Jump to content
Dogomania

Z rowu, lękliwa lisia Mimisia: skradła serce Jaguski i Jej Połówka i zakotwiczyła u nich na stałe <3 DZIĘKUJĘ!!!


Tyśka)

Recommended Posts

Elu, bez niespodzianek życie byłoby nudne ;) 

Hop, Mimisia jeszcze żadnego człowieka nie ugryzła, potrafi ujadać na serio, postawić sierść od ogona po grzbiet, ale na takie wyskoki jak Tofik nigdy sobie nie pozwoliła. Natomiast u Anecik pogryzła Tycię, a u mnie poturbowała Jeżynkę i próbuje zdominować Psotkę. Dlatego nie zostaje sama z nimi, albo jeździ ze mną, albo gdy jadę sama, to siedzi w osobnym pomieszczeniu/ganku, w towarzystwie papugi i czasem jakiegoś kota jak się któryś nie zdąży ewakuować do innych części domu. I jest bardzo grzeczna, nic nie niszczy, zje smaczki i czeka. Wie że jak wrócę, pójdziemy na spacer. 

Natomiast, nigdy bym Mimi nie rekomendowała do domu z dzieckiem. I nie miałabym nic przeciwko, gdyby człowiek zdecydowany na adopcję chciał wspomóc aklimatyzację Mimi lekami, ale nie ja o tym decyduję.  Mimisia daje sygnał jakie ma zamiary, natomiast Tofik jest nieobliczalny. Ma ewidentnie jakieś zaburzenia emocjonalne a może i psychiczne, nigdy też nie był diagnozowany pod kątem "głowy". Ludzie z problemami czasem całe życie muszą łykać tabletki, czemu pies nie miałby żyć spokojnie u boku człowieka wspomagany odpowiednimi lekami. Leczymy u psów przewlekłe choroby, podajemy leki do końca życia, czy to na serce, czy to na nerki, wątrobę, cukrzycę itp. i tak powinno być i w przypadkach zaburzeń psyche. 

Co mi po psie który na pstryknięcie, zrobi siad, czy tam podejdzie lub nie podejdzie do miski, przebiegnie slalom, czy złapie frisbee, jak za chwilę zagryzie kota. Leki są po to by z nich korzystać. Tofik choćby i pięć lat siedział w Artemidzie to i tak uważam że będzie tylko nauczony poprawnego zachowania, a w sytuacji która da impuls w sekundzie stanie się dawnym Tofikiem. Ja osobiście nie odważyłabym się go wydać do adopcji bez dobranych leków uspokajających, leków, nie supli. 

Przy dobranych lekach, odpowiedzialności i świadomości ewentualnego adoptującego że leki trzeba podawać systematycznie o jednej porze, już pewnie dawno mógłby mieć własny dom (oczywiście bez dzieci), bo wygląd Tofiś ma bardzo adopcyjny. 

 

  • Upvote 2
Link to comment
Share on other sites

A ja tylko dodam, że jako opiekunka Mimi rozważałam wspomaganie lekami suni, zwłaszcza po seminarium z Panią Jolantą Łapińską, w którym był poruszany wątek farmakoterapii dla psów problemowych. Miałam wtedy okazję porozmawiać nie tylko z Pani Jolą, ale i wieloma doświadczonymi psiarzami. Myślałam o tym (i pisałam na wątku), aby zebrać fundusze na przyjazd i konsultację dr Irackiej (dziękuję jeszcze raz, Zagrodowy Pies Polski za namiary do dr Irackiej). W lutym w czasie odwiedzin suczki poruszyłam ten temat z jaguską, a później rozmawiałam też z Panią Mileną z hoteliku - i wtedy temat umarł, bo właśnie osoby obcujące z Mimi, przyznały, że nie widzą takiej potrzeby. Ja znam Mimi jedynie z "doskoku" oraz opowiadań jaguski, shoto, poprzedniego domu oraz dwóch hotelików (anecik i Pani Mileny). Niestety, nie wszystkie obrazy Mimi są spójne i próbuję sama to trochę "połatać", co wiem o rudej w jedno. Przyznaję jednak, że po ostatniej rozmowie z jaguską (po spotkaniu z chętnymi), temat farmakoterapii wrócił do mnie jak bumerang i zaczęłam na nowo szukać porady wśród osób, które siedzą w tym głębiej, bo nie jestem do końca przekonana, czy faktycznie decyzja o rezygnacji ze wsparcia farmakologicznego była słuszna. Nie mam na myśli silnych psychotropów, bo te nie są potrzebne, ale poprawiających humor. Temat jest jakby otwarty, ja sama nie wiem co mam robić, aby małej pomóc. Pytam, dowiaduję się, ale jak to bywa w takich sytuacjach, co człowiek to opinia. Dziękuję, hop! że ten temat poruszyłaś na nowo.

