Jump to content
Dogomania

Błędy weterynarzy


aga.w

Recommended Posts

Witam.
Wydaje mi się że takiego tematu nie było.Dużo się słyszy o błędach lekarskich,natomiast o błędach weterynarzy nie słyszałam,ale dwa moje psy doświadczyły takich błędów na sobie z niestety śmiertelnym skutkiem...
1 przypadek: pies 7,5roku miał zawał i ledwo go uratowaliśmy, pół roku potem zaczęło się dziać coś dziwnego z nim,nie mógł wstać a że była to niedziela to nasz weterynarz nie przyjmował więc pojechaliśmy na Brodowicza i tam lekarz dotknął psa i stwierdził że to rak, my w szoku,i pies dostał zastrzyki i kazał przyjechać za 2dni ale niestety w autobusie pies zmarł.W poniedziałek pojechałam do naszej lekarki i powiedziałam jej co i jak to była w ciężkim szoku...Jak dowiedziałam się ostatnio dla tego lekarza to każdy pies ma raka nawet zdrowy...
2 przypadek: suczka 7lat zapalenie uszu,dostaliśmy lek który nie jest na zapalenie uszów tylko na obniżanie odporności po przeszczepach itp. lek ten może powodować różne nowotwory i niestety uaktywnił guza mózgu, Sara po tym leku nie mogła chodzić i lekarz z Piłsudskiego stwierdził że to pewno zwyrodnienie ale rtg nie jest potrzebne.I tak zrobiliśmy później rtg stawów biodrowych i żadnego zwyrodnienia nie było,natomiast stan się pogarszał ledwo chodziła,dostawała mocne sterydy,ale niestety straciła wzrok i musieliśmy pozwolić jej odejść by nie cierpiała.
Czy któryś z Waszych zwierzaków doświadczył błędów lekarskich?co robiliście w takich sytuacjach?Znajoma mi mówiła bym poszła do tego lekarza i powiedziała mu co i jak ale uważam że to sensu nie ma bo lekarz i tak się do winy nie przyzna...bo jak to powiedział lekarz z Piłsudskiego "jestem lekarzem weterynarii i znam wszystkie leki i podałem dobry lek"właśnie widać jak zna leki,skoro doprowadził do takiego stanu...

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

aga.w - ja osobiście się szybko do-edukowalam w kwestiach chorób i pierwszej pomocy u psów. Mam zaufanego weterynarza. Jeśli niemożliwym jest skonsultowanie z nim jakiejś przypadlości nie pozwalam "leczyć" psa w ciemno. Podstawą są zawsze badania - na pierwszy ogień - morfologia i RTG. Od razu - w przypadku nieznanego mi weta. Nie pozwalam na podanie żadnych leków z wyjątkiem przeciw wymiotnych (oczywiście, jeśli wymioty występują) + witamin. I czekam na "swojego" weta. Nie wykonuję też badań typu USG u lekarza, którego nie znam.
Co robilam w przypadku ewidentnego blędu weta? No cóż, zdarzylo mi się parę lat temu w furii na jednym z for internetowych przytoczyć historię choroby psa oraz idiotyczną diagnozę lek. wet. z Kliniki Malych Zwierząt przy SGGW z wymienieniem imienia i nazwiska pani weterynarz. Pies żyje i ma się dobrze, bo pojechalam tam tylko na konsultację... ale jakbym wtedy pani wet posluchala mialby bezsensowną operację, której nie potrzebowal.

Link to comment
Share on other sites

SuperGosia masz rację, też najpierw chodziłam z psami do zaufanej lekarki, ale to jest wet ogólny nie zrobie tam badań, lecznica jest zamknięta w niedziele a jeśli chodzi o mojego 1 psa to źle się poczuł w niedzielę późnym popołudniem i byłam skazana na lecznice na Brodowicza, w przypadku drugiego psa to rtg i badanie krwi robiłam na Piłsudskiego bo to jest(a raczej była)dobra klinika,oczywiście o wszystkim informowałam "moją"lekarkę, potem jak już wiedziałam ze wet z Piłsudskiego się pomylił to wybrałam lekarkę w miarę blisko mnie ze względu na wizyty domowe,i dojazdy do lecznicy, lekarka wspaniała robiła co mogła ale nie dało się uratować suni. Generalnie to się przekonałam że najlepsze lecznice w Krakowie to są te mniejsze co nie mają takiego rozgłosu jak Brodowicza,Piłsudskiego czy Centralna.
Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

