Kana Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Normalny spokojny dzień. Nadszedł wieczór, czas wracać do domu, praca skończona. Godzina 22.00, wsiadamy w samochód i jedziemy, wyjeżdżamy za bramę. Nagle coś przebiega przed maską... Hamulce, wypatrujemy czegoś co uciekło w las... Coś szczeka na mnie z lasu... podchodzi bliżej... trzask gałęzi i tyle ją widziałam... Wtedy ją zobaczyłam po raz pierwszy. Miałam głupia nadzieję że to sunia od kogoś z wioski obok. Przecież jesteśmy 2 km w głąb lasu na wyigwizdowiu...? Ale przecież nadzieja matką głupich. To było w zeszłym tygodniu. Wczoraj pies wrócił... Do tego z drugim psem, większym. Cale dnie chodzą po działkach i po terenie mojego hotelu w poszukiwaniu jedzenia... Robiąc rozeznanie dowiedziałam się że tego ciemniejszego ktoś wywalił, nie wiadomo czy z tym drugim czy ten przybłąkał się później do towarzysza niedoli. Śpią w norach przez siebie wykopanych i pod drzewem... tuż pod oknami mojego stanowiska pracy. Przypadek ? Na pewno nie... ona chciała bym na nią patrzyła - chciała bym wiedziała że ona tam jest że czeka... W końcu przerwa, ubrałam się i poleciałam z karmą. Nie było ich, nasypałam żarcia i właśnie odchodziłam gdy coś mignęło mi między drzewami. Wtedy zobaczyłam ją po raz drugi. Moim oczom ukazał się obraz nędzy i rozpaczy, z daleka widzialam że chuda, pewnie nie jadła kilka dni, przemoczona, brudna, a sierść zmierzwiona i skołtuniona. Drugi pies wyglądał dobrze, kurczowo trzymał się suki, wydaje się być stąd w miarę zadbany. Suczka pochłonęła jedzenie jednym wciągnięciem nosa... Znowu wieczór, którego nie mogłam się doczekać, poleciałam na jedno z ich legowisk. Nie było ich... klnelam sobie pod nosem... nagle usłyszałam szczekanie... To ona... Tak! To ona! Wola mnie. Idę. Z malutką latareczką szlam przez ciemne gąszcze lasu aż w końcu zaprowadziła mnie do swojego śmiecio wodopoju gdzie miały drugie legowisko. Pierwszy raz byłam przy nich blisko, kucnęłam, zawołałam, zaczęła machać ogonem. Ucieszyła się! Pies trzymal dystans, ale ona... ona chciała podejść, nawet się cieszyła ale się bala. Nic dziwnego, od zeszlego tygodnia, przeganiane z kąta w kąt, rzucano w nie kamieniami, grożono siekierą... Podeszła... powąchała... Machała ogonkiem. Od razu ulegle się położyła. Prosiła - Nie rób mi krzywdy.... Nie zrobię - obiecałam. Chodź kochanie - powiedzialam ... I przyszła. Wtuliła się i czekała. Moje serce tak szybko jak się uradowało że udało mi się zdobyć jej zaufanie, tak w tym samym momencie napełniło się po prostu paniką, strachem i zwaliło mnie z nóg. Po dotknięciu ciałka suni, uświadomiłam sobie że mam prawie na kolanach... kościotrupa. Wychudzona do granic możliwości - przecież to niemożliwe - wyrzucona była w zeszłym tygodniu... A jednak - policzyć jej można każdą kosteczkę, wydawało mi się ze głaskałam ją po brzuszku gdy wywaliła się na grzbiet - brzuch okazał się plecami i kręgosłupem przyklejonym do nich od spodu... W jej oczach - strach, lęk, suka wyczerpana do granic możliwości. Błagała mnie bym jej pomogła... :-( Pomogę... nie mogę spać wiedząc że śpi tam i czeka na mnie. Dzisiaj robimy akcję i bierzemy sukę do mnie. Ze względu że dzisiaj pracuje akcja jest ustawiona na 22. Przez dzień będę ją doglądać. Suczka jest dosyć młoda, nawet nie jestem pewna czy to nie jakiś podrostek. Okrutnie zagłodzona przez swojego oprawcę... potem wyrzucona w środku lasu tak by ni wróciła. Tak by nikt jej nie pomógł. Co roku na tej wiosce są porzucane psy - ta suczka to rekordzistka. Takiego szkieletora nigdy nie było. Sama dawno tak chudego psa nie widziałam. Jeszcze kilka dni i byłaby w stanie agonalnym. Jutro jedziemy do weterynarza jeżeli dzisiaj wszystko wypali. Jak zawsze nieocenieni dogomaniacy - pomocy! Proszę pomóżcie w jakikolwiek sposób! Od rozsyłania wątku, po