetny, chociaż ja bym się chyba posrała ze strachu w nocy w lesie :lol Jeszcze lubię sobie wkręcić jakieś chore rzeczy i potem biegiem do domu :D

Fotki cudne, daj więcej!

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Nie wzięłam Morusa na wypad z kilku powodów:
1). Nigdy nie spał w namiocie, więc podejrzewałam, że po prostu nie prześpię nocy, nakręci mi się i będę musiałą go uspokajać, bo by jeszcze ujadał całą noc, kręcił się, dyszał.
2). Musiałabym mieć asekuracyjnie jakiś wygodny kaganiec, bo chwilami były zajęcia z jeszcze mniejszymi dziećmi (6-10lat) do nas i żeby nie czuły się zagrożone, wolałabym mieć psa w kaganie. Zwłaszcza, że ja nie miałam czasu na swoją drużynę, więc na psa też nie mogłabym ciągle rzucać okiem, pilnować by wszyscy go nie zagłaskali. A on choć kocha dzieci to na zbiórkach mocno się nakręci na moje dziewczyny i ciężko jest go wybić ze stanu "aleeee super, dzieci" (pomijając fakt, że jak już jest zmeęczony i nie ma gdzie uciec, potrafi chapnąć zębami w powietrze), potem w domu potrzebuje czasu na ochłonięcie (po 2-3h zbiórce odsypia mi czasem cały dzień, zwłaszcza na początku, jak zaczynałam go zabierać na tego typu wypady). Bałam się że nie zawsze będzie czuł się komfortowo, a że byłam tam od ogarniania wszystkiego i nie miałam czasu dla siebie samej ani na drużynę, to nie miałabym też jak psa uspokajać, pokazywać mu żeby wyluzować, pilnować by młodsze dzieciaki go nie zagłaskały i nie dostał jakiegoś super prezentu w postaci pasztetu czy niedojedzonej kiełbasy od "cioć" i "wujków", którym ciązy nadmiar żarcia (a on zmagałby się ze sraką jak stąd do Chin, poza tym to przeszkodziłoby w naszej terapii odchudzającej).
Inna kwestia, że musiałabym na plecach nieść jeszcze ten 1kg karmy + jakieś 2l wody dla niego (akurat u mnie każdy gram się liczy) i jest to miejsce zakleszczone, pełne żmij i dużych zwierzątek. To wszystko skutkowałoby ekscytującym, nieradzącym sobie z emocjami i nową sytuacją psem, nie daj Bóg zakleszczonym, a do tego odepchniętym ode mnie (bo nie byłabym tylko jego, ale musiałby się ze mną dzielić z innymi). Na pewno nikt nie miałby przeciwko psu, ale sama się bałam. Moją drużynę lubi, natomiast wiem, ile to go kosztuje emocji, więc stwierdziłam, że lepiej nie ryzykować. Potem w sumie żałowałam, bo moje zajęcia się nie odbyły, a jak już coś ogarniałam, to robiłam to na pustelni (typu latryny, latanie do ludzi do miasta po wodę itepe, itede), na biwaku też nie było kosmicznie dużo ludzi (zaledwie 21... w tym 8mka najmłodszych dochodzących... a nasze środowisko miejskie liczy prawie 70 samych dzieciaków i liczyłam, że chociaż połowa z nich pojedzie... a pojechało niewiele, za to było więcej starszych wiekowo ludzi), no ale niemniej jednak dalej problem stanowiłyby łosie, dziki, sarny, żmije, kleszcze oraz pewnego rodzaju nuda (na zasadzie, że nie byłbym w moim centrum uwagi, bo dla dzieci byłby atrakcją). Postanowiłam sobie, że najpierw pojedzie z moją drużyną, a dopiero na jakąś większą imprezę, jak mu się spodoba ;). A pewnie by kundel pojechał, gdybym zgłosiła go za wczasu, a o tym, ile jedzie ludzi i w jakim wieku dowiedziałam się dzień przed wyjazdem i było już za późno - przydałoby się jednak wcześniej poinformować rodziców dzieci, że będzie pies taki i siaki. Następnym razem kundel pojedzie.

