Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

  • Replies 2.5k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

[COLOR=Purple]Dziękujemy. Przyznam się Wam do czegoś... W sobotę, jak było tak źle, że nawet nie miałam w czym podać leków, bo nic do pyska wziąć nie chciała pomyślałam, że nie ma na co czekać. Że zadzwonię do Doktora w niedzielę rano i wybłagam, żeby przyjechał do nas i pomógł jej odejść. Nie spałam pół nocy. I tylko litość nad Doktorem w sumie mnie od tej decyzji odwiodła. No i obliczenia, że nie podałam nawet połowy zaplanowanych kroplówek. Wczoraj, gdy zaczęła jeść, nawet z apetytem, pomyślałam jaka ze mnie małpa niewierna i tchórz, że chciałam się poddać! Muszę teraz wierzyć, że ona jednak się podniesie i zacznie chodzić. Tej wiary stracić nie mogę. Chyba, że Doktor mi powie, że cud się nie zdarzy. Wtedy zrobię to, co tu wszystkim obiecałam.
[/COLOR]

Posted

[quote name='Nutusia'][COLOR=Purple]Dzięki, Iriska - zaraz wyślę PW.
Rozmawiałam z Doktorem - westchnął tak ciężko, że aż poczułam przez słuchawkę... Musimy niestety chwilowo olać nużeńca i jednak podać steryd, bo inaczej Tosia nie wstanie i nie zacznie chodzić :( Dziś nie zdążyłam do lecznicy, a Doktor był umówiony i nie mógł czekać, więc się umówiliśmy, że podam 2 tabletki Encortonu. Jutro mam pojechać po jakiś zastrzyk na "d".
Po powrocie do domu, zastaliśmy Tosinę wbitą pomiędzy ściankę przy kuchni a kominek. Usiłowała wstać, nie dała rady i zsunęła się z posłania mimo moich poduszkowo-kocowych zapór. Szczęście w nieszczęściu, że kuperek zsunął się na poduszkę i leżała na miękkim, choć z pewnością łapki trochę zdrętwiały. Na pewno usiłowała wstać, a ponieważ jej się nie udało, zsiusiała się pod siebie i kupę zrobiła też. Na szczęście większość kupencji spadła z poduszki, ale i tak zadek się umorusał i był do mycia. Mój Boże, naprawdę jest lepiej - zaczęła jeść, wzrok bystrzejszy... Żeby tylko zaczęła chodzić! Tylko o to teraz błagam los![/COLOR][/QUOTE]

Czekam na pw.
Tak bardzo mi Tosi szkoda :( podziwiam Was za to, ze macie tyle sily i sie nie poddajecie!

Posted

[COLOR=Purple]Może powiem tak: "był czas przywyknąć", bo z naszą Tosią to z poddawaniem się ciężko jest - ona czarownica jest! :)

Tak, Liluś, dexaven. Obyś była dobrym prorokiem! Niestety, dopiero jutro wieczorem będziemy mogli podać lek - wcześniej nie mamy jak :( W dodatku mojej sąsiadce cofnęli jutro wolny dzień, będzie miała dopiero środę.:shake: Tak więc jutro znowu Łoś zostaje sam, unieruchomiony na tyle godzin:placz:
[/COLOR]

Posted

Nutusiu, a nie ma tam obok jakiejś innej sąsiadki, która przyszłaby pomóc Tosiakowi podnieśc się? Bardzo mi jej szkoda. Nie wiadomo ile godzin tak leży:-( Albo może podłóż jej jakiś dywanik dookola posłanka, żeby chociaż na miękkim leżała:-( Jezu, jakie to trudne jest!!!