Link to comment
Share on other sites

Mimisia "psychicznym" psem nie jest z pewnością, bardziej bym się skłaniała do czego takiego jak autyzm lub pokrewnego. Ona ma swój świat i oprócz jednego człowieka nic jej do szczęścia nie potrzeba, cała reszta jest zbędnym balastem. Nie znosi zmian. I tyle. 

A strach i panika, ludzie też są różni, tchórzów nie brakuje, a jeśli człowiek jest w zagrożeniu, lub tak uważa, to się broni, tak jak Mimi. Ja nie widzę potrzeby u Mimisi wspomagania lekami, ją po prostu musi ktoś zaakceptować taką jaka jest i dać jej ogrom czasu na adaptację. Tofik to całkowicie inny przypadek, tu nie ma co porównywać.

A co do prób dominacji, podporządkowania, przecież to normalne, tak jest w przyrodzie, wśród ludzi chyba bardziej niż u zwierząt. Po to podobno człowiek ma rozwinięty hmmm mózg żeby nad tym panował, wśród swoich zwierzaków również. Ale jeśli jest taka potrzeba, pomoc farmakologiczna powinna być zapewniona. Jednostki chorobowe to już obowiązkowo.

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

W pełni zgadzam się z jaguska. Czemu chcecie, żeby Mimi była taka jak inne psy? Ludzie maja prawo do inności, a psom chcemy tego prawa odmówić?   Jest psem wyjątkowo strachliwym i tyle. U ludzi także widać różne poziomy strachu. Jedni sa odważni, aż nadto, a inni nosa za róg domu boją się wychylić. Mimi lubi tylko jedną osobę, a przecież i wśród ludzi są osobniki izolujące sie od otoczenia, nie lubiące tłumów wokół siebie. Sama raczej wolę być z jedną, niż z wieloma osobami na raz. Nikt nie proponuje mi leków, no bo na co?  Mimi w zachowaniu nie wykazuje anomalii. Wśród znajomych mi osób widzę zachowania mimiśowe, ale o ile wiem nikt tym ludziom nie proponuje kuracji farmakologicznej.

Co niby w Mimi miałyby zmienić środki farmakologiczne?

  • Like 1
Link to comment
Share on other sites

Witam Jaguskę i lisiczkę. Do świąt coraz bliżej. Nie dość, że brudni to jeszcze od rana pada deszcz. Psa za drzwi nie da się wygonić.  Lala i Misiek stanęły chwilę w drzwiach  i zrobiły w tył zwrot. Jedynie Nesia bez problemu wymaszerowała.  Coraz mniej świąteczne  zapowiadają się te święta.

Trzymajcie się spokojnie przed zwariowaniem.

Link to comment
Share on other sites

Komu na dobudzenie?

kawa-ruchomy-obrazek-0018.gif

Nesiu, ta zima dla ogrodów może być tragiczna w skutkach, rośliny mają nabrzmiałe pąki, niektóre hortensje puszczają listki, owocowym drzewkom się nie przyglądałam, ale te ozdobne mnie martwią, szczególnie chusteczkowe, dereń kousa i magnolia tripetala, bo to zeszłoroczne nabytki. Włóknina leży w pogotowiu, bo podobno mrozy mają być w styczniu. Kwitnących mleczy, fiołków czy innych chwaścików końcem grudnia, to ja nie pamiętam. 