W piątek, 9 lipca moi znajomi byli umówieni z lekarzem na sterylizację swojej ukochanej 5 letniej suczki Poziomki. Poziomka przed operacją miała robione badanie krwi, badanie ogólne, została odrobaczona. Operacja miala się odbyć w lecznicy "Fiolka" w Warszawie, wydawało się, że suczka /okaz zdrowia/ nie będzie miała żadnych komplikacji z powodu operacji, niestety stało się inaczej ...... W tej chwili Poziomka walczy o życie w lecznicy "MultiVet" w Warszawie, operacja się nie odbyła. Po nacięciu skóry przez chirurga zdrowemu psu zatrzymało się serce na 15 minut, pan doktor postanowił zaoszczędzić i narkozę Poziomce zaaplikował sam, nie umówił się z anastezjologiem. Wklejam link, gdzie przeczytacie sobie historię Poziomki: [URL]http://pies.onet.pl/forum.html?hashr=0forum:MSwyNjksOCw3MjU3OTczOSwxODg3Mzg3OTksOTI0MTY0NiwwLGZvcnVtMDAxLmpz[/URL]

Trzymam kciuki żeby Poziomce się udało wrocić do swojego domu, w którym byla bardzo kochana.

Link to comment
Share on other sites

Nie udało mi się edytować postu więc jeszcze dopisuję: Poziomka miała robione badania w lecznicy MultiWet, serce ma zdrowe, nie ma temperatury, nie ma cukru we krwi, nadal jest "warzywem" bo miała niedotlenienie mózgu przez 15 minut. Po zaaplikowaniu suczce narkozy przez chirurga nastąpiło zatrzymanie serca, chirurg nie zaprosił anastezjologa do pomocy przy operacji bo chciał więcej zarobić. Anastezjolog była umówiona w lecznicy "Fiolka" na następny zabieg, o operacji Poziomki nie miała pojęcia.

Link to comment
Share on other sites

BarbaraMaria i co z sunią, jaki jest stan?piszesz że jest "warzywem" to niewiem czy nie lepiej dla psa będzie ją uśpić, wiem że to okropnie brzmi(ostatnio sama musiałam podjąć taką decyzję i nie była ona łatwa ale napewno dobra) ale nie będzie się męczyła.
Oby jak najmniej takich "lekarzy"którzy tylko chcą zarobić ale nie myślą czy dają dobre leki i dawki.
Trzymam kciuki żeby suni się udało wrócić do zdrowia!
Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Sunia nadal przebywa w Multiwecie, moi przyjaciele postanowili czekać tyle ile trzeba i wierzą, że Poziomka do nich wroci radosna i szczęśliwa. Podaję link do bloga Radka, tam jest opisana historia Poziomki. [URL]http://radoslawsalaga.blog.onet.pl/Historia-Poziomki-i-nieludzki-,2,ID410553857,n[/URL]

Link to comment
Share on other sites

Witam,
mój pies - mieszaniec lat 3 w młodości nabawił się grzyba w uchu. Lekarz z provetu (tam miałam najbliżej) mu go wyleczył. Problem pojawił się gdy na końcówce ucha pojawił mu się strup, który ciągle się rozwalał i krwawił. Pan doradził obcięcie kawałka ucha. Średnio byłam przekonana do tego pomysłu. Dodatkowo mój pies był wnętrem i miał mieć je obcięte przy kastracji.
Ociągałam się z kastracją i w końcu zdecydowałam się na nią w lutym tego roku. Wybrałam klinikę luxvet na wilanowie, chociaż od ursusa to kawał, jednak lekarz polecany przez kolegę. I nie dość, że pan Mikołaj[B], [/B]który operował mojego psa zrobił to perfekcyjnie (jedno cięcie, normalnie stosuje się dwa), to jeszcze dał mi środek, dzięki któremu ucho się wyleczyło. A jak mówiłam mu, że kazali obciąć, to znacząco popukał się w głowę.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

[quote name='BarbaraMaria']Sunia nadal przebywa w Multiwecie, moi przyjaciele postanowili czekać tyle ile trzeba i wierzą, że Poziomka do nich wroci radosna i szczęśliwa. Podaję link do bloga Radka, tam jest opisana historia Poziomki. [URL]http://radoslawsalaga.blog.onet.pl/Historia-Poziomki-i-nieludzki-,2,ID410553857,n[/URL][/QUOTE]

Na blogu od 2 tygodni nie ma żadnych informacji w jakim stanie jest piesek.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

[quote name='aga.w']Witam.
Wydaje mi się że takiego tematu nie było.Dużo się słyszy o błędach lekarskich,natomiast o błędach weterynarzy nie słyszałam,ale dwa moje psy doświadczyły takich błędów na sobie z niestety śmiertelnym skutkiem...[/QUOTE]

Takich historii jest sporo, wystarczy śledzić komentarze dodawane przez pacjentów na [URL="http://lecznica24.net"]tej stronie[/URL].

