Jump to content
Dogomania

Punia i Fraszka już razem za TM


ma_ruda

Recommended Posts

[quote name='black_sheep']Ojej ma rudko, jaka ty dzielna!:)[/quote]

Właśnie tak chcę o tym myśleć i zachwycać moją odwagą. Tym bardziej, że obawiałam się zarzutów o brak wyobraźni, albo nawet nieodpowiedzialność, którą naraziłam swoją sunię na takie niebezpieczeństwo.:cool3:
Podobnych, choć już nie tak dramatycznych zdarzeń było więcej. Nad tym samym zalewem, gdy przechodziłyśmy przez dość wąską kładkę, Punia jak zwykle wpatrzona we mnie, "nie utrzymała kursu" i wpadła do wody- nurt poniósł ją pod mostek a ja na ułamek sekundy wpadłam w rozpacz. Na szczęście tym razem Punia poradziła sobie sama i oszczędziła mi kąpieli. Wprawdzie nie było to juz w zimie, ale jeszcze nie był to sezon na plażowanie.
Pamiętam też przygodę nad morzem. Była wtedy duża fala a ja złamałam zakaz kąpieli. Punię jednak zostawiłam na brzegu pod opieką koleżanki.Nagle zobaczyłam, ze moja znajoma coś wykrzykuje i biegnie wzdłuż brzegu, po chwili zobaczyłam Punię- kilkadziesiąt metrów dalej, w morzu, niesioną przez fale. Udało mi się ja wyprowadzić z wody, ale chyba od tego czasu już nigdy nie weszła do morza nawet "po kolana". Musiała być wtedy mocno przerażona.

Od kilku dni, kiedy wciąż słyszę huk petard, nie mogę uwolnić się od obrazu spanikowanej Puni, która potwornie bała się strzałów a ten okres okołonoworoczny był dla niej i dla mnie prawdziwą udręką. Wiem, że większość psów to przeżywa, ale naprawdę nie widziałam, żeby inne pieski reagowały tak jak moja sunia. Piszę o tym jednak dlatego, że oprócz naturalnej w tej sytuacji troski, miałam poczucie winy, że mam w tym lęku Puni swój udział. Spędzałam kiedyś Sylwestra w górach. Impreza odbywała się w sąsiedztwie domu, w którym mieszkaliśmy. Punię zostawiłam na noc samą w pokoju. Kiedy witaliśmy Nowy Rok fajerwerkami, nawet nie pomyślałam, że ona może być tym wystraszona. Skojarzyłam to wiele miesięcy później. Najpierw kilka razy zdarzyło się, że reagowała ucieczką na każdy, dla mnie ledwo słyszalny, huk (np.wystrzał z rury wydechowej samochodu a nawet uderzenie wiosła o wodę). Ale chyba dopiero kolejny koniec roku uświadomił mi, że powodem jej lęku mogła być tamta zabawa w górach. Z pokorą więc znosiłam konsekwencje swojej lekkomyślności i w kolejnych latach ostatnie godziny starego i pierwsze nowego roku spędzałam w łazience z moim pieskiem.
Kiedy to piszę, za oknami jak zawsze o tej porze słyszę strzelaninę. Niestety zapowiada się, ze i jutro o północy znowu będę pic szampana w łazience. Fraszka, która do dzisiaj dość dzielnie znosiła piromańskie pasje mieszkańców mojego osiedla, dzisiaj nie wychodzi spod stołu.

Link to comment
Share on other sites

Marudko, każdy ma w pamięci takie sytuacje, które chciałby, aby się nie wydarzyły.
Mój Migacz wpadł kiedyś do wody w porcie w Giżycku przy potwornym wietrze i bardzo wysokiej fali i zaczął płynąć wzdłuż keji. Nie miałam jak go wyciągnąć, więc biegłam i każdy jacht, przed którym przepływał, trzymałam własnymi rękami, narażając się na sama nie wiem co, żeby go nie przygniótł do nabrzeża.
Każdy tak miał i każdy to będzie ropamiętywac i oblewać sie zimnym potem na samo wspomnienie.
Ale potem sobie uprzytamniamy, że nic się na szczęście nie stało, uratowany zwierzak.
Robiłas co mogłaś, jak my wszyscy...

Link to comment
Share on other sites

[URL]http://www.dognet.pl/ogrod/kw01/A-003670/[/URL]
4 wrzesnia- 4 stycznia, i w dodatku 4 miesiąc bez Puni. Fraszka od dwóch tygodni zastępuje dzielnie Punie w tym, czego mi brakowało, gdy odeszła za Tęczowy Most.Ale nie zastąpiła mi samej Puni. Cieszę się, że się różnią- urodą, temperamentem, przyzwyczajeniami. Wbrew pozorom to ułatwia przywoływać te dobre wspomnienia i pozwala mi się cieszyć tym co było i tym co jest.
Coraz bardziej wierzę w to, ze Punia wybrała dla mnie Fraszkę. Nawet, gdyby ktoś nie chciał wierzyc w jej czynny udział w moim wyborze, to nie ulega wątpliwości, że o tym, że to właśnie Fraszka będzie ze mną, zdecydowałam dzięki Puni. I dzisiaj wiem to juz na pewno- to była dobra decyzja.

Link to comment
Share on other sites

No właśnie aż trudno w to uwierzyć, bo zawsze oskarżałam ją o egoizm :oops: a nawet podejrzewałam, że jest mixem kota:lol:- dumna, niezależna i uparta. Pozwalała sie głaskać, przytulać tylko wtedy, gdy miała na to ochotę. Kiedy to ja miałam taka potrzebę, to , jakby przez grzeczność, pozwalała na czułości, ale po chwili okazywało sie, ze ma jakieś ważne zadanie do wykonania, na przykład przegonienie intruzów, którzy ośmielali sie przechodzić pod drzwiami. Moi znajomi mówili, że to pies ma mnie a nie ja psa. Ale za to ja uwielbiałam.:loveu:

Link to comment
Share on other sites

Już jestem związana z Fraszką i zawdzięczam jej nie tylko powrót do normalnego życia (wprawdzie ta normalność jest dyskusyjna , ale tu na dogo nie musze się chyba z niej tłumaczyć:roll: ). także Fraszce zawdzięczam, ze czuję się jakby ten Tęczowy Most (z Punią) był trochę bliżej

Link to comment
Share on other sites

Z każydm dniem będziesz ją mocniej kochać i ani się obejrzysz jak dojdziesz do wniosku, że kochasz obie psiny tak samo mocno, choć inaczej.
Ja już nie wyobrażam sobie życia bez mojej Balbinki, opowiadam jej o starszej siostrze za TM a ona słucha i słucha. Od czasu do czasu sprzeda mi całuska i dalej słucha.
Normalnie to masz racje, chyba nigdy nie będzie.

Link to comment
Share on other sites

Pamiętam szajbus, jak pisałaś, że Psotka i Balbinka tak bardzo się róznią. A ja wtedy myślałam, że może to utrudnia pogodzenie się ze stratą. Myliłam się. Fraszka tak jak pisałam też jest całkiem inna. I przyznaję, początkowo obawiałam się, że nie potrafię nigdy do końca tej odmienności zaakceptować. A nawet, jak mi się wydaje, moi znajomi i przyjaciele reagowali podobnie. Ale to szybko minęło i też już nie wyobrażam sobie siebie bez Fraszki, chociaż jest ze mną dopiero od trzech tygodni.
Pamietam,jak po 2-3 tygodniach od czasu, gdy Punia przyszła do mnie dowiedziałam się, że jej poprzednia pani bardzo tęskni i że chciałaby, żeby sunia do niej wróciła. I chociaż oczywiście stanowczo zaprotestowałam, przeżyłam wtedy ogromny niepokój, że może jednak będę zmuszona ją oddać. A przecież, jak chyba już wspominałam, broniłam się przed jej przyjęciem i tak naprawdę, gdybym umiała się wtedy zachować asertywnie, nie byłoby tych wspólnych 12 lat, czego teraz nie potrafię sobie nawet wyobrazić.
Teraz jest podobnie. Już w pierwszym dniu po przybyciu Fraszki do naszego domu, poczułam niepokój, że może ona się zgubiła, ktos jej szuka i że będę musiała ją oddać. Zaczęłam wtedy nerwowo przeszukiwać ogłoszenia o zagubionych psach i początkowo znalazłam kilka, które odpowiadały opisem Fraszce. Kiedy na drugi dzień postanowiłam, że spróbuję skontaktowac się z autorami tych ogłoszeń, czytając je po raz drugi, z ulgą stwierdziłam, że jednak to nie Fraszka jest jest poszukiwana. Ciągle jeszcze zamiera mi serce, kiedy ktoś się przygląda suni, bo boje sie wtedy, że może ją rozpoznaje.

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

W ubiegłym tygodniu Fraszka miała w nocy atak- serca? padaczki? Nadal nie wiem. Następnego dnia byłam u weterynarza, ale poza nieznaczną arytmią (która może być fizjologiczna), niczego ta wizyta nie wyjaśniła. Wtedy w nocy byłam przerażona, dzisiaj zmartwiona. Choroba Puni nauczyła mnie, żeby nie wypierać swoich niepokojów, ale wiele mnie to kosztuje- tak bardzo obawiam się, żeby nie usłyszeć diagnozy, że Fraszka jest poważnie chora. Ale dzisiaj odważyłam się na kolejną wizytę w innej lecznicy. Dowiedziałam się tylko, że jutro bedzie tam na dyżurze pani kardiolog. I co najważniejsze- mają na miejscu EKG. To był kolejny problem- pierwsza p. wet, u której byłam z Fraszką sugerowała zrobienie EKG, ale proponowała 2 gabinety, gdzie robią badania: ten, gdzie usłyszałam wyrok po pierwszym USG Puni i ten w którym ją pożegnałam. Nie czułam sie na siłach wrócic teraz w te miejsca. I zdałam sobie sprawę, że nie poradziłam sobie jeszcze ze wspomnieniem tych ostatnich minut przed rozstaniem. To wspomnienie stale wraca, ale zawsze wtedy od niego uciekam. Nikomu jeszcze o tym nie opowiedziałam. I nie zrobie tego teraz- nie potrafię, chociaż wiem, że byłoby mi łatwiej.

Link to comment
Share on other sites

Przetrzymałabyś to. Nie wiem czy czytałaś jak opisywałam wizytę z Balbinką w klinice, w której odeszła Psonia.
Cztery dni po operacji zaczęła sie dusić. Wyglądało to poważnie, więc pojechalismy do kliniki. Pezyjmował nas inny zespól lekarski, ale na tej samej sali, na tej samej leżance, na któryej odeszła Psonia. Moje maleńswo odeszlo w niedzielę, to też była niedziela. Psonia odeszła 10 lipca, a z Balbinka byliśmy 11 września. Psonia odeszła o 13:00. z Balbinką byliśmy na miejscu o 12:50
Ten sam dzien tygodnia, ta sama sala, podobna godzina i data. Nogi dostałam jak z waty, ale patrząc na błagalne spojrzenie Balbi otrząsnęłam się.
Nie byłam gotowa, ale dałam radę.
Mam nadzieję, wierzę głeboko w sercu, że z Fraszką będzie wszystko dobrze. Trzymam bardzo mocno kciuki.
Pamiętaj jeszcze o jednm wyżalenie się, wygadanie naprawdę przynosi ulgę.
Trzymaj się! Jestem z wami. Czekam z niecierpliwością na wieści.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Szajbus- jesteś jak zawsze niezawodna. Pisałam wczesniej o swoich oporach z nadzieją na zrozumienie chociaż jednocześnie sądziłam, że może to wydawać się absurdalne. Mam nawet w związku z tym poczucie winy, bo EKG mogłam zrobić już w piątek. Na szczęście Fraszka od czasu tego ataku czuje się dobrze i szaleje jak zwykle, więc to opóźnienie badania chyba nie ma znaczenia.Za to ja nie muszę się już mierzyć z tym wyzwaniem i odwiedzać miejsc, które tak potwornie mi się kojarzą. Oczywiście, gdybym nie miała wyjścia, to z pewnością jakoś bym to przetrwała.
Jestem optymistką i wierzę, że atak Fraszki to tylko epizod, który nie jest objawem żadnej choroby. Najbardziej boję się, że jeżeli jednak to coś poważnego, to nie uwolnię sie od lęku, który już mnie prześladuje. Od 4 dni to ja chodze za Fraszką jak...pies, bo boje się, ze to się może powtórzyć a ja znowu niczego nie zauważę.

Link to comment
Share on other sites

Zrobisz badania i będziesz wiedziała co się dzieje. Czasami strach ma ogromne oczy.
Wcale nie dziwie ci sie, że pilnujesz Fraszki lepiej niż ona Ciebie. Sama robiłabym to samo.
Będzie dobrze, musi być. Kciuki trzymam i nie puszczam. Myślami jestem z wami. Napisz koniecznie co wykazały badania.

Link to comment
Share on other sites

Własnie wróciłam z Fraszka od psiego kardiologa, trochę uspokojona, bo ten atak w ubiegłym tygodniu nie był raczej objawem choroby serca. Nadal jednak nie wiadomo co było jego przyczyną. Dzisejsza wizyta była już trzecią konsultacją w tej sprawie. Wszystkie trzy panie(mamy szczęście do kobiet weterynarzy) stwierdzały osłuchowo arytmię, ale EKG nie wykazało niepokojących zmian. Zarówno z tego co mówiły w/w panie, jak i z moich własnych poszukiwań w internecie, wynika że na razie pozostaje obserwować sunię i dopiero gdyby atak się powtórzył można podejrzewać padaczkę. Stąd do pełni szczęścia jeszcze mi daleko, ale na odrobine optymizmu mogę sobie pozwolić.
Pisałam juz kiedyś, że Punia przez całe swoje życie w ogóle nie chorowała (pierwszy problem to był ten guzek na powiece niecały rok przed tym jak okazało się, że jest tak cięzko chora). Raz zdarzyło się jej zasłabnięcie, ale chociaż byłam wtedy tak samo przerażona jak podczas tego ataku Fraszki, wiedziałam, że przyczyna jest oczywista (w czasie bardzo długiego spaceru nad morzem zrobiło się nagle bardzo goraco i duszno). Myslę, ze ta dobra kondycja Puni uspiła moja czujność i byc może dlatego nie zareagowałam w porę na objawy jej choroby. To doswiadczenie z pewnością mnie teraz uwrażliwia a może nawet "przewrażliwia" i reaguję pewnie trochę histerycznie. No ale Fraszce to z pewnością nie zaszkodzi a ja jakoś muszę sobie poradzić ze swoimi lękami.

Link to comment
Share on other sites

Poradzisz sobie, tylko musisz w siebie uwierzyć.
Bardzo się cieszę, że nie ma jakiś niepokojących zmian. Obserwuj ją. Po za tym to wcale nie musi być atak padaczki. Na wszelki wypadek wklejam ci link
[url]http://www.vetserwis.pl/padaczka.html[/url] , choc jak znam życie już go dawno znalazłaś.
Mojego męża siostra zaadoptowała w sierpniu sunie ze schroniska. Mała ma padaczkę. Po adopcji codziennie dostawała ataki. Od kilku miesięcy ( bierze leki) nie miała ani jednego:lol:
I nie jesteś histeryczką, ja zachowuje się podobnie.
Będzie dobrze.
Trzymajcie się obie dzielnie. Jestem z wami.

Puniu, opiekuj się swoją siostrzyczką i pancia. Obie potrzebuja twojego wsparcia.
[img]http://img382.imageshack.us/img382/5006/kerze8ik2.gif[/img]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

[B] Daj nam wiarę, że to ma sens,
że nie trzeba żałować przyjaciół.
Że gdziekolwiek są, dobrze im jest. Bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być, że po głosach
tych wciąż drży powietrze.
Że odeszli po to, by żyć.
Lecz tym razem będą żyć wiecznie.
[IMG]http://img382.imageshack.us/img382/5006/kerze8ik2.gif[/IMG][/B]

Link to comment
Share on other sites

4 września 2006- 4 lutego 2007
[URL="http://www.dogomania.pl/forum/"][IMG]http://img144.imageshack.us/img144/9806/tczapunirk7ke1.jpg[/IMG][/URL][URL="http://www.dogomania.pl/forum/"][/URL]

Dzisiaj mija piąty miesiąc od naszego rozstania. W swoich wspomnieniach staram się wracać do tych radosnych miesięcy i lat a jednak wciąż pojawiają się obrazy z ostatnich godzin. Czas jeszcze nie zaleczył rany.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...