Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy?


Gosia>>>

Recommended Posts

  • Replies 10k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Kolejny spacer po osiedlu i kolejny przykład głupoty...

Pan wychdzi z klatki labradorem. Idzie przed siebie, a pies wlecze się z tyłu (potwornie zapasiona suka), przystaje, wącha, interesuje się śmietnikiem... z rosnącą nerwowością obserwuję, że zauważa moje psy i zaczyna się ociężale kierować w naszą stronę. Pan w tym czasie był już kilkadziesiąt metrów dalej.

Wychodząc z domu w pośpiechu założyłam Tandze obrożę, zamiast szelek (wiem, moja wina...), a jej po prostu nie wolno ciągnąć, bo ma achalazję przełyku. Mówię więc głośno "proszę zawołać psa". Pan obraca się równie niemrawo, jak jego pies przemieszcza i PATRZY. Ostrzej powtarzam "proszę zawołać psa!" bo labek jest kilka kroków od nas i Tanga zaczyna się jeżyć oraz wykazywać niezdrowe zainteresowanie. W drugiej ręcej Gizmo, który wyrywa do suki, bo chciałby się przywitać.

Labradorka ufnie i ociężale zbliża się do Tangi, więc w końcu podiosłam głos i w mało uprzejmych słowach zapytałam pana, czy chce mieć martwego psa :angryy: jednocześnie próbując przytrzymać Tangę za klatę, żeby nie rwała do labki. Nawet nie o labradorkę się bałam, bo mam dość siły, żeby odciągnąć nawet rozjuszoną Tangę (która poza tym miała kaganiec, więc raczej nic by psicy nie zrobiła, oprócz poturbowania jej), ale o ten jej nieszczęsny przełyk.

W tym momencie pan odezwał się w końcu, przyglądają z ciekawością całej sytuacji [B]"a to psy, czy suki?" :-o:-o:-o[/B] JAK BY TO MIAŁO JAKIEKOLWIEK ZANCZENIE!! Wtedy już przestałam być grzeczna i w końcu odwołał swoją labkę... Po chwili przypałętał się do nas jeszcze upierdliwy mały kundel, oczywiście bez właściciela... wrr jeden spacer, a tyle nerwów. Mam wrażenie, że gdy Tanga jest w kagańcu, to ludzie są bezczelniejsi, bo myślą, że ona nic nie zrobi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='BeataSabra']Powiedziałam do Sabry równaj i bez zastanowienia: fuj Sabra zostaw go bo się kłakami udławisz
[/quote]


Co do tematu wątku, to Twoja odpowiedź idealnie by pasowała.. niesamowita i jakże błyskotliwa. Nie mam pojęcia gdzie ta pani od yorka była w stosunku do Ciebie tak niegrzeczna by odpowiedzieć jej w ten sposób..Ciekawa jestem wypowiedzi właścicieli yorków, jak oni reagują na chamstwo właścicieli ras dużych :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Moderna']Co do tematu wątku, to Twoja odpowiedź idealnie by pasowała.. niesamowita i jakże błyskotliwa. Nie mam pojęcia gdzie ta pani od yorka była w stosunku do Ciebie tak niegrzeczna by odpowiedzieć jej w ten sposób..Ciekawa jestem wypowiedzi właścicieli yorków, jak oni reagują na chamstwo właścicieli ras dużych :)[/quote]

Odpierwiastkuj się odemnie.

Link to comment
Share on other sites

Wiecie co, ale faktycznie, w sumie, jak się podczytuje tego typu topiki, to tym, co uderza, jest na ogóle dość spora agresja jaką prezentujemy my, psiarze - przeciwko innym psiarzom.

Podejrzewam że wiele przykrych zdarzeń nie byłoby tak przykrymi gdyby bardzo grzecznie, acz stanowczo, głośno, prostymi zdaniami wyjaśnić że prosimy o zabranie psa.