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

witam.wiem ze mineło od postu troche ale nie moge sie oprzec zeby nie napisac.
otóż-w med,wet, NIE MA specjalizacji "anestezjologa" i kazdy lek,wet, jest UPRAWNIONY do podawania wszelkich srodków narkotycznych kt są potrzebne do wywołania snu narkotycznego.Błagam,ludzie,nie piszcie takich bzdur.Poza tym,zawsze ale to zawsze istnieje niestety mozliwosc komplikacji podczas narkozy i własnie takie konieczne są środki jakie podjął lekarz w trakcie zabiegu.Proponuje najpierw zawsze popytac,dobrze sie zapytac, zeby nie było potem takich postów.
Co do poprzedniej wiadomości,,,PSY NIE MAJĄ ZAWAŁÓW!!! no moze jedynie boxery ale i tak są to b male zawaly,,są zapaści,ale nie zawały. Odn "guza mózgu ",mozna go było stwierdzic praktycznie poprzez badanie tomograficzne.,,Naprawdę,warto poczytac zanim cos takiego sie tu napisze.
Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Zawał jako taki praktycznienie wystepuje u psów, przy czym należy pamietać, że pod tym pojęciem rozumiemy stan niedokrwienia i martwicy części serca, spowodowane odcieciem dopływu krwi tetnicą wieńcową. U ludzi najczęstszą przyczyna jest miażdżyca, na która psy nie chorują, lub rzadziej zator i inne przyczyny.
Od zawału natomiast warto odróznić inne kłopoty z sercem, u psów nierzadkie, w tym ataki serca, niekiedy smiertelne i tzw zespół nagłej śmierci sercowej- relatywnie częsta przyczyna śmierci psów ras olbrzymich (sama straciłam w taki sposów bernardynkę).

Co do stwierdzenia guza mózgu "na oko" bez badań- TK za życia, lub sekcji post mortem- to już zakrawa na szrlatanerię i pozowanie na jasnowidza.


I tak, wetom zdarzaja sie błędy, to też są tylko ludzie. Nawet niekwestionowanym "guru" (mojej suce najwyżej ceniony ortopeda Wrocławia spieprzył dokumentnie operację). Jednak zdecydowana większość nie wynika ze złej woli, czy zaniedbania, ale z pomyłki, lub niedopatrzenia.
No i trzeba pamietać, że zwierzę jako zywa istota jest w swoich reakcjach nieprzewidywalne- nawet najlepiej przeprowadzona narkoza, czy podany zupełnie zwykły lek może stać się przyczyną śmierci i winy weta w tym nie będzie.

Inna sprawa że jest też całkiem sporo hmm.... konowałów, wetów niedouczonych, wetów bez pojęcia i empatii....

Link to comment
Share on other sites

Tak się składa ze psy mają zawał, może nie tak często jak ludzie ale jednak, poza tym to wet. stwierdził zawał, ja tego nie wymyśliłam!

Odnośnie guza to fakt tylko za pomocą tk można stwierdzić, ale u mnie nie da rady wykonać tego badania, można w Olsztynie, Warszawie i gdzieś na Ślasku. A czemu uważam że to był guz bez badania?otóż zrobiliśmy wszelkie możliwe badania i zostały tylko 3 choroby, guz, zaburzenia neurologiczne oraz zaburzenia błędnika, te 2 pierwsze tylko za pomocą tomografu można potwierdzić, więc zrobiliśmy rtg głowy by potwierdzić/wykluczyć błędnik i wyszło że to nie to, ale jakby to były zaburzenia neurologiczne to z dnia na dzień nie stracilaby wzroku(jest to malo prawdopodobne)a tak niestety się stało, więc tylko ten guz został, poza tym miała problemy z oddychaniem.