Elu, dokładnie jest jak piszesz. Ja też jestem inna od dziecka, może dlatego "rozumiem" Mimisię. W jej przypadku może jakieś ziołowe, poprawiające nastrój, łagodzące to napięcie i obawy przed wszystkim, takie jak dla ludzi chmiel, kozłek czy melisa, mogłyby być dobrym dodatkiem do codziennej diety, ale które są dla psa bezpieczne to trzeba by było sprawdzić w jakimś sprawdzonym źródle.  

Jej reakcja na tych ludzi była jakaś spotęgowana. Aż tak nie reaguje, owszem szczeka, obszczekuje, ale z taką agresją jak tu to rzadko. Przy zabieraniu jakiejś zdobytej syfiastej delicji z pewnością mogłaby ugryźć, bo nawet do mnie się stawia, ale ja się jej nie boję. Pewnie gdyby miała z 15 kilo to....;), ale Połówka z pewnością by dziabnęła, bo dał się jej podporządkować.

Jeśli jednak bym zauważyła że zachowanie Mimi idzie zdecydowanie w stronę agresji to pierwsza bym namawiała Tysię na farmakologiczne środki. 

I patrząc na Tofika, to uważam, że ta strachliwość Mimi jest jej sprzymierzeńcem, bo gdyby nie to, to mogłaby pójść drogą Tofika, bo ona ma zapędy do kontrolowania wszystkiego wokół i rządzenia się.

Dlatego bardzo ciężko widzę jej adopcję. 

A już jak słyszę ludzi którzy tiutają do szczekającego psa, czasem całkiem serio szczekającego i wyciągają ręce, to mnie słabi, a później wina psa jak użre. Tak właśnie zrobił ten pan który przyjechał, wyciągną rękę do wściekłej Mimisi, ale się zreflektował w porę. Przynajmniej nie tiutał ;)))

Ludzie przy "obsłudze" psa przenoszą go na płaszczyznę człowieka i stąd te wszystkie problemy, a przecież jest odwrotnie, to oni muszą wejść na poziom zwierzęcia i ustawić hierarchię kto jest szefem. No ale komu się chce? Bardzo często radzenie sobie z psimi zachowaniami kończy się na kiju. A do czego to prowadzi to wszyscy dobrze wiemy.

I jeszcze jak pomyślę ile niechcianych, żywych prezentów trafi w niedługim czasie do schronisk i przytulisk to mi się nóż w kieszeni otwiera. Chcianych też trafi bo szybko się nudzą i są obowiązkiem, a z obowiązkami to część społeczeństwa ma ogromny problem.

Koniec. Cza się za coś brać. Chosiaż w ostatnich dnia halny mnie przeleciał ;) i teraz mam fisharmonię w oskrzelach.

Czymta się kochani w tej przedświątecznej gorączce i dajcie na luz :)

 

 

  • Like 1
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dnia 30.11.2019 o 08:26, jaguska napisał:

Pomału dotarło do mnie że znalezienie dla Mimi domu będzie graniczyło z cudem.

 

1 godzinę temu, jaguska napisał:

Dlatego bardzo ciężko widzę jej adopcję. 

Mimi powinna znaleźć dom, bo u Ciebie przecież nie może zostać na stałe. Czas działa na jej niekorzyść, przyzwyczaja się, utrwala pewne zachowania, nawyki i niestety, nie młodnieje. Tyś(ka) ma trudne zadanie, wręcz niewykonalne. Jak ma uwierzyć w znalezienie dla Mimi domu, skoro Ty jako opiekun uważasz, że szansa na adopcję jest prawie zerowa? Stąd różne podpowiedzi, pomysły na wprowadzenie czegoś, co mogłoby pomóc, ułatwić adopcję. Uważasz, że Mimi nie potrzebuje wsparcia farmakologicznego. Jestem prawie pewna, że dobry specjalista zaleciłby leczenie. Tylko, że samo leczenie nie wystarczy, może być jedynie uzupełnieniem terapii behawioralnej. Problemów Tofika nie znamy, szczątkowe, rozbieżne informacje na wątku nie są wiarygodne. Jako osoba, która zna Mimi, zastanów się, co można zrobić, żeby adopcja suczki stała się bardziej realna. Jeżeli możesz, to wypisz wszystkie pozytywy i negatywy Mimi. 