Nie tłumaczac się, ale i nie puszczając rozmaite "dowcipne" teksty ktore de facto dowcipne nie są, nie wrzeszcząc, nie wyklinajac na starcie...
;)

Wiem że ludziska teraz nerwowe bo tryb życia, warunki itd - i na ogół słowo "kindersztuba" mało im mówi - ale moze zacznijmy od siebie. Na pewno zrobi się na tym świecie przyjemniej.
:lol:

Link to comment
Share on other sites

Tylko weź pod uwagę,że Berek ma starszą suczkę yorczka (swoją czy mamy),o której wielokrotnie pisała i ciągle jest narażona na chamskie zachowanie właścicieli dużych psów,które sobie na yorczku pozwalają (czy też próbują) na paskudne zachowania - a mimo wszystko jakoś zachowuje spokój i kulturę. Czyli da się :)
Ja w 100 a nawet 200% :) zgadzam się z Berek (jak zwykle zresztą).

Czasem są sytuacje podnoszące ciśnienie ale jakoś trzeba się opanować (również, żeby nie nakręcać negatywnie swojego psa).

Przykład - mam w bloku po sąsiedzku shar-peia, który jest dosyć agresywny i kompletnie niezsocjalizowany - przeprowadził się z domku jednorodzinnego. Kiedy wychodzi z panią jest na smyczy przy nodze, a z panem to... różnie. Czasem bez smyczy - i dwa razy zaatakował szczeniaki, które prezentowały z daleka poddańczość lub na smyczy 4 metry przed panem - zero możliwości opanowania psa.

Kilka razy prosiłam go spokojnie o zapięcie na smycz psa, kiedy ćwiczyłam ze swoim, a sharpik się zastanawiał czy nie przyatakować - ale dzielił nas rów wodny o głębokości 0,5 m:lol:, co go zniechęcało więc po drugiej stronie stał i dumał (ale nie zamierzałam czekać aż wyduma-jednak zaatakuję)

I kiedyś akurat mijamy się przy schodkach wyprowadzających z dziedzińca wewnętrznego bloku na zewnątrz. Sharpik idzie przodem, a za nim drepcze pan. Szerokość schodów - jakieś 1.2 m. Zatrzymałam się i mówię - proszę wziąć psa bliżej do nogi. Jednocześnie "Urwis, siad". Pan na to - tylko się zapoznają. Ja na to - absolutnie nie zgadzam się na zapoznawanie dwóch samców na smyczach w ciasnym przejściu - zaraz któryś nerwowo nie wytrzyma i będzie rzeźnia. Pan na to - ale on się już zapoznawał z innymi psami (i nachodzi na nas swoim psem). Ja już się nie wdawałam w dyskusje, że widziałam, jak on się "zapoznaje" tylko stanęłam tak, żeby odgradzać nogami psy i powtarzam bardzo chłodno i spokojnie- absolutnie nie, mam złe doświadczenia w takich sytuacjach. Pan przyciągnął psa wreszcie (baaardzo niechętnie), ja "Urwis, noga" i przechodząc koło pana - dziękuję bardzo. I już widzę, że ten problem mam dożywotnio rozwiązany.

Więc da się.

Takich sytuacji jest więcej i nigdy nie dałam się sprowokować do pyskówek. Najgorszą rzeczą, jaką do tej pory powiedziałam (bardzo lodowato i spokojnie) było "jeżeli państwa ONka jeszcze raz wam się wyrwie, i rzuci się do gryzienia mojego psa, natychmiast dzwonię na policję, wiem gdzie mieszkacie" i od tamtej pory suka chodzi w kagańcu i odwołują ją aż miło.

Za to inni, którzy mają psy agresywne i wielkie i prowadzą je na smyczy, bardzo doceniają, że Urwis zawsze jest natychmiast i skutecznie odwoływany na ich widok i ostatni miałam taką sytuację, ze nagle w lesie zza pagórka pojawił nam się rotek z panem na smyczy i stanął nos w nos z Urwisem, który z drugiej strony na tę górkę wbiegał ale zanim psy zdążyły coś pomyśleć, ja powiedziałam do mnie, Urwis się skręcił w biegu i wrócił (dla pewności zawsze w lesie ma linkę ale w sumie chyba już niepotrzebną) i potem się z panem nawzajem przepuszczaliśmy uprzejmie przez dłuższą chwilę:lol: .No ale jednak pan poszedł troszkę dookoła, choć zapewniałam, ze nie musi, przeprowadzę Urwisa spokojnie przy nodze, damy radę:lol: ale powiedział, że proszę proszę spokojnie iść ścieżką, my was ominiemy - od razu milej.

