Jump to content
Dogomania

!Airedale i inne (prosimy zakladac oddzielne tematy!)!


Guest estra

Recommended Posts

eeeeeeeee z tym "bardziej" to bym nie przesadzala. Sa po prostu myslace - jedne bardziej, drugie mniej, zalezy jaki charakterek. Ja mam dwa i sa calkiem rozne, znam osobiscie jeszcze ladnych kilka sztuk i kazde jest inne. Zreszta to dotyczy kazdego - czy to pies czy czlowiek.

Jaki jest dorosly pies zalezy glownie od wychowania. Oczywiscie kerry jest typowym terrierem, wiec jest odwazny(czasami do przesady), wesoly i niezwykle szybki i sprawny,no i ma olbrzymie poklady energii, ale przyjmujac terriera do domu kazdy powinien sie z tym liczyc. Ot i cala prawda :wink:

Nitencja, dzieki za slowa uznania, ale wiem, ze jeszcze sporo mam do zrobienia, a tu czasu brak :-?

Niedlugo dojdzie jeszcze troche swiezych fotek i relacja z wystawy w Wawie (to dopiero w kwietniu)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 23.9k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

  • Flaire

    3356

  • INA

    1370

  • borsaf

    1264

  • zadziorny

    1221

Top Posters In This Topic

Czapla i Nitencja :D przyznaję, że macie świetne stronki :D

Często je oglądam :D Super galerie z moimi ulubionymi rasami :D Mam nadzieję, że za każdym razem nie muszę się wpisywać, bo dla innych zabrakłoby miejsca :lol:

Link to comment
Share on other sites

Pisałam kiedyś, że napiszęjak przeczytam zaległe posty. Sorki, że dopiero teraz to robię, ale przerastało mnie czytanie tylu stron :lol:

Na jakie wystawy wybieracie się w tym roku ze swoimi psiakami? Może do Krakowa ktoś zawita??? :lol:

Ładne stronki i piękne psiaczki.

Link to comment
Share on other sites

:oops: Kobiety drogie...... zawstydzacie mnie..... Ciesze sie bardzo ze stronka sie podoba. Mysle nad dodaniem info o trymowaniu ale jakos nie mam weny.

TAAAAA a Czapla ma racje kerry to terrier :) Nie zapomne do konca zycia jak kerrak znajomej wydostal sie z ogrodu i rzucil sie na mojego airedale. Dwie furie i zadna nie chciala popuscic :evilbat: Terrieey sa dla ludzi z Charakterem :lol:

Calusy dla wszystkich terrieromaniakow !

Link to comment
Share on other sites

Nitencja :D nie ma co się :oops: jak się ma piękne psy to trzeba się nimi chwalić :D

Bogula - one są boskie :o :D

Estra :D witam, my się jeszcze nie znamy :D co do wystaw - niestety, my z KIRI będziemy tylko publicznością :D raczej tylko w Trójmieście :D

Tym razem - Drapanko po brzuszkach :lol:

Link to comment
Share on other sites

Ja mam sznaucera średniego, Bastera.

Lubię też bardzo tereierki szorstkowłose:)

Czym karmicie swoje psiaki? Ja Bastusia karmię teraz "Nutrą Nuggets".

Ela- to niestety się niespotkamy na wystawach. trójmiasto "trochę" za daleko...

Link to comment
Share on other sites

Pytałyście o Flaire. Widzę, że się tu nie odzywa, więc uprzejmie donoszę, że Flaire wróciła, a Miśka siedzi w Ameryce i dobrze się bawi. :D

Flaire jak znajdzie trochę czasu, to obleci całą dogomanię i może przywita się z Wami, ten topik jest wyjątkowo bliski jej sercu. :lol:

Link to comment
Share on other sites

Ja tez dodalam stronke Nitencji do ulubionych i juz mi sie nie zapodzieje :P Tez mysle o czesci dotyczacej pielegnacji i juz nawet zdjecia sa w aparacie, tylko nie mam wejscia do kompa........

Bardzo sie ciesze, ze stronka Wam sie podoba :P

Elu, tak wlasnie wpadlo mi do glowy, ze moglabym zglosic psiurki na wystawe w Sopocie i moze Twoj syn by sie z nimi blizej poznal, no i my tez?! :D

Link to comment
Share on other sites

Oj, tyle tu nowego! Stronka czapli, zdrówko Fafolka, dorastanie Kiri, zdjęcia Nitencji... Dużo czasu zajęło wchłonięcie nawet niewielkiej częsci tego, co się zdarzyło w czasi mojej nieobecności!

Dziękuję bardzo za zainteresowanie Misią. Bardzo mnie wzrusza, że moja sunia ma tutaj taki liczny i oddany Fan Klub! Obiecałam Wam napisać o naszych zagranicznych przygodach, ale nie wiem, gdzie zacząć... Może od początku – ale będzie dłuuugie...

