Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

Witaj Hienulan :)

Wypadł mi wasz wątek z sub. Co tam słychać?

 

 

 

 

 

 

 

Mam jeszcze jedną fotkę z naszego wypadu do lasu.

 

2015-04-26_15.15.11.jpg

 

Trasa zrobiona i powiększona o kolejny kawałek - odkryłam coś cudownego!, miejsca z którego jest taaaaka panorama że paść idzie. Chciałam zrobić zdjęcie ale nie dało się bo na środku sterczała baba ze zsuniętym stanikiem (opalała się chyba w cieniu) i jadła kanapkę, a na nas spoglądała nieprzychylnie jakby sugerowała że mamy sobie iść, bo jej przeszkadzamy ( pies dla odmiany ciągnął w jej stronę bo wywęszył żarcie).

Ogólnie dziś na szlaku ciasno. Nie lubię. Wolę sama popylać po lesie i nie łapać co chwila psa do siebie, bo rodzinka  na drodze się mi rozstępuje na 3 części, albo ktoś idzie z pieskiem.

A pieski oczywiście wszystkie bez smyczy bo srać regulamin i sarny i innych ludzi...

Doleciał do nas owczarek (wypatrzył nas z góry i puścił się galopem przez las w dół) ale na szczęście łagodny, pan uzasadnił że to młoda suka i ona jeszcze się ekscytuje wszystkim co się rusza, więc jak nas zobaczyła to olała wołanie i pognała. Zwróciłam uwagę że to jest las i jest w cholerę saren (grzecznie zwróciłam argumentując tez panu że jak mu pies popędzi to może być kiepsko i że strzelają do psów), na co dowiedziałam się że nie nie ona jest "usłuszna" i nie odchodzi daleko więc może być bez smyczy,no i owczarka nie trzeba w lesie trzymać bo to nie myśliwski jak mój.

Nie podlecieliśmy chwilę a już był przy nas drugi mały czarny piesek tylko odpuścić już nie chciał, a mnie się już nie chciało, bo dwie baby za nim goniły i złapać go nie mogły więc po chamsku ruszyłam dalej, a on wreszcie się zgubił za nami i zawrócić do nich.

W zasadzie uciążliwie było, bo cośmy się wbili w rytm to nas ktoś wybijał.A ludzie w szczególności, nie przesłuchałam ani jednej piosenki w całości (biegam w słuchawkach) bo każdy z pytaniem, a czemu takie szelki, a czemu  go nie puszcze, a czy agresywny, a co to za rasa, a czy jego te szelki nie bolą itd itd.

Szczególnie mnie urzekły 3 paniusie turystki siedzące na ławce. Wybiegam ze ścieżki, Wald tak ładnie pędzi że aż miło, widac że zadowolony i słyszę komentarz " mój to by wyzionął" i że tak psa nie można męczyć i go zmuszać itd itd...

Bieeedny :(

Link to comment
Share on other sites

Cholerka, fakt biedny : ( Specjalne szelki i ruch to dla psa tylko krzywda : ( Jak tak można... Ja właśnie nie lubię lata z tego powodu, że nie da się lasu przejść jak się chce (bo krzaki) tylko po szlakach, na których zazwyczaj łażą ludzie z psami. Trudno się zrelaksować.

A wątek wypadł, bo w sumie jak Hienek zaczął mocniej chorować to nie miałam weny aby go prowadzić... Zapraszam jak coś do nowego wątku z aktualnościami.

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Ile fotek! Zazdroszczę Wam takiej miejscówy, mega!
Ja też zawsze się bałam i nie lubiłam kur, gęsi i innych takich.
O tak, ciepło się zrobiło to ludzi jest duuużo, ale mi nie przeszkadza akurat pies bez smyczy w lesie, o ile jest odwoływalny. Zresztą mój tez lata luzem, tylko w miejscach, gdzie mogę spotkać więcej ludzi jest na smyczy, bo go ciągłe łapanie, by zapiąć jest męczące :p
 

Link to comment
Share on other sites

Nie ma co zazdrościć, bo już jutro wyjeżdzamy.

Spacer pożegnalny nam nie wypadł (dziewczyny pozdrawiam i chwalę naszą organizację) , ani nawet druga strona doliny, bo spadł deszcz. I to bardzo konkretny deszczyk, bo Wald ani nie wyszedł, dopiero potem spacerował ze mną,Kinią (testującą nowe kaloszki - ile radości!!) i sąsiadką (tą od słoniny i głodzenia psa).

Ale to dobrze, niech pogoda się psuje, przynajmniej mi nie będzie żal wyjeżdżać...

