Jump to content
Dogomania

Sparaliżowana Frotka zostaje na zawsze u JoSi :)


pani_stanislawa

Recommended Posts

  • Replies 2k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Top Posters In This Topic

Posted Images

Nie ma żadnych wiadomości nigdzie.
Wczorajsze wielkie układanie skończyło się na jednym pudle wyciągniętym z balkonu, rozwieszeniu prania, wciąganiu prania do domu gdy Gryzelda zaczęła ogryzać rękawy wypranych ubrań, kradzeniu buraczków z klatki przez Frotkę czyli jak zwykle kabaret.
Frotka swobodnie spływa na balkon, powrót też nie jest dla niej straszny. Podnosi się lekko na prawej tylnej łapce całe 10 cm i wystarczy. Wpada jak torpeda do mieszkania oblatując wszystkie pomieszczenia, trochę jak foka ciągnąc tył za sobą,
W tym mieszkaniu nie ma drzwi do kuchni i większego pokoju. Pierwszy raz oglądałam je w lutym z TZ-tem. Był to lekki szok, nie wiedziałam później jaki jest rozkład. Czułam się jak po wyjściu z zaglonionego akwarium przez zielony kolor ścian, tęczę zielono-złotą na ścianie większego pokoju, biały wzór geometryczny składający się z dużego koła z proztokątem na drugiej. Mały pokój, 9 m kw., zawierał szafę i rower, kuchnia z kafelkami na ścianach koloru prawie pomarańczowego. Łazienka inna bajka. Wiktor pomalował wszystkie ściany na beżowy, jasny kolor przed naszym ostatecznym wprowadzeniem się.
Przez tą łazienkę byłam krótko skołowana wychodząc z klatki schodowej na trzy gazony betonowe pełne bratków całkiem żywych i podobnych do tych w łazience na kafelkach nad ukośną wanną, zaczynających się od dużych, kończących na małych, zanikających w białych kafelkach. Taki fragment łąki pełnej gęstych bratków, nad którymi lata motylek przyklejony.
W sumie ładnie. Mieszkanie po zmianie kolorytu udaje większe, nawet kuchnia jest całkiem spora.
Mały pokój jest naszą sypialnią, duży salonem, w którym nocuje Ryfka i Tusia.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']dzielny fafik! taki sukces, przyznaj, że jestes dumna z niego.
nie wiem, czy przyzwyczaję sie do bim bom :-/[/QUOTE]
Bimbaj na BimBom, nie chcę ale muszę, jestem dalej JoSi.
A Fafik? Dzisiaj Kojot nawet na niego nie popatrzył, przebiegły koło siebie udając, że nie widzą się nawzajem.

Link to comment
Share on other sites

Majqa, doszedł.
Przepraszam bardzo za milczenie przy wszystkich środkach dostępnych. Czasu mam coraz mniej. Słońce świeci, trzeba na dłużej wychodzić z psami, poczekać aż sobie wywąchają ciekawe zapachy, wrócić po kolejne pieski, znów czekać na pozbieranie łapek w trawie, poobserwować co nowego ze stawami, np. w kolanach Tusi, bardzo pilnować prawie niewidomych suczek, gubiących się na najmniejszym terenie.
I po powrotach, po przerwie, przed nami wyjście z radosną, rozszczekaną Frotką, którą zaprowadzę na łączkę, wypnę z wózka żeby mogła się wytarzać w trawie.
Po drodze było karmienie kotów domagających się głaskania z przemowami, radość z ich długiego balkonu i szczęścia mimo starości Morycka, chudziny okropnej.

