Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

 

Żartujesz sobie? Fotel przez okno wyrzucili..? 

Tak k....!

Matka z synkiem wychodzi na balkon i zrzucają fotel z 3 piętra... Rozumiecie to ? Czysta patologia..

Już mi sie chyba wyjaśniło kto to wszystko rzuca, te choinki, resztki żarcia...

100% od nich ten fotel, bo mieli dwa a został juz tylko jeden taki sam, a i ja wiem że mieli dwa bo przecież ile razy się w górę spogląda jak ten  west drze ryj. No i słyszałam ich na balkonie, nie ma wątpliwości.

Ci ludzie mają u mnie taką opinię, że szok, teraz to już się nie będę w żadnym wypadku krępować że trzeba jakaś kulturę wobec nich zachować...

 

 

No i byliśmy u weta. Wyniki bardzo ok.

Wald nie schizował ale był już ostrożny i mało wylewny. Znowu spędziliśmy tam chyba z godzinę,oczywiście były smaczki, biegał luzem po lecznicy (i piszczał ), a nawet z panią doktor robił ochoczo sztuczki.

Nie złoto? Wetka która zamiast odpoczywać zachęca do siebie pacjenta bawiąc się z nim w poczekalni i pozwala mu gonić po gabinecie...

Jesteśmy zaproszeni jak będziemy spacerować, żeby wpadać na "wet-socjalizację" <3

No i fajnie, bo tanie smaczki mają, zaopatrzyłam się dość dobrze.

Jak tylko wykąpiemy małą to idziemy na lotnisko z dyskiem i smaczkami, trzeba się wyżyć i spuścić z siebie wszystkie stresy :)

Link to comment
Share on other sites

Hej

fajnie,że wyniki ok

A Wal na posłanku ewidentnie robi miejsce dla kogos,może dla Hani ;)

Stójkę robi piekna ale ja nie mogę się napatrzeć na te zdjęcia bandy takich samyh psów.Nie wiem czemu bardzo lubię kundle ale zawsze sachwycam sie stadkiem takich samych psów-jak są  ;)

Link to comment
Share on other sites

ha,ha nie zazdroszczę sąsiadów ;) mam blisko mojego domu bloki z prawdziwą patolą , codziennie leży coś nowego od szaf po telewizory... po pewnym weekendzie w ziemię wbite były dwie  stalowe felgi i uwaga..... silnik samochodowy :p musiało lecieć w wysokości przynajmniej 3-4 piętro bo ziemia aż na chodnik się rozsypała.

Następnym razem jak ktoś ci będzie burczał na psa bo ptaszki to przypomnij że karmienie ptaków jest pod karę grzywny, ja nie mam nic do karmienia ptaków bo sama dokarmiam na swoim ogrodzie wróble,sikory i inne ptaszyska ale jak widzę jakąś babę rozpieprzając karmę po chodnikach to kur... mnie bierze.

W mieście nie można spokojnie bułki zjeść bo zaraz chmara ptaszysk które polują ja twoje jadło :p

Link to comment
Share on other sites

Hello :)

 

U nas wiosna prawie że.

Prawie że - jednego dnia słońce, a drugiego szron leży na trawie...

Ale nie przeszkadza nam to nadrabiać straconego czasu, wreszcie codziennie udaje się wychodzić gdzieś na godzinkę żeby beztja się wyszalała.

Wald wylenił się już całkiem na nowe futerko - jest teraz fantastycznie mięciutki i można go głaskać bez oblepiania się kłakami. Podejrzewam że to zasługa też tej wizyty, bo sierści na stole zostawił tyle że można by z tego było zrobić drugiego psa...

 

Wald wizytę jeszcze przeżywa.

Tzn nie ma jakichś specjalnych lęków, byliśmy u wetki na zabawie i smaczkach i nie było źle, ale ja po nim widzę że trochę podmiękł. Niestety Wald tak ma - jeden stres a później się pamięć o tym ciągnie.