ulvhedinn - jasne że wetom zdarzają się pomyłki w końcu to też ludzie, ale wybacz na zapalenie ucha dać lek(imuran) który podaje się po np. przeszczepach na obniżanie odporności, poza tym lek ten może wywołać raka(tak pisze w ulotce) to chyba coś nie tak z lekarzem nie uważasz? raz jak była u nas w niedziele lekarka bo pies nie mógł chodzić to na początek powiedziała że nie powinien tego leku dać, i każdy z 3 lekarzy to potwierdził i że to przez ten lek uaktywnił się guz.
I to chyba na tyle
Pozdrawiam gorąco

Link to comment
Share on other sites

Zawsze mozna złożyc na lekarza weterynarii skargę w okręgowei Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej. Trzeba opisac przypadek, na czym polegało zaniedbanie, miec dokumentację lekarsko-medyczną.
Czasem w Izbie sa rozpatrywane takie przypadki i zaniedbania, ze włos sie jezy na głowie. np. wyciaganie rodzacego sie źrebaka za pomocą traktora, czy rozpoznanie zapalenia uszu i leczenie w tym kierunku, podczas gdy sunia miała ropomacicze.

Link to comment
Share on other sites

my mielismy taki przypadek ze moj pies spadl z kolo 30m na trawe ,odrazu taxowka do weta a weterynarz zrobil usg dal jakis lek i powiedzial ze bd dobrze , ja bylam w takim szoku ze uzanalam ze pewnie ma racje chociaz pies nie wygladal dobrze
nastepnego dnia jak juz wszycy ochlonelismy pojechalismy do innego weta ,odrazu przeswietlenie calego psa okazalo sie ze ma pekniety kregoslup i wybita lape
dostal antybiotyki ,leki w tabletkach i zastrzyki co kilka dni
teraz minal ponad rok od tego zdarzenia pies do tej pory ma problemy z poruszaniem sie ,wchodzeniem po schodach ale zyje i czuje sie dobrze
nie wiem dlaczego tamten wet tak postapil , jakbysmy nie pojechali do innego weta pewnie psa by juz nie bylo , albo bylby w duzo gorszym stanie
tamtego weterynarz omijam szerokim lukiem i wiem ze juz sie tam nie pojawimy , za to zyskalam dobrego weta wlasnie tego ktory wtedy ratowal nam Bastera

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aga.w']Tak się składa ze psy mają zawał, może nie tak często jak ludzie ale jednak, poza tym to wet. stwierdził zawał, ja tego nie wymyśliłam!

Odnośnie guza to fakt tylko za pomocą tk można stwierdzić, ale u mnie nie da rady wykonać tego badania, można w Olsztynie, Warszawie i gdzieś na Ślasku. A czemu uważam że to był guz bez badania?otóż zrobiliśmy wszelkie możliwe badania i zostały tylko 3 choroby, guz, zaburzenia neurologiczne oraz zaburzenia błędnika, te 2 pierwsze tylko za pomocą tomografu można potwierdzić, więc zrobiliśmy rtg głowy by potwierdzić/wykluczyć błędnik i wyszło że to nie to, ale jakby to były zaburzenia neurologiczne to z dnia na dzień nie stracilaby wzroku(jest to malo prawdopodobne)a tak niestety się stało, więc tylko ten guz został, poza tym miała problemy z oddychaniem.

ulvhedinn - jasne że wetom zdarzają się pomyłki w końcu to też ludzie, ale wybacz na zapalenie ucha dać lek(imuran) który podaje się po np. przeszczepach na obniżanie odporności, poza tym lek ten może wywołać raka(tak pisze w ulotce) to chyba coś nie tak z lekarzem nie uważasz? raz jak była u nas w niedziele lekarka bo pies nie mógł chodzić to na początek powiedziała że nie powinien tego leku dać, i każdy z 3 lekarzy to potwierdził i że to przez ten lek uaktywnił się guz.
I to chyba na tyle
Pozdrawiam gorąco[/QUOTE]

Rany. Zawały serca wystepują u psów, ale niesamowicie rzadko i zazwyczaj są powiazane z jakąś choroba podstawową (nowotwór, uraz itd). Częściej juz wystepują zawały innych narządów (np śledziony). Niestety weci w rozmowie z właścicielem często nazywają zawałem atak serca o innym podłożu.

