Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

Posted

To zamyślenie i zamarzenie to niestety wypatrywanie much.
I innych latających.
Spacery są stresujące.
A wczoraj późnym wieczorem jedna muszka pojawiła się w pokoju i Misia po panicznym miotaniu się po całym mieszkaniu zabarykadowała się szczekając w łazience i potem koczowałam tam z nią i kołdrą do 1.20. :shake:

Posted

Coraz więcej jest takich rzeczy, które dla Misi są przerażające.
Na pewno burza i wystrzały. Na pewno latające i brzęczące owady.
Te niebrzęczące też.
Nie pamiętam dokładnie kiedy się to zaczęło - jakieś dwa lata temu,
ale jest chyba coraz gorzej...
Kiedy wędrujemy, nie ma mowy, tak jak zawsze bywało, że siadamy z książką na kocu.
Teraz możemy jedynie iść przed siebie. Żadnych postojów.
Czasami - raz, dwa razy podczas spaceru Misia wdrapuje się i zaczepia pazurkami o moje spodnie, wtedy ulegam oczywiście i biorę ją na ręce. Ona obserwuje z góry czy wszystko ok, daje całusa i prosi, żeby ją położyć z powrotem. Tak się dzieje najczęściej w miejscach gdzie w zacienieniu i nad wilgotną ziemią fruwają chmary i miliony muszek, wirują w powietrzu i przejście przez taki muszkowo-komarowy korytarz jest dla Misi ponad jej siły.
Wtedy pomagam. Najszczęśliwsza jest na spacerach o czwartej rano. Wtedy jest chłodno i owady śpią.

Posted

Misia goni, połyka, kłapie zębami, ale robi to histerycznie i właśnie ze strachu.
Tą nocną muchę też próbowała złapać, nie udało się i zaraz potem - panika.

Posted

Sweetie tez jest panikara czasem bez sensu
np dmuchania się boi
ja czasem zapomnę i delikatnie dmuchnę

ostatnio biegała
i potrąciła maki
i płatki poleciały w jej kierunku
kilka czerwonych płatków
i już była przerażona

chciałam dmuchnąć na płatki, pokazać że to niegrozne
ale dmuchanie jest według Sweetie przerażające
tak samo trąbienie
czy machanie rękami

mnie z pomocą przychodzi Caillou
przyszła, pogapiła się,obwąchała płatki czerwone, i poszła
i odczarowała strach Sweetie

Posted

[quote name='Jasza']To zamyślenie i zamarzenie to niestety wypatrywanie much.[/QUOTE]
Tak właśnie pomyślałam, patrząc na to zdjęcie: [url]http://images61.fotosik.pl/1108/12bde1d86e96b13dgen.jpg[/url]

A może jakiś behawiorysta by coś poradził? Tym bardziej, że problem się rozwija...

Posted

Jasza, a może w domu jakiś lep na muchy dziabnąć, żeby Wam nie latały muszyska.
Nie wiem też jak działają takie spraye na komary, osy, na muchy pewnie też -chodzi mi o te spryskiwacze dla ludzi.
Może ją spryskiwać przed spacerem, żeby zapach odstraszał owady.
U mnie w domu grasuje pięciu morderców owadowych /koty/, nawet Luśka zagania muchy i zjada /chyba, że te muchy padają od zapachów z dochodzących z pieluchy, hm.../.

Posted

W domu nie mamy żadnych owadów - jeżeli już się trafi jakiś zabłąkany wędrowiec - bardzo, bardzo rzadko - to potem jest taka reakcja :(
Na spacerach o tej porze roku wszędzie jest pełno muszek i spryskiwanie nic na to nie pomoże, bo Misia się ich boi nawet wtedy kiedy fruwają i pobzykują ( lub nie) gdzieś nieopodal. Przecież żadne muchy jej nie atakują jakoś specjalnie.
Najlepiej kiedy jest chłodno i silny wiatr, wtedy po pierwszym, chwilowym "onieśmieleniu" rozluźnia się i spacer wygląda w miarę normalnie.
Tak było na przykład wczoraj. I tak jest na spacerach porannych.

Myślałam o behawioryście. Może faktycznie...
Muszę poszperać w internecie, może znajdę kogoś kto ma lub miał podobny problem.