Więc znów jest trochę mniej ufny,  a bardziej popyrtany i móżdżek słabo działa. Bardziej klejny, ale za to wylewa swoje niepewności w środowisku.

Tak więc dopiero chwaliłam że jest spokojniejszy do psów a on znowu wita wszystkich z zadartym ogonem i na widok piesków jest ekstaza jak fix.

W sobotę biegaliśmy po mojej pracy na lotnisku w psim towarzystwie, natomiast w niedzielę były mega ambitne plany i ... padał deszcz, więc wypady w pola odpadły.

Więc była wersja że rano idzie Frank+ Kinia , a wieczorem Wald, a wyszło tak że ciocia stwierdziła że Frank nie może na takie zimno bo się zaziębi i znów pointer załapał się na to na co nie zasłużył.

Dzięki paskudnej pogodzie park był pusty i mogliśmy spotkać się w psim gronie - najpierw Wald gonił za tyłeczkiem nibydalmatynce, a potem poprzychodziły też inne pieski , w tym olbrzymi cane corso , którego ktoś mi kiedyś przedstawił jako mastino nad którym włascicielka nie panuje i omijałam go łukiem, a tym czasem nie było tak źle . Piesek faktycznie nie zapałał do Walda miłością, bo jakże kochać opętane białe coś co lata i irytuje, ale było spoko i bardzo się z tego zapozania cieszę , choć ciocia omalże nie umarła ze strachu że tamten się rzuci na Walda i go pożre, ale ja wiedziałam że moje chuchro ani się tam nie zbliży, bo za duży ma respekt. Ogólnie bardzo przyjemna babka i przyjemny pies  i przyjemne spotkanie :)

 

Za to wieczorem już Wald nie zabłysnął.

Bawiliśmy się do czasu aż nie doszedł do stada czekoladowy lab.

Spokojny pies, ale Waldkowi nie spasował już dzień wcześniej. Pewnie dlatego że pierwszy ich kontakt był taki że Wald własnie kopał jak facet z nim podszedł się przywitać i tamten wsadził Waldkowi łeb do dziury. Wald go obwarczał ale potem normalnie biegał w jego obecności.

Natomiast wczoraj się wkręcił na niego okrutnie. Może z tej przyczyny że była młoda suka tuż przed cieczką i bawiły się dość ostro podgryzając itd a Waldka nic nie podkręca bardziej jak to kiedy przy zabawie ktoś zawyje i wtedy trzeba lecieć na ratunek. Najpierw Wald obchodził go z zadartym ogonem i oddzielał od suki, ale dostał reprymendę i potem biegał za nimi i już myślałam że jest ok, ale znów zaczął i to coraz ostrzej coraz ostrzej. Zapięłam na smycz a on dostał jeszcze większej wkrętki, szczególnie jak tamte poszły biegać i własnie suka pisnęła... Już nie byłam w stanie go opanować, bo rozpiszczał się okropnie.

Przyznam się że nie wiem co w takiej sytuacji własciwie powinnam zrobić.

Wald na wszystko reaguje odwrotnie, w jego przypadku najlogiczniej by było puścić i odwoływać udowadniając że nie ma co tamtego napadać, a ja go wstrzymałam i tym wywołałam to że już nie byłam w stanie zrobić nic, musiałam wyjść z lotniska po musztrze psa - a musztrę wykonał genialnie i posłusznie.

Ostatnio widuję że wszyscy walą psy na ziemię bez względu na to co zrobią...Aż mi głupio że ja moim pieskiem czasem trawnika nie przetrę bo to chyba modne.

O co z tym do diaska chodzi? Serio glebowanie psa za byle g... jest taką metodą?

Ludzie przekonani że robią wspaniale, ale mnie się widzi inaczej - piesek pada na plecki, a potem się zrywa i leci zrobić to samo.  Średnio urządzające. W sumie Wald pewnie by sfiksował po takich akcjach, wiem co się dzieje jak czasem go przygniotę.