Zdecydownie - trzeba zacząć od siebie, prezentować mniej agresji i kurczę... czasem dać dobry przykład, bo na psiarzy reformowalnych to działa bardzo i też zaczynają się zajmować swoimi psami, choćby rzucać im patyki, a ci niereformowalni uważają mnie pewnie za niegroźną wariatkę (tak sobie myślę) i na wszelki wypadek już omijają.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Berek']nie byłoby tak przykrymi gdyby bardzo grzecznie, acz stanowczo, głośno, prostymi zdaniami wyjaśnić że prosimy o zabranie psa.

Nie tłumaczac się, ale i nie puszczając rozmaite "dowcipne" teksty ktore de facto dowcipne nie są, nie wrzeszcząc, nie wyklinajac na starcie...
;)

:lol:[/quote]

Dzięki, o to mi chodziło :)

[quote name='BeataSabra']Odpierwiastkuj się odemnie.[/quote]

Hmm.. no to podkulam ogon i się "odpierwiastkowuje".. tylko gdzie do "ciorta" ;)

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie niestety są sytuacje w których trzeba się zchować jak ostatni burak - kiedy coś próbuje mi zagryść psa nie będę rozmawiać z właścicielem spokojnie ani miło. W takim momencie jestem tak nabuzowana że nie interesuje mnie co powiem i jak oni to odbiorą ma być skuteczne, zapewnić bezpieczeństwo mi i mojemu psu. Zdaża się że nawet nie proszę o odwołanie psa, ja żądam bo mam do tego prawo - jeśli nie życzę sobie kontaktu z innym to właścicielowi nic do tego jaka płeć i dlaczego nie znaczy nie, podejdzie to zarobi buta. :mad:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Urwis']Tylko weź pod uwagę,że Berek ma starszą suczkę yorczka (swoją czy mamy),o której wielokrotnie pisała i ciągle jest narażona na chamskie zachowanie właścicieli dużych psów,które sobie na yorczku pozwalają (czy też próbują) na paskudne zachowania - a mimo wszystko jakoś zachowuje spokój i kulturę. Czyli da się :)
Ja w 100 a nawet 200% :) zgadzam się z Berek (jak zwykle zresztą).
[/QUOTE]
Tylko yorka w razie czego można wziąć na ręce, a doga już nie...
Nie przeczę, że ludzie potrafią być bardzo chamscy, czasami zupełnie niepotrzebnie. Prośba o odwołanie/zapięcie psa powinna działać w obie strony - zarówno jak prosi właściciel małego pieska, kiedy zbliża się duży, jak i właściciel dużego psa, kiedy zbliża się mały. Ja należę do tej drugiej grupy i wielokrotnie na prośbę odwołania malego psa słyszałam "ale on nic nie zrobi", odpowiadałam spokojnie "ale mój może zrobić" i reakcje są pół na pół - część zabiera malucha, część dalej uparcie twierdzi, że tylko się poznają... Mój pies nie jest krwiożerczą bestią, która rzuca się na wszystko, co się rusza, ale wolę nie prowokować pewnych sytuacji i nie ma chyba w tym nic złego. I jeśli 3 razy grzecznie proszę o odwołanie psa, jego właściciel nie reaguje, a pies się zbliża coraz bardziej to ja nie mam zamiaru w razie czego szarpać się ze swoim, tłumacząc cały czas kulturalnie, żeby ktoś tam jednak psa zabrał... I niestety z moje praktyki wynika, że ostre słowa nie tylko pomagają, ale załatwiają problem na przyszłość.