choć kilku zlotowe wpłaty na sunię. Każda złotówka się przyda. Ci co mnie znają wiedzą że prowadzą przez cale życie BDT. Mam dużo bid u siebie, generalnie nie mam miejsca na kolejną ale nie jestem w stanie jej zostawić... Nie po tym jak mi zaufała. Wieczorem zrobię jej zdjęcia a tymczasem częstujcie się banerkiem. Każda pomoc się przyda - nawet duchowa! [B]Wplaty: [/B] Chita - 30 zl Odi - 50 zl Obraczuś - 10 zl Ja - 60 zl __________________ Razem : 150 zł [B]Wydatki :[/B] Karma + szczepienie - 150 zl Stan konta - [B]0 zł [/B] Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
furciaczek Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Melduje sie na watku....na zdiecia nie czekam, nie wiem czy chce to widziec :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
bros Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 zameldowuje się Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
chita Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 trzymam kciuki zeby sie udalo! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Betbet Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 jestem Kana Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
fioneczka Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 ... powyłam już sobie :( nie mogę czytać takich opisów ... za słaba jestem w pracy patrzą na mnie jak na :stupid: ... wiecznie smarkam Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
baster i lusi Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 ja juz nie mogę chce mi sie klnąc i klnąć a niech to szlag co za ludzie w tej chwili nie mogę ale pomyślę . Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malawaszka Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 [quote name='fioneczka']... powyłam już sobie :( [/QUOTE] ja też... :( ja na szczęście w domu.... Kana opisałaś to tak... ech :( maleńka wytrzymaj! od dziś będziesz miała nowe życie! :kciuki: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
malagos Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Tragedia...wspieram duchowo Was obie. I tego towarzysza niedli psiej, też. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Ziutka Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 i ja się melduję... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Buell Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Kana, bierzesz tylko sunie czy psa też? Zadzwonie czy zaesemesuje do Ciebie - na wszelki wypadek pojade do pracy autem - może się przyda pomoc. W pracy jestem do 21 ale na 22 mogę być u Ciebie w pracy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tatankas Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Też wyję,dobrze że w domu jestem,biedna sunieczka,druga Kirunia,tylko że Kira w domu miała sajgon :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Uru Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Biedna psina! mam wielką nadzieje, ze dzisiaj psinka da sie zabrać do Ciebie. oczywiscie popłakałąm się. porozklejam watek po ludziach,tyle na tą chwile moge pomoc Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Czaruś Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Mi się też łezka w oku zakręciła :( Trzymam kciuki za dzisiejszą akcję i czekam na foty. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
obraczus87 Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Zapisuje..... Trzymam kciuki za akcję! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ageralion Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Oby do wieczora... musi sie udac ja znalezc i zabrac... kciuki zacisniete! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
wszpasia Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Wrócę wieczorem zobaczyć na własne oczy ten obraz nędzy i rozpaczy. Miała duużo szczęścia, że bez grama tłuszczyku przetrwała mrozy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