Natomiast tu nie wiem czy wreszcie nim nie palnąć na ziemię, bo przegina pałeczkę.

Może go podrzucę na szkolenie do jakiejś genialnej paniusi milanowskiej, albo do cioci , bo ostatnio stwierdziła że ona go musi ogarnąć {po czym pofrunęli razem na smyczy } ;)

Link to comment
Share on other sites

aaaa to osiedle jest ogólnie paskudne, ale co zrobię, muszę tu mieszkać i to znosić.

Jedna zaleta - znalazłam trochę terenu na spacery takie ala fizjologia tj oblot po osiedlu kiedy np mam pół godziny dla psa przed pracą. Co dzień mamy swoją chwilke rano i wieczorem, a z tego jestem zadowolona.

Za to psiarze tu są zupełnie śmieszni - nie ma dnia żeby nie było jakiejś dziwnej akcji  : wczoraj wieczorem dla przykładu szli ludzie z 2 psami , jeden nagle się odłączył i wrócił kawał drogi rzucić się na Waldka kosząc po drodze jeszcze suczkę - właściciel ani się nie obrócił! Życie mnie uczy już że mam wszystko w nosie i wyrabia się we mnie jakiś paskudny tupet...

Link to comment
Share on other sites

Ja własnie o podobnych akcjach napisałam u siebie-tzn u Eryka.Ludzie to po prostu jedna wielka katastrofa ;).Dawniej to spokojnie czytałam takie opisy teraz nawet to juz mnie wkurza :(

u nas nie ma dnia żeby nas coś małego nie przyatakowało.

W sumie zastanawiam się jakby moje życie wyglądało gdyby to nie był dupowaty Wald tylko np Amor.. Pewnie fruwałoby mięcho i lała się krew, bo Am by się nie dał tknąć tylko nokautował na wstępie przy podlocie. Wald jest wygodny pod tym względem że mądrze rozwiązuje sytuacje, ale czasem żałuję że ludzie przez to respektu nie mają i pozwalają psom dolatywać z ujadaniem, "bo przecież mój nic nie zrobi, a jak zrobi to dobrze, niech tamtego nauczy".

 

Wczoraj też miałam dwie akcje z pekińczykami ale o tym zaraz...

 

Ogólnie jestem wpieniona.

Ile razy mam wolne i zaplanuję wojaże to zawsze musi padać. Ten kto tym zarządza ma u mnie mocno podpadnięte...

Wczoraj więc znów tylko lotnisko.

Ale jestem zadowolona, mimo że zawsze narzekam, że inne psy tam się zgonią do trupa a Wald tam jak emeryt nudzi się.

Myślałam nawet wyciągnąć Franchlinę, ale ...on znów przeziębiony!!

Wczoraj już naszykowałam się na akcje bojowe z samcami mając na uwagę ostatnie prześladowania laba, więc już wyposażyłam się w linkę i kaganiec (chopo). W kaganiec ubrałam już pod blokiem żeby Wald nie dostawał go znowu tylko do biegania i szarpania.

Znów jestem zadowolona z noszenia napyszcznika, bo Wald  się opanował, choć nie powiem bo go szarpał. Nie wiem co z tym szarpaniem zrobić - albo zapnę lekko i ma wygodnie więc w przewadze mu nie zawadza, albo zacisnę pasek na chama więc całość leci do góry i już przeszkadza i jest częściej zdejmowana. Na smyczy jeszcze może być lekko , ale jak już go puszczam to on wie co zrobić - odejśc i ściągnąć  a potem najlepiej spowodować jakaś hecę.