[QUOTE]Przykład - mam w bloku po sąsiedzku shar-peia, który jest dosyć agresywny i kompletnie niezsocjalizowany (...) I już widzę, że ten problem mam dożywotnio rozwiązany.
Więc da się.[/quote]

No niestety nie zawsze się da. Opisywałam tu już, wcześniej, historię kilku spotkań z facetem z sąsiedniego bloku. Facet ma rottka, dużego i agresywnego (zarówno w stosunku do psów, jak i do ludzi). Najczęściej prowadzi go bez kagańca, smycz trzymając (dosłownie) 1 palcem, a często zdarza się też, że pies jest spuszczony (jak wracają sobie ze spaceru, z wybiegu). Facet jest dość tęgi i nieszczególnie ruchliwy (nie obrażając nikogo) - w razie czego nie dogoni psa.
Sama mam dużego psa, który nie przepada za innymi samcami. Ale mój pies chodzi zawsze na smyczy i w 99 przypadkach na 100 w kagańcu. Miałam z tym panem już kilka starć, np. takie, podczas którego usłyszałam (zaraz po tym jak jego pies skoczył na mnie i prawie mnie przewrócił, tylko dlatego, że przechodziłam obok), że nie patrzy się psu w oczy... A gdy kiedy indziej przypomniałam mu tę sytuację to powiedział, że nic takiego nie było. Wspominanie o policji też nic, kompletnie nic nie daje.
Mój pies jest dla mnie na tyle ważny, że nie chcąc doprowadzić do jatki między tymi dwoma samcami, wolę się zamienić w chama, bo niestety tylko to na tego pana w miarę działa (przynajmniej jest skutek na kilka dni).
Takich przykładów mogłabym mnożyć. Mogłabym opowiadac o psach małych i dużych i o ich właścicielach. Ot choćby taka sytuacja - u mnie w bloku mieszka psiak, nieduży, obszczekujący i atakujący wszystkie duże psy. Prosiłam juz kilkakrotnie, grzecznie i bardzo kulturalnie, że jeśli spotakmy się - ja ze swoim i ktoś z tamtym, żeby brali go na krótką smycz. Efekt? Zerowy. Pies był wypuszczany na maksymalną długość smyczy, doskakiwał do mojego (krótko prowadzonego przy nodze), próbował go kąsać po nogach. Gdyby mój w tej sytuacji się wyrwał i zaatakował tamtego to ja bym się nie dziwiła, ale ludzie by pewnie doszli do wniosku, że winna jest ta duża bestia, która zaatakowała takiego małego pieska... Dopiero, gdy za którymś takim razem spokojnie powiedziałam, że pewnego dnia mogę swojego psa nie utrzymać, a wtedy marny los tamtego to państwo jakoś w miarę swojego pilnują (ale tylko w miarę).

I jeszcze jedno. Nie zauważyliście, że 80% opisywanych tu przypadków to właśnie takie, gdzie ktoś z dogomaniaków świetnie nad swoim psem panuje, prosi o odwołanie jakiegoś tam psa i nie spotyka się ze zrozumieniem, tylko z głupimi odzywkami, głupim tłumaczeniem? Nie każdy ma anielską cierpliwość, nie każdego pies będzie spokojnie siedział za jego plecami, gdy właściciel będzie kulturalnie próbował przemówić do rozumu właścicielowi innego psa. Po prostu nie mozna generalizować. Śledzę ten wątek na bieżąco i w większości podawanych przykładów nie widzę innego wyjścia jak ostra reakcja (tym bardziej, że często liczy się czas i nie ma go na spokojne, bzdurne dyskusje...).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maciaszek']Tylko yorka w razie czego można wziąć na ręce, a doga już nie...[/quote]

No tak,ale wtedy z reguły ten drugi pies obskakuje właściciela Yorka niszcząc mu ubranie - w najlepszym razie

[quote name='maciaszek']
Ja należę do tej drugiej grupy i wielokrotnie na prośbę odwołania malego psa słyszałam "ale on nic nie zrobi", odpowiadałam spokojnie "ale mój może zrobić" i reakcje są pół na pół - część zabiera malucha, część dalej uparcie twierdzi, że tylko się poznają... [/quote]

Cóż mogę powiedzieć - raz lekko z buta powinno wystarczyć na małego psa. Chyba nie ma sensu się szarpać ze swoim psem, jeżeli właściciele malucha odmawiają odwołania. Idziesz swoją drogą, natręta lekko trącisz piętą, w razie pretensji wyciągasz komórkę i mówisz - dzwonię na policję, państwa pies rzucił mi się na kostkę - zawsze wygrasz.





