Jump to content
Dogomania

Urwis

Members
  • Posts

    278
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Urwis

  1. Leczy mojego psa. Oceniam go bardzo dobrze. Na równi z dr Garncarzem. Przepraszam, ze tak późno odpowiedam, może się jeszcze przyda
  2. :) raczej tylko mnie, bo kolega coś ze zdrowiem tak marniej i nigdzie nie startuje już (za to widzę Hakerek daje czadu :) ). Miło byłoby się spotkać po 2 latach :) No szkoda mi było tych wszystkich spotkań strasznie ale czasem się okazuje, że nie można mieć wszystkiego w tym życiu ;) Za rok inaczej urlop wezmę, teraz nie miałam wyjścia :)
  3. Ogromnie żałuję, że nie mogłam być w Sopocie w tym roku, to była zawsze moja ulubiona impreza kynologiczna no i bardzo chciałam spotkać znajomych z seminarium frisbee :) i wszystkich innych ale zarazem była to jedyna moja szansa na tak długi urlop w tym roku więc przynajmniej teraz pooglądam fotki. Fotki bardzo śliczne :)
  4. Czas na wrażenia i podziękowania :) Ach, cóż to było za seminarium - przewspaniałe! Pełne niezwykłych emocji (szczególnie pierwszego dnia - mecz :) ), pełne słońca (szczególnie drugiego dnia) i problemów motoryzacyjnych (oba dni) :lol: Seminarium absolutnie najwyższej klasy pod każdym względem - osoby prowadzącego, organizacyjnym oraz atmosfery międzyludzkiej. Rewelacja. Ogromne podziękowania dla organizatorów za perfekcyjną organizację, dla Uli, dla Asi za konsekwentne przesyłanie info, dla Igi za napoczęcie tematu na dogo i dla wszystkich innych osób, które pomagały w organizacji. Dla Uli podziękowania podwójne, również za ogromną wyrozumiałość dla moich niedomagań umysłowych drugiego dnia :) Dla Mariusza za nieocenioną i fachową pomoc przy moim samochodzie, nie wiem jak bym sobie sama z tym poradziła - pewnie wcale :) jeszcze raz wielkie dzięki. Dla wszystkich uczestników - za niesamowity klimat, absolutnie wyjątkowy. No i oczywiście szczególnie przeogromne podziękowania dla Darka za to, że dojechał pomimo trudnej sytuacji na trasie, za cierpliwość i skuteczność w tłumaczeniu technik, za formę seminarium, która była świetna, no za klasę ogólnie. I za pokazanie mi, co mój pies może zrobić i jak się bawić kiedy dobrze mu się rzuca dyski. To było świetne! Więc muszę się zabrać za swój trening i zrobię to natychmiast i niezwłocznie, jak tylko przestaną mnie boleć mięśnie dosłownie wszystkie :lol: Było super pod każdym względem.
  5. P.S. aaa, Eruane, no własnie ale jak wychodzę z borderem a nie z małym to stosuję jednak inną taktykę - border jest dosyć solidnej budowy psem mimo wszystko i ma długi system ostrzegania i wszelkich sygnałów, sam nigdy nie zaczyna i zawsze próbuje rozładować sytuacje. Ma perfekcyjną komunikację. Jeżeli coś do nas leci z jazgotem lecz nie od razu z atakiem, wypuszczam linkę na pełną długość z kalkulacją że jakby coś to puszczam linkę a łapię obcego, do tej pory nie było konieczności -mniejszymi się nie przejmuję w gle, bo brderek uspkaja ich histerię momentalnie, większe z reguły też, jeden duży mieszaniec wilczurowaty do tej pory był nieczuły na wszelkie sygnały - chyba z pół minuty próbwał z boków borderka ucapić, mimo moich próbujących go dosięgnąć nóg :) (border w tym czasie pertraktował :) )aż wreszcie łaciaty jednak stracił cierpliwść i ruszył z rykiem, agresor zaskoczny znikł za horyzontem - ale to tchórzliwe bydlę było. Jest jeden kontrwersyjny rotek na osiedlu który miota panią, gdyby się zerwał to mam zaplanowane, że puszczę bordera (który niestety najprawdopdbniej nie będzie uciekał) i będę łapać rotka (fatalnie ale innego rozwiązania nie widzę:shake:) P.S.2. (uzupełnienie po fakcie, żeby nie być niezrozumianą :) ) .... co nie znaczy że myślę, że inne psy będące ofiarami przypadkowych ataków muszą mieć gorszą komunikację więc na pewno prowokują większe biedne znerwicowane agresory ;) absolutnie, tylko po prostu inaczej podchodzę do bordera a inaczej do swojego małego psa- mały też by się bokiem ustawił i starał odejść z reguły do mnie bo już do tego dojrzał :), no ale zazwyczaj nie ma sensu na to czekać bo jedno chapnięcie to już za dużo. A w ucieczkach żadnych nie miałby szans bo nie ma zwyczaju uciekać do domu czy gdzieś tylko raczej trzyma się mnie. A nawet gdyby ucieczkę wymyślił, to i tak by nie zdążył. Z reguły, jak zaczyna się źle, albo chowam go za nogi albo biorę na ręce. Przy mniejszych zagrożeniach typu niepewne jazgoczące coś do średniej wielkości - odgradzam nogami. A w przypadku podhalana poczekałam jednak choć trochę niepewnie, bo akurat wydawało mi się że z tym psem można sekundę pomyśleć, jakoś jeszcze nie paszczował, więc nie wyprzedzałam ataku no i z drugiej strony i tak nie miałabym gdzie uciec - było patowo więc musiałam psom dać szansę na rozmowę (i sobie na wyjście bez uszczerbku też)