Wczoraj też w związku z tym kagańcem mieliśmy śmieszną sytuację :

Idziemy pod blokowiskiem i nagle Waldowi przypomniało się że trzeba to diabelstwo z pyska usunąć, więc zaczął czochrać się o żywopłot, co przykuło natychmiast uwagę jakiegoś pekińczykowatego pieska, którego pańcia plotkowała w otwartych drzwiach klatki do bloku. Żywopłot się skończył,więc Wald nałożył łapy na pysk i w asyscie mojego opieprzu próbował ściągnąć, a pekińczyk wtedy ruszył na nas ze szczekiem. Kobieta oczywiście nic, spoglądała jak Wald trze o chodnik uspokojona chyba widokiem kagańca i nagle.... kaganiec spada i Wald staje oko w oko z tym małym odważniakiem. Natychmiast panią miny zrzedły i chyba samemu pieskowi też, bo od razu go odwołaly i zawrócił :D

Chyba będę to powtarzać częściej , bo robi to piorunujący efekt zaskoczenia :D

 

Po dojściu na lotnisko okazało się że jesteśmy sami, więc pozwoliłam sobie zdjąć kagan i moim celem życiowym było porzucać psu dysk, ale mój pieseczek absolutnie nie był tym zainteresowany. Coś go wyraźnie rozpraszało, więc miotał się piszcząc... Zirytowana więc założyłam znów kaganiec i puściłam biegać. Ruszył prosto przed siebie galopem i w mroku widziałam tylko dwa białe tyłeczki - jeden Walda a drugi albo sarna albo zając, choć podejrzewam to pierwsze.

Przestraszyłam się, bo to wypadło mu spod łap i Wald wziął to z galopu, ale wystarczył jeden gwizdek i zawrócił. Dobra, napiszę to - jestem z niego dumna , choć chyba mi się już z tego dobrobytu pomieszało bo już coraz mniej to doceniam przechodząc na tryb "tak ma być".

Potem przyszła nasza koleżanka bokserka i wilczaczka, więc śmiałam się że wyczyściliśmy łąkę.

Wald dziś nie musiał przejmować się konkurencją samcow, więc nawet z dziewcynami pobawił się biegając im za tyłeczkami, z czego też jestem zadowolona.

A potem rozpadało się, i to konkretnie, więc wróciliśmy do domu totalnie mokrzy, co rozanieliło pointera bo bycie mokrym oznacza czochranie się w jego ulubionym ręczniczku <3

 

Wald przemókł totalnie, a ja już po wytarciu go ogarnęłam że chyba jednak nie powinien się moczyć bo ze 3 dni temu był psikany na kleszcze. Nie wiem co teraz, chyba za miesiąc powtórzę, bo się boję że jednak się spłukało.

Gadałam tez z wetką o obroży i dziecko i zdecydowałam się jednak na kropelki, bo obroża jest bezpieczna niby, ale jednak dziecko nie powinno zjadać substancji na niej. Więc zrezygnowałam bo nie jestem w stanie uchronić w 100% żeby Kinia się nie przytuliła, nie otarła, nie dotknęła i nie potarła oka albo wsadziła ręki do buzi...

A dziś natomiast wsunęliśmy kolejną tabletkę odrobaczającą, więc spodziewam się kilku wyjść awaryjnych, ale mamy na to 2 dni wolnego ;)

Za to przez cały okres świąteczny jestem uziemiona w pracy, więc o przygotowaniach nie ma zbytnio mowy, teraz trochę ogarnęłam co wiadome jest że Kinia i tak wszystko zabrudzi, uprałam wytytłane od Waldka firanki tak że przejaśniały 50 odcieni , a z oknami ciągle się umawiam i nie może to dojśc do skutku bo stale dyszcz...

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

U nas też leje... strasznie. Pogoda paskudna, chciałoby się tylko leżeć pod kocem i obijać.
 

Myślę, że nic się nie stanie, że był na deszczu po kropleniu, chyba że faktycznie była to zlewa. ;)

Link to comment
Share on other sites

To był duży deszcz, taki z tych gatunków co się po nim jest mokrym do majtek, albo inaczej - myśmy tak stali i do tych majtek nasiąkli, a psy zostały dobrze przepłukane.

Nie wiem, pewnie za miesiąc go psiknę raz jeszcze , tym razem bayerowskimi kroplami.

I nie wiem co z odrobaczaniem ...

