Jump to content
Dogomania

Warto wierzyć w cuda! Po blisko 2 latach w DT, Imka znalazła super domek! W małym ciałku wielki strach...


Recommended Posts

Posted

bo to jest ściemniara!

była u Ciebie killka dni jak pojechałam karmić zwierzyniec pod Waszą nieobecność - i taki obsrańcuszek, strachobździlek - a do miski wyszedł prawie do ręki i tak szamał że aż się krztusił :) a potem czmych za łóżko :)

Posted

No właśnie! A potem były jeszcze akcje "nie wejdę do domu, bo tam OBCY" albo "nie wyjdę z łazienki, bo w kuchni OBCY". Potem "nie będę tu mieszkać i żyć, bo nie ma drugiego psa, a ja jestem biedna, nieszczęśliwa i wszytko przetrzymam, aż mnie wreszcie zwrócą".

Nadal jest "nie podejdę do ciebie na podłodze, bo... nie", "na smyczy nie będę chodziła, bo mnie wtedy oddasz, nie daj boże, do miasta", "szelek nie będę nosiła, bo nie".

 

Za oddaniem Imki do DS jestem, jestem, jestem! Sławek też! I "prześladowana" Lili też :)

Posted

Kurcze aż dziw bierze bo ludzie to wzrokowcy - że nikt nie chce się skusić na takiego ślicznego pieska :D

ja bym ją z miejsca wzięła ale raz mieszkanie w bloku więc tylko smycz w grę wchodzi - a dwa jeśli się zdecyduję na pieska to tylko staruszek i to taki przy ostatnim zakręcie życia.... ale wiadomo różnie bywa i jak spotkam na drodze młodziaka to też wezmę :)ale ze świadomego wyboru tylko geriatria :)))jak Tofik :D

Posted

Oj, Imcia by nieźle porządziła z Twoimi kociakami - zwrot z adopcji murowany! ;)

 

Domki już się nie odezwały, co było do przewidzenia, bo oprócz jednego (tego z pinczerami), nie były to domy dla Imki. W tym z pinczerami, decyzję miała podjąć teściowa ;)

Posted

Ula ma teraz takie kłopoty zdrowotne u Nemka i Nitki i pociągają one za sobą tak ogromne koszty, że szkoda gadać :(

 

Poza tym, jeśli już miałaby kogokolwiek ode mnie adoptować, z pewnością byłaby to... Kreska! Ula, jako zdecydowana wielbicielka psów duuuużych i kudłatych, zakochała się w "gołym" długasie na zabój i prawie z wzajemnością ;)

Posted

Mamy teraz nową "grę" - my wymyślamy zasieki, psy próbują wszelkimi sposobami je pokonać. Na razie w tej grze sromotnie przegrywamy :(

 

Sławek zbił skrzynkę (dość wysoką jak na skrzynkę - sięga prawie do kolana), która stanęła pod oknem w kuchni i w której posadziliśmy zioła i inne kuchenne "dodatki". Wetknęliśmy tam m.in. cebulę, która puściła szczypior. I co? I wczoraj cebula zmieniła przeznaczenie, służąc pieskom jako... piłka! Na skrzynkę położyliśmy więc starą drucianą półkę. Nie muszę chyba pisać jak bardzo "dekoracyjnie" to wygląda :(

 

Dziś pada - psy w domu. O dalszych wynikach "gry" będę informować... ;)

Posted

I u nas pada. Bliss przysypia, a Lerkę nosi. Lata z zabawką, żeby jej rzucać, biega, biega i....też pada. Przysypia.

Trzymam kciuki za przetrwanie domowych upraw, pomimo przebywania psów w domu :)

Posted

Uprawy przetrwały, bo są na dworze, a psy w domu były. Coraz gorzej za to wygląda chodniczek w przedpokoju - jakby go stado żarłocznych moli napadło :( Zostawiam ten chodniczek, bo Lesio ma w zwyczaju czekać na swojego Pańcia pod drzwiami i na gołych kaflach byłoby mu zimno... Dziś jednak zrobiłam eksperyment - zwinęłam chodniczek, a pod drzwiami położyłam posłanko. Ciekawe gdzie i w jakim stanie zastanę je po powrocie z pracy?...

 

Wczoraj została również zdjęta z haczyka ściereczka kuchenna, a wieszaczek, na którym była zaczepiona (taka "żabka" z plastikową pętelką), został pozbawiony tejże pętelki.

Posted

Obstawiam szeroko pojętą pracę zespołową. Najłatwiej podpuścić Imkę - ona się nakręca nawet tym, że Lili się przekłada z jednego fotela na drugi...

Posted

Przydałaby się. Choć Imcia ma dość duży dar przekonywania ;)

 

Miałam dziś nad ranem sen, że nocowałam u mojej fryzjerki, z psami (w bloku), i ona rano je wszystkie wypuściła luzem na dwór, gdy jeszcze spałam. Wyleciałam od niej jak oparzona! Na dole spotkałam moją kuzynkę, która na mnie nawrzeszczała jaka jestem nieodpowiedzialna, ale też powiedziała, że udało jej się przechwycić Imkę i jest u niej. Kamień mi spadł z serca, bo o nią się najbardziej bałam. Potem latałam po jakimś osiedlu, różnych psich łączkach i darłam paszczę, wołając na przemian Lili, Kreskę i Gapcię (o dziwo Lesia w tym śnie nie było...). Już powoli traciłam nadzieję i obmyślałam plan poszukiwań przez ogłoszenia, telefony do schronisk, gdy zauważyłam Gapcię, czołgającą się na boku w trawie. Podbiegłam, złapałam ją na ręce i wtedy zobaczyłam Kreskę, a potem Lili, która była w wielkiej jamie jakby pod korzeniami jakiegoś wielkiego drzewa i kopała coraz głębiej. Z Gapcią na rękach ani nie mogłam wejść do tej jamy, ani nie mogłam odwołać Lili. Kreska to do mnie podbiegała, to wskakiwała do tej jamy i też nie miałam jak jej złapać, a do domu było daleko i miałam świadomość, że nawet jak zacznie za mną iść, w połowie drogi zmieni zdanie. Postanowiłam więc biec do domu (ale we śnie nie naszego) i musiałam przejść nieskończoną liczbę połączonych ze sobą pokoi, by w końcu znaleźć Sławka i powiedzieć mu, żeby brał smycze i leciał ze mną po Kreskę i Lili. Na szczęście się obudziłam w tym momencie, bo był to zdecydowanie sen z rodzaju "męczących". Co też się człowiekowi w tej głowinie roi?...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...