Jump to content
Dogomania

Czarna zgraja - 9 kotów u stuletniej babuleńki...


malagos

Recommended Posts

Złapała, złapała, nawet bez problemu. Takie były głodne, że za odrobinę żarcia wlazłyby do piekła, a nie tylko do transporterka, w którym stała miseczka z łyżeczką karmy. I cabas! Pańcia wepchnęła wystające czarne pupy do środka, zamknęła drzwi i zawiązała je sznurowadłem, żeby spryciule nie mogły otworzyć. Wrzask się uniósł pod niebiosa, między kratktami w drzwiczkach pojawiło się 15 czarnych łapek, krótko mówiąc  - pandemonium! Biedaczki musiały przesiedzieć tam ponad dwie godziny, bo śniadanie u nas jada się przed 8-mą, a z wetką byłyśmy umówione na 10. Rezultat - po powrocie do domu kotki zamieszkały na schodach na strych. Kontenerek (dotąd jedyne naprawdę bezpieczne schronienie) ze świeżą wyściółką stoi pusty i opuszczony. Dlatego mam poważne wątpliwości, czy uda mi się je do niego zagonić w sobotę, żeby pojechać na wizytę kontrolną.

Operacje trwały strasznie długo. Potem się okazało, że wetka nie doceniła moich kocurek. Po skończonej operacji włożyła Koloratkę do klatki, której nie zamknęła, przekonana, że zwierzątko w narkozie nic nie zmaluje. Błąd! Koloratka obudziła się błyskawicznie i zwiała. Biegała po gabinecie, pani wetka musiała ją łapać, za co zapłaciła ranami drapanymi. Kiedy przyszłam po nie, zza kratek w drzwiczkach spoglądały na mnie wielkie, czujne kocie oczy. Żadnego narkotycznego otumanienia.

Najważniejsze, że mamy to już za sobą. Ciąży nie było, kocurki biegają jakby nigdy nic, zjadły troszkę, ale bez szaleństw i teraz obserwują mnie ze schodów. Boją się mnie jeszcze bardziej niż dotąd. Czy to się kiedyś zmieni?

Link to comment
Share on other sites

Uprzejmie donoszę, że moja cząstka czarnej zgrai czuje się świetnie, ugania się po domu jak szalona, zrzuca ze stołów i szafek wszystko, co przez nieostrożność tam zostawiłam, ale przede wszystkim cieszy się najnowszym odkryciem: schodami na strych! Radochę im sprawia wbieganie i zbieganie po stopniach,  a tupią przy tym jak stado mamutów. Takie drobniutkie, malutkie kotki!

Link to comment
Share on other sites

Fantastyczne wieści! A co na te mamuty reszta kocio-psiego towarzystwa? ;)

Dzikusy (i psie i kocie) mają to do siebie, że gdy tylko wraca im choć promil świadomości, od razu włącza się funkcja "ucieczka". Nasza Imka chwilę po zdjęciu ze stołu operacyjnego już pełzła, by schować się za inkubatorem w sali operacyjnej. A sterylizowanej w tym samym czasie wyluzowanej Florki nie można było dobudzić - musiała dostać dodatkową dawkę wybudzacza!

Link to comment
Share on other sites

Wpadło mi w oczy zdanie z pierwszego postu Malagos "koty jedzą wszystko, zupę, kartofle...". Było, minęło. Moje koty już nie jedzą wszystkiego. Zrobiły się "wybiórcze" i kapryśne. Najlepiej wchodzi szynka, potem kiełbaska, surowa wątróbka, biały serek, a na samym końcu kocie jedzenie. I to z łaski.

Po operacji nie ma śladu. Teraz już trzyosobowe stado mamutów lata po domu wznosząc tumult i zamieszanie. Mam gościa - Zosię, także kociarę - która się wprost zaśmiewa, obserwując psoty mojej trójkolorowej (rudo, biało, czarnej) zgrai. To lepsze niż telewizja. Zwłaszcza narodowa.

Link to comment
Share on other sites

Sytuacja w domu jest bardzo dynamiczna. Rano obudziło mnie rozpaczliwe miauczenie. Wstaję, wychodzę do holu, a tam Czorta drze się w niebogłosy. Co się stało? Ano nie ma ani Karmelka ani Koloratki. Pełna niedobrych przeczuć wchodzę do kuchni, a tu nagle... frrrrr! przez wejście dla psów z podwórka wpada czarna strzała, a za nią ruda! Znaczy się skończył się wiek niewinności, czarnulka odkryła wyjście na dwór. Czorta jeszcze się boi, ale ponieważ one obie niewolniczo naśladują Karmelka, to tylko kwestia godzin, kiedy i ona pójdzie w ślady siostry, czyli zacznie zwiedzać "zewnętrze" domu. Kiedyś to się musiało stać. Najważniejsze, że wiedzą, jak wrócić. Może to i dobrze, że na dworze zimno i śnieżnie, przez to dom jest bardziej kuszący. Gdyby było ciepło, mogłyby chcieć zamieszkać "w naturze", a ja jednak wolę  je mieć na oku.