Dzisiaj za to wędrowaliśmy w strugach deszczu i żadnych owadów nie było.
Był za to zmoknięty, młody wróbelek w trawie.
Misia go dostrzegła i złapała w zęby :(
Wrzasnęłam i szarpnęłam za szelki - nie puściła.
Pociągnęłam do góry - pisnęła i wypuściła go na szczęscie.
Wylądował w trawie a ja stałam z tobołkami na smyczach tuż przy ulicy i zastanawiałam się jak to zrobić, żeby je przytrzymać a szybko sprawdzić co z maluchem.
Zawiązałam prowizorycznie, podniosłam wróbelka - żywy, cały, schwycił pazurkami mój palec uznając go za ciepłą gałązkę i usadowił się wygodnie.
Mokruteńki, ale skrzydła nieuszkodzone, ogonek cały, główka też.
Obok rośnie piękny, niewysoki, przystrzyżony kuliście klonik.
Wsunęłam rękę od spodu korony drzewa i ptaszek przeszedł na dobrze skrytą wśród liści i gęsto osłoniętą gałązkę. Tam mam nadzieję przeczeka deszcz i zdąży się uspokoić i osuszyć. Dzięki Święty Franciszku, że tak się to skończyło.

Wolałabym zdecydowanie, żeby Misia bała się ptaków, a nie owadów.

Posted

u nas są małe kaczuszki
pływają przy brzegu wesolutko

i muszę miec oczy dookoło głowy i pilnować te moje dwie szalone
Caillou by z chęcią zapolowała na kaczuszkę
a Sweetie wskakuje do wody -i może którąś uszkodzić
20 kg psa chlupającego do wody -gdyby spadło na takie maleństwo

Posted

Jasza, to rzeczywiście chyba trzeba uderzyć do behawiorysty.
Lęki są różne, Twoja psina akurat boi się owadów - widać jakiś uraz z przeszłości.
Jeśli chodzi o ptaki, to również przeżywam męki, ponieważ mam jedną taką kotkę - to taki półdzik, mimo, że u mnie mieszka już chyba 6 lat i ona poluje na ptaki.
Dogadałam się z nią o tyle, o ile, żeby mi ich nie przynosiła, już zagryzionych.
Myślę, że nadal na nie poluje, ale już ich nie widzę.
Na początku, mnie to przerażało, teraz akceptuję to jako kocią naturę, a na tygrysie zapędy nie ma przecież lekarstwa.
Ciekawa jestem, co Misia musiała przeżyć, że tak boi się owadów ?
Pewnie jakieś pogryzienia, ale może drażni ją samo brzęczenie owadów ?

Posted

Instynkty myśliwskie Misia ma mocno rozwinięte - choć od dłuższego już czasu poluje już tylko bezkrwawo. Czai się na łące, robi naskoki, węszy, myszkuje i buszuje, latem, zimą i wiosną - ale nic z tego nie wynika. Ale czasami nam się przydarzy taka przykrość jak dzisiaj rano...:(

Lęki owadzie trwają jakieś dwa lata temu i jakoś nie mogę skojarzyć jednego, wyraźnego momentu od kiedy to się zaczęło. Pewnie faktycznie coś ją użarło kiedy próbowała złapać.

Posted

[quote name='Jasza']Instynkty myśliwskie Misia ma mocno rozwinięte - choć od dłuższego już czasu poluje już tylko bezkrwawo. Czai się na łące, robi naskoki, węszy, myszkuje i buszuje, latem, zimą i wiosną - ale nic z tego nie wynika. Ale czasami nam się przydarzy taka przykrość jak dzisiaj rano...:(

Lęki owadzie trwają jakieś dwa lata temu i jakoś nie mogę skojarzyć jednego, wyraźnego momentu od kiedy to się zaczęło. Pewnie faktycznie coś ją użarło kiedy próbowała złapać.[/QUOTE]
O właśnie, to jest chyba właściwa diagnoza - musiało ją coś użreć i stąd te lęki.
Ale dobry behawiorysta powinien poradzić sobie z takim problemem.
No bo jak się pies boi petard, to mniej więcej sobie wyobrażam to tak, że ucieka przerażony.
Ale petardy są problemem tylko na przełomie grudzień/styczeń, a owady...no to rzeczywiście jest problem...

Posted

Czy ktoś z Was się orientuje co mogą oznaczać litery R oraz E na starym duńskim termometrze?
Termometr wyglada jak termometr, ale po dwóch stronach tego słupka są dwie różne skale.
Z takim oznaczeniem.

Posted

współczuje Misiowej fobii. Musiała ją ukąsić jakaś osa, i Misia odczuwa coraz silniejszy lęk. Mnie to przerasta, nigdy się z tym nie zetknęłam (u psów). A tu teraz szczyt sezonu na "latające".
ps
zagadkowa sprawa z tym termometrem.
pozdrawiamy z letniska!