  6. [quote name='Eruane']Gdyby podhalanowi Twój niewielki pies nie spodobałby się ,skończyłoby się to marnie. Moja siostra wyprowadzała podczas mojej nieobecności mojego psa staruszka. I stwierdziła,że niech się powącha z ONkiem, który nagle podbiegł.[...] A już, gdy pies wybiega z podwórka sam to w ogóle cyrk i brak odpowiedzialności ze strony właściciela. [/quote] Pewnie byłby to marny koniec naszego duetu, gdybyśmy się nie spodobali. Że tak powiem - gruntowny koniec;). Z tym że nie było żadnego innego wyjścia z tej sytuacji, niż wstępnie zachować spokój i zobaczyć co będzie, bo my się nie prosiliśmy o towarzystwo tego psa - sam nas wynalazł i przybiegł bez nadzoru. Ale ataku jeszcze przecież nie było. Ani jednoznacznych zapowiedzi - tylko niezbyt wielka przyjaźń na początek ;) [quote name='Eruane'] Jeśli pies atakuje i wie , czego chce, będzie skakał do psa na rękach - to pewne. A psa średniej wielkości ciężko wysoko podnieść i osłonić przed zębami agresora. I tak już raz miałam podartą kurtę (ONek) i podbite oko kagańcem przez ponoć super łagodnego czarnego terriera rosyjskiego, który zaatakował 3,5- miesięczne małe szczenię będące na moich rękach. :angryy: [/quote] Własnie nie jestem pewna czy to jest takie pewne. Tzn czasem będzie skalkał, a czasem nie. Nawet jeżeli będzie skakał to jeszcze nie wszystko przesądzone. Mam taką prywatną teorię, z którą można się rzecz jasna nie zgadzać ;) że to nie tyle zależy od agresji do innego psa, co do respektu do ciała człowieka. Psy jednak nie dostają w ataku krwawej mgły na oczach, żeby nie potrafiły odróznic, że sytuacja się zmieniła i teraz człowiek zabrał sprzed nosa rywala. Ponieważ gdyby było inaczej zarówno właścicielka tego a'la erdelka jak i my trzy powinnyśmy mieć co najmniej pogryzione przypadkowo nogi. Tamte dwa amstafy też nie skakały, za to trochę próbowały mnie zatrzymać zebami za polar z obu stron (miałam próbę uciągu :) ) ale nawet nie przerwały kurtki. Kiedyś poskakał po mnie ONek po wyskoku do mojego psa (ONek był wyprowadzony przez 5 letnie dziecko które biegło za nim z kagańcem kolcami i smyczą próbując go złapać) porysował mi pazurami plecy, ręce i szyję, jak również samochód na dach którego odstawiłam mojego psa, żeby mieć wolne ręce do przechwycenia Onka na sprzet który wzięłam od dzieciaka. Nie pogryzł mnie. No i jeszcze kiedyś przed dworcem PKP doleciał mi do psa coś jakby mieszaniec sznaucera z wilczarzem i to było wybitnie nieprzyjemne przeżycie bo na stojąco ten pies był większy ode mnie i tylko co chwilę zza pleców nad ramieniem wyskakiwał mi rozwścieczony pysk próbujący dosięgnąć mojego psa, na szczęście znalazł się jakiś porządny człowiek, który podbiegł i sprzedał mu takiego kopa, że aż zagrzmiało (my hero:loveu:) więc zdołaliśmy zbiec. Ale też nie "trafił mnie przypadkiem w tętnicę szyjną" ani w nic innego. Nasz trener raz gołą ręką przechwycił w locie amstafkę atakującą owczarka i spacyfikował w sekundę i też nawet do niego nie burknęła. Żaden z w/w psów nie przekierował zębów na człowieka. Atak na psa moim zdaniem nie zawsze jest równoznaczny z atakiem na człowieka który będzie bronił psa. Jeżeli agresor atakuje również człowieka to dlatego, że chce - takie jest moje zdanie. Nieszczęśliwy przypadek widziałam raz- koleżanka włożyła ręce dosłownie pomiędzy kłapiące pyski i raptem 3 krople krwi i zacięcie w palcu jak od cążek przy nieudolnym wycinaniu skórek. Pewnie bolesne trochę, no ale w sumie żadna rana. Psy doskonale wiedzą co gryzą. Jeżeli się poważnie odgryzają człwiekowi to są tego świadome, takie jest moje zdanie. Oczywiście z obcym psem nigdy nie wiemy, jakie on ma poglądy na człowieka. Myślę, że w takiej sytuacji (nie do uniknięcia lub trwający już atak psa na naszego psa) wyjścia są dwa - złe i gorsze. Bronić jakoś (lepiej lub gorzej ;/ jak się umie )psa i albo się uda albo nie, lub nie robić nic i zobaczyć co będzie - przy dużej dysproporcji sił to się najpewniej nie uda nigdy. Chyba najlepiej mieć dużego psa jednak. Oczywiście nikogo nie zachęcam, to już zawsze indywidualna ocena właściciela w danej sytuacji, bo przecież jednak życie człowieka jest zawsze cenniejsze. Mistrzyni po zdarzeniu na seminarium narzekała na mięśnie, że jednak teraz kiedy musi wynosić bordera to ręce zawsze potem trochę bolą, wcześniej kiedy miała pudle to było łatwiejsze - wniosek mam więc taki, że ona zasadniczo stosuje technikę wynoszenia psów na rękach z akcji gryzionych. Ogólnie to wszystko jest niestety szalenie nieprzyjemne... i byłoby fajnie, gdyby nigdy nie miało miejsca.