 

 

 mi nie przeszkadza akurat pies bez smyczy w lesie, o ile jest odwoływalny.
 

Taaa, tylko jak widać KAŻDY jest odwoływalny.

Do czasu jak nie trzeba go odwołać...

Ten pieseczek co pokazałam też goni sobie po lesie i już gadałam z gościem żeby jednak nie otwierał mu ot tak bramki i nie puszczał bo mnie strach z dzieckiem i z psem wyjść na spacer, ale też mi powiedział że panuje nad nim. Tylko zaskakujące jest że leciał do nas już nieraz, a za płotem ewidentnie chce nas rozerwać bez względu czy to nasz płot (a Wald jest na działce) czy jego. I gośc wtedy drze się i jakoś nie skutkuje genialne bezwarunkowe odwołanie.

No i się chwali że goni za sarnami, ALE NIC SIĘ NIE DZIEJE BO ICH NIE DOGADANIA (nieszkodliwy więc niech pędzi, przecież długie nóżki mają to uciekną), za to dzików się już biedak boi bo go kilka razy poturbowały jak na nie ruszył.

 

Dla mnie zakaz to zakaz. Wolę Walda wziąć na smyczy i puścić truchtem w szelach niż wygłupiać się i straszyć prawowitych mieszkańców lasu. Jak będzie go trzeba wybiegać to pójdę w pole czy gdziekolwiek indziej. I tak samo uznaję zakaz dla yorka jak i każdego innego psa, bo odstępstwa od ustawy powodują jej brak. Smycz nie boli, a w lesie na prawdę można czas z psem spędzić przyjemnie wycieczkując. Jak się to będzie olewać to zaraz nie będzie można wejśc z psem nigdzie, bo zaraz się znajdą tacy co se umyslą " tamten puścił to ja też, nawet jak nie słucha" i zamkną nam parki, rezerwaty i wszystko inne.

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

U nas na polu chodzenie z psem grozi atakiem agresywnego właściciela pola, który leci na Ciebie z widłami, ew. strzelający ślepakami. Łąki = strzelanie do psów. W mieście - zakaz, sypią się mandaty. Psich skwerków brak. To gdzie ja mam spuszczać swojego psa, który nawet na sarnę nie spojrzy?
Oczywiście, wkurzają mnie pieski goniące sarenki... i zawsze się kłócę o to z ich właścicielami, Bellę też trzymaliśmy zawsze na smyczy, bo świrowała jak poczuła zwierzątka.
Jednak skoro myśliwi i leśnicy widząc mnie z moim psem i znając nas z częstych wypadów do lasu... nie wlepiają nam mandatów, a zamiast tego czochrają psa i powtarzają, że jest mądrym psem... a widzą, że jest bez smyczy... to mam mimo wszystko mieć na smyczy psa? Nie dajmy się zwariować...

Link to comment
Share on other sites

U nas na polu chodzenie z psem grozi atakiem agresywnego właściciela pola, który leci na Ciebie z widłami, ew. strzelający ślepakami. Łąki = strzelanie do psów. W mieście - zakaz, sypią się mandaty. Psich skwerków brak. To gdzie ja mam spuszczać swojego psa, który nawet na sarnę nie spojrzy?
Oczywiście, wkurzają mnie pieski goniące sarenki... i zawsze się kłócę o to z ich właścicielami, Bellę też trzymaliśmy zawsze na smyczy, bo świrowała jak poczuła zwierzątka.
Jednak skoro myśliwi i leśnicy widząc mnie z moim psem i znając nas z częstych wypadów do lasu... nie wlepiają nam mandatów, a zamiast tego czochrają psa i powtarzają, że jest mądrym psem... a widzą, że jest bez smyczy... to mam mimo wszystko mieć na smyczy psa? Nie dajmy się zwariować...

 

To jest racja, nas też gonią rolnicy, ba nawet nas gonią ostatnio myśliwi, bo oni chcą strzelać ptaki, a nie żebyśmy marnowali bo piesek sobie bez celu ma wystawić.

 

Wychodzę z założenia że daję przykład - jeśli mam puszczonego psa to czemu nie ma go puścić ktoś inny. Tylko że przeważnie jest toczenie piany " jak ona może to ja też" i liczenie że jakoś będzie, nawet jak ktoś sobie zdaje sprawę że nie powinien puszczać.

To samo mniej więcej jest z placykami zabaw - pani z yorkiem wejdzie, bo malutki nie przeszkadza, no to czemu ma nie wejśc większy kundelek jak to taki sam pies, a potem robi się heca, bo jak wolno to wszystkim...