 

Zresztą przydałby się nam pies, który by szczekał w nocy, gdy poczułby dzikie zwierzę. Nie dlatego, że się boimy, ale to byłby dodatkowy alarm dla zwierzaka pchającego się do obozowiska, jak i ew. złodzieja czy zabłąkanego w lesie pijaczyny. Na warcie nie ma czego się bać - nie stoi się samemu, a w dwie osoby (moje stały po trzy, bo są małe, mają 10-13lat), pilnuje się by ognisko nie gasło, rozmawia szeptem, chodzi po obozowisku i ew. jak słyszy się zwierzę lub widzi białe świecące kropki (oczy), to dodaje się więcej drewna do ogniska i podchodzi, starając spłoszyć. Jak to dziczek czy łoś, mamy narobić hałasu i tyle ;). Co do schiz, to my specjalnie siedzimy sobie do pierwszej warty i opowiadamy jakieś psychiczne historie, na tym biwaku zeszło się na dusze zmarłych, różne rodzaje śmierci oraz przypadki ataku dzikich zwierząt na ludzi - to wszystko po to, by się wesprzeć przed wartami :D Ogólnie jest zabawnie, ja sama przyznam, że bardziej się bałam (ale chyba bardziej o swoje dzieciaki), jak moja drużyna miała warty niż jak poszłam sama na nie i pilnowałam, by ognisko się jarało i nic do nas nie podeszło.

 

Co do Azora, powoli idziemy do przodu. Dziewczyna powoli ogarnia go, idzie nam to z różnym skutkiem, ale dużo jej daje to, że jak sobie nie radzi, to ja interweniuję, pokazuję na psie co trzeba robić i przekazuję jej psa, więc ona mnie wiele naśladuje. Idzie jej coraz lepiej, poza tym wyrabia sobie nawyk bycia fabryką smakołyków i to już nie ja staram się być atrakcyjna dla białej krowy, ale ona - i powoli jej to wychodzi, choć pies nadal ma nawyk, że jak jest wołany to najpierw leci do cioci Tysi, a potem do pańci. Niemniej jednak powoli idiota zaczyna widzieć w niej przewodnika. Ogólnie to fajny pies, ale wieczne ADHD. Powoli uczy się odpoczywać na łańcuchu, problemem jednak nadal jest jego nadmierna ekscytacja na widok właścicielki - wtedy omal się ne zerwie z łańcucha, jojczy, piszczy, wyje. Czasami nie chodzi na spacery, bo ona nie ma czasu, a nikomu z jej rodziny się nie chce, więc Azor bywa nie ogarnięty, bardzo nakręca się na spacerach, ale powoli zaczyna ruszać mózgiem. Wyciszanie na spacerze też coraz lepiej nam idzie. No i w końcu wczoraj był na smyczy skórzanej, a nie flexi. Szelki w wypadku tego psa były świetnym ruchem, bo wbrew pozorom da się go bardziej ogarnąć, łatwiej jest go złapać i nie dusi się ani nie wiesza na obroży. Powoli więc idziemy do przodu, daleka droga przed nimi, ale jest coraz lepiej. Na wakacjach ma trafić do cioci Tysi na przechowanie, bo oni jadą sobie na urlop, a od września zaczynamy go męczyć BJ - uważam, że ma genialny potencjał i zabawa ta mu się mocno spodoba. Jego młoda opiekunka sama się nakręciła, ale chce bym na początku sama go ogarniała, ona będzie obserwować, a potem ona przejmie stery. Wczoraj z kolei zaczęliśmy się bawić w szukanie smakołyków na spacerze, mam nadzieję, że to wkrótce zmieni się w zabawę w tropienie, jednak wczoraj krótkie umysłowe zajęcie spowodowało, że idiota przestał biegać jak szalony, ale starał się myśleć , co jest dużym sukcesem.

Niemniej jednak wiem, że ja szukam psa zrównoważonego, psie ADHD bez mózgu to nie dla mnie. ;)

 

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...