Co do podania leku immunosupresyjnego, to pytałaś weta po co go podał? Bo ja obstawiam, ze podejrzewał chorobę skóry (ucha) na tle autoagresji organizmu, a ten lek akurat się podaje w podobnych przypadkach. Poza tym po jednokrotnym podaniu leku uaktywnił sie (niepotwierdzony) guz mózgu?

Żeby nie było- nie kłócę się tylko wyjasniam ;)

Jeśli chodzi o błędy lekarskie to ostatnio miałam kotkę "niedokastrowaną". Otwarte ropomacicze, zabieg i oczom moich wetek ukazał sie widok- macica zbliznami, jeden róg usunięty, usunięty jeden jajnik.... długo sie zastanawiałyśmy co "autor miał na myśli".
Moją Krę wet połozył na 10 dni na zapleczu, bez leków i pomocy (bo właścicielka sie wypięła). Psa ze złamaniem kręgosłupa widocznym "po wierzchu".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aga.w']Witam.
Wydaje mi się że takiego tematu nie było.Dużo się słyszy o błędach lekarskich,natomiast o błędach weterynarzy nie słyszałam,ale dwa moje psy doświadczyły takich błędów na sobie z niestety śmiertelnym skutkiem...
1 przypadek: pies 7,5roku miał zawał i ledwo go uratowaliśmy, pół roku potem zaczęło się dziać coś dziwnego z nim,nie mógł wstać a że była to niedziela to nasz weterynarz nie przyjmował więc pojechaliśmy na Brodowicza i tam lekarz dotknął psa i stwierdził że to rak, my w szoku,i pies dostał zastrzyki i kazał przyjechać za 2dni ale niestety w autobusie pies zmarł.W poniedziałek pojechałam do naszej lekarki i powiedziałam jej co i jak to była w ciężkim szoku...Jak dowiedziałam się ostatnio dla tego lekarza to każdy pies ma raka nawet zdrowy...
2 przypadek: suczka 7lat zapalenie uszu,dostaliśmy lek który nie jest na zapalenie uszów tylko na obniżanie odporności po przeszczepach itp. lek ten może powodować różne nowotwory i niestety uaktywnił guza mózgu, Sara po tym leku nie mogła chodzić i lekarz z Piłsudskiego stwierdził że to pewno zwyrodnienie ale rtg nie jest potrzebne.I tak zrobiliśmy później rtg stawów biodrowych i żadnego zwyrodnienia nie było,natomiast stan się pogarszał ledwo chodziła,dostawała mocne sterydy,ale niestety straciła wzrok i musieliśmy pozwolić jej odejść by nie cierpiała.
Czy któryś z Waszych zwierzaków doświadczył błędów lekarskich?co robiliście w takich sytuacjach?Znajoma mi mówiła bym poszła do tego lekarza i powiedziała mu co i jak ale uważam że to sensu nie ma bo lekarz i tak się do winy nie przyzna...bo jak to powiedział lekarz z Piłsudskiego "jestem lekarzem weterynarii i znam wszystkie leki i podałem dobry lek"właśnie widać jak zna leki,skoro doprowadził do takiego stanu...[/QUOTE]
Brodwicza! tam mi moje zwierzaki właśnie wykończyli:( a potem chcieli poddać eutanazji ze względu
na śmiertelną chorobe:(
Przywieziono mi półtrupy (były już w nowym domu)
Jeden "śmiertelnie" chory żyje i po leczeniu i badaniach wyszło, że
pożyje jeszcze bardzo długo. Drugiemu się nieudało:(
Ostrzegam wszystkich przed tą kliniką:(

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

Dziwię się, że tak mało osób odwiedza ten wątek i nie toczą się tu dyskusje. Mam wiele złych wspomnień w związku z weterynarzami i moimi zwierzętami. Ciężko mi do nich wracać i nie wiem czy to ma sens ale chyba tak, szczególnie po to aby ostrzec innych, którzy są niedoświadczeni i naiwnie tak jak ja kiedyś ulegają autorytetowi weterynarzy, nie zdając sobie sprwy z tego jakie krzywdy mogą spotkać ich zwierzęta w rękach ludzi, którzy z założenia powinni leczyć i przynosić ulgę w cierpieniu. Ja swoje doświadczenia powinnam raczej opisać na wątku zatytułowanym "zbrodnie weterynarzy" albo "sadyzm i okrucieństwo weterynarzy", albo może "podłość i głupota weterynarzy". Dziś jestem już na tyle świadoma, że na pewno nie pozwolę żadnemu patologicznemu bądź niedouczonemu konowałowi skrzywdzić mojego psa ale kiedyś, zresztą jeszcze całkiem niedawno lekarz weterynarii był dla mnie autorytetem, człowiekiem kochajacym zwierzęta godnym szacunku i zaufania.