[quote name='maciaszek']
No niestety nie zawsze się da. Opisywałam tu już, wcześniej, historię kilku spotkań z facetem z sąsiedniego bloku. Facet ma rottka, dużego i agresywnego (zarówno w stosunku do psów, jak i do ludzi). [/quote]


Na tego z całą pewnością wezwałabym policję, nawet nie dyskutując. Bez wspominania, bez informowania wcześniej, już z domu na spokojnie (a ktoś znajomy Ci potwierdzi, że szedł z Tobą i tak było - niech facet się spoci udowadniając, że było inaczej)


[quote name='maciaszek']
Prosiłam juz kilkakrotnie, grzecznie i bardzo kulturalnie, że jeśli spotakmy się - ja ze swoim i ktoś z tamtym, żeby brali go na krótką smycz. Efekt? Zerowy. Pies był wypuszczany na maksymalną długość smyczy, doskakiwał do mojego (krótko prowadzonego przy nodze), próbował go kąsać po nogach. [/quote]

No sytuacja, sama się prosi, żeby pociągnąć z buta;) - nie na zabicie, ostrzegawcze trącenie,bardziej dla właścicieli



[quote name='maciaszek']
I jeszcze jedno. Nie zauważyliście, że 80% opisywanych tu przypadków to właśnie takie, gdzie ktoś z dogomaniaków świetnie nad swoim psem panuje, prosi o odwołanie jakiegoś tam psa i nie spotyka się ze zrozumieniem, tylko z głupimi odzywkami, głupim tłumaczeniem? [/quote]


Zauważyliśmy (przynajmniej my, Iza;)).

[quote name='maciaszek']
Nie każdy ma anielską cierpliwość, nie każdego pies będzie spokojnie siedział za jego plecami, gdy właściciel będzie kulturalnie próbował przemówić do rozumu właścicielowi innego psa.[/quote]


Ja nie mam anielskiej cierpliwości. Mam temperament choleryczny i nie raz chętnie bym zdzieliła właściciela drugiego psa:lol: Ale to szkodzi mojemu psu bo go nakręca. A usiąść musi bezwzględnie, niestety, kiedy mu każę. To nie jest tak, że ja każdemu kulturalnie tłumaczę. Kulturalnie mogę sobie porozmawiać z sąsiadem, który coś rozumie. A z innymi nie gadam za dużo. Mówię - proszę zabrać i tyle. Oczywiście jeżeli to możliwe, bo...


[quote name='maciaszek']
większości podawanych przykładów nie widzę innego wyjścia jak ostra reakcja (tym bardziej, że często liczy się czas i nie ma go na spokojne, bzdurne dyskusje...).[/quote]


...otóż właśnie, cholernie liczy się czas. I z mojego skromnego, podwórkowego doświadczenia, takie mam wnioski, że jeżeli jest już akcja typu : obcy pies rzuca się do gryzienia mojego psa, to choćby się człowiek nie wiem jak wydzierał i tak nie miałoby to sensu - właściciel psa nie odwoła, bo po prostu nie potrafi. Jeżeli liczy się czas, bo inny pies leci z zębami, a właściciel nawet coś tam nawołuje, to zupełnie nie ma sensu czegoś konkretnego od niego żądać - i tak nie da rady wykonać. I wyjście w zasadzie jest smętne - odgonić rykiem lub siłą obcego psa, co jest ekstremalnie wkurzające ale często konieczne. I nie ma faktycznie czasu na "bzdurne dyskusje" typu żądam kategorycznie zabrania psa - i tak nie jest w stanie. Mnie nie interesuje sytuacja, że właściciel będzie nadbiegał z krzykiem i przez to niechcący jeszcze bardziej podjudzał swojego psa. I dlatego wydałam Urwisowi siad, ONkę popędziłam z hukiem, a potem spokojnie, bardzo spokojnie, powiedziałam, że następnym razem policja. I zrobię to, jakem Iza (możliwe, ze jeszcze kupię gaz i najpierw sukę zgazuję, a potem zadzwonię na policję, bo obezwładnianie cudzych dużych psów, to nie na moje nerwy). To była sytuacja paskudna ale powiedzmy sobie szczerze - jak ona by się zakończyła, gdybym ja ich zwyzywała od durniów i debili i zażądała zabrania psa - pewnie zanim by dobiegli, już by nie było z Urwisa co zbierać. Dlatego bardzo spokojnie już po akcji im oznajmiłam, co nastąpi jeżeli jeszcze kiedykolwiek suka im wyjdzie z ręki. Mieli się nauczyć trzymać dystans od mojego psa i swoją sukę blisko, żeby byli w stanie zadziałać. I jakoś się nauczyli - na razie to funkcjonuje.

