Jump to content
Dogomania

***Waldemarowy obłęd w ciapki czyli - Popyrtany Pointer Gallery ***


Majkowska

Recommended Posts

Patrząc na Kinię i Waldka, to widzę początki miłości T&T :loveu:
Waldek pewnie będzie do Kini taki, jak Tora dla Theosia ;)
Ostatnio młody siedział na dworze z suką, a ja wieszałam pranie.
W pewnym momencie się odwracam, a Theosia palec (dosłownie) w oku Tory :mdleje:
A Tora co? A Tora nic, leży i potulnie znosi każde jego "zabiegi" :roll:
Nawet pozwala po sobie jeździć autami :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

są takie psy, tż-ta ast Brutusek był nianią, tż-ta młode (dzieci ciotki) mogły z nim robić co tylko chciały,a były wtedy naprawdę malutkie. Brutek nigdy nie warknął, nie odgonił - jak już miał dość konkretnie, to dyskretnie uciekał :D albo patrzył komuś dorosłemu w oczy i na klamkę od drzwi wyjściowych ;)

obecnie za TM, a nowy pies - labek - jest identyczny, z taką różnicą, że on UWIELBIA kiedy go się maltretuje, zaczepia, męczy - sam domaga się od dzieci zabaw i tym razem to młode uciekają od psa :cool3:, oczywiście pełnił też funkcję nauczyciela chodzenia, konika, etc...

Link to comment
Share on other sites

Bardzo fajnie czyta sie o tym jak opowiadasz o pobycie ma nowym osiedlu. Tak jak myślałam, ze wraz z przeprowadzka do bloków spotkasz wiele małych psow, które ciagle bedą ujadać. Ja mam takich troche w okolicy...:roll: A jak z tym wytresowanym westem? Udało Ci sie poznać tych ludzi? Moze uda sie nawiązać wspólny kontakt? :lol:
A jesli chodzi o bieganie razem z Waldkiem- od zawsze potrafił biegac w jednym tempie, dostosowując sie do Ciebie czy musiałaś go tego nauczyc?

Link to comment
Share on other sites

Mimo wszystko staram się zachowywać granicę w tych kontaktach, bo nie widzę tylko uroczego widoku pt "piesek pozwala robić ze sobą wszystko" tylko też to że pies musi mieć swoją prywatność, a jak mu się ją naruszy ma pełne prawo warknąć czy kłapnąć. I niestety znam rodziców którzy to prawo nagięli, a potem zaskoczeni bo psu odbiło mimo że nigdy nic nie robił to wyskoczył na niewinne dziecko które tylko niechcący zadało mu ból... Nie pojmuję np jak ktoś olewa sygnały ze strony psa uważając że pies ma obowiązek dać sobą pomiatać. Należę do tych okrutnych matek, które, w momencie, gdy dzidziuś ciągnie pieska za ucho a ten warczy ,to zamiast przeorać psa przez łeb, strzeli dziecko po łapkach.
Stosunkowo często odganiam młodą od psa i samą mnie wkurza jak on śpi, a ona mu wali książeczkę na głowę czy pakuje mu się na kocyk, tylko u nas to wygląda tak że ja ją odsunę, a ona w ryk jakby ją ze skóry obdzierali (niestety taką cechę ma i trudno złamać jej "chcę"), pies zaraz stres i przepraszać za nieszczęścia całego świata.:roll: Jeszcze jak do tego dodam słowo zabraniające typu "nie" czy "nie wolno" to Wald przybiera karę całym sobą, tak że potrafi się rozdygotać, bo o co pańci chodzi jak piesiu śpi, to może spać nie wolno, to on juz nie będzie...

Kiedy się bawią to się bawią, spędzają wspólnie czas, Kinia mu przynosi rózne rzeczy (dziś np wyciągała mu z miski granulki i przynosiła pod balkon po jednym i wkładała mu do pyska), rzuca mu piłkę, on umie się bawić z nią pięknie, nawet sprawia mu przyjemność jak ona go tarmosi, znosi jak po nim łazi, zabiera mu rzeczy itd ale musi też być przerwa, odpoczynek, kiedy Wald ma spokój i Kinia choć jest mała to musi to uszanować.

