Jump to content
Dogomania

Punia i Fraszka już razem za TM


ma_ruda

Recommended Posts

[IMG]http://img250.imageshack.us/img250/6285/swiecka2oo2.jpg[/IMG]
to dla Puni.....
[FONT=Arial Narrow] no to przyszlam i ja Ciebie pocieszyc.... naprawde zrobilas wszystko co bylo mozliwe!!!
[/FONT]
ja bardzo bym chciala operowac Erne tego dnia, sobota..... 23 grudnia... ale lekarze nic a nic nie zrobili!!!!!! trzymajmy sie, musimy... i tak sie spotkamy z nimi tam za TM....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='szajbus']Dla Puni
[IMG]http://img382.imageshack.us/img382/5006/kerze8ik2.gif[/IMG]

ma -ruda, jak się czuje Fraszka? Czy już w porządku?[/quote]

Atak Fraszki, o którym pisałam, był na razie jedynym. Badanie EKG nie wykazało żadnych zmian w sercu. Trzech weterynarzy, u których byłam z Fraszką, zaleciło obserwację i dopiero gdyby atak sie powtórzył, ewentualne leczenie p/padaczkowe. Chociaż zdiagnozowanie padaczki u psa jest podobno trudne. Ale na razie jestem dobrej myśli.

A skoro o Fraszce to muszę też o Puni:oops: . "przyłapałam się" na tym, że czasem myślę z żalem, gdy Fraszka jest grzeczniejsza niz Punia. Łatwiej mi zaakceptować róznice te "na niekorzyść" Fraszki:lol:. Trudno mi to wyjaśnić...To chyba dlatego, że idealizuję Punię a wzorowe zachowanie Fraszki odbieram tak jakby wypominała mi jej wady. Na szczęscie Fraszka wcale taka wzorowa nie jest! Wygryzła mi dziurę w poduszcze i poszwie kołdry:evil_lol: . To samo zrobiła ze swoim slicznym kocykiem w psie łapki:mad:.
To, że śpi w moim łóżku, to już moja wina (zasługa?)- pierwszy raz połozyłam ją w nim sama wtedy po ataku. Od tego czasu nie pyta mnie o pozwolenie a ja?.......nie protestuję.:roll: Ale tu znowu odzywa sie żal- Punia nigdy nie próbowała wpraszać się do łózka (widocznie tak juz ją wychowała poprzednia pani).Czasem ją sama do tego zachęcałam, ale nie wydawała sie zachwycona- zwykle chwilę się powierciła i pod byle pretekstem mnie opuszczała (np. musiała przegonić intruzów przechodzących pod naszymi drzwiami).
Teraz, gdy Fraszka wyleguje się całą noc obok mnie (wydaje mi się, ze nawet nie zmienia położenia) przychodzi mi do głowy - czy Puni, jeżeli to widzi, nie jest przykro? Zresztą to nie jedyna sytuacja kiedy myslę w ten sposób. Dlatego właściwie we wszystkim powielam przyzwyczajenia Puni. Dotyczy to pory i długosci spacerów, podobnego menu, itp. Jedyne, czego na razie nie mogę powtórzyć to swobody podczas spacerów. Punia chodziła zwykle bez smyczy, natomiast Fraszki nigdy jeszcze nie uwolniłam nawet na chwilę i nie wiem czy kiedykolwiek się na to odważę:razz: - no i tu przynajmniej nie mam watpliwości: na spacerch Punia była grzeczniejsza:eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Nie martw się, Puni nie jest przykro. Ona jest wręcz zadowolona, że twoje życie toczy się nadal. Delikatnie wami steruje.
Gdyby Puni bardzo zależało na spaniu w twoim cieplutkim łóżeczku to nie tylko by skorzystała z twojego zaproszenia , ale sama by ci się wpychała do niego. Wolała w nocy wygody we własnym legowisku i nalezało to uszanować. Fraszka chętnie skorzystała z twojego zaproszenia i czuje się upoważniona do spania z tobą :lol:. Spryciula.
Bardzo dobrze, że obie damy róznią się od siebie. Każda z nich ma inną osobowość i to jest wspaniałe.

Link to comment
Share on other sites

[B] [B] 14 lutego jest raz w roku,
lecz my możemy przeżywać ten dzień każdego dnia,
bo na zawsze pozostałyście w sercach, które biją nadal.
Płomień tej miłości nigdy nie zgaśnie.
[img]http://img62.imageshack.us/img62/4940/zniczramkabeznapisupy8.jpg[/img]
[/B][/B]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

ma_rudko, zasadziłam dziś kwiatka dla Migacza, za Twoją namową.
Doczekałam się zdjęć i w końcu mogłam to zrobić. Wiem, że dawno, ale pamiętałam...
U mnie lepiej, już mogę mojego "małego" wspominać bez płaczu.