Link to comment
Share on other sites

Maciaszku Ty chociaż masz dużego psa i jak powiesz że Twój może to zrobić to ludzie nie wybuchają śmiechem, ja mam 7 kilo psa i ludzie ryczą ze śmiechu i nie odwołują więc pozostają buty i chamskie komentarze.:-(

Z takich uroczych sytuacji - mały, srebrny pudelek próbował mi zeżreć Su, moja bestia nie pozostała dłużna i wystartowała z japą i kłami standardowo "ZOSTAW!!" podziałało na obydwa psy - momentalnie się zamkneły,zatrzymały i położyły...tylko właściciel pudelka od tego czasu patrzy się na mnie podejrzliwie:lol:

Czy użycie gazu jest legalne? Znaczy czy jeżeli pies nie próbuje mnie zagryść mam prawo go użyć?

Link to comment
Share on other sites

z tego,co się orientowałam gaz pieprzowy jest legalny i powszechnie sprzedawany w sklepach. Obezwładniający nie (zresztą on w ogóle legalnie nie jest dostępny chyba). Myślę, że pieprzowego spokojnie możesz użyć - skąd możesz wiedzieć, czy pies nie chciał Cię zagryźć (skoro już się rzucił na nogawkę;)). Można jeszcze sprawdzić ten pieprzowy, jest sporo prawników na dogo. Ale nie sądzę, żeby jakikolwiek policjant zastanawiał się nad gazem, jeśli ugryzł Cie pies. Ale-jeżeli chcesz mieć 100% pewności, trzeba skonsultować z prawnikiem. Wydaje mi się na 90 procent, ze pieprzowy jest legalny

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dorkaa']Wspominanie o policji? No myślę że tój pies jest dla ciebie na tyle ważny ze w końcu tę policję wezwiesz, bo wspominanie to se kożesz wsadzic za przeproszeniem. Ten facet wie doskonale że policji nie wezwiesz więc po co ma się poprawiać?[/quote]
I tu nie masz racji... Nie ja jedna mam z nim na pieńku. Wiele osób wzywało policję w różnych sprawach, ale ten facio nic sobie z tego nie robi, ma to głęboko w d... Ja sama też dwukrotnie rozmawiałam z policjantami, ale jeśli nie zdążą dojechać w momencie dziania się zdarzenia i facet pójdzie sobie do domu (przecież nie będzie czekał...) to mogą tylko pójść do niego i go pouczyć, a takie pouczenia to on ma w głębokim poważaniu :angryy:. A ja mogę sobie w takiej sytuacji złożyć wniosek w sądzie grodzkim.
I jedyna rzecz jaka w miarę tego chopa przekonała do zapinania psa w okolicach bloków to gaz jaki pokazałam i obiecałam jego psa potraktować jak tylko się zbliży.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='maciaszek']I tu nie masz racji... Nie ja jedna mam z nim na pieńku. Wiele osób wzywało policję w różnych sprawach, ale ten facio nic sobie z tego nie robi, ma to głęboko w d... Ja sama też dwukrotnie rozmawiałam z policjantami, ale jeśli nie zdążą dojechać w momencie dziania się zdarzenia i facet pójdzie sobie do domu (przecież nie będzie czekał...) to mogą tylko pójść do niego i go pouczyć, a takie pouczenia to on ma w głębokim poważaniu :angryy:. A ja mogę sobie w takiej sytuacji złożyć wniosek w sądzie grodzkim.
I jedyna rzecz jaka w miarę tego chłopa przekonała do zapinania psa w okolicach bloków to gaz jaki pokazałam i obiecałam jego psa potraktować jak tylko się zbliży.[/quote]