[quote name='Wola istnienia.']Bardzo fajnie czyta sie o tym jak opowiadasz o pobycie ma nowym osiedlu. Tak jak myślałam, ze wraz z przeprowadzka do bloków spotkasz wiele małych psow, które ciagle bedą ujadać. Ja mam takich troche w okolicy...:roll: A jak z tym wytresowanym westem? Udało Ci sie poznać tych ludzi? Moze uda sie nawiązać wspólny kontakt? :lol:
A jesli chodzi o bieganie razem z Waldkiem- od zawsze potrafił biegac w jednym tempie, dostosowując sie do Ciebie czy musiałaś go tego nauczyc?[/QUOTE]


Westa obserowałam z boku, nie poznałam go osobiście.
Widziałam go ze 2-3 razy, zawsze bez smyczy, pięknie wystrzyżony, stateczny. Raz spotkałam go w sklepie, popylał przy jezdni facetowi przy nodze, gość podszedł do sklepu, wystawił rękę na "zostań", pies usiadł i czekał. Obok jakaś paniusia przywiązała drugiego westa, który do tamtego ujadał jak dziki szarpiąc się na flexi, ale ten pierwszy go zignorował całkiem, tak jak i jakiegoś pospinanego ratlerka który potem przyszedł. Gość wyszedł, rzucił "noga", pies wyrównał, przeszedł prawie tamtemu ujadającemu przy pysku ignorując go i równając przeszedł przez jezdnię z panem i poszli do domu. Otwarłam gały ze zdziwienia. Nie taki obraz westa mam zakodowany :loveu:

Wald nie biega obok mnie, choć początkowo go tego uczyłam i potrafił. Teraz puszczam go przodem, tak samo na rowerze. Idzie to średnio, ale jak biegniemy równym tempem to biegnie ładnie, nos mu chodzi, ale szarpnę i lecimy dalej. Staram się zeby wiedział że jak biegniemy to nie leje na każdy krzaczek, nie lize siurów i olewa pieski. Nie zawsze wychodzi, ale lubię z nim biegać. Choć jego mózgownica jest bardzo ciężka żeby cokolwiek mu tam zakodować...



Wczoraj wieczorem byliśmy w parku - chyba jedyne miejsce gdzie mogę ( a własciwie nie mogę) psa puścić... Katastrofa, nie ma gdzie biegać, żadnych nieużytków, tylko beton albo teren zagospodarowany z zakazem wprowadzania psów...
Na początku byłam mocno sfrustrowana, bo chodziły znowu małe pieski i nawet na flexi nie było mowy Waldka pobiegać. Potem przyszedł gość z cudowną olbrzymką, pięknie wystrzyżoną, bez smyczy , bez kagańca, bardzo grzeczną, ale nie podszedł do nas, szkoda bo może by się pobawiły. Był też gość z flatem, ale też się ominęliśmy mimo że Wald nastawił się że to Tahir i już z zadartym ogonem leciał a to się ciesząc a to spinając.
Puściłam Waldka kilka razy w kaganie, przeleciałam z nim, ale jakoś się nam nie kleiło, aż nagle... zajarał się na dysk!
Chyba z godzinę szarpał się, ciotka trzymała dysk na smyczy i uciekała mu, a on skakał jak zdziczały, zziajał się niesamowicie, aż padł na trawniku. Na koniec zrobiliśmy kilka sztuczek, poskakał sobie po murkach( ku uciesze dwóch starszych panów popijających piwko na ławce obok) i poszliśmy do domu. Udało się go zmęczyć, cudownie:multi:


A dzisiaj...
[COLOR=#e6e6fa][FONT=comic sans ms][SIZE=1]będą może fotki ;)[/SIZE][/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

A zmieniając lekko temat :

Pytania za 100 punktów :
Czy któraś widziała gdzieś jakieś promocje na Totw?
Kończy mi się paczka naszej jagnięciny, chcę kupić na próbę.

a jakby ktoś widział jakiegoś taniego Royala dla średnich psów to też chętnie przygarnę linka - ciocia kupuje Franklinowi za 16zł/kg , gdyby było taniej to zamówię im też :):)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']A zmieniając lekko temat :

Pytania za 100 punktów :
Czy któraś widziała gdzieś jakieś promocje na Totw?
Kończy mi się paczka naszej jagnięciny, chcę kupić na próbę.

