Jump to content
Dogomania

Gamonius pospolitus i kotus bezmózgus do potęgi drugiej :D


Ty$ka

Recommended Posts

Współczuję i oczywiście mocno kciukam za małą. Dacie radę! Musicie i już!

 

Finka jest w dobrych rękach. Proszę, nie dawaj sobie wmawiać jakichś głupot. Nie ma w tym niczyjej winy, po prostu życie jest tak porypane :(

 

 

Trzymajcie się dziewczyny!!!!

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Nieszczęścia chodzą stadami... niedawno, 2tyg temu pożegnaliśmy Filipa, dzisiaj jego brata... rano zostało znalezione ciałko koło domu... nie zdążył umrzeć w objęciach... Rysiu, Filipie, żegnajcie. Do zobaczenia, maleńcy :(

Przepraszamy,że odeszliście, nie kończąc jeszcze roku...

 

P1170583.JPG

 

P1190188.JPG

 

IMG_1495.JPG

 

Oby zła passa już minęła... :(

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Finka dzisiaj niby lepiej, bo uwaga! wstaje i ma siłę przeczłapać sie kawałek. Nie ma też drgawek. Jednak kiedy lek przestał działać, zaczęła wymiotowac śliną, traci dalej wagę i miałą dzisiaj stan podgorączkowy (wczoraj nei miała). Powoli niby merda ogonem, jak mnie usłyszała, po paru minutach na chwiejnych łapach sie do mnie doczłapała, ale nadal tylko śpi, śpi... śpi...  Ewentualnie wymiotuje lub leży na kolanach babci, by brać kroplówkę. Jazda samochodem ją męczy, zasypia mi od razu na kolanach. U wetki nawet nie zareaowała już na zastrzyki. Bidula z niej straszna, nadal jest niepewne jutro.
PS: W Warszawie czeka psi raj na Finkę, musi dać radę!

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Na razie pesymizm mnie łapie coraz większy.

Przyszła właścicielka Finki przez telefon mi płakała, bo już wszystko przygotowała dla suczy, a ta taki numer odwaliła :(.

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Nie słucha...

 

Mama jest na skraju załamania, w domu dosłownie śmierdzi na kilometr, wetka jest zmęczona i się dziś posprzeczała z mamą... także nie jest fajnie... ale walczymy...

 

Morfologia, USG, milion zastrzyków, głupi jaś i próba dobrania się do żyły... Wenflon ostatecznie założony na tylną łapę, bo przednia zmęczona, a druga zakuta, ale nic z tego. Morfologia - tragiczna. USG wykazało że dobrze by było ją otworzyć... ale morfologia wypadła kiepsko... Jutro idzie na cały dzień pod opiekę weterynarzy. Nie wiemy jak wszystko się kończy, a nasz rachunek rośnie... Najgorsza to ta niepewność.

Będe robić bazarek, jak bedzie trzeba sprzedam swojego lapka... bo przecież na kasie nie śpimy. Jest mi głupio, źle i jestem na siebie zła od choroby, bo:
- najprawdopodobniej sucz miała parwo, zalążek choroby, ja tego nie zauważyłam i ją zaszczepiłam - moja wina,
- sucz mimo odrobaczania miała robaki -> moja wina, zły środek użyłam,

- sucz zeżarła coś, co możliwe, że jej uszkodziło jelita -> moja wina, nie dopilnowałam mimo chęci,
- przywlokłam do domu psa mimo braku zgody -> moja wina...

Na wakacjach idę do pracy odbębnić koszty leczenia, nie ma co.
 

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Wyskoczyliście z tym bazarkiem jak Filip z konopi... a ja naprawdę nie chcę żebrac o pomoc. :/ Doceniam to, dziękuję, ale nie - nie mogę tego przyjąć...