Link to comment
Share on other sites

A niby jak to sprawdzić? Każdą wizytę dublować wizytą u innego weta? Każdą receptę konsultować w innej przychodni?

Jeśli nie mamy "swojego" czyli stałego, zaufanego weta, który zna naszego zwierzaka i jego historię, to musimy skierować się do pierwszego z brzegu gabinetu weterynaryjnego. I nikt nie da nam gwarancji, że trafimy dobrze (albo źle). Nie mówiąc już o tym, że niektóre przypadłości nie dają się wyleczyć, a tylko od nas zależy, jak długo będziemy podtrzymywać psa czy kota przy życiu, chociaż nadziei i tak już nie ma... Każdy to rozsądza w swoim sumieniu, a wet może tylko doradzać, nie zdecyduje za nas. To bardzo boli, ale nie jest błędem weta.

Inna rzecz, że trafić na złego weta można zawsze i wszędzie, więc jeśli trafi się na dobrego, to należy się go trzymać rękami i nogami!!!

Pana weta z kliniki w Olsztynie, który zafundował mojemu psu zapalenie otrzewnej z lekoopornym gronkowcem i nawet nie był łaskaw wziąć z operowanego powtórnie brzucha wymazu do antybiogramu - bardzo dziękuję, za wypisanie psa po operacji zanim minęła narkoza, w półśnie, z sierścią upapraną w g...nie, dziękujemy za brak leków przeciwbólowych, za antybiotyk, który starczył aż na dwa dni, zamiast dwóch tygodni, za zero zaleceń pooperacyjnych, za zero środków opatrunkowych przy "wypisce", za zero adnotacji w książeczce psa, za brak zlecenia badań i zero zainteresowania po drugiej operacji płukania jamy brzusznej, za kilka tygodni tak dramatycznych, że zdrowy by tego nie wytrzymał... tak, pana weta z Olsztyna pozdrawiamy serdecznie i wciąż o nim myślimy. Na pewno mu się to odbija czkawką...

Ale inny wet, powinnam napisać Wet z dużej litery, z gabinetu w Ostródzie psa mi uratował, zachował stoicki spokój, zrobił wszystkie badania w trybie pilnym, przygotował psa do podróży do kolejnej kliniki i zrobił dosłownie wszystko, a może nawet i więcej, niż musiał i niż mógł. A na koniec jeszcze dzwonił, żeby zapytać co z psem. Czyli można i tak. Do tego weta będziemy lecieć jak na skrzydłach, bo sprawdził się w sytuacji mocno kryzysowej i wierzę, że podoła w najtrudniejszej sprawie (Odpukać! Oby nie!).

Jeśli by zaś nasz "domowy" czyli stały warszawski Wet miał wyjechać do Norwegii czy GB, to chyba pojadę tuż za nim :D I ja, i mój pies uwielbiamy go bezkrytycznie!!! Nie zawiódł nas nigdy, a ma z nami sto pociech... I nawet numer swojej komórki nam dał... Nasz Wet jest wielki i każdemu życzę takiego kochanego Weta!!!

Link to comment
Share on other sites

  • 1 year later...