Link to comment
Share on other sites

Od paru dni Tusia nic nie widzi, wpada na ściany w mieszkaniu, jest smutna i skołowana. Trzeba ją prowadzić na smyczy stale. Wyłupiaste oczko, to które nie zanika, zrobiło się nagle zupełnie biało-opalizujące. Przeniosła się do wspólnej sypialni, żasypia na kocu na podłodze gdzie czuje się bezpieczniej. Mimo wszystko znajduje trawę na spacerach łapkami, brodzi w niej znikając zupełnie, reaguje na głos, podchodzi do nóg i obwąchuje jak gdyby chciała się upewnić, że trafiła.
Już miesiąc przeszło tu mieszkamy, zdążyła poznać mieszkanie ale nie wiem czy na pewno. Ryfka dalej się gubi, znów weszła na czwarte pietro i musiałam iść po nią, zniosłam tylko na drugie, dalej już zeszła sama na smyczy, minęła nasze drzwi chcąc schodzić na sam dół.
Dwie niewidome sunie.
Patrzę z niepokojem w oczy Barbisi, które na szczęście jeszcze są ciemne, widzące i dalej skośne. Tylko węchu nie ma, chwilami źle oddycha nosem wymagającym oczyszczenia. Coraz mniej wpada w stan przerażenia, nie kładzie się na chodnikach jak żaba lecz tkwi w niej niepewność i przyzwyczajenia całego życia. Znajdując duży kawałk wysuszonego chleba zakopuje skrzętnie, nawet wrażliwym noskiem sobie pomaga.
Fafik przestał szukać konfliktów odkąd chodzi luzem. Jeszcze w marcu rzucił się na labradora dwa razy większego, na szczęście w kagańcu jak zwykle a labek był łagodny i tylko zdziwiony.
Z tego całego towarzystwa tylko Frotka jest zdrowym, wesołym psem na spacerach, chociaż szczeka jak zwariowana przez pierwsze pół godziny ciągnąc za sobą kółeczka.
W życiu wszystko przychodzi za późno. Jak długo będziemy się cieszyć z nowego miejsca, trudno powiedzieć.

Link to comment
Share on other sites

martwię sie o tusię, taka szybka zmianan w oku. to raz, a dwa psychika siad aprzy niepewności. dobrze, ze zdążyliście sie przeprowadzić, zanim oślepła...


acha josi, barbi się znalazła:
[URL]http://www.dogomania.pl/threads/121393-starsza-BARBI-po-niesamowitej-przemianie-u-JoSi-DT-prosi-o-wsparcie!?p=14927333#post14927333[/URL]

i slicznie prosimy o zdjęcia. bardzo, ale to bardzo chciałabym zobaczyć barbi. całe stado też, stęsknieni jestesmy, ale barbi mi zalazła do serca i do głowy wyjątkowo.

Link to comment
Share on other sites

Wzrok Tusi był już dawno słaby bardzo. Jedno oczko ma od roku martwe, drugie z narastającą kataraktą. Weci radzili nie dawać kropelek ze względu na jej słabe serce i strach paniczny przy próbach zakraplania.
Wróciły spacery torebkowe gdzie znika natychmiast po zrobieniu tego co trzeba. Pojawił się następny kłopot wymagający konsultacji z wetem, coś na brzuszku gdzie zawsze było koloru skóry i niewielkie, nagle zaczęło rosnąć i otoczyło się sińcem. Mogła się uderzyć.
Nie rozumiem, Frotka przy wchodzeniu z balkonu do pokoju unosi się na tylnych łapkach zupelnie świadomie, tylko nie stawia ich na stopach a na wierzchu stóp. Jej nerwy ułożyły się na krzyż, gdy zginam prawą łapkę, podnosi się lewa i odwrotnie.
SBD, dziękuję za znalezienie Barbi, a zdjęcia? Jak ja nie mam czasu!!! Żal każdej chwili gdy można z Frotką wyjść na dłuższy spacer nareszcie. Dobrze, że po drodze jest dużo ławek. Frotka chodzi po trawie a ja siadam bo muszę, zakrzepowe zapalenie żyły od paru miesięcy. Garbaty ten los, kto widział mieć coś takiego, bez żylaków, pod kostką stopy. Lekarz robiący USG się ucieszył, czytal, słyszał ale nie widział. Nie podzielałam jego radości.