 

Zwłaszcza, że najprawdopodobniej z chorobą nie wygramy. Już w sumie nikt nie ma złudzeń. Tylko wetka uważa, że trzeba walczyć do końca. Mimo, że psychotropy, na których jeździ Finka nic nie dają... ona i tak wymiotuje... ją i tak to boli. Z dnia na dzień jesteśmy coraz dłużej w lecznicy. Dzisiaj ponad godzinę. Z dnia na dzień dostaje coraz więcej leków, zastrzyków, wyprawki do domu...  Weci stawiają kilka tez i ciągle krążą... bo w końcu jak to parwo to teraz doskonale się rozwija, a powinno zostać pokonane przez tyle czasu... Jak to połknięta zabawka, której nie widać to trzeba już teraz otwierać, a morfologia pokazała, że młoda może nie przeżyć otwarcia... Jak nie to czy tamto, ani choroba pokleszczowa to co to? A młoda nam już umiera... powoli, stopniowo... przez godzinę, dwie jest lepiej, by potem nagle na nowo... W jej oczach od dwóch dni zniknął ten błysk. Ta nadzieja. Teraz już tylko smutek, ból i cierpienie zmęczonego życiem psa. Psa w wieku 9tyg. Tak być nie powinno... Czuję się jak morderca, w końcu to Finka cierpi przez mój durny pomysł szczepienia.

Link to comment
Share on other sites

Tysia trzymajcie się tam.

 

Nie mam za bardzo rzeczy na bazarek, które mogłyby wspomóc Finkę (sama bazarkuje i ciągle wszystko idzie w ruch), ale jak zrobisz bazarek to daj znać, popodrzucam, cegiełki kupię...w tym miesiącu ciężko z kasą, ale jakiś grosz dla Fini zawsze się znajdzie!

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Nie ukrywam, że na pieniądzach nie śpimy... jesteście kochane... ale jakoś damy radę.
Najwyżej zakup aparatu przeciągnie się w czasie, wakacje spędzę w domu, znajdę pracę itd.

Link to comment
Share on other sites

Przede wszystkim Ty$ to nie obwiniaj się... nikt nie jest alfą i omegą i nie wszystko da się przewidzieć a przecież Ty chciałaś dla niej jak najlepiej.
Jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy to bez chwili zastanowienia dawaj znać.... 

Link to comment
Share on other sites

Tysia, jak bedziesz robic bazarek to moge dolozyc pare rzeczy, glownie jakies ksiazki (w duzej mierze psie) - leżą i sie kurzą tylko, mialy isc do biblioteki to na Finke rownie dobrze (a nawet lepiej :)) mogą :) Trzymaj się i przede wszystkim nie obwiniaj :*

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

O Boże... jesteście kochani. Bazarek będziemy ogarniać dzisiaj/jutro.

Powiem Wam, że taki DS jaki jest dla Finii to skarb. Dzwoni codziennie, płacze, martwi sie i mówi, że po raz pierwszy ma tak, że czuje, jakby odchodził ich pies... choć Finki na oczy nie widzieli. Walczą o nią i mam nadzieję, że Finka pozna jakie szczęście ją spotkało...

Link to comment
Share on other sites

Guest TyŚka

Odebrałam Finkę. Ktoś podmienił psa. Reaguje, chodzi, merda ogonem. Zostawiając ją mój tata usłyszał "jakby coś się działo, gdybyśmy musieli ją otwierać na już-teraz lub by ona się poddała... damy znać od razu". A przy wizycie wieczornej przywitało nas  "uff... wystrzeliła jak z procy", dostała dziś tlyko w lecznicy elektrolity i nei wymiotowała :). Co więcej reagować zaczęła, darła się, że chce wyjść z klatki, bo siiiiikuuuuu, a nas przywitała merdaniem ogona i podejściem pod rękę. U nas w domu zainteresowała się brakiem dywanów. Dostaliśmy zastrzyki do domu, dzisiaj jeszcze jedzenie dożylnie, jutro elektrolity i możemy powoli wprowadzać jedzonko stałe. W poniedziałek do kontroli. Jeśli będzie się coś dziać, mamy dzwonić. Będziemy, ale mam nadzieję, że to się nie wydarzy. Boże, to brzmi jak piękny sen. Bylebyśmy tylko nie zapeszyli. I w dodatku wetka dodała, że całe leczenie nie jest tanie... No, ale w tej chwili to pestka, to bzdet. W końcu mam przy sobie merdającego szczeniaka. Ma jeszcze zmęczone oczy, ale z błyskiem nadziei. ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...