  7. Tylko że pomiędzy "kłapnął zębami" a rozwalił twarz do zera jest szeroki wachlarz innych możliwości. Ale myślę, że mniej więcej piszemy to samo. tak z innej beczki - ostatnio znajomi mojej ciotki uśpili dobermankę która pogryzła im własnego synka po twarzy. Niby w oko. Pierwsza myśl "no i słusznie" ale sekundę później zastanowiło mnie to co mówi ciotka, która przecież panicznie boi się dużych psów, że to była czarująca posłuszna i przymilna sunia. Ja nie znałam tego psa ale po tym tekście - jeszcze przed uśpieniem, a już po decyzji- przekazałam przez nią tym ludziom kontakt na Nadzieję Dobermana, żeby ktoś kumaty psa obejrzał - nie byli uprzejmi skorzystać ale cały czas mówili, że już jutro będą dzwonić czy mailować. Wywalili psa na dwór a po jakichś 3 tygodniach się zebrali i pojechali psa usypiać. Tutaj ukłon dla poznańskich wetów, bo nikt tego nie chciał zrobić - badali sukę neurologicznie, coś ją obstukiwali, w oczy świecili, w uszy zaglądali też nawet prowokwali a ona nic. Chyba dopiero 12 czy 13 wet się podjął, niesamowite. Jakieś 3 miesiące później przyjeżdżają z tym dzieckiem ci ludzie do ciotki ośrodka wypoczynkowego, też byliśmy. Mały już na rękach matki dostał histerii na widok naszego bordera, więc odwołaliśmy psa i odeszliśmy dalej. No i zaczyna się opowieść o "durnej suce" - jaka najpierw była fajna, tak się małym opiekowała, lizała, nawet ciążę urojoną dostała i tylko przy łóżku małego leżała. Już widać, że nie mają pojęcia w jaki toksyczny związek wpędzili psa i dziecko i jeszcze się cieszyli. Aż potem suka nagle bez powodu rzuciła się i pogryzła małego po twarzy przy oku. Ja za cholerę nie widziałam śladów ale że krótkowidz jestem to podeszłam do małego na 30 cm i szukam. 4 małe kropeczki na policzku jak ślad od długopisu. Mniej więcej mogę sobie wyobrazić co by mógł zrobić dziecku doberman gdyby zechciał. Dalej - puszczają małego na trawę a ten leci do suczki mojej ciotki 5kg żywej wagi bo małych psów się nie boi więc rodzice looooz, a suczka wcześniej dostała jakąś skórkę od kiełbasy i żuła więc w nogi, dzieciak dogonił ją na ganku domku, ona się cofa aż się doczołagała do balustrady i nie miała już gdzie się cofać więc pokazuje zęby. Ze spokjem informuję rodziców, że jeżeli za sekundę go nie zabiorą to będzie miał traumę również na małe pieski, bo sami na to nie wpadli. Rozum rodziców widać jak na dłoni. Ale jednak jest podejrzenie mimo wszystko, że tak mały pies nie rozkwasiłby twarzy na miazgę. Choć gdyby trafił akurat w oko to byłby straszliwy pech. Pół roku później dzieciak wysłał mamę na operację rogówki bo jej widelcem strzelił w oko, a po operacji jeszcze jej machał nożem przed twarzą (2,5 latek) bo podobno tak ma że wszystko musi złapać więc życie tej dobermanki można sobie myślę wyobrazić. Ale jednak ani mała suka do końca nie użyła zębów, za to użyła wszystkich innych możliwości, ani dobermanka nie zmasakrowała twarzy choć pewnie była doprowadzona do ostateczności plus nadmiernie poczuwała się do opieki nad dzieckiem więc je skarciła jak swoje. W stajni masakra twarzy więc o ile dziecko nie było potworkiem, to nie ma o czym mówić, prawda?
  8. ale jakie to pocieszenie, że to nie jest normalne zachowanie ttb? Po fakcie to nie ma znaczenia,że nienormalne. Filodendron opisała sytuację - tak to zrozumiałam, że był pies zaznajomiony, sympatyczny, nie katowany, nie maltretowany tylko całkiem zadbany i ugryzł dzieciaka. Podejrzewam, że nikt nie wie za bardzo dlaczego, skoro jest taki szok, co zazwyczaj oznacza, że pies zareagował zupełnie nieadekwatnie do sytuacji czyli znacząco przereagował. Tzn ze nie było np tak, że dziecko go sprało a on się bronił, tylko np dziecko przebiegło, nachyliło się do głaskania itp drobiazg a pies je poszarpał po twarzy na krwistą miazgę. Skłonność do takich przesadzonych reakcji/bądź jej brak jest czymś, co po prostu siedzi w danym psie i nie za bardzo idzie ją treningiem wyplenić na 100% bo zawsze może wystąpić jakaś sytuacja nowa i niespodziewana. Czyli mam nadzieję, że ten pies ze stajni dostał po zdarzeniu zastrzyk w celu uniknięcia dalszych zagrożeń. No chyba że dziecko puszczone samopas jednak go katowało i w ostateczności walczył o swoje życie,wtedy co innego
  9. Już odpisuję [quote name='Eruane']Swojego czasu, dość dawno temu, pojawiały się przypadki z użyciem zębów prez podhalany, często dzieci obrywały. A było to wtedy, gdy podhalany stały się popularną rasą. Jak jest moda na rasę, to są problemy. [/quote] A to zawsze tak jak jak jest produkcja - z tym że niektóre rasy idą w lęki i słabość a niektóre w agresję, wiadomo, kwestia predyspozycji. Niektre w agresje lękową ;) [quote name='Eruane'] No i pytanie - czy szłaś wtedy z psem czy sama, bo ja zaliczyłam z podhalanem niezły problem, gdy szłam z psem - dobrze, że dużym (z tyłu posesji nie było ogrodzenia), a jak mijałam go sama nigdy nie było większych kłopotów.:shake:[/quote] W pracy byłam sama. Ale jednak pies musiał uznać, że jakiś problem jest (byłam blisko bardzo, fakt) skoro tak wymownie i czujnie się podniósł. Z tym, że najwyraźniej doszedł do wniosku, że nie aż tak wielki problem :) i sobie go bokiem obeszłam. Kiedy wracałam już go się nie podnosił tylko łeb wystawał z boku składowiska Natomiast u mnie pod domem też mieszka w domku jednorodzinnym podhalan, samiec, kawał psa i kiedyś szłam