Pozdrowienia dla Ciebie i Twoich obu suniek.
Niech mała zdrowieje i więcej Cię nie zasmuca, będzie dobrze!

Link to comment
Share on other sites

Niestety Fraszka ma jednak padaczkę- wczoraj był drugi atak (poprzedni 17 stycznia). Staram się myśleć pozytywnie- atak przebiegał łagodnie; Tym razem udało mi się zachować spokój, dzieki czemu nie wydawało mi sie to tak dramatyczne jak za pierwszym razem.

Zdrojka zaraz odwiedzę Migaczka w ogrodzie.
Ja też częściej wspominam Punię z usmiechem. Dzięki Fraszce udaje mi się przywoływać jej obraz z tego okresu, gdy była radosna, sprawna i czasem wzruszająco nieznośna. Ale nadal, gdy zaglądam do piesków za Tęczowym Mostem, poszukuję historii podobnie niespodziewanego rozstania, jak moje z Punią; wciąż co jakis czas poszukuję informacji o nowotworach u psów, bo nie do końca udało mi się pogodzic z tym, że dowiedziałam się o chorobie Puni tak późno. I to ostatnie wspomnienie...:placz: , często wraca a ja staram się je "odrzucić", bo to strasznie boli. Nigdy nie napisałam tu o szczegółach, nikomu tez o tym nie odważyłam się opowiedzieć. Może powinnam. Może wtedy byłoby łatwiej... jednak jeszcze nie czuję sie gotowa:shake:

Link to comment
Share on other sites

Kiedy poczujesz się gotowa wyrzuć to z siebie. To przynosi ulgę.

Wygląda na to, że Fraszka dożywotnio będzie musiała przyjmować leki. Jak sobie pomyśle, co by sie z nią działo w schronisku to mi normalnie ciarki przechodzą po plecach. Na szczęście trafiła na tak dobre serducho jak twoje. Może to był powód, że ktoś sie jej pozbył???

Puniu, czuwaj nad swoją następczynią.

[img]http://prawica.net/gif/swieczka.jpg[/img]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='szajbus'] Na szczęście trafiła na tak dobre serducho jak twoje. Może to był powód, że ktoś sie jej pozbył???

Puniu, czuwaj nad swoją następczynią.

[IMG]http://prawica.net/gif/swieczka.jpg[/IMG][/quote]

Teraz przyszło mi do głowy, że ta choroba Fraszki..., ze skoro tak musi być, to może rzeczywiście jakieś przeznaczenie. Że nie "będę musiała" ale "będę mogła" pomóc Fraszce, bo nie mogłam pomóc Puni. Nie miałam przecież nawet czasu walczyć o jej życie.
Teraz świadomość, że wiem o chorobie Fraszki, pozwala mi przyjmować to w miarę spokojnie.

Link to comment
Share on other sites

Marudko, widziałam, że byłaś na wątku dotyczącym tej choroby, mało o niej wiem, ale na pewno można z nią żyć. Na lekach, czasem bez przerwy, ale można. Z resztą, na pewno już wiele o niej przeczytałaś. A nad mała Twój aniołek będzie czuwał, nad Tobą też.

Link to comment
Share on other sites

Ma ruda, mój Morus miał padaczkę od dzieciństwa. Nie dostawał żadnych lekow. Vet nigdy nie sugerował, żeby coś podawać. Powiedział, że z tym mozna żyć bardzo długo, albo umrzeć jeśli podczas ataku nie wytrzyma serce. I Morus dozył 16 lat. Jakoś 3 lata przed odejściem ataki ustały zupełnie. Jak mial atak, to Go cały czas głaskalam i powoli się uspokajał. Trwało to ok. 3 do 5 min. Potem podrywał się i zaczynał szaleć.
Bądź dobrej mysli jeśli chodzi o Fraszkę.
A Punia niech biega szczęśliwa po tęczowych łąkach.
[IMG]http://www.obrazki.info/miniatury/swie_candela9mz.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Szarotko11, jestem Ci wdzięczna za tę pocieszajacą informację. Tak jak słusznie domyśla sie Zdrojka, od kilku dni czytam wszystko co udaje mi sie odszukać na temat padaczki i mam mętlik. Znajduję różne, często sprzeczne informacje. Na forach spotkałam nawet tak...oburzające posty:mad:, których autorzy powołujący się na konsultacje z weterynarzami, rozważają eutanazję :angryy: swoich chorych psów. Sama napisałam na forum Krak-vetu i dostałam odpowiedź lekarza, który jednak uważa, że należy juz podawać leki i jednocześnie robić badania. O ile badania nie budzą mojego sprzeciwu (o ile nie okaże się, że zrujnują mnie finansowo:oops: ), to tych leków się obawiam. Bardzo boję sie, żeby czegoś nie zaniedbac, nie przeoczyć, nie popełnić błędu. Punia oszczedziła mi tych niepokojów i lęku o jej zdrowie- do konca nie byłam swiadoma jej choroby. Teraz wraca myśl, że może ataki Fraszki to sygnał i ostrzeżenie....