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Jagusko , dziękuję za przypomnienie wspaniałego kabaretu Olgi Lipińskiej z Hanną Śleszyńską , którą uwielbiam.

Wracając do Mimiśki , ona jest przepełniona lękami i stąd jej różne zachowania. Na pewno jest niestabilna emocjonalnie. Są leki , które tonują zachowania , zmniejszają lęki , poprawiają nastrój. Myślę , że jednak warto po zasięgnięciu opinii specjalisty dać Mimi szansę i coś wypróbować. Są leki , które nie powodują otępienia.

Jest lek homeopatyczny w syropie, który można podać , nie ma działań ubocznych , nazywa się Sedalia.  Wypróbowałam u mojego Dolara.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, hop! napisał:

Jak ma uwierzyć w znalezienie dla Mimi domu, skoro Ty jako opiekun uważasz, że szansa na adopcję jest prawie zerowa?

Może nie zerowa, bo jakąś szczątkową wiarę w ludzi jeszcze mam. Jeśli Tysia zdecyduje o farmakologi to będę Mimi podawać lekarstwo. Gdyby była moim psem, ja bym nie podawała, ewentualnie suple na poprawę nastroju. Niby co one miałyby zmienić u niej w tej chwili. Mimi strachu się nie pozbędzie jak każdy tchórz, u mnie jest zadomowiona, przyzwyczajona, zna wszystkie kąty. Co te leki miałyby teraz zmienić w niej? No chyba nie chodzi o to żeby psa otumanić i wyadoptować, a dalej niech się dzieje wola nieba. W nowym domu na czas adaptacji owszem, ale teraz, nie widzę sensu. 

Dzisiaj  sąsiad trzepał dywany, byłyśmy akurat na ogrodzie, strach panika, dezorientacja, ogon pod siebie, szarpanie się do domu.  I tak jest ze wszystkim czego Mimi nie zna, lub gdy się coś przestawi. W mieście jest totalnie przestraszona i zdezorientowana, za dużo bodźców i to ze wszystkich stron. Czy z tego powodu miałaby brać leki? Jeszcze nikogo nie ugryzła, choć niektórych straszy. Tak jak pisałam wyżej ugryzła Anecikową Tycię i Jeżynkę, nie ona jedna ma psie konflikty, wystarczy poczytać dogo. Jeśli dobrze pamiętam to nawet zagryzienia się zdarzały. A że Tysia ma ciężki problem? No ma,  Mimi nie jest dla osoby która -kce mieć pieska-, a znaleźć człowieka który da psu pół roku na aklimatyzację nie jest łatwo znaleźć. Psa, który nie da się długo pogłaskać, chowa się w najciemniejsze dziury, którego trzeba pilnować żeby nie zerwał się w chwili strachu ze smyczy, bo będzie po psie. Do takich adopcji kolejki się nie ustawiają. Dlatego bardzo bym chciała, żeby przy kolejnym zapoznawaniu się z potencjalnymi chętnymi była także Tysia.

 

3 godziny temu, Poker napisał:

Jagusko , dziękuję za przypomnienie wspaniałego kabaretu Olgi Lipińskiej z Hanną Śleszyńską , którą uwielbiam.

Witaj w klubie :), często sobie puszczam różne kawałki i skecze z Kabaretu Olgi Lipińskiej.

Co do leków dla Mimi, nie widzę potrzeby stosowania ich u mnie, ja sobie z nią radzę, a jak posiedzi u mnie jeszcze ze dwa lata to miałaby dwa lata leki brać, albo i dłużej, to bez sensu. Ewentualnie zacząć podawać jakiś czas przed potencjalną adopcją i kontynuować leki w nowym domu. Ja to tak widzę, ale coś lekkiego czemu nie.