z psem 8kg a on się wymsknął z zagrody i leciał do nas raczej sztywno, pomyślałam ojjjj, niefajnie, ale nic, obwąchały się tak normalnie bez szału radości, jak to dwa obce dorosłe samce i podhalan poszedł do dmu a my dalej [quote name='Eruane'] Pytam z czystej ciekawości - gdzie ta szybka mistrzyni zabrała psa i jak? Bo ja nie mogę opanować właśnie tego, gdy pies typu astek atakuje mojego - skoczny, szybki, wie , czego chce i niespecjalnie się mnie boi. A mam psy wielkości bordera. Ani na ręce nie wezmę, bo za duże i dorwie, ani za nogi nie schowam, bo też dorwie. A że nie są wielkie, to często padają ofiarą ataku innych, większych psów, bo wrażenia to na nich nie robią, żeby trzymać na dystans. Jak nie ma w pobliżu ogrodzenia lub czegoś w tym stylu, to czuję się nieco jakby na przegranej pozycji. :-( Z ONkami jeszcze wojnę potrafię stoczyć, z mixem kaukaza miałam już ciężką przeprawę i uratował mnie chłopak, zasłaniając mojego psa rowerem. Ale co zrobić, jak taki na przykład astek atakuje i jest w takim nastroju, że rzutu kluczami nawet nie zauważy? [/quote] Wzięła go na ręce, bo my częściowo odgradzałyśmy jej psa od astka. Zawołała raz ale borderek próbował się dogadać zza nóg naszych machając astkowi ogonem i kładąc się więc podeszła i go stamtąd wyniosła. Wcześniej koleżanka swojego psa (wielkości erdelka - pierwszy cel ataku) zasłoniła sobą bez zastanowienia w ogóle, a my podskoczyłyśmy i zrobiłyśmy zasłonę jeszcze przed nią zanim ast zdecydował się ją obiec i potem się jakoś z lekka przemieszczałyśmy, żeby go nie dopuszczać pyskiem w ogóle do tej małej tollerki no i bordera. Jakoś chyba nie myślałyśmy specjalnie za dużo na początku, samo wyszło. A potem stał przed nami i się namyślał, to my też chwilę pomyślałyśmy czy któraś nie ma czegoś w kieszeni :) Ale już był trochę wybity z pierwszego impetu choć jeszcze nie rzucił ręcznika, to koleżanka celnym rzutem wykończyła akcję i odstąpił dwa kroki. A potem ktoś z innych uczestników go wziął i gdzieś odprowadził. Nie wiem, co Ci doradzić, ja bym jednak przenosiła na rękach chyba, raz mojego też tak musiałam przenieść przez 2 asty i nie skakały do psa na rękach, no ale gwarancji nie ma. Ale na pewno wagą psa swojego nie musisz się przejmować, na adrenalinie podniesiesz bez problemu. Chyba że wychodzisz z kilkoma, to marnie. Chyba że biegają tak szybko jak bordery i zechcą uciec a nie CSować, inaczej nie wiem... [quote name='Eruane'] Zawsze jest jakiś powód (nawet jeśli jest totalnie pozbawiony sensu dla nas ludzi), bez względu na rasę psa. Tylko pytanie, co jest powodem - np. sprzyjająca atakowi sytuacja, złe wychowanie psa, nieprawidłowa socjalizacja, lęki itd i jak zapobiegać kłopotom, co jest obowiązkiem każdego właściciela (i hodowcy) psa. Jeśli mój pies zostanie pogryziony (nie ze swojej czy mojej winy), nie obchodzi mnie już powód, tylko żądam wyciągnięcia konsekwencji wobec właściciela agresora, który na myślenie miał czas wcześniej.[/quote] Jasne. Wiem i zgadzam się. Z tym, że sama sprzyjająca sytuacja bo mniejszy piesek w zasięgu wzroku idzie albo agresor z niewybiegania rozdrażniony i musi się rozładować bo tak czuje- to trochę za mało jak na usprawiedliwienie w "ludzkim" świecie. To jest to co ja w skrócie określam mianem "bez powodu" (że nie o suczkę, kość, zabawkę itp, wiadomo o co chodzi)
  10. [quote name='sundance_kid']Amstaffy są dla ludzi inteligentnych z silnych charakterem. Nie dla łosiów którzy mają fajną zabawkę a spitalają do pokoju bo się boją własnego psa. [/quote] No to dokładnie tak, jak ONki, labki (w szczeg. samce zdaje mi się), husky, bordery, belgi itd, itd, nie wspominając o kundelkach, w których nie wiadomo co siedzi i co może wyjść
  11. [quote name='m@dzi@']Opisane tutaj historie chyba nie zdarzyły się z astem z rodowodem i kompetentnymi właścicielami, a jedynie z psem w typie i tzw. taboretem, ew. psem rodowodowym "cudnie wychowanym" przez taki stołek?[/quote] A wiesz, jak pospiesznie składałam mapę wsiadając do samochodu, to nie miałam czasu zapytać psa o rodowód ;) Policja nie przyjechała na wezwanie dopóki tam byłam, a ja w międzyczasie skończyłam z samochodu inwentaryzację i musiałam wracać do firmy więc nie wiem, co było dalej, miejsce im podałam. A na seminarium to w ogóle mi się nie chciało pytać bo nam ręce opadły i stres pomału schodził i już się potem nie chciało o tym gadać, nie wiem co to za pies.
  12. w 100% zgadzam się z Ayshe - nie ma nawet sensu cytowanie bo ze wszystkim dokładnie. Śmieszy mnie (chociaż w sumie czy ja wiem czy to śmieszne, po namyśle raczej chyba nie) robienie z psów, które zabiły inne psy, biednych ofiar, udręczonych przez jazgoczące im pod płotem ONki. Nawiasem mówiąc nie wiem jakim cudem pod płotem astów, skoro dwa komplety ONków (czyli ONek1 plus pańcia i ONki2 i 3) były na swoich podwórkach. W artykule nic nie ma o pyskówkach pod płotem wiec skąd takie tłumaczenia w ogóle. I dalej rozważanie czy ONki na podwórku własnym witały je chlebem i solą??:crazyeye: Coś chyba nie tak z tymi tłumaczeniami, to zupełnie jakby wykazywać zrozumienie dla alkoholika tłukącego żonę - no pewnie franca mu ciągle marudziła, żeby przestał pić to się chłopina sfrustrował i wreszcie nie wytrzymał. A chyba jakoś umknęło wszystkim dyskutującym, zaperzającym się na zagryzione ONki, że asty najpierw zaatakowały kobietę na