Więc było tak. Wylądowałyśmy z Misią w Nowym Jorku w środę późnym południem. Misia podroż zniosła dobrze, tylko bardzo jej się chciało pić. Ale przezorna pańcia miała w plecaczku warszawską kranówkę (czyli normalny napój Misi), którą natychmiast nalała do miski zamontowanej w klatce (bez otwierania klatki, bo jeszcze nie przeszłyśmy przez odpowiednie inspekcje).

Inspekcje przeszły bezproblemowo i wkrótce znalazłyśmy się na zewnątrz. Wypuściłam Misię z klatki, klatkę złożyłam na płasko (na szczęście to kwestia może 10 minut :) ) i poszłyśmy z Misią na smyczy do kolejki, która miała nas przewieźć do autobusu, który z kolei miał nas dowieźć do wypożyczalni samochodów. Jak zaczęłyśmy się z Misią ładować do wagonu, to zaraz podeszła do nas bardzo groźna pani, która poinformowała nas, że psom wolno jechać kolejką tylko... w klatce. Więc złożyłam klatkę z powrotem (na szczęście to kwestia może 10 minut :) ), Misia do niej wlazła i następną kolejką (chodzą co kilka minut) pojechałyśmy ten jeden przystanek (czas podróży: ok. 3 minuty). Wysiadłyśmy, klatkę znów złożyłam na płasko (na szczęście to kwestia może 10 minut :) ) żeby się zmieściła do autobusu i już bez większych przygód dojechałyśmy do wypożyczalni. Po drodze wiele osób pytało nas, czy przyjechałyśmy na wystawę – bo właśnie w zbliżający się poniedziałek zaczynała się najsłynniejsza nowojorska wystawa Westminster.

W wypożyczalni samochodów wszyscy pracownicy chcieli mi „pomóc” – czyli trzymać Misię, bawić się z Misią, głaskać Misię. Misia oczywiście popisywała się, jak tylko mogła, pokazywała, jaka to ona jest dwujęzyczna, chociaż porozumiewała się głównie na migi (np. podając łapę do wyciągniętej ręki na komendę „shake”, której nie zna). W końcu udało się wszystko załatwić i rozpocząć podróż do mojej przyjaciółki w Deleware – ale ponieważ było już późno, a ja byłam zmęczona, to nie dojechałyśmy na miejsce, tylko musiałyśmy się zatrzymać po drodze i przespać. Dojechałyśmy następnego dnia rano, zjadłyśmy śniadanko i natychmiast musiałyśmy wyjeżdżać na spotkanie z wetem-specjalistą od bioder. Ta podróż zajęła kolejne trzy godziny i trochę błądziłyśmy, ale było warto, bo wet był super (zresztą okazał się sam być hodowcą doskonałych briardów – cała ścianę ma zawieszoną wstęgami ze zwycięstw BIS). Zbadał dokładnie Misi biodra, obejrzał pod takim super-fajnym aparatem, gdzie widzi się na ekranie kości w ruchu, na żywo (można poruszyć biodrem i zobaczyć dokładnie, jak porusza się staw), stwierdził, że bioderka są zdrowe, wszczepił czipa identyfikacyjnego i na koniec zrobił normalnego rentgena do wysłania do OFA (organizacji atestującej psie biodra). Wszystko to bez narkozy, tylko pod bardzo łagodnym środkiem uspakajającym – Misia cały czas mogła chodzić o własnych siłach. Podejrzewam, że gdyby nie te wszystkie przejścia związane z podróżą, to nawet bez tego by się obeszło (pan doktor próbował nawet bez, ale Misia była dosyć przerażona). Niestety, trwało wszystko bardzo długo, bo klinika pełni również ostry dyżur i w czasie naszego pobytu przywiezionych zostało kilka wypadków wymagających natychmiastowej uwagi naszego doktora. Więc sporo było czekania. Ale warto było. Klinika, nb, jest super – ma nawet basen dla psów (do rehabilitacji).

Wszystko to, co opisałam powyżej zdarzyło się w przeciągu 24 godzin od momentu lądowania w NY – więc byłyśmy troszkę zajęte, nie mówiąc już o tych w sumie 13 godzinach spędzonych w aucie... Ale potem już było łatwiej. Odpoczęłyśmy sobie przez kilka dni u mojej przyjaciółki, powspominałyśmy dawne czasy (np. gdy wystawiałyśmy parę hodowlaną, gdzie suka miała cieczkę! Udało się bez krycia na ringu :lol: ), a potem pojechałyśmy (kolejne 8 godzin autem) do narzeczonego Misi – Jacka. Tam nas jego właścicielki przyjęły bardzo gościnnie, Misia od razu powędrowała do swojego boksu, a ja zostałam zaproszona na obiad i na noc. Przywitałam się z Jackiem i z jego piękną córką Hanną, której zdjęcie niedługo tutaj zamieszczę, a która akurat trzy tygodnie wcześniej urodziła 11 szczeniąt. Pobawiłam się ze szczeniakami, przespałam się, a następnego dnia – komu w drogę... Więc poszłam pożegnać się z moją Misiunią ukochaną, która przecież nie widziała mnie całą noc, a normalnie śpi ze mną w łóżku, więc myślałam, że się stęskniła. Otworzyłam boks i oczekiwałam, że będę z radością obskoczona i oblizana. Akurat. Misia śmignęła obok mnie i poleciała „na pokoje” szukać kolegów. Zawołałam ją, to wróciła, z grzeczności na powitanie machnęła raz czy dwa ogonem i poleciała dalej. Ku ogólnej uciesze wszystkich obecnych. Z wyjątkiem mnie :bigcry:.