Psy nie palą, ale gdyby, to pewnie jointy załatwiłyby sprawę ;)

Link to comment
Share on other sites

2 godziny temu, jaguska napisał:

[...]

Dzisiaj  sąsiad trzepał dywany, byłyśmy akurat na ogrodzie, strach panika, dezorientacja, ogon pod siebie, szarpanie się do domu.  I tak jest ze wszystkim czego Mimi nie zna, lub gdy się coś przestawi. W mieście jest totalnie przestraszona i zdezorientowana, za dużo bodźców i to ze wszystkich stron. Czy z tego powodu miałaby brać leki? [...]

[...]

Co do leków dla Mimi, nie widzę potrzeby stosowania ich u mnie, ja sobie z nią radzę, a jak posiedzi u mnie jeszcze ze dwa lata to miałaby dwa lata leki brać, albo i dłużej, to bez sensu. Ewentualnie zacząć podawać jakiś czas przed potencjalną adopcją i kontynuować leki w nowym domu. Ja to tak widzę, ale coś lekkiego czemu nie.

Psy nie palą, ale gdyby, to pewnie jointy załatwiłyby sprawę ;)

Jagusko, ale właśnie z tym o czym piszesz, leki mogłyby pomóc Mimi. Leki psychotropowe mają różne działanie, leczy się  nimi nie tylko psy agresywne, ale też lękowe, z traumami czy depresją (tak samo jak u ludzi).

Dlaczego ona ma żyć w ciągłym strachu, panikować i bardzo się bać za każdym razem kiedy zawieje wiatr, sąsiad trzepie dywan, pokrywka od garnka upadnie na podłogę, ktoś dmucha nos itd. itd., jeśli może jej w tym pomóc. Ja wiem, że Ty już znasz Mimi, i potrafisz sobie z tymi jej zachowaniami poradzić, ale tu nie chodzi o twój komfort, ani o przyszłego właściciela (tylko pośrednio) a o komfort Mimi. Wyobrażacie sobie żyć w takim ciągłym strachu? Bać się najmniejszego szmeru? To musi być dla niej bardzo trudne. A z tego co piszesz wynika, że sama nie jest w stanie sobie z tym poradzić, nie uczy się na podstawie dobrych doświadczeń, że nie ma się czego bać, że te różne elementy otoczenia nie stanowią dla niej zagrożenia. Tu nie chodzi o zmianę jej charakteru, tylko o pomoc w radzeniu sobie z uogólnionym lękiem.

I żeby była jasność - nie jestem zagorzałą zwolenniczką psychotropów i podawania ich jeśli nie ma do tego podstaw, albo można sobie poradzić z problemem w inny sposób. Ale są sytuacje, w których są ratunkiem dla psa, który nie potrafi sobie poradzić sam ze sobą, mówiąc ogólnie. Dr. Iracka, o której pisała Tyś(ka) jest świetnym behawiorystą i lekarzem wet., z ogromnym doświadczeniem w leczeniu psów i kotów z problemami (miałam okazję poznać ją osobiście, w sytuacji problemów z własnym psem, ale też jako wykładowcę na studiach podyplomowych). Może faktycznie warto byłoby, żeby zobaczyła Mimi, poobserwowała i powiedziała, czy jej zdaniem leki są tu zasadne? A może miałaby inny pomysł, jak ułatwić Mimi życie - pomóc jej przestać się bać.

  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

Dziewczyny, ale ja już wcześniej napisałam, że jak zadecyduje Tysia tak będzie, ja też bym chciała dla Mimi jak najlepiej.

Niestety ja nie mogę sobie pozwolić na tak długie wyjazdy, więc całe przedsięwzięcie transportowo-opiekuńcze musiałoby być precyzyjnie zaplanowane, albo Tysia musiałaby poszukać lokum na Mimisiowe kolonie gdzieś w pobliżu miejsca gdzie przyjmuje ta pani doktor, dwa tygodnie to można ze trzy wizyty zaliczyć i poobserwować dłużej psa. Można też Mimi przenieść do innego DT, może tam będzie inna, lepsza, mniej bojaźliwa. U mnie pewnie już żadnych postępów nie zrobi, jestem ja i Mimi, później długo długo nic, następne jedzenie i dalej też nic ;)

Po namyśle, przyznaję Marysi rację, wychodzi na to że jestem jak pies ogrodnika, sama korzystam a psu żałuję ;))))))))))

Ze względów zdrowotnych nie mogę wziąć żadnego nowego zwierzęcia na stałe. Moje psiaki to seniorzy, więc mam nadzieję że razem dotrwamy.  