Link to comment
Share on other sites

Kochany Malagosku! Jesteś nieoceniona. Kocurki bardzo powolutku, ale jednak nabierają zaufania. Czasami mogę którąś dotknąć "przypadkiem", chociaż natychmiast się cofa. Ale Czorta na przykład już bierze kiełbaskę z ręki. Koloratka nadal jest bardziej nieufna, mimo że, wychodząc na dwór, wykazała się większą odwagą. (Czorta chyba jeszcze nigdy nie wyszła. Wyraźnie się boi.)  Oczka są w porządku, tzn. niezaropiałe, ale - jak już mówiłam - Koloratka raczej widzi tylko na jedno. Co zdaje się jej niespecjalnie przeszkadzać.

Sterylka dużo kosztowała to fakt, bo "dogadamy" się sprowadziło się do tego, że antybiotyk dostałam za darmo, a przecież jeszcze był Karmelek... Ale jeszcze z głodu nie umieram, jeśli macie pilniejsze bidy do obsłużenia, to się nimi najpierw zajmijcie. Jak będę bardzo "pod kreską", to się odezwę. A tak w ogóle muszę się po domu rozejrzeć, mam tyle rzeczy, może też by się coś znalazło na jakiś bazarek.

Link to comment
Share on other sites

Koloratka zniknęła! O 5.15 obudziły mnie, że głodne. Była cała trójka, a kiedy rano obudziłam się o 7.30, Czortunia i Karmelek biegały po domu zaniepokojona, a po Koloratce ani śladu! Bardzo się martwię, ciągle mam w głowie Mimi, która również przepadła jak kamień w wodę. Tyle, że ona była dorosła, może więc sobie jakoś radzi w przyrodzie, a to przecież jeszcze maleńtas!

Link to comment
Share on other sites

Jak na razie nie wróciła. Strasznie się niepokoję, reszta kotów zresztą też. Czorta chodzi po domu i zagląda w te wszystkie miejsca, gdzie się bawiły. Czy Koloratka mogła pójść gdzieś dalej i się zgubić? Co mam zrobić, żeby ją znaleźć?

Link to comment
Share on other sites

To zaraz Szerlok zeżre. Ale wystawię, oczywiście. Szukałam jej po polach w okolicy domu przez cały dzień. Jeśli nie wróci w nocy, pójdę pytać sąsiadów. U  pana Tadeusza na wyżywienie do tej pory przychodziły 2 koty, teraz już trzy, jakby się pojawiła mała koteczka, na pewno zauważą.

Link to comment
Share on other sites

Jestem pewna. Ślady kocich łapek znalazłam przy "kanciapie", a potem już nie. Co do miseczki - oczywiście, że zje, w końcu wyjście, przez które wydostała się Koloratka, jest głównie dla psów, a jeśli chcę, żeby kotek wrócił, to nie mogę go zamykać.

Byłam dziś u sąsiadów zapytać, czy się nie przybłąkała, ale nie. Obiecali "mieć oko" i dać znać, jakby coś zobaczyli. Tyle, że ich ciągle nie ma, bo oboje pracują, a dziecko w przedszkolu.

A ja ciągle myślę o tych wielkich, drapieżnych ptaszyskach, które widuję nad Narwią i w drodze do Makowa. Przecież dla takiego ptaka kociak to pestka! Na jakąś gwałtowną sytuację wskazywałoby też pobudzenie Karmelka i Czorty, kiedy wczoraj wstałam o tej 7.30. Strasznie mi żal Koloratki.

Link to comment
Share on other sites

Jestem pewna. Ślady kocich łapek znalazłam przy "kanciapie", a potem już nie. Co do miseczki - oczywiście, że zje, w końcu wyjście, przez które wydostała się Koloratka, jest głównie dla psów, a jeśli chcę, żeby kotek wrócił, to nie mogę go zamykać.

Byłam dziś u sąsiadów zapytać, czy się nie przybłąkała, ale nie. Obiecali "mieć oko" i dać znać, jakby coś zobaczyli. Tyle, że ich ciągle nie ma, bo oboje pracują, a dziecko w przedszkolu.

A ja ciągle myślę o tych wielkich, drapieżnych ptaszyskach, które widuję nad Narwią i w drodze do Makowa. Przecież dla takiego ptaka kociak to pestka! Na jakąś gwałtowną sytuację wskazywałoby też pobudzenie Karmelka i Czorty, kiedy wczoraj wstałam o tej 7.30. Strasznie mi żal Koloratki.

Link to comment
Share on other sites

Odkryłam kolejne ślady malutkich kocich stópek. Tym razem prowadzą na działkę sąsiadów (nie myśliwego, dzięki Bogu!). Włamałam się (nie było to trudne - brama jest zamknięta tylko na zasuwę), otworzyłam szopę (w której mieszka już wielki biały kot w czarne łaty. Któregoś dnia, kiedy wracaliśmy ze spaceru, bardzo uczenie się nam przyglądał), ale tam jest pełno siana i porąbanego drewna. Jeśli Koloratka tam się ukryła (a jest to możliwe, jako że w sianie cieplej niż na dworze), to nie mam szansy jej znaleźć. A co to są "atraumatyczne" pułapki? I jak je zrobić? Miałam nadzieję, że głód jest wystarczającą motywacją, ale może w tej szopie jest dużo myszy. Koloratka jest już dość duża żeby jakąś upolować, w końcu Karmelek miał ledwo 4 miesiące jak mi przyniósł taki "prezent". Najważniejsze, żeby żyła. Jak chce być dzika, trudno.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...