Jump to content
Dogomania

Recommended Posts

  • Replies 10k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Posted

[B]Darunia-Puma: [/B]współczucia.. :crazyeye:
Ja kiedyś spotkałam agresywnego Goldena.. :roll: na smyczy automatycznej dla małych psów :roll: Doskonale Cię rozumiem..

Posted

monia ja zobiłam od razu zadyme ze zamiast drzeć sie na mnie to mogłby mi pomóc nie stać jak pajac !!!! on stwierdził ze psy by sie dogadały i by było oki ale ja tak nie sadze bo gdybym nie interweniowała to ta suka z moja by sie pogryzły a seth by mojej bronił i jadka na 102 !!! nie potrafie stac obok i patrzec jak psy same się żrą!!!! ja jestem ich alfa i musze w takich chwilach reagowac a nie stac na boku i nie wiem na co czekac !!!! ja kiedys padne na zawał przez te spacery no jak boga kocham !!!nerwice juz mam!!!!jak ja bede kiedys ich potrzebowała to też mi pomogą

Posted

a w Poznaniu wiooosna dziś. i ludziom chyba do głowy uderza cokolwiek za mocno:angryy: na naszej Cytadeli pełno wszystkiego co się rusza, w tym psiarzy z baaardzo małymi rozumkami... jako żem jest szczęśliwą posiadaczką niespełna 9miesięcznego DONka ćwiczymy sobie kiedy i gdzie się da, a spacerowe tłumy rozpraszające - to jest to:lol:
rzecz jasna Ciapaty odsapnąć musi, zbaczamy więc na 'naszą' łączkę, na którą po jakimś kwadransie przychodzi znajoma Pani z bardzo znajomymi, dorosłymi: pięknym labkiem i piękną CC. Psy ruszają w tany, na polance tylko my. A tu się nagle na horyzoncie pojawia ONek, bez smyczy(żeby nie było - nasze też), bez kagańca(nasze też), z przewodnikiem gdzieś-tam-sobie-idącym(nasze - nie) i podbiega, a raczej próbuje, bo kochana CC nie 'kocha' obcych, którzy bezczelnie lecą w kierunku JEJ stadka, którym my w danej chwili byliśmy. CC pogoniła ONka z rykiem, rzecz jasna nic psu nie robiąc i cała z siebie dumna wróciła. Co ciekawe, ów pies uciekał w kierunku przewodniczki, która z kolei NIC nie robiła sobie z dość nieciekawie wyglądającego pościgu CC za jej ulubieńcem(??).
Na w/w psa i jego 'ciekawą' opiekunkę trafiliśmy raz jeszcze; zasada u mnie prosta: widzę innego psa - przywołuję swojego,przypinam smycz,mijamy się,odpinam młodego,idziemy dalej. A tu - młody już na smyczy, a tamten leeeci, młody zaczyna się denerwować, zostaje usadzony, ja-drę się do 'Pańci': proszę odwołać psa!, Pańcia kilkakrotnie wykrzykuje imię psa, który nawet łba nie odwraca w jej kierunku:angryy: i w końcu krzyczy sakramentalne:ON NIC NIE ZROBI! ja się już gotuję, bo pies podchodzi bliżej... młody wyczuwa napięcie, wyrywa do przodu, zęby na wierzch, ja się drę:ALE MÓJ ZROBI! i na to kobieta rozłożyła mnie na łopatki:ALE GDZIE TAM, PRZECIEŻ JA WIDZĘ, ŻE ON CHCE SIĘ BAWIĆ!
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!
no to jak tak sprawę stawiasz kochaniutka, to ja już Gutka nie wstrzymywałam: smycz popuściłam(nie puściłam) i młody wyrwał tak,że tamtem zrobił w tył zwrot.
tylko ja się pytam PO CO TAKIE AKCJE???????
dla kontrastu: 2bezmyślnych kolesi na spacerku z Yorkiem - bez smyczy rzecz jasna; maleństwo ze szczekiem do Gutka mojego i w tył zwrot; po paru takich akcjach mój szczeniak tańczył na smyczy PIĘKNIE:angryy: a 'Panowie' zaśmiewali się do łez jaki to Yorkuś bojowy!!! a że u mnie nerwów brak - głośno zwróciłam się do mojego psa: 'no mlody! jak teraz podleci to pac go łapą i deser upolowany!'. śmigali aż miło.