Dla Poker :)

 

Link to comment
Share on other sites

Witaj lisiczko, nowy tydzień zaczynamy, do świąt się coraz bardziej zbliżamy iw mgłach  i wilgoci toniemy. Pogoda nie rozpieszcza nas, ale nic zrobić nie można. 

Moja Lala, jak tylko zobaczyła że wstaję - od razu ciekła do brata. Nie wiem jak ona czuje, że za oknem jest mokro? Wychodzić nie będzie - za mokro. I tak każdego dnia. Nawet warczeć potrafi kiedy stwierdzi, że mam zamiar "pomóc" jej w wyjściu z domu.

Zdrowia życzymy, spokoju i jak najwięcej odpoczynku (e spokoju).

Link to comment
Share on other sites

Janiołkom popsuły się armatki śnieżne i walą w nas wodą.

Psota i Mimi nie mają wyjścia iść muszą bo na smyczach, Jeżynka była łańcuchowym, więc oprócz burzy niczego się nie boi, tylko Yoshi, jak go wypchnę na zewnątrz to truchcikiem do garażu jak otwarty, lub pod inne zadaszenie, zostawia tam niespodziankę i z powrotem pod drzwi. Cóż, w deszcz spacerki są króciutkie, bo kto lubi spacerować w deszczu bez parasola.

 

8 godzin temu, hop! napisał:

Może w przypadku Mimi możliwa byłaby porada e-mailowa lub telefoniczna

Hop, ja w emailowe diagnozy nie wierzę, uważam że to strata pieniędzy. Kto z nas chciałby być diagnozowany przez lekarza mailowo czy telefonicznie? Mimisiowe zachowanie to przez pierwsze miesiące strach przed wszystkim i wszystkimi, a po zadomowieniu do strachu dołącza się próba podporządkowania sobie słabszych osobników w stadzie. Każde wyjście  poza granice znajomych terenów jest dla niej traumatyczne. Jest psem jednego człowieka, już prawie dwa lata szczeka na Połówka jak tylko ruszy się z miejsca, wyjątkiem jest kuchnia, tam na niego nie szczeka bo liczy na -co łaska-,  Połówek natomiast jest niereformowalny i kółko się zamyka. I tego się boję najbardziej, że potencjalny człowiek Mimi będzie pokroju Połówka i po kilku miesiącach będzie zwrot z adopcji albo Mimi wyląduje na podwórku, a ona się na podwórko nie nadaje, bez stałego kontaktu z człowiekiem zdziczeje z powrotem, no i w mróz marznie aż dygocze, jest zdecydowanie kanapowcem/fotelowcem/łóżkowcem. 

Natomiast pomysł by na Mimisiowe kolonie znaleźć miejsce w pobliżu gabinetu dr.Irackiej (imponujący dorobek), lub innego równie dobrego weta, jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Można do czerwca bazarkami nazbierać na kilka wizyt bezpośrednich, żeby wetka miała czas na obserwacje, spacer z psem, może nawet jakieś badania. Ja wcześniej mogę powypełniać te szczegółowe ankiety, czy jakieś dodatkowe pytania. Może i Tysi spodoba się taki pomysł.

Trzymajcie się cieplutko w ten deszczowy dzień, pamiętajcie że herbatka z imbirem czyni cuda :)

 

 

Link to comment
Share on other sites

3 godziny temu, jaguska napisał:

Kto z nas chciałby być diagnozowany przez lekarza mailowo czy telefonicznie? 