Dziś podałam tabletkę i ...nic. Spodziewałam się że będzie sraczka, wychodzenie co 15 minut, a Wald dziś zrobił tylko 2 twarde kupska z czego jedno zupełnie małe. Zero jakichś robali , glist i innego życia wewnętrznego.

Zastanawiam się czy nie walnąć mu dla pewności badania kału, ze względu na dziecko, choć podobno pies dla dziecka zagrożeniem jest żadnym bo to inne larwy itd.

Wald z okazji tego odrobaczenia załapał się na kilka fijologii więcej a nawet wzięłam go potem z młodą na spacerek.

 

I muszę wam poskarżyć że spotkałam dzisiaj na spacerze straszną babę z psem!

Zagrożenie dla psiarzy, ostrzegam cały Kraków ,uważajcie na kobitę!

To jakaś nieobliczana osobistość, totalnie nieogarnięta, podobnie jak jej piesek!

Babeczka malutka, nie cały metr bez czapki, a pies bydle nieogarnięte uwiązane na flexi wypuszczone na calą długość!

Szła sobie jak nigdy nic, gapiła się w niebo śmiejąc do siebie, a pies biegł prosto na nas, niewiele brakowało żeby zerwał linkę i nas zeżarł!

Pies jakiś mix asta z chartem pewnie, strasznie umięśniony,  pewno na sterydach,widać że jakby ją pociągnął to ta mała babeczka za nim frunie, bo to bydle nieobliczalne...Od razu widać że kipi z niego agresja i jakby dorwał to leci na miasto i zabija.

Potajemnie zrobiłam im zdjęcie i mam zamiar to zgłosić.

Oto ta babeczka, może ktoś poznaje :

 

IMG_20150328_161509.jpg

 

IMG_20150328_161449.jpg

 

A serio- spokojnie, jestem z drugiej strony, właściwie bardziej zapięta ja na tej smyczy niż pies ;)

 

I tu w tym temacie powiem że polubiłam naszą flexunię.

Kurcze , fajne urządzenie tu na osiedlu gdzie psa trzeba załatwiać przemytem. Przestałam się szarpać z psem,a i ułatwia mi podczas wyjść gdzie w jednej ręce mam młodą a w drugiej psa.

No i jeszcze jeden aspekt - daję popis że nie jestem gorsza od tych co pieski z ujadaniem na nas lecą na całej długości smyczy. Ktoś puszcza na całą długość to wicewersal mu.

Dzisiaj miałam przyjemność wpaść znowu wieczorem na sznaucerka z jakimś śmiesznym gościem. Odważny typ bo ja bym w sumie nie poszła na większego od siebie psa wiedząc że nie mam jak uciec a babeczka ma go na lichej smyczy. A on poszedł, Wald właśnie szykował się do kupy więc smycz poluzowana i goni po trawniku szukając godnego miejsca, a chłopek włazi nam w wąską uliczkę ( my byliśmy przy jej wylocie, a on dopiero w nią wlazł), gdzie na dobrą sprawę nie ma się jak minąć i ...staje z ujadającym pieskiem i czeka aż go minę - czyli logika wskazuję że muszę iść na niego. No boże, czyż nie łatwiej i przyjemniej było tą sekundę wcześniej stanąć i poczekać, a nie pakować się na środek i szarpać żeby psy się nie złapały (właściwie to tamten tylko się chciał łapać, bo Wald oderwany od fizjologi pędził szybko dalej w poszukiwaniu nowego miejsca gdzie mu nikt nie buczy).

U nas ogólnie cudownie spotyka się z psami bo uliczki są długie i węziutkie.