Link to comment
Share on other sites

W sierpniu mojego męża siostra z mężem i dorosłymi córkami zaadoptowały ze schroniska maluśką sunię. Jak na dorosłego psiaka to wyjątkowo małe chucherko. Już pierwszej nocy zaczęło nią rzucać. Dobrze, że mają drugą sunie, która narobiła rabanu i pobudziła ich wszystkich.
Pojechali do lekarza. gdzie padło podejrzenie o padaczkę. Kazali czekać czy i kiedy nastąpi kolejny atak. Nie trzeba było długo czekać, bo telepotało nią codziennie. Mała jest pod kontrolą lekarza, dostaje leki. Od momentu włączenia leków nie wystąpił ani jeden atak. Sunia czuje sie świetnie, rozrabia i zachowuje się normalnie. Leki dostaje 2 razy dziennie. Jednym z nich jest Luminal.

Punia, pchnęłaś w kochające ramiona Fraszkę- psa w potrzebie. Czuwaj nad nią
[[img]http://prawica.net/gif/swieczka.jpg[/img]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='szajbus']
Punia, pchnęłaś w kochające ramiona Fraszkę- psa w potrzebie. Czuwaj nad nią
[[/quote]

Tak właśnie myślę. Tylko czy Punia chciała mnie wystawic na próbę? Wolę jednak wierzyć, że nie. Może mimo wszystko mi ufa, wierzy, że nie zawiodę.

Przed chwilą przeczytałam kolejną odpowiedź na moje pytanie na forum krak-vetu, tym razem dotyczaca badan jakie należy zrobic Fraszce. Lekarz radzi podstawowe badania krwi plus próby wątrobowe i badanie nerek.
Pewnie sie na to zdecyduje, chociaż prawdę mówiąc bardziej jestem skłonna podejrzewać, że to może być padaczka pourazowa. Mam wrażenie, że u psów schroniskowych padaczka występuje stosunkowo często i podejrzewam, ze może miec zwiazek z traumatycznymi urazami fizycznymi albo psychicznymi w nieznanej nam, ale z reguły smutnej przeszłości.
Gdyby ataki Fraszki były silne albo bardzo częste to, paradoksalnie, nie miałabym wątpliwości, że trzeba natychmiast zacząć leczenie. Ale teraz obawiam sie, że leki moga utrudnić diagnozę. Z kolei odstawienie juz podawanych leków prawdopodobnie jest jeszcze bardziej ryzykowne. Stąd moje poczucie bezradności

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

[B]4 września 2006 - 4 kwietnia 2007
[/B]Juz siódmy raz zaglądam tu w czwartym dniu kolejnego miesiąca. A własciwie dopiero szósty raz, bo przecież 4 wrzesnia jeszcze nie wiedziałam o Tęczowym Moście, nie wiem nawet czy wiedziałam o dogomani. Wtedy , 4 wrzesnia próbowałam przeciez zatrzymać Punię przy sobie. Siedem miesięcy i dwa dni temu wierzyłam, że jest zdrowa i miałam nadzieję, ze przed nami jeszcze kilka wspólnych lat. Dzisiaj, po siedmiu miesiącach, wciąż nie moge sie pogodzić z tym, ze nie będzie nie tylko wspólnych lat ale nawet....godzin, czy choćby kilku minut. Przecież nie zdążyłyśmy sie pozegnać.
Właściwie to wiem, ze to ja nie zdążyłam. Bo to ostatnie wspomnienie, przed którym tak się broniłam, to właśnie przekonanie, że Punia wiedziała, że odchodzi. Kiedy zasypiała przed operacją, musiała wiedzieć , że już się nie obudzi. Kiedy leżała na tym okropnym stole, przed podaniem narkozy, ale juz po 2, czy nawet 3 zastrzykach, po których jak mi się wydawało powinna zasnąć, nagle podniosła się i pomachała ogonkiem. A przecież była juz w takim stanie, ze nie mogła sama przejść kilku metrów. Do lecznicy zaniosłam ją na rękach. Musiała wiedzieć. A ja chciałam, żeby wierzyła, tak jak ja wtedy próbowałam wierzyć, że za 2- 3 godziny się obudzi i będziemy razem jeszcze wiele miesięcy. To dlatego to ostatnie wspomnienie jest jeszcze trudniejsze.
[URL="http://www.dognet.pl/ogrod/kw01/A-003670/"]http://www.dognet.pl/ogrod/kw01/A-003670[/URL]
__________________

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...