Posted

głośno zwróciłam się do mojego psa: 'no mlody! jak teraz podleci to pac go łapą i deser upolowany!'. śmigali aż miło.[/quote]

prawidłowo powiedziałaś na chamstwo nie można pozostawać biernym

Posted

niezle macie te przygody :cool3: to ja szlam z tydz temu na polane z kolezanka i jej dwoma bokserami (ja mam pudla) i nagle z za krzakow wybiega amstaf ktory chce "bawic sie" z moim psem... moj sie wystraszyl i w nogi a psy mojej kolezanki jak to zobaczyly to w poscig za astem i skonczylo sie na tym ze ja stalam z moim psem na rekach kolezanka odciagala swoje aby niezjadly asta a wlasciciel stal 10m dalej i krzyczal zebysmy zabraly psy...:crazyeye: nie skomentuje tego.....:shake:

Posted

ja nie mam już siły po prostu... staram się jak mogę, naprawdę się staram wychować mojego psa na wspaniałego towarzysza, dla WSZYSTKICH; młody uwielbia ludzi małych i dużych, są dla niego naturalnym towarzystwem - pewnie miałam swój udział w takim skrzywieniu Gutka - w wieku 8tygodni zwiedzał na moich rękach najbardziej zatłoczone rynki w Poznaniu :p ale lekko nie jest - chłopak dojrzewa i rogi pokazuje(w stosunku do dojrzałych przedstawicieli swego gatunku i płci), nad czym intensywnie pracujemy.
o ile mogę i wpływam na reakcje ludzi w stosunku do mojego psa i w jego obecności, o tyle NIE MAM żadnego wpływu na lecące w moją stronę bydlę(zarówno małe jak i duże)pozbawione opieki:mad::mad: a szkody jakie może wyrządzić takie 'spotkanie' w psychice mojego pupila pozostaną wyłącznie moim problemem:shake: i tak, chodzę z Ciapatym na spacer uzbrojona w:wielką torbę na ramieniu(gdzieś te litry wody wetknąć trzeba,a pies pić musi po treningu,aport,smaczki,smycz) a w ręku: gruby kij, ewentualnie masywny łańcuszek zaciskowy. Trudno, ja swojemu psu krzywdy zrobić NIE DAM, a kto przy okazji ucierpi-to już nie mój ból! zapomniałam wspomnieć o lakierze do włosów, też w torbie.

Posted

Powiem wam jak to mój znajomy się dzisiaj zachował po chamsku (ale w sumie chamstwo było z dwóch stron). No więc od początku. Szliśmy sobie z psami: moja Hexolina i jego ONek. Znajomy prowadził obydwa psy, bo ja nie miałam siły się z Hexoliną ciągać, i wędrowaliśmy wąskim chodnikiem przy ulicy. Na jednym z podwórek był jakiś bullowaty (amstaff albo pitbull- trudno mi powiedzieć) i ogrodzenie miało dosyć duże szpary przez które pies wystawiał pysk. ON szedł od strony ogrodzenia i pies kłapał paszczą tuż przy jego pysku, obok Hexa prawie wylazła na ulicę. Znajomy niewiele myśląc kopnął w ogrodzenie, za co go zaczęłam ochrzaniać, ale poszliśmy dalej i pies sobie odpuścił. Za chwilę za plecami słyszę przekleństwa i wynurza się z bramy koleś wytatuowany, taki grubas potocznie zwany i zaczyna się afera :shake:. Adrenalina mi skoczyła i zabrałam psy znajomemu, żeby im się krzywda nie stała (psy najważniejsze). Koleś zaczął nas straszyć że swojego psa wypuści i niech się zmierzą :crazyeye:, itd.. Na szcęście dużo ludzi było i się wycofał, bo nie wiem co by z naszych futrzaków zostało. Później całą drogę znajomy miał ode mnie wykład i wyzwiska za sprowokowanie takiej sytuacji, bo co by było gdyby kolo naprawdę swojego psa wypuścił?? Inna sprawa z tymi szparami w ogrodzeniu... ale nie musiał odrazu kopać :roll:. Ech... Różni dziwni ludzie się zdarzają......

Posted

[quote name='*Monia*']Koleś zaczął nas straszyć że swojego psa wypuści i niech się zmierzą :crazyeye:, itd..[/quote]
:crazyeye: Nieraz widzę takich ludzi w psami w typie bull.. :shake: Biedne psiaki :placz:

Posted

Do tej pory jakoś się nie bałam, bo znam trochę bullowatych psów i (tfu tfu) żaden jakoś mi Hexoliny nie chciał pożreć tak na serio. Hexa nie lubi bullowatych podchodzących do niej (bo są mało delikatne) i na serio się przeraziłam jak ten koleś zaczął nas straszyć psem, a ja z ponad 60 kg psiej masy w ręku, do tego Hexa zła bo usłyszała podniesione głosy :shake:.
Przypomniało mi się jak moi inteligentni koledzy "szkolili" swoje amstaffowate psy, żeby były agresywne. Psiaki miały po kilkanaście tygodni i agresję taką że byłam przerażona co może z takich psiaków wyrosnąć jak będą nagradzane za takie zachowanie :mad:. No i teraz mają spacery z oczami dookoła głowy, żeby jakiś pies nie wyskoczył :roll:.