[/QUOTE]

Tu masz TOTW high prairie:

[url]http://www.ceneo.pl/10602529[/url]

A tu Wetlands:

[url]http://www.ceneo.pl/10602527[/url]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Majkowska']Mimo wszystko staram się zachowywać granicę w tych kontaktach, bo nie widzę tylko uroczego widoku pt "piesek pozwala robić ze sobą wszystko" tylko też to że pies musi mieć swoją prywatność, a jak mu się ją naruszy ma pełne prawo warknąć czy kłapnąć. I niestety znam rodziców którzy to prawo nagięli, a potem zaskoczeni bo psu odbiło mimo że nigdy nic nie robił to wyskoczył na niewinne dziecko które tylko niechcący zadało mu ból... Nie pojmuję np jak ktoś olewa sygnały ze strony psa uważając że pies ma obowiązek dać sobą pomiatać. Należę do tych okrutnych matek, które, w momencie, gdy dzidziuś ciągnie pieska za ucho a ten warczy ,to zamiast przeorać psa przez łeb, strzeli dziecko po łapkach.
Stosunkowo często odganiam młodą od psa i samą mnie wkurza jak on śpi, a ona mu wali książeczkę na głowę czy pakuje mu się na kocyk, tylko u nas to wygląda tak że ja ją odsunę, a ona w ryk jakby ją ze skóry obdzierali (niestety taką cechę ma i trudno złamać jej "chcę"), pies zaraz stres i przepraszać za nieszczęścia całego świata.:roll: Jeszcze jak do tego dodam słowo zabraniające typu "nie" czy "nie wolno" to Wald przybiera karę całym sobą, tak że potrafi się rozdygotać, bo o co pańci chodzi jak piesiu śpi, to może spać nie wolno, to on juz nie będzie...

Kiedy się bawią to się bawią, spędzają wspólnie czas, Kinia mu przynosi rózne rzeczy (dziś np wyciągała mu z miski granulki i przynosiła pod balkon po jednym i wkładała mu do pyska), rzuca mu piłkę, on umie się bawić z nią pięknie, nawet sprawia mu przyjemność jak ona go tarmosi, znosi jak po nim łazi, zabiera mu rzeczy itd ale musi też być przerwa, odpoczynek, kiedy Wald ma spokój i Kinia choć jest mała to musi to uszanować.
[COLOR=#e6e6fa][FONT=comic sans ms][/FONT][/COLOR][/QUOTE]

Oczywiście, że trzeba zachować granicę w kontaktach :) Ja też widzę kiedy Tora ma dosyć i wtedy ich rozdzielam :)
Ale są też momenty, że suka szuka z Theosiem kontaktu i nie robi jej różnicy czy będzie ją głaskał, czy będzie po niej jeździł autkiem, czy może będzie sprawdzał jej uzębienie :D Sama potrafi się "podkładać" młodemu :loveu:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor'] masz kupę na pięcie... :shake::diabloti::diabloti::diabloti::diabloti::diabloti:[/QUOTE]
GDZIEEEE?!:crazyeye::lol:
Nie ma nic gorszego niż w delikatnych sandałkach wleźć w gówno :D


Spacer udał się :loveu:

[IMG]http://files.tinypic.pl/i/00565/awgofpwhi67q.jpg[/IMG]
Udał choć na początku myślałam że mnie rozerwie z wściekłości...
Dojechaliśmy na miejsce i wysiadamy z autobusu mówię do tżta "stój, pomogę Ci znieść wózek", bo widziałam że jest dość duża różnica poziomu i nie przejedzie, ale on jak zwykle musiał po swojemu, i kiedy ja złapałam żeby znieść to popchnął wózek na chama, przednie koła wpadły w przepaść między autobusem a chodnikiem, a on zamiast podnieść to pchał dalej tak że postawił go pionowo wysypując ze środka dziecko a mnie miażdząc rękę... Przeraziłam się najbardziej o Kinię, a ręka mnie bolała jak cholera, w pierwszy momencie byłam pewna że mi złamał, a on... śmiał się choć zwyzywałam go od kretynów itd:angryy: Na szczęście młodej nic się nie stało, mnie łapa napuchła i zsiniała ale mam nadzieję że zejdzie.
Potem jeszcze zaczął jękolić że jest do kitu, po co przyszliśmy jak się po trawie nie da jechać wózkiem itd, już bym wnet się z nim w tym punkcie pożegnała, a Wald jeszcze nie pomagał totalnie i znów poszedł ryć w kretowiskach...:roll:
Na szczęście po spotkaniu z Patonem się nam sytuacja rozluźniła i już jakoś było.
Choć wypad na Błonia nie uważam za do końca udany, bo było nerwowo, ciągłe pilnowanie psów, strofowanie itd.
Za to na koniec poszliśmy na kebaba. I tu gratuluję orientacji w terenie PP, bo przeprowadziła nas przez pół miasta możliwie najbardziej dookoła, a następnie wrócilismy do punktu wyjścia żeby tam kebaby zjeść (nawet oplaciło się tyle leźć, bo były pyszne).
Wald żebrał jak cholera, odkąd ciocia zaczęła go bardzo kochać to zaczyna tracić granice, choć już wcześniej widziałam że mój powrót do pracy jego szkoleniu nie posłużył. W każdym razie jest głupim nieogarniętym ale niesamowicie uroczym psem, który zachowuje się skrajnie idiotycznie i nieokiełznanie mimo że we łbie wszystko wpojone ma...;)
Oczywiście chłopakom na środku miasta,na smyczach, kiedy wypadało by już być spokojnym i grzecznym, zebrało się na zabawę - wytarmosili się, wyskakali, a potem jeszcze szarpali się dyskiem.
Pat odprowadził nas potem pod sam autobus i w miłej atmosferze rozstaliśmy się.
Wald wrócił do domu , nawet wody się nie napił i padł, zasnął kamiennym snem.
Miałam się umawiać z ciotką, ale już nie miałam siły, a pies nawet nie wstał.

Za to liczę że w tym tygodniu uda nam się Walda zapoznać z Frankiem to będziemy razem chodzili na wybieg.
Póki co nie wiem jak ja to zrobię, ale zrobię, bo mi kompan do zabawy potrzebny od zaraz.

Link to comment
Share on other sites

A ile dróg zeszliśmy żeby się dostać...

i oto PP wyciągnęła komórkę , zadzwoniła do tż z głośnym okrzykiem "ej fajo, odbierz" i nagle olśnienie " ej, myśmy byli tam prawie pod tym! " i okazało się że zupełnie dobrze idziemy tylko musimy obejść pół miasta żeby się przedostać na drugi bulwar wiślany...

Fotek nadal nie mam siły zgrać, ale pochwalę Wartkunię że coraz lepsze ma zasady - dziś przyjął do wiadomości że jak się ma miękkie uszka to w zupełności można być uprawnionym do spania na kanapie. I mało że wychlał cioci pół wina z kieliszka, ale leżał też między nami rozpychając się łapami ...
A ja spoglądałam na to spode łba i stwierdziłam że...
on jest taaaki słodki :loveu:

Chyba w najbliższym czasie trzeba spotkać się ze szkoleniowcem...

(btw dziś na wizytacji u rodziców spotkałam naszego kumpla dalmatyńczyka, w wieku Waldka i wyszedł mu kolejny schiz - tym razem boi się wychodzić na spacer. Widziałam na własne oczy jak zwiewa w panice do domu... Tak pomyślałam że Wald to jednak nie jest taki zły, ale wizyty u psiego zaklinacza też potrzebuje ;))

Link to comment
Share on other sites

Odkrył wreszcie że ludzie nie są tacy źli, potrafią nawet rozpieszczać i spełniać pieska zachcianki :roll: Nawet można im poświęcić trochę uwagi, bo pańcia to nawet fajna jest jak więcej daje niż wymaga.