Jeżeli byłaby taka możliwość, chciałabym. :-) Podstawą jest wywiad z pacjentem. Oględziny i badania dalsza sprawa, nie zawsze konieczna. Wszystko zależy od dolegliwości i schorzeń. Nie znoszę przychodni, wizyt u lekarza, badań, łykania leków. 

Weterynarze, behawioryści opierają się właśnie na wywiadzie z opiekunem psa. Pies przy obcej osobie zachowuje się inaczej, w obcym miejscu również. 

 

Czy pierniki się udały? Pokażesz? :-)

Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, hop! napisał:

Jeżeli byłaby taka możliwość, chciałabym. :-) Podstawą jest wywiad z pacjentem. Oględziny i badania dalsza sprawa, nie zawsze konieczna. Wszystko zależy od dolegliwości i schorzeń. Nie znoszę przychodni, wizyt u lekarza, badań, łykania leków. 

Weterynarze, behawioryści opierają się właśnie na wywiadzie z opiekunem psa. Pies przy obcej osobie zachowuje się inaczej, w obcym miejscu również. 

 

Czy pierniki się udały? Pokażesz? :-)

Ja na każdej wizycie, czyli co trzy miesiące, mam robione ekg, echo serca, usg tarczycy i w razie potrzeby usg brzucha, więc przez telefon trudno by było ;)))

Jeśli Tysia będzie chciała skorzystać z porady emailowej, to oczywiście powypełniam ankiety, odpowiem na dodatkowe pytania, nie ma problemu. Jednak Mimi i tak w czerwcu jedzie na dwutygodniowe kolonie, więc gdyby była blisko takiego weta to czemu nie skorzystać z wizyty face to face.

Pierników nie pokazywałam, bo w tym roku nie lukruję, więc nie wyglądają, ale witrażyki w piernikach zrobiłam, lubię je, lubię patrzeć przez nie pod światło :)

f39c912eac819915med.jpg

0444b9395beffabamed.jpg

Link to comment
Share on other sites

Bardzo, bardzo dziękuję za wymianę zdań :) Bardzo mi pomaga, naprawdę. Jedno jest pewne, Mimi za bardzo stoi w miejscu i moim zdaniem należałoby ruszyć coś dalej. Czas naprawdę działa na niekorzyść. Pomyślałam więc, aby jednak powrócić do myślenia o farmakoterapii... I żeby była jasność, nie chodzi mi o psychotropy ani otumaniacze! Są leki, które wspomagają psiaki lękowe, pozwalają dostrzegać świat mniej strasznym niż im się wydaje. Pies w tak chronicznym stresie nie będzie robił postępów, bo się zamknie w swoim świecie, dlatego czasem stosuje się leki... ale to, co napisała hop! :

Dnia 22.12.2019 o 10:35, hop! napisał:

(...)Tylko, że samo leczenie nie wystarczy, może być jedynie uzupełnieniem terapii behawioralnej. 

to to samo powiedziała mi też Pani Milena, że ona na tym etapie nie inwestowałaby w farmakologię, chyba że za tym szłaby praca, zmiana miejsca - ale i to najpierw zaczęłaby od tego drugiego. Z lekami jest mniej więcej tak, jak z każdym narzędziem szkoleniowym, pomocą szkoleniową: kliker nie czyni psa nagle zmotywowanego, a kolczatka nie oducza psa złych nawyków. Leki mają tylko pomóc psu wyjść do świata zewnętrznego (nawet człowiek jak się panicznie boi to nie umie analizować i skutecznie się uczyć, np. w/w autyści czasem muszą mieć odpowiednią dietę + wspomaganie lekami), a rolą przewodnika jest pokazanie psa jak sobie radzić ze stresem i trudnymi sytuacjami. Mimi nie jest psem strachliwym, z tego co zdołałam połatać jest psem głęboko lękliwym, straumatyzowanym, p. Milena użyła w jednej z rozmów określenia: "wydelikaconej życiowo" (przypomnę, że behawiorystka chełmska oceniła Mimi jako dzikiego, niereformalnego psa; jednak oba hoteliki temu zaprzeczyły, bo Mimi w miarę szybko przystosowała się do trybu życia hotelów). Strachliwość jest pomocna i umożliwia niejednokrotnie przetrwanie, ale lękliwość jest już patologią. Warto jakoś Mimi pomóc. Obawiam się jednak, że dwa tygodnie kolonii nie będą dobrym miejscem na diagnozowanie Mimi przez dr Iracką - ale może się mylę. Dzięki rozmowie tej tutaj już wiem, że po świętach zadzwonię do dr Irackiej, przedstawię jej Mimi i zapytam o poradę. Może stwierdzi, że konsultacja telefoniczna na ten moment wystarczy, może kogoś poleci... a może uda się zebrać pieniądze na przyjazd dr Irackiej (być może będzie miała w niedługim czasie jakąś konferencję w okolicach i mogłaby podjechać do Mimi), a może... stwierdzi, że te kolonie wystarczą, aby podjechać i zdiagnozować. Jak zadzwonię to się dowiem i myślę, że rozmowa z dr Iracką jakoś naświetli plan. Dziękuję.