 

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Akurat place zabaw to hit, ale u nas zaczynają sobie z tym radzić i po prostu sypią się mandaty.

Jednak co do niespuszczania psa w lesie... u nas ostatnio straż leśna działa, bo jak kiedyś psa w lesie na smyczy nie można było uświadczyć, tak teraz bardzo rzadko widze psa bez smyczy. A jak są - to o nich wiedzą już leśniczy i udają się na pogawedkę z właścicielem. W ogóle u nas chamstwa właściwie nie ma, niby mieszkam w ciemnogrodzie, a właściciele mimo to szanują przestrzeń. Za to więcej zniszczeń robią meliny, które urządzają sobie "bibę" w lesie. I na nich chyba nie ma mocnych, bo widzę coraz więcej syfu w miejscach, gdzie do tej pory było czysto.

Link to comment
Share on other sites

Melduję się krakowsko.

I znów szara rzeczywistość...

Znów trzeba pracować, znów trzymać psa na smyczy, znów użerać się z westem i organizować pieskowi czas.

Wczoraj odchorowywałam - dostałam takiej migreny że nie wiedziałam kto ja jestem.

Za to dziś wstałam tak rześka że poświęciłam psu całe 2 h i od 5 do 7 spacerowaliśmy romantycznie. Drażni mnie konieczność trzymania go na smyczy, on jest taki fajnie grzeczny po tej wiosce. Poza smyczą...

Z newsów dodam że mój kotek działkowy ma się świetnie, ładnie wygląda i już zdrowy, a rany mu zarastają. Za to nie mam możliwości go odwiedzać bo mój genialny tż zgubił klucz na działkę...

 

Akurat place zabaw to hit, ale u nas zaczynają sobie z tym radzić i po prostu sypią się mandaty.

Jednak co do niespuszczania psa w lesie... u nas ostatnio straż leśna działa, bo jak kiedyś psa w lesie na smyczy nie można było uświadczyć, tak teraz bardzo rzadko widze psa bez smyczy. A jak są - to o nich wiedzą już leśniczy i udają się na pogawedkę z właścicielem. W ogóle u nas chamstwa właściwie nie ma, niby mieszkam w ciemnogrodzie, a właściciele mimo to szanują przestrzeń. Za to więcej zniszczeń robią meliny, które urządzają sobie "bibę" w lesie. I na nich chyba nie ma mocnych, bo widzę coraz więcej syfu w miejscach, gdzie do tej pory było czysto.

Oj syf jest wszędzie.W najgłębszym zakamarku lasu,nawet w polu można być uraczonym widokiem pralki czy innych szpejów. Zawsze zaskakuje mnie jedno - komu się to chciało przywozić skoro domów nawet nigdzie blisko nie ma...

Tam niestety odkąd zrobiła się  miejscowość turystyczna i urosło wszystko atrakcyjnie to jest więcej ludzi a co za tym idzie więcej syfu. Normą są śmigające po lasach na dziko crossy czy quady, niszczące teren i wypędzające zwierzynę na wioskę gdzie potem ginie wieszając się na płotach albo w paszczach psów...

W lesie jest więcej szkła niż drzew. Dziennie zbieram po reklamówce,śmiałam się do ojca nawet że latem grzyby,a po sezonie obfite zbiory szkła.

A psy to już oddzielna bajka.

Link to comment
Share on other sites

Cisza aż dudni ;)

