Jump to content
Dogomania

Warto wierzyć w cuda! Po blisko 2 latach w DT, Imka znalazła super domek! W małym ciałku wielki strach...


Nutusia

Recommended Posts

Ja nie mam, bom techniczna inaczej...

 

Ula bardzo biedna. Dziękuje wszystkim za wsparcie. Pochowaliśmy wczoraj Nemka i powspominaliśmy te 12 lat z nim. Ula z Włodkiem wprowadzili się do domu na koniec sierpnia, Nema wzięli w październiku od znajomej, której ktoś go podrzucił pod bramę, wyrzucając z samochodu.  Miał wtedy ok. 9-10 miesięcy i wet wpisał mu w książeczkę datę urodzenia 1 stycznia - taką samą jak ma nasz Lesio. Chłopcy obchodzili zatem urodziny razem, oba "Mietki" :)

Pamiętam jak pierwszy raz wiozłyśmy go do Doktora - przy próbie wsadzenia do samochodu, posikał się ze strachu :( Ale teraz już uwielbiał podróże autem. Wczoraj też bardzo chętnie wsiadł do samochodu... Wspominaliśmy jego kradziejskie wybryki - jak to pożarł 12 porcji kurczaka w warzywach, a kiedyś w święta 2,5 pieczonej karkówki mocno nafaszerowanej czosnkiem i jak Doktor się dziwił co to za gula zalega mu w żołądku.

Skończyła się pewna epoka. Nemo był pierwszym "własnym" psem w życiu Uli. Psem dokładnie takim, o jakim marzyła - ogromnym, kudłatym, budzącym respekt wyglądem, a jednocześnie przełagodnym i przekochanym. Takim, o którym nigdy się nie zapomni i jakiego już nigdy się nie będzie miało.

Dziś Ula ma dzwonić do Doktora umówić termin operacji Niteczki. Wczoraj Doktor nie był w stanie z nią rozmawiać - rozkleił się jak przy naszej Tosinie. Znał Nema od początku, przez te 12 lat leczył go, ratował, kilkakrotnie operował. A wczorajszy zabieg miał być tym ratującym życie. Nie spodziewał się, że tak się zakończy i było to dla niego naprawdę trudne :(

Link to comment
Share on other sites

Zauważył i docenia - głównie brak Taszki ;) Była nieco przez nią stłamszona, jeśli chodzi o kontakt ze mną - wychodzi na to, że jednak ten kontakt bywa dla niej ważny! :D Chociaż bawiły się we dwie wyśmienicie :)

 

Gapcia też chyba odetchnęła z ulgą, bo ostatnimi czasy miała już fazę na "bojenie". Gdy wracaliśmy do domu i otwierałam sypialnię, nie wybiegała od razu do mnie i na dwór, tylko leżała przyklejona do łóżka, a próba zbliżenia się do niej powodowała zasikanie łóżka. Dlatego otwierałam drzwi i szybko znikałam. Musiało minąć kilka minut, żeby sobie wytłumaczyła, że można zleźć z łóżka i bezpiecznie wyjść na siku...

 

Ale w domu teraz jest jednak... pustawo ;) W sobotę Sławek się nie mógł doliczyć ile misek ma napełnić i czy już na pewno wszyscy zjedli :D I gdyby nie to, że Lesio zawsze będzie szedł albo siedział tak, żeby mieć go na drodze i się o niego potknąć i od czasu do czasu wszyscy ruszają "zagryźć złodzieja", można byłoby stwierdzić, że psów w domu brak :D

Link to comment
Share on other sites

Przedwczoraj zauważyliśmy na portkach Heleny coś białego... Po bliższym przyjrzeniu się konsylium orzekło jednogłośnie - człon tasiemca, blllleeeeeeeeeeee!!!! Ruszał się, blllleeeeeeeeeee!!!! Takie są skutki lumpowania i myszożarcia, blllleeeeee!

 

Wczoraj zatem odbyliśmy podróż do Doktora w składzie: Helena, Gapcia na oczyszczenie gruczołów, bo zaczęła saneczkować, Kreśka na szczepienie na wściekłość i Lesio na obejrzenie cushingowe.