Ja ostatnio wezwałam SM jak moją Sabrę zaatakowała suka amstafka ta sama co raz Sabrę pogryzła.
Zgłoszenie przyjęli ale co z tego nie raczyli przyjechać..
Policja też nigdy nie ma wolnego radiowozu.......

Ja mam być uprzejma ??
Jakiś pies ma atakować mojego psa a ja mam miło poprosić o zabranie ??
Wszystko mi jedno czy jest to 2 kg pimpek czy 30 kg.
Wszystko mi jedno dlatego bo mojej Sabrze długo się rany goją paprają się więc bez znaczenia jest czy ją miniaturka chapnie czy duży pies.........

Link to comment
Share on other sites

Ludkowie kochani! My tu na tym forum jeteśmy razem, by się wspierać, a nie kłócić. Są oszołomy, którym nie przychodzi do głowy, że psy bywają różne, tak samo jak ludzie.
To, że ja WIEM, że moja sunia ma w sobie tyle agresji co wykastrowany patyczak, nie oznacza, że wiedzą to wszyscy. Jest duża i czarna i ma bardzo białe zęby. Więc zawsze, gdy widzę człowieka, z psem, czy bez, biorę ją na smycz, by nie doprowadziła miłej starszej pani do zawału. I o to przecież chodzi. Nie kłóćmy się z innym psiarzami, nie rzucajmy pseudożartobliwych wypowiedzi (nie, nie gryzie, połyka w całości), tylko strajmy się nasz punkt widzenia wytłumaczyć. To się jak dotychczas, przynajmniej u mnie sprawdzało. Nie wierzę, że jak ktoś ma psa, to może być głuchy na miłą rozmowę. Może w ten sposób? Tak sądzę ja, myszsza.

Link to comment
Share on other sites

Dziewczyny,podobno należy zrobić to tak (wiem od osoby, która w ten sposób zadziałała)

1.zadzwonić na 997 (koniecznie na ten numer, mają ewidencjonowane zgłoszenia)
2.zacząć rozmowę " [B]jest dokładnie godzina 10.55[/B], właśnie w tej chwili musiałam uciekać ze spaceru, bo zaatakował mnie pies (dalej opis sytuacji i podanie danych)" macie prawo żądać przyjazdu radiowozu i ze świadkami przedstawić sytuację, najlepiej doprowadzić do winowajcy. Muszą przyjąć zgłoszenie, a ta godzina jest po to,żeby pilnować ich czasu reakcji, względnie składać zażalenie przełożonym. Dobrze jest też włączyć opcję nagrywania w telefonie i poinformować o tym komisariat na początku rozmowy (bo nielegalne jest nagrywanie rozmowy, jeśli rozmówca o tym nie wie, tzn nie można tego użyć - bzdurne ale trudno).
3. Mieć świadków - z tym raczej nie będzie problemów
4.Spisać protokół (tzn policja spisze) i założyć sprawę.
5. Wygrać sprawę w sądzie grodzkim - to jest wbrew pozorom całkiem proste, jeżeli spokojnie rzeczowo się przedstawia sprawę i ma sensownych świadków (trzeba się tylko zastanowić, o co się sprawę dokładnie zakłada (zniszczona kurtka, pogryzienie, itp.i wynaleźć paragrafy)


Dobrze jest też przydybać gościa kiedy dopiero wychodzi na spacer i wtedy alarmować straż miejską (za niemanie;) smyczy i kagańca a na podwórku dzieci).