No i majówka,deszcz leje jak fix i wszyscy zdrowi i szczęśliwi.
Udało nam się wbić między jedną ulewę a drugą,pointeritum wylatane a o Franku nie zapomnieliśmy. Bardzo lubię to połączenie pt młoda i bulwa,znacznie lepsze to niż 'mamuniu słodzina musi biegać' i 'dzidziuś chce do piachnicy!'.
Frank bardzo się ucieszył ze spacerku,wyskakał i zglucił wszystkich pomimo naszego oporu,a potem poleciał się napić do stawu i... wpadł pyskiem prosto do wody omal się nie topiąc. W parku nikt nie miał nic przeciwko temu żeby biegał bez smyczy charcząc,nawet jak złapał piłkę dzieciakowi...
Trochę to nie fair,bo ja już wczoraj zdążyłam usłyszeć epitet o moim piesku,który się nie ruszał nawet od wąchania siurów,no ale był bez smyczy.
A odnośnie łapania rzeczy...
Frank dziś mnie ciężko zszokował : po spacerze odwiedziliśmy ich i postanowił zakosić leżące w przedpokoju rzeczy młodej.
Najpierw złapał jej apaszkę i konsumował pod stołem.Dopiero po długiej walce i bestialskim okładaniu go gazetą przez pańcia udało mi się oodzyskać już strzęp,który wywaliłam do kosza.
Nie minęły 2 sekundy a juź miał w pysku czapkę małej. Stwierdziłam że mu nie odpuszczę, i po gonitwe (a dodam że w 3 osoby nie mogliśmy go dopaść) na klęczkach wczołgałam się pod stół i wyciągnęłam za fraki wbijając go w panele. Ni hu hu nie puścił mimo że nie oszczędziłam mu czułości i dawałam wyraźnie do zrozumienia że albo odzyskam albo jedno z nas zginie. I wtedy wkroczyła ciotka z gazetą i tak huknęła dwa razy że aż na mnie zrobiła wrażenie. Nie pomogło,za to przy kolejnym strzale czapka sama wypadła a on zamiast spokornieć to zrobił potężny skok na ciotkę i z wyrkotem skoczył z zębami,a gdy ona się cofnęła to zrobił to raz jeszcze. Dopiero mój ryk na niego przyhamował go. Miałam szczerą ochotę go wtedy dorwać i solidnie przetrzepać mu futro ale nim to zrobiłam to już 'dostał karę' i ciocia wyrzuciła go do pokoju.
Koszmar!
A już szczyciłam się że mi tak ładnie oddawał zdobycz na spacerach...




Mam jakieś foty tylko czy jakaś dobra dusza mi powie czy przez tel obsłużę picase?
Mój tż dobił laptopa,więc i z fotkami trochę martwo.

Link to comment
Share on other sites

Dzisiejszy wypad z Franklinem
smycz.jpg
Nie wiem czy napisać że było fajnie czy też że przez tydzień nie chcę widzieć na oczy piesków...
Dobra, inaczej. Pozytywne było to że jednak choć jeden dzień weekendu majowego się udał i poszliśmy na piękny spacer - ja, Kinia z tż, Wald i Franek.
Zaczęło się tak że pod blokiem ciotka przekazała nam Franka, tż dał mi drugą smycz z Waldkiem na końcu i cyk, Frank już wisi na smyczy.
I ni hu hu go odczepić, a już nie chciałam startować na niego z gębą i łapami, bo na załączonym obrazku widać że go to jeszcze bardziej przekonuje żeby tym mocniej trzymać...
Piłka nie, smaczek nie, uparte trzymanie w górze i różne inne mniej przyjemne praktyki - nie.
Tak więc szliśmy, w jednej ręce flexi, na flexi Franek, w drugiej ręce druga smycz przypięta do trzeciej smyczy do której jednej strony przypięty był Waldek , a drugi koniec tarmosił w pysku Frank.
Puścił dopiero kiedy wymagała tego sytuacja czyli spodziewał się że na łąkach zostanie odpięty i pójdzie biegać. I puścił, pochwaliłam i juz nie złapał.
Za to wkrętka była inna,bo pod wózkiem jechało tyyyyle różnych fajnych rzeczy - 2 piłeczki , piłka Kini, dwie kurteczki i dwie butle z wodą. Do tego smycze które w zasadzie też mozna by dopaść i nie oddać. I tak też robił, więc toczyliśmy równą walkę pt "nie" " zostaw" "odejdź" itd itd, ale pozytyw z tego taki że zaczął reagować na moją rozłożoną zatrzymującą go dłoń i już nie rzuca się jak debil żeby porwać i zwiać.
Ludzi tłumy, rowerzystów jeden na drugim, wszędzie matki z dziećmi lub babki z kijkami,więc lekko niesprzyjająco do biegania psom. W dodatku Frank charczący jak motocykl wzbudzał wyraźny postrach. Ale nawet dziś obyło się bez specjalnych uwag że psy przeszkadzają itd. Wald jak Wald, pobiegał, Frank trochę za nim i już był nieprzytomny ze zmęczenia i zacharany do granic, więc szybko przerzucił zainteresowanie na ten wózek. Usiedliśmy więc po przebieżce  w cieniu i nawet trochę poćwiczyliśmy oddawanie zdobyczy. Powiedzmy że na 10 razy oddaje jakieś 6. Wyraźnie spodobało mu się to że jak odda to dostaje piłkę spowrotem, trochę się bawimy a potem znowu trzeba wypluć i grzecznie poczekać jak ją wezmę. Załapał nawet "zostaw" czyli fakt że piłka leży mu pod łapami a on musi siedzieć i czekać aż pozwolę wziąć czy też rzucę.
Dodatkowo ma plus za pracę w rozproszeniu, bo koło nas co chwila ktoś siadał (teoretycznie zajęliśmy ławkę w cieniu ale tż bez przerwy gonił za Kinią) i albo ciamkał, albo się patrzył co ja wyprawiam, a to nieukrywam krępujące.Chwilę siedziała starsza pani,ale wyraźnie zbulwersowana charkotem Franka wstała i poszła, a potem siadła koło nas jakaś namiętna parka więc tym razem ja wstałam,wzięlam 2 psy + wózek i poszłam, bo nie cierpię widoków jak laska pakuje wśród publiki facetowi rękę do spodni czy język do gardła...
W każdym razie Frank może coś załapał, bo widać było że już dostrzega w oddawaniu piłki jakąś zabawę.Wiem że to nie koniec i jeszcze wiele rzeczy zniszczy i śrub połknie,ale zawsze drobny postęp.
W zasadzie jest mi go szkoda. To taki fajny pies, a nawet nie można z nim się normalnie pobawić bo zaraz chara z fioletowym jęzorem. Gdyby tylko był mój to podejrzewam że operowałabym mu gardło, bo to mu zupełnie uniemożliwia normalne życie. Ciągłe zastanawianie się czy po 15 minutowym spacerze, gdzie jest wesoły i radośnie podkskakuje, nie padnie trupem na serce, jest lekko uciążliwe. I nie dla "nas" bo akurat w jego sytuacji to i lepiej że nie może być aktywny, bo kto by z nim "aktywił" jak ma starszych niezbyt sprawnych właścicieli, ale ja np widzę w nim wielkie nadzieje szkoleniowe gdyby dało się robić coś np za rzucenie piłki.
W każdym razie nasz spacer więcej polegał na siedzeniu w miejscu i ćwiczeniach typu skupienie i posłuszeństwo , niż na wariackim gonieniu. Pointer jednak nie ucierpiał, bo też przyjął tą wersję jakby wiedząc że i tak pobiega. W domu padł jak trup, o dziwo :D
Ale i tak w trupieniu nie przebije Franka, bo ten omalże się nie wykończył, choć bardzo często były postoje, picie wody ( mój błąd, bo wzięlam butelkę, a on pić z niej nie potrafi, więc załapał się na kałużę w której też leżał), a nawet pewien kawałek osiedla niosłam go na rękach...