Link to comment
Share on other sites

jako dzieciak miałam objawy podręcznikowe zespołu "szojermana" (nie pamiętam, jak to się pisze), lekarz był przeszczęśliwy, bo o podręcznikowym zespole objawów nie słyszał od lat, w jego oku widac było zarys pracy habilitacyjnej, artykuły w lancecie i wiele branzowego szacunku.... ale badania nie potwierdziły.
też się cieszę, ale troszku mi żal, tak rozbudziłam nadzieje....

nie, no josi, kiedyś foty tam pokażesz. nie na wczoraj, ale przy okazji - nie wierzę, zeby do końća świata fot stada nie było ;-)

Link to comment
Share on other sites

Oj, JoSi, tak się cieszę że Cię czytam znowu...
Już mi teraz moje nieprzespane noce z Misią niestraszne, Twoje wpisy jak zawsze jakąś niespotykaną nadzieję i wiarę w to, że będzie dobrze, mimo, że jest ciężko, wlewają w serce i myśli..
Dziękuję!
Uściski dla Was wszystkich serdeczne.

Pamiętasz to:
[COLOR=black][FONT=Verdana][I]"Wczoraj szłam w deszczu z trzema psami, mijała nas jakaś kobieta i zapytała:[/I][/FONT][/COLOR]
[I][FONT=Verdana][COLOR=black]- przepraszam, a pani co robi z psami jak pada? Zawsze tak wychodzi?[/COLOR][/FONT][/I]
[I][FONT=Verdana][COLOR=black]- oczywiście, kocham deszcz."[/COLOR][/FONT][/I]
[COLOR=black][FONT=Verdana]Zawsze jak leje i wychodzę z ogonami, to mi się Twoje słowa przypominają...tylko jeszcze mnie nikt nie spytał, żebym mogła w ten sam sposób odpowiedzieć.;)[/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Tusia umarła na moich kolanach w poczekalni u weta.
Była coraz słabsza przez ostatnie dni, często się kładła na chodnikach, zawsze chodziłyśmy w cieniu. Chciałam sprawdzić, czy to serce, czy coś jeszcze.
W niedzielę rano wyszła na spacer, naszczekała na jamnika, zjadła po powrocie trochę jak zwykle i wsadziłam ją do torebki. Kolejka do weta, mimo niedzieli i wyborów, była duża. Siadłam z nią na kolanach kładąc podkład, wcześniej nigdy tego nie robiłam. Zmylił mnie jej brak strachu, uszka trzymała normalnie, nie jak podczas ataków serca na boki.
Nagle położyła się na brzuszku, później puściły zawory. Wtargnęłam do weta poza kolejką mówiąc: suczka umiera.
Reanimacja nie pomogła.
Jeśli cokolwiek może pocieszyć to to, że nie cierpiała, była przy mnie, nie bała się.
Umarła w ciszy zostawiając pustkę.

Link to comment
Share on other sites

Josi strasznie Ci współczuję.
Pieski które mają szczęście wybierają sobie miejsce skąd spokojnie mogą odejść za TM... [B]Tusia wybrała Twoje ukochane dla niej kolanka.[/B] Mój ŚP Hektorek wybrał ulubione miejsce na działce- taras gdzie kochał się wygrzewać.
Wiem jak to boli... Słowa nie ukoją bólu w żaden sposób :(
Tusia teraz biega razem z Malwinką na pięknej łące, wśród drzewek i kwiatuszków które nigdy nie przestają kwitnąć.

Link to comment
Share on other sites

Miął tydzień od śmierci Tusi, półtora roku Gabora i przeszło rok Malwinki. Po Gaborze i Malwince ból nie ustąpił, teraz został wzmocniony do granic wytrzymałości o fobie i lęki.
-Barbisiu, nie kładź się na chodniku...
-Filipku, nie zasypiaj przytulony do prawego uda...
Trzeba się zajmować żywemi istotami. Zabrałam kuwetę Gryzeldzie z balkonu, wymyłam i zapełniam wodą pod drzewem w cieniu. Gryzelda dostała większą, ptaki mają gdzie się kąpać, zbierają się licznie gawrony, kawki, sroki, gołębie, nawet para dzikich grzywaczy.
Gdy narasta upał skierowuję wiatrak na balkon, Gryzelda kładzie się w jego wydmuchach nastawiając pyszczek z nastawionymi uszami.
W ramach spaceru nad wodę, której tu w okolicy nie ma, została wykąpana Frotka i Barbi. Barbi schła parę godzin, dalej ma sierść niesamowicie gęstą. Za parę dni kolej Fafika i Ryfki strzyżonej maszynką do sktacania brody TZ-ta.
W mieszkaniu lekkie przepychanki, suki ustawiają sobie od nowa kolejność ważności. Dobiegają powarkiwania, Frotka nie ma prawa przechodzić przed Ryfką, której nie wolno kłaść się koło Barbi. Maleńka, bez wymagań Tusia była wyraźnie Pierwszą Damą

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Co za czasy! Giną wróbelki, tragedia na naszych oczach przekształca się w komedię, nienawiść wywija różańcami a krzyżem można oberwać po głowie.
Barbisia usiłuje zwalić człowieka z nóg nagłym zrywem bez zapowiedzi, po osiedlu chodzą tacy w czarnych mundurach dybiąc na łatwy zarobek. Podobno 500 zł kosztuje cenna, nie sprzątana koo.
Towarzysząca dziecina płci żeńskiej mówi z pogardą:
-tamta pani niegdy nie zbiera a pani zawsze.
-to nie znaczy, że jestem lepsza tylko mam taką potrzebę.
Wymyka się przykład mogący dać dziecku jakieś wyobrażenie:
-to tak jak z ludźmi chodzącymi do kościoła, jedni mają potrzebę a inni nie, co nie stanowi o wartości jednych i drugich.
Kraków tonie w dowcipach sprowokowanych przez brata śp(?) prezydenta, np. ostatnio:
Piłsudski wstaje nocą z łoża wiecznego, przeciąga się, rozgląda. Wszystko w porzątku, zagląda do przedsionka a tu coś zawala przejście alabastrami. -Co za jedni? -pyta, skąd moście się wzięli? Spod alabastru słyszy: -spie...aj dziadu.
Jeden z wielu dowcipów, niektóre bardzo niewybredne inne mniej.
Frotka trochę mniej szczeka na spacerach, z których cieszy się jak każdy pies. Trzeba brać ją ostrożnie do przewijania, podnosząc równocześnie z przodem tyłeczek bo inaczej boli ją kręgosłup. Jeśli się uważa to nie boli.
Nie ma spokoju na tej mało stabilnej planecie i jej mikroświatach. Sąsiadka obok to jakieś [I]Miracidium[/I] czyli dziwadełko -larwa przywry. Telefonuje kilka razy dziennie mając do pokonania trzy kroki od jej drzwi do moich. Potrafi mówić 1.5 godziny tylko o sobie. W sumie puste życie o którym trudno opowiedzieć coś ciekawego. W nowym mieszkaniu zjawił się nowy telefon z wyświetlaczem więc już nie trzeba odbierać. Kiedyś się przyzwyczaję do wymuszonego braku kultury.

Link to comment
Share on other sites

PISlam się rodzi czy co?

Trzeci dzień gromadzą się chmury burzowe i jak się zgromadzą to burza będzie do późnego wieczora. Dwa poprzednie dni Fafik prowadził wykopaliska w kocich kuwetach, Gryzelda w swojej na balkonie. Powody rózne a efekt taki sam czyli w kocim Benku cała łazienka i pół balkonu. Fafik ze strachu usiłuje się schować do kuwety, Gryzelda cieszy się po zmianie podłoża na czyste.
Wczoraj w trakcie burzy nie było miejsca bez drzew czyli spacer mało bezpieczny. Psy musiały iść blisko bo jak trafi jakiś piorun, to razem.
Frotka chodzi przed południem i już była na spacerze. Jej metalowy pojazd jest groźny przy takiej aurze.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...