Ja też to widzę że w życiu codziennym jest bardziej "klejny", ale coś za coś - spojrzę czule na mamusię, a ona da mi jedzonko ze swojego talerza. No cooooo, przecież dopiero sama mnie tego uczyła...:lol:

A jak to sztuczki nagle umie wykonywać!
Dziś wieczorem na komendę przerwaliśmy jamnikowi sranie :diabloti: Wiem, okrutnie, ale się zeźliłam bo pieseczek narobił, a chłopaczek spojrzał po bokach i odszedł, więc jak jamniś drugi raz przykucnął, to tak rozszczekałam Waldka że tamten już nie był w stanie się skupić:evil_lol:. Chłopaczek mnie poduważył i speszony odszedł do domu.
Już miałam do niego podejść i mu wręczyć woreczek, jasny gwint, piękny skwerek, a tamten nawalił i poszedł....Nic mnie nie drażni bardziej, a potem ja z młodą spaceruję i strach dziecko na ziemi postawić, czy to placyk czy nie placyk, bo gówno na gównie leży, a jak nie gówna to szkła...

Link to comment
Share on other sites

ja już od wieków nie sprzątałam klocka, bo Patryk robi w takich krzakach, że musiałabym w poszukiwaniu kupy iść przebrana za Cejrowskiego żeby mnie tam nic nie pożarło w gęstwinie.

na trawniczkach zawsze zbieram, nie ma nic gorszego, niż przystrzyżona, elegancka trawka i parujące gówno na środku...

Link to comment
Share on other sites

Witamy się :)
Dziś od rana szalony dzień - wyprawiliśmy małą z dziadkami na wieś. W domu tak cicho, smutno, nie wiem czy ja to wytrzymam i nie każę jej odesłać do nas :shake:
Za to Wald z sielanką nie ma nic wspólnego...:roll:
2 tygodnie adaptacji nie przyniosły stabilizacji - pierwsza rzecz jaka mnie uderzyła to jego niepokój i zagubienie. Dawno nie widziałam go w takim stanie... i dawno też nie miałam problemu z odesłaniem go na miejsce - zazwyczaj wystarczyło skierować wzrok w kierunku klatki i już tam był. Początkowo wybaczałam, zwalając że jeszcze nie jest do końca odnaleziony itd ale potem zatoczyliśmy błędne koło - ja "na miejsce" , on pod stół, za kanapę, w tę i nazad zagubiony, łamiąc raz za razem komendę, uciekając przede mną jakbym go goniła z siekierą albo kazała kłaść się na rozżazonym węglu... Zrobił się jakiś paniczny, zaczął reagować mi na wszystko zbyt emocjonalnie, na jakieś większe bodźce podskakuje jakby prądem dostał, a i tak swoje robi, i co dla niego jest absolutnie niespotykane - stał się przytulny, przylepny do obrzydzenia, wchodzi na kolana (z podkulonym ogonkiem), tuli się jak wariat, jest przesympatyczny dla wszystkich i usiłuje wymuszać wiele rzeczy stylem "jestem taki biedny". Czyli przykładowo - ja mówię na miejsce, a on prawie sikając pod siebie ucieka do kuchni... I nie ma wybacz, będzie spieprzał przede mną, a jak juz na miejsce go odholuję to dygota jak galareta, a gdy tylko się ruszę to leci za mną krok w krok - ja do kibla, pies za mną, ja w kuchni, mam psa przylepionego do nogi. Katastrofa, tak się żyć nie da... Wczoraj po wizycie znajomych - gdzie Wald prawie stół wywalił bo umyślił sobie że tam się musi schować, bo on tam ma budę, a łeb musi miec na kolanach faceta kolezanki - dziś z samego rana wyjęłam zza szafy klatkę. Nie zdążyłam jej otworzyć jak wskoczył na nią i położył się na złożonych prętach... Rozdygotał się oczywiście "mamusiu, nie zabieraj mi tego, ja to kocham", ale jak już mu zaścieliłam to wpadł tam i wreszcie usnął spokojnym snem, bez piszczenia na śpiąco, machania łapami, warczenia, zrywania się co chwilę, robienia rund honorowych w poszukiwaniu gdzie by się tu wcisnąć. Cóż, klatka wygląda jakbyśmy pod szafą mieli złomowisko, ale przynajmniej Wald jest spokojniejszy, wie że jest bezpieczny i mam nadzieję że mu się juz w głowie naprostuje wszystko...