agaga21 Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 kana a co z psem? (potrafisz pisać, nie ma co. łzy same do oczu napływają :( ) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
zuzlikowa Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 [quote name='malawaszka']ja też... :( ja na szczęście w domu.... Kana opisałaś to tak... ech :( maleńka wytrzymaj! od dziś będziesz miała nowe życie! :kciuki:[/QUOTE] ...daj sobie pomóc malutka! Kana...ach,aż serce boli!...powodzenia! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
anka_szklanka Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 melduje sie, zastanawiam sie co z tym drugim psem, skoro mówisz że tak bardzo trzyma sie suczki :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
lika1771 Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Trzymam kciuki zeby sie udało Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Buell Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Zlapalaś sunie? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
yoko100 Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 zapisuje ppczytam Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
bros Posted February 10, 2011 Share Posted February 10, 2011 Kana kurcze jestem myślami z Tobą - mam nadzieje ze masz pomoc !! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Kana Posted February 10, 2011 Author Share Posted February 10, 2011 Jestem jestem jestem! Mamy ją :) Udało nam się ja złapać. Z resztą szybko poszło bo rano pochłonęła ode mnie puszkę pysznej karmy więc po jednym gwizdnięciu slyszalam jak przybiegła ze swojego śmiecio legowiska. Chciałam ją pierw skusić kanapką by podeszła bliżej. Ale po tym jak ją połknęła, szybko się do mnie przyczołgała z błaganiem o jeszcze... Złapałam ją za karczycho i założyłam pętle. Sama nie wieżylam że tak latwo poszlo.. suka zna mnie zaledwie od wczoraj... Wiedziała o co chodzi, pierdzielnela się na plecy i czekała aż podjedzie niezawodna Kasia z samochodem. Nie było trudno ją wpakować... W końcu waży tyle co nic... sucz wielkości owczarka którą wniosłam na rękach do samochodu... Położyła głowę na kolanach i grzecznie czekała. Cudowna niusia... W domu ją sobie dokładnie obejrzałyśmy... Faktycznie, same kołtuny, brud syf i malaria. Wychudzona tak że pod wystrzępioną sierścią było można policzyć jej wszystkie kosteczki. [IMG]http://vlep.pl/x7pz84.jpg[/IMG] [IMG]http://vlep.pl/091cs5.jpg[/IMG] [IMG]http://vlep.pl/xjbhyd.jpg[/IMG] [IMG]http://vlep.pl/neqfko.jpg[/IMG] [IMG]http://vlep.pl/jahbsr.jpg[/IMG] A później hop do wanny.. sory ale nie byłam w stanie zrobić zdjęć jej po spłukaniu wodą... Teraz dopiero zobaczyłyśmy jak suczka jest wychudzona. Normalnie widać było każdą kosteczkę... Dzielna była, nie protestowała. Dala sobie zrobić wszystko, nawet przejść zabieg fryzjerski w obcinaniu sfilcowanej sierści. Teraz nakarmiona, w miarę czysta ułożyła się do klateczki na posłanie. Co dalej... nie mam pojęcia. Na pewno jutro jedziemy do veta. Zaszczepimy, odrobaczymy, jeszcze raz odpchlimy i obejrzymy dokładnie. Każda pomoc mile widziana. [IMG]http://vlep.pl/qjfv3c.jpg[/IMG] Jeżeli powracając do psa. Jego także udało się złapać ale nie zabierałyśmy go. Byl w dobrej kondycji, nie wyczulam nawet żadnej kostki u niego, odkarmiony i nie był jakoś bardzo brudny. Nawet jeść nie chcial. Z tego co mi powiedzieli w pracy znajoma pójdzie do ludzi którzy mieli podobnego i zobaczy czy to nie ich. Do tego suka naszego prezesa ma cieczkę dlatego pies także może koczować pod hotelem. Jeżeli dalej będzie za kilka dni tam siedział, postaramy się go zabrać. Ale już do schronu bo ja nie mam miejsca. A psiak śliczny - istny misio :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.