Reszta mojej podróży przebiegła według planu, załatwiłam co miałam załatwić i po tygodniu wróciłam do Polski, poczym następnego dnia wyjechałam znów, tym razem do Szwajcarii (przez ten jeden dzień w Polsce, odwiedziłam tylko Atosa w schronisku i w szpitalu moją 94 letnią ciocię, która podczas mojej nieobecności przewróciła się i złamała biodro). No a od soboty jestem już w Warszawie na dobre. Wczoraj znów rozmawiałam z jedną z pań, ktora opiekuje się Misią i powiedziała mi, że Misia świetnie się zadomowiła, codzinnie rano przez trzy godziny lata z kolegami, jest doskonale zsocjalizowana, niczego się nie boi, jest wesoła, ogon trzyma wysoko do góry. Jedyny problem był z żarciem. Misia normalnie dostawała u mnie tylko suchą karmę, bo zauważyłam, że ma bardzo delikatny żołądek – jak tylko ktoś podsuwał jej jakieś smakołyki, to Misia natychmiast dostawała bigunki. Wydaje mi się, że jest to spowodowane jej ogromnym łakomstwem – ona jedzenie wchłania bez gryzienia! W każdym razie, jej opiekunki stosują dla swoich psów surową dietę – surowe mięso, warzywa i kości, nawet taki pokarm przygotowują i sprzedają klientom mrożony – i zapytały mnie, czy mogą również Misię tak karmić, bo uważają, że to zdrowsze, bez konserwantów itd. Powiedziałam, że oczywiście mogą spróbowac, ale że Misia ma delikatny żołądek. Spróbowały więc zmienić jej dietę powoli, zamieniając suche na surowe po troszeczku, ale wczoraj dowiedziałam się, że jednak żołądek Misi nie tolerował surowej diety, rezultatem była biegunka, więc teraz już je tylko suche i wszystko jest już ok.

No i najnowsza wiadomość: wydaje się, że Misia powolutku decyduje się na cieczkę! Jeszcze nic konkretnego, ale chyba cieczka się zbliża, bo jest troszkę jakby spuchnięta, a u niej tak się dzieje na jakiś tydzień przed cieczką. Więc trzymajcie kciuki! Nie wiem, czy w ogóle powinnam o tym pisać, bo moge zapeszyć, ale chyba dogomaniackie kciuki mają sliniejszy efekt, niz jakieś zabobony :wink: .

Pozdrawiam Was wszystkich, szczególnie tych, którzy doczytali do końca tego długaśnego reportażu i dziękuję raz jeszcze za wsparcie i zainteresowanie misinymi sprawami!

Link to comment
Share on other sites

FLAIRE :D doszłam do końca :o poemat :o

Widzę, że wrażeń miałaś ogrom, ale warto, aby Misia miała dzieci jakie sobie dla niej wymarzyłaś.

Współczuję Ci tylko tego, że jest tak daleko od Ciebie. A tęsknota boli :(

Cieszę się, że się odezwałaś - bo ciekawość mnie zżerała.

To teraz piszę jedną ręką i odpukuję w niemalowane - aby wszystko było po Twojej myśli. :D

Śliczne mamy zdjęcia w galerii - prawda :D

Link to comment
Share on other sites

Flaire!! Az milo bylo poczytac !! Globtroterki :lol: Szczerze usmialam sie jak opisywalas ze Misiunia troszke Ciebie olala..... ja myslalam ze robia tak tylko airedale ale plci meskiej. Moja mama zawsze mowi ze airedale to sprzedajne dusze :wink: Ciesze sie ze dziewczyna tak szybkoa sie zadomowila. A wlasnie jakies fotorelacje beda ?? A mozesz mi powiedziec czy hodowla Greenfield's ma rowniez welshe ( moze jakies foto ew. in spe...)

Trzymamy wszyscy za Misie!!! :P

Link to comment
Share on other sites

A wlasnie jakies fotorelacje beda ??
Nie mam zbyt wielu zdjęć, ale chcę wstawić córkę Jacka, bo mam nadzieję, że Misiątka będą do niej podobne (jest prześliczna!)
A mozesz mi powiedziec czy hodowla Greenfield's ma rowniez welshe
Coś mi się kiedyś o uszy obiło o jakichś Greenfiedowych welshach, ale szczegółów nie pamiętam. Może poszukam...
Trzymamy wszyscy za Misie!!!
Dzięki bardzo! Kochani jesteście. Takie wsparcie jest super!

A kto mi pożyczy psa???

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...