podwórku - ta to im dopiero musiała naszczekać wcześniej pod płotem, że już tak nie wytrzymały biedaczki. To pewnie zła kobieta była. Do mnie kiedyś wypruł z podwórka amstaf tak po prostu, kiedy byłam w pracy na inwentaryzacji w terenie - zapewniam, że nigdy wcześniej nie szczekałam mu pod płotem:lol:, w ogóle nigdy wcześniej tam nie byłam, a przede wszystkim w ogóle nie byłam na jego terenie tylko na końcu ulicy, jakieś chyba z 40 m od jego działki. No ale pewnie się biedak zestresował widokiem dużej papierowej mapy. Albo zółtym kolorem samochodu. Albo tym że padać zaczynało. Albo czymkolwiek innym. Co ciekawe w dużo gorszej sytuacji - (byłam na dróżce przy granicy posesji nieogrodzonej, był snieg a ja byłam zajęta mapami) nie wyskoczył do mnie podhalan, który leżał wcześniej cicho za stertą czegośtam. Tylko się podniósł znienacka (objawił się nagle :) ) i pokazał, że on tam jest - bez problemu się dogadaliśmy o co nam chodzi. Dla odmiany na seminarium sportowym miły aścik zwiał chyba pani i tak sobie leciał kilkanaście metrów z rykiem do psa mojej koleżanki stojącego na smyczy przy nodze. Wcześniej dwie godziny ćwiczyły w grupie i żadnych spięć nie było. Pewnie biedny aścik musiał odreagować w ogóle ten stres treningowy i musiał po prostu komuś przywalić. Ponieważ biedaczysko nie dał rady, bo 3 dziewuszki były szybsze i ustawiły mur oporowy zasłaniając psa z właścicielką, to się astunio zestresował i spróbował rzucić się do młodej spokojniutkiej suczki nowej scotii przywiązanej obok. No ale pech jak cholera, mur dziewuszek znowu suczkę zasłonił, no to może chociaż bordera norweskiej trenerki, nie szkodzi, że CSuje. Znowu nie wyszło, a poza tym mistrzyni też była szybka i zabrała psa no i tak stał biedny ttb i się rozglądał za czymkolwiek aż dopiero rzut pękiem kluczy w grzbiet zupełnie wybił go z rytmu - i jakoś się uspokoił wreszcie. (nie mogę tutaj opędzić się od luźnej mysli ile by kosztował ten mistrzowski border według wyceny norweskich prawników gdyby coś, bo jakoś beztroscy właściciele o takich sprawach nie myslą, a kary finansowe to chyba jedyny sposób, żeby rozumu nauczyć, no ale to tylko refleksja na marginesie). Czy jesteście dziewczyny w stanie przyjąć taką myśl, że czasem jak najbardziej owszem, te psy atakują bez powodu? Czy zupełnie nie jesteście tego w stanie przyjąć? Czy tylko inne burki atakują bez powdu a ttb na pewno zawsze muszą mieć powód? Noo, chyba że za wystarczający powód uznamy to, że po prostu jest się w zasięgu ich wzroku, albo że wstały lewą nogą tego dnia - to wtedy nie mam pytań.
  13. Odbiegając od tematu psa lyko, bo chyba nie ma sensu go już rozwijać. Taką mam luźną refleksję: Tak a propos schroniskowców to jako obserwator spacerowy generalnie stwierdzam, że na spacerach nie widać żadnej różnicy w "kulturze";) psów ze schronisk a rozpuszczonych bez opamiętania domowych misiaczków. Różnica jest wtedy kiedy właściciel wie co ma robić, to faktycznie ze szczeniakiem ma często łatwiej. Niestety większość właścicieli myśli, że sobie poradzi, że jak szczeniaczka kupi to ułoży "po swojemu" a ze schroniskowcem to kłopot, a to "po swojemu" jak się czasem ogląda to aż za łeb drze. A to młoda ONeczka, niuniana od szczeniaka i nawet szkolona do pewnego momentu, miała burzliwy okres dojrzewania nie wiadomo skąd i została zakuta w kaganiec chyba dożywotnio, bo zaczęła nagle polować na małe pieski (a jak ćwiczy z panem to wykonuje polecenia ładnie i chętnie :) - jak nie ćwiczy to poluje, a że pan nie ma siły do ciągłych ćwiczeń, to już nie ćwiczy tylko zakłada suce kaganiec), a to sunieczka sąsiadów, spanielka, pracą nieskażona, kupiona na wzór pieska drugich sąsiadów (bo ładny) zaczęła startować z zębami do wszystkiego i po prostu "od pewnego czasu tak ma", nie wspominając o jamniczce, osiedlowej terrorystce, a ostatnim hitem było zdarzenie na moim piętrze w klatce kiedy to spaniel sąsiadów (ten wzorzec do kupna suńki dla innych) nagle ugryzł sobie znienacka przechodzącego drugiego sąsiada, mojego dobrego kolegę zresztą. Po 2 latach mieszkania drzwi w drzwi i mijania się na klatce, nagle piesio poczuł potrzebę urozmaicenia sobie żywota. Na zwrócenie uwagi "pana pies mnie ugryzł" właściciel popatrzył, pomyślał chwilę i stwierdził "no właśnie, bo zauważyłem, że ostatnio zaczyna się robić agresywny" - i wszystko na ten temat, aż kolegę zatkało. I koniec tematu, no problem, żadnej refleksji, żadnych rozwiązań, pies tak teraz ma i już, pies nadal puszczany luzem na klatkę, no przecież dobrze ułożony od szczeniaczka, wie że po spacerze ma czekać pod drzwiami i absolutnie nie wchodzić, dopóki właściciel mu nóg nie wytrze, to jest najważniejsze, a na spacerze smycz automat i zero problemu z ucieczkami. To by było nawet śmieszne gdyby nie było tragiczne. Ech... Jak ktoś wie, chociaż trochę co robić albo gdzie pomocy szukać i chce się tym zająć, to da radę i z większością schroniskowców, pomijając psy oddane za wybitną agresję (jeżeli jest jakaś sensowna informacja w schronisku i ktoś te psy w ogóle tam zna), a jak ktoś nie wie i nie chce wiedzieć, bo przecież "wie najlepiej" to bez znaczenia skąd pies jest i tak będzie zepsuty;) Wszystko jest kwestią czynnika ludzkiego, a 90% procent ludzi (dane subiektywne, być może błędne, szacowane "na oko" na losowo wybranych, przypadkowych osiedlach;)) uparcie wybiera sobie psy, które je przerastają, ze szczególnym upodobaniem do ras o dużej potrzebie pracy i oczywiście bez zapewnienia tejże pracy. I czemu tak? i po co ten pies w ogóle:niewiem:
  14. [quote name='PALATINA']Moje psy nie niszczą, więc zjedzenie paneli chyba odpada... Kurcze, straszycie mnie tymi panelami. Wiem, że terakota praktyczniejsza, tylko że ja tak okropnie nie lubię takiego rodzaju podłogi w przytulnym pokoiku... :( Może to rzecz przyzwyczajenia. Mam 27 lat i nigdy w życiu nie miałam w mieszkaniu innej podłogi, jak z drewna. nie potrafię sobie wyobrazić, że miałabym życ z taka podłogą wokół łóżka itd... Strasznie mi to nie pasuje.[/quote] Drewniana mozaika przemysłowa w pokoju z łóżkiem i lakier półmat? Ktoś już to pisał chyba - ja też tak mam, nieźle daje radę, jednak drewno to drewno, można wziąć coś twardego np dąb. A na resztę mieszkania terakota we wzór drewniany (są nawet takie z fakturą , nie gładkie albo "układane" w całe elementy, jak parkiet) i koniecznie fuga epoksydowa na dwa kudłacze. Panele dla psów od średnich wzwyż moim zdaniem nie - stukot pazurów zawsze inny niż na parkiecie, no nie ma siły, no i poślizgi P.S. o,to nawet jeden post wyżej tej mozaice przemysłowej było :)
  15. Jako właścicielka małego psa z ogromną przykrością czytam ten wątek. Netgirl, zaperzanie się nie służy konstruktywnej dyskusji. Zofia Mrzewińska i Berek zawodowo zajmują się szkoleniem psów, naprawdę weź pod uwagę ich sugestie. Dodatkowo część z wypowiadających się osób ma dzieci i psy i to daleko bardziej wymagające ruchowo i umysłowo niż spanielek tybetański i jakoś sobie poradziły i naprawdę nie jest to miejsce, żeby rozprawiać o dzieciach i ciążach w aspekcie samych dzieci - do tego służy forum e-mama, a to jest dogomania więc nie dziw się i nie denerwuj, że na dogomanii temat dzieci traktuje się głównie jako wstęp do rozważań relacji dziecko-pies. Ze swojej strony muszę powiedzieć,że fatalnie wychodzi dobieranie małych piesków do małych dzieci (kolejność pojawiania się w domu prawie nieistotna choć jednak gorzej jeśli najpierw pies a potem dziecko). Małe psy słabo się do tego nadają, są bardziej wrażliwe psychicznie i fizycznie od takiego na przykład labka czy innego nowofunlanda. To, że pies nie gryzie dziecka czy Was naprawdę o niczym nie świadczy. Tzn może świadczyć jedynie o tym,że jeszcze póki co nie walczy w panice o życie ale nie ma nic wspólnego ze szczęściem i spokojem. Wydaje mi się, że kompletnie nie rozumiesz swojego psa. Takie posikiwanie i latanie jak opętaniec chwilę potem nie jest oznaką szczęścia ani cwaniakowania w celu wymuszenia uwagi tylko najzwyczajniejszym sposobem rozładowania stresu - znam kilka psów, które kiedy sytuacja je przerasta po prostu muszą sobie polatać. Otwarty pysk i błyszczące oczy i ziajanie też najpewniej jest objawem nadmiaru wrażeń a nie żadnym wesołym śmiechem w wykonaniu psa. Ewentualnie ewidentny brak ruchu i jakiegokolwiek zajęcia i pies próbuje sam zrobić cokolwiek. Ale bardziej stawiam na stres I niestety, zgadzam się z tym, że pies jest udręczony, nie chodzi mi nawet o dziecko ale o te "mocne zabawy" męża z psem. Ja wiem jak mężczyźni lubią się bawić z psami, widziałam to nieraz, niestety, prawda jest taka, że większości kobiet nie przychodzi do głowy tłamszenie, przewalanie i rozdrażnianie psa rękami, a mężczyznom owszem, takie rzeczy można robić tylko wtedy kiedy ma się perfekcyjny kontakt z psem a z małym psem generalnie na pewno rzadziej i delikatniej niż z dużym. Raz widziałam odreagowanie takiej zabawy w wykonaniu mojego dosyć świeżo przygarniętego psa w akademiku u znajomych. Na moment wyszłam do łazienki i kiedy wróciłam zobaczyłam, że kolega trąca psa butem (chociaż zabraniałam takich drażniących zabaw, bo pies był wzięty z kiepskich warunków oraz w ogóle dla zasady), no i piesek niby zabawowo podgryzał,poszczekiwał co prawda zabawę od razu przerwałam ale niby było ok. Do następnej wizyty tydzień później. Przy następnych odwiedzinach pies się wbił pod łóżko i tam pozostał przez godzinkę a kiedy wychodziliśmy a kolega chciał nas odprowadzić, to już nie miał w czym bo pod tym łóżkiem razem z psem leżały jego buty, a potem już z jednego została podeszwa, co za pech:evil_lol: A zrobił to pies który nigdy, przenigdy, nawet w trakcie wymiany zębów nie zniszczył w domu NIC. I ja mam świadomość tego, że to nie było mściwe "aaa, to te butki, co mnie drażniły, uhm wyglądają jakby kosztowały ze 3 stówki, to ja je teraz pogryzę i zrobię facetowi na złość a poza tym już nie będzie mnie więcej nimi szturchał", nie, pies po prostu od razu się pod łóżko schował, był sfrustrowany tym miejscem i miał ochotę coś przeżuć, żeby odreagować, a że już nauczony, że te buty służą do gryzienia, to się akurat idealnie składało. Wasz pies nie niszczy, za to galopuje i sika, w zasadzie na jedno wychodzi. Co do dzieci - psy kompletnie nie rozumieją zasad wychowawczych rodziców w stosunku do dzieci i w ogóle generalnie słabo chwytają różne niuanse związane z całym tym zamieszaniem wokół dzieci. I to je dosyć mocno frustruje, podkręca i wybija z równowagi (o ile się ich nie prostuje i nie przywraca do równowagi jakąś pracą). Taki prosty przykład - przyjechał do nas szwagier z żoną i dzieckiem półrocznym i akurat zaczęli wdrażać zasadę "nie lecimy na każdy pisk dziecka, bo nigdy nie