O takie np :

IMG_20150328_154141.jpg

 

IMG_20150328_154130.jpg

 

a tu z cyklu "Mała Pańcia" , czyli jak piesek jest torturowany :

IMG_20150322_085331.jpg

 

To akurat przedstawia nasze ćwiczenia - każę psu się położyć a mała go ciąga za nogę po całym mieszkaniu :):)

Dobra, nie , jestem poważna już ;)

Heheh mam dziś lekko czarny humor, ale prostuję że to jest powtórka z echa serca - czyli ćwiczenie relaksu na boku żeby już drugi raz hec typu że psa się nie da położyć nie było ;)

Link to comment
Share on other sites

i dalej :

 

Ostatnio moje dziecko zauważyło że robi się wspaniały efekt jak podczas zdjęcia zrobi się paskudną minę. I takie też robi co sprawia że większość tego co cykam nie nadaje się za diabła do publikacji, bo jest tak krzywa że wygląda jak mini potworek w sukieneczce.

Wyraźnie ją to cieszy i bawi, a jak tylko widzi że coś cykam to leci wyrywając mi aparat i wrzeszczy " sefi sefi!" co w przekazie prostym oznacza coś jakby "selfie", każe mi obrócić widok na nas i tak powstało już kilka makabrycznych sesji pt " ja i moja mamusia mamy coś z twarzami".

Ale to zachowam dla siebie ;)

 

Choć uważam że jej minki nawet te brzydkie są makabrycznie słodkie

IMG_20150322_085734.jpg

 

IMG_20150328_114423.jpg

 

IMG_20150328_114603.jpg

 

 

 

W sumie z tego wszystkiego zapomniałam coś cyknąć Waldkowi, ale cóż, są piękniejsi od niego.

 

W zamian za to mogę pochwalić się moim malutkim demonicznym kotkiem, którego ostatnio spotkałam na parapecie jak gapił się morderczo :

2015-03-27_21.56.09.jpg

 

z kotkiem będę miała przyjemność niebawem, bo już chyba ponad rok nie miałam go w rękach i nie poznał smaku tortur, więc najwyższy czas podjechać do nich z zestawem małego fryzjera i zrobić porządek z futrami.

Rodzice nie są w stanie, jak Sralę jeszcze jakoś uczeszą , tak z Iną nie da rady, bo to furiatka i od razu strzela po oczach za każde tknięcie jej.

Mój tata nawet kupił jej ostatnio jakieś nowoczesne wymysły  na sierść w złotych kapsułkach i dawał jej to razem z karmą nasierstną, ale sądzę że beze mnie się tam nie obejdzie.

Znów mnie kusi żeby wziąć golarkę i ...na łyso. Obydwa!

Link to comment
Share on other sites

To żeby Walducha nie brakowało to dodam jeszcze dzisiejsze działkowe

 

2015-03-29_12.05.56.jpg

 

Spacer dziś tragiczny. Nie wiem o co chodzi, bo ile razy chcę zaplanować wspólną chwilę i jakiejś wyjście niedzielne z tżtem to kosztuje mnie to więcej nerwów niż potrzebne...

Kiśka dostała jakiegoś szału, nie chciała iśc w naszą stronę , wyrwała mi się raz i zaczęła pędzić w stronę ulicy, ryk, wrzask " nie chcie!" , kucanie co krok, macanie chodnika a na działce kładła się co chwilę symulując przewracanie i darła się "gleba! gleba!"...

Walduch wycie, podnieta jakaś nie z tej ziemi, szarpanie na smyczy, na działce zaczął szukać tego czego nie powinien, najpierw znalazł kawałek gołębia, potem kocią szczękę, a na koniec usiłował przecisnąć się w dziurze w płocie żeby dopaść leżącą dalej padlinę. Potem oszczekiwał drzewo z ostatnim kawałekiem słoniny , usiłował na nie wleźć, a na koniec zagłębił się w swoich dziurach i wykopaliskach...

Na wstępie pod wodzą tżta oszczekał  też jakąś dziewczynkę, która podjechała do nas na rolkach i wyciągnęła do niego rękę.

Nieeee, to jakiś koszmar. Nieraz solowe spacery z nimi dwojga mi wychodzą znacznie lepiej, a tu we dwójkę nie możemy tego zbójnickiego gangu opanować.