Nie chciałam tego pisać też głośno, ale moja psia znajoma, kompetentna osoba, ale i Dom Tymczasowy lękliwych i dzikich psów zapisała Mimi na swoją listę psiaków na DT. Co prawda nie daje to na razie nic, bo przed Mimi są trzy inne dzikie psy w kolejce, które ma przygotować do adopcji (+ jeden obecny, na bieżąco jestem z filmami z pracy i postępami psiaka), a to może potrwać, ale znajoma powiedziała, że jak jakimś cudem uda jej się wyprowadzić do adopcji te psiaki  przed adopcją Mimi to rudaska może pakować się i przyjechać do niej na BDT, oczywiście domowy, bezklatkowy. Oczywiście to brzmi bardzo pięknie i dość.... odlegle, ale podniosło mnie na duchu, że ktoś w ogóle dobrowolnie chce Mimi (ja jedynie jej opowiedziałam historię Mimi, a ona - mimo, że suczek nie bierze raczej na DT, woli samce... powiedziała "wiesz co? jeśli chcesz zapiszę ją na listę psów, którym chcę pomóc jako DT"), od razu dostałam skrzydeł do szukania jakiś możliwości zwiększania szansy adopcji dla Mimisi. Wasza dyskusja na wątku też mi bardzo pomaga. Od dawna nie ukrywam, że Mimi jest psem, który mnie przerósł i bardzo uczy pokory, więcej nie wiem niż wiem, więc każda taka wymiana zdań jakoś pozwala mi poukładać, żeby nie zmarnować czasu, który Mimi ma.

 

Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale u mnie święta to bardzo gorący czas, możliwość zobaczenia się z tymi, z którymi widuję się zaledwie dwa-trzy razy do roku... A te święta są szczególne, bo ostatni raz w tym gronie... Korzystając z okazji chciałabym wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia. Spędźcie święta tak, jak lubicie, z tymi których kochacie, odpocznijcie, podładujcie akumulatory :) A dobro, które przez cały rok dajecie stało się namacalne i w Waszym życiu. Wszystkiego najlepszego dla Was.

  • Like 3
  • Upvote 1
Link to comment
Share on other sites

38 minut temu, Tyś(ka) napisał:

Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale u mnie święta to bardzo gorący czas, możliwość zobaczenia się z tymi, z którymi widuję się zaledwie dwa-trzy razy do roku... A te święta są szczególne, bo ostatni raz w tym gronie... Korzystając z okazji chciałabym wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia. Spędźcie święta tak, jak lubicie, z tymi których kochacie, odpocznijcie, podładujcie akumulatory :) A dobro, które przez cały rok dajecie stało się namacalne i w Waszym życiu. Wszystkiego najlepszego dla Was.

 

Dobrze , że zapala się zielone światełko w tunelu dla Mimiski. Oby plan się powiódł.

Tysiu , złożyłaś wspaniałe życzenia , takie uniwersalne , które mogą tyczyć wszystkich.

Bardzo zaniepokoiło mnie jedno zdanie. Wyjaśnij co ma znaczyć.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...