zaśnie", bo podobno wcześniej latali i mały zaczął wymuszać. To był cholerny pech, że zaczęli wdrażać nowe metody wychowawcze akurat w czasie 3 dniowej wizyty w środku tygodnia u nas w domu;) ale jako, że nie wtrącam się ludziom do wychowania ich dzieci, postanowiłam jakoś przeżyć. Zajęłam się obserwowaniem psa. Każdy pisk dziecka - pies leciał pędem polizać w stópkę wychylającą się z łóżka. Chwila spokoju. Odwoływałam psa. Mały znowu pisk - pies znowu biegnie. I tak w kółko. W końcu trzeba było zamknąć drzwi odcinając źródło pisków, a pies zdezorientowany leżał pod drzwiami i czuwał. I potem też popiskiwał w odpowiedzi na piski dziecka. Dla psa takie rzeczy są niepojęte, kompletna abstrakcja, bo na pewno żaden pies nie zostawiłby swojego piszczącego malucha i nie poszedł do drugiego pokoju spokojnie pić herbatę i udzielać się towarzysko. Poza tym kilkakrotne karmienie dziecka, rozstawianie tych wszystkich krzesełek karmidełek, częstsze niż zwykle kręcenie się po kuchni i przygotowywanie jedzenia praktycznie cały dzień, aromaty z pieluch i tak dalej - to wszystko jest wybitnie dezorientujące dla psa, któremu nagle przybyło do domu dziecko. Mój pies rewelacyjnie reagował na dziecko, faktycznie sam się pchał do dziecka, żeby lizać po rękach i kłaniać się przed siedziskiem zapraszając malca do zabawy, aż byłam zaskoczona, bo ze 2 razy go pociągnęło za futro (to był moment :) ) i pies absolutnie nawet nie odskoczył - a jest raczej z delikatnych ale jednak widać było, że trochę tego za dużo - już nadmiar wrażeń, już bardziej się zrywał na dzwięki na klatce schodowej, już intensywniej się kręcił po kuchni, w ogóle więcej i energiczniej chodził po domu, jednak zdecydowanie trzeba było wzbogacić spacer treningowy o więcej wysiłku umysłowego i intensywniejsze bieganie, bo dopiero wtedy jak już spuścił parę na spacerze mógł się trochę wyluzować w domu przy czym na miejsce trzeba było nakazać mu iść i tam zostać i odpocząć, bo sam by tej opcji nie wybrał. W Twojej sytuacji naprawdę myślę, że pies jest ciągle podkręcony (to jest to, co może wyglądać jak dzika radość) i jest to dosyć niezdrowe na dłuższą metę i zestresowany - dlatego tak sika. Coś z tym musisz zrobić bo samo się nie naprawi - albo wymyślić psu jakieś zadania, nawet sztuczki, których możesz uczyć siedząc w fotelu, równolegle ucząc i wymagając komendy "na miejsce" gdzie musi mieć święty spokój i to chyba rozsądne wyjście, bo jestem w stanie sobie wyobrazić trudność spacerów w Twoim stanie albo jednak psa oddać i to też nie jest złe rozwiązanie. Nie martw się, że się zagłodzi. Kiedy byłaś w szpitalu był markotny bo jego standard życia wyraźnie spadł, to z Tobą spędza najwięcej czasu a tu nagle znikłaś z domu plus pewnie wyczuwał stres męża ale w domu gdzie miałby zapewnione zajęcie i więcej czasu i uwagi dla siebie na pewno się nie zagłodzi na śmierć, przyzwyczai się i dosyć szybko poczuje się szczęśliwy - psy już takie są kiedy mają zaspokojone potrzeby ruchu i pracy i stabilną sytuację emocjonalną raczej nie przychodzi im do głowy popełnić samobójstwo przez zagłodzenie ;) To też jest niezłe wyjście dla Ciebie i psa, biorąc pod uwagę, że lada moment będziesz miała dwa razy więcej pracy przy dzieciach
  16. niom :) tu zacny artykulik [URL="http://www.gk24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081009/SZCZECINEK/924061628"]Szczecinek: Blady Kris promuje Szczecinek[/URL] fajny jest ;) taki artysta kompletny jak dla mnie, widać, że wie, co i jak ma robić na tej scenie. No i barwnie wygląda W ogóle świetny był ten półfinał, barmani byli super, gość z płonącym sześcianem też, w ogóle sporo ciekawych osób w tym programie występowało, trzeba przyznać, że mają ludzie fantazję (i warsztat), niestety w większości nie przeszli, czemu widzowie tak uparcie na śpiewających głosują, finał będzie nudny jak diabli :roll:. Jeden Mateusz Ziółko w zupełności by wystarczył w tej kategorii, moim skromnym zdaniem, oczywiście. [quote name='malagos'] A zauważyliscie, ze jest modne do zdjęć pozować ze zwierzakim? Jeden był z kotem, inny z psiakiem beaglem, to takie trendy :roll:[/quote] a inny z pająkami i jaszczurami :D coś w tym jest ale mi to nie przeszkadza, szczerze mówiąc. Wolę, żeby coś takiego było trendy (i niech to pokazują jak najczęściej) niż jakieś opinie, że "w mieście posiadanie psów powinno być zakazane" albo "tylko stare panny trzymają w domu koty" , bo ciągle się słyszy takie średniowieczne bzdety zewsząd. A tak pokaże się artysta jeden czy drugi z pieskiem, kotkiem czy pajączkiem to jakoś tam w głowę ludziom zapada, że ma zwierzaka a nawet całkiem niegłupi ;) i w dodatku coś umie :)
  17. hmmm, dzisiaj zdecydowanie moim faworytem jest Blady Kris. Jest super, a poza tym jego mama prowadzi schronisko dla zwierząt, w którym jest/był wolontariuszem. Chyba nawet na niego zagłosuję (jakoś się przez Agnieszkę wciągnęłam w te głosowania:evil_lol: )