 

2015-03-29_11.54.56.jpg

 

 tak wyglądają nasze grządki gdyby ktoś pytał...

 

a tak skutkuje  zagradzanie czegokolwiek przed psem

2015-03-29_11.55.37.jpg

 

2015-03-29_11.55.59.jpg

2015-03-29_11.56.29.jpg

Link to comment
Share on other sites

nie dostanę to chociaż się jej nawdycham... będę tu siedział aż nie wyparuje cała

2015-03-29_12.01.49.jpg

 

a mała pańcia w tym czasie jest zajęta noszeniem starego wiaderka z igłami sosnowymi i błotem...

2015-03-29_12.03.35.jpg

 

 

A tu grzeczny pies waruje przy kotku

2015-03-29_12.04.41.jpg

 

 

 

 

Kotku... no własnie... przyszedł do nas , a raczej cały czas przychodzi , czarny kot. Chyba ostatni z działkowych dziczków które pamiętam - prawdopodobnie to Batmanek wujek Inusi.

Tragiczny widok :(

Wyleniały, wychudzony, przerażony, z nosa lecą mu gluty...

Ten kot przeszedł już dużo, bo już był 2 razy jedną nogą na tamtym świecie, złapał się do klatki na kuny która spadła mu w połowie ciała i był okres że tylne nogi ciągnął za sobą, łapaliśmy je, kastrowaliśmy.

A teraz to...

To już nie młody kotek, bo skoro Inu ma jakieś 8 lat to one będą miały minimun 10.

To dzikus , więc zazwyczaj nie podchodził do ludzi. Dziś przyszedł i leciał do mnie z niezdrowym obłędem. Jak się szybko okazało był taki wygłodniały że już mu wszystko jedno było ważne żeby dopaść miskę z karmą. Na szczęscie mój tata dokarmia je, bo biedne kociska straciły swoje jedyne lokum - mieszkały dawniej w altanie gdzie przychodziła pani i je dokarmiała za zgodą własciciela, ale facet sprzedał działkę, altanę wyburzyli i nowy właściciel kotów sobie nie życzy, a gdzie nie pójdą to je gonią.

Znam je od małego, te koty były tam zawsze, a teraz mam złe przeczucie że znajdę kolejnego  (czwartego)trupa na działce, bo biedaki nie mają nawet gdzie pójśc umierać...

Cholera, zastanawiam się co zrobić, gdzie szukać pomocy dla tego kocura, w jego przypadku łapanie go i zabieranie do domu byłoby złym pomysłem - już kilka działkowców tak złapalismy i nigdy im to nie wyszło na dobre, a to co karmicielki działały z tozu to poumierały w schronisku :(

Muszę uruchomić kontakty, bo ten kot jest na wyczerpaniu. Może gdybym nie była z nim związana przez to że jest rodziną Inki, ale nie mogę go ominąć i tam zostawić. Muszę ojcu kupić dla niego karmę , choć obiecywałam dawno tmu że nie zrobię nam na działce kociego gniazda, a nasza szopka na narzedzia i tak już cuchnie kocurzym moczem, a wszystkie koce są uleżane i poznoszone martwe zdobycze.

Właściwie to czasem tak sobie myślę że ten mój ojciec to złoty człowiek - lata do kótów dzień w dzień z miseczkami choć się tego wyrzeka jak tylko może, ale gdyby nie on to właściwie po kotach, one zawsze były jakoś dokarmiane, nawet jeśli nie oswojone...

 

2015-03-29_12.04.14.jpg

 

2015-03-29_12.05.31.jpg

 

To białe pod jego nosem to ropa :( Cholera, koci katar, cały zglucony aż po pyszczek, a jak oddycha to od razu mi się przypomniało charczenie Franka...

Zastanawiam się czy jestem w stanie zrobić coś bez łapania go - tylko nie wiem co, podać leki do miseczki licząc żeby zjadł, zbudować budkę żeby miał ciepło i sucho...

Biedne zwierzę, strasznie mnie poruszyło to dzisiaj.