Zaczęło się niewinnie. Moja sunia, jamnik, lat 10 zaczęła więcej pić i co za tym idzie więcej siusiała. Trwało to może około miesiąca. Mieszkamy w Norwegii i na święta jechaliśmy do polski, więc postanowiliśmy odwiedzić panią weterynarz która już wcześniej zajmowała się naszym pieskiem. W wigilię nasza sunia po siusianiu nie mogła iść, kładła się na chodniku i trzeba było ją zanosić do domu. Przetrwaliśmy święta (mieszkamy w małym miasteczku więc o weterynarzu całodobowym nie ma mowy), 27 grudnia pojechaliśmy do weterynarza, opisaliśmy objawy i pani weterynarz zbadała Sonię. Stwierdziła chore serce, powiększoną wątrobę, a co do trudności w poruszaniu się to powiedziała że pies ma zapalenie stawów. Pobrała krew do badania, dała suni antybiotyk i kazała przyjść 29 grudnia. Zauważyliśmy lekką poprawę ale trudności w chodzeniu nie ustąpiły. Gdy pojawiliśmy się po raz drugi pani wet miała już wyniki krwi i powiedziała, że potwierdziło się to co powiedziała wcześniej. Podała kolejne zastrzyki, mnóstwo tabletek i skasowała nas 400 zł. Mieliśmy jeszcze przyjść 31 na kolejny zastrzyk. Do 4 stycznia było jako tako ale 5 stycznia stan się pogorszył. Planowany powrót do Norwegii mieliśmy na 7 stycznia i byliśmy przerażeni ,że pieskowi nic nie pomogło. Sonia potykała się o własne nogi, była apatyczna, leżała tylko na swoim posłaniu które podsunęłam jak najbliżej mnie bo inaczej leżała by na podłodze przy moich nogach. 6 stycznia ponownie pojechaliśmy do pani weterynarz która zrobiła suni usg. Po badaniu okazało się, że nie ma żadnych problemów z wątrobą tylko jedna nerka ma niewielkie zmiany. Powiedziała nam, że kiedyś ta nerka da o sobie znać ale jeszcze nie teraz. Pies dostał zastrzyk, sterydowy lek przeciwzapalny i przeciwbólowy. Po zastrzyku jakby trochę było lepiej. Następnego dnia wyruszyliśmy w podróż (17 godzin), po 3 godzinach pies zaczął wymiotować i powtarzało się to co godzinę. Początkowo sunia jeszcze piła wodę ale potem nawet nie chciała na nią patrzeć. Patrzeliśmy na jej męki i mieliśmy strach w sercach. Do Norwegii zajechaliśmy o pierwszej w nocy, nie miała siły, była wyczerpana, siedziałam z Sonią do 5 próbując ją trochę nawodnić. Rano 8 stycznia (niedziela) złapałam za telefon i zaczęłam szukać kliniki weterynaryjnej otwartej w niedzielę. Znalazłam. Wzięliśmy psa, wyniki badań z polski, leki zapisane przez panią weterynarz i pojechaliśmy. W klinice zanim opisałam co jest psu i zanim ją zbadał, pokazałam weterynarzowi wyniki krwi. Gdy tylko na nie spojrzał wiedział co dolega psu. Z powodu chorych nerek nastąpiła MOCZNICA. Sunia dostała leki wzmacniające, przeciwwymiotne i kroplówkę. Wet kazał zostawić psa i przyjechać za parę godzin. Po sunię przyjechaliśmy o 20, wyglądała lepiej, na mój widok zamachała ogonem. Ucieszyłam się że jest lepiej ale wet powiedział, że nie daje gwarancji na wyzdrowienie psa. W domu wykąpałam i wysuszyłam Sonię, bo śmierdziała wymiocinami, oczyściłam dziąsła bo mocznik się tam zbierał i powodował wymioty. Położyliśmy ją na czyste posłanie. Trochę wypiła wody. O godzinie 24 Sonia ODESZŁA. Zostały nam tylko zdjęcia i żal, że pani weterynarz przez brak wykształcenia doprowadziła do śmierci naszego psa.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 year later...

To straszne, ale przez takie sytuacje człowiek zupełnie traci zaufanie do lekarzy weterynarii. Sama miałam podobne doświadczenia.

1) Muszka, suczka moich dziadków, wychowałam się przy niej. Przy jej sutkach pojawiły się guzki. Lekarz do jakiego dziadki z nią chodzili, twierdził, że to zwykłe tłuszczaki. Miała zapisany termin operacji, weterynarz chciał je wycinać. Guzki szybko urosły do dużych rozmiarów. Zaniepokojeni dziadkowie skonsultowali się z innym lekarzem weterynarii. Dopiero on stwierdził, że to poważne stadium złośliwego nowotworu gruczołu mlekowego. Nie polecał operacji, która jego zdaniem skończyłaby się śmiercią psinki na stole operacyjnym. Jej stan był już naprawdę poważny. Kazał otaczać Muszkę do końca jej życia miłością. W odpowiednim momencie doradził mojemu dziadkowi, że to już ten czas, kiedy należy pozwolić Musi odejść z tego świata. Gdyby operacja została wykonana, Muszka prawdopodobnie by umarła. Tak zostały jej podarowane kilka miesięcy dalszego, wspaniałego życia, gdzie wszyscy czule się nią opiekowali.