  18. Najpewniej ropień. Bardzo dziwne, że weterynarz tak zostawił te dziury,bo są dosyć konkretne z tego co widzę. Mój psiak tak miał niedawno z tym że jedną dziurę a od drugiego kła krwiak. Dobry pan doktor wytłumaczył mi dokładnie, że planuje przewiercić psa przez skórę poniżej ugryzienia i założyć dren, żeby odprowadzać płyn ze zniszczonych tkanek (po szarpnięciu w okolicy dziur z reguły jest oderwana skóra od ciała - kieszeń podskórna, tego nie widać z zewnątrz) na szczęście kieszeń była nad dziurą więc nie musiał wiercić dodatkowo,tylko założył dren w dziurze ale zanim to zrobił musiał ją porządnie podczyścić wokół kła więc rozciął jakieś 6 cm. Ale zanim w ogóle się zabrał za zabieg, to tak sprytnie jakoś podciągnął dziurawą skórę, żeby mi pokazać przez dziurę co tam jest pod spodem i dlaczego zabieg będzie konieczny bo na początku też myślałam że wystarczy czymś tam posmarować - no i bardzo marnie to wyglądało w środku. Po operacji pies dostał Solcoseryl na gojenie (w zastrzyku raz) i Synergal na chyba 5 dni doustnie. Nie wyobrażam sobie na dzień dzisiejszy,żeby coś takiego zostawić do smarowania. Pędź do weta skoro pies się trzęsie i ma coś w środku, bo na pewno już jest zakażenie. Być może będziesz potrzebował jakiegoś lepszego weta niż tego,który zostawił do posmarowania... Trzymam kciuki za psiaczka P.S. Acha, doczytałam, że jakiś zastrzyk jednak dostaliście. No ale widać albo za mało albo bez wyczyszczenia jednak to nie idzie za dobrze
  19. [quote name='Alusia']Ależ ja byłam wściekła na tych ludzi:angryy: zamiast tych facetów stepujących albo zamiast Taja:loveu: wybrali faceta z zabawką i dziewczynę która zamiast do mam talent na Eurowizji powinna wystąpić może i ładnie śpiewała ale nie potrafiła zrobić show.Stała i śpiewała...[/quote] wiesz, mi nawet nie chodzi o show, jak dla mnie to mogłaby nawet leżeć na scenie pokotem ;),byle dobrze śpiewała. Niestety było okropnie i żadne wyciągane o-o-o czy a-a-a tego nie ratowało. Już jak zapowiadali co będzie śpiewać, to byłam pewna, że nie podoła ale nie sądziłam, że będzie ten epokowy utwór zarzynać tępym nożem bez znieczulenia. Trzeba uważać,z kim się mierzy, to nawet Wojewódzki zawsze mówił w Idolu ale wczoraj mu się zapomniało, tu były niestety za wysokie progi, no cóż, król jest tylko jeden:lol::lol:. Niewątpliwie ona ma talent (jak zresztą wszyscy wczorajsi uczestnicy) ale wczoraj zaśpiewała fatalnie. Fatalnie. Wszyscy poprawili swoje występy oprócz niej i Kamila z kulkami (chyba za bardzo się przejął, że ma być 11 kul). Kamilowi się oberwało bardzo, jej nie. A było strasznie...
  20. [quote name='Elitesse']dla mnie ich wystep byl najgorszy z calej 8[/quote] No, cóż, dla mnie wczoraj najgorsza była Paulina Lenda, po eliminacjach byłam nią zachwycona bo była lepsza od oryginału, a wczoraj odrzuciła mnie od telewizora. To był straszliwe, co zrobiła i tylko Chylińska to usłyszała. Mi się najbardziej podobała mała gimnastyczka i Agnieszka właśnie, a na trzecim miejscu panowie stepujący. Reszta po równo, Paulina, niestety, wcale. Jeszcze raz brawo, Agnieszko
  21. buuu:-( szkoda, a myślałam,że może... Ale Aga i tak byłaś fenomenalna
  22. [SIZE=5]Agnieszka BRAWO!!!! Super występ!!! [/SIZE] Moi znajomi i rodzina już się rujnują na smsy ;) Łącznie ze mną. Konkurencja silna, kurczę, no ale dajemy czadu.
  23. [quote name='palma']Hahahaha ... za posłuszeństwo typu siad i zostań ... dla mnie obedience jest nudnym sportem, więc mamy tylko podstawy, które potrzebne są w życiu codziennym ... więc na zawodach raczej NIGDY mnie nie zobaczysz :lol: .[/quote] No i właśnie o to chodzi, nie wiem,jak można tego nie rozumieć i jeszcze się cieszyć. obedience JEST nudnym sportem, żmudną dłubaniną. Zrobić psa do nudnych ćwiczonek, żeby jeszcze się z tego cieszył to jest sukces. I myślę, że to się bardzo rzadko przekłada na idealną grzeczność w domu (lub idealna grzeczność w domu przekłada się na uziemienie psa na ringu). Agility czy frisbee to zupełnie co innego, ciągle latają zabawki albo pies sobie hopka w przyjemnym dystansie od przewodnika:evil_lol: Jak lubi hopkać to się ciągle wynagradza. Zawsze ma większą szansę się podkręcić i rozbawić. Na ringu obi nie poszaleje zbytnio. Taj na filmiku obediencowym jest super i cały czas na spidzie. Dobrze zrobiony pies z bardzo sportowej hodowli. Proponuję tak zrobić posłuszeństwo i potem mówić, że pies perfekcyjnie rozróżnia spokojne "usiądź,połóż" w domu, a ogniście trzaska siad waruj na zawodach i nic mu się nie przenosi, a potem dopiero krytykować. Bo na razie nie masz żadnych podstaw obedience, tylko masz domowe siedzenie i leżenie. Ludzie,co się z Wami dzieje? Wystąpiła dziewczyna z wesołym psem,jest szansa, że ktoś może pomyśli, że psy potrafią coś więcej niż tylko obsrywać trawniki, że posiadanie psa może być fajną zabawą a nie udręką w którą się bezmyślnie wdepnęło, że pies ma przyjemność z pracy, pies pobawił się w studio - nawet fajnie wyszło bo pokazał, że nie jest zahukanym robocikiem, a Wy zamiast się cieszyć,że jest ambasador psiarskiej społeczności i wspierać, tylko krytykujecie. Występ był trochę chaotyczny i niespójny, owszem ale i tak normalnym ludziom szczęki opadły, Wojewódzki nie zna się kompletnie (nie tylko na tym zresztą) to coś sobie pomamrotał. Reszcie się podobało. A że w studio powiedziała "najarany"? Cokolwiek by tam nie powiedziała i tak nie zabrzmiałaby gorzej niż część jury, która rzuca k....mi, dup.mi, czy zaje.....e do młodocianych uczestników więc bez przesady. Ja dzisiaj zagłosuję na Agnieszkę. Nie wierzę w te głosowania smsowe ale wyślę. Zupełnie niezależnie od tego jak wystąpią. Bo w moim interesie jako psiarza leży to, żeby pokazywali się w tym programie jak najdłużej. Innych też zachęcam do tego :)
×
×
  • Create New...