Posted

[quote name='Jasza']Czy ktoś z Was się orientuje co mogą oznaczać litery R oraz E na starym duńskim termometrze?[/QUOTE]
Niestety, nie mam zielonego pojęcia. Jeśli uda Ci się wyjaśnić to zagadnienie, napisz, bom ciekawa :).

Posted (edited)

Szukam, szukam i nic :p
Ale jak znajdę to na pewno napiszę.

Edit:
Prawdopodobnie R to skala Raumura:

"Skala Raumura jest jedną ze skal termometrycznych, wprowadzona została w 1731 roku przez francuskiego fizyka R.A.F. de Raumura (1683-1757), często używana w Europie Środkowej do początków XX stulecia. W skali Raumura temperatura topnienia lodu (zamarzania czystej chemicznie wody) odpowiada 0 (tak jak w skali Celsjusza), a wrzenia wody 80 (100C), dlatego 1C odpowiada 0,8 w skali Raumura. Zatem chcąc uzyskać [T] Raumura należy pomnożyć temperaturę w stopniach Celsjusza przez 0,8. "

Edited by Jasza
Posted

No chyba właśnie nie.
Po wielu naradach i przeszukiwaniach czeluści internetowych jestem skłonna przypuścić,
że na termometrze widnieje duże C z zawijasem, mylnie przeze mnie odczytane jako E.
:evil_lol:
Zresztą skala Raumura i Celsjusza różnią się tak nieznacznie ( mój poprzedni post),
że to by się zgadzało :p

Posted

może Reksiu ma w przodkach psa hokkaido -i dlatego jest taki zaczepny
chociaz
Sweetie potrafi odszekać się człowiekowi, który nieodpowiednio do niej zagada
i wie. kiedy zaregować

wczoraj jednak pani do niej powiedziała (przyznaje niezbyt mądrze, ale pani wyglądała normalnie)
[I]jaka jesteś ładna, chyba cie ukradnę

[/I]a Sweetie sie bardzo zdenerwowała

tak samo się denerwuje, jak znajome psy albo znajomi ludzie witają się z Caillou
usiłuje ludzi odstraszyć, a Caillou odciągnąć
Caillou jest jej i koniec

Posted

Reksio jest gryzoniem, albo raczej był nim, bo teraz - już od dawna zresztą - jest pilnowany jak śmierdzące jajko. Kiedyś zdarzyło mu się ugryźć asta, który pojawił się znienacka na łące - doskoczył, uszczypnął go w tyłek i w nogi.
Raz szarpnął za nogawkę rowerzystę i raz pewnego starszego pana z laską :shake:
No i jest pod specjalnym nadzorem, puszczany tylko na wielkich łąkach, albo na chałdach gdzie w promieniu kilkuset metrów widzę kiedy miałby się ktoś pojawić.
Nie lubi ludzi.
Nawet tych, których zna. Na przykład właścicieli swoich psich kolegów i koleżanek.
Ktoś chciałby go dotknąć? Pogłaskać?
Nie ma mowy. Wymowne spojrzenie i warknięcie.
Żadnego spoufalania się.
Wyjątkiem jest Pani Małgosia, którą Reksio bardzo lubi.
(Nie mówię tu oczywiście o nas - czyli rodzinie).
Reksio to jest niekończąca się opowieść.

Posted

no to się nie liczy jako ugryzienie
chociaz
rozumiem, że trzeba go pilnować
Sweetie też większości ludzi nie lubi -ale wygląda groźnie i nikt się z łapami nie pcha -na szczęście

Posted

Upały dają się we znaki.
Ślimaki pochowały się szczelnie w swoich skorupkach i
rzadko je teraz spotykamy, nawet o świcie.
Zamuszenie wzrosło nieznacznie i las brzęczący,
migoczący owadzimi skrzydełkami omijamy z daleka.
Popołudnia spędzamy w gronie staruszków na zacienionej ławeczce
i razem z tobołkami zaniżamy średnią wieku.
Tuż przed zachodem słońca otwieram szeroko okna
i wpuszczam do domu stygnące powietrze.
Wszędzie słychać cierpkie okrzyki jerzyków.
Ptaki cętkują niebo i tną powietrze na małe,
coraz mniejsze kawałki nieba.
Słońce zachodzi pomarańczowo albo złoto.
Samotne, albo w towarzystwie chmur piętrzących się hen wysoko
na kształt siwych pałaców z kurzu i dymu.

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...