2) Kubuś. Zachorował na boreliozę, chorobę wywołaną przez kleszcze. Zaczął oddawać mocz z krwią. Był to weekend, więc "nasz" weterynarz nie przyjmował. Pojechaliśmy zatem do innego. Nie byłam przy tym, ale lekarz pewnie podał mu jakieś leki. Drugiego dnia podczas wizyty mój tata poprosił o kroplówkę. Weterynarz rzekomo ją podał. W poniedziałek wreszcie mogliśmy odwiedzić naszego weterynarza. Od razu rozpoczął właściwe leczenie, czyli najpierw zbadał krew, żeby ustalić chorobę i tak dalej. Kiedy dowiedział się, że Kubusiowi została podana kroplówka, zapytał "Gdzie?". Oczywiście szukał wenflonu, którego nigdzie nie było. Po zeznaniach mojego taty okazało się, że podał mu kroplówkę w kark. Lekarz zapytał mojego taty: "Czy widział pan, żeby kroplówkę podawało się w kark? On zaraz dostanie prawdziwą kroplówkę". Oczywiście tata mógł się domyślić jak podaje się kroplówkę, ale nie winię go. Był przerażony o psa, a lekarz perfidnie to wykorzystał i okłamał go, mówiąc, że podał mu kroplówkę. Człowiek w nerwach nie myśli racjonalnie. Kubusia nie udało się uratować, ale mam nadzieję, że potem był już właściwie leczony i robiliśmy wszystko, by go uratować.

Martwię się jedynie, że naszego lekarza może niedługo już nie być. Nie wiem gdzie będę udawała się wtedy z psami. W moim mieście już straciłam zaufanie do większości.

Link to comment
Share on other sites

Kashia16, jesteś pewna, że chodzi o boreliozę? Nie babeszjozę?
Kroplówka może być podana podskórnie, jako wlew, najczęściej rzeczywiście na karku, bo jest tu dużo takki podskórnej. Błędu tu nie widzę.
Z jakiego miasta jesteś? Moze na forum ktoś podpowie nazwisko lekarza, który zajmuje sie małymi zwierzętami?

Link to comment
Share on other sites

[B]kashia1[/B], jeśli idzie o Muszkę, to obawiam się że rację miał wet, który chciał operować. Co innego że to zapewne nie były tłuszczaki [SIZE=1](co weci tak się poupierali, że guz przy cycku u starej suki to tłuszczak albo kaszak?!)[/SIZE], bo w tym miejscu u starszych suczek praktycznie tyko guzy gruczołu mlekowego się umiejscowiają. Drugi wet jeśli nie zrobił histopatologii to na jakiej podstawie mógł stwierdzić, że to [I]"[/I][I][COLOR=#000000]poważne stadium złośliwego nowotworu gruczołu mlekowego"[/COLOR][/I][COLOR=#000000]? Złośliwy czy nie złośliwy robi się RTG płuc w poszukiwaniu przerzutów i jak jest w porządku to przygotowuje się zwierzę do operacji.
Kubuś nie zachorował na boreliozę tylko babeszjozę. Kroplówka pod skórę to też kroplówka, wolniej się wchłania, wolniej działa, ale lepsze to niż nic jak się nie ma wenflonu/nie umie go założyć. Kroplówki podskórne stosuje się raczej tylko u gryzoni czy tycich kociąt/szczeniąt, u większych się wg. prawideł sztuki zakłada się wenflon. Jeśli możesz mieć o coś pretensje do weta weekendowego to o niezrobienie badań krwi [SIZE=1](po podaniu leków już rozmaz nie potwierdzi babeszji, bo ona została po prostu zabita lekarstwem)[/SIZE], choć może dlatego, że dobrze wiedział, że w sobotę nigdzie tej krwi nie będzie mógł wysłać [SIZE=1](ja mieszkam na takiej wiosce, że jeśli się samemu 60km nie zawiezie krwi to do poniedziałku można zapomnieć o jakichkolwiek badaniach; nie chcę też bronić tego lekarza, bo na prawdę jestem świadoma ilu z nich nie uznaje za stosowne zrobić jakichkolwiek badań a leczenie ogranicza się do zastrzyku i koniec, niech się dzieje co chce dalej)[/SIZE]. Poza tym na większą naganę wg. mnie zasługuje fakt, że przy podejrzeniu babeszji kroplówkę podał dopiero po naleganiach ze strony twojego ojca!!![/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...