Imka, Lili i Kocio zostali pilnować chałupy ;)

Matko moja, co to był za wesoły autobus! Helena się darła całą drogę, jakby ją ze skóry obdzierali, Kreska w samochodzie jest nieznośna, bo się miota i cały czas piszczy, a Gapcia jest sztywna jak Pal Azji, dyszy i ślina jej cieknie hektolitrami. Do tego wszystkiego radio, które miało zagłuszać kota i Kreskę! :D Tylko Lesław znosił wszystko z godnością :)

W lecznicy - cud od boga - nie było kolejki, bo w poczekalni wcale nie było lepiej - koncert duetu Helena/Kreska, Kreski próby bycia wszędzie na raz i Gapciowy paraliż...Przepuściliśmy tylko małego szczeniaczka, który przybył się zaczipować, a potem zrobiliśmy mega zator, bo gdy wreszcie wyszliśmy z gabinetu po wszystkich badaniach, zabiegach, zastrzykach oraz po uzyskaniu odpowiedzi na spisane na kartce pytania różnej treści, w poczekalni kłębił się tłum pacjentów, choć była już godzina zamknięcia lecznicy :(

Pobraliśmy 21 tabletek na odrobaczanie dla psów, dwie dla Kocia, a Helka za karę dostała zastrzyk. Mieliśmy nosa, że dzień wcześniej nabyliśmy drogą kupna pętko pasztetowej :D

I wstawiam też zaległe obiecane zdjęcie Lesia z czasu remontu, gdy biedny, z rozpaczy, że nie może się doczekać normalności, ułożył się do spania w misce ze szmatami!

 

Aha, zważyłam Kreskę po "diecie śliwkowej" i biegusiem zaczynamy się odchudzać!!!!!!

Link to comment
Share on other sites

Już się pogubiłam w tych Nutusiowych wątkach i dopiero dzisiaj przeczytałam o Nemie :( Przekaż Pani Uli, że mi straaasznie przykro i że teraz mocno ściskam kciuki za Nitkę. MUSI być dobrze, nie ma innej opcji.

Oczyma wyobraźni widzę Waszą wyprawę do Złotego Doktora. Szkoda, że nie macie tego nagranego. A że poczekalnia była pusta to się wcale nie dziwię. Pewnie wszyscy zwiali jak podjeżdżaliście "wesołym autobusem" :)

Link to comment
Share on other sites

Nowy wiersz Barbary Borzymowskiej, który powstał pod wpływem tego obrazu...

 

 

a0fee333446c50ddgen.jpg

Copyright 2015, Rosalind Trigg

 

 

Spotkanie za Tęczowym Mostem

 

Wiedziałem, wiedziałem, że znów się spotkamy.         

Nie byłoby sensu inaczej.

Mój piesku, tak dobrze cię znowu dotykać -

no popatrz, ja stary, a płaczę.

 

Te lata bez ciebie, cóż, jakoś przetrwałem,

śniąc często, że mam cię u boku.

Budziłem się z gardłem ściśniętym do bólu,

szukając przez ciszę twych kroków.                                                                   

 

A potem, gdy było już bliżej niż dalej,

tęsknota w nadzieję wzrastała,

i dłonie składały się w kształt twojej głowy,

i dusza do twojej się śmiała.

 

No widzisz, pieseczku, jesteśmy znów razem

i wreszcie już razem na wieki.

Jest teraz dokładnie tak jak być powinno -

pies razem ze swoim człowiekiem.

Link to comment
Share on other sites

Wiem, wiem, tak się po prostu... wyżaliłam na swój przymusowo "domatorski" los ;) :D

Nie będzie wyjścia, trza będzie 2 razy do Krakowa grzać i tyle...

 

Proszę uprzejmie, poniżej dowód na stopień Imcioszkowej socjalizacji łóżkowej :)

Na pierwszym zdjęciu, ta biało-niebieska kratka na dole, to moja piżama ;) Tak się już przytulamy! :D

 

Link to comment
Share on other sites

Też się spłakałam po przeczytaniu cudownego wierszyka.

Jak to cudnie będzie jak ze wszystkimi mordeczkami się spotkam.

Mam nadzieję,że TAM wszystkie grzecznie i zgodnie mnie otoczą,że nie będzie walk o dostęp do pańci o pieszczotki..

 

Kurczaczek tyle kilometrów w ciągu 2 dni.

Mam nadzieję,że dacie radę coś wymyślić.

Trzymam mocno kciuki.

Na 2 - 3 dni mogę ze 2 psiaki u siebie przechować jak by co.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...