Da się chamstwo zwalczyć, naprawdę. Tylko trzeba zadziałać.


P.S. Myszsza ja też tak sądzę ale nikt tutaj mi nie wierzy :) i nikt mnie nie rozumie (chlip, chlip) ;)

Link to comment
Share on other sites

Myszsza a jak odpowiesz kiedy kolejna osoba (nie druga,nie piąta tylko pietnasta na przykład) pcha łapy do psa, mówisz żeby nie ruszała bo ugryzie i słyszysz "ojej nie możliwe bo to takie małe/słodko wygląda" ja już nie wytrzymuje. Tak jak tekstów "nic nie zrobi się pobawi" bo ja wiem że mój zrobi, że w końcu nie wytrzyma i skoczy z zębami i wszystko co wypracowałyśmy pójdzie...na grzybki. Ewentualnie ten piesek co "nic nie zrobi" będzie próbował zeżreć mojego.
Nie chce takich sytuacji, unikam innych psów jak się da, a ludzie chca na mnie nasłać zielonych bo "gówniaro się znęcasz, przy nodze idzie jak się bawić chce z moją" - nie chciała się bawić, chciała zeżreć tamtą sukę ja ostro powiedziałam "równaj" i skróciłam smycz.
Inna chciała na mnie nasłać TOZ bo nie pozwoliłam jej psu kopulować z moją suką (próbował kopulować z moją nogą i dostał z buta).
Na jednym z pierwszych spacerów ast przygniótł mi moje może dwa kilo szczeniaka do chodnika, na szczęście miał kaganiec.
Mojego czteromiesięcznego szczeniaka próbowała pożreć agresywna suka, skończyło się na zoranej pachwinie pazurem, włascicielka była świadoma agresji swojej suki ale nie użyła smyczy na szczęście suka miała kaganiec a ja trapery.
Nie potrafie spokojnie znieść ludzi puszczających psy luzem nad którymi nie mają kontroli - dla mnie kontrola oznacza że w każdej sekundzie mogę swojego psa zatrzymac/przywołać i wiem że nie wpieprzy innemu, ba nie podejdzie się przywitać jak ja na to nie pozwolę.
Mam dosyć, po tym wszystkim i bywam nie miła, chamska, zdarza mi się bluzgać ale wiem że dzięki temu mój pies jest bezpieczny a to jest dla mnie priorytetem.
Tak samo mnie irytują ludzie mówiący że mój piesek taki mądry bo siada/kładzie się/przybija piątke etc a jej to taki głupiutki. Do ludzi nie dociera że pies sam się niczego nie nauczy, nie weźmie książki i nie będzie później sam ćwiczył?!:shake:

Link to comment
Share on other sites

Władczyni, ja niedawno kupiłam gaz pieprzowy - nawet o dowód nie pytali. Gaz pieprzowy nie pozostawia żadnych uszkodzeń. I tak sobie chodzimy na wieczorne spacery z gazem w kieszeni. Od razu jestem spokojniejsza.
Niedawno, zanim miałam gaz, szłam z Bezą, a naprzeciw mieszaniec ONka warcząc, nagle wyrwał się właścicielce. Powiem szczerze, że nie wiedziałam, co zrobić. Pies mi już piszczy pod nosem, z paniki wzięłam ją na ręce. Agresor był w kagańcu, ale sami wiecie, że nawet kagańcem można coś zrobić. Na szczęście ONek był chyba agresywny tylko do innych samców, bo przyszedł, obniuchał i poszedł. Ale po prostu zdębiałam i nie wiedziałam. Uciekać nie, kopnąć też nie. Po prostu strach w oczach. Babka odburknęła jakieś przepraszam, zabrała niespiesznie psa i poszła.

Link to comment
Share on other sites

To że nie pozostawia żadnych uszkodzeń nie znaczy że jest legalny, kij do baseballa jest nielegalny mimo że nie koniecznie musi służyć do bicia kogoś.
Wole się upewnić niż mają mnie po sądach ciągać, chyba się przejde na komisariat i popytam bo będę miała trochę czasu wolnego w najbliższym czasie.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.

×
×
  • Create New...