smyczy.jpg

 

aaaaaa.jpg

 

af.jpg

 

alalala.jpg

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Eee, to majówka wcale nie taka zła ;)

Brawa dla Ciebie i Franka, że powoli zaczyna oddawać rzeczy.
Niemniej jednak utwierdzasz mnie tylko w przekonaniu, że bulw nie jest dla mnie rasą :p

Link to comment
Share on other sites

ej ja wszystkie które znam są uparte straaaasznie i to w taki wkurzający sposób. Bo np. upartość poprzez kombinowanie u terrierków kocham, ale bulwy są takie uparte i już, usiądzie to to i siedzi, bo tak sobie wymyślił, nie będzie kombinować jak mnie przechytrzyc, żebym to ja się poddała i dała mu posiedzieć. Dlatego wole bostony ;)

Link to comment
Share on other sites

ej ja wszystkie które znam są uparte straaaasznie i to w taki wkurzający sposób. Bo np. upartość poprzez kombinowanie u terrierków kocham, ale bulwy są takie uparte i już, usiądzie to to i siedzi, bo tak sobie wymyślił, nie będzie kombinować jak mnie przechytrzyc, żebym to ja się poddała i dała mu posiedzieć. Dlatego wole bostony ;)

To mój buldog jest chyba bostonem :P  

Swoją drogą witam :D podczytuje jakiś czas, ale akurat temat buldogów sie wkradł, to się odezwałam troszkę ;)

Link to comment
Share on other sites

A ja właśnie większość bulw które znam uważam za normalne. Widzę np ile ludzie z nimi robią na piłkę,jakie one są chętne do ruchu. Uparte to prawda. Frank dla tego przykładu jest 'martwym' psem- nie wykazuje zbytnio reakcji na nic,nie ma jakiegoś języka ciała,który widac,nie spuszcza uszu,nie mieli kluchy w gardle,nie oblizuje się,nawet nie patrzy. Jest troché jakkukiełka,zawsze taki sam.
W dodatku sam nie umie czytać komunikatów ,'odwal się' to dla niego idealny powód żeby zgwłcić komunikującemu osobnikowi głowę.
Mimo wszystko ja za najwiékszy jego problem uważam to duszenie się. Gdyby nie to byłby normalny pies...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...