Posted

[quote name='darunia-puma']głośno zwróciłam się do mojego psa: 'no mlody! jak teraz podleci to pac go łapą i deser upolowany!'. śmigali aż miło.[/quote]

prawidłowo powiedziałaś na chamstwo nie można pozostawać biernym[/quote]

Darunia-puma co zrobić jak do niektórych kulturalna prośba nie dociera ??
Chyba lepiej być chamskim jeżeli to spowoduje że malutki piesek uniknie zgniecenia zdeptania przez większego psa.......
Przynajmniej nie będzie się miało takiego psa na sumieniu ........Przecież pies niewinny ma o małym rozumku właściciela

Posted

a ja sie dziwie Daruni, ze nie kupila jezszce zelu/gazu albo, ze nie dzwoni na straz miejska czy policje za kazdym razem.. i naprawde za bardzo histteryzuje majac 2 wieksze psy a nie yorki;/ ja w zeszlym tyg nie wytrzymalam i poluzowalam smycz mojemu ONkowi... pobil malego psa gdy tamten pierwszy zaatakowal.. "pobil" bo nie zagrzyl a rykiem i lapskami psa przepedzil.... na jego psychice to sladu nei zostawilo bo omija takie psy spokojnie;p

jakos w sobote tez kundel w parq bez wlasciciela do Alfy mi sie dobieral.. Cek usadzilam miedzy swoimi nogami a sama psa walnelam smycza.. na co moj mis wstal i tez huknal gdzie po chwili szedl spokojnie obok mnie obserwujac psa bo ten gdzies z boku stal... ale mysle wlasnie, ze gdyby mlody nie wstal i nie huknal to pies by lazl za nami...

Posted

marmara nie kupiłam jeszcze gazu bo caly czas mam watpliwosci co do jego skutecznosci bo wystarczy wiatr nie w tą stronę co trzeba i moje oberwą razem ze mną po oczach , a żelu nie kupiłam bo słyszałam że sporo kosztuje a ja teraz nie pracuję i dlatego
marmara nie histeryzuję nie jestem tego typu osobą jestem spokojna ale nie chce też aby moje zrobiły innemu psu krzywdę na moich oczach, wolę w porę interweniować bo wiem że na innych właścicieli nie ma co liczyć bo zazwyczaj nawet nie starają się w takich sytuacjach pomóc
nie dzwonię na straż bo zazwyczaj takie akcje dzieją się w środku lasu albo na polach bo na spacery chodzimy tylko w odludne miejsca żeby mogły psy pobiegać

Posted

zawsze lepiej jest unikać bezpośredniego kontaktu jak wiesz ze twój pies sprowokowany zaatakuje
jak widzę że seth ma słaby dzień i jest nerwowy a do nas podbiega inny psiak to wolę zakryć go sobą bo wtedy nie dojdzie do starcia
i nie ważne który ucierpi
dla mnie moje psy są najważniejsze ale nie chce też aby innemu psu stała sie przez moje krzywda

Posted

Ja zazwyczaj staram się po prostu stanąć między psami i przyjąć postawę pewną siebie :eviltong: Moja suka, gdy próbuję psa odpędzić, natychmiast wariuje i koniecznie chce mi w tym pomóc.

Dzisiaj wychodząc z klatki (moja na smyczy i w kagańcu) z zaskoczenia natrafiłam na jazgolącą małą sukę sąsiadów wypuszczoną na samotny spacer. Pewnie chciała wejść do domu i praktycznie weszła pod nogi mojej suce. I z mordą... Dobrze, że moja ma skórzany kaganiec, bio metalowym chyba by tamto maleństwo zgniotła :roll:

[B]darunia-puma[/B] gaz mimo wszystko kup, nawet taki zwykły. W lesie wiatru na ogół za bardzo nie ma, a nuż trafi się niebezpieczna sytuacja, kiedy będziesz mogła go użyć bez ryzyka dla Twoich psów. Ja mam zwykły - tylko 15 zł.

Posted

Jeśli pewnego dnia widzę, że Jamal jest bardzo "niewyżyty" to po prostu omijam obce psy szerokim łukiem (to sygnał uspokajający i zawsze działa). Mam kilku zaprzyjaźnionych właścicieli i oczywiście wtedy pozwalam na zabawę psiaków ;)