Posted

Tosinka wie, że Ty i my wszystkie tu wierzymy w nią bardzo, bardzo mocno. I pokaże nam, że potrafi walczyć bo przecież to prawda, że potrafi.
Nutusiu nawet sobie nie wyobrażam w jakim teraz jesteście nastroju jak na tą Bidusię patrzycie, ale to tylko przejściowy kryzys - wierzmy w to z całą mocą

Posted

[quote name='Ewa Marta']Nutusiu, a nie ma tam obok jakiejś innej sąsiadki, która przyszłaby pomóc Tosiakowi podnieśc się? Bardzo mi jej szkoda. Nie wiadomo ile godzin tak leży:-( Albo może podłóż jej jakiś dywanik dookola posłanka, żeby chociaż na miękkim leżała:-( Jezu, jakie to trudne jest!!![/QUOTE]
[COLOR=Purple]
No nie ma, cholera. Wszyscy rano pospolite ruszenie robią i do tej cholernej Warszawy na chleb zarabiać jadą :( Ja myślę, że bardzo długo tak nie leżała, bo jednak rano się załatwiła, więc zanim się nazbierało, trochę czasu minęło. Ona jest pookładana dookoła czym się da - poduszkami, kocykami, zrolowanymi kołderkami. Dziś nie leżała na twardym - kuper się zsunął na poduszkę, ale kupie jakoś się udało spaść poza poduszkę, na szczęście :) Dzięki temu nie wymazała się całkowicie. Tylko, że poduszka była mokra, bo podkład się kończył na posłaniu. Zasikała gąbkę, więc teraz zrobiliśmy dwa posłania z kołder, na zmianę. Zrobiliśmy pokrowce z folii, na to idzie kołderka albo prześcieradło, a na wierzch 2 sklejone podkłady. Ech, gdybym tak sobie mogła pozwolić na urlop bezpłatny, albo chociaż na zwolnienie, ale to jednak wali po kieszeni :( Byle do czwartku, bo wtedy kończy mi się rehabilitacja i będziemy wracać prawie godzinę wcześniej.
Kolację ładnie zjadła i była teraz ze Sławkiem na dworze. Na chwilę sama stanęła (bez pomocy w postaci ręcznika pod brzuchem) i zrobiła siusiu (czyli musiała lekko przykucnąć). Wygląda na to, że jednak encorton trochę zadziałał. No nic, musimy czekać i wierzyć, wierzyć i czekać. No i liczyć, że w wynikach badań, które zrobimy w niedzielę będzie widoczna poprawa.
Po zapaleniu płuc też prawie nie chodziła, bo nie miała siły i po tygodniu leżenia plackiem stawy i mięśnie odmówiły współpracy. Najpierw wtedy zaczęła jeść - to był pierwszy sukces, a potem zaczęła chodzić...[/COLOR]

Posted

Nutusiu...historię Tosi powinno się dzieciom czytać jako lekturę obowiązkową
i bajkę, najpiękniejszą z pięknych...
Że mozna tak kochać, tak walczyć, tak myśleć, tak rozumieć...
Mimo swojej choroby Tosca jest szczęściarą.
(I Ty też, no nie?)

Posted

[COLOR=Purple]No tak, sterydów nie można podawać przy nużycy. Niby przy ostatniej zeskrobinie ani jednego drania Pani Doktor nie znalazła, ale to licho nie śpi i tylko czeka na "właściwy moment" :( Ale trudno - teraz mamy większe problemy.
Tak jak pisałam, po encortonie udało jej się ustać na tyle, żeby zrobić siusiu bez podtrzymywania na ręczniku. Ponieważ jeszcze wczoraj popuściła trochę na podkład, podałam jednak Propalin i do rana było suchutko. Ten kuperek taki budniutki, łapki leżą niemal bezwładnie :( Coraz trudniej mi wymacać mięsień, by móc zrobić zastrzyk z żelaza...
Dziś rano z jedzeniem znowu było krucho :( Ledwie mi się udało wcisnąć w nią "pyzy" z lekami. Śniadanie zaledwie kilka razy liznęła. Potem napiła się duuuużo wody i jej się ulało. Przeraziłam się, że zwróciła leki, ale nie - wyleciała sama woda, lekko tylko śluzowata, i ani jedna tabletka na szczęście. Po powrocie do domu Sławek albo ja pojedziemy do Doktora po ten steryd w zastrzyku, to jeszcze raz wszystko opowiem po kolei. Ale poza chodzeniem widzę, że czuje się nieźle. Ma przytomny wzrok, podnosi makówkę jak się przechodzi obok. Potrafi też podnieść się z pozycji całkiem na boku do pozycji na brzuchu. Zmontowaliśmy wczoraj posłanie z kołdry, bo to gąbkowe zasikała. Zabezpieczyliśmy folią. Jest może o tyle wygodniejsze, że jest mniej miękkie i łatwiej jej się na nim poruszać, bo tak się nie zapada. Zrobiliśmy dziś zaporę w tej "dziurze" pomiędzy ścianą a kominkiem ze zrolowanej kołdry - mam nadzieję, że nie spadnie...[/COLOR]