Na spacerkach też mu się pomyliło, bo znów odezwała się potrzeba posiadania tej jedynej...
Co gorsze, tych jedynych chyba jest więcej i wszytskie aktywnie wzywają Waldka swoją wonią pragnąc potomstwa z nim.
Koszmarr. Teraz klnę na siebie, że nie wbiłam mu zastrzyku wcześniej...
Dziś byłam u wetki i rozmawiałam z nią o tym , więc muszę tylko zamówić, sprowadzą mi i wbijamy na próbę. Omówiła ze mną wszelkie sprawy za i przeciw, własciwie nie podając żadnych argumentów minusowych , więc jestem zdecydowana. Umówiłam się też na szersze badania typu serce , morfologia itd, tak pro forma ;)
Ogólnie dziś u wetów było przyjemnie, przyszłam sobie i siedziałam tam chyba z godzinę, prawie że przy kawie, dyskutując z wetką (o wszystkim od kału po genetykę ), która faszerowała Waldka chrupkami. Wald początkowo pogardził uciekając w kąt i usiłując się wydostać z gabinetu (on nigdy czegoś takiego nie robił!!!!!) a potem przedstawił całą gamę sztuczek masakrując panią doktor łapami :D

Następnie wstąpiliśmy do Karuska w poszukiwaniu kagańca. Znów przeglądałam asortyment, spotkałam starą znajomą, która mi zrobiła prezentację towaru i... żaden nie pasuje. Przeleciałyśmy wszystkie rasy od dobka, sznaucery, teriery, owczarki, po bullowate, mniejsze, większe. NIC. Mierzyłam fizjo, skórzane, plastiki i baskery .Te ostatnie zrobiły na mnie szokujące wrażenie, bo odkryłam że coś może być gorszego na pysku Waldka niż basker4 - basker 5 i 6. Potwornie obrzydliwe, włażące w oczy, Wald myślałam że babkę rozszarpie wraz z towarem, tak aktywnie protestował sciągając to w sekundę...

Za to kupiłam Wartkuni nową obrożę - miała być gruba sztywna skóra w jakimś ładnym kolorze, a kupiłam skórkową średniej grubości, dość przyjemna, ciemny brąz z psami , które miały być wyżłami, a są jakimiś flatami czy cuś. Seter jeszcze był, ale się zdecydowałam na ten, bo jakoś mi bardziej szerokośc leżała. Wald teraz jest full prestigio ;)

Na koniec wyłaziliśmy się za wszystkie czasy :):)
W domu piesek zjadł zupkę (bo cholera ostatnio protestuje i nie chce jeść, żebra ma na kilometr odstające już) i poszedł spać zachwycony do swojej klateczki.


Mam foty, ale nie jestem w stanie zgrać. Odkryłam że to wina naderwanego kabla usb. Nie łączy :(
A szkoda bo mam nawet zdjęce tego baskera...

Edited by Majkowska
Link to comment
Share on other sites

Majkowska, aż się prosi żebyś tego baskera pokazała. Nie umiem tego ogarnąć wyobraźnią.

Dobrze, że implant a nie całkowite cięcie, bo jak sądzę to z radością wrócicie do stanu "przed". Ja po czasie widzę jak na mojego wpłynęła kastracja i zastanowiłabym się tysiąc razy jeszcze raz jakby było mi to dane:lol:

Wald zachowaniem i osobowością bardzo przypomina mojego Niucha. Dużo pracowaliście, miał dobry socjal, do psów super, nie jest to pies bardzo pewny siebie, startujący do innych i jak sama nie raz opowiadasz szybko robi piękne oczyska spaniela jak tylko Pańcia zła bo coś nawywijał. I tak właśnie u nas z takiej osobowości poszło to miejscami w lęki.. teraz częściej jest w stanie się czegoś wystraszyć nawet jak wcześniej miał z tym styczność, przy tym jest bardziej podejrzliwy, płochliwy ale co najgorsze ma mniejszą motywację do pracy, szybciej odpuszcza, szybciej się nudzi..
Przed zabiegiem dużo czytałam, bo coś mnie tknęło czy pies czasem nie staje się bardziej lękliwy, nie powiększają się jakieś lęki, nie obniża pewności siebie etc. i nic takiego nie znalazłam, co by stanowiło rzetelną wiedzę w 100% potwierdzoną.. i tak, teraz wiem na swoim przykładzie, a co ciekawe słyszę, znam przypadki i czytuję coraz więcej takich historii (także u suk), jakby nie było hormony nie są obojętne.

Nie rób tego Wartkuniii:loveu:

Link to comment
Share on other sites

No jakże pokażę jak mi ten kabel za żadne skarby nie złączy... :placz:
Ale na zdjęciach wygląda właśnie zupełnie przyzwoicie, pewnie gdybym zobaczyła to bym przyklasnęła. Na żywo koszmar, ani do przygięcia ani do niczego...

Dlaczego nie jesteś do końca zadowolona z kastracji??
Ja głównie chcę implant żeby bezkarnie pobalansować sobie na linii bezpłodności i stwierdzić, czy jego zachowania to moja wina czy te nieszczęsne jajka.
Z wetką pogadałam dużo - jestem zaskoczona bo to raczej wet typu nowoczesny psiarz i spodziewałam się że rzuci mi tekst typu "wykastrować wszystko co żyje", ale w naszym przypadku raczej doradzała trzymanie psa na implancie, głownie ze względu tego że jakby miał okazję kryć to warto tych genów jednak nie tracić. Implant rzecz jasna tylko ma być wygodą dla mnie, choć druga strona medalu jest taka że kosztuje tyle...
Nie wiem co myśleć.,zastanowię się, zobaczę na ile w Waldku się będzie potrzeba "suk" odzywała. To co kiedyś zrobił było tragiczne, teraz zaczyna mu znów odbijać (wetka przypuszcza że mógł nawet tak schudnąć przez cieczki) ale znacznie mniej, dodaję do tego zmianę miejsca itd. I niewybieganie - jednak tam miał teren, wypracował się, zajechał się w polu szukając bażantów, biegał, obwąchiwał się, wracał z przepalonymi trybikami w mózgu, a tu chodzi tylko na zwykłe spacerki ,a jedynym zapaszkiem jaki ma jest zapach suk...:roll:
Staram się biegać, zadowalać go innymi rozrywkami, spotkaniami z psami, biegam, ale jemu wciąż czegoś brak.

Waldek jest miękkim psem ale czasem odnoszę wrażenie że tą miękkością zakrywa jakaś twarz mutanta nie reagującego na nic. Bez ideologii, ale serio, nakrzyczę, pokuli się i heja dalej... Przy tym wie wszystko i jestem w stanie wyegzekwować wszystko, ciężką bo ciężką drogą, ale on zawsze sprawia wrażenie zamkniętego w jakimś swoim hermetycznym świecie, do którego nic nie dociera...
Czasem nawet myślę że może nadszedł czas na jakieś twardsze szkolenie... Dzis nawet rozmawiałam o tym z sąsiadką od dalmata - zamówili behawiorystkę, zjechała ich że pies bez zasad, wzięła na spacer, poszarpała psa kolczatą, potraktowała ostro stawiając się mu kilka razy i ... po problemie. Sąsiadka zachwycona.
Mimo wszystko tamten jest milion razy twardszy , bo nie zawaha się wystartować z zębami, podczas gdy Wald jest już nie do życia, bo cały błagalnie zwija się z w scyzoryk...
Tak mogłabym bez wahania podziałać z Amorem, ale Waldek... Wartkunia to jest piesio specjalnej troski i z nim trzeba jak z granatem :D


W niedzielę wybieramy się na grzyby - trzymajcie za nas kciuki żeby nas kierowca wpuścił do busa. Straszne cyrki u nas z przejazdami, ciotka mnie zapewnia że nie będzie problemu, ale ja już tyle się najeździłam że coś o tym wiem...

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...