Link to comment
Share on other sites

Hej

Biedne kocisko.Oby jakoś się wylizał z tego :(

Kinia ogrodniczka super.

I pociesza mnie widok Waldka,bo Ermanowi w słonku też tak potrafią "prześwitać" żeberka ;)

A jesli chodzi o spacer to doskonalę Cię rozumiem.Eryk najlepiej się zachowuje jak jesteśmy sami.I własnie tak jak idziemy wszyscy to zawsze się cos dzieje ;)

Link to comment
Share on other sites

Kurde,musze coś zrobić z tym kotem,bo on umrze w męczarniach...

A Wald dziś ogólnie ma fioła -wracałam z małą ze spaceru,wypatrzył mnie przez okno i wycie na całe gardło. Jak.otwarłam drzwi to było zaskoczenie,bo zamiast powitania dostał ochrzan i po łbie. Na kolejnym spacerku też zero współpracy a podnieta taka jakbyśmy wylądowali na księżycu...
Odnoszę głupie wrażenie że to rozpaczliwe wołanie 'chodźmy w pole!'.
Kurde coraz bardziej zazdroszcze ludziom którzy wybiegują psy piłeczką pod blokiem...

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Szkoda kocurka, nie mam pomysłów, jak możesz mu pomóc...

Mój też ma takie dni, że palma mu odbija, jara się byle listkiem. :p

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj do kocurka poszło za posłannictwem mojego taty ponad 2 kg karmy plus siata próbek z royala.

Tata mu podrzuca też jakieś odpadki typu skórki z szynki, parówek, ryby itd (spoko,świeże), które dostały by się Waldkowi ale zrezygnował z nich na rzecz kocurów.

Szykujemy się też do zbudowania budy, nie możemy pozwolić sobie żeby obok zabawek naszej małej leżały zdechłe ptaki z odgryzioną głową i waliło kocim moczem. W dodatku moczem chorego kota...

 

Mimo wszystko wiem że samą karmą go nie ocalę. Popisałam gdzie się dało z prośbą o pomoc, ale odnoszę wrażenie że moje kontakty ( a ostatnia łapanka miała miejsce jakoś przed 2010 rokiem) wygasły i pozostanie mi tylko schronisko. A tego bym nie chciała bo ile razy karmicielki oddały do schronu kota to nigdy z niego nie wrócił. Te koty się tam nie nadają, to zbytnie dzikusy, optymalnie im gdyby ktoś mógł np podkurować je w garażu lub innym pomieszczeniu gospodarczym...

 

Siedzi mi ten kot okropnie na myśli...

Łzy mi aż w oczach stają, bo ciągle mam myśl " a może już po nim...".

 

 

 

 

A u nas deszcz potworny.

I znów mam wolne.

Jedynien dzień w tygodniu że mogłam coś przed świętami uskuteczniać...

A tu kicha, bo pada, małej nie wezmę, a w domu nikogo.

Wald nie pobiega...

Zresztą Wald nie zasłużył. Wczoraj nam ochrzcił ścianę.

Miło powitał mojego tatę kiedy ten przyszedł i zastał wielkie gówno rozlane po panelach i meblach. Starł pokornie (kochany! Ja bym to zostawiła!) i potem o opowieściach opisał to jako "półtora metra kwadratowego i 30 centymetrów wzwyż".

Cudownie. Co ten kundel znowu wchłonął!?

Tabletkę odrobaczającą o ile mi się dobrze pamięta to dałam mu w pt, więc co po 4 dniach by miał sraczkę?

Podałam mu carboactiv i póki co spokój. Znów robi dobre kooopy,więc chyba problem minął. Dobrze, bo już miałam wizję że zjadł trutkę (kilka dni temu coś zwinął z trawnika), ale ja zawsze mam nastraszniejsze wizje jak tylko coś się dzieje, łączę od razu fakty i stwierdzam że zapewne to jakaś nieuleczalna epidemia i wpadam w panikę...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...