[COLOR=Purple]Jaszo - tak, Tosina niewątpliwie miała w życiu szczęście. Ale my chyba większe, że do nas trafiła i przez te 2 lata dała nam taką szkołę życia, cierpliwości, a przede wszystkim wiary i optymizmu, że o matko![/COLOR]

Posted

I jeszcze bym chciała,żeby mój mąż to przeczytał.
I się zawstydził.
Za narzekania swoje i wymówki.:shake::shake::oops:


Uściski.
Trzymam,żeby steryd zadziałał.

Posted

[quote name='Ewa Marta']Mam nadzieję, że dzisiaj po tym drugim sterydzie stanie na łapki. Nutusiu, wycałuj tego dużego nochala ode mnie!!!

[/QUOTE]

I ode mnie tez poprosze!:)

Posted

Kochane Cioteczki zapraszamy serdecznie na bazarek dla naszej Tosi:

[url]http://www.dogomania.pl/threads/196565-quot-Kobieta-kompletna-quot-%29-bazarek-dla-chorej-Toski-do-23.11.?p=15747087#post15747087[/url]

Posted

[COLOR=Purple]Gosieńko, dzięki za pomoc w zmontowaniu bazarku! Ciotki, ciuszki są dla "małych inaczej", więc mam nadzieję, że będą miały wzięcie, bo... duże jest piękne! :)

Byłam u Doktora. Operował, więc rozmawiałam z Panią Doktor, a Doktor słuchał przez drzwi :) Dostałam steryd w zastrzyku, dodatkowe ampułki z żelazem (bo źle wyliczyliśmy - takie ze mnie i z Doktora marne "liczniki" :)), dodatkową butlę do kroplówki, bo pierwszą zmarnowałam - przekłułam, a zapomniałam, że najpierw mam podgrzać... Kupiłam też puszkę renala - zobaczymy czy przejdzie (wątpię, ale spróbować trzeba). Za wszystko zapłaciłam 35 zł.

Dziś po powrocie do domu (okropnie późno, bo jakieś korki niemożebne nas prześladowały), zastaliśmy Tosię na posłanku, zapory wytrzymały, nie narobiła pod siebie, ale wyraźnie próbowała wstać, bo podarła podkład i folię. Po naszym wyjściu rano jeszcze zwymiotowała, ale samą wodą. Po powrocie, Sławek ją wyprowadził do ogrodu na ręczniku, ale potem na próbę ręcznik wyjął. Utrzymała się na łapach, zrobiła parę kroków, a potem dłuższą chwilę stała. Apetyt marnawy, ale namawiana i zachęcana w końcu zjadła miseczkę. Z lekami było kiepsko, bo o ile małe tabletki jakoś przechodzą oklejone serkiem lub pasztetem, o tyle dużymi pluje się wyśmienicie!
Teraz czekamy na cudowne zadziałanie sterydu...[/COLOR]

Posted

Nutusiu, a może duże tabletki rozgniatać i dopiero pakować w pulpecik?
Cały cza smam nadzieję, że ten dzisiejszy steryd pomoże... w coś trzeba w końcu wierzyć.
Dobrze pamiętam, że jutro Ula będzie do niej zaglądała?

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...