Posted

jeszcze w tym tygodniu kupię gaz w takim razie skoro taki zwykły nie kosztuje aż tak dużo
nie mogłabym stać z boku i popuścić smycz z moimi na niej jakby podbiegł do nas obcy pies bo skończyłoby się to jadką a nie daję im kagańca bo boję się sytuacji że podbiegnie do nas pies i zaatakuje a one nie będą mogły się bronić
one nie lubią obcych psów i dlatego staramy się je omijać szerokim łukiem dla naszego i ich bezpieczeństwa nie ma co iść w rapartę jak ktoś tu pisał :"bo on chodzi zawsze tą drogą i nie będzie zmieniał trasy bo idzie jakiś obcy pies..."nie komentuje tego bo jest to dla mnie żenujące i nieodpowiedzialne bo co mi szkodzi jak widzę z daleka jakiegoś psa żebym zeszła w inną dróżkę i poczekała albo poszła inną trasą korona mi z głowy nie spadnie a stres zarzegnany

Posted

[quote name='Rottie']Jeśli pewnego dnia widzę, że Jamal jest bardzo "niewyżyty" to po prostu omijam obce psy szerokim łukiem (to sygnał uspokajający i zawsze działa).[/QUOTE]

Zgadzam się. Działa na mojego psa, ale i często na tego obcego też.

Posted

[quote name='Rottie']Jeśli pewnego dnia widzę, że Jamal jest bardzo "niewyżyty" to po prostu omijam obce psy szerokim łukiem (to sygnał uspokajający i zawsze działa). Mam kilku zaprzyjaźnionych właścicieli i oczywiście wtedy pozwalam na zabawę psiaków ;)[/quote]

No to dobrze, i chyba każdy tak myśli, ale ja myslę że kompletną bezmyślnością jest namówianie obcego człowieka z psem, do zabawy :razz: (oczywiście psow :lol:) Z którą wiele razy się spotykalam :angryy:

Posted

[COLOR=RoyalBlue]Wcześniej, jesienią 2007 po prostu nie mogłam przechodzić pewną ulicą, bo? Bo sąsiadka kupiła pieseczka, mix jamnika. Pies w ogóle nie zsocjalizowany, obszczekujący wszystkie psy i ludzi w ogóle wszystko co się da. Oczywiście piesek biega sobie po placu sąsiadku luzem, a plac nie do końca ogrodzony. Wylatywał na ulic i dawaj, zaczepia Vectora, gryzie go po nogach, a mnie albo moja siostrze za spodnie. Psa nie dało się odgonić w żaden sposób, ani machając rękami, ani tupiąc, nic. A szanowna leniwa pani sąsiadka na prośby, by zabrała psa, chowała się tylko do domu. :angryy: No i co zrobić? Pies poszedł dopiero wtedy gdy został odepchnięty nogą. Pomocna okazała się "wizyta" u pani, a właściwie poukanie w drzwi, bo ze wstydu nie chciała otworzyć. A teraz? Nie widuję tego psa. pewnie został oddany.

Oprócz tego na spacerze trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo to "ten doberman bez smyczy i kagańca przybiegnie", "na horyzoncie pojawi się grupa 'dresiarzy' z bullem" albo "pani z osiedla wyjdzie na dwór ze swoim pinczerem miniaturowym". Najgorzej jest w mieście. Pewno wolno latających "szczurków". :-?[/COLOR]

Posted

[quote name='Martens']Zgadzam się. Działa na mojego psa, ale i często na tego obcego też.[/QUOTE]

Mojej suce umożliwia lepszą przyczajkę bo tak fajnie poluje się na psy:evil_lol:
Ja zależy od psa albo zmieniam trasę albo nie - jeśli widzę po raz kolejny panią z labradorem podbiegającym do innych to nie zmieniam liczę że wreszcie zauważy że coś jest nie tak i nauczy się psa pilnować, jak widzę świra z agresywnym też labem/spanielem to przeważnie zmieniam trasę bo mam dosyć użerania się z pacanami, szkoda mi Su.

Posted

Mam tyle historii że nie wiem od której zacząć. Po kolei:

1. To nie jest historia związana z psem. Mój kotek poszedł na spacerek.;) Poszedł do ogródka upośledzonej sąsiadki razem z innymi kotami. Baba lubiła inne koty, mojego nie:angryy:. Widziałam połowę zajścia przez okno. Mój kotek siedział z innymi kotkami na brzoskwini baby. Poszłam do kuchni napiłam się wody. Gdy wróciłam zobaczyłam jak baba karmi inne koty, a mojego zaczęła przeganiać:mad:. Uderzyła go miotłą. Gdy przybiegłam, było za późno. Został zakatowany.:placz::placz: Nie żył. Opieprzyłam ją, i gdy przyszedł do mnie jej koy to na niego tupnęłam.:angryy: A ona do mnie "Jak ja cię su** zaraz pogonię to zobaczysz!" Nie miałam siły, z płaczem wróciłam do domu. Jak tata poszedł ją opieprzyć też se nic nie zrobiła. Nienawidzę jej. Niech się smaży w piekle.:mad:

:mad::mad::mad::mad::mad::mad:
[SIZE=1]nie chce mi się pisać więc...[/SIZE]
[SIZE=3]...[/SIZE]c.d.n.

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...