Poker Posted September 15, 2015 Share Posted September 15, 2015 Ale się zwaliło na głowę.Naraz 2 psy chore. Biedna Ula chociaż jej nie znam, to bardzo współczuję. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
wieso Posted September 15, 2015 Share Posted September 15, 2015 Tez bardzo wspolczuje..... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jola_li Posted September 15, 2015 Share Posted September 15, 2015 Biedny Nemo, biedna Nitka, biedna Pani Ula :(... Nie wiem dlaczego przestałam dostawać powiadomienia o nowych postach - macie jakiś pomysł co z tym zrobić? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted September 16, 2015 Author Share Posted September 16, 2015 Ja nie mam, bom techniczna inaczej... Ula bardzo biedna. Dziękuje wszystkim za wsparcie. Pochowaliśmy wczoraj Nemka i powspominaliśmy te 12 lat z nim. Ula z Włodkiem wprowadzili się do domu na koniec sierpnia, Nema wzięli w październiku od znajomej, której ktoś go podrzucił pod bramę, wyrzucając z samochodu. Miał wtedy ok. 9-10 miesięcy i wet wpisał mu w książeczkę datę urodzenia 1 stycznia - taką samą jak ma nasz Lesio. Chłopcy obchodzili zatem urodziny razem, oba "Mietki" :) Pamiętam jak pierwszy raz wiozłyśmy go do Doktora - przy próbie wsadzenia do samochodu, posikał się ze strachu :( Ale teraz już uwielbiał podróże autem. Wczoraj też bardzo chętnie wsiadł do samochodu... Wspominaliśmy jego kradziejskie wybryki - jak to pożarł 12 porcji kurczaka w warzywach, a kiedyś w święta 2,5 pieczonej karkówki mocno nafaszerowanej czosnkiem i jak Doktor się dziwił co to za gula zalega mu w żołądku. Skończyła się pewna epoka. Nemo był pierwszym "własnym" psem w życiu Uli. Psem dokładnie takim, o jakim marzyła - ogromnym, kudłatym, budzącym respekt wyglądem, a jednocześnie przełagodnym i przekochanym. Takim, o którym nigdy się nie zapomni i jakiego już nigdy się nie będzie miało. Dziś Ula ma dzwonić do Doktora umówić termin operacji Niteczki. Wczoraj Doktor nie był w stanie z nią rozmawiać - rozkleił się jak przy naszej Tosinie. Znał Nema od początku, przez te 12 lat leczył go, ratował, kilkakrotnie operował. A wczorajszy zabieg miał być tym ratującym życie. Nie spodziewał się, że tak się zakończy i było to dla niego naprawdę trudne :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Mattilu Posted September 16, 2015 Share Posted September 16, 2015 Bardzo, bardzo współczuję pani Uli. Trzymam mocno kciuki za Niteczkę. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Grażyna49 Posted September 16, 2015 Share Posted September 16, 2015 Serdecznie współczuję Pani Uli. Jeszcze bardziej współczuję Panu Doktorowi. My kochamy nasze zwierzaki , tęsknimy i płaczemy za nimi. Co musi przeżywać lekarz tak bardzo im oddany. Ile myśli kłębi się w głowie co jeszcze mogłem zrobić......... Straszne to wszystko. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Magolek Posted September 21, 2015 Share Posted September 21, 2015 Ogromnie współczuję, tak ciężko jest żegnać Przyjaciela. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted September 22, 2015 Author Share Posted September 22, 2015 Operacja Niteczki w piątek. Oby tym razem się udało.... W Imcikowe rozliczenie wpisałam "spadek" po Szyszce i po Taszce, w oczekiwaniu na kolejną tymczasowiczkę ;) Wpisałam też kosz karmy na wrzesień. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Mattilu Posted September 22, 2015 Share Posted September 22, 2015 Kciuki za Niteczkę! A jak Imcik po stracie Taszki i Szyszoliny? zauważył coś w ogóle? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted September 22, 2015 Author Share Posted September 22, 2015 Zauważył i docenia - głównie brak Taszki ;) Była nieco przez nią stłamszona, jeśli chodzi o kontakt ze mną - wychodzi na to, że jednak ten kontakt bywa dla niej ważny! :D Chociaż bawiły się we dwie wyśmienicie :) Gapcia też chyba odetchnęła z ulgą, bo ostatnimi czasy miała już fazę na "bojenie". Gdy wracaliśmy do domu i otwierałam sypialnię, nie wybiegała od razu do mnie i na dwór, tylko leżała przyklejona do łóżka, a próba zbliżenia się do niej powodowała zasikanie łóżka. Dlatego otwierałam drzwi i szybko znikałam. Musiało minąć kilka minut, żeby sobie wytłumaczyła, że można zleźć z łóżka i bezpiecznie wyjść na siku... Ale w domu teraz jest jednak... pustawo ;) W sobotę Sławek się nie mógł doliczyć ile misek ma napełnić i czy już na pewno wszyscy zjedli :D I gdyby nie to, że Lesio zawsze będzie szedł albo siedział tak, żeby mieć go na drodze i się o niego potknąć i od czasu do czasu wszyscy ruszają "zagryźć złodzieja", można byłoby stwierdzić, że psów w domu brak :D Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted September 23, 2015 Author Share Posted September 23, 2015 Przedwczoraj zauważyliśmy na portkach Heleny coś białego... Po bliższym przyjrzeniu się konsylium orzekło jednogłośnie - człon tasiemca, blllleeeeeeeeeeee!!!! Ruszał się, blllleeeeeeeeeee!!!! Takie są skutki lumpowania i myszożarcia, blllleeeeee! Wczoraj zatem odbyliśmy podróż do Doktora w składzie: Helena, Gapcia na oczyszczenie gruczołów, bo zaczęła saneczkować, Kreśka na szczepienie na wściekłość i Lesio na obejrzenie cushingowe. Imka, Lili i Kocio zostali pilnować chałupy ;) Matko moja, co to był za wesoły autobus! Helena się darła całą drogę, jakby ją ze skóry obdzierali, Kreska w samochodzie jest nieznośna, bo się miota i cały czas piszczy, a Gapcia jest sztywna jak Pal Azji, dyszy i ślina jej cieknie hektolitrami. Do tego wszystkiego radio, które miało zagłuszać kota i Kreskę! :D Tylko Lesław znosił wszystko z godnością :) W lecznicy - cud od boga - nie było kolejki, bo w poczekalni wcale nie było lepiej - koncert duetu Helena/Kreska, Kreski próby bycia wszędzie na raz i Gapciowy paraliż...Przepuściliśmy tylko małego szczeniaczka, który przybył się zaczipować, a potem zrobiliśmy mega zator, bo gdy wreszcie wyszliśmy z gabinetu po wszystkich badaniach, zabiegach, zastrzykach oraz po uzyskaniu odpowiedzi na spisane na kartce pytania różnej treści, w poczekalni kłębił się tłum pacjentów, choć była już godzina zamknięcia lecznicy :( Pobraliśmy 21 tabletek na odrobaczanie dla psów, dwie dla Kocia, a Helka za karę dostała zastrzyk. Mieliśmy nosa, że dzień wcześniej nabyliśmy drogą kupna pętko pasztetowej :D I wstawiam też zaległe obiecane zdjęcie Lesia z czasu remontu, gdy biedny, z rozpaczy, że nie może się doczekać normalności, ułożył się do spania w misce ze szmatami! Aha, zważyłam Kreskę po "diecie śliwkowej" i biegusiem zaczynamy się odchudzać!!!!!! Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
AMIGA Posted September 23, 2015 Share Posted September 23, 2015 Już się pogubiłam w tych Nutusiowych wątkach i dopiero dzisiaj przeczytałam o Nemie :( Przekaż Pani Uli, że mi straaasznie przykro i że teraz mocno ściskam kciuki za Nitkę. MUSI być dobrze, nie ma innej opcji. Oczyma wyobraźni widzę Waszą wyprawę do Złotego Doktora. Szkoda, że nie macie tego nagranego. A że poczekalnia była pusta to się wcale nie dziwię. Pewnie wszyscy zwiali jak podjeżdżaliście "wesołym autobusem" :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
jola_li Posted September 23, 2015 Share Posted September 23, 2015 Nowy wiersz Barbary Borzymowskiej, który powstał pod wpływem tego obrazu... Copyright 2015, Rosalind Trigg Spotkanie za Tęczowym Mostem Wiedziałem, wiedziałem, że znów się spotkamy. Nie byłoby sensu inaczej. Mój piesku, tak dobrze cię znowu dotykać - no popatrz, ja stary, a płaczę. Te lata bez ciebie, cóż, jakoś przetrwałem, śniąc często, że mam cię u boku. Budziłem się z gardłem ściśniętym do bólu, szukając przez ciszę twych kroków. A potem, gdy było już bliżej niż dalej, tęsknota w nadzieję wzrastała, i dłonie składały się w kształt twojej głowy, i dusza do twojej się śmiała. No widzisz, pieseczku, jesteśmy znów razem i wreszcie już razem na wieki. Jest teraz dokładnie tak jak być powinno - pies razem ze swoim człowiekiem. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
AMIGA Posted September 23, 2015 Share Posted September 23, 2015 Czy jest jakiś sposób, by oczy się nie pociły tak często? Bo moje niestety wciąz się pocą jak czytam coś takiego. Na szczęście z radości też się często pocą Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted September 24, 2015 Share Posted September 24, 2015 Ja mam podobną wadę oczu........ Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted September 24, 2015 Author Share Posted September 24, 2015 I ja... Sama nie wiem co zrobić - chyba ogłoszę jakiś konkurs, w którym wygraną będą 2 dni na mojej wsi spędzone w towarzystwie psio-kocim ;) Chcielibyśmy jechać do Krakowa 9 października, zostać na 10 i wrócić w nocy z 10 na 11. Tylko jak to zrobić? :( Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
AMIGA Posted September 24, 2015 Share Posted September 24, 2015 Zrób casting na "super nianię psią" Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted September 24, 2015 Author Share Posted September 24, 2015 Ich nawet nie trzeba specjalnie niańczyć - po prostu z nimi pobyć (niekoniecznie przez calutki czas - ale w nocy koniecznie! ;)), nakarmić i zadbać, byśmy mieli do czego wracać ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
AMIGA Posted September 24, 2015 Share Posted September 24, 2015 Wiem przecież. Gdybym miała bliżej, to z chęcią bym poniańczyła - WSZYSTKIE, nie tylko oskarżaną o wszystko i głodującą Kresię :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Marysia R. Posted September 24, 2015 Share Posted September 24, 2015 Ja w ciągu dnia mogłabym pomóc tylko nie wiem jak z nocą... Jak wrócę (wracam w niedzielę) to pogadamy i może wspólnie uda się coś wymyślić :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
konfirm31 Posted September 24, 2015 Share Posted September 24, 2015 Mnie trzeba przywieźć i........odwieźć, w dodatku z psami, a w dodatku, Bliss - nie lubi kotów :(. Znaczy, lubi, ale nie tak, jak trzeba....... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
AMIGA Posted September 24, 2015 Share Posted September 24, 2015 Lubi jako przekąskę, czy danie główne? :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted September 25, 2015 Author Share Posted September 25, 2015 Wiem, wiem, tak się po prostu... wyżaliłam na swój przymusowo "domatorski" los ;) :D Nie będzie wyjścia, trza będzie 2 razy do Krakowa grzać i tyle... Proszę uprzejmie, poniżej dowód na stopień Imcioszkowej socjalizacji łóżkowej :) Na pierwszym zdjęciu, ta biało-niebieska kratka na dole, to moja piżama ;) Tak się już przytulamy! :D Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
AMIGA Posted September 25, 2015 Share Posted September 25, 2015 No i co to z nią będzie? Czyżby skończy się tak jak z Gapiszonkiem?? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Grażyna49 Posted September 25, 2015 Share Posted September 25, 2015 Też się spłakałam po przeczytaniu cudownego wierszyka. Jak to cudnie będzie jak ze wszystkimi mordeczkami się spotkam. Mam nadzieję,że TAM wszystkie grzecznie i zgodnie mnie otoczą,że nie będzie walk o dostęp do pańci o pieszczotki.. Kurczaczek tyle kilometrów w ciągu 2 dni. Mam nadzieję,że dacie radę coś wymyślić. Trzymam mocno kciuki. Na 2 - 3 dni mogę ze 2